Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 220
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Zawartość dodana przez a_senior

  1. Jeszcze jedno ćwiczenie. Piotrze, podkreślam - ćwiczenie! Było już u Lorenza, ale tu zainteresował mnie tytuł.
  2. Te moje doświadczenia z naciskaniem i nienaciskaniem na przody to moje próby. Po prostu zauważyłem, że bez nacisku na przody tyły nart nie ześlizgują się, w każdym razie dużo mniej. Ale szczerze mówiąc czysta jazda na krawędzi nie jest moim celem czy religią. Mam swój indywidualny styl, w którym się dobrze czuję i który sprawia mi frajdę. Trochę carvingu, a raczej wykorzystania geometrii współczesnych nart, trochę ześlizgu. Radzę sobie dobrze w każdym terenie, nieco gorzej w muldach, ale i tak lepiej niż pozostałe 90% populacji narciarskiej. I tak tego nie zmienię i raczej nie poprawię ze względu na wiek i ograniczone możliwości jeżdżenia. Choć kto wie, mam teraz więcej czasu (mało pracuję). Bardziej martwi mnie stan kręgosłupa, serca, kolan...
  3. Nie, to błąd. Zresztą pochylenie tułowia do przodu skutkuje właśnie naciskiem na przody. Zobacz moją odpowiedź do Freda. W dużym uproszczeniu. Kiedyś cisnęło się na przody i było to słuszne, dziś nie powinno się tego robić, choć oczywiście są wyjątki.
  4. "Świento prawdo", czyli trzecia prawda góralska. Coś w tym jest z tym cyklem 20 letnim. W końcu instruktorzy bazują na tym co się sami uczyli. I to nawet wtedy, gdy sami jeżdżą inaczej. Ja staram się go skrócić. Znalazłem filmik Morgana, niestety płatny. Tytuł: "Różnica między kontaktem z językiem buta i naciskiem na język". Ok. 12 minut. Opowiada i pokazuje różnicę między jazdą zrównoważoną (tylko kontakt z językiem), naciskiem na język spowodowaną mocnym ugięciem podudzi i naciskiem na język spowodowanym mocnym pochyleniem całej sylwetki do przodu. W ześlizgu i carvingu. Ładnie to widać dlaczego nie należy cisnąć na przody. Ale w praktyce różnie bywa. Czasem właśnie chcemy skrócić skręt przez dodatkowy ześlizg tyłów, itp.   Gdzieś też słyszałem o doświadczeniu jakie wykonano na wielu dobrych narciarzy, typu FIS, zakładając im w butach czujniki w różnych miejscach. Okazało się, że najbardziej naciskane miejsca to nie przód języka, ale tył, a ściśle z tyłu i trochę z boku. 
  5. Nie pamiętam kiedy tego mnie uczono. Raczej na kursie PI niż instruktora. Na kursie instruktora uczono nas tzw. techniki odchyleniowej (od franc. avalement), gdzie idiotycznie się siedziało na tyłach. Taka była moda. Ale to było, bagatela, jakieś niecałe 50 lat temu. Potem bywało różnie, chyba cisnąłem na przody. Ale na "nowych" mocno taliowanych nartach zauważyłem, że takie ciśniecie powoduje uślizg tyłów nart. Nie ma mowy o w miarę czystym skręcie karwingowym. Zacząłem kombinować i stwierdziłem, że najlepiej mi wychodzi, gdy jest kontakt z językiem, ale nie ma mocnego nacisku na niego. Czyli trwa to, niemocne naciskanie na przody, jakieś 10-15 lat. Oczywiście, jak to w życiu, w zależności od sytuacji może być różnie, ale z zasady nie naciskam zbyt mocno.   Gdzieś w którymś filmiku ktoś tłumaczy, chyba Morgan, dlaczego nie należy tego robić. Poszukam.
  6. Nie, to nie subskrypcja. Przeglądam sporo narciarskich video. Różnych. Oczywiście mam kilka subskrypcji, w tym narciarskich, ale wszystkie ostatnie, które tu podrzucałem to propozycje samego YT. Jakiś algorytm przeglądając moje zainteresowania wybiera, trochę przypadkowo, różne smaczne kawałki. I niektóre z nich tu zamieszczam. W tym wątku o niepodnoszeniu się w skręcie czy raczej przed skrętem. A wątek puchnie różnymi derywacjami, które na szczęście nic nie mają wspólnego z polityką, szczepionkami czy aborcją. Ten odcinek mnie zainteresował, bo kiedyś faktycznie cisnąłem na przody, choć nigdy nie rotowałem biodrami jak ten facet na filmie.
  7. Trochę nie w temacie, ale niedaleko. Częsty błąd, sam go długo wykorzeniałem. Nacisk na golenie.  
  8. a_senior

    Narodowa kwarantanna

    https://www.medonet....l,19327261.html
  9. Zdecydowanie tak. Ale na tych wszystkich filmikach oni nie jadą bardzo nisko. Swoją drogą to są, włącznie z Tobą, zawodowcy. Na pewno w super, wciąż podtrzymywanej formie. Ale widziałeś filmik z moją jazdą i jazdą, dużo lepszą, córki. Dość niska pozycja, ale nawet ja, dziś 70 latek, nie męczę się tak jadąc. Oczywiście, pozycję dostosowujemy do stoku, jego nachylenia, rodzaju śniegu i sposobu jazdy. Nikt rozsądny nie jedzie w kurczowej sedesowej pozycji, jak to mnie kiedyś w latach 70 tych uczono. Niestety nie mam nowszych filmów. w 2018, w Saalbach poprosiłem żonę by mnie sfilmowała. I wyszło takie coś, raczej beznadziejne. Niewiele widać, ale nawet w tych warunkach nie jadę wysoko.   https://photos.app.g...FcSzmiT6NB1DJ58
  10. Nie, nie napisałem, że najpierw kolana, później stopy. W komentarzu jest, że jedno i drugie. Nie wspomina o rozpoczęciu nowego skrętu przez odciążenie nogi zewnętrznej. Fakt. Ale podkreśla, że to się dzieje pod koniec poprzedniego skrętu, tuż przed kolejnym. Przeniesienie ciężaru. Czyli to jest w uproszczeniu inicjacja nowego skrętu. Bo od tego się zaczyna skręt. Oczywiście narty zaczną skręcać dopiero po ustawieniu ich na krawędzi. Inaczej się nie da. Fizyka. Ale początek skrętu to przeniesieniu ciężaru z narty zewnętrznej (która zaraz będzie wewnętrzną) na drugą. I dlatego Morgan nazywa to w uproszczeniu, choć jest to skrót myślowy, inicjacją skrętu z narty wewnętrznej.   Ale nazwa nie ma znaczenia. "Jak zwał tak zwał". Co ważne to brak odciążenia przez wyjście w górę, po polsku metoda NW. Po francusku "flexion-extension" (pewnie też po angielsku?). Nie znaczy to, że tego się nie powinno uczyć, że to jest "be". Znaczy tylko, że dobry narciarz, który chce zrobić postęp, powinien uczyć się jeździć tak, jak pokazuję na ww. filmikach. Przeniesienie ciężaru bez wyjścia w górę, faza przejściowa, postawienie nart na krawędzi i skręt, który do pewnego stopnia sam się robi dzięki geometrii współczesnych nart. I tak jeżdżą dobrzy narciarze, włącznie z Tobą.
  11. Nie pokazuj migawek. One niewiele pokazują Odnieś się do fragmentów filmu, w których komentator opisuje początek i elementy skrętu. 1.14 min. Znasz angielski? Mam przetłumaczyć?
  12. A ja będę dalej propagował i Twoim niszczeniem zupełnie się nie będę przejmował. To faktycznie jest recepta na nowoczesną, bardziej skuteczną, i przyjemną, jazdę. Sposób na lepsze wykorzystanie nowoczesnych, mocno taliowanych, nart.
  13. Podniesienie, czy ruch środka ciężkości jest, mały. I to jest normalne. Ale nie ma odciążenia przez wyjście w górę. I o to chodzi Morganowi, Lorenzowi, Henrikowi. I to staram się pokazać. W komentarzu jest jak najbardziej o przeniesieniu ciężaru z nogi zewnętrznej, która zaraz będzie wewnętrzną. Dość dobrze znam angielski, nawet ten z akcentem szwajcarskim. Fakt, mówi o wysunięciu nogi, ale wyraźnie mówi też o przeniesieniu ciężaru z nogi na nogę przed skrętem! I to kilkakrotnie. To są zresztą szczegóły. To co ważne, powtarzam jeszcze raz, nie ma odciążenia przez wyjście w górę! Wszystko się dzieje w sposób płynny. Jest to wysunięcie o którym wspomina, jest przeniesienie ciężaru a potem ustawienie kąta przez kolana i stopy (ankle) i skręt, który się sam wykonuje (użył nawet słowa "magicznie"). Czy mam przetłumaczyć komentarz tego video, by nie było wątpliwości?
  14. Było, ale już nie jest. A raczej nie powinno być.
  15. W juniorach 8. Zresztą bez znaczenia. To świetny zawodnik.
  16. Wort, nie dawaj przykładów z przejazdów zawodników na zawodach. To bez sensu dla rekreacyjnych amatorów. Henrik, jeden z najlepiej technicznie jeżdżących zawodników na świecie, pokazuje początek skrętu i sam skręt nie w trakcie przejazdy przez bramki czy tyczki (liczba jego złotych medali w gigancie i slalomie jest imponująca), ale w jeździe jaką proponuje nam, amatorom. Typowy skręt. Dobry komentarz. Jeśli ktoś go nie rozumie mogę przetłumaczyć.
  17. Jeszcze jeden filmik o tym samym. O rozpoczęciu skrętu i skręcaniu bez podnoszenia się. Tym razem pokazuje zawodowiec Henrik Kristoffersen. Pokazuje klarownie jak się skręca. Można włączyć automatyczne napisy angielskie i puścić w zwolnieniu. Świetne.  
  18. Nie rozumiem. W czym i dlaczego moja rada była zła? I gratuluję refleksu. Błyskawiczna odpowiedź.
  19. a_senior

    Idą Święta

    Dołączam się do życzeń. Zdrowia przede wszystkim. Zgody, tej w rodzinie i w narodzie. Nie dajmy się innym dzielić. I rychłego powrotu do normalnego nartowania, bo trudno takim nazwać te półlegalne wyskoki to tu, to tam. I mnóstwo prezentów pod choinką lub drzewkiem.  
  20. Czytam i nic takiego nie widzę. Chodzi o ten fragment: "YouTube nie jest miejscem do publikowania pornografii ani treści o charakterze jednoznacznie seksualnym." I to: "Treści dla dorosłych, które mają wzbudzić satysfakcję seksualną". Generalnie więc chodzi o seksualność. Jaka to seksualność u 2 letniego, ledwo chodzącego malucha i u kogo może ona wzbudzić satysfakcję seksualną. No chyba u pedofilów i to tych ukierunkowanych na niemowlęta.   Choć przyszło mi coś do głowy. YT jest amerykański. Oni, Amerykanie, trochę inaczej patrzą na pewne sprawy. W naszej kulturze 2 letnie nagie dziecko na plaży to coś powszechnego i nie budzącego wątpliwości. Przynajmniej w moim pokoleniu. To samo było we Francji, gdzie wiele maluchów, w tym moja córka, paradowało nago na plaży. Ale może w Stanach czy w ogólności w kulturze anglosaskiej jest inaczej? Ich pruderyjne podejście do spraw seksu nie dopuszcza nagich maluchów na plaży?
  21. Dzięki Adamie za głos rozsądku. Nie, nie miałem dyskomfortu czy dobrze zrobiłem. Przekonany jestem, że dobrze. Jeśli coś poczułem to zwykłe ludzkie wkurw..nie. Napisałem to by się podzielić z innymi dość niezwykłym doświadczeniem. Fakt, mało narciarskim, ale tu się omawia wiele spraw, zwłaszcza w tym covidowym, mało narciarskim czasie. A "dokąd ten świat zmierza" to interesujący temat. Już Hammer ładnie to częściowo podsumował w innym wątku. Krótko mówiąc świat gdzieś zmierza, niekoniecznie tam gdzie byśmy sobie tego życzyli. I ludzie też się zmieniają, też niekoniecznie w dobrą wg nas stronę. Tylko jedno pozostanie na pewno niezmienne. Ludzka głupota.
  22. Fakt, nie ma wolności. Cokolwiek robisz w sieci jesteś, a raczej możesz być podglądnięty. Kiedyś, dobre 20 lat temu, przetłumaczyłem książkę jakiegoś Francuza, "Wojny w cyberprzestrzeni". Tłumaczyłem i wychodziłem ze zdumienia, choć jestem informatykiem, jak łatwo i skutecznie można ludzi wyśledzić jeśli tylko mają podłączony komputer do sieci. A dziś pewnie jeszcze łatwiej i skuteczniej. Najpewniej byłoby kompletnie odciąć się od wszelkich połączeń sieciowych. W tym elektrycznych. Ale w praktyce, o ile nie jesteśmy Kwakrami, się nie da. Zresztą tak jest o wiele skuteczniej i... przyjemniej. Za to można się, na ile to możliwe, nieźle bronić i jednocześnie korzystać z możliwości jakie daje sieć. I tak właśnie staram się robić. Zdjęcia i filmu trzymam na Google Photos. Posegregowałem je chronologicznie w setki albumów. Sam często oglądam i daję innym, wybranym, do oglądnięcia. Na komputerze, na smartfonie. Nic lepszego do tego celu nie znalazłem. Wszędzie gdzie jestem i działa odrobina sieci czy GSM. Korzystam z bankowości elektronicznej z dużym udziałem mobilności (smartfon). Płacę wszędzie telefonem sprzężonym z kartą. Pieniądze wypłacam z bankomatu również smartfonem przy pomocy systemu BLIK. Za autostradę płacę Autopayem. Itd. Czasem nawet przesadzam. Np. pisząc jakiś tekst w tzw. wordzie, korzystam z chmurowego "worda" w Google.   Pomaga mi znajomość systemów i zawodowe odruchy. Zarówno YouTube czy Vimeo czy Google Photos zapewniają niezłą ochronę prywatności. Trzeba tylko o niej wiedzieć i umieć z niej skorzystać. YT z założenia jest publiczny, ale można wybrać opcje "niepubliczny" lub "prywatny". Filmu z opcją niepubliczny nikt niepowołany nie znajdzie, żadna wyszukiwarka go nie namierzy. Trzeba znać link, który jest ciągiem wielu znaków, taki rodzaj złożonego hasła. Tylko właściciel może go komuś podać. Druga opcja "prywatny" jest jeszcze bardziej restrykcyjna. Tylko osoby o wskazanych przez właściciela mailach będą mieć dostęp. Trochę to się zmieniało w czasie. Nie wykluczam, że ten nieszczęsny, usunięty przez YT filmik z wnuczkiem, miał status "publiczny". Bo taki wtedy był tzw. default, którego przez nieuwagę nie zmieniłem. Niestety nie jestem tego w stanie już sprawdzić. Teraz YT sam pyta w trakcie przesyłania filmu jaki ma być jego status.   Google Photos jest z założenia prywatny. Jeśli nic nie udostępnię, czy to za pomocą unikalnego linku czy adresu mail, nikt nie będzie miał dostępu.   Nie ma się co bać sieci i innych "zdobyczy" cywilizacyjnych. Trzeba to tylko robić z głową i za bardzo się nie bać. Zresztą i tak wszyscy skończymy po tamtej stronie.
  23. Szczerze mówiąc niewiele zrozumiałem z tego co napisałeś. Nie bardzo rozumiem dlaczego płatne usługi chmurowe byłyby bardziej bezpieczne z mojego punktu widzenia i w jaki sposób miałbym lepszą kontrolę nad moimi treściami w ich usługach. Opisałem przypadek mojego filmiku na YT jako swoiste kuriozum. Wciąż nie wiem jaki jest powód jego usunięcia. Właśnie dostałem odpowiedź z YT, że podtrzymują decyzję o usunięciu i wciąż bez podania powodu. Moje domysły z nagością 2 latka są tylko domysłami. Może powód jest zupełnie inny.   Podałem powody, dla których trzymam cały mój "dorobek" fotograficzno-filmowy na Google Photos. Kto używa i poznał jego zalety i możliwości ten zrozumie. Ryzyko, że ktoś wykorzysta w niejasnych celach moje produkcje istnieje, ale w dzisiejszym świecie internetowym wszystko może być wykorzystane i z tym się liczę. I jedyne czego się obawiam to możliwość nagłego zamknięcia usługi, choć jest to mało prawdopodobne. Dlatego wszystko co ważne mam przekopiowane na lokalne dyski. Z doświadczenia wiem, że wszystko to i tak zostanie zapomniane po moim przejściu na tamtą stronę.  
  24. Tyle że mój filmik na YT nie był przeznaczony dla publiki. Nikt niepowołany nie był w stanie go zobaczyć. Oczywiście, haker mógł. Ale ten może zobaczyć Twoje zdjęcia na Twoim smartfonie jeśli się dobrze postara. Myślę, że idziemy w stronę paranoi. Od zawsze moje 2-3 letnie dzieci goniły nago po plaży. Jak i wiele innych. Nikogo to nie dziwiło i nie szokowało. Podobnie dzieje się z wnukami. Oczywiście je filmujemy i fotografujemy, ale tego nie upubliczniamy.  Jeśli kogoś razi nagość maluchów w takich okolicznościach, to coś z nim jest nie tak. Albo pedofil albo hipokryta.   2 letnia córka miała zwyczaj przebieranie się pod ręcznikiem. Wiedziała, że ludzie tak robią. Tyle że ona pod ręcznikiem się rozbierała do naga.
  25. Umieszczenie zdjęć i filmów w sieci ma swoje zalety. Możesz w każdej chwili pokazać każdemu, któremu chcesz pokazać. I nikt niepowołany, oczywiście z wyjątkiem administratorów, niczego nie zobaczy. Przypominam, że ten filmik z wnuczkiem na YT nie był publiczny. Od dłuższego czasu wszystkie swoje zdjęcia i filmy trzymam na Google Photos. Oczywiście są niepubliczne. Bardzo wygodna forma przechowywania. Wielokrotnie sam wracam do nich na komputerze czy smartfonie. I doskonały sposób na przypomnienie sobie dat i chronologii. Można tworzyć albumy z opisami, coś w rodzaju galerii, masz w każdej chwili pod ręką, a ściśle klawiaturą, wyszukiwarkę. Wpisujesz np. "Szczawa" i dostaję wszystkie albumy ze zdjęciami i filmami zrobionymi przez lata w tej miejscowości. Do tego niezły edytor zdjęć. Czego więcej trzeba. Oczywiście, z wyjątkiem nagości 2-3 latków nie ma tam niczego nagannego wg kryteriów pokręconego świata. 
×
×
  • Dodaj nową pozycję...