
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 513 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
14
Zawartość dodana przez a_senior
-
Mimo wszystko trochę do "cywilizacyjnych" zmian w kodeksie drogowym dochodzi. Np. jazda na suwak. Teraz to nawet obowiązek, a jeszcze kilka lat temu trąbiono i nie wpuszczano. Obowiązek zatrzymania się samochodu przed przejściem dla pieszych, gdy pieszy zbliża się do pasów. Jeszcze tego formalnie nie wprowadzili, ale jest coraz bliżej. Niektóre zmiany idą nawet za daleko. Np. przepuszczenie rozpędzonego rowerzysty jadącego ścieżką przez skręcający samochód w prawo. Jako rowerzysta przejeżdżam skrzyżowanie wolno i staram się upewnić, że kierowca mnie widzi. A ilu rowerzystów grzeje na całego bo przecież maja prawo. Inne korzystne zmiany, to wprowadzenie kontrapasów, możliwość jazdy pod prąd na nawet wąskich uliczkach. Mnóstwo tego w wąskim Krakowie. I za jakiś czas, wspomnicie moje słowa, wprowadzi się coś w rodzaju Idaho Stop. Ja jestem prekursorem tych zmian.
-
Ani w Paryżu czy Londynie. Nawet nie jestem w Warszawie. Ale dojdzie to i do nas. Nigdy nie zdarzyło mi się przy takich przejazdach na czerwonym czy jeździe pod prąd by doprowadzić, nawet nie tyle do wypadku, tylko nawet sytuacji niebezpiecznej. natomiast jako świr rowerowy (w sumie rocznie wykręcam na rowerze ok. 5000 km), codziennie spotykam się z wieloma sytuacjami niebezpiecznymi, mając absolutne pierwszeństwo. Dodam, że jako wieloletni kierowca staram się być dla samochodziarzy uprzejmy. Np. jadąc ulicą jednokierunkową wielokrotnie zjeżdżam na bok przepuszczając samochodziarza, który jest za mną. To samo na szosie, gdy czuje że jadąc za mną męczy się z wyprzedzeniem mnie.
-
A ja pojechałem do Tyńca przez Lasek Wolski (okolice Krakowa). I 3 zadziwienia. 1 - krakowskim ZOO full ludzi i samochodów. Nikt nie słyszał o pandemii. 2 - w okolicy klasztoru Kamedułów wielka winnica. Wiedziałem, że jest, ale zaskoczyła mnie rozmiarami. A na koniec Kolna w okolicach Tyńca. I zawody kajakarzy górskich: https://youtu.be/5RGg9YMS9w8 winnica a w dali klasztor Wisła z górami w tle
-
Dla mnie full ma i tę zaletę, że oszczędza kręgosłup (stary i nadwątlony niestety). Co to jest myk-myk? Opuszczana sztyca? W sumie mam podobne wnioski. Zachęcam do kupna żonie sztycy amortyzowanej. Ma swoje wady (offset), ale dużo pomaga.
-
Od czego są chłopy. Swoją drogą ciekaw jestem czy znacie jakąś "babę" co to samodzielnie zmieniła dętkę. Ja znam. Moja córka. Próbowała wymienić oponę w wózku dziecięcym. Prowadzona moimi radami. Skończyło się na zniszczeniu opony i koła.
-
Tu można zobaczyć test bardzo dobrej małej pompki rowerowej. Są dwie wersje: górska i szosowa. Ta szosowa może dobić do ponad 8 barów. Ale w praktyce kosztowałoby to mnóstwo potu. Osobiście spokojnie dobijam małą pompką (Decathlon, poniżej 10 zł!) do 2.5 bara w rowerze górskim. Trochę to kosztuje czasu i energii, ale "idzie" wytrzymać. Wymiana dętki w warunkach polowych zajmuje ok. 5 minut. Z napompowaniem i sprawdzeniem czy w oponie nie siedzi jakieś przebijające świństwo.
-
Napisałem błędnie, że klocki w canti zużywając się, zmieniają położenie w stosunku do obręczy. Schodzą w dół i po jakimś czasie obręczy dotyka tylko część klocka. Dlatego m.in. warto opanować montaż hamulców, bo co jakiś czas trzeba poprawić położenie klocka. To prawda, ale napisałem także w nawiasie, że w vbrejkach to się nie dzieje. Błąd jak beret, bo oczywiście geometria pracy ramion obu typów hamulca jest podobna i klocki "zsuwają" pod wpływem użycia tak samo w obu typach hamulców. BTW w drugim (starszym) HT żony są stare canti (Shimano STX). Dobrze wyregulowane tymi ręcami hamują jak dobre hydrauliki.
-
W kwestii pompowania. Podstawowa, którą stosuję to samochodowa (polski Start), z manometrem, bardzo porządna. Gdy nie pasuje wentylek (np. Presta, używany w szosówkach, ale mam go w crossie i MTB żony) stosuje przejściówkę. Do tego kupiłem pompkę nożną z Decathlonu. Bardzo dobra: https://www.decathlo...ce30d11ad297149 A przy rowerach doczepione małe awaryjne pompki.
-
Zwracać się nie będę, ale rozmawiałem ze znajomym księdzem. Oburzony podobnie jak ja. Wytłumaczenie zawsze się znajdzie i nie o to tu chodzi. Jak to mawiał towarzysz Stalin, a może tylko jakiś jego człowiek: "dajcie mi człowieka a paragraf się znajdzie".
-
Nie wiem czy już o tym tu było. Na pewnie nie ma takiego wydzielonego wątku. Niedawno skończyłem 70 lat. Wiele w życiu widziałem i przeżywałem. Należę raczej do osób tolerancyjnych, choć z dużym zabarwieniem konserwatyzmu. Niewiele mnie już w życiu dziwi i zaskakuje. Jestem praktykującym katolikiem. Ale to co się dokonało w związku z kościelnym ślubem J. Kurskiego, a ściśle unieważnienie dwóch długoletnich i wielodzietnych małżeństw a jeszcze bardziej uroczysty ślub, z pełną ceremonią, w nie byle jakim miejscu, mnie, starego wygę, po prostu zbulwersowało. Przeszło moje najśmielsze oczekiwania. Do tego stopnia, że poważnie się zastanawiam czy utrzymywać jakiekolwiek relacje z kościołem jako instytucją. I myślę, że nie jestem w tym jedyny.
-
Jak pisałem, tak zrobiłem. 4 dni w Gdańsku, w tym trochę rowerowania lajtowego. Mają tam teraz Targi Dominikańskie więc nabyłem jeden towar: Pieprzono Kurwicę ze.. Szczyrku. Rower jakby szyty na moja miarę. Pojeździliśmy wałami Motławy, wałami Raduni, wałami Wisły w okolicach Kiezmarku (Żuławy). Pięknie i inaczej niż w naszych Małopolskich zakątkach. A sam Gdańsk niezmiennie piękny i uroczy. I nie przejmujący się bardzo CV19. Swoją drogą to tacy jak my, Krakusi, są teraz zagrożeniem. Aha, opona (700x40c) ma szerokość 1.6", prawie gładki bieżnik i wydaje się optymalnie dobrana do jazdy po asfalcie z wypadami po nierównościach. Pompuję 4 bary.
-
A ja w końcu kupiłem rower na asfalt. Szosówka już nie dla mnie (a pół życia na niej przejeździłem). Kupiłem używany trekking (Giant Roam) od kolegi (BTW właśnie wychodzi z Covid19). Rower jakby szyty pode mnie, przejechałem dziś ok., 50 km. Nawet siodełko pasuje jak ulał, a jechałem bez pieluchy. Oponki chyba 1.5" szerokości. Całkiem fajnie się tym jeździ po asfalcie. Czuję, że teraz rzadziej będę korzystał z MTB, który BTW został w górach. Tam gdzie jest jego miejsce.
-
2017/2018. Tu masz link do filmu: https://youtu.be/a9G9158JX3k
-
Tak, to pewnie to. Polacy lubią VW, a że większość kupowanych używanych ma przebiegi o wiele większe niż na liczniku... Miałem w życiu wiele samochodów. Najbardziej awaryjny był... Passat B3. Najmniej: Peugeot 307. Powód? Kupiłem Passata gdy miał 10 lat i 290000 km przebiegu. Z bardzo pewnego źródła, z pracy. Peugeot miał w chwili kupna, też z pewnego źródła, 44000 km i 4 lata.
-
Citroen przed VW? Niepodobna.
-
A ja myślę, że sprawa jest bardziej skomplikowana. Morawiecki skłamał na potrzeby wyborów. Mógł sobie darować fragment, że coronawirus jest w odwrocie. Wystarczyło powiedzieć, że pójście na wybory jest równie niebezpieczne co pójście do sklepu. I to byłoby bliskie prawdy. Ten "odwrót" wirusa będzie mu wypominany długo. Myślę, że za obecnym wzrostem stoi kilka czynników. Niestety, o ile w kwietniu czy maju w moim otoczeniu nie było przypadków koronawirusa (z wyjątkiem siostry mieszkającej w Belgii) o tyle teraz mogę wskazać kilka miejsc, gdzie zakażenia się pojawiły. I to właśnie ostatnio. W tym kilka przypadków śmiertelnych. Wg mnie to wszelkiego typu wesela, komunie są głównym winowajcą. Przyznam również, że się pomyliłem. Sądziłem, że wirus w lipcu, sierpniu będzie w odwrocie. Moja culpa. Nie wiem co będzie dalej, widać, że trudno o rzetelne przewidywanie.
-
OK. Stelvio ładne. A może KIA Sportage? Benzyna 177 KM. Robi dobre wrażenie. Jeździ i to nieźle. Koledze od dobrych kilku lat. Fakt z wymową może być problem. BTW moje podejście do samochodu jest bardzo praktyczne. Ma jeździć, ma mieć napęd 4x4, ma być mocne i w miarę tanie w użytkowaniu. Dacia 1.3 TCe spełnia te warunki. Co prawda silnik jeszcze mało sprawdzony.
-
Niegłupia jest Dacia Duster. Teraz z silnikiem benzynowym 1.3 TCe. 150 koników. Gdybym nie kupił KIA, a było w tym sporo przypadku, pewnie wybrałbym Dacie.
-
A jakie auto i silnik? U mnie jest podobnie.
-
Nie jest tak źle. Teraz po górach jeżdżę mało (BTW jutro wybieram się na Tour de Mogielica ), ale w czasach gdy "szalałem" po górach nie było tak źle. Fakt, niezły ze mnie mechanik, ale roboty nie było zbyt dużo. Dbanie o napęd, czyli częste smarowanie, od czasu do czasu lekkie centrowanie kół, regularna kontrola i poprawianie hamulców i przerzutek. Okresowa wymiana pancerzyka przerzutki tylnej, tego z tyłu. Teraz też sporo jeżdżę w terenie, ale niewiele trzeba poprawiać w rowerze. Śruby nie maja prawa się odkręcić. O ile dobrze były dokręcone na początku i sprawdzone, ew. dokręcone po kilku jazdach. Kwestia ilości rowerów. Do niedawna miałem 5. Dwa, których i tak nie używałem, ukradli. Ba, nawet jeden z nich zauważyłem, ale stwierdziłem, że nich komuś służy. Trzeci się złamał. Obecnie mam dwa: full MTB i miejską holenderkę. I powoli przymierzam się do kupna trzeciego. Trekking do jazdy po asfalcie z niewielką domieszką terenu. Udanych wakacji.
-
To Cie poniosło w "moje" strony. Tak, między jeziorem Gardno i plażą jest twardo poza niewielkimi piaszczystymi odcinkami. Z Gardnej Wielkiej (taka miejscowość na płd. jeziora Gardno) można wręcz dojeżdżać codziennie na plaże rowerem. To samo z pobliskiego Smołdzina. Pojadę kiedyś plażą do Łeby, ale muszą być odpowiednie warunki. Szkoda mi roweru. A jeśli ich nie będzie, to pójdę plażą na piechotę prowadząc rower i wrócę terenem na południe jeziora Łebsko. Miejscami błotniście, ale da się przejechać/przejść.
-
Jeszcze kilka zdjątek z dzisiejszej wycieczki. Fragmentami było tak pięknie, że dech zapierało i chciało się cykać co chwilę. Okolice na mapie. Ok. 30 km. Niedużo, ale miejscami niełatwo. Pisze nie po to by się chwalić, bo też nie ma czym, ale by zachęcić. Nie doceniamy tego co mamy. Widziałem kilku rowerzystów na typowej trasie rowerowej do Łeby, ale poza tym pusto. Dziwny jest ten świat.
-
Jeszcze dopiszę o "moich" górach. W Beskidzie Wyspowym polecam okolice Mogielicy, królowej tego Beskidu. Wiele różnych szlaków z różnych stron. Przepiękna trasa jest z Mogielicy, przez Jasień, Krzysztonów aż do szosy w Lubomierzu Przysłop. Na rower i narty świetna jest tzw. stokówka wokół Mogielicy. 20 kilka km wokół góry. Koval nie miałby tu czego szukać , ale przeciętny rowerzysta, no powiedzmy ciut zaprawiony w jeździe po szutrówkach, znajdzie tu nirwanę. A w zimie znakomicie się tu jedzie idzie i jedzie na wszelkiej odmianie biegówek. Do Mogielicy (przez miejscowych zwanej Kopą) mam specjalny stosunek. Uczuciowy. Jestem na niej kilka razy w roku. Głównie pieszo, ale również rowerowo. Tu zbieram "tony" borówek zwanych błędnie w innych częściach Polski jagodami. Tu zachodzę by podumać nad marnością tego świata i naszego żywota.
-
Nie zadepczą bo się nie dostaną. Musieliby przejść przez pole sąsiada i odeprzeć ataki psów. A z innej beczki. Będziesz gdzieś w okolicach Ustki, Łeby w najbliższym czasie? Jedziemy w najbliższą sobotę na dwa tygodnie w okolice Czołpina. Oczywiście z rowerami.
-
Pewnie że tak. Ogólnie polecam Beskid Wyspowy i Gorce. Te drugie są lepiej znane i uczęszczane, ale Beskid Wyspowy dużo mniej. Puste, piękne szlaki. Trochę się robi ludniej, np. trasa wokół Mogielicy, ale wciąż jest mocno niedoceniony.