Jak dla mnie jest to najmniej skuteczny styl z mozliwych, odkurzanie staroci przez znudzonych Amerykanow. Troche przypomina mi mode na noszenie przez panie ponczoch ze szwem. Zdaje sie, ze juz nieaktualna.
Ale w duzym stopniu zgadzam sie z xedem. Rowniez uwazam carving za kolejna, wazna ewolucje w repertuarze roznych innych technik.
Czesto stawia sie naprzeciwko siebie carving - klasyka. Po pierwsze, co to jest klasyka? Dla mnie klasyka to caly zestaw ewolucji wykonywanych na dlugich i bardzo slabo taliowanych nartach (klasyczne slalomki mialy promien ponad 40 m). Pamietajmy tez, ze juz dawno istniala technika zwana skretem cietym, po dziesiejszemu - carving. Sam sie jej uczylem w latach 70-tych. Niestety wymagala duzej predkosci i sily. Poza tym, w technice tzw. klasycznej byly co najmniej dwie niezalezne szkoly: austriacka i francuska. W Polsce bardziej popularna byla ta pierwsza z typowa kontrrotacja (tulow przeciwbiezny do kierunku skretu), ale Francuzi uczyli swojej szkoly rotacyjnej, pod pewnymi wzgledami zblizonej do dzisiejszego karwingu. Tulow, tak jak w karwingu, podazal za skretem, rece byly prowadzone szerzej, itp. Oczywiscie byly i roznice, i to zasadniczne, gdyz wystepowal tam wyrazny element odciazenia, nieobecny w czystym kawingu, byl zeslizg, itp., ale bylo i mnostwo podobienstw. Czyli nawet w tym rozumieniu nie ma jednej klasyki, raczej wiele roznych.
Czy sie skonczyla? Oczywiscie, ze nie. Przede wszystkim nie ma juz powrotu do nart klasycznych (z wyjatkiem wyjatkow). Nowe, krotsze, mocno taliowane narty (nawiasem mowiac interesujace sa poczatki wprowadzenia carvingow, wiecej w tym przypadku niz planowania, poczytajcie wywiad z producentem pierwszych carvingow z firmy Kneissel na www.skionline.pl) okazaly sie pod wieloma wzgledami lepsze. Skoro nie ma powrotu, to i nie ma juz jazdy klasycznej. Na nowych nartach nawet "klasycznie" jezdzi sie juz inaczej.
Dla niektorych klasyka znaczy zeslizg. Ale jaki zeslizg? Na poczatku skretu, w trakcie, a moze w fazie koncowej? W klasycznej jezdzie poczatek skretu, procz odciazenia i paru innych elementow, polegal na puszczenie przodow nart w krotki zeslizg. Byla to faza inicjacji. Obecnie, nawet poczatkujacy, inicjuja skret po nowemu - wykorzystujac krzywizne narty. W tzw. fazie sterowania roznie to bywalo i bywa, ale interesujaca jest faza koncowa. W czystym carvingu nie ma miejsca na zeslizg, w jezdzie klasycznej oczywiscie spelnia on podstawowa role. Ale co zrobic na stromym, zmuldzonym zboczu, gdzie rytm naszego skrecania wyznacza teren? Nie da rady, musimy uruchomic zeslizg. Rowniez wtedy, gdy chcemy zmniejszyc promien skretu. Oczywiscie, mocno dociskajac narty w skrecie, mozemy zejsc z promieniem ponizej tego "ustawowego", wypisanego na narcie, ale co zrobic, gdy chcemy, czy tez musimy zmniejszyc go jeszcze bardziej. I co? Znowu zeslizg sie klania. O jezdzie w puchu i poza trasa nie wspominam.
Rozroznienie klasyka - carving, wg. mnie jest bardzo niescisle. To raczej element "buntu" przeciwko starym metodom i starym narciarzom wywolany przez entuzjastow nowych technik. Faktem jest, ze starzy sie poczatkowo nie popisali, lekcewazac i opozniajac wejscie carvingu w swiat narciarstwa. Nie pierwszy i ostatni raz. Nieprzebnie zreszta. Osobom dobrze jezdzacym, na nartach nowego typu, nauczyc sie carvingowac jest bardzo latwo. Niektorym zajmie to kilka dni, innym byc moze sezon, ale beda jezdzic nowym stylem, nie gorzej niz jezdzili wczesniej starym.