Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 220
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Zawartość dodana przez a_senior

  1. a_senior

    Nauka jazdy dzieci

    Wyjatki sie zdarzaja. Jak uczy pedagogika i zycie, dzieci, poczawszy od 3 roku zycia, powinny chodzic do przedszkola. Niektore jednak wyraznie do przedszkola nie dorosly i powinny jeszcze troche zostac "przy cycku". Ale trudno sobie wyobrazic by, np. niepracujaca mama, zastapila przedszkole, zerowke a potem szkole podstawowa. Dla mnie takie narciarskie szkolki prowadzone przez dobrze znajacych sie na rzeczy, to rodzaj przedszkola, ale byc moze sa wsrod maluchow wyjatki, ktore sie do tego jeszcze nie nadaja. Szkolkowe insturuktorki (rodzaj "pani" z przedszkola) wiedza jak wprowadzac dziecko w narciarstwo. Wlasnie wiecej w tym zabawy niz nauki. Oczywiscie wiele zalezy od samych szkolek. Ta, do ktorej trafila moja cora w niewielkiej stacji francuskiej, byla znakomita.Owszem, to kosztuje. Ale narciarstwo nie jest tanie i koszty kilkudniowego szkolenia (czasem wystraczy 2 dni) nie stanowia szczegolnej pozycji w ogolnych narciarskich wydatkach.
  2. Bledny wniosek. Dobrze jezdzacy funn carvingiem dobrze jezdza funn carvingiem i w ogolnosci nie wiadomo jak jezdzi na nartach. Napisalem troche prowokacyjnie, temat jest dyskusyjny, wiem o tym. Kiedys moje watpliwosci przelalem w pytanie zadane skiexpertom na onecie. Polecam lekture: http://skiexpert.one...4,artykuly.html
  3. Szkoda, ze ucza tylko carvingu, a nie pelnej jazdy na nartach. Dla mnie carving, rozumiany jako czysty skret na krawedzi, to mniej wiecej 50% umiejetnosci, ktore powinien posiac dobrze jezdzacy narciarz.
  4. a_senior

    Nauka jazdy dzieci

    Dorzuce i ja swoje trzy grosze. Co prawda moje dzieci sa juz dorosle, ale wciaz pamietam, gdy byly male. Synowi sam pomagalem stawiac pierwsze kroki, a raczej zjazdy. Efekty byly takie sobie. Ale 3.2 letnia corke od razu oddalem do szkolki. Efekty niesamowite, po jednym dniu nauki samodzielnie zjezdzala (i wyjezdzala na krzeselku z opiekunka) z czerwonej trasy. Jedyny warunek jaki nam rodzicom postawiono - nie pokazywac sie dziecku. Nauka trwala przez kilka dni. Moja pierwsza rada zatem. Powierzyc maluchy profesjonalistom. Zrobia to znacznie lepiej od samych rodzicow, nawet instuktorow. Nauczanie narciarstwa takich maluchow przypomina przedszkole czy nauczanie poczatkowe w podstawowce. Nawet najlepszy nayczyciel z liceum nie bedzie w tym dobry. Gdy tylko dzieci nieco podrosly, zapisalem je do klubu. Jak na klub, malo komercyjny, bez zawodniczych aspiracji, choc z mocnym akcentem sportowym. Znow moja rada, a pisze to z pozycji bylego instruktora narciarstwa. Taki pobyt w klubie, wsrod rowiesnikow, gdzie liczy sie wspozawodnictwo miedzy mlodymi, gdzie slucha sie uczacych i nie ma miejsca na kaprysy, jest o wiele bardziej skuteczny niz to, co sami mozemy ich nauczyc i to nie tylko w zakresie narciarstwa. Troche kosztuje, fakt, taniej byloby wyjechac razem, ale to inwestycja bezzwrotna, jak zwykle wobec dzieci, dajaca ogromna satysfakcje im i nam, rodzicom. Poczucie dobrze spelnionego obowiazku. Jazda na nartach jest zawsze duza frajda, tym wieksza, gdy sie to robi dobrze.
  5. a_senior

    Najtrudniejsze stoki.

    Najtrudnieszy stok to pojecie wzgledne. Niekiedy bardzo strome, ale rowne i dobrze przygotowane z niezdradliwym sniegiem, potrafia byc latwe, a takie o srednim nachyleniu daja niezle w kosc. Najbardziej nachylone jakie znam, to gora kotla Gasienicowego jadac na wprost przy wyciagu (bo jadac dalej trawersem w strone Beskidu teren wyplaszcza sie) oraz tzw. Schumacher na czarnej trasie 25 w Madonna di Campglio. Obie maja po 70% nachylenia. Schumachera zaliczalem w bardzo dobrych warunkach bez zadnych problemow. A nigdy w zyciu nie umeczylem sie tak, jak na stosunkowo latwej czarnej w Soelden. Grzaski snieg, spore muldy, dosc duze nachylenie. Meka.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...