a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 220 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Zawartość dodana przez a_senior
-
Ja patrzę tylko na dzienny przyrost nowych chorych. Chyba jest z tym nieźle we Włoszech, Hiszpanii i Francji. Siostra, która wciąż czeka na powrót węchu, a poza tym jest OK, opowiada mi o sytuacji w Belgii. W izbach przyjęć są dwie oddzielne kolejki, dla tych co podejrzewają u siebie CV i tych co nie. Ciężka sytuacja jest w domach starców. Nie tyle z powodu choroby pacjentów co braku personelu. A odwiedzin nie ma. I jeszcze informacja o dziewczynie , którą śledziłem na FB, bo miała podobne objawy co moja siostra. Ma się dobrze, już zdrowa, ale nie może się doczekać na testy potwierdzająca, że jest zdrowa. Trochę zbyt nerwowa, bo czeka na nie dopiero od kilku dni.
-
Dużo chodzę. Po 5-6 km dziennie, a czasem więcej. Trochę gimnastyki codziennej, ok. 15-20 min. Niestety na prawie dwa tygodnie musiałem odpuścić z powodu lumbago. Instalacja elektryczna w odziedziczonym mieszkaniu. I, co równie ważne, staram się za dużo nie jeść.
-
Hmmm... Wiem, że terminologia nie jest najważniejsza w tym wszystkim i wiem, że lubi się zmieniać, ale... Oto cytaty z "Narty2" Z. Stanisławskiego, wydanie 2005 (patrz zdjęcia) odnośnie Antycypacji i Kontrrotacji. Pierwsze dwa zdjęcia dotyczą antycypacji, trzecie - kotrrotacji. Podobnie i w sumie krytycznie odnośnie kontrrotacji jest u Le Mastera w "Narciarzu doskonałym", choć tu należy zachować nieufność co do tłumaczenia. Kontrrotacji jako austriackiej techniki skrętu uczyłem się na kursie pomocnika w 1968 r. To była podstawowa technika skrętu, bardzo wtedy promowana. Na tym samym kursie uczono nas też "kristianii rotacyjnej lekkiej", pochodzącej z francuskiej szkoły narciarstwa. Być może pojęcie zmieniło znaczenie. Odnośnie tego czy uczyć NWN czy nie? Jak napisałem, mam wątpliwości. Na szczęście nikogo już uczyć nie muszę (póki co ), a moje dzieci jeżdżą ode mnie lepiej. Raczej skłaniam się ku temu by uczyć. Morgan i jego zespół organizują staże tygodniowe. Szkolenie trawa cały dzień. Wieczorami spotykają się, puszczają sobie nakręcone filmy, analizują, krytykują, sugerują. Do tego jest szkolenie on-line już po stażach. To zupełnie co innego niż u Ciebie. A także, choć Morgan się przed tym broni, uczą, a raczej doskonalą, już nieźle jeżdżących.
-
I znów Adamie się z Tobą zgadzam. Też tak to widzę. Dodałbym, że opisujesz typowy pojedynczy skręt. Przy skrętach łączonych, zwłaszcza szybkich, czyli śmigu, zmienia się ustawienie tułowia, który cały czas skierowany jest w dół stoku (prostopadle do linii spadku), a nie frontalnie do kierunku jazdy, a to pociąga za sobą pojawienie się efektu antycypacji, bo narty jadą w bok i pod koniec skrętu dochodzi do napięcia mięśni biodrowych, itd. Zalety z inicjacji skrętu z wewnętrznej nogi są właśnie takie jak opisałeś. Przynajmniej jak tak to widzę. Pytanie jakie można sobie postawić to, czy w ogóle uczyć NWN czy go sobie darować i przejść od razu do skrętu typu PM (czyli Phanom Move dla uproszczenia). Morgan właśnie tak proponuje. Po co się uczyć czegoś co i tak na dalszym etapie trzeba wymazać - stwierdza. Czy ma rację? Nie wiem. Mam wątpliwości. Może to jest konieczny etap, tak jak nauka pługu.
-
Nie wiem kiedy się to zaczęło. Trzeba by zapytać Stenmarka. Ja to zacząłem bezwiednie stosować od początku lat 70. Byłem wtedy na kursie instruktorów. Nudy jak cholera. Znalazłem swoje notatki z tego kursu i wpis w zeszycie wielkimi literami "ALE NUDA". Uczyli nas głupot w rodzaju tzw. technik odchyleniowych. Taka moda, trend. Trochę było w tym fanatyzmu. Ale jeden z instruktorów, BTW z Łodzi, jeździł po staremu, czyli niezgodnie z nową modą. Znakomicie to robił. Płynnie, bez większego ruchu tułowia góra-dół, pewnie bez względu na rodzaj śniegu. Starałem się go podpatrzeć i naśladować. Na pewno nieudolnie. Ale myślę, że wtedy załapałem nieświadomie o co chodzi. Morgan nie daje żadnego odniesienia do jazdy zawodniczej. Nigdy. Cały czas podkreśla, że chodzi o takie zwykłe, amatorskie jeżdżenie. Tyle że dobre i skuteczne. Może dlatego, że nie ma żadnej zawodniczej przeszłości.
-
To samo mówi i demonstruje Morgan, choć nie mówi nic o małym palcu i phanom move. O wielkości zakrawędziowania decyduje narta wewnętrzna. Pytałem go na ile korzystał z HH. Powiedział, że też, ale było wielu innych. Nie chcę go męczyć za dużo, ale przy okazji zapytam o nazwiska (by uspokoić Mitka ). Istnieją całe godziny dyskusji Morgana z JF Beaulieu po francusku, choć akcent Kanadyjczyka jest okropny. Jak dłużej każą siedzieć w domu to może zacznę ich słuchać.
-
Majka, trafiłaś w sedno. Niestety. Boleję nad tym, że tak się podzieliliśmy. Nie potrafimy się ze sobą dogadać. Znajomi to pół biedy, ale gorzej podziały rodzinne. Prawie nie utrzymujemy kontaktu z pewna częścią najbliższej rodziny. Nawet nie z powodu ewentualnych zaciętych dyskusji, które nam grożą, zwłaszcza po spożyciu, ale niechęci. Po prostu źle się czuję w ich towarzystwie, a spotkanie rodzinne, o ile nie wynika z okoliczności, np. pogrzeb , ma byś przyjemnością, nie stresem.
-
Morgan wspominał mi o kilku. Z tego co pamiętam, to ów Tejeda Flores, ale to było jakiś czas temu, JF Beaulieu, Kanadyjczyk (świetny narciarz) i jeszcze kilku, których nie pamiętam. Jeśli naprawdę Cię to interesuje (a nie sądzę, bo pewnie chodzi o kolejną, bezproduktywną złośliwość) to mogę go zapytać.
-
Dopiero teraz doczytałem, że była już długa dyskusja.
-
To nie ja tak nazywam, ale Ci co uczą tej techniki. Ja tylko powtarzam po nich! Też mam pewne wątpliwości co do nazwy. Dlaczego wewnętrzna? Bo zapewne odciążenie nogi dotyczy nogi, która co prawda do niedawna był zewnętrzną, ale właśnie staje się wewnętrzną. I tak jak napisał Adam, to jeden z elementów skrętu. Bardzo ważny, ale nie jedyny. Wiele zależy też od typu skrętu i okoliczności. Jak wiesz, bardzo dokładnie zapoznałem się z wielogodzinnym kursem Morgana Petiniot. Nie da się inaczej tłumacząc. Uruchomienie skrętu z nogi/stopy wewnętrznej to jeden z podstawowych elementów jego programu, zarówno w nauczaniu carvingu jak w technikach skrętu ześlizgowego czy mieszanego. To nie tylko odciążenie narty wewnętrznej w początku fazy przejściowej, gdy narty idą na płask, ale i następny ruch - pochylenie odciążonej narty wewnętrznej, czyli nadanie narcie odpowiedniego kąta! Noga zewnętrzna, na którą przechodzi ciężar, tylko naśladuje położenie, w tym nadany kąt, narty wewnętrznej. Dlatego tak ważne jest, by nie zaczynać skrętu od zwykłego obciążenia narty zewnętrznej, ale odciążenia wewnętrznej i właściwego jej pochylenia do środka przyszłego skrętu. To dużo więcej niż tylko banalne przeniesienie ciężaru z nogi na nogę. Tak uczy Morgan i z tego co wiem inni, np. Harald Harb. To jest clue tej techniki. I nie są to moje pomysły. Ja się o tym dowiedziałem stosunkowo niedawno, choć nieświadomie stosowałem tę technikę od początku lat 70. W praktyce wiele zależy od rodzaju skrętu. I dochodzi wiele innych dodatkowych czynników. Np. w dyskutowanym w tym wątku, świetnie pokazywanym przez dwóch kanadyjskich instruktorów, skręcie krótkim, powiedzmy śmigu, choć ta nazwa bardziej mi się kojarzy z tradycyjnym "wedeln". Taki skręt, jak napisał Adam, to mieszanka carvingu na etapie sterowania i ześlizgu na początku skrętu. Dochodzą dwa ważne elementy: antycypacja, czyli wyprzedzający ruch tułowia w kierunku nowego skrętu powodująca napięcie mięśni biodrowych i pleców. Jakby skręcona sprężyna. Teraz wystarczy tylko odciążyć narty, a te automatycznie ustawią się w linii ciała. To daje istotny element obrotowy wspomagający rotację nart. Dodajmy odciążonych, a więc łatwo przemieszczających się w poprzek, po śniegu a nawet w powietrzu. Dochodzi do tego kijek, który blokuje nam górę ciała. I druga rzecz: kompensacja (BTW Morgan nie używa tego pojęcia). Czyli odciążenie pasywne (nie pracujemy mięśniami aktywnie, tylko kontrujemy siły, które się pojawiają) spowodowane dwoma czynnikami: oddawanie energii przez wygięte, a więc naprężone w skręcie narty i efekt wirtualnego garbu. Czyli kompensujemy siły, które na nas działają. Wygląda to tak jakbyśmy podciągali nogi pod tyłek, choć naprawdę tylko reagujemy na napięcia na nie działające. O wirtualnym garbie można poczytać u Le Mastera w jego "Narciarzu doskonałym". A od początku skrętu, poprzez całą fazę sterownia, dochodzi oczywiście efekt samoskrętności współczesnych nart. Postawione na krawędzi same skręcają. Czyli mnóstwo różnych, ważnych elementów występujących w każdym skręcie. Wszystko to dzieje się nie jeden po drugim, ale często w tym samym czasie, nakłada się na siebie, np. odciążenie narty wewnętrznej z efektem "odkręcenia" antycypacji. Bardzo trudno wychwycić poszczególne elementy, rozdzielić je od siebie. A u dobrych narciarzy wręcz się nie da. Przyznaję, może trochę przesadnie wypatruję tego elementu, czyli odciążenia narty wewnętrznej w celu uruchomienia skrętu. Pewnie dlatego, że było to dla mnie swoiste olśnienie. B. dobry narciarz nawet o tym nie myśli, choć robi to machinalnie. Podobnie jak nie myślimy o tym jak postawić następny krok, gdy idziemy. O tym, że nie jest to banalne przekonujemy się np. schodząc po schodach, gdy przez pomyłkę nie zauważymy, że był jeszcze jeden schodek. Swoista antycypacja. Trochę długo wyszło, ale przedstawiłem moje podejście w tej sprawie. Właściwie to bardziej podejście Morgana (sporo z nim dyskutowałem na Skype), HH i wielu innych. W razie wątpliwości ich należałoby pytać. Ja tylko powtarzam po nich.
-
A ja sobie znalazłem zajęcie. Skanuję stare zdjęcia. Tym razem ojca z okresu, gdy prowadził wycieczki górskie (był przewodnikiem). Następny krok to cyfryzacja starych filmów, jeszcze tych na kaseta VHS. Jedno ze zdjęć. W środku mój tato prowadzący wycieczkę. Beskidy? Ok. 1980 r. https://photos.app.g...412wSAoQKodCAn9
-
https://m.facebook.c...219617044111084
-
A ja swoich całorocznych Michelinów crossclimatów nie byłem w stanie przetestować. Ciut śniegu było w Austrii, ale za mało by coś powiedzieć. A potem śnieg widziałem już tylko w TV lub na swoich zdjęciach. Ale i tak jestem zadowolony, bo nie muszę zmieniać opon. BTW moja Kijanka stoi grzecznie na ulicy i pewnie rdzewieje. Nie ruszana od kilku tygodni. Nie ma powodu. Diesel nie odpalany może zardzewieć od środka?
-
Hmmm... dobrze pamiętam ten film. Miałem wtedy 16 lat i już nieźle jeździłem na nartach. Pamiętam z jaką zazdrością patrzyłem na narty bohatera. Metalki, bo tak się o nich mówiło i każdy o nich marzył. A bohater (nie pamiętam imienia) mówił o nich pogardliwie, bo w stosunku do lepszych austriackich czy francuskich były pewnie dużo gorsze. Dużo wtedy jeździłem na Kasprowym i dobrze wiedziałem, że ta nowa super trasa to fikcja, nic takiego się tam nie dało wytyczyć, ale można było pomarzyć o prawdziwej, alpejskiej trasie w polskich Tatrach. Inny narciarski film z tamtego okresu, może ciut wcześniej, to był "Tony Sailer, czarna błyskawica".
-
Interesuje mnie czy to DUD używa się jako terminu, tak jak u nas przy nauce skrętu NWN czy jednak używa się zwrotu "flexion and extension", tak jak we francuskim. A DUD jest tylko konsekwencją. Jaka jest praktyka instruktorska?
-
I tak się mówi w nauczaniu?
-
Wracam do starego, bardzo użytecznego BTW, postu Mitka. Może to ktoś rozwinąć?
-
Edycja w Vegas - problem z poruszającymi się obiektami
a_senior odpowiedział Piskoor → na temat → Multimedia
Trochę już zapomniałem, bo dłuższy czas nie składałem niczego. Na czym odtwarzasz? Bo może częstotliwość odtwarzania jest niedobrana. Np. na monitorze masz 50 Hz. Co prawda to powoduje tzw. judder, czyli rwanie filmów, ale warto sprawdzić. Ja nagrywałem różnymi urządzeniami. Podobnie jak Ty NTSC 59.94 fps, ale renderowałem ok. 30 fps. Zwróć też uwagę czy na którymś z urządzeń nagrywających nie masz ustawionego przeplotu (literka "i" od interleave). Lepiej tego unikać. -
Może już było. Ponoć ZUS organizuje darmowe wycieczki do Włoch dla seniorów 75+. W programie m.in. darmowe posiłki: śniadanie, obiad i... ostatnia wieczerza.
-
O ile w nauce kobiety niekiedy odwaliły kawał dobrej roboty, często były przy tym bardzo niedocenione i choć należał im się Nobel, nie dostawały go. Np. taka Rosalind Franklin, jedna z odkrywców struktury DNA. Bez jej zdjęć Watson i Crick nie dostaliby Nobla za swoje odkrycie. Albo żona Einsteina, Mileva. Ponoć to ona była twórcą, a przynajmniej współtwórcą, Szczególnej Teorii Względności. Albo z mojej dziedziny. Pierwszy programista w historii to była kobieta, Ada Lovelace, współtwórca, o ile nie twórca, jednego z pierwszych "komputerów". Oficjalnie jest nim Bobbage, ale kto tam wie. Nie wspomnę, że moja żona jest wybitnym astrofizykiem, choć Nobla chyba już nie dostanie. Tak więc kobiety bywają w nauce genialne. Ale w majsterkowaniu, a to tego zaliczyłbym pomysł Estki, już nie. Czy widział ktoś mechanika samochodowego kobietę? Albo hydraulika? A może elektronika? ... zaraz, zaraz ja widziałem. Żona kolegi, która lutuje obwody lepiej od niego, choć on tez jest dobry. Ale to wyjątek.