a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 220 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
12
Zawartość dodana przez a_senior
-
Tylko dlaczego algorytmy zadziałały dopiero po 6 latach? Widocznie niedawno je włączyli.
-
Podzielę się z Wami ciekawostką. Jakieś 6 lat temu umieściłem na YouTube krótki, kilkunastominutowy filmik. Posklejałem kilka różnych filmików, nakręconych przy kilku okazjach, których bohaterem był mój 2-letni wnuczek. Różne okoliczności, a to pobyt w Ischgl i ujęcia z kwatery, rodzinna Wielkanoc w Krakowie, pobyt nad polskim morzem, wycieczka do Rzymu, itp. Z nakręconych tam kamerą filmów, wyciąłem fragmenty, w których pojawiał się wnuczek, dodałem napisy, scaliłem w jeden film i umieściłem na YT by inni członkowie rodziny mogli zobaczyć. Dostęp niepubliczny czyli tylko za linkiem. I jakież było moje zdziwienie, gdy tydzień temu otrzymałem mail od YT, że usunięto moje treści z powodu naruszenia zasad YT, jak to sformułowali, konkretnie ów filmik, o którym już zdążyłem przez te 6 lat zapomnieć. Zostawiono mi tylko możliwość, przed definitywnym usunięciem, oglądania go przez 7 dni. Faktycznie usunięto go już po 4 dniach. Pełne zaskoczenie. O co chodzi? Dlaczego? W czym naruszyłem i dlaczego jakieś zasady? Obejrzałem jeszcze raz ów filmik próbując doszukać się jakiejś przyczyny. Chyba domyślam się o co chodzi. W czasie ujęć na plaży ojciec wnuczka, czyli mój syn, zabiera go z wody i przenosi na piasek, bo ten wchodził za głęboko do morza. Dodam, że wnuczek, 2-latek!, był nagi. Trwało to 2 sekundy. I to miałby być powód? Jeśli tak to zbliżamy się do pełnego absurdu i paranoi. Dano mi możliwość odwołania się. Skorzystałem z tego, ale nie otrzymałem żadnej odpowiedzi. Film jestem w stanie odtworzyć, ale poczułem pewien niepokój. W każdej chwili takie potęgi jak Google (YT należy do niego) mogą cię załatwić na cacy. Dlatego wszystkie ważne dane kopiuję na dyski lokalne, ale chyba nie o to chodzi w idei chmury.
-
Mitku, wracasz do jakiś staroci, których już nie pamiętam. Swoją droga niezłym refleksem się wykazałeś.
-
Nie bardzo się to zgadza z moimi danymi, a ściśle siostry. Przechorowała Covid19 w marcu czy kwietniu. W październiku juz nie miała przeciwciał. Podobnie u jej dwóch koleżanek.
-
Tyle że to całkiem inna choroba. O wiele bardziej śmiertelna. Średnio 10x bardziej niż grypa, a w przypadkach objawowych to nawet 70x. BTW grypa jest zawsze objawowa, więc można przyjąć, porównując śmiertelność oby chorób, że śmiertelność Covid19 jest 70x razy wyższa. Gdybyśmy potraktowali Covid jak grypę mielibyśmy Bergamo w marcu i kwietniu i kłopoty ze znalezieniem miejsca nie na pochówek, ale na przechowanie truposzy. Można i tak, bo teraz Bergamo wychodzi z epidemii. Przyjmuje się, że chorobę przeszło ok. 60% mieszkańców. Ale nie wiem czy odpowiadałoby Ci to, co się tam działo między połową marca i kwietnia. Swoisty armagedon.
-
Zgorzkniałość? To do mnie? Nie pomyliłeś osoby? Muszę to żonie powiedzieć, bo ona posądza mnie o nierozważny optymizm typu jakoś to będzie.
-
Wielu ludzi ma kłopoty z zaburzeniami rytmu. Moje napadowe migotanie przedsionków trwa od 37 roku życia. BTW mam w pracy znajomych, u których zaczęło się w okolicach 30-ki, w tym jednego zaawansowanego sportowca, nota bene instruktora narciarskiego. Niestety u mnie przebiega ono bardzo nieprzyjemnie. Da się z tym żyć, ale co to za życie. Na początku przytrafiało się co jakiś czas, powiedzmy raz na dwa miesiące i trwało 1-2 doby. Potrafiło odpuścić na 1-2 lata. Ale od początku naszego wieku zaczęło być coraz gorzej. Ze dwa razy wylądowałem w szpitalu, bo arytmia nie puszczała przez tydzień. Stosowałem, oczywiście za wskazaniem kardiologa, różne leki antyarytmiczne. Najskuteczniejszy, przynajmniej przez pewien czas okazał się Rytmonorm (propafenon). Ale i on po paru latach przestał działać. Gdy arytmie zdarzały się już dwa razy na tydzień zdecydowałem się na ablację w 2013 r. Prawie skuteczną, tzn. arytmie dalej się przydarzały, ale b. rzadko (2x do roku) i trwały krótko (kilka godzin). Niestety, mniej więcej od początku Covid19 w Polsce, czyli kwietnia tego roku, zaczęła się powtórka z rozrywki. Migotania nie mogłem zatrzymać niczym, żadnym z dostępnych leków. Po 2 miesiącach jej trwania, choć w łagodniejszej formie niż kiedyś, gdy już zdecydowałem się na ponowną ablację, siostra, która też mam problemy z napadowym migotaniem przedsionków, zaproponowała mi ów niedostępny w Polsce Apocard. Po kilku dniach zażywania go było już po arytmii. I w zasadzie mam z nią spokój do dzisiaj. Ze 2-3 razy chciała wrócić, ale po 1-2 tabletkach Apocardu odchodziła. Trochę się rozpisałem, bo może się to moje doświadczenie komuś przydać. Namawiam tych, których arytmia męczy do ablacji. B. skuteczna i stosunkowo bezpieczna. Jak szczepionka.
-
Ale dlaczego cała Europa (poza Polską) go powszechnie używa? Subiektywne zadowolenie to nieadekwatne sformułowanie. Nie wiem czy wiesz jak się odczuwa migotanie przedsionków. Jeśli lek go przerywa to jesteś w siódmym niebie.
-
Dlaczego nie podnosimy się w skręcie - nowy filmik Morgana
a_senior odpowiedział a_senior → na temat → Nauka jazdy
Te błędne style jazdy, które wymieniasz są powszechne. Po prostu zdecydowana większość narciarzy jeździ kiepsko. Wszędzie, nie tylko w Polsce. I większości to wystarczy. Nie mają ani ochoty ani motywacji na lepszą jazdę. To im wystarczy. Ale to niskie przejście jak to nazywasz, albo jazda na kiblu, nie jest wcale żadną koniecznością ani potrzebą w dobrej, skutecznej jeździe amatorskiej. Wystarczy coś pośredniego. Morgan mówi o zmianie pozycji między niską a bazową (podstawową). Czyli pewien ruch tułowia góra-dół pojawia się, choć bez czynnego odciążenia w górę. Było tu szereg filmików ilustrujących taką jazdę. -
Znam taki lek na arytmię (migotanie przedsionków), który jest w Polsce niedostępny. Apocard Retard (flekainid). Niedopuszczony do sprzedaży w aptekach. Cała Europa go używa, ale nie Polska. Dlaczego? Mnie bardzo pomógł.
-
A propos szczepionek. Pfizer i Moderna. Ta druga nie wymaga takiego wielkiego reżimu temperaturowego (przechowywanie -70 stopni). Skuteczność zbliżona. Dlaczego więc mówi się głównie o tej pierwszej? Bo Pfizer pierwszy ogłosił?
-
Dlaczego nie podnosimy się w skręcie - nowy filmik Morgana
a_senior odpowiedział a_senior → na temat → Nauka jazdy
Maćku, ale z tego nie nauczymy się jeździć. One są dobre dla kogoś kto już umie jeździć i do tego interesuje się techniką (i fizyką ) jazdy. Nic nie zastąpi nauki udzielonej przez dobrego instruktora. Nie wiem czy w Polsce organizowane są staże doszkalające, podobne do tych organizowanych przez Morgana? To jest idealne do robienia postępów. Zdaje się, że są takie wyjazdy i nawet ogłaszane na naszym forum (Gajowy?). -
Roces powiadasz. Tej samej firmy miały moje dzieci. To może kup te 27.5 czy 27 na zapas. Na pewno kiedyś będą w sam raz, a teraz, jeśli syn odmówi jeżdżenia z powody bólów będą ratunkiem.
-
Zostawiłbym. Nie wiem jak u Ciebie, ale w Krakowie można znaleźć sklepy, gdzie kupuje się używane buty dla dzieci i po sezonie zwraca kupując większe dopłacając tylko różnicę w cenie. Tak robi mój młodszy znajomy, tak robiłem ja, gdy moje dzieci jeszcze rosły.
-
Ale lepiej mieć wybór. Jeden cmentarz to Rakowicki. Jak Powązki w Warszawie. Drugi to Podgórski. Ten pierwszy w centrum miasta, ten drugi na obrzeżach i bliżej gór. Osiołkowi w żłoby dano.
-
Nowe buty narciarskie ciągły ból palców jakby za mały but?
a_senior odpowiedział grejan → na temat → Dobór innego sprzętu narciarskiego
Właśnie tak. Nie wymiękaj. -
Nowe buty narciarskie ciągły ból palców jakby za mały but?
a_senior odpowiedział grejan → na temat → Dobór innego sprzętu narciarskiego
I masz rację, bo numer numerowi nierówny. Żeby było śmiesznie obecnie kupiłem buty 28 mając prawą stopę 28.5. Sprawdziłem starannie czy nie są za krótkie. Ale pytający ma problem, bo go buty cisną na długość. Być może buty innej firmy o tym samym rozmiarze byłyby OK. Być może. W doborze butów i to nie tylko dla siebie mam spore doświadczenie. Wielu doradzałem, z wieloma kupowałem. I znam co najmniej dwa przypadki znajomych, którzy mieli ciut za krótkie buty. Jeden z nich, instruktor, o mało nie odmroził sobie palców u nóg. Podobnie jak ja. Buty nie mogą być za krótkie! Pierwszy poważny mróz i może być źle. Lepiej ciut za długie niż ciut za krótkie. -
Nowe buty narciarskie ciągły ból palców jakby za mały but?
a_senior odpowiedział grejan → na temat → Dobór innego sprzętu narciarskiego
Po prostu są za krótkie. Jeśli stopa ma długość 27.5 cm i wziąłeś buta 27.5 czyli z długością skorupy 27 cm, to brakuje na długości 0.5 cm. To niemało. Być może uda się buty odbarczyć na długość, czyli wypchnąć termicznie przód do przodu o dalsze kilka mm. Przeżywałem podobne katusze przez kilka lat, zwłaszcza w mroźne dni mają o pół numeru za krótkie buty, zwłaszcza prawy, gdzie stopa jest nieco dłuższa od lewej. Mając dylemat między lepszą skutecznością i bólem a gorszą i bez bólu zdecydowanie wolę to drugie. -
Nie jestem opiniotwórcą w tym temacie, ale na kilku sprawach się znam. Nie jestem i nie byłem też naukowcem, ale byłem, i wciąż trochę jestem, jej blisko. Do tego mam żonę naukowca astrofizyka. Otóż zapewniam Cię, że w każdym temacie związanym z nauką zawsze znajdzie się grupka oponentów głównego nurtu. I to ludzi z najwyższymi tytułami naukowymi. Paradoksalnie bywa, że niekiedy maja rację. Ale to są wyjątki. Przeważnie racji nie mają. Dlaczego więc oponują? Z różnych powodów: bo są dziwakami, bo chcą zaistnieć, bo są "obłąkani". W fizyce mógłbym przytoczyć wiele takich przykładów. Ot choćby wielkiego Einsteina, który w mechanikę kwantową, bądź co bądź, podstawę dzisiejszej fizyki, nie wierzył. Choć był paradoksalnie jednym z jej twórców (Nobel za efekt fotoelektryczny). A z innych beczek. Klimatologia i globalne ocieplenie. Zdecydowana większość naukowców zgadza się co do jego istnienia i przyczyn (działalność człowieka). Ale znajdziesz wielu oponentów z tytułami, może nawet noblistów, którzy twierdzą inaczej. I do takich kategorii myślących inaczej zaliczyłbym owego kardiologa.
-
Młotku (ale w pozytywnym znaczeniu ). Zgadzam się z Tobą co do metodologii badań. Ale przyznasz, że w przypadku tego wirusa i w tej dziedzinie, czyli badań, są niejasności, by nie powiedzieć brzydziej. Taka chlorokina np. Zobacz tu: https://www.gdziepol...cje/chloroquine Była OK, potem być przestała. A może za kilka miesięcy znów będzie OK (patrz post Gabrika). Nie zapominajmy, że sporą rolę odgrywa tu biznes, bo pieniądze w przemyśle farmaceutycznym są potężne. Jak i w innych biznesach. Wystarczy prześledzić np. ewolucję badań nad rzekomym dobroczynnym wpływem margaryny i szkodliwości masła. Nawet papierosy były przez jakiś czas nieszkodliwe co wykazywały stosowne, pogłębione naukowe badania, skądinąd dobrze opłacone przez przemysł tytoniowy. Nie znaczy to oczywiście, że należy lekceważyć czy nie doceniać takich badań. Wręcz przeciwnie, zresztą nic lepszego nie wymyślono, ale warto pozostać i tutaj choć trochę nieufnym.
-
Kilka razy. Raz w Słowacji, 1-2 razy w Austrii, 2-3 razy w Polsce. Ale to było dość dawno. Ford Sierra tylnonapędowy. Klasyczne łańcuchy. Potem były już samochody z przednim napędem. Robiłem tak jak sese, woziłem łańcuchy w bagażniku. Nigdy ich nie użyłem, bo też nie było takiej potrzeby, nigdy nie musiałem pokazać kontroli. Teraz mam 4WD więc problem, przynajmniej teoretycznie z głowy.
-
Ja też lubię grzebać przy wszelkich mechanizmach, w tym samochodach. Choć bez tego zacięcia co kiedyś. Remont silnika w Garbusie (bez szlifów), wymiana sprzęgła w Fordzie Sierra, szlif gniazd zaworowych w dwóch Fordach Sierra, naprawa skrzyni biegów w Renault 19 (z kolegą) by wymienić te najważniejsze. Do dziś wymieniam filtry i olej. Za komuny to była w pewnym sensie konieczność a w każdym razie duży plus. I też zatrudniłem się u kolegi mechanika na dorywcze naprawy. To duża satysfakcja, gdy po Twojej interwencji coś zaczyna działać jak należy. Aha, właśnie naprawiłem pilota do wieży hifi, skleiłem uszkodzone ścieżki na płytce drukowanej.
-
Dlaczego nie podnosimy się w skręcie - nowy filmik Morgana
a_senior odpowiedział a_senior → na temat → Nauka jazdy
Tytuł nie jest najlepszy, już to gdzieś wyjaśniałem. Taki nieudolny skrót długiego tytułu francuskiego. O co chodziło widać w samym filmie. A odnośnie filmików koreańskich. Znakomity jest np. ten: Czytając napisy wszystko staje się jasne. Jedzie Richard Berger, Austriak, wg. mnie znakomity i bardzo wszechstronny narciarz. I nie podnosi się ani przed ani w trakcie skrętu. -
I masz sporo racji. Szkoda nawet oglądać te niemieckie rankingi. Jest ich kilka i trochę się różnią między sobą. TUV, GTU i Dekra to zasadniczo wyniki z kontroli technicznych. ADAC - statystyki płynące z pomocy drogowej. Ten ostatni, pozornie najbardziej wiarygodny, bo pomaga się samochodowi, który uległ na drodze awarii zasłynął m.in. z "układu" z Mercedesem. Ale załóżmy, że te rankingi nie są celowo oszukane, tylko trochę podkręcone. Dlaczego więc tak różnią się od innych rankingów, np. Twojego? Z kilku powodów, ale głównie są dwa. Dobre wyniki osiągną samochody, o które dbają właściciele i przed wyjazdem na kontrolę techniczną zrobią ją wcześniej w zaprzyjaźnionym warsztacie. Czyli jest to ranking właścicieli. Drugi - te rankingi z kontroli dotyczą wszystkich usterek, również tych duperelnych. Wiele trwałych samochodów, jak np. moja obecna KIA Sportage do takich należy, ale zdarzają się jej drobne usterki (BTW od roku żadna mi się nie zdarzyła). I dlatego w rankingach niemieckich wypadają słabo. Bardziej wiarygodne są rankingi ubezpieczycieli od napraw pogwarancyjnych. Np. angielski Warrant Direct. Tu ubezpieczyciel sam tworzy ranking niezawodności samochodów na podstawie różnych kryteriów: poważnych, czyli kosztownych awarii, łatwości napraw, dostępności, ceny części, itp. I musi to dobrze zrobić bo na tej podstawie wylicza stawkę ubezpieczenia. A wiadomo, tam gdzie liczy się pieniądze robi się to starannie i bez uprzedzeń.
-
Ciekaw jestem jak się czują Covidowcy? Witek, Mikoski? Do mnie jeszcze wirus chyba nie doszedł albo o tym nie wiem, ale do wielu znajomych już tak. Średnio przechodzą, ale żartów nie ma. Jeden, 46 lat, 12 dni wysokiej gorączki. Uporczywy kaszel, ale brak duszności. Cały czas węch i smak zachowany. Teraz, po ok. 5 tygodniach, cały czas osłabiony. Podobnie drugi 46 latek. Ok. 5 dni wysokiej gorączki, utrata węchu. Po 5 tygodniach jest dużo lepiej, ale wciąż bardzo słaby. Ich żony tez przeszły, ale łagodniej.