a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 223 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Zawartość dodana przez a_senior
-
Na pólku tuż przy, a ściśle pod schroniskiem. Całkiem niezłe, kilkaset metrów średnio nachylonego zjazdu, wyrwirączka a może nawet orczyk, nie pamiętam. Do nauki wystarczało. Dojazdu do schroniska nie było, tylko podejście kilkugodzinne z Nowego Targu czy Rabki. Ale co to dla nas 18-latków. Łatwizna. 🙂 A zaopatrzenie schroniska: duże sanie ciągnione przez 2 osiołki.
-
Adamie, przypomniałeś mi moją młodość. 🙂 Kurs PI na Turbaczu w 1968 r. prowadzony przez legendarnego Staszka Tatkę. Uczył nas wszystkiego co było w programie PZN (SITN wtedy nie istnial), m.in. kristianię (czyli po dzisiejszemu skręt) kontrotacyjną, wtedy podstawową ewolucję w programie i francuską Kristianię Rotacyjna Lekką. BTW, bardziej mi sie podobała i wydawała się bardziej naturalną ta druga - rotacyjna. Rotacja tułowia była stosunkowo łagodna połaczona z odciążeniem przez wyjście w górę. Tadka, jako solidny instruktor wykładowca, pokazywał nam i uczył nas uczciwie wielu technik z programu PZN (bodajże z 66'). Ale najważniejsze dla nas była jego jazda. Znakomita, będąca połączeniem wielu różnych technik. I nie ważne było jak się co nazywa, ważne by choć trochę zbliżyć poziom swojej jazdy do baśniowego poziomu Staszka.
-
Że jesteśmy dymani? Oczywiście. Do pewnego stopnia i wszędzie na świecie. A za komuny to dopiero nas dymano. O MOSiR się nie wypowiadam, bo żyję zamiennie w dużym mieście i na głuchej wsi i nie korzystam z usług takich instytucji. Ale poza tym stanowczo protestuję, że w Polsce od czasu komuny nic sie nie zmieniło. Wszystko się zmieniło i przeważnie zdecydowanie na lepsze. Nie da się tego dobrze ocenić, a nawet wyczuć mieszkając poza krajem. Wnuki mają duże możliwości rozwoju, typu sport, rozmaite zajęcia za niewielkie opłaty. A my starzy naprawdę możemy korzystać z uroków życia. I korzystamy. Nie do pomyślenia za komuny. Mój pierwszy wyjazd na Zachód (a ściśle na północ, do Szwecji) w 1975 r. wiązał się z koniecznością posiadania własnych 40 a może aż 100 dolarów. Nie mogłeś ich kupić od konika, musiały mieć pochodzenie legalne. Poprosiłem więc kolegę, studenta Chorwata (wtedy Jugosłowianina) o oficjalne, w urzędzie, ofiarowanie mi owej sumy. Oczywiście mu za to zapłaciłem. I dopiero wtedy mogłem rozpocząć starania o paszport, wizę, itp. i ostatecznie o wyjazd do Szwecji. Nowe narty w zasadzie były nie do kupienia. Poznałem w pracy kolegę (roznosiłem rano mleko po domach, taka dodatkowa fucha na studiach), którego siostra miała wejścia do fabryki w Szaflarach, gdzie produkowano narty. I tam, półlegalnie, rozgladając się dookoła udało się "kupić" jedną parę. Służyła mi potem przez kilka lat. A w rowerze, porządnym czeskim Favoricie - taka kolarka w tamtych czasach, jeździłem na tzw. szytkach (po krakowsku zwanych szlaurafenami). To były wąskie oponki z zaszytymi dętkami w środku. Nie do kupienia. Czego się więc nauczył młody Andrzej? Naprawiać je. Jak? Należało rozpruć szytkę (była szyta jak nazwa wskazuje), wyciągnąc delikatną dętkę ze środka, załatać dziurkę, włożyc ją do oponki i... cierpliwie, w dłuższej operacji, ją zaszyć. Super robota. Potem opanowałem technikę częściowego rozprucia, ale nie zawsze się to udawało. A po opony do samochodu (VW 1302, tzw. garbus, ale opony pasowały od Syreny)) stałem w kolejce dwie doby. Mój kolega też stał i przez to wyleciał z roboty (informatyk jak ja). Dla małego dziecka (początek lat 80.) trudno było zdobyć jedzenie. Ratowała mnie siostra z... Belgii. 🙂 No po prostu super czasy. Najlepsze z nich to była nasza młodość, w miarę dobre zdrowie. I mniejsze korki, więcej miejsc parkingowych w Krakowie, choć smog i smród wiekszy. 🙂 Na niezłym poziomie stało szkolnictwo. I to by było na tyle. A jak jest teraz? W sumie, pomijając wiele codziennych uciążliwości, jak choćby potężne korki w mieście i na wyjeździe z miasta, bardzo dobrze. I oby się to nie popsuło przez jakąś katastrofę typu wojna wywołana przez bóg wie jakiego szaleńca czy satrapę. Ani kometę czy wybuch wulkanu. 🙂
-
Zawsze mógł kasować. 🙂 Nie broniąc Jana, bo jak wiesz mamy, tzn. Ty i ja, zbliżone, by nie powiedzieć te same poglądy polityczne, pamiętaj, że on żyje w innym kraju. Sam pamiętam, że mieszkając we Francji nie do końca rozumiałem co się w Polsce dzieje, a im dłużej żyłem poza krajem, tym mniej. Do tego mimo wszystko nie sądzę, by polityka była dobrym tematen do rozmów na forum. Zresztą gdziekolwiek.
-
Opiekunka moich wnuków w Warszawie, skądinąd bardzo pozytywna młoda dziewczyna, codziennie dojeżdża do W-wy właśnie z Mińska, gdzie mieszka. Niby 40 km, ale 30 min jazdy o ile wyjedzie odpowiednio wcześnie. I bardzo sobie Mińsk chwali jako miejsce do życia. Ty tam gdzieś w pobliżu mieszkasz?
-
Zdarzyło się ze dwa razy. Raz w Val Gardena i raz na Mosornym Groniu. Więcej spotkań w realu miałem z uczestnikami grupy newsowej. Raz nawet wspólny wyjazd z młodą dziewczyna sie trafil. 🙂 Ale czytam opisy spotkań innych i bardzo mi sie podobają. 🙂 Oślepnąć juz raczej nie oślepnę. Ekrany komputerowe mi bardzo zaszkodziły, ale to było jeszcze w czasach klasycznych, analogowych monitorów. Aż bolało od patrzenia, ale co było robić. Taki zawód. Skończyło się na wymianie soczewek (katarakta) niedługo po 40. Dziś mam najlepszy wzrok w rodzinie. 🙂 A dzisiesze monitory, np. jak ten w laptopie, to jakbyś książkę czytał. 🙂 No prawie.
-
Będąc młodą lekarką... Pamiętacie skąd to? 🙂 No więc parafrazując ten cytat: będąc podchorowanym wirusem przekazanym mi przez wnuka i spędzając dużo czasu w łożku lub na kanapie, zacząłem bawić się w to i owo. M.in. odkryłem, że można łatwo znaleźć całą, kompletną listę wpisów każdego uczestnika SF, w tym oczywiście i moje. Wyszło ich ponad 2100 tych moich wpisów od pażdziernika 2006 r. Aż tyle! Niekiedy bardzo długie. Można się za głowę złapać. Ileż można napisać? Jak ten czas leci! I zacząłem przeglądać co ja tam wypisywałem i o czym dyskutowałem. Np. już w 2006 było o śmigach, w tym karwingowych 🙂 i o wielu, wielu innych aspektach i sprawach. Jaki ja wtedy byłem gadatliwy i... gorliwy. Nawet Marek mi dziś nie dorównuje. 🙂 Historia SF była niekiedy z mojego punktu widzenia pokrętna. Wzloty i upadki. Na dłuższy czas przestałem tu zaglądać bo "chamstwa nie zniesę", prężnie działało KN gdzie sie udzielałem, ale potem znów tu wróciłem. Na początek półgębkiem, potem już na całego. Był poważny epizod, by nie powiedzieć katastrofa związana z pożarem serwera, na którym "siedział" SF, ale dzięki zaangażowaniu, pracy i energii niektórych (swoją drogą wciąż nie wiem kogo) udało się fenixa wskrzesić. I jakoś to nieźle leci do przodu pomimo niesprzyjających dla egzystencji forów okoliczności, np. grup FB. Sporo ludzi się prywatnie pospotykało i wciąż zamierza spotykać, zaznajomiło, polubiło a nawet, jak się wydaje, zaprzyjaźniło. A przyjaźń w życiu człowieka to ho, ho. Wielka sprawa. Łatwo nie przychodzi i nie jest zbyt częsta. Co będzie dalej nikt nie wie. Moich wpisów będzie coraz mniej z oczywistych powodów. A o ile nie nastąpi jakaś poważna katastrofa, forum, mam nadzieję, będzie się toczyć do przodu, ludzie będą wymieniać uwagi, droczyć się, nawet kłócić, ale i... przepraszać. Te same, lub bardzo podobne, pytania i odpowiedzi będą po tysiąckroć powracać w różnych wątkach. Wątki będą pączkować, rozmnażać się, dublować, itp. Pojawią sie tematy niewiele a nawet nic nie mające wspólnego z narciarstwem. I bardzo dobrze. 🙂 Ludzie będą się od czasu spotykać w realu by sobie trochę poplotkować i uciec od codziennego życiowego znoju. 🙂 I oby tak się stało.
-
Francuzi mają jeszcze gorzej. Zamykają L'Alpe du Grand Serre, średniej wielkości ośrodek. 1300-2200 m. 50 km tras. https://www.narty.pl/tresc-artykulu/francja-osrodki-przegrywaja-walke-ze-zmianami-klimatycznymi I nieuchronnie będą kolejne zamknięcia.
-
Ted Ligety pożegnał się z Head...
a_senior odpowiedział Gabrik → na temat → Sport, Zawody, Zawodnicy
To jeszcze jedno pytanie. Rozumiem, że zmieniłeś model rowerowania z MTB na szosę? A może jedno i/lub drugie? -
Wykorzystanie w 100% narty taliowanej? Skręt cięty najwyższych lotów. Czyli wyciskanie możliwie najmniejszego promienia skrętu bez ześlizgu? Na typowej amtorskiej trasie dla ludu. Nie na zawodach, nie dla egzaminacyjnego pokazu, choć być może w celach szkoleniowych by pokazać innym. W sumie, jak dla mnie, nie ma to większego pożytku, może z wyjątkiem owych celów szkoleniowych. Tego rodzaju skręty niezbędne są na zawodach. Powody oczywiste, ale w codziennej jeździe? Dokładać sobie dodatkowe więzy i ograniczenia (brak ześlizgu) w imię... no właśnie czego? Czystości, religii, mody? 🙂 Większej adrenaliny? Może właśnie to? Wiem, że nie jest to łatwe i nie każdy może się tego nauczyć. Pytanie tylko po co? Oczywiście traktuj te słowa jako formę przekory. 🙂 A dobrze jeżdżących, jakimkolwiek stylem, na typowych trasach alpejskich jest kilka procent, który jeszcze maleje w czasie lokalnych ferii. 🙂 Morgan potrafi ładnie i chyba czysto jechać skrętem ciętym. Pusto, dość łagodnie. Pireneje. https://youtu.be/BvRz-GagS20?si=BIaoM1yKbw2BPSm2 Nie wiem jakie są zwyczaje instruktorów szkolących początkujacych na polskich stokach. Pewnie masz rację, że idą na łatwiznę. W sumie i tak łatwo nie mają, bo ludzie chcą sie szybko nauczyć a to jest niestety niemożliwe. Ale jak tu klientowi, dadajmy często z dodatkowym bagażem wieku i wagi wytłumaczyć, że szybko sie nie da. No więc dają mu krótkie, skrętne nartki by opanował owe bujanie na krawędziach i ułudę, że już trochę umie jeździć.
-
Już ten filmik widziałem. Znakomity. Deb miała duży fart, że ich do kupki zebrała. Takich gości! Oczywiście, że dwa światy, ale przede wszystkim dwie różne generacje. W chwili nagrywania filmu Franz miał 68 lat. Jak na te lata... boski. 🙂 A sposób jazdy i technika są oczywiście różne. Bode jest w stanie tyłkiem szorować po śniegu. Żadna, nawet out of human limits, inklinacja nie jest mu obca. Franz tego nie zrobi choćby się nie wiem jak starał (niestety wiem coś o tym :)). Tylko że z tego nic nie wynika. Obaj są znakimitymi narciarzami jeżdżącymi swoimi technikami i swoim stylem.
-
Ted Ligety pożegnał się z Head...
a_senior odpowiedział Gabrik → na temat → Sport, Zawody, Zawodnicy
A to forum rowerowe to co to jest? Chyba że FB lub coś jeszcze gorszego. 🙂 Kiedyś dużo działałem w rowerowej grupie newsowej, zresztą Michał (mic) chyba też. Ale zamkli jak się to po krakowsku mówi. 😉 Rozglądałem się za jakimiś sensownym forum rowerowym, ale to nie było to co by mi leżało. -
Ted Ligety pożegnał się z Head...
a_senior odpowiedział Gabrik → na temat → Sport, Zawody, Zawodnicy
Gdzie byłeś gdy Cię nie było? Na forum ma się rozumieć. Przerwa wakacyjna? 🙂 Nawet miałem pytać. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie... 🙂 -
Dlatego też co chwilę dokładałem smileje. Marek bardzo fajnie pisze i do tego rozsądnie i zna sie na rzeczy. Czyli mój tekst na półserio. Zwłaszcza, że po powrocie od wnuków warszawskich dopadł mnie jakiś paskudny, warszawski, dziecięcy mikrob. Ale z tym zwożeniem w dawnych czasach to prawda. Należało, a w każdym razie w dobrym tonie w latach 60-70, była jazda śmigiem. Takie "niewykorzystywanie" terenu przez jazdę dłuższym skrętem było traktowane jako "zwożenie się".
-
Marku, fajny carvingowy przejazd, choć w tych warunach bardziej optymalny byłby... krótki skręt. 😉 Taki przejazd, jak ten dziewczyny, w dawnych przedkarwingowych czasach byłby nazwany zwożeniem się. "Nie zwozimy się" - krzyknąłby instruktor z tamtych czasów - "pracujemy". 🙂 Widzę, że wciąż jesteś na etapie fascynacji carvingiem. BTW, moja córka też kiedys była. 🙂 Na koniec zebrałem emblematyczną końcówkę moich napisów z filmiku Morgana Petiniot o tym jak "optymalnie" przejechać trasę (stacja Font Romeu w Pirenejach). Czego jak czego, ale na pewno nie można mu odmówić umiejętności jazdy ciętej. Wypuścił kilka lat temu serie podobnych YT i gdzieś na forum można do nich znaleźć linki. Ten pierwszy jest chyba najlepszy: https://youtu.be/6DM3BAt2ljE?si=F57gDhVVJ2P-6us- Zrobiliśmy całą trasę w Font Romeu, trasę kwalifikowaną jak czarną z odcinkami stromymi, wąskimi ściankami, zatłoczonymi przewężeniami, pokazaliśmy jak można wykorzystać trzy typy skrętów. I pewnie zauważyliście, że skręt najczęściej używany to skręt krótki. Dlaczego? Bo panujemy nad prędkością, mamy kontrolę kierunku a w skręcie carvingowym, ciętym można co prawda panować nad tym gdzie chcemy jechać, ale narty mimo wszystko wymuszają promień skrętu krzywej. Co powoduje, że o wiele trudniej jest zmienić kierunek jazdy w sytuacjach krytycznych, to jest bardziej niebezpieczne. A w krótkim skręcie, gdzie dochodzi ześlizg, to jest dużo łatwiejsze i to tłumaczy dlaczego tak chętnie stosuję ten często używany skręt.
-
I od zmysłu powonienia czy węchu jak kto woli. Ja mam słaby, więc mi nic nie śmierdzi. A żona ma mocny i jej wszystko śmierdzi lub... pachnie. I od czasu do czasu, chciał nie chciał, mi coś wypiera. Goretexów nie posiadam, bo za biedny jestem :), ale jakieś tam kurtki mam. Parametry takie sobie, ale póki co służą. I od czasu do czasu lądują w pralce. Gdyby to ode mnie zależało nie prałbym ich nigdy.
-
Zmieniły się, ale radocha wciąż ta sama. No może trochę mniejsza, bo siły i możliwości już nie te. 🙂 Nie bardzo mnie ciągnie, bo za daleko. Ja jeszcze dałbym radę, ale żona źle znosi długą jazdę samochodową. Do Austrii czy Włoch też jedziemy z przystankiem, ale to dużo bliżej. Można by samolotem, ale to zbyt skomplikowane. Cóż, póki życie trwa nie da się niczego wykluczyć.
-
Super zdjęcie. 🙂 Może w 92' też bylismy gdzieś blisko? Spędziliśmy fajny tydzień w małej stacji blisko Jeziora Genewskiego Thollon les Memises.
-
Mądrze piszesz i ze wszystkim się zgadzam. Ulubioną jazdą Bergera jest krótki skręt czy śmig, gdzie wykorzystuje wszystkie znane techniki i korzysta z nich w zależności od sytuacji. Np. taki stary jego przejazd, też wycięty z dłuższego filmiku, gdzie jedzie śmigiem o zmiennym rytmie. Dla mnie to ideał jazdy. https://youtu.be/G7NXyN3EkN0?si=AgMTl6eyY7FtmOx9 Pisałem, że mam wątpliwości co to sugestii Francuzów dot. wyboru nart dla wczesnych średniaków. Czyli krótkie slalomki. I te wątpliwości dotyczą właśnie miejsc i okoliczności, w których jeździmy. Francuzi szkolą swoich "klientów" w super stacjach alpejskich typu Tignes, 2 Alpes, Hintertux... nie mówiąc o wypadach do Japonii i jeździe terenowej w głebokim śniegu. Trochę to się różni od szkolenia w naszych maleńkich stacjach, w których śnieg, najczęściej sztuczny, zalega niezbyt długo. Dlatego dobrze rozumiem argument, by zaczynać od dłuższych nart i przede wszystkim nauczyć się skręcać klasycznymi technikami ześlizgowymi.
-
To w pięknym miejscu mieszkałaś. Ja tylko 7.5 lat i tylko w okolicach Paryża. Ale nawet tam można było znaleźć piękne miejsca np. do rowerowania. Wygodna jesteś. 🙂 Mnie z kolei to dość obojętne. Tzn. przy wyborze miejsca do spania w ogóle nie biorę pod uwagę odlegości od tras. Bywało, że w jedną stronę dojeżdżałem codziennie autobusem w jedną stronę 30-45 min (Val Gardena, Cortina). Za to hotele, w których mieszkalismy były super. Zwłaszcza ten w małej miejscowości Calalzo (30 min jazdy do Cortiny) z papugą: https://photos.app.goo.gl/YJrDew9Z3e6rNLMm8 Prawie nigdy nie dojeżdżam do tras samochodem. Autobus lub skibus. A wkładanie butów na parkingu, zwłaszcza takich sztywnych jak moje, to koszmar. Właśnie ten największy feler, czyli odlegość spowodowała, że nigdy po powrocie do Polski nie byłem na nartach we Francji. Z wyjątkiem srednich stacji, które sąsiadują z włoskimi, np. w Val d'Aosta.
-
Tak mówią. Ja bywałem tylko w małych i średnich stacjach francuskich więc nie mam porównania. Ale wszędzie gdzie bywałem w Alpach, czy to w dużych czy małych stacjach, było co najmniej dobrze. A najmilej, jak pisałem, wspominam dwa pobyty: Ischgl 2014 ze względów rodzinnych - bylismy tam rozleglą familią i Paganella 2022, gdzie byłem tylko z żoną. Skleiłem z tego pobytu filmik, do którego niekiedy wracam: https://photos.app.goo.gl/uBJ9aokiEGE7GFPC6 Długo mieszkałaś we Francji? Gdzie?
-
Trochę sie różni. Faceci na Twoim filmie jadą lepiej i ładniej niż ci na tym od stara. 🙂 Ale styl podobny. Typowy skręt krótki zwany zwyczajowo w Polsce śmigiem. 🙂 BTW, ten pierwszy facet (jakiś redaktor) mówi po niderlandzku strasznie charcząc. Brzydki ten język. Ale ten dugi w czerwonym juz mówi bardziej miękko. Da sie słuchać. Może to Flamand? 🙂
-
🙂 Aż głowa boli. Za moich czasów, gdy kończyłem kursy PI i I, tj. przełom lat 60 i 70., byłem z konieczności dobrze zapoznany z programem PZN (nie było wtedy SITN). I były tylko, albo aż, dwa śmigi: śmig hamujący i śmig przyspieszający. O żadnym carvingu oczywiście nie było mowy, choć w programie był skręt cięty. O promieniu circa 40 m. 🙂 Na tyle pozwalał promień skretu ówczesnych nart. Ale nie był to skręt popularny. Za to śmigi były jak najbardziej.
-
Dobrze to ująłeś. Do jazdy ciętej w krótkim skręcie dużo mi brakuje. Ale nie będę się starał z kilku powodów. Po pierwsze, starość, czyli ograniczenia w ruchomości i elastyczności stawów. Trudno mi sie wyłożyc w skręt jak by to kolokwialnie ująć. Po drugie, brak sił. Taka cięta jazda w krótkim skręcie jest bardziej męcząca. Większe obciążenia stawów i mięśni. A po trzecie, nie bardzo widzę potrzebę. Lubię jaździc tak jak jeżdżę. Ale uwierz mi na słowo, mam wielka przyjemność w carvingowaniu średnim i długim skręcie na w miare płaskich i równych stokach. I chyba mi to nieźle wychodzi.
-
Chciałbyś z zięciem pogadać? Dobrze pamiętam? 🙂 A ja Tobie niemieckiego. Naprawdę kilka razy w życiu się do niego przymierzałem. Przez pół roku się pilnie uczyłem bo miałem wyjechać na saksy do Austrii. Pojechałem, ale do Szwecji. Potem byłem przez kilka miesięcy w Bonn. Ale Niemcy mówili do mnie po angielsku, więc motywacji nie było. A język sąsiadów powinno się znać. BTW, rosyjskim kiedyś władałem.