
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 513 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
14
Zawartość dodana przez a_senior
-
To nie ja tak nazywam, ale Ci co uczą tej techniki. Ja tylko powtarzam po nich! Też mam pewne wątpliwości co do nazwy. Dlaczego wewnętrzna? Bo zapewne odciążenie nogi dotyczy nogi, która co prawda do niedawna był zewnętrzną, ale właśnie staje się wewnętrzną. I tak jak napisał Adam, to jeden z elementów skrętu. Bardzo ważny, ale nie jedyny. Wiele zależy też od typu skrętu i okoliczności. Jak wiesz, bardzo dokładnie zapoznałem się z wielogodzinnym kursem Morgana Petiniot. Nie da się inaczej tłumacząc. Uruchomienie skrętu z nogi/stopy wewnętrznej to jeden z podstawowych elementów jego programu, zarówno w nauczaniu carvingu jak w technikach skrętu ześlizgowego czy mieszanego. To nie tylko odciążenie narty wewnętrznej w początku fazy przejściowej, gdy narty idą na płask, ale i następny ruch - pochylenie odciążonej narty wewnętrznej, czyli nadanie narcie odpowiedniego kąta! Noga zewnętrzna, na którą przechodzi ciężar, tylko naśladuje położenie, w tym nadany kąt, narty wewnętrznej. Dlatego tak ważne jest, by nie zaczynać skrętu od zwykłego obciążenia narty zewnętrznej, ale odciążenia wewnętrznej i właściwego jej pochylenia do środka przyszłego skrętu. To dużo więcej niż tylko banalne przeniesienie ciężaru z nogi na nogę. Tak uczy Morgan i z tego co wiem inni, np. Harald Harb. To jest clue tej techniki. I nie są to moje pomysły. Ja się o tym dowiedziałem stosunkowo niedawno, choć nieświadomie stosowałem tę technikę od początku lat 70. W praktyce wiele zależy od rodzaju skrętu. I dochodzi wiele innych dodatkowych czynników. Np. w dyskutowanym w tym wątku, świetnie pokazywanym przez dwóch kanadyjskich instruktorów, skręcie krótkim, powiedzmy śmigu, choć ta nazwa bardziej mi się kojarzy z tradycyjnym "wedeln". Taki skręt, jak napisał Adam, to mieszanka carvingu na etapie sterowania i ześlizgu na początku skrętu. Dochodzą dwa ważne elementy: antycypacja, czyli wyprzedzający ruch tułowia w kierunku nowego skrętu powodująca napięcie mięśni biodrowych i pleców. Jakby skręcona sprężyna. Teraz wystarczy tylko odciążyć narty, a te automatycznie ustawią się w linii ciała. To daje istotny element obrotowy wspomagający rotację nart. Dodajmy odciążonych, a więc łatwo przemieszczających się w poprzek, po śniegu a nawet w powietrzu. Dochodzi do tego kijek, który blokuje nam górę ciała. I druga rzecz: kompensacja (BTW Morgan nie używa tego pojęcia). Czyli odciążenie pasywne (nie pracujemy mięśniami aktywnie, tylko kontrujemy siły, które się pojawiają) spowodowane dwoma czynnikami: oddawanie energii przez wygięte, a więc naprężone w skręcie narty i efekt wirtualnego garbu. Czyli kompensujemy siły, które na nas działają. Wygląda to tak jakbyśmy podciągali nogi pod tyłek, choć naprawdę tylko reagujemy na napięcia na nie działające. O wirtualnym garbie można poczytać u Le Mastera w jego "Narciarzu doskonałym". A od początku skrętu, poprzez całą fazę sterownia, dochodzi oczywiście efekt samoskrętności współczesnych nart. Postawione na krawędzi same skręcają. Czyli mnóstwo różnych, ważnych elementów występujących w każdym skręcie. Wszystko to dzieje się nie jeden po drugim, ale często w tym samym czasie, nakłada się na siebie, np. odciążenie narty wewnętrznej z efektem "odkręcenia" antycypacji. Bardzo trudno wychwycić poszczególne elementy, rozdzielić je od siebie. A u dobrych narciarzy wręcz się nie da. Przyznaję, może trochę przesadnie wypatruję tego elementu, czyli odciążenia narty wewnętrznej w celu uruchomienia skrętu. Pewnie dlatego, że było to dla mnie swoiste olśnienie. B. dobry narciarz nawet o tym nie myśli, choć robi to machinalnie. Podobnie jak nie myślimy o tym jak postawić następny krok, gdy idziemy. O tym, że nie jest to banalne przekonujemy się np. schodząc po schodach, gdy przez pomyłkę nie zauważymy, że był jeszcze jeden schodek. Swoista antycypacja. Trochę długo wyszło, ale przedstawiłem moje podejście w tej sprawie. Właściwie to bardziej podejście Morgana (sporo z nim dyskutowałem na Skype), HH i wielu innych. W razie wątpliwości ich należałoby pytać. Ja tylko powtarzam po nich.
-
A ja sobie znalazłem zajęcie. Skanuję stare zdjęcia. Tym razem ojca z okresu, gdy prowadził wycieczki górskie (był przewodnikiem). Następny krok to cyfryzacja starych filmów, jeszcze tych na kaseta VHS. Jedno ze zdjęć. W środku mój tato prowadzący wycieczkę. Beskidy? Ok. 1980 r. https://photos.app.g...412wSAoQKodCAn9
-
https://m.facebook.c...219617044111084
-
A ja swoich całorocznych Michelinów crossclimatów nie byłem w stanie przetestować. Ciut śniegu było w Austrii, ale za mało by coś powiedzieć. A potem śnieg widziałem już tylko w TV lub na swoich zdjęciach. Ale i tak jestem zadowolony, bo nie muszę zmieniać opon. BTW moja Kijanka stoi grzecznie na ulicy i pewnie rdzewieje. Nie ruszana od kilku tygodni. Nie ma powodu. Diesel nie odpalany może zardzewieć od środka?
-
Hmmm... dobrze pamiętam ten film. Miałem wtedy 16 lat i już nieźle jeździłem na nartach. Pamiętam z jaką zazdrością patrzyłem na narty bohatera. Metalki, bo tak się o nich mówiło i każdy o nich marzył. A bohater (nie pamiętam imienia) mówił o nich pogardliwie, bo w stosunku do lepszych austriackich czy francuskich były pewnie dużo gorsze. Dużo wtedy jeździłem na Kasprowym i dobrze wiedziałem, że ta nowa super trasa to fikcja, nic takiego się tam nie dało wytyczyć, ale można było pomarzyć o prawdziwej, alpejskiej trasie w polskich Tatrach. Inny narciarski film z tamtego okresu, może ciut wcześniej, to był "Tony Sailer, czarna błyskawica".
-
Interesuje mnie czy to DUD używa się jako terminu, tak jak u nas przy nauce skrętu NWN czy jednak używa się zwrotu "flexion and extension", tak jak we francuskim. A DUD jest tylko konsekwencją. Jaka jest praktyka instruktorska?
-
I tak się mówi w nauczaniu?
-
Wracam do starego, bardzo użytecznego BTW, postu Mitka. Może to ktoś rozwinąć?
-
Edycja w Vegas - problem z poruszającymi się obiektami
a_senior odpowiedział Piskoor → na temat → Multimedia
Trochę już zapomniałem, bo dłuższy czas nie składałem niczego. Na czym odtwarzasz? Bo może częstotliwość odtwarzania jest niedobrana. Np. na monitorze masz 50 Hz. Co prawda to powoduje tzw. judder, czyli rwanie filmów, ale warto sprawdzić. Ja nagrywałem różnymi urządzeniami. Podobnie jak Ty NTSC 59.94 fps, ale renderowałem ok. 30 fps. Zwróć też uwagę czy na którymś z urządzeń nagrywających nie masz ustawionego przeplotu (literka "i" od interleave). Lepiej tego unikać. -
Może już było. Ponoć ZUS organizuje darmowe wycieczki do Włoch dla seniorów 75+. W programie m.in. darmowe posiłki: śniadanie, obiad i... ostatnia wieczerza.
-
O ile w nauce kobiety niekiedy odwaliły kawał dobrej roboty, często były przy tym bardzo niedocenione i choć należał im się Nobel, nie dostawały go. Np. taka Rosalind Franklin, jedna z odkrywców struktury DNA. Bez jej zdjęć Watson i Crick nie dostaliby Nobla za swoje odkrycie. Albo żona Einsteina, Mileva. Ponoć to ona była twórcą, a przynajmniej współtwórcą, Szczególnej Teorii Względności. Albo z mojej dziedziny. Pierwszy programista w historii to była kobieta, Ada Lovelace, współtwórca, o ile nie twórca, jednego z pierwszych "komputerów". Oficjalnie jest nim Bobbage, ale kto tam wie. Nie wspomnę, że moja żona jest wybitnym astrofizykiem, choć Nobla chyba już nie dostanie. Tak więc kobiety bywają w nauce genialne. Ale w majsterkowaniu, a to tego zaliczyłbym pomysł Estki, już nie. Czy widział ktoś mechanika samochodowego kobietę? Albo hydraulika? A może elektronika? ... zaraz, zaraz ja widziałem. Żona kolegi, która lutuje obwody lepiej od niego, choć on tez jest dobry. Ale to wyjątek.
-
Czytali? https://wiadomosci.o...wirusem/vehqedz A był moment, gdy już zdecydowaliśmy nie jechać do Włoch, że może Austria. Co prawda nie Ischgl, ale...
-
Różnica między średnim a zaawansowanym narciarzem
a_senior odpowiedział rung → na temat → Nauka jazdy
Ale to nie jest odciążenie w sensie świadomej akcji mięśniowej! Tak jakbyśmy wstawali z krzesła. Podnosimy górę, bo podjeżdżają pod nas narty, wcześniej naprężone. Do tego efekt wirtualnego garbu. To powoduje, że sylwetka się podnosi i to jest naturalne. U jednych więcej u drugich mniej, ale podnosi się. I mamy odciążenie. U Morgana podobnie. Niestety nie mogę podać linku w którym on to demonstruje, ale sam tytuł video jest oczywisty: "Dlaczego tylko lekko podnosimy się, a nie prostujemy w skręcie". Zresztą tłumaczenie nie jest najlepsze, bo nie da się tego dobrze przetłumaczyć. Nie ma świadomego podnoszenia się z krzesła. O to tu chodzi. I wszyscy b. dobrze tu pokazywani tak jadą. Niekiedy, zwłaszcza w krótkich skrętach w trudnym terenie, a już zwłaszcza na początku odciążamy siłą mięśni. I również górą. Pokazał to Piotr w swoim pierwszym filmiku. Niewielki odciążenie, nazwijmy to czynne, w odróżnieniu od biernego, w którym tylko kontrujemy siły jakie na nas działają. Zawodnicy robią jeszcze inaczej. W zasadzie to oni robią co chcą, często wbrew tzw. sztuce, bo dla nich liczy się tylko jedno - jak najszybciej znaleźć się na dole. Nieważne w jakim stylu, jak bardzo się przy tym zmęczą, jak bardzo zaszkodzą kolanom, biodrom czy kręgosłupowi. Wydaje mi się to tak oczywiste, a jednak wciąż nie dociera. -
Różnica między średnim a zaawansowanym narciarzem
a_senior odpowiedział rung → na temat → Nauka jazdy
Gdzie Ty widzisz odciążenie górą? I nikt poważny nie namawia by jeździć nisko. Nie prostować się, nie otwierać stawów jak to Psmok napisał. O to chodzi. -
Coś Cię za często na to morze nosi.
-
On tak, to rzecz jasna, ale ona musi. Tak już te kobiety mają. Za mały pęcherz, bo miejsce potrzebne na inne bardzo ważne elementy. Moje panie robią przerwy na siku ze trzy razy w trakcie jazdy na nartach. Ja prawie nigdy. Ja najczęściej chwalę smak piwa, bo mi wyjątkowo smakuje w tych okolicznościach. Czasem omawiamy gdzie teraz pojedziemy, ale najczęściej rozmawiamy o tzw. DM.
-
Śnieg jest, ale jeździć się nie da. Ileż można pisać o wirtualnych nartach. A druga rzecz, narciarz też człowiek... uniwersalny. Wiele go interesuje, a nie ma czasu lub ochoty przechadzać się po innych tematycznych forach czy FB. Ciekaw jestem czy w przerwie na kawę (lub piwko) w trakcie narciarskiego dnia rozmawiasz z bliskimi, kolegami tylko o nartach?
-
Od wielu lat nie słucham trójki, choć mam do niej szacunek i sporo jej zawdzięczam. Bardzo pomogła w pierwszych dniach stanu wojennego, gdy większość z nas czuła w sobie wściekłość, bezsilność i wielki smutek. Pamiętam spokojny, ciepły głos Piotra Kaczkowskiego, który koił nasze rany. Pamiętam jak zapowiadał piosenkę Maryli Rodowicz "Maruszka", dosłownie na drugi dzień po ogłoszeniu stanu wojennego. Miałem wtedy 30 lat i pełną świadomość tego, co się wokół dzieje. BTW w noc, gdy ogłoszono wojnę, zdążyłem pojechać na stację benzynową i napełnić do pełna bak naszego Garbuska. Było potem jak znalazł, gdy zamknięto stacje. Trójka zrobiła wtedy wspaniała robotę. Później, w latach 80 też jej intensywnie słuchałem, śledziłem listę przebojów. To był rodzaj wentyla w tych ponurych czasach. Bardzo pomocnego i kojącego. Od wielu lat nie słucham trójki. Z różnych względów. Może po prostu jestem na nią za stary. Moi niedawno młodzi, a dziś w średnim wieku, byli pracownicy, słuchali jej i słuchają namiętnie. Mann był dla nich ikoną trójki. Miał subtelny i bardzo celny dowcip. Ironia z domieszką nostalgii. Nie wyobrażają sobie tej stacji bez niego. I pewnie przestaną jej słuchać. Najgorsze w tym wszystkim jest to, że w zasadzie w polskim radio nie ma czego słuchać. Kiedyś słuchałem... Jedynki. To była całkiem niezła stacja, ale niestety do czasu jej przejęcia. Słucham Dwójki ze względu na muzykę poważną. Ale i ona ewoluuje w stronę... ludowości. Ktoś sobie wyobraża, że tego ktoś słucha. Nie przepadam tez za jazzem, którego ostatnio więcej. Niezłe jest nasze lokalne Radio Kraków. Słucham często TOK FM, ale ileż można o polityce. Choć czasem trafią się interesujące, niepolityczne audycje. Mam nadzieję, jeszcze za mojego życia, gdy w wielu dziedzinach znów wróci normalność, i przeżyję COVID , będę miał czego słuchać w radio.
-
Nie widzę żadnej manipulacji co najwyżej słabą logikę. Przekaz jest oczywisty: nie musicie chodzić na coniedzielną mszę do kościoła. Możecie zostać w domu i się pomodlić. Osobiście właśnie tak zamierzałem robić (jestem praktykującym katolikiem), z rekomendacjami, wytycznymi czy bez. A poprzednie zachęcanie przez episkopat do większej ilości mszy w celu rozgęszczenia ludzi uważałem albo za hipokryzję albo głupotę albo... chytrość (kasa).
-
Współczuję. Sobie też współczuję z powodu nieodbytego Sestriere. I jeszcze bardziej współczuje z powodu wahań czy jechać jutro do Księżówki na 3 dni z próbą pojeżdżenia na Kasprowym. Chyba tez odpuszczę. Narty - sport wirtualny.