Skyflyer
Members-
Liczba zawartości
423 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Zawartość dodana przez Skyflyer
-
W podanym przeze mnie przykładzie nie chodziło tylko o złośliwość, a o jej adresatów. Czym zawinili ludzie chcący się pomodlić, czy kierowcy śpieszący się do pracy? Odpowiedzialność zbiorowa? Ciąg przyczynowo-skutkowy jest dłuższy. Karma wróciła do tych, którzy chcieli krzywdzić słabszych i bezbronnych i niemożność czynienia tego okrucieństwa powoduje ich wkurzenie, którego nie mają gdzie i jak rozładować, więc uprzykrzają życie przypadkowym ludziom. W dodatku zrozumieli w końcu jak to jest, gdy większością narzuca się zdanie ludziom, którzy chcą żyć po swojemu (bo aborcja to nie jedyny temat - w setkach innych dziedzin nie przeszkadzało im narzucanie innym reguł przez większość). Do Kościoła nikt Ci nie każe chodzić, ani korzystać z jego nauk - czyżbyś chciał zabronić jego działalności? Już pomijam, że życie i szacunek do życia (każdego, a zwłaszcza doświadczonego cierpieniem) nie ma nic wspólnego z wiarą, jest podstawowym prawem ludzkim. I nie żadne "młode pokolenie", tylko jego rozwydrzona część - najgłośniejsza i najbardziej wulgarna, nie potrafiąca panować nad emocjami. Nie znajdziesz chyba nigdzie na świecie partii, która ma aż taki rozrzut między poparciem wśród najstarszych (1%) a najmłodszych (25%) jak Konfederacja, więc nie mów proszę o całym młodym pokoleniu, bo to powinno dać CI do myślenia - co powoduje, że starsi, będący pod wpływem propagandy TV wybierają stare, skostniałe partie systemu (SLD, PO, PiS), a młodzi przeciwnie. I to od lat. A wiara w wszelką "siłę wyższą" jest antynaukowa - nie zmienisz tego, że spora część ludzi chce mieć w takiej sile oparcie i czuje się dzięki temu bardziej szczęśliwa. Zapytałem konkretnie do kogo masz pretensję o wpływ Kościoła na politykę. I to, że większość społeczeństwa wybrała partię rządzącą o określonym światopoglądzie. Nie umiecie się z tym pogodzić i będziecie tak jak 4 lata temu opozycja, blokować mównicę sejmową, albo ulice. Przegraną trzeba wciąż "na klatę". Mnie protesty nie przeszkadzają, w tym momencie nie podróżuję po miastach, ale szkoda mi innych ludzi. Masz absolutne prawo być wkurzonym i masz prawo nam to tutaj oznajmić. I masz prawo wykrzyczeć to nawet na ulicy - takie prawo demokracji. To nie moja opcja polityczna chce wprowadzać cenzurę i karać więzieniem za inny pogląd (np. dot. pandemii), czy wszelką "mowę nienawiści", ale tylko wobec swoich.
-
Mówię o złośliwości (do której manifestujący sami się przyznają) - to całkiem co innego niż walka o pożywienie czy dominację w stadzie. Szukacie na siłę wroga. Czy tym wrogiem są ludzie, chcący w spokoju wziąć udział w nabożeństwie? A gdy nie potraficie go znaleźć, a jeszcze najlepiej zlinczować (np. Kaja Godek), to mścicie się na przypadkowych ludziach, bo może głosowali na PiS. Owszem, Kościół być może ma wpływ na politykę. Proszę konkretnie - do kogo macie o to pretensję? Do świata? Do ulicy? Aborcjonistki czują satysfakcję, gdy kogoś "zgnębią", gdy "triumfują". Nazywają p. Godek "nieszczęśliwą". Jednocześnie na swoich bannerach wywieszają transparent "jesteśmy wkurzone". Czy może być większy przykład hipokryzji? W życiu trzeba też umieć przegrywać.
-
Ja zaglądam tu co parę tygodni, choć styl tutejszych dyskusji na tematy poza-narciarskie jest dla mnie dość obcy - nie umiem rozmawiać w stylu 1-zdaniowych komentarzy rodem z Facebook'a, pełne epitetów, zwłaszcza na trudne i skomplikowane tematy. I też za każdym razem rezygnuję zniechęcony. Myślę, że naturalne dla człowieka jest szukanie ludzi, wśród których czujemy się dobrze i przez których jesteśmy akceptowani i rozumiani. Na żywo, w znacznie mniejszym stopniu poruszamy konfliktogenne tematy wśród znajomych - chyba większość się z tym zgodzi. Może faktycznie dlatego, że w internecie łatwiej jest być "kozakiem", bo nie narażamy się na szykany, wykluczenie (a jak widać w temacie aborcji - pewne grupy są zdolne do uprzykrzania ludziom życia, a nawet nie tylko im, ale ich sąsiadom). A nawet jeśli, to gdy obraża nas lub "wyklucza" w internecie grupa o przeciwnych poglądach, nie bierzemy tego aż tak bardzo do siebie.
-
Czy zwierzęta mają taką cechę jak złośliwość? Czy widziałeś jakąś krowę, która chodziłaby po łące tam i z powrotem, by nie pozwolić przejść innej krowie, tylko po to, by zemścić się na jeszcze innej krowie? Tak właśnie postępują aborcjonistki - blokują ulicę, mszcząc się na niczemu nie winnych kierowcach i spacerowiczach za decyzję TK. Gdyby zwierzęta miały możliwość oglądania ludzi w TV i widziały ich podatność na manipulowanie i napuszczanie na siebie, to miałyby niezły ubaw.
-
A to trzeba działać w jakiejś dziedzinie? Było pytanie, więc odpowiadam jak to widzę, ale nie chce nikogo przekonywać. Burzliwe czasy nastały (moim zdaniem to dopiero początek) i zobaczymy co z tego wyjdzie. Ale wg mnie nastąpi całkowite przewartościowanie wielu naszych poglądów i tego, w co wierzyliśmy (być może także u mnie).
-
Ja nie zachęcam wcale do osiągania kompromisu - liczę, że rozwój wydarzeń sprawi, że ludzie sami dojdą do wniosku, że gdy popierają coś, co jest wyłącznie w ich interesie, innego razu może obrócić się przeciwko nim. Bo każdy z nas kiedyś znajdzie się w mniejszości i wtedy zrozumie jak czuje się ktoś, komu władza (czyli w naszym ustroju - demokratyczna większość) coś nakazuje, albo zakazuje. Mnie akurat protesty wcale nie wkurzają - uważam, że równie łatwo manipuluje się społeczeństwem podzielonym, co "uśpionym" (przez pozorne poczucie bezpieczeństwa). Głośne tematy aktywizują ludzi do myślenia i do zainteresowania się tym, co robi z nami władza. Najpierw może zdefiniuję, co nazywam "systemem". Otóż systemem nie są poszczególne rządy - one są tylko korzystającymi z systemu, czyli mechanizmu, który istnieje od lat, a który polega po pierwsze na uzależnianiu ludzi od władzy - taka "korupcja polityczna", w wyniku której władza (metodą kija i marchewki, czyli np. różnego typu transferów pieniężnych), gromadzi przy sobie większość obywateli, która wierzy, że to dzięki działaniu władzy będzie się miała się dobrze, kosztem tej drugiej mniejszości. A po drugie - konfliktuje ludzi ze sobą, by łatwo nimi rządzić. Tworzy problemy, które później niby rozwiązuje ("to dzięki nam - dobrej władzy, chcącej dla Was jak najlepiej, macie znów spokój"). Budżet państwa staje się "workiem", z którego każdy wyrywa coś dla siebie i powoduje to konflikt interesów - przeciwstawianie sobie interesu pracowników i pracodawców, kobiet i mężczyzn, górników i rolników, wierzących i niewierzących itd. Czyli znana zasada "dziel i rządź". Podczas gdy np. Szwajcarzy często powodują zdziwienie Polaków swoimi wyborami, bo pozornie głosują wbrew swojemu interesowi. Np. są przeciwni ograniczaniu wynagrodzeń menedżerom. Albo podnoszeniu sztucznie płacy minimalnej. Tymczasem to właśnie oni najlepiej rozumieją, że wszyscy żyjemy w pewnej symbiozie. Robiąc "na złość" pracodawcom, odbija się to ogólnie na gospodarce, a więc i w konsekwencji na pracownikach. Tak samo wszelka walka kobiet i mężczyzn - tworzenie osobnych "Konwencji o przemocy wobec kobiet", "praw kobiet", parytetów, licytowania się kto ma lepiej, kto gorzej, kto więcej zarabia, kto mniej, kto opanował ile stanowisk w radach nadzorczych, albo w Sejmie... podczas gdy większość ludzi na świecie, którzy osiągnęli jakiś sukces, zgodnie przyznaje, że podstawą sukcesu zawsze jest współdziałanie, współpraca. Tak samo szczęśliwe związki. W takich nie ma pretensji, że mąż, czy żona zarabia więcej i trzeba to sztucznie wyrównać - kochające się osoby cieszą się ze swoich wzajemnych sukcesów, awansów, podwyżek, bo tworzą wspólnotę. Jeśli jesteś kobietą i z góry zakładasz, że Twój partner np. zostawi Cię z niepełnosprawnym lub ciężko "zdeformowanym" (jeśli już tak nazywasz) dzieckiem, to już znaczy, że coś jest nie tak. I najlepiej wymienić partnera. Ale to władzy zależy na tym, by tworzyć wrażenie przeciwstawnych interesów różnych grup. Kolejny przykład: pandemia. Szczucie na "bezmaseczkowców" - donoście na nich, upominajcie, oni są Waszym wrogiem, oni powodują zarazę. Zawsze jest to wskazanie wroga. Trafnie to opisał kiedyś Wojeciech Cejrowski przy okazji protestów anty-ACTA: "Nawet lewacy zaczynają się orientować, że wrogiem nie jesteśmy my katole, narodowcy, homofoby, tylko władza. Z lewakiem mogę żyć na jednym osiedlu; nie lubię go, nie cenię jego poglądów ani stylu życia i tu się kończy konflikt. Wojna między nami zaczyna się dopiero wtedy, gdy ponad nami pojawia się władza. To władza napuszcza ludzi na siebie. To władza jest inżynierem konfliktów. To władza wydaje zezwolenia na dwie manify na tej samej ulicy o tej samej porze. To władza jednym wydaje licencję na nadawanie, a innym nie daje. To władza ustawia starych ludzi w kolejkach do aptek. To władza zabrania Ci zatrudniać tanią ukraińską sprzątaczkę. To władza każe Ci zapłacić cło za komputer, który chcesz sobie sprowadzić z USA. To władza za twoje pieniądze zamawia autostradę u Chińczyków, ale jednocześnie ta sama władza nigdy w życiu nie kupiłaby swojej własnej córce chińskiego samochodu, ani chińskiej liny alpinistycznej, ani niczego, od czego zależy bezpieczeństwo i zdrowie. To władza produkuje dziesiątki tysięcy magistrów i zapewnia im zero miejsc pracy. To władza obiecuje Ci konkretne rzeczy w exposee premiera, a potem nigdy nie rozlicza się z ich wykonania. Obudziłeś się lewaku, lemingu, czy kim tam chcesz być? Widzisz już, gdzie jest Twój wróg? To nie ja, nie Jarosław, nie Dyrektor - my mamy po prostu radykalnie odmienne poglądy w większości spraw. A wrogiem Twoim, moim, naszym jest ta władza." https://www.facebook... ... 244770241/
-
Temat dotyka wielu aspektów, ale jakiekolwiek odnoszenie się do "naturalnych warunków" jest trudne, bo dziś praktycznie żyjemy całkowicie niezgodnie z prawami natury, więc żadne rozwiązanie nie jest dobre. U mnie przeważa myślenie takie, że skoro już istnieją państwa, istnieją rządy, istnieje kodeks karny, karzący za każdą krzywdę wyrządzaną drugiemu człowiekowi, to nie widzę podstaw, by zwalniać z tego za samo "podejrzenie" niepełnosprawności, czy niezdolności do dożycia wieku rozpłodowego. Może faktycznie muszę przyznać (mimo, iż w kościele byłem ostatni raz z 20 lat temu), że skłaniam się bardziej ku podejściu religijnemu, czy wierzę bardziej w duszę, niż w takie typowo ludzkie "rachowanie" - kto przydatny, kto nieprzydatny. Jednak uczepię się tego, co pisałeś w poprzedniej wypowiedzi - nie tylko np. 5-letnie dziecko jest niezdolne do samodzielnego funkcjonowania, ale każdy człowiek po wypadku. I jako cywilizowani ludzie (być może niesłusznie, bo niezgodnie z prawami natury), uznajemy, że nie "dobijamy" takiego człowieka - mało tego, nie czekamy też, aż natura sama go "wykończy", a całkiem przeciwnie - zapewniamy mu wsparcie i opiekę. W przypadku płodu, logicznym wydaje się zatem podobne postępowanie - decydujemy tu o istocie najsłabszej, najbardziej bezbronnej, do tego "podejrzanej" o chorobę i jeszcze uwięzione. Stąd traktuję to jako wyjątkowe okrucieństwo, tyle że zadawane "w białych rękawiczkach" i nie musząc widzieć (a każde okrucieństwo, które widzimy, działa na naszą psychikę - przykładem właśnie reportaże TV z różnych okrutnych praktyk - dopiero wtedy otwierają nam się oczy). Dlatego aborcjonistów tak drażnią billboardy ze zdjęciami płodów. A głosy o nieodpowiedzialnym ojcostwie też wzbudzają moje zdziwienie, bo przecież partnerów kobiety wybierają sobie same - nie są "przedmiotami" skazanymi tylko na "zdobywanie" przez mężczyzn. Każda decyzja w naszym życiu, wiąże się z wszelkimi, dalszymi konsekwencjami naszych wyborów.
-
Dzięki Mitek za ciekawą odpowiedź, później może to przeanalizuję na spokojnie i się odniosę.
-
Aha, czyli mamy żyć tym, o czym jest akurat głośno w mediach? Czyli np. pedofilia w Kościele, aborcja, Covid, ale jak już nie mówią o warunkach hodowli zwierząt, nadużywaniu uprawnień przez policję podczas przesłuchań, skorumpowanych sądach, niesłusznym trzymaniu wielu ludzi w więzieniach, bezkarnych przestępcach i ich układach z władzami, zadłużaniu przyszłych pokoleń, przepychaniu cichaczem ustaw godzących w prawa człowieka, setkach innych chorób, w wyniku których ludzie cierpią latami, nie mając dostępu do lektów.... Może przełącz TVP/TVN na którąś z niezależnych telewizji internetowych, a dowiesz się, że na świecie istnieją podłości, okrucieństwa, o których nie miałeś pojęcia. I tematy, które naprawdę budzą grozę, a są tylko zasłaniane aborcją, by ludzie się "prali" między sobą.
-
Czekałem na Twoją wypowiedź, trochę dłuższą niż typowa "bzdura", czy jakiś epitet wobec wyborców PiS. Czemu czekałem? Otóż w wielu wątkach dawałeś do zrozumienia, jak to dużo wiesz o świecie - jak rozumiesz tzw. prawa rządzące światem. Nawet potrafiłeś wyjaśnić (nie pamiętam, czy Ludwiczkowi, czy komuś innemu), czemu zacina się mu internet - że "nic nie dzieje się bez przyczyny". I Cię w tym podejściu wspierałem, widząc, jak wielu tu na forum to typowi "ścisłowcy", wierzący tylko w naukę, która z kolei wierzy wyłącznie w to, co można zobaczyć, zmierzyć, zbadać (np. w tematach dot. Covid, wyśmiewając rzeczy przez nich nierozumiane). Dziwne, że teraz nie rozumiesz (albo udajesz), że choroby, cierpienie, czy ból, też są po coś. Nigdy nie uczynisz świata sprawiedliwym - czy to ekonomicznie (nawet wprowadzając ustawowo jakieś przepisy, bo jeden urodzi się w biednej, wieloletniej rodzinie, a drugi odziedziczy po ojcu firmę i dom z ogrodem), czy społecznie, fizycznie, psychicznie itp. Można być np. w pełni zdrowym fizycznie, a cierpieć męki psychiczne - nie wiesz co dzieje się w czyjejś tzw. duszy, czy psychice - i właśnie dlatego nie wolno decydować za innych. Czemu niby jako facet nie mam mieć wpływu na stanowione prawo? Demokracja zakłada równość każdego głosu (nie jestem, jej zwolennikiem, ale skoro już jest, to korzystam z tego prawa jak każdy obywatel). Te aborcjonistki też decydują o setkach spraw związanych z moim życiem, choć też powinny "siedzieć cicho", idąc tym tokiem. I piszesz jakieś bzdury - w obecnych czasach, nawet 5-letnie dziecko nie jest zdolne do samodzielnego przeżycia, bo samo na jedzenie nie zarobi. I stawiasz znak równości między uśmiercaniem, a niezdolnością do przeżycia za sprawą natury - pozwól zatem naturze zdecydować, kiedy dany osobnik ma umrzeć. Nie, współżycie automatycznie oznacza świadomość, czym się może skończyć.
-
Z prostego powodu - to ona decyduje się na dziecko, co automatycznie oznacza świadomość możliwości wystąpienia wad, więc nie może tłumaczyć się w stylu: "a, bo ja to chciałam mieć dziecko, ale nie takie, tylko inne". Gwałt to czyn ewidentnie wbrew woli kobiety. I nie "dopuszczam zabójstwo", bo każde potępiam, a jedynie dopuszczam okoliczności zwalniające od odpowiedzialności karnej.
-
Gdybyś przeczytałem ten mój dłuższy wpis, to tam wyraźnie napisałem jakie jest moje stanowisko w poszczególnych przypadkach. Po czym zadajesz pytanie manipulacyjne. Często odpowiadam tym samym, dyskutując np. z przeciwnikami dostępu do broni - "Czyli życzysz mi śmierci"? (skoro odmawiasz mi możliwości samoobrony)? Odpowiedz "tak" lub "nie". To tego typu pytanie, zawierające w sobie sugestię i zarzut.
-
To po co w takim razie żyć tymi statystykami, tym bardziej, że jest to liczba o niczym nie mówiąca, bo chorych może być i 200 tys, a może i 2 mln, tylko nie testujących się (o co dziś raczej trudno, przy tym parciu na testowanie). I skąd ta alergia na nazwisko "Zięba"? I zapewne chęć cenzury? Czyżby strach, że "rynek zweryfikuje" i większość ludzi przychyliłaby się do jego opinii?
-
Nie i zdecydowanie nie planuję. Nie w dzisiejszym świecie, byłoby to dla nich traumą. Aczkolwiek szanuję każdy inny, byle świadomy wybór. Tu właśnie nie ma odpowiedzi "Tak" lub "Nie", jest to typowe pytanie manipulacyjne, mające zrzucić odpowiedzialność na innych. To nie żaden ksiądz, ani żaden polityk "każe rodzić", jak się błędnie mówi - taka jest po prostu natura ludzka (i nie tylko). I to osoba chcąca dokonać aborcji, wychodzi z konkretnym roszczeniem wobec państwa, więc nie może się tego domagać, jakby to się jej należało. Podobna manipulacja jest stosowana np. odnośnie homo-małżeństw, że niby ktoś ich zakazuje. To oni wychodzą z konkretnym roszczeniem wobec państwa, w którego kompetencjach to nie leży, więc jest to podobna próba przerzucenia "winy" i zmuszenie do zareagowania na rzekomą krzywdę. Mitek, a tak bardziej konkretnie - i co to ma do rzeczy? Bo chyba nie chcesz powiedzieć, że aborcja jest tym "naturalnym procesem".
-
(dubel)
-
Zdanie o aborcji mam konsekwentne i spójne, tzn. zgodne z obecnym (od paru dni) stanem prawnym. W przypadku gwałtu, jak i zagrożenia zdrowia/życia matki (o ile stwierdzenie "zagrożenie" nie jest zbyt ogólne), ewidentnie kobieta powinna mieć prawo zdecydować - co nie znaczy, ze w tym przypadku aborcja nie powinna być nazywana morderstwem. Nadal nim jest, ale sytuacja jest podoba do tej, gdy wtargnie nam ktoś do mieszkania i mamy prawo go zabić w obronie własnej. W przypadku gwałtu nie pisała się na ciążę, miała inne plany na życie, więc tu ewidentnie powinna być zwolniona z odpowiedzialności i konsekwencji nie swojego wyboru. A poparcie dla obecnego prawa wyrażam tym (jak zresztą głosi Konstytucja), że człowiekiem stajemy się w momencie poczęcia. Tymczasem aborcjoniści nawet między sobą nie potrafią dojść do porozumienia kiedy zaczyna się życie. Wykształcanie się poszczególnych organów, narządów, układów, to nie jest kwestia pojedynczych momentów:..... "pyk" - i mamy mózg.........."pyk" - i mamy serce.........."pyk" - i mamy układ nerwowy. To jest pewien płynny proces, którego nie da się przedzielić jakąś kreską i powiedzieć, że do tego momentu do nie jest człowiek, ale sekundę później już jest. Albo, że jest człowiekiem w 40%, czy może w 60. "Dziecko ma urodzić się chore? A to dziękuję, oddaję do reklamacji - proszę o inny model". To nie jest przedmiot na bazarze, by spełniał nasze oczekiwania. I żeby odpowiadał "wzorcowi" piękna i zdrowia. A nazewnictwo (płód, zarobek) jest wtórne wobec stanu faktycznego - to, że człowiek w okresie prenatalnym jest nazywany zarodkiem, płodem itp. to nie zmienia faktu, ze jest to ta sama istota, nazywana później dzieckiem, nastolatkiem, dorosłym - to tylko słowa, definicje, ale to wciąż ten sam człowiek. Niepełnosprawnym i "zdeformowanym" (jeśli już komuś przechodzi to przez usta wobec człowieka) mozna się też stać za życia - nigdy nie przewidzimy przyszłości. Mimo wszystko, każdy konflikt po cichu popieram. Dlatego, że inaczej niż większość społeczeństwa, uważam, że to nie "podzielonym" społeczeństwem łatwiej się rządzi i manipuluje, a społeczeństwem "uśpionym". Dopóki ludziom leci ciepła woda z kranu, to nie widzą potrzeby interesować się polityką i tym, co robią z nami rządzący. Głośne tematy aktywizują ich do myślenia, do zajęcia stanowiska. Do zastanowienia się nie tylko nad daną, jedną kwestią, ale i znalezieniem podobieństwa do innych. Np. pojawi się u kogoś taki ciąg myślowy: "zaraz zaraz, ale skoro ja krzyczę "moje ciało, moja sprawa", to może inny człowiek też powinien móc postępować tak jak uważa ze swoim życiem, dopóki nie krzywdzi innych? Czemu mam mu narzucać chodzenie w masce, szczepienie się, płacenie na usługi, z których nie korzysta (przymusowa, państwowa edukacja, przymusowa, państwowa służba zdrowia, przymusowy, państwowy ZUS, zakaz posiadania broni itp.). A przykładów na wpływ władzy na nasze życie nie starczyłoby w grubej książce, by je opisać (teraz to nawet samych "pandemicznych"). Owszem, mogą, z tym że wtedy odpowiedzialność za to spada na tamte kraje. Jak chcą mieć wizerunek państw, do których ludzie jeżdżą w tym celu, to ich sprawa. Uważam, że państwo polskie nie może legalizować okrucieństw na swoim terenie, dlatego rozumiem posłów, którzy poczuwają się do odpowiedzialności za to, co dzieje się w naszych granicach.
-
No to zatrzymajmy się w takim razie przy tych zgonach. Otóż ilość zgonów (dopiero od jakiegoś czasu podawana poprawnie, czyli z podziałem na ten spowodowany przez sam Covid i przy współistnieniu innych choró jest ogólnie bardzo mała, prawie niezauważalna. Nawet teraz, w ostatnim czasie, jest to na ogół kilka lub kilkanaście osób dziennie, przy ok. 1000 traktowanych z lekceważeniem zgonach z innych powodów. Ponadto, już nawet dziennikarz TVP "chlapnął" , że gdy pacjenci mający od dawna choroby współistniejące i umierające z ich powodu, to wpisuje się im "Covid" jako przyczynę zgonu, bo takie są zalecenia: http://kontrrewolucj...-covid-19-wideo Bo jeśli samo "współistnienie" uznać za przyczynę, to równie dobrze można napisać, że dziś, wśród 1000 zmarłych ogółem, 50 miało na sobie niebieski sweter, a w TV zobaczylibyśmy komunikat: "Niebieski sweter spowodował dziś śmierć u 50 osób". Kolejna rzecz - wiek tych osób, który sprawia, że od marca ani na chwilę nie uwierzyłem w oficjalną/medialną wersję o pandemii, także we Włoszech, bo jest to wiek zbliżony do naturalnej długości życia. Jeśli załóżmy hipotetycznie, wszyscy Polacy mieliby dodatnie testy, to wtedy zaczęliby pisać, że wszyscy w Polsce umierają z powodu Covid. Tylko czy to miałoby coś wspólnego z prawdą? Także zgony ewidentnie nie świadczą o jakimkolwiek istotnym zagrożeniu, prędzej już przepełnienie szpitali, ale też np. ja nie wiem (a nie mam nikogo znajomego w tej branży, a "dziwnym trafem" lekarzom już wiosną zabroniono się publicznie wypowiadać o sytuacji), czy przepełnienie szpitali nie jest efektem nakręcania paniki i celowego zostawiania tam pacjentów Covidowych, którzy normalnie przechorowaliby to jak zwykłą grypę, nie wiedząc w ogóle, że to coś innego. Tym bardzie, że za pacjentów Covidowych są wielkie pieniądze (i o tym tez wielu mówiło już w marcu na przykładzie Włoch). Do tego już co najmniej 2 lekarzy (prof. Kuna i drugi, który "dziwnym trafem" zaraz potem stracił stanowisko na uczelni) twierdzi, że "zrobienie testu nie oznacza aktywnego zakażenia.Test wykrywa geny wirusa. Geny wirusa to nie jest cały wirus. To tak, jakby pan znalazł trzy śrubki i mówił, że to jest cały samochód. To nie jest tak. My znajdujemy części wirusa, które są wbudowane w nasze komórki." (prof. Kuna). Oczywiście pisał o tym już w marcu p. Zięba, ale że ludzie wierzą tylko tym, z tytułami, to musiało się znaleźć paru kolejnych, by uwiarygodnić jego słowa.
-
Byłeś na jednym, nie mówię, że każdy jest taki sam. Ale już samo wychodzenie, mimo zakazu zgromadzeń powyżej 5 osób, jest wg Ciebie (jak rozumiem, wierzącego w tą całą pandemię) zagrożeniem dla innych.
-
Dokładnie - przecież po wypadku może być równie zdeformowane, albo z amputowanymi kończynami - teraz niech autorzy takich obrazków opowiedzą się konkretnie, czy również wtedy zabiliby swoje dziecko, bo jest "nieprzydatne życiowo", "lekarze dają mu miesiąc na przeżycie" i "wyglądem nie pasuje do ideału"? "Wolność kończy się tam, gdzie zaczyna się wolność drugiego człowieka". Nie nam decydować o tym, kiedy ten człowiek zasługuje by żyć, ani tym bardziej wypowiadać się za jego cierpienie. Człowiek w 100% zdrowy fizycznie może cierpieć psychicznie i na odwrót. To wygodna wymówka dla bezkarnego pozbywania się "problemu".
-
To już dość stare i duża część internetu tym żyła, ale to chyba żadna nowość, że teraz innych niż "Covidowych" pacjentów w wielu szpitalach nie przyjmują? Owszem, można to z jednej strony uznać za skandal (zmuszanie do poświadczania nieprawdy, grożąc odmową ratowania zdrowia, a przy okazji dowód na pompowanie statystyk), ale mogło to być też w dobrej wierze, tzn. w sensie: "normalnie nie mogę Pana przyjąć, ale jest pewna furtka, aby to obejść".
-
Ciekawe zestawienie - zakażenia/100 tys. mieszkańców, z podziałem nie tylko na kraje, ale i województwa / landy itp. https://300gospodark...uropa-dane-mapa Zdecydowanie wyróżniają się Niemcy oraz Skandynawia (pozytywnie), ale też zastanawia, że w Austrii najgorzej jest w słabo zaludnionym Tyrolu, i to mimo braku sezonu turystycznego.
-
Biznesem i polityką rządzą podobne reguły - im bardziej się "robi w wała" klientów/wyborców, tym większe sukcesy w danej branży się odnosi.
-
Wszelkie symbole mają takie znaczenie, jakie sami im nadamy. Tak samo, jak ateisty nie powinny oburzać dwie skrzyżowane deski, tak wierzących nie powinny oburzać tęczowe flagi. Niestety narodowcy, walcząc nawet z kolorowymi ławkami w parku i wszędzie widząc ideologię LGBT, idealnie wpadają tu w pułapkę zastawioną właśnie przez środowiska LGBT. Zamiast powiedzieć: "tęcza zawsze była i jest symbolem pięknego zjawiska atmosferycznego i nikt sobie jej nie przywłaszczy", to walcząc z nią, niejako przyznają środowiskom LGBT prawo do uznawania jej za ich symbol. Oddali im tęczę i jeszcze ją reklamują jako logo LGBT, skoro z nią walczą. Dla mnie to wygląda z boku jak bójka kiboli o to, kto komu zniszczy "barwy klubowe", albo kto widoczniej zamanifestuje własne.
-
Mimo, że popieram Konfederację, to w tym wypadku mogło to być tylko zagranie pod publikę - po prostu wiedzieli, że i tak podwyżki zostaną przegłosowane miażdżącą większością, więc co im szkodziło pokazać się z tej lepszej strony.
-
Nadal czuję się w obowiązku prostować - ten 0,1% trzeba jeszcze podzielić przez prawie 100, bo 99,2% przypadków śmierci niejako "z powodu Covid-19", to zgony prawidłowo mówiąc "przy współistnieniu Covid-19", a jeszcze poprawniej "przy współistnieniu MIĘDZY INNYMI Covid-19". Poza tym na nowotwory umiera statystycznie zapewne więcej młodszych niż na Covid-19, a uważam, że to jednak różnica czy ktoś umiera w wieku 82,9 lat (a "z przyczyn naturalnych" umarłby w wieku 83) niż np. 10-20 lat przed średnią długością życia. Mam też nadzieję, że ci forumowicze, którzy jeszcze w marcu szaleństwem nazywali wyjazdy na narty (nawet do Pl/Cz/Sk, niekonieczie w Alpy), w nadchodzącym sezonie będą konsekwentni i też zostaną w domach, skoro dzienna liczba nowych zakażeń jest (i być może będzie) większa niż w marcu. Z niecierpliwością czekam na te puste stoki...