a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 220 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Zawartość dodana przez a_senior
-
Hmmm. No tosmy byli w takim razie na jednej wycieczce. Gdzie siedziales w autobusie?
-
Byles prywatnie czy z biurem?
-
Funu juz nie ma. Umarl smiercia naturalna. Widzial ktos w Alpach jakiegos funowca? Z tego co czytalem, rozpowszechnienie sie narty karwingowej, a wiec stosunkowo mocno taliowanej i krotkiej wynika w duzym stopniu z konkurencji deski. Bylo o tym juz wiele pisane, rzecz nie jest jednoznaczna, ale mysle, ze bez istnienia snowboardu i jego rosnacej popularnosci, dalej jezdzilibysmy na olowkach. I za to glownie chwala snowbordowi. Jazda w puchu i poza trasa. Ogladajac szerokie narty freeride'owe, zblizone ksztaltem do snowbordu, ktore nawiasem mowiac nie mieszcza sie w otworach na zewnatrz kabin i trzeba jej zabierac do srodka, nie trudno sie z Toba zgodzic. Obserwowalem przejazdy kilku dobrym snowbordzistow w dosc glebokim sniegu. Poezja. Pomimo mojej sympatii do nart, musze stwierdzic, ze jazda na nartach w tych warunkach jest duzo mniej efektowna, by poprzestac tylko na aspekcie estetycznym, Freestyle? Dyskusyjne. Mysle, ze powstalyby i bez istnienia snowboardu. Podobnie skicross. Nawiasem mowiac, jak dla mnie, dosc glupia konkurencja. Procz pozytywow sa i negatywy. Pojawil sie pewien luzacki, zblazowany, subkulturowy trend, ktory po czesci udzielil sie i niektorym narciarzom. Luz blues, papieros w ustach (albo i co innego), sluchawki na uszach, kolczyki tu i tam i... niewiele w glowie. Troche w tym buntu, troche glupoty i bezmyslnosci. Ale uczciwie biorac sytuacja sie zmienia na lepsze. M.in. za sprawa "starych" narciarzy, ktorzy przestawili sie na snowboard. Znam kilku takich. No i jak sie tu dalej buntowac i subkulturowac skoro wapniaki wziely sie do rzeczy?
-
Tak sobie luzno przegladam ten watek, bo temat ciuchow mnie nie fascynuje. I zastanawiam sie jaka jest roznica, dla amatorow, ktorymi w wiekszosci jestesmy, jezdzacymi co najwyzej kilka tygodni na nartach, najczesciej po ubitych trasach w sumie w dosc komfortowych warunkach, pomiedzy kurtka na poziomie 300-500 zl i tymi zdecydowanie drozszymi? Po co te wysokie parametry wodoszczelnosci i oddychalnosci amatorom, ktorzy i tak w deszczu nie jezdza tylko chowaja sie w knajpce przystokowej czy wracaja do "domu", a poca sie tak, jak natura ludzka kaze, czyli przecietnie? Nie dotyczy to oczywiscie roznej masci freeriderow, zagubionych w naturze przez wiele godzin, instruktorow spedzajacych na nartach spory kawalek zycia czy osobnikow wyjatkowo mocno pocacych sie. Naleze do osobnikow przecietnie pocacych sie, dobrze jezdzacych, ale uprawiajacych narciarstwo typowo wyciagowe z niewielkimi skokami w bok. Jezdze w kurtce za 220 zl kupionej w Makro, z parametrami oddychalnosci i wodoodpornosci na poziomie ok. 10000, bardzo funkcjonalnej i wygodnej. Troche mi w niej za cieplo, gdy mocno przypieka slonce, a temperatura jest wyraznie dodatnia, ale podobnie byloby mi w kurtce 10x drozszej. Uzywam jej od kilku lat, nic sie w niej nie pruje, nie przeciera, nie odrywa. Na pytanie co mozna by w niej usprawnic lub zmienic, smialo moglbym odpowiedziec: NIC. No moze jedno, czasem zacina sie zamek (podchodzi pod niego material), gdy szybko chce go otworzyc, np. by wyciagnac aparat. Podobnie ze spodniami, ktore kosztowaly mnie ok. 100 zl w Makro. Wygodne, cieple, nic sie w nich nie pruje. By nie byc goloslownym zalaczam zdjecie mojej zony (kurtka Atomica kupiona w Makro za ok. 300-350 zl) i mnie samego w troche, przyznaje, przybrudzonej kurtce. Odpoczynek przy barku na Rosiere (dol. Aosty, blisko La Thuile). Jakie wiec motywy kieruja ludzmi, z wyjatkiem przypadkow, ktore wymienilem wyzej, decydujacymi sie na zakup kurtki za powyzej 1000 zl? O co tu chodzi? Załączone miniatury
-
Tak sie powinno robic, fakt, ale podaja bardzo roznie. Kiedys, podczas jakiejs dyskusji na temat sposobow liczenia nachylenia stokow posprawdzalem na roznych www. I okazalo sie, ze w wielu przypadkach podaja blednie jako sinus, nie tangens. Nawiasem mowiac ten sposob (jako sinus, a wiec przewyzszenie/dlugosc stoku*100) jest duzo bardziej praktyczny. Ale norma jest norma i trzeba sie jej trzymac.
-
Dla mnie to tez nie jest jasne. Ale pamietaj, ze nachylenie mierzy sie dzielac przewyzszenie przez dlugosc podstawy trojkata, a nie przeciwprostokatnej czyli dlugosci stoku. Takie budowlane zwyczaje niestety. Dla wspomnianej trasy w Jurgowie nachylenie wynosi wtedy ok. 19.3% a wiec troche blizej dolnej granicy czerwonej, czyli 21%. Byc moze dlugosci podane na www Jurgowa nie sa dokladne. Koncowka owej trasy przy orczyku jest calkiem plaska. Moze sie ja wtedy odejmuje od dlugosci stoku?
-
Dzieki Lobo. Obrazki, zwlaszcza 4-ty, bedacy animacja, wypunktowany przez Niko, sa istotnie sugestywne. Widac "pronacje" Ale wciaz jeszcze pozostaje nieprzekonany co do jej roli. Animacja dotyczy wolnej, nie scisnietej sztywnym butem, stopy. Widac wyrazny ruch kostki do srodka przy obciazeniu przodu stopy, w tym palucha, ale jaki ten ruch bedzie w sztywno zapakowanej w bucie stopie, zmaczacy czy tez nie, trudno mi sobie wyobrazic. Mysle, ze jakis bedzie przy pochyleniu podudzi do przodu. Istnieje szansa, ze pojawi sie wtedy pronacja, ze zostanie wywarty nacisk na wewnetrzna scianke buta i nastapi dodatkowe zakrawedziowanie. Tyle, ze kazdy narciarz i tak taka technike, nazwijmy ja subtelnym wspomaganiem, stosuje, mniej lub bardziej bezwiednie. Przemysle to przy najblizszym nartowaniu.
-
Pomyliles wiek i dziesieciolecie. Tak, to prawda, ale z lat 60-tych i 70-tych, no moze z poczatkow 80-tych. Dzis nikt juz nie spaceruje po Krupowkach w butach narciarskich z nartami, a jesli juz to sa to jakies antyki, dzis, w dobie wyjazdow w Alpy, sprzetu, ktory jest relatywnie tani, nawet najdrozsze Volkle czy Stoekle nie robia wrazenia, zreszta wiekszosc jezdzacych na nie stac - dzis po Krupowkach chodzi sie dla samego chodzenia, troche w tym samym celu, co chodzenie na jarmarku (choc taniej i lepiej mozna kupic w suprmarketach), dla lokalnego kolorytu, dla smakowania... zycia. Przyznaj sie, kiedy ostatnio byles na Krupowkach? Użytkownik a_senior edytował ten post 16 luty 2010 - 22:46
-
W glowach niektorych. I w kryzysie, ktory dotknal cala turystyke, w tym i Zakopane. Spedzilem tu kilka dni w okolicach Sylwestra w samym Zakopanem, blisko skoczni, choc na nartach nie jezdzilem i nie skakalem. . Na Krupowkach pelno ludzi, ale juz odchodzac troche w bok, w boczne uliczki czy te rownolegle do Krupowek, prawie pusto. A w Nowy Rok wybralismy sie na spacer z zakopianska kolezanka i jej okazalym psem Malamutem (taki wiekszy Huski). Najpierw zagladnelismy do przepieknej drewnianej kapliczki Witkiewicza na Jaszczurowce (tu kiedys bralem slub), potem poszlismy w strone Cyrhli, skrecili na Chlabowke i pokrecili po tamtejszych drozach i bezdrozach. Pogoda taka sobie, spokoj, cisza, czasem zaszczekal pies, czasem zagadal do nas ktos miejscowy. Czulo sie atmosfere swieta, odprezenia, zmeczenia po szalenstwach sylwestrowej nocy. Pisze to po to, by pokazac Zakopane troche inaczej. Dla mnie to wazne miejsce, do ktorego zawsze chetnie bede wracal, niekoniecznie w zimie. Tak naprawde Zakopane, z wyjatkiem Kasprowego, nie jest mocnym osrodkiem narciarskim. Ot, kilka gorek, z ktorych Harenda wydaje sie najlepsza. Nosal, choc swietny, jest trudno gora i zawsze taka zostanie. A reszta, Szymoszkowa, Butorowy, to lagodne klepiska w sam raz dla nadzianej i nieruchawej klienteli hotelu Kasprowy. Szkoda Gubalowki, nie wchodzac w poszczegolne racje, uwazam za skandaliczne, ze zamknieto trase dzialajaca od 1936 r. To w sumie szczegol, zreszta na samej Gubalowce, w jej gornej, ciekawszej czesci wciaz mozna jezdzic. Mam nadzieje, ze kiedys uda sie ten pat rozwiklac. Ale sila i urok Zakopanego nie polega na ilosci i jakosci tras narciarskich. Ono ma swoj urok, niepowtarzalny styl, magiczne piekno. Ja w kazdym razie jemu ulegam. Podobnie jak ulegam swoistemu urokowi "tubylcow", gorali i niegorali, bo trzeba wiedziec, ze w Zakopanem osiedlala sie kiedys, glownie po odkryciu Zakopanego przez Chalubinskiego, smietanka intelektualna. Przepytalem ostatni nasza zakopianska przyjaciolke, z pod Nosala, o przeszlosc jej rodziny. Babcia, Polka zamieszkala na Krymie uciekla przed rewolucja sowiecka do... Zakopanego. Za pieniadze pochodzace ze sprzedazy apteki, ktora jej ojciec prowadzil na Krymie, wybudowala piekny dom. Naprawde nietuzinkowi ludzie tu mieszkaja, a kilku z nich dane mi bylo poznac. Np. wspolwlascicielke Domu pod Jedlami na Kozincu, ktory bardziej przypomina drewniany palac niz dom. O kapliczce Witkiewicza na Jaszczurowce juz wspomnialem. Pewnie, duzo w tych moich "wynurzeniach" jest sentymentu, jak mawia JanKos, ale i proby pokazania autentycznego piekna, oryginalnosci i piekna zakopianskich stron. Użytkownik a_senior edytował ten post 16 luty 2010 - 21:04
-
Nie bede sie wdawal juz w polemike z Toba czy Kowalczukiem. I wszystkim innym tez to radze. Wytlumaczylem w odpowiedzi do Kowalczuka. Po prostu macie swoje, zupelnie od nas inne "tubylcow" widzenie. Rozne perspektywy. Jestescie z naszego punktu widzenia ignorantami, nie wiecie, bo wiedziec nie mozecie, co tu jest naprawde grane. Pokazcie kilka pozytywnych wzorow z krajow, w ktorych zyjecie, byc moze cos z tego przyda sie nam tutaj w Polsce, choc nie da sie bezmyslnie kopiowac, chocby najlepszych wzorow pochodzacych z "innego swiata". Ale o naszych wewnetrznych sprawach polskich, a zwlaszcza politycznych sie nie wypowiadajcie, bo nie macie o tym zadnego pojecia. Wasze wypowiedzi przypominaja dyskusje slepego o kolorach. Użytkownik a_senior edytował ten post 15 luty 2010 - 22:17
-
Tez jest drogim, przynajmniej dla przecietnego mieszkanca. Przez ponad siedem lat mieszkalem w okolicach Paryza, moje dzieci chodzily do francuskich szkol, przyjaznily sie z "tubylcami", a my z ich rodzicami. Mieszkalismy w niezle sytuowanej podparyskiej miejscowosci, otoczeni ludzmi z tzw. sredniej klasy. Na regularne, w ogromnej wiekszosci raz na sezon, wyjazdy alpejskie wyjezdzalo ok. 10 % uczniow, a moze i mniej. Czesc nie byla zainteresowana nartami, ale wiekszosc nie wyjezdzala z powodow finanansowych, bylo to dla nich za drogie. W bogatej Francji! My oczywiscie wyjezdzalismy co roku, ale w okresie poferyjnym, gdy ceny, kwater i karnetow, znacznie spadaly. Takie "wagary" byly bardzo zle widziane przez tamtejszych nauczycieli, a ukryc sie ich nie dalo, m.in. z powodu opalonych mordek. Tlumaczylismy sie niedostatkiem finansowym i wielka miloscia do nart. Użytkownik a_senior edytował ten post 11 luty 2010 - 14:08
-
Masz na mysli Mitka? I naprawde tak myslisz? Mitek mialby nabijac posty nie majac wiele do powiedzenia? Nie zawsze sie z Mitkiem zgadzam, powiedzialbym nawet, ze czesto sie z nim nie zgadzam, ale stwierdzam, ze to jeden z najbardziej sensownie piszacych forumowiczy. Nawet jesli nie zgadzam sie z jego pogladami. Po prostu dobrze i interesujaco pisze. I bardzo dobrze, ze duzo i czesto, choc ostatnio jakby mniej.
-
Pod wzgledem dlugosci trasy i nachylenia Kasina jest b. dobra. Najlepsza gorka w promieniu 70 km od Krakowa. Ale od chwili, gdy zbudowano tu 4-osobowa kanape, zaczalo byc straszno. Przy pelnym obciazeniu trasa nie wydala, jest za waska. Mnie to bardzo nie przeszkadza, i tak lubie "rzezbic" bokim trasy przy lasku, ale bezpiecznie nie jest. Zastanawiam sie nawet czy nie sa przekroczone normy gestosci zjezdzajacych na m2? Wydaje sie, ze tak. Podobnie jest w Bialce. Nie wiem jak jest w Rytrze (ten sam wlasciciel do w Kasinie)?
-
Jakie narty okazały się najgorsze w Waszej karierze ?
a_senior odpowiedział lobo → na temat → Narciarstwo
Na tych nartach jezdzil moj kolega, swietny narciarz. Nazywal je Stradivariusami. Nie narzekal, ale faktycznie byly to w tamtych czasach odpowiedniki dzisiejszych komorek. I kupil je niedrogo od kogos z nich niezadowolonego. Moze to Ty mu sprzdales? Byly bordowe z dumnym kogucikiem w okolicach dziobu. -
Jakie narty okazały się najgorsze w Waszej karierze ?
a_senior odpowiedział lobo → na temat → Narciarstwo
Moje doswiadczenia sa podobne do Lobo. EPOXY, lata 80-te. Co to byl za syf! Rozkleily mi sie kilka razy i to w roznych miejscach, w tym raz pod butem. Dwa razy byly klejone w Szaflarach, chyba platnie. Co najmniej raz u jakiegos lokalnego machera. Rozpacz. A poprzednie Rysy (jedne z nich byly na zdjeciu, ktore tu iedawno zapodalem) byly nie do zajechania. Zuzyly sie, moralnie tez, ale nic sie w nich nigdy nie rozkleilo. Alu 2000 kupilem dla mojej przyszlej zony. Nawet niezle sie spisywaly. -
Ale dzielenie wlosa na czworo. Dosrodkowa, odsrodkowa... Troche tak jak waga i ciezar. Jako fizyk (byly) formalnie przyznaje racje bocianowi, jako narciarz, czujacy, ze cos mnie chce wyrzucic w skrecie na zewnatrz, od srodka, a nie do srodka, tez bede mowil o sile odsrodkowej.
-
Ja tez jezdzilem w "Krosnach". Sznurowane, ale faktycznie byly dosc twarde. Potem przesiadlem sie na... nie pamietam. Ponizsze zdjecie pochodzi z 1971 lub 1972 r. Spedzilismy wtedy kilka wiosennych dni na Chocholowskiej. Nawet na slynnym firnie udalo sie pojezdzic. Wlasnie nosze buty klamrowe, ale nie pamietam co to bylo. Chyba nie Fabosy. Niedlugo pozniej kupilem Dachsteiny, ktorych tak zazdrosciles. Zwroccie uwage na narty. 2.10 m. I wiazania. Japonskie Hope (od nadzieji, ze wypna), ktore Gierek wlasnie rzucil. Załączone miniatury
-
Moj wpis nie byl grzeczny, przyznaje. Ale jak sie domyslasz, a jestes czlonkiem tego forum od dawna i niejedno widziales, to pewna zbiorcza refleksja, rodzaj podsumowania tego co o nim mysle, po wielu "wystapieniach" Fredo na tym i innych forach.
-
Mnie puszczaja? Bynajmniej Powiedzialym, ze wrecz przeciwnie. Mozesz wskazac o ktore chodzi?
-
Juz Ci to wielokrotnie tlumaczylem Fredo. Jestes cienias w teorii narciarskiej! Im wczesniej sobie to uswiadomisz, tym lepiej dla.. innych. Nie znasz sie na tym, mieszasz pojecia, do tego robisz to w kiepskim stylu. Radzilem Ci wielokrotnie, wiecej czytaj, moze troche poprawisz styl i logike Twoich wypowiedzi, o wiedzy nie wspominajac. Jak jest z praktyka u Ciebie nie wiem, bo Cie nie widzialem. Trudno oceniac kogos po kilku krotkich filmikach. Ale z tego co na nich widzialem, biorac pod uwage powyzsze zastrzezenia, sadze ze zadna z Ciebie narciarska rewelacja. Ot dobry, doswiadczony narciarz, ktory co prawda duzo i dobrze jezdzi (dobrze, nie bardzo dobrze!), ale wiekszego pojecia o podstawach teorii skretu nie ma. A do tego w kontaktach forumowych jestes chamski, agresywny, prymitywny. Fakt, ze byc moze wynika to z Twoich klopotow wewnetrznych niczego nie usprawiedliwa, tak jak nie usprawiedliwia zlodzieja trudne dziecinstwo. Mysle, ze jestes zakała tego i innych forow. Psujesz je. Im wczesniej z nich znikniesz, tym lepiej dla innych uczestnikow, bo niektorzy biora na serio to co piszesz i daja sie manipulowac. Mysle, ze dla Ciebie i Twojego zdrowia, w tym psychicznego, tez bedzie to lepsze.
-
Bocianie. Co to znaczy seria laczonych skretow cietych? To ideal, czyli byt nierealny. W praktyce skrety ciete przerywane sa mniejsza czy wieksza rotacja nart w powietrzu lub po powierzchni sniegu. Zobacz do LeMastera, ktory to swietnie tlumaczy. Porownuje tyczenie trasy przez narciarza do strzalu z luku. Na obu ponizszych filmikach (slalom, gigant), juz wczesniej pokazywanych, to widac w jezdzie. Skret ciety, rotacja nart w powietrzu i znow skret ciety. W podobny sposob jezdza i amatorzy, zwlaszcza na stromym stoku, choc oczywiscie nie tak dobrze. YouTube- nef_sl2.divx YouTube- chenal_gs.divx PS. Widze, ze Fredo znow tu sie pojawil. Pora spadac.
-
Dzis tu rozpoczalem sezon. Bardzo pozytywne wrazenia, podobne do opisanych wyzej. Jedna nowoczesna kanapa 4-osobowa i orczyk. Szeroka dosc dluga trasa z kilkoma wariantami. Glownie czerwona z odcinkami niebieskimi. Nie ma tloku na trasie, nawet przy pelnym oblozeniu wyciagow. Podobno piekne widoki, ale nie mglem ich docenic, bo sypalo caly dzien. Wlasciwie brakuje jednego: przyzwoitego barku, gdzie moznaby cos zjesc i napic sie. Prowizoryczny, zatloczony namiot nie jest w stanie go zastapic. Mam nadzieje, ze wlascicielom nie przyjda glupie pomysly do glowy, by dobudowac jeszcze jeden, dwa wyciagi i zamienic dosc bezpieczna trase w wawoz rozpedzonych i caly czas zagrazajacych sobie zderzeniem obiektow, jak to sie stalo np. w Kasinie.
-
Fakt, uzylem zlego terminu. Te dwa przyklady o niczym nie swiadcza, ale bardzo trudno znalezc takie, w ktorych pojawilyby sie elementy oporu w jezdzie zawodniczej. Jesli juz, to raczej slady. Moj stosunek do ewolucji oporowych, o czym wiesz, jest zdecydowanie negatywny, dlatego sie odezwalem. Za duzo poswieca sie im uwagi, a raz opanowane, sa trudne do wyplewienia. Niektorym (vide moja siostra), zostaje to juz na cale zycie. Nie rozumiem dlaczego Ty, doswiadczony instruktor, tak bardzo jestes do nich przywiazany? Nie sugeruje by ich w ogole nie uczyc, ale mocno ograniczyc. Nie wiem jak to wyglada w programie 2009, ale w tym 2005 poswiecono im stanowczo za duzo miejsca.
-
Bo to nie jest regula matematyczna czy fizyczna, ale zyciowa.
-
Fakt, na str. 44 na jednym ze zdjec pokazano Aamodta jak inicjuje delikatnym oporem gornej narty. Ale to sa wyjatki potwierdzajace regule. Nawet i wtedy sa to naprawde niewielkie opory. Niewatpliwie opor jest najlatwiejsza metoda na ustwienie duzego kata sterujacego (przypominam, ze jest to kat pomiedzy narta a kierunkiem ruchu (dokladnie pedu) narciarza). Ale co to za metoda. A przy okazji kata sterujacego, widac jak skutecznie go ustawia zawodniczka na pierwszym filmie nef..., BTW bez zadnego zastosowania oporu.