a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 220 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Zawartość dodana przez a_senior
-
Słowo stało się ciałem! Po kilkumiesięcznych zmaganiach z produkcją napisów do filmów Morgana i tłumaczeniem jego tekstów mamy efekt: polską stronę francuskiego witryny “Devenez le meilleur skieur” czyli “Zostań Lepszym Narciarzem” z ambitnym i bardzo oryginalnym programem szkolenia narciarskiego. https://acces.labora...-dums-polonais/ Polska wersja kursu jest zubożona w stosunku do francuskiej, ale i dużo tańsza. Zubożona nie tyle co do samych filmików, te są te same, ale co do dodatkowych możliwości jakie istnieją w wersji francuskiej. Przede wszystkim brak będzie możliwości bezpośredniej, on-line, komunikacji z Morganem i jego ekipą. Ze zrozumiałych względów językowych. Podobnie nie będzie komunikacji za pośrednictwem FB, itp. Kurs dostępny jest po opłaceniu 59 Euro. Cena niewielka, jeśli uwzględni się włożoną przez Morgana i Arno pracę, nie mówiąc o mojej, i fakt, że godzina szkolenia instruktora w Alpach wynosi ok. 70 Euro. Cena jest promocyjna w pierwszym sezonie i wzrośnie w kolejnych. BTW Morgan już szykuje 2. wersję. O tym jak kupić + kilka szczegółów technicznym piszę w osobnym wątku. Dwa słowa o samym autorze. Morgan Petiniot jest Francuzem, instruktorem, narciarskim zapaleńcem, którego pasją jest jazda na nartach, ale i nauczanie narciarstwa. Ma bardzo nietypowy życiorys. W wieku 33 lat, jako przeciętny narciarz, osiedlił się w stacji narciarskiej w Pirenejach i to bynajmniej nie z powodu miłości do nart. Ucieczka od cywilizacji? Tu, choć nie od razu, wstąpiło w niego narciarskie szaleństwo. Zaczął bardzo dużo jeździć, a przede wszystkim doskonalić swoją jazdę. Tysiące godzin jazdy, konsultacji z instruktorami, godzin analizy filmów innych i siebie samego. Szybko uzyskał tytuł instruktora kanadyjskiego (francuski jest czasowo o wiele trudniejszy do zdobycia, np. wymaga 8 lat szkolenia innych), założył instytucję o nazwie “ Le Laboratoire du Skieur”, LLDS, czyli po naszemu “Laboratorium Narciarza”, grupującą kilku instruktorów i fachowców od nart. Organizuje staże w Alpach, Pirenejach, ale także w Japonii czy Kanadzie, na co dzień zapewne szkoli w swojej stacji. I m.in. przygotował, wraz z Arno - kinezytarapeutą i równocześnie kamerzystą, 8.5 godzinny video kurs podzielony na ponad 40 odcinków video. Wg. mnie i kilku znajomych narciarzy program jest świetny, kompletny i jedyny w swoim rodzaju. Poprzez kolejne odcinki prowadzi nas od przygotowania fizycznego przed sezonem, poprzez świadomy wybór sprzętu (samym butom poświęcony jest prawie 2 godziny), podstawy jazdy na nartach, z niekiedy kontrowersyjnym podejściem do kilku utrwalonych poglądów, pokaz wykonywania podstawowych skrętów techniką carvingową i ześlizgową, w tym jazda w muldach, aż po ćwiczenia na stoku przydatne do opanowania pewnych ważnych nawyków. Wszystko to w prawdziwej jeździe, zręcznie filmowanej przez Arno. Program przeznaczony jest teoretycznie dla każdego, ale tak naprawdę skierowany jest głównie do średniaków, którzy już coś potrafią i chcą poprawić swoje narciarstwo, a nie bardzo wiedzą jak się do tego zabrać. Ci skorzystają najwięcej. Ale także i ci dobrze jeżdżący wyjdą na swoje. Mam się za dobrego narciarza, ale dzięki temu programowi dowiedziałem się o kilku nowych rzeczach, a w 2-3 przypadkach doznałem nawet swoistego olśnienia. No i kupuję nowe buty narciarskie, choć sądziłem, że te dotychczasowe są wciąż OK, bo przekonały mnie argumenty Morgana. Program opiera się na dwóch podstawowych koncepcjach. Po pierwsze, nie warto uczyć się ewolucji pośrednich, z których i tak zrezygnujemy w dalszym okresie nauczania, np. skrętów NW (we franc. to flexion-extension). I po drugie, zasadniczy mechanizm każdego skrętu, ześlizgowego czy carvingowego, opiera się na inicjacji skrętu z nogi wewnętrznej, a dokładnie, tej która stanie się za chwilę wewnętrzną! To podstawowy klucz do nauczania Morgana. Niektóre poglądy i rady Morgana wydają się kontrowersyjne, choć nie dla mnie. Inne wymagają dyskusji czy po prostu przemyślenia. Program zapewne nie jest pozbawiony wad. Wydaje się, że czasem Morgan za bardzo wchodzi w szczegóły, rozdrabnia, niekiedy “za dużo gada” jak byśmy to wprost powiedzieli. Czasem, chyba celowo, powtarza się. Ale wszystko to wynika z jego pasji do bycia zrozumiałym i dotarcia za wszelką cenę do oglądającego go “ucznia”. Naprawdę mu się chce. Jeszcze kilka słów o moim tłumaczeniu, głównie podpisów do francuskiej “gadki” Morgana, który BTW mówi bardzo ładnie i zrozumiale, ale… po francusku . Lepiej byłoby zamiast napisów dodać polski dubbing, tyle że to mnie przerastało. Tłumaczenie żywej, kolokwialnej mowy nigdy nie jest łatwe. Tym bardziej tam, gdzie pojawia się specyficzne nazewnictwo czy wręcz żargon. Niestety często inny od tego polskiego. Tłumacz google nie tylko, że nie daje rady, to powoduje u czytającego salwy śmiechu. No więc kluczyłem jak mogłem, starając się zachować oryginał, ale niekiedy dopuszczając polską, odmienną od francuskiej, terminologię. O kilku problemach tego typu już wspominałem. Niekiedy celowo unikałem polskiego błędnego nazewnictwa, jak np. “sztywność poprzeczna”. Ale na pewno nie ustrzegłem się wielu błędów i niezręczności. Chętnie poprawię, gdy zostaną mi wytknięte. Zgłaszajcie je wprost na mój email: [email protected] By było jasne. Tłumaczenie zrobiłem za friko. Dlaczego tak? Dużo by mówić i pisać. No i na koniec, last but not least. Wielkie dzięki dla Maćka (MaciejS), który mnie zachęcił do pracy, wspomagał radą i uwagami. Gdyby nie on, szybko bym się poddał.
-
Wg przepisu a nawet ciut dłużej. Zdjęcie zrobiłem tuz po rozlaniu. Piany już nie ma. Ale moc jest. Błąd popełniłem. Już poprawiłem. Pisałem o porzeczkach, a to były jeżyny, choć tam gdzie je zbieram nazywają je czernice. Tyle tam tego, że wiadrami można zbierać.
-
Oto moje jeżynowe dokonania:
-
Po co wymieniać narty? może lepiej nauczyć się jeździć...?
a_senior odpowiedział Jasiek. → na temat → Narciarstwo
Nie, nie będę. Ja tłumaczę jego płatne odcinki, w którym jest też video z wyborem. Już się z nim dogadałem, że wyślę mu same napisy w postaci standardowego pliku (są takie standardy, gdzie masz zaznaczone w jakie miejsce ma wchodzić tekst), a on je doda do swojej kolekcji. Przetestowaliśmy i działa. Czyli będzie płatny dostęp do jego strony i video, tak jak dotychczas. Dojdzie tylko opcja z tłumaczeniem na polski. A dalej, trzeba będzie kupić ten dostęp do całego cyklu, bagatela, 8.5 godziny pokazywania i gadania. Nie znam ceny, być może uda się umówić jakieś stawki preferencyjne dla Polaków. Bo dotychczasowa cena (ok. 100€) zawiera dużo więcej niż tylko dostęp do video, ale te dodatkowe ficzery są przydatne tylko dla francuskojęzycznych. Już coraz bliżej końca. W zasadzie zostały mi tylko ćwiczenia na stoku i druga część przygotowań do sezonu. Być może dotłumaczę je już po "otwarciu". Ale prócz tej oficjalnej, płatnej kolekcji, Morgan publikuje mnóstwo YT za free. Zdaje mi się, bo już mi się myli co za free a co za €, że było także coś o wyborze nart. M.in. o tym, że dla rozwijającego się początkująco-średniaka optymalna jest slalomka. Dlaczego? Morgan to bardzo dobrze tłumaczy. I zawsze podkreśla, że gdy już się rozwiniemy, wtedy kupimy sobie takie deski jakie nam się wydadzą optymalne. Ale wtedy będziemy już wiedzieć o co chodzi. -
Po co wymieniać narty? może lepiej nauczyć się jeździć...?
a_senior odpowiedział Jasiek. → na temat → Narciarstwo
Własnie tłumaczę fragmenty o wyborze nart Morgana. Słowo w słowo. -
I mnie też kusi by zostawić, nie do końca poprawne, "równoważę się na prawej stopie". Próbowałem to omijać "utrzymuję, zachowuję równowagę na prawej stopie". Poprawne po polsku, ale mniej sugestywne. Podobnie "przenoszę równowagę na prawą nogę" zastępowałem "przenoszę ciężar (lub obciążam) na prawą nogę". I znów, poprawne językowo i słabe (do d... ) pojęciowo. Morgan też mówi o równowadze statycznej i dynamicznej, ale w krótkich wywodach używa tego co wyżej. Napotykam na więcej takich kwiatków, choć ten z równowaga jest najgorszy i najtrudniejszy. Np. kąt narty, o którym było chyba w innym wątku, często używany przez Morgana. MaciekS zasugerował, jak dla mnie słusznie, że u nas zamiast tego używa się "kąt zakrawędziowania". BTW "zakrawędziowanie" też jest nie po polskiemu. Albo taki drobiazg związany z butami. Po francusku but narciarski składa się z kadłuba skorupy (la coque), cholewki czyli góry buta i buta wewnętrznego (chausson). No i właśnie, jak przetłumaczyć chausson? Po francusku to "kapeć" i ja tak tłumaczę. Używa się w Polsce pojęcia "wkładka". Tyle że to mylące, bo jest też wkładka (np. Sidasa) do wkładki.
-
Ale w takim razie powiedzenie "równoważę się na prawej stopie", które jest dość wiernym tłumaczeniem, ma prawo bytu? Mówi się tak? Bo sens ma, ale po polsku mi nie brzmi dobrze. Albo "przenoszę równowagę na prawą stopę", też często używane przez Morgana? Oczywiście "prawa" jest użyta przykładowo.
-
Bo do wszystkiego trzeba się zabierać z głową i "stosownie do wieku" jak to mawiał, już nieżyjący, prof. Rudnicki (astronom). Rower górski "odkryłem" pod koniec lat 80-tych. We Francji. Na tym rowerze, tylko trochę poprawionym, wyczyniałem prawdziwe cuda na trudnych beskidzkich trasach. Zjeżdżałem po trasach, z których ciężko się schodzi. A hamulce to były kiepskie cantilever. Po każdym dniu jazdy centrowałem koła. Itd. I o dziwo, nie zaliczyłem wiele upadków, w każdym razie niewiele groźnych. BTW jeździłem wtedy w górach bez kasku. Ale miałem wtedy ok. 40-ki. Dziś dobijam 70-ki (w przyszłym maju przekroczę Rubikon), posiadam o wiele lepszy rower, ale nie odważam się zjeżdżać tam, gdzie kiedyś to robiłem. A jeśli wciąż zjeżdżam po dość trudnych trasach to robię to powoli i ostrożnie.
-
Jak pisze Fredo, nie zawsze się da. Niestety lub stety. Nie chcę zdradzać za wiele jak tłumaczy i pokazuje to Morgan, w końcu to są płatne video, a pokazuje to na typowym, stromym, twardym, zmuldzonym stoku. Ważne, że są to muldy naturalne, nie te sztucznie zrobione na stosowne zawody. I choć sam nie jest mistrzem jazdy w muldach czy jazdy po garbach , to pokazuje to bardzo sugestywnie, w sam raz dla dobrych amatorów. Czasem pojedziemy w muldach a czasem po garbie. Zresztą każdy w miarę dobrze jeżdżący, bez większych dolegliwości kręgosłupa czy kolan , wie intuicyjnie jak pojechać. Kiedyś bardzo lubiłem jeździć w muldach i po garbach. Nawet takich szukałem. Do dziś lubię, ale po takich co najwyżej średnich. Kręgosłup na więcej nie pozwala. Generalnie krótki skręt, narty wąsko, pozycja mocno "ugięta".
-
Pomiędzy francuskim i polskim. O muldach i garbach już pisałem, ale to w sumie drobiazg, jedno słowo. Niestety jest ich więcej, a niektóre są dużo poważniejsze. Jeden szczególnie wydaje mi się ważny. Morgan w swojej gadce często używa pojęcia "równoważenia się na nodze", "być w równowadze na nodze". W zależności od sytuacji na nodze prawej, lewej, wewnętrznej czy zewnętrznej. Ba, zamiast słowo "noga" na ogół używa "stopa". Po naszemu byłoby to mniej więcej: przenoszę ciężar na daną nogę i staram się utrzymać na niej równowagę. Cały czas przewija się to pojęcia "zrównoważenia się na stopie". Oczywiście odciążenie i obciążenie też występuje, ale dominuje to pierwsze. Niestety, jak dla mnie o wiele bardziej sugestywne i bliższe rzeczywistości. Bo przecież narciarstwo to sport równowagi jak powiedziałby w dosłownym, błędnym tłumaczeniu Morgan.
-
No popatrz, a ja w tym czasie rowerowałem z żoną 30 km na zachód, w okolicach Smołdzina. Kilka fotek: https://photos.app.g...ioYuuTM9Qh1n1k8
-
Tak mniej więcej było. Na Nosalu zacząłem jeździć dość wcześnie, jeszcze w latach 70-tych. O ile pamiętam, w tym czasie były dwa wyciągi orczykowe, dolny i górny. Górna część była faktycznie stroma i trudna. Często zlodzona. Dolna mniej stroma, ale często zmuldzona. I śnieg bywał różny. Albo miękki, niekiedy zupowaty i wtedy jazda była trudna, albo mocno zmrożony z wyślizganymi, lodowymi pagórami i wtedy było groźnie. Nie pamiętam kiedy zamieniono dolny orczyk na krzesło. W każdym razie Nosal nigdy nie był łatwą górą. Górny odcinek - bo stromo, dolny - bo muldy + trudny śnieg. Doczepiam 3 zdjęcia z kwietnia 2005. Testowałem wtedy na Nosalu, na dolnym odcinku, bo górny już wtedy nie chodził moje slalomki. Widać zupę. Panie (żona i koleżanka z Zakopanego) szybko odpuściły.
-
Jaki zdrowy rozsądek. W popieraniu ewidentnego błędu! Niezrozumiałe? Chyba dla nieuków. Lepiej równać w górę niż w dół. Gdy dowiedziałem się, że przez całe lata narciarskie się myliłem w zrozumieniu znaczenia słowa "mulda" to przede wszystkim mi się głupio zrobiło. Że byłem taki niedouczony. W końcu były instruktor. Posiadam bogatą kolekcje książek narciarskich. Chyba kilkanaście: Lesiewskich, dwie Peszki, Szafrańskiego czy cytowanego Andrzejewskiego nie mówiąc o kilka Śp. Szczęsnego. Zerknąłem co piszą o muldach czy górkach. Tylko w dwóch coś znalazłem. O Andrzejewskim i "Narty 2" już pisałem. Tylko krótki rozdział, Konsekwentnie używa słowa garb, nie pojawia się w ogóle słowo "mulda". Peszko w jednej ze swoich książek poświęcił "muldom" cały rozdział. Zaczyna mniej więcej tak: poprawnie "mulda" oznacza zagłębienie, ale ponieważ powszechne zrozumienie jest inne, ja będę używał tej "niepoprawnej" formy, gdzie mulda znaczy górka. Przecież to wstyd. Popieranie nieuctwa. Tak czy tak zostaję przy swoim. Garby a to co pomiędzy nimi to mulda. Kompletnie nie zależy mi na tym czy ktoś mnie zrozumie. Tłumaczę dla własnej satysfakcji i pro publico bono. Szkolenie Morgana uważam za świetne, choć nie bez wad. Na pewno przydatne dla chcących się poprawić w narciarstwie już niezłych amatorów. I przy okazji, jeśli tkwią w błędzie, dowiedzą się co znaczy "mulda".
-
Zacząłem ten wątek interesownie, nie z nudów. Po prostu trafiłem na problem i myślałem, że forum coś podpowie. Ostatecznie w moim tłumaczeniu jest jazda po garbach a mulda pojawia się, gdy Morgan mówi o jeździe w zagłębieniu między garbami. Temat skądinąd jest interesujący dla językoznawcy, bo naprawdę trudno wytłumaczyć dlaczego słowo "mulda" od niem. "mulde" oznaczającego zagłębienie, nieckę, co zresztą potwierdzają wszelkie polskie słowniki, radykalnie zmieniło znaczenie w narciarstwie. Przynajmniej w powszechnym rozumieniu. I nie ma co próbować dorabiać teorii, że mulda to jednocześnie i górka i dołek, itp. Przyznam, że i ja sądziłem, że mulda to górka, aż dobrych kilka lat temu uświadomił mnie, że tak nie jest, niejaki Fredo. Na forum gazety BTW. Dlaczego słowo zmieniło tak radykalnie znaczenie nie wiem. Można to tłumaczyć nieuctwem i głupotą ludzką (przykładów kilka mógłbym podać, np. słowo "parasol" albo "dyżur"), ale to słabe wytłumaczenie. Swoją drogą niektóre słowa zmieniają znaczenie, ale można na to znaleźć niezłe, logiczne wyjaśnienie. Np. słowo "czerstwy", które oznacza co oznacza, a kiedyś oznaczało "świeży". Do dziś zresztą tak znaczy w czeskim. Poczytajcie wyjaśnienie w necie. Dotyczy produkcji chleba. Bardzo interesujące.
-
Jak są górki to muszą być i dołki, to coś między górkami. Też jestem zdania, że nie powinno się na siłę wprowadzać polskich odpowiedników. Krzywdę zrobili nam bracia Śniadeccy wprowadzając określenia "całka" i "różniczka" na "integral" i differential". Choć do dziś na mechanizm różnicowy w samochodzie mówimy dyferencjał. A krzywdę nam zrobili, bo cały świat mówi inaczej i tak samo, nawet Rosjanie. Ale w przypadku "muldy" mamy do czynienia z ewidentnym błędem i niekonsekwencją. Mój umysł ścisły się z tym pogodzić nie może. Zresztą nie tylko mój, dałem przykład Stanisławskiego i jego Narty 2. Do tego Morgan tłumaczy jak jeździć po garbach. I jedną z technik jest jazda w muldach.
-
W tym sęk. Można by sobie zdefiniować na początku, jak robią to matematycy, że mulda to górka. I trzymać się dalej tego konsekwentnie. Ale zaraz pojawią się pytania dlaczego tak, przecież wikipedia mówi że mulda to zagłębienie, od niem. "mulde". I będą mieli racje. Uzus ususem, ale w tym przypadku trudno go popierać. Tak jak uzus "wziąść" zamiast "wziąć", który jest po prostu zwyczajnym błędem. Co innego regionalizmy. Niekiedy durne. Np. krakowski "sznycel", który znaczy kotlet siekany. Dlaczego tak? Bo tak, mimo że ponad 100 lat Kraków był pod zaborem austriackim a tam wiadomo co znaczy sznycel. W moim tłumaczeniu są już tylko garby, chyba że mowa jest o dołkach.
-
Tłumaczę, w sensie napisów pod, cały jego płatny kurs czy szkolenie. Wiele godzin. Sam wybór butów to 1.5 godziny opowiadania i pokazywania. Oczywiście podzielone na mniejsze odcinki, typu 15-20 min każdy. Sam się sobie dziwię, że to robię, ale "skorom zaczął skończyć muszem" jak to było w piosence o Zośce. Już jestem blisko końca, ale jeszcze chwilę zejdzie. Tak, jak wykupisz będziesz miał komentarz po polsku. I pewnie trzeba będzie przetłumaczyć jego stronę + skróty. Bowiem każdy filmik opatrzony jest krótkim skrótem wyjaśniającym co jest w filmiku. Ale to już jest proste i pójdzie szybko.
-
Nie mogę przestać bo mam z tym problem. Morgan przez 22 minuty opowiada i pokazuje jak jeździć na trasie z garbami. I tylko dwa razy wspomina słowo "mulda". A cały czas mówi o garbach. Oczywiście to wszystko jest bez znaczenia, i tak wiadomo o co chodzi, ale nie dla kogoś kto usiłuje przetłumaczyć z innego języka. Nawiasem mówiąc w polskich książkach jest z tym różnie. Np. u Stanisławskiego, "Narty 2", konsekwentnie pojawiają się tylko garby
-
Było o tym wielokrotnie, ale wciąż mam niejasność. Moje tłumaczenie z francuskiego szkolenia Morgana zbliża się ku końcowi. Mam mnóstwo wątpliwości terminologicznych, na pewno nie wszystko tłumaczę jak należy, ale te nieszczęsne "muldy" mnie mocno irytują. Przecież "mulda" do zagłębienie, dolinka obok garbu. Powszechnie mówi się o jeździe po muldach. Żeby to jeszcze było "jazda w muldach". Ale nie, jest jazda po muldach, tak jakby muldy były garbami. A przecież do cholery nie są! Francuzi mają "boss", anglojęzyczni "mogul", Niemcy też mają coś na określenie garbu, kopca. Nikt tam nie jeździć po dolinkach tylko po kopcach! Dlaczego nikt w Polsce, a przecież mamy różne narciarskie gremia, tego nie poprawił i nie uporządkował? Przecież to wstyd! Proponuję od dziś zamiast jazdy po muldach, używać "jazda po garbach". A jedną z technik jazdy po garbach jest jazda w muldach czy jazda muldami.
-
Nie do końca. Od lat używam w swoim góralu Suntour XCR LO. Budżetowy, sprężynowy widelec. Tzw. entry level, no może ciut wyżej. Fakt, nie jeżdżę za często po górach, ale się zdarza. Przejechałem na nim jakieś 10 tys. km. A może i więcej. Nic w amortyzatorze nie serwisowałem. Nic z niego nie wycieka, w każdym razie nic w istotnych ilościach. Brak istotnych luzów. Nie muszę, tak jak moi młodsi koledzy, serwisować go co jakiś czas, pompować, sprawdzać. Za to tylny damper dość szybko złapał luzy i w zasadzie przestał amortyzować. Wymieniłem na nowy, lepszy i jest git. Napęd 3x9. Tarcze, stalowe, dość tandetne z wyglądu. Ale stalowe, więc niezniszczalne. Dodam, że opanowałem sztukę regeneracji tarcz i zębatek, ale jeszcze nic nie musiałem robić w tym zakresie w moim góralu. Przerzutki przerzucają, hamulce, dość liche linkowe tarczowe Tektro, hamują nie najgorzej. W tym rowerze zmieniłem tylko opony. Łańcuch się kwalifikuje, ale się wciąż "wahom". Już kilka razy podchodziłem do kupna nowego roweru. Naprawdę mnie stać na dobry, a nawet b.dobry rower, ale po co miałbym go kupować? A nikt mnie do tego nie zmusi, tak jak do kupna nowego samochodu, do którego "zmusiła" mnie żona.
-
Włochy? Austria? Gdzie na pierwszy wypad?
a_senior odpowiedział daamiann88 → na temat → Gdzie na narty?
Tyle że Livigno jest wysoko. Trudno porównać z niższym SkiAmade. Zillertal to jednak grupa stacji. A Livigno to jedna, no powiedzmy dwie duże stacje. Fakt, daleko. Byłem tam tylko raz, z biurem podróży, ale zostały mi jak najlepsze wspomnienia i bez alkoholowych akcentów, choć oczywiście to i owo w tym zakresie nabyłem. -
Bardzo dobre uzupełnienie jego innych video dydaktycznych. Taki bardziej zaawansowany carving z krótkimi i średnimi skrętami.
-
A to szkoda. Bardzo sympatyczny stoczek. Lata temu, to właśnie tu zaczynaliśmy z żoną corocznie sezon narciarski. Od kilku lat tego nie robimy, ale nie dlatego, że Polczakówka jest be. O Prezydenta się nie martwię. Niezły narciarz, da sobie radę. O ile dobrze zrozumiałem, to brakuje prądu do szybkiego i całościowego naśnieżania. No i może konkurencja. A także globalne ocieplenie.
-
To jeszcze trochę trzeba będzie poczekać. Naprawdę ciężka praca i sam się sobie dziwię, że mi się chce to robić. Łamię sobie głowę jak to i tamto przetłumaczyć by było jako tako. A przede wszystkim dużo tego jest. Ale to najbardziej wyczerpujący, i w sumie pasjonujący, kurs jeżdżenia na nartach, a ściśle jego doskonalenia, z jakim się spotkałem. Szkoda, że kosztuje trochę pieniędzy. I niestety tłumaczenie nie zastąpi mówionego oryginału. I pewnie bym tego nie robił, gdyby nie zbieg okoliczności. Mam trochę wolnego czasu i z racji pracy muszę siedzieć przed komputerem. A kłótnie, obelgi, naparzania są wszędzie, w tym na każdym forum ludzkim, również tym internetowym. Trzeba do tego podchodzić jak do czegoś normalnego, a nawet do pewnego stopnia zdrowego. Forma upuszczania pary. A przede wszystkim nie brać tego wszystkiego bardzo na serio.
-
Przesadzasz. Nie jest tak źle. Niestety jesteśmy społeczeństwem mocno podzielonym, światopoglądowo i nie tylko. Nie umiemy dyskutować, dyskusje przeradzają się szybko w kłótnie i obelgi. Sporo w tym winy polityków, zwłaszcza jednego, który żeruje na emocjach i konfliktach. Ale my, i to już jest wyłącznie nasza winy, dajemy się wpuszczać. Głupie spory polityczne potrafią podzielić rodziny, znajomych nie mówiąc o dalszych relacjach. Przyznam, że i ja uległem tym emocjom. Przez pewien czas unikałem kontaktów, albo ograniczyłem je znacznie, z moimi "przeciwnikami" politycznymi. Ale w pewnym momencie powiedziałem basta. Nie dam się więcej wpuszczać, nie dam satysfakcji tym, którzy liczą na podziały i na tym budują swoją politykę i poparcie. Do tego, gdy się tak bliżej przypatrzyć, nie gadaniom i emocjom wywoływanym przez polityków, ale czynom i poglądom, obraz bynajmniej nie jest czarno biały. Przykładowo, nie głosuję na PIS, ale dość bliskie są mi ich poglądy dotyczące, w uproszczeniu, LGBT. Przynajmniej te deklarowane. I te podziały i spory wychodzą wszędzie, nawet na forum tematycznym. A forum nie umiera. Owszem, FB zabiera spora część tortu, ale raczej tę jego gorszą, miałką część. Racje ma także Chris sugerujący, że fora osłabiają smartfony. Młodzież odchodzi od komputerów na rzecz komórek, na których z oczywistych powodów nie da się prowadzić poważniejszej wymiany zdań. Przyjdzie okres przednarciarski i narciarski i pojawią się ciekawsze wątki. Na pewno za jakiś czas pojawi się mój, z grubsza zatytułowany "Kurs nartowania wg. Morgana". Jestem gdzieś w połowie tłumaczenia jego serii video. Niestety, mnóstwo pracy. Wg. mnie rewelacja. I na pewno znajdą się opinie, także te krytyczne. I wrócą tematy ściśle narciarskie. I będzie się działo.