Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 513
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    14

Zawartość dodana przez a_senior

  1. a_senior

    Narty carvingowe

    Wszystkie obecnie sprzedawane w sklepach narty na trasy są nartami carvingowymi, czyli mocno taliowanymi. Czyli określenia "narty carvingowe" i "narty", przynajmniej do jazdy po typowych przygotowanych trasach to pleonazm czyli masło maślane.   Nart jest bezliku. Myślę, że wysokość w okolicy 155 cm byłaby w sam raz. Szukałbym, ale tu zdania są podzielone, nart z grupy "women", np Famous Rossignola czy Flair Volkl.
  2. a_senior

    Rower - 2019

    Podejrzanie tanie. Ale nawet 6 zł szkoda. Łatanie trwa moment i trzyma jak niełatana część dętki. Kiedyś, przed wielu laty kupiłem używany "góral". Scott Windriver. Mój pierwszy poważny. Wyglądał jak ten: https://www.pinkbike...photo/11226658/  Jeździł na nim zapalony rowerzysta, głównie w górach. Kiedyś złapałem gumę i wyjąłem dętkę do klejenia. Jakież było moje zdziwienie, gdy stwierdziłem na niej 23 łatki. Żadna nie puściła. 
  3. a_senior

    Rower - 2019

    Świento prawdo. Dlatego po każdej "gumie" trzeba zaznaczyć miejsce gdzie była dziura. Robimy to zaznaczając przy wentylku miejsce w oponie (i dętce) i potem, już po wyjęciu dętki i znalezieniu w niej dziury, trzeba koniecznie przebadać odpowiadające jej miejsce w oponie. 1/10 razy znajdziemy ukryty kawałek szkła lub inną niewidoczną "francę". Za mała dętka nie jest wskazana i to nie dlatego, że guma się nie rozciągnie. Problem zaczyna się po klejeniu łatki. Kleimy oczywiście na dętce bez powietrza. I po napompowaniu guma dętki się rozciąga, guma łatki też, ale niekoniecznie tak samo i  może uchodzić w miejscu klejenia. W przypadku wymiarowej dętki nie ma problemu, w przypadku za małej - może się pojawić. Przerabiałem osobiście.
  4. Prawie wszędzie na trasie. Slalomka radzi sobie całkiem dobrze również w małym puchu, w odsypach, w muldach. Owszem, dla każdych z tych warunków z osobna bardziej stosowna byłaby jakaś wyspecjalizowana narta, ale slalomka, przynajmniej ta "cywilna" czy sklepowa, w roli narty uniwersalnej bardzo dobrze się spełnia. Zresztą obejrzałeś filmiki Morgana z jego slalomkową propagandą. On używa jej w 95% trasowego jeżdżenia. Podobnie jak jego kompan Jeremy.   Porównanie do różnych rodzajów rowerów, choć kuszące, jest takie sobie. Bo czy slalomka to szosówka? A może raczej MTB? Do wycinania, przejeżdżania ciasnych skrętów, niekoniecznie bardzo szybko. Mój MTB, fakt trochę się zestarzał, świetnie sprawdza się w roli roweru uniwersalnego. Wszędzie na nim jeżdżę z wyjątkiem czysto miejskiego przemieszczania się.
  5. A niby po co. 173 cm byłyby lepszym wyborem, ale i te oblecą na początek. To jest typowa narta AM, dość szeroka pod butem, ale i ze stosunkowo małym promieniem skrętu. Nie przesadzajmy. Po 2-3 sezonach pomyślisz o czymś innym, np. o slalomce o podobnej długości.
  6. Powiedzcie mi o którym fragmencie mitkowego filmiku jest mowa? Która sekunda? Oglądnąłem (to podobno w gwarze małopolskiej, bo reszta Polski mówi - obejrzałem ) i nic zdrożnego nie widzę. 
  7. a_senior

    Fora

    No to wystawiłem płytkę K. Szczęsnego w chmurze google. Chętnym udostępnię na priv. 
  8. Co się dalej stało to się stało, ale samo otwarcie ma sens i nie widzę w nim nic hejterskiego. W uproszczeniu - ludzie, zwracajcie większą uwagę na treść niż na formę, bo ta pierwsza jest ważniejsza. Większą wagę przykładajcie do nauki jazdy niż do wyboru sprzętu. I to jest słuszne i prawdziwe. I Jasiek to punktuje w nieco przesadny sposób. Podobnie jak w kwestiach bezpieczeństwa, mniej zajmujcie się kaskami i żółwiami a więcej bezpieczną jazdą. Tudzież własną wagą i dobrym przygotowaniem fizycznym do nart.   Nie ma nic w tym złego, że kiepski narciarz jeździ w drogim sprzęcie. Gorzej gdy na niego narzeka a nie widzi własnych niedoskonałości. Ale warto zwrócić mu uwagę, i Jasiek to robi, że sprzęt to w sumie sprawa drugorzędna i że warto więcej uwagi poświęcić nauce jazdy.
  9. Coś w tym jest, ale u mnie to poszło inaczej, bo wciąż jeżdżę bez kasku. Za to wyobraźnia coraz więcej podpowiada. Np. to że za tym przewyższeniem może siedzieć snowbordzista albo, że ktoś we we mnie przywali od tyłu. Jeszcze gorzej jest w jeździe samochodem. 
  10. Kupują drogie narty trochę dla szpanu. Szpan, czyli chęć poinformowania innych o swoim wysokim stanie materialnym i oczywiście zaimponowaniu im. Przynajmniej tak sądzą szpanujący. Narty nadają się do tego tak sobie. Lepszy jest samochód a nawet wypaśny rower. Dom też, choć tym trudniej się pochwalić. Mniej liczy się umiejętność jeżdżenia na nartach, wiedza czy inteligencja. Przynajmniej w pewnych kręgach kulturowych. W niektórych krajach skandynawskich tego typu zachowanie jest traktowane jako naganne.     Ale akurat w przypadku nart, kupowanie tych z najwyższej półki nie jest błędem. Nawet jeśli się będą zwozić pługiem. Bo, przynajmniej teoretycznie, na takich nartach mogą szybciej i skuteczniej nauczyć się lepiej jeździć.   Mniej rozumiem dlaczego pchają się na czarne trasy. Pewnie też trochę dla szpanu by pochwalić się innym. Ale może i dla wyzwań, które sobie stawiają. Sprawdzają czy sobie dadzą radę.   Osobiście często jeżdżę z małym plecakiem, w którym wożę głównie wodę. W zasadzie mi nie przeszkadza.   Sam ostatnio zmieniłem narty, choć te poprzednie nie były ani wyjeżdżone ani złe. Ale dużo dobrego słyszałem o tych nowych i chciałem spróbować.
  11. > Jedna drobna rzecz, która mnie uderzyła porównując materiały w języku polskim i te Morgana. Polecił mi ktoś wykłady pana Kurdziela. Wysłuchałem i na początek dużo mi dały. Ale jednak odniosłem wrażenie, że traktuje siebie jako wszechwiedzącego. Nie omieszkał wspomnieć mimochodem - z nieukrywanym poczuciem wyższości - krytycznie o forum czy forach narciarskich w Polsce.   No więc właśnie. Morgan jest bardzo bezpośredni, 0 szpanu czy poczucia wyższości. I barwnie mówi. Jego francuski jest bardzo wyraźny, precyzyjny i jednocześnie pozbawiony nadmiaru określeń technicznych. Przyjemnie się go słucha. Prywatnie chyba fajny gość.   W czasie skajpowej rozmowy poruszyliśmy też kwestię forów. Niestety, zmartwię Cię, ale ma podobną opinię jak p. Kurdziel. Oczywiście miał na myśli fora francuskie. "Ludzie są złośliwi i wszystko wiedzą" - można tak podsumować w skrócie co myśli na temat forów. I pewnie ma rację. Ja mam trochę odmienne zdanie, choć zgadzam się z tym co oni mówią. Ale to nie wszystko. Sam zresztą ładnie napisałeś w innym wątku na temat forów. To niezły teatr.
  12. a_senior

    Fora

    Łezka się kręci. Ja byłem w komfortowej sytuacji bo pracowałem w miejscu z szybkim dostępem do internetu. Ba, mieliśmy, i mamy do dzisiaj, własny serwer newsów. Udało mi się pojechać na kilka wycieczek z pl.rec.rowery (BTW grupa wciąż umiarkowanie działa), poznałem kilku ludzi, z którymi utrzymuje kontakt do dzisiaj. A z pl.rec.zimowe też byłem na kilku spotkaniach na stoku. Jedno nawet na Kasprowym.
  13. a_senior

    Fora

    Mam płytkę z jego jazdą. Mogę wystawić w sieci. Chyba dostałem ją dawno temu od jednego z forumowiczów. Na tej płytce jest też jazda owej włoskiej instruktorki. I chwila jej rozmowy z Misiem. Misio jeździł...cóż, tak sobie. Zawłaszcza w muldach. Ale to był jeden z pionierów innego narciarstwa. Trochę w nim karwingowego zauroczenia by nie powiedzieć zboczenia, ale zrobił dużo dobrego. Mam też w kolekcji jego książki. Pisane wartko i zrozumiale, czasem też zarozumiale (ponoć taki był), ale w owych czasach miały swoją wartość. W każdym razie bardzo mi się przydały w nauczeniu i zrozumieniu pewnych elementów.
  14. a_senior

    Fora

    Hmmm...., piękne czasy. Dlaczego piękne? Głownie dlatego, że byłem młodszy. A i internet był bardziej elitarny cokolwiek to znaczy. Jako stary komputerowiec działałem w grupach (m.in. tej zimowej i rowerowej) prawie od ich zarania. Gosię, vel BlackOne, dobrze pamiętam. Wstyd powiedzieć, ale imponowała mi, staremu doświadczonemu narciarzowi, swoją wiedzą, nie tylko narciarską. Mieszkała w Sopocie a narty, paradoksalnie, były jej pasją. Myślę, że był to jeden z powodów dla których wyjechała do Norwegii, choć nigdy nie wiadomo czy nie stał za tym jakiś osobnik. Widziałem jej piękne zdjęcia z wycieczek norweskich. Gosia po wyjeździe tam zdecydowanie zmieniła światopogląd narciarski. W Polsce była zdecydowaną zwolenniczką karwingu, wręcz jego fanatyczką, a po wyjeździe do Norwegii, w pewnym sensie, otworzyły się jej oczy. Na inne narciarstwo, to prawdziwsze, bliższe natury. Czyli szeroko pojęty freeride.   Faktycznie tamta grupa zamarła. A fora są wypierane prze FB. Ale to już nie dla mnie. Moja obecność na FB sprowadza się do posiadania konta. I tak już zostanie.
  15. Też go tak widzę. Ja trafiłem na niego i jego video dzięki Veteranowi, który podał namiar na jakiś jego filmik z jazdą po stromym zboczu. A że dobrze znam francuski, więc poszperałem dalej.   Interesująca postać. Przypuszczam, ale tylko przypuszczam, że to jeden z tych, co to uciekają od cywilizacji. Z całą rodziną. W pewnym momencie stwierdzają, że mają dość szczurzego bytu miejskiego i przenoszą się z dala od miasta. Znam kilka takich przypadków w Polsce, także wśród młodych. I nie są to żadni eremici czy dziwacy. Morgan w wieku 35 lat przeniósł się do małej (jak na warunki francuskie) stacji Font Romeu w Pirenejach. Nie wiem nawet czy narty były jednym z motywów tej przeprowadzki? Ale skoro się już tam znalazł, a jeździ się tu podobno do końca kwietnia, to postanowił z narciarstwa zrobić sposób na życie. W ciągu kilku lat osiągnął stopień (2 w skali 4) instruktora kanadyjskiego. Dlaczego nie francuskiego? Bo jego zdobycie kosztuje wiele lat starań, w tym 8 lat szkolenia innych.   Odbyłem jedną rozmowę skajpową z Morganem i mogę potwierdzić, że to naprawdę równy gość, bez żadnej napinki czy szpanu.    Zarabiać na nartach zarabia, ale ma w sobie niewygasły, daleki od rutyny, entuzjazm, w tym do przekazywania wiedzy i uczenia innych. Wraz z drugim takim jak on, choć młodszym, prócz zwykłej pracy instruktorskiej, organizują dla już nieźle jeżdżących staże doskonalące, głównie w Alpach. I mają klientów.   Morgan opracował cały, wielogodzinny cykl szkoleniowy video. Niestety płatny. Nieco ponad 100 Euro. Od porad dotyczących kupna sprzętu, przygotowania do sezonu, po jazdę w różnych warunkach różnymi technikami. Z małymi wyjątkami, dotyczy to jazdy trasowej. Przejrzałem całość (dostałem darmowy dostęp). Jak dla mnie świetny! Wciąż przymierzam się do przetłumaczenia tego. Początkowo chciałem z polskim dubbigiem, ale mój głos jest lichy. I pewnie zrobię to tłumaczenie z napisami, jak dotąd, choć będzie to wymagało wielu godzin pracy, a raczej w moim przypadku - zabawy. Czasu trochę mam, wnuki daleko. No i miło zobaczyć, że ktoś to czyta.
  16. W Krakowie wciąż działa Wygoda Travel. Też korzystałem z ich usług. Olimp był lepszy, ale i na Wygodę (nomen omen ) nie narzekałem. Tylko czy nie padnie jak Olimp?
  17. Z Krakowa. Z mojego Krakowa. Specjalizowali się w wyjazdach narciarskich. Szkoda, bo byłem z nimi wielokrotnie w różnych miejscach.  Zawsze zadowolony. Nie wiem dlaczego padło. Rok temu zmarł właściciel. Ale podejrzewam, a utwierdziła mnie w tym opinia właścicielki małej agencji turystycznej, że to z powodu zmieniających się trendów. Kiedyś więcej ludzi jeździło na narty w Alpy autokarem, np. z Olimpem. Dziś, podobno, więcej jeździ indywidualnie, lepszymi samochodami niż kiedyś, organizując sobie booking.comem czy air&b wyjazd indywidualny. Nawet ja w tym sezonie pojechałem samochodem. Ale szczerze mówiąc wolę takie autokarowe. Siadasz sobie na siedzeniu, otwierasz laptopa czy innego tableta i masz wszystko w d... Podwożą cię na stok autokarem, wieczorem nieźle karmią. Tylko wino musisz sam dokupić. Szkoda.
  18. a_senior

    Bomblowe Historie

    U mnie, w końcu zapalonego narciarza, poszło klasycznie. Najpierw nauczyłem jeździć żonę. Syna zacząłem uczyć w Bukowinie, gdy miał 4 lata. Ciężko szło, ale już w następnym roku, też w Bukowinie, było dużo lepiej. Córka zaczęła jeździć w 4 lub 5 tym roku życia, w małej rodzinnej stacji we Francji . Szybko poszło, ale była to głównie zasługa tamtejszej pani instruktor. Ziarna zostały zasiane. Potem dzieci same się doskonaliły w klubie lub na wspólnych wyjazdach młodzieżowych. I teraz rozsiewają dalej. Moje kilkuletnie wnuki już zaczęły. 
  19. a_senior

    Sztywność poprzeczna

    Macku, może to i błędne, ale tak się przyjęło. Sztywność poprzeczna w nartach to sztywność na skręcanie.   Mówimy "parasol" na deszczochroniacz, choć to słońcochroniacz. Albo "spolegliwy" jako "uległy", choć powinno być "godny zaufania". W takim znaczeniu wprowadził to słowo do polskiego prof. Kotarbiński (filozof), który się teraz w grobie przewraca. I wiele innych...
  20. Nie pomogę, bo nie znam tych Salomonow. Z opisu wynika, że 10 i 12 maja tę samą geometrię. Czyli muszą się nieco różnić sztywnością. Te 12 będą ciut sztywniejsze. "w" - wiadomo, narty dla kobiet. Zapewne nieco lżejsze od tych bez "w". I może jakieś różnice w wiązaniach i ich ustawieniu.   Dziwię się, że dotychczasowe narty sprawiają Ci kłopoty. Co to jest 12 lat więcej? Ja mam 69 i daję rady na tego typu nartach, choć kolana mam nieco nadwątlone od wielokrotnej jazdy na rowerze w zimnie bez żadnej osłony kolanowej.   Moja żona, tylko trochę młodsza ode mnie, jeździ z wielkim zadowoleniem na Volkl Racetiger SC. Poprzedni były Fischer Race SC. Narzeka na kolano, ale nie z powodu tych czy innych nart. Volkl robi też serię nart dla "w" i nazywa je "flair". Na pewno są stosunkowo lekkie.
  21. Nie to bym się czepiał, ale narta, nawet o tej samej nazwie, narcie nierówna. Racetiger SC 10/11 a SC 15/16 to dwie różne narty. Wiem, bo obie mam/miałem. Pomijając nawet UVO i ten mały przedni rocker. Zasadnicza różnica w geometrii. Jeździłeś na Volkl SL 18/19, ew. 17/18 (choć ta nie ma rockera)?   Nie rozumiem jednej rzeczy. Co znaczy, że Twoje komórki Dynastary mają mały tip rocker, 10% jak piszą?   Następna sprawa. Choć polecam niektóre narty, wyłącznie te które znam, to robię to niechętnie. Coś co pasuje mnie lub komuś z mojej rodziny, niekoniecznie przypasuje innemu. Wszystko zależy od tego jak kto jeździ i jak lubi jeździć i gdzie jeździ najczęściej.   A odnośnie małego rockera w slalomkach. Nie wiem czy pomaga czy nie, bo raczej nie szkodzi. Znów nie wypowiadałbym się kategorycznie jak to czynią niektórzy. Nie chce mi się wierzyć, że renomowane firmy ładują ów mały rocker w prawie wszystkie slalomki amatorskie, czynią tak od kilku lat i nie wycofują się z tego. Na pewno nie czynią tego z powodu mody, bo pojęcie "rocker" dziś już nikogo nie podnieca.
  22. Dla mnie to jest element sam w sobie i niekiedy bardzo potrzebny, zwłaszcza w trudnych warunkach. Jak pług. Są sytuacje, że bez pługu ani rusz. Ale rozumiem, że dla uczących NW (kiedyś NWN) to ewolucje potrzebne w nauce skrętu równoległego. Jakiegokolwiek. 
  23. Nie, nie trzeba. One już są tępe z przodu i z tyłu na krótkich odcinkach. Fabrycznie. A ostrzę tam, gdzie one są ostre... też fabrycznie. Nic nie zmieniam. 
  24. Oczywista oczywistość. Mam podobne do Mitka wspomnienia. Sam nauczyłem się jazdy, w tym śmigu. Na pierwszy w życiu kurs pojechałem na Halę Gąsienicową. Spaliśmy w Murowańcu (dla niewiedzących - schronisko ), był grudzień i był śnieg. Na pierwszej lekcji z instruktorką (BTW koleżanka Wandy Rutkiewicz, też alpinistka) dowiedziałem się, że nie używam prawego kijka. Dlaczego? Bo tak. I jeszcze kilka błędów wyszło.   Podobnie moja córka. Jeździła w klubie narciarskim, fascynowała się karwingiem, ale wciąż jeździła tak sobie. Pojechała na dwa tygodnie do Cervinii z grupą prowadzoną przez młodą instruktorkę. I ta dopiero pokazała córce jak się powinno jeździć. I nauczyła.   Nie, nie da się nauczyć dobrze jeździć na nartach samemu. Musi być wsparcie instruktora. I to nie raz i dwa. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...