Miszal
Members-
Liczba zawartości
33 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
Miszal's Achievements
-
Dzięki za info. Przetestujemy dojazd samochodem - mieszkamy w Marillevie 900 przy gondolce więc nie musimy zjeżdżać po serpentynach. Tak będzie chyba nam wygodniej bo według rozkładu skibusów nie jeżdżą one za często do Pejo...
-
Byliśmy na początku stycznia i na pewno jest centrum testowe Heada na górze swiętego Piotra - przy budynku restauracji Na dole przy obu kanapach są nowe wypożyczalnie nart Spindl Motion na stronie skiareal.cz jest ich cennik. Z poprzednich wypadów pamiętam że Rossignole były na dole przy kanapie na samą górę (tam gdzie jest park dla dzieci) My wypożyczaliśmy narty dla dzieci po drodze z Vrchlabi na wysokości stacji Herlikovice - taniej i spokojniej>
-
faf500, jedziemy do Marillevy po raz tzeci i w końcu mamy zamiarz odwiedzić Pejo. Mam pytanie o parkingi przy gondoli Pejo3000 - są duże? nie mam problemu z miejscami? Jeżeli chodzi o przejazd z Marillevy/Folgaridy do Madonny to lepiej pojechać samochodami. W ostatnich 2 latach jeździłęm na nartach i ostatnim razem czekaliśmy półtorej godziny aby wjechać na Monte Vigo tym starym 3-osobowym krzesłem - zjeżdżaliśmy do Marillevy 1400 już dobrze po 17-tej po pustych stokach. To już nie było fajnie bo zaczynało się robić ciemno... Więc w tym roku zdecydowanie jedziemy samochodami
-
jeżeli macie GPSa to warto przeczytać porady na tej stronce: http://www.dcrainmak...forerunner.html Niedługo sam wybieram się na narty i będę miał okazje przetestować mojego garmina i zobaczymy jak będzie się sprawował. Mam pewne obawy dotyczące jego zamontowania - na stronce polecają aby był na wierzchu kurtki - ale może wystarczy aby był schowany pod rękawem (nie chcę go zgubić). Jak biegałem czy jeździłem na rowerze i miałem go pod softshellem to dawał radę z odbiorem sygnałów satelitów więc może i w górach sobie poradzi
-
uvex x-ride classic vs. uvex x-ride oversize
Miszal odpowiedział martin TDM → na temat → Ubrania i akcesoria
mam ten droższy model z wyjmowaną wyściółką, regulacja wentylacji i wyjmowanymi nausznikami od dobrych kilku lat. Kojarzę też tańszą wersję ze sklepów - z daleka wyglądają prawie tak samo Wyciągana wyściółka bardzo jest fajna bo można ją wyprać (jeżdżę bez kominiarki bo kask jest dla mnie bardzo ciepły i po dwóch-trzech dniach warto ją przeprać bo trochę "czuć" a po jeździe można ją szybko wysuszyć). Regulacja wentylacji też jest ok ale to raczej rzadko używam (jeżdżę z non stop otwartą). Co do wyjmowanych nauszników to jest to niepotrzebny bajer (IMHO) - nie wyobrażam sobie jazdę w kasku bez nich. Kask polecam - jest dość lekki i jak dla mnie megawygodny. Warto dopłacić za wyciąganą wyściółkę (chyba że ktoś się w ogóle nie poci) - teraz kasku bez tego bym nie kupił -
Witam dawno tu już nie pisałem ale że kilka dni temu wróciłem z rodzinnego wyjazdu na narty do Rokytnicy w Czechach, to mogę pochwalić się kolejnymi postępami w nauce dzieci W tym roku celem było dla starszego (7,5roku) syna - jazda po trudniejszych i dłuższych trasach a dla młodszego (4 lata) - pierwsze samodzielne jazdy. Starszy syn chodził w szkole na kurs narciarski więc jego technika jest zdecydowanie lepsza niż rok temu (coraz częściej jeździ na krawędzi), ale oczywiście jeszcze jest sporo do zrobienia (to w końcu jego 3 sezon). Techniki wolę aby uczyli go profesjonalni instruktorzy tak aby nie załapał moich złych naleciałości (które niestety zapewne mam ). Ja chciałem go nauczyć właściwego zachowania na stoku - obserwowania innych narciarzy i odpowiedniego dostosowywania swojej jazdy, wyszukiwania dobrego momentu na rozpoczęcie zjazdu, sposobu odpoczywania itp. I tu plan udał się w całości - sprawnie radził sobie na nawet bardzo stromych odcinkach czerwonej trasy nr 3 w Rokietnicy (na samym końcu już przy dojeździe do baru z orczykami). Można powiedzieć że nie robiło to na nim żadnego wrażenia - po prostu zjechał ładnie skręcając (trochę z pługu) i kontrolując prędkość... Dla młodszego był to drugi w życiu wyjazd na narty. W zeszłym roku miał pierwsze jazdy, ale zawsze na szelkach i tata kontrolował prędkość. W tym roku pierwszy zjazd okazał się porażką głównie w stosunku do moich oczekiwań, że będziemy startowali z poziomu zeszłorocznych umiejętności a tu okazało się, że syn wszystko pozapominał:eek:. Z tego samego stoku co w zeszłym roku zjeżdżaliśmy góra 10 minut teraz zajęło to dobre 40 - co chwila upadki, brak kontroli nad nartami. Mieliśmy jednak szczęście i praktycznie od razu znaleźliśmy dla niego instruktora który wziął go na część stoku przeznaczoną dla maluszków (taki kinderpark). Niestety instruktor był dość mało zaangażowany i wyraźnie nie dawał sobie rady z mocno rozkojarzonym synem - trudno było mu skoncentrować na ćwiczeniach (pewnie problem językowy). Szybko doszedłem do wniosku że lepiej sam będę go uczył gdyż zauważyłem, że Wojtek zaczął sobie przypominać to co nauczył się w zeszłym roku. Wykorzystałem tą godzinę jazdy Wojtka z instruktorem na ćwiczenia jazdy tyłem aby móc samemu uczyć, Dalsza nauka poszła dość szybko - wystarczył praktycznie jeden zjazd (z dość długiej zielonej trasy - ponad 800m) z trzymaniem za dzioby i pokazywaniem jak się skręca, aby mały załapał jak skręcać i hamować. Później wystarczyło abym jechał przed nim (przodem lub tyłem) i wyznaczał trasę, gdyż zauważyłem, że miał dość dużą tendencję do skracania skrętów aż do jazdy na krechę w dół (pewnie zaczynał się cieszyć szybkością ). Udało się go też nauczyć samodzielnej jazdy orczykiem (talerzykiem). W sumie jestem bardzo zadowolony z tych osiągnięć. Dla osób szukających fajnych stoków do nauki dzieci mogę polecić Rokytnice - byliśmy tam dwa razy (w tym i zeszłym roku) i na początki jest super. Dla zupełnie początkujących stoki na Modrej Zvezdzie a dla już jeżdżących kompleks Horni Domky pod Lysą Horą. Dla dobrze jeżdżących może te stoki nie są zbyt wymagające ale dla rodzin z dziećmi jest to super ośrodek... Pozdrawiam wszystkich uczących dzieci!
-
tez wolałbym aby wszyscy więcej zarabiali ale do tego jeszcze pewnie długa droga Razem z żoną dość mocno "inwestujemy" w aktywność sportową naszych dzieci (basen, narty, piłka) ale zdaję sobie sprawę że są to dość duże koszty dla średniozarabiających. Państwo (może niekoniecznie budżet centralny ale gminy) powinno inwestować w sport dla dzieci i młodzieży. Każde dziecko powinno się w podstawówce nauczyć pływać, jedzić na rowerze - państwu się to opłaci: zdrowe i aktywne dzieci to obiecujący przyszli podatnicy (w myśl "czym skorupka za młodu nasiąknie..."). Sport nawet ten czysto amatorski typu drużyna szkolna uczy współpracy, współzawodnictwa, wytrwałości, realizacji celów itp... Bardzo podobała mi sie wypowiedź "Tosieka" który sam zarabia na swoje hobby - mam nadzieję że i moje chłopaki na tak zaradnych wyrosną A narciarstwo jest dla przede wszystkich chętnych - ten kto będzie chciał to znajdzie sposób. Na koniec pamiętam że jak zaczynałem swoją przygodę z tym sportem to pewien pan w sklepie powiedział "Panie co tam sprzęt, ubiór, wyjazdy to dopiero ciągną!" i coś w tym jest... Użytkownik Miszal edytował ten post 10 luty 2010 - 12:59
-
Byliśmy właśnie w kończącym się tygodniu (07-14/03) w Rokytnicy i chciałbym podzielić się na gorącą wrażeniami. Był to wyjazd rodzinny z małymi dziećmi (jeżdżącymi i dopiero stawianymi przez ambitnych tatusiów i mamusie ), więc raczej interesowały nas łatwiejsze trasy... Po pierwsze, śniegu było bardzo dużo i niepotrzebnie się martwiliśmy jadąc przez pół Polski i oglądając wiosenne krajobrazy... Niestety śnieg ten padał prawie codziennie i co noc, więc pogoda nie była najlepsza a Czesi mieli trochę kłopotów z przygotowaniem tras. Jeździliśmy w Horni Domky (Lysa Hora) oraz na Modra Zvezda/Bahynka. Niestety pogoda nie pozwoliła nam bliżej poznać głównego "arealu" ale wjechaliśmy trasa 1 - Turisticka została zaliczona ze starszymi dziećmi. Fajna trasa, ale przygotowanie takie sobie - śnieg był dobrze ubity tylko na płaskich odcinkach (np. przy orczykach) a na stromszych bardzo szybko robiły się muldy (faktycznie już rano ok. 10.00) Więcej czasu spędzaliśmy na Modrej Zvezdzie (mieszkaliśmy jakieś 100m od stoku) - bardzo łagodny stok o długości ok. 800m z dwoma orczykami (jeden do połowy stoku). Dość szeroki, ale przygotowany był tylko środek (ok. 1/2 szerokości) a po bokach leżał sobie puch... Stok idealny dla nauki dzieci i dorosłych. Na dole stoku był też (niestety już nieczynny) wydzielony teren dla małych dzieci z krótką wyrwirączką). Obok Modrej Zvezdy jest krótki ale przyjemny stok Bahynka - stromszy i z dwiema hopkami (jedna nawet ok. 1,5-2m wysokości). Na tym stoku też jest jazda nocna Dla oszczędnych: karnety dzienne na te dwa stoki tańsze o połowę niż na całą Rokytnicę... Co do mojego wcześniejszego pytania o formy płatności to donoszę, że kartami można płacić za karnety a także za instruktora (w JPK - co prawda doliczali 20/30 KC za płatność kartą). Za wypożyczenie sprzętu płaciliśmy gotówką... Generalnie jesteśmy ze znajomymi zadowoleni z wyjazdu i może w przyszłym roku także się tu wybierzemy.
-
ja w zeszłym roku płaciłem kartą za karnety w Szpindlu (Svaty Petr) oraz w Harrachovie (Ryzoviste), czyli wszędzie gdzie byłem. Myślałem, że to już standard Kurs po którym przeliczał bank był całkiem dobry, choć raz się trochę zmartwiłem, że nie miałem koron, gdy sprzedawali dzienne karnety z 20% zniżką bo jakaś większa grupa z nich zrezygnowała (ale akceptowali tylko poczciwą gotówkę):mad:
-
Ponieważ w kilka rodzin wybieramy się do Rokytnicy w marcu z małymi dziećmi mam kilka pytań, do tych co już byli: czy w kasach można płacić za skipassy kartami (VISA, MC/EC)?jakie stoki polecacie dla małych dzieci (3-4 latka) na pierwsze ślizgi?czy ktoś korzystał z instruktorów dla małych dzieci? możecie kogoś polecić?czy ktoś jeździł na stokach Modrej Hvezdy? podobno dobre są dla początkujących a my będziemy w apartamentach w sąsiedztwie...czy i ew. jakie atrakcje polecacie dla małych dzieci?Z góry dzięki za wszystkie odpowiedzi
-
Dziś właśnie zakończyłem sezon. Po raz pierwszy w życiu zjeżdżałem na nartach z Kasprowego (wpierw dwa razy Gąsienicowa później 3 razy Goryczkowa). Miałem jeździć już w sobotę, ale niestety warunki były bardzo kiepskie (silny wiatr i zamieć śnieżna) i ze skruchą zjechałem na dół kolejką. A dziś tylko do 12.00 bo trzeba było wracać do domku... Było całkiem przyjemnie (byłoby super gdyby nie moje kiepskie samopoczucie -> "syndrom dnia następnego":confused:). Dużo ludzi na Gąsienicowej (finały mistrzostw amatorów) i bardzo mało na Goryczkowej. Śniegu było dużo, choć były też przetarcia w dolnej części Goryczkowej. Na nartostradzie ostatnie 15-20 minut "z buta" po błotku... Pogoda zmienną była (duże zachmurzenie choć momentami przebijało słońce) a ostatni zjazd w mgle / chmurze z widocznością na jakieś 5 metrów. Trochę szkoda, bo miałem nadzieje na te fantastyczne widoki... Przynajmniej nie żałowałem, że byłem bez aparatu
-
Dzieki Mitek za zachętę chyba się przekonam - zobaczymy jaka w przyszłym roku będzie zima... Jak najbardziej. Na ostatnim wyjeździe instruktor mile mnie zaskoczył, że zaczął od samych podstaw: jak ustawić narty na stoku do zakładania, która nartę zapiąć pierwsza, którą odpiąć, jak można odpoczywać (kucanie na bucie). Sam staram się też wpoić dziecku podstawowe zasady, jak: sprawdzenie przed ruszeniem czy komuś nie zajedziemy drogi, rozglądanie się na stoku jak jadą inni, nie deptanie po nartach w kolejce do wyciągu :Ditp. Nawet zacząłem mówić, że jest coś takiego jak kodeks FIS porównując go do kodeksu drogowego (syn jak chyba każdy chłopak bardzo się interesuje znakami drogowymi:D) Sam ma trochę obaw co do pełnego zaufania. I to nie związanych z moim dzieckiem, ale z innymi osobami na stoku. Ktoś już napisał, że czasem rodzic musi dosłownie robić za tarczę jadąc za dzieckiem:cool:. Niestety ciągle jest wiele osób, które jeżdżąc na nartach nie zważają na innych, nawet na małe dzieci:mad:, ale ten wątek był już poruszany wielokrotnie...
-
To prawda że dzieci się strasznie dopingują nawzajem. Pewnie tylko trzeba tą rywalizację trochę kontrolować i w razie potrzeby temperować (zwłaszcza jak są starsze i już potrafią się nieźle rozpędzić), ale to zależy od dzieci U nas na wyjeździe dzieci tak były chętne na narty, że same z siebie (i to na wakacjach :eek:) wstawały przed 7.00 aby zdążyć na stok przed 9.00 (wygrzebanie z domu trochę nam zabierało czasu, wiecie rodzinne śniadanko z mniejszymi dziećmi i te sprawy;)). A pod koniec dnia z żalem schodziły ze stoku... Jedyny problem jaki mieliśmy z faktu, że byliśmy z trójka dzieci to ich spory, że żadne nie chciało jechać kanapą same tylko z innym dzieckiem (niestety kanapy były 4- a nie 6-osobowe, a tatusiowie woleli pilnować swoje pociechy w czasie jazdy). Wprowadziliśmy więc "trójpolowkę" (jazdy na zmiany) i wszystko się ułożyło Zgadzam się, że w nauce dzieci chodzi aby miały z tego przyjemność (u dorosłych chyba też o to chodzi:D) Mitek może faktycznie w przyszłym roku spróbuję z młodszym - już od wielu miesięcy lubi naśladować starszego więc może z nartami też jakoś pójdzie (widziałem na stoku wiele dzieci trzyletnich już całkiem nieźle sobie radzących)
-
Hej, też chciałbym się podzielić moją radością i doświadczeniami z pierwszego wyjazdu na narty z synem (5,5 roku). Byliśmy w Szklarskiej Porębie / Harrachovie w trzy rodziny z starszymi dziećmi w podobnym wieku (5-6 lat). Tatusiowe dostali zadanie nauczenia swoich pierworodnych jazdy na nartach :cool:. Na początek wybraliśmy Puchatka a w zasadzie jego ostatnia część tuż przy Baby Lifcie. Wcześniej dzieci trochę uczyły się jeździć na igielicie, ale okazało się, że śnieg to zupełnie coś innego. Dzieci znajomych dość szybka załapały o co chodzi, ale ja pierwsze próby syna oceniałem bardzo sceptycznie - byłem już załamany, że cały wyjazd spędzę na oślich łączkach wnosząc dziecko na górę Nawet baby lift okazał się za trudny: trzeba było mocno trzymać linkę a śniegu przy wyciągu było dość mało. Ale kolejne godziny nauki przyniosły znaczną poprawę. Szczególnie wjazd pierwszym odcinkiem krzesła i zjazd z instruktorem całym Puchatkiem był bardzo dobrym doświadczeniem. W sumie nauka z instruktorem tego dnia trwała 3 godziny i syn nauczył się pewnie jechać pługiem, zatrzymywać, skręcać w zaplanowanym miejscu. Jeszcze tego samego dnia syn nawet chciał zjechać Puchatkiem już tylko z tatą (który miał trochę obaw jak poradzić sobie z wsiadaniem i wysiadaniem z krzesła - co okazało się dość łatwe: na krzesełko syna podniósł pan z obsługi a przy wysiadaniu wystarczyło trzymać dziecko za rękę i kierować, w którą stronę mamy jechać). To był cały pierwszy dzień: jakieś 4 godziny nauki i jazdy. Kolejnego dnia trzy razy zaliczyliśmy Puchatka i tyle, bo ze stoku wygonił nas deszcz:(. W kolejnych dniach musieliśmy (musieliśmy gdyż w Szklarskiej zawitała wiosna a stan Puchatka nie zachęcał do nart) jeździć do Harrachova (o którym wcześniej słyszeliśmy że nie jest zbyt dobry dla małych i początkujących dzieci, ale który był najbliżej Szklarskiej). Pierwszy zjazd po niebieskiej (2,2km) i totalna porażka: syn w połowie stromej części (która spokojnie zasługuje na czerwony kolor) załamał się i nie chciał jechać dalej. Odpięliśmy narty i sobie spokojnie pogadaliśmy jakieś 10 minut, aż się uspokoił. Obiecałem, że jest to pierwszy i ostatni zjazd i nie będzie musiał już tam jeździć. W końcu się uspokoił i dość pewnie zjechał do dolnej stacji kanapy. Na dole czekali znajomi z swoimi dziećmi. Syn chwile pogadał z koleżankami i szybko zapomniał o strachu. Po chwili sam już chciał jechać jeszcze raz. W sumie tego dnia przedpołudnia pokonaliśmy trasę 3 razy. Kolejne dwa dni to następne jazdy na niebieskiej w Harrachovie (8 i 10 zjazdów) i syn co raz pewniej się czuł na nartach a nawet zaczął trochę "szaleć": najeżdżał specjalnie na muldy i hopki, udawał "Małysza" przyjmując pozycję zjazdową. Podobnie jak pozostałe dzieci załapał o co chodzi i cieszył się jazdą Ostatniego dnia udało się nam namówić dzieci na zjazd czerwona przy skoczni K-185:eek: Jej stroma część nie była trudniejsza niż stromy odcinek niebieskiej. Problemem były tylko muldy i inni narciarze (szczególnie ci o mniejszych niż nasze dzieci umiejętnościach). Dzieci dały sobie radę bardzo dobrze: pewnie zjeżdżały i skręcały pługiem, spokojnie zatrzymując się gdy potrzebowały odpocząć, na stromszych odcinkach prowadziły narty równolegle (ciężko było jechać ciągle pługiem). Nie było żadnego poważniejszego upadku (nie liczę siadania na śniegu po całkowitym zatrzymaniu się). Nie potrzebowały żadnej asekuracji (oprócz tego, że jeden z rodziców jechał jako przewodnik a co najmniej jeden zawsze jako ostatni aby robić za tarczę ochronną ). Moim zdaniem poradziły sobie z tą trasą znacznie lepiej niż duża część dorosłych narciarzy, którzy walczyli o przeżycie Cieszę się bardzo, że nasze dzieci dobrze opanowały początki i bardzo dobrze radzą sobie na niebieskiej trasie a i na czerwonej umiały zjechać. A co najważniejsze, że załapały bakcyla (już się umawialiśmy na przyszłoroczny wyjazd do Austrii lub Włoch:D). Moim zdaniem bardzo przydało się, że byliśmy w grupie i że nasze dzieci się nawzajem motywowały do jazdy. Dobrze, że nauką zajął się instruktor - wydaje mi się, że dzieci (przynajmniej mój syn) łatwiej nauczą się jazdy od kogoś obcego niż własnego rodzica, bo bardziej się starają i bardziej słuchają poleceń. Poza tym dobry instruktor zna różne fajne ćwiczenia (np. samolocik, ręce do przodu), które faktycznie ułatwiają naukę (trudno małemu dziecku wytłumaczyć, że ma „jechać na językach”). Jeszcze mi został jeden gagatek do nauki, ale to najwcześniej za 2 lata (ma teraz dopiero 2)
-
Cały zeszły tydzień (od soboty do soboty) w Szklarskiej Porębie z całą rodzinką i znajomymi. Na początku (niedziela 24/02 i poniedziałek 25/02) jeździliśmy na Puchatku i Baby Lifcie (trzeba było pierworodnego nauczyć jeździć) - warunki bardzo kiepskie: przetarcia, kałuże, ale dało się troszkę rozruszać. Kolejka na Hale Szrenicką nie działała z powodu wiatru... I tak na wiosenne warunki jakie panowały w okolicy nie było źle Od wtorku 26/02 do piątku 29/02 jazda w Harrachovie głównie na niebieskiej (dzieci) i jeden raz w piątek na Cervenej I (przy Mamucie). Warunki bardzo dobre, mimo że śnieg głównie sztuczny. Rano dawało się nawet pojeździć na sztruksie! Po 12 stok był już niestety rozjeżdżony. Pogoda dopisywała (słoneczko) i dopiero w piątek wygonił nas ze stoku deszcz ze sniegiem Bardzo udany wyjazd! Szczególnie zadowolony jestem, że mój 5-letni syn (i dzieci znajomych w podobnym wieku) nauczył się jeździć i bez problemu zjechał czerwoną trasą a na stromej części niebieskiej (która spokojnie zasługuje na kolor czerwony) pozwalał sobie na dość szybką jazdę