
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 479 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
14
Zawartość dodana przez a_senior
-
A w górach po trudniejszych trasach jeździsz?
-
To nie tak. Ja używam trzy rowery. Full (stary, ale jary) do jazdy w górach, cross do jazdy pod miastem i holenderkę do jazdy w mieście. Mieszkam w centrum, więc te odległości miejskie są u mnie stosunkowo małe. I każdy z nich jest optymalnie dobrany do warunków. Wątpliwości mam tylko nad Bałtykiem, gdzie zwykle spędzam 2 tygodnie wakacji. Zabrać fulla czy crossa? Każdy z nich ma swoje plusy dodatnie i ujemne w tamtych warunkach. 🙂 A nart od wielu lat używam jednych. Slalomki. Ale jeżdżę głównie on piste. 🙂 Doklejam jeszcze zdjęcie z rowerkami wnuków. Prawda że ładne? Na razie mają tylko po jednym. 🙂
-
Myślę, że mnie by pasowały te 22/34 a nawet 22/36. Nie było okazji spróbować. Trochę zależy też od wielkości kół. Ja wciąż jeżdżę na 26 (jeśli kiedykolwiek kupię nowy to będzie 27.5) i przy tych samych układach tarcza/koronka tylna jest ciut bardziej miękko niż przy większych kołach. Właśnie wróciłem z małego wypadu. Ach co to był za zjazd. 🙂 Niby łatwy, ale na drobnych kamyczkach nietrudno się wyp...
-
Wszystko to wydaje sie słuszne może z wyjątkiem serwisu, bo trwałość 1x na pewno jest mniejsza (duże przekosy - szybsze zużycie łańcucha i kasety pomimo postepu technologicznego). Ale myślę, że jest jeszcze jeden argument za 1x. Można szybko, wręcz bezmyślnie, zmieniać biegi na taki jaki nam pasuje. Przy 2x już sie zaczynają kombinacje i pomyłki. Na zawodach to ma znaczenie. Co do przełożeń dolnych (miękkich). Przy 1x 28/42 masz przełożenie 0.67. Przy moich 3x 22/32 (taki mam w fullu) mam 0.69 a więc bardzo blisko. Czasami wolałbym dużo mniej. 🙂 Ale to pewnie ten wiek nieszczęsny. 🙂
-
A może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego preferuje się napędy z jedną tarczą, np 1x11? Nie lepszy 2x10 lub 2x11? Nie mówię o zawodnikach, gdzie brak możliwości zmiany tarcz może ułatwiać jazdę, ale dla amatorów? 2x10/11/12 wydaje mi się idealny. BTW mój pierwszy poważny rower, kolarka, czeski Favorit, miał 2x4. 🙂 A przód zmieniało się wajchą przy rurze siodłowej. W swoich rowerach mam stare 3x9, ale gdybym przez przypadek kupował nowy byłoby to 2x...
-
Nawet w moich okolicach jest podobnie. Wyjechać bez elektryka niepodobna. Choć zawsze można rower wypchać 🙂. Myślę, że elektryk (po prawdzie to po prostu motorower) w niektórych sytuacjach, zwłaszcza w górach, ma sens, ale w większości przypadków to efekt mody, małpiarstwa i ułatwiania sobie życia, choć przecież w tym przypadku bardziej powinno się je sobie utrudniać. Czyli zmęczyc się i wypocić solidnie. Cóż, taka jest ludzka natura. I jeszcze jedno zachęca niektórych do elektryków o czym piszę poniżej. Góry górami, ale zauważyłem sporo elektryków nad morzem. I to niekoniecznie u staruszków. Tamtejsze ścieżki są jakie są, ale trudno mówić o dużych przewyższeniach. Zauważyłem też inny trend. Niektórzy chwalą się wypasionymi elektrykami tak jak inni, a może i ci sami, chwalą sie wypasionymi samochodami. Widziałem jednego osobnika ok. 44-50 lat, nieźle umięśnionego na takim wypaśnym elektryku. Wyraźnie promieniował dumą. 🙂 Na ogół w trudniejszych warunkach jeżdżę w kasku, ale ten mój zjazd z Mogielicy był przypadkowy. Zamierzałem zjechać, ale bardziej cywilizowaną drogą. A tak w ogóle to wybrałem się na Mogielicę na borówki (jagody), ale z powodu zwalonych drzew nie udało mi sie dotrzeć na borówkowe pole.
-
Staram się być aktywnym. Zresztą przychodzi mi to bez trudu bo od dziecka taki byłem. Mnóstwo sportów uprawianych w życiu. Nie potrafię usiedzieć na miejscu. Mam swój dzienny plan aktywności: kroki, gimnastyka, rower. Ale w przypadku Mogielicy chodziło o coś innego. O sprawdzenie czy dam jeszcze radę zjechać dość trudną technicznie trasą. Jeżdżę na MTB od połowy lat 90. Uwielbiałem dzikie górskie zjazdy pełne wybojów i kamieni. Ale czas nieubłaganie płynie (i zawsze do przodu niestety :)) Takie zjazdy można porówniać do trudnych technicznie zjazdów narciarskich off piste. Ten z Mogielicy szlakiem zielonym do parkingu na Wyrębiskach powiedziałbym, że jest dość trudny. Kiedyś prowadził tam szlak rowerowy, ale teraz tylko pieszy. Trzeba nieźle panować nad rowerem, równowagą by jako tako tam miejscami zjechać. Oczywiście żadne ekstremum, ale łatwo nie jest. Byłem ciekaw czy dam radę. Dałem. A 75 rok idzie. Można sobie zadać pytanie czy w tym wieku warto podejmować takie ryzyko, bo o upadek nietrudno. Do tego byłem bez kasku. Sam nie wiem. 🙂 Elektryki to duży i niejednoznaczny temat. Osobiście widzę jego zastosowanie w górach. Ale z pewnymi wyjątkami tylko tam. Dziś wybraliśmy się pieszo na Gorc (taka góra w Gorcach). Czerwoną pętlą jak na zdjęciu. Sporo podejścia. Niewielki ruch turystyczny. I w pewnym momencie blisko wieży na Gorcu zobaczyłem podjeżdżającego rowerzystę. Nie, żaden elektryk, ale porządny full. Podjeżdżał ewilibrystycznie stromym podjazdem między korzeniami drzew wzbudzając mój podziw, bo nawet w latach mojej świetności chyba nie dałbym rady tak jechać. Niestety nie zdążyłem cyknąc fotki. Czyli da się bez elektryków. I pewnie nawet lepiej i skuteczniej, bo rower duuużo lżejszy. BTW ciekaw jestem jak się zjeżdża na elektrykach w trudnym terenie.
-
Jego nick był nieco bardziej rozbudowany, Bolek i jakaś liczba. Pisał na KN. Mieszka na stałe albo na dłużej w Luksemburgu. Specjalista od energii jądrowej. Pracuje w jakiejś europejskiej agencji. Na pewno widziałeś jego wpisy na KN. Wymieniłem z nim trochę korespondencji bo moja siostra, choć mieszka w Belgii, pracuje w Luksemburgu.
-
A mnie dzisiaj poniosło na rowerze na Mogielicę. Dokładnie rzecz biorąc pod szczyt Mogielicy. Wyprowadziłem rower z parkingu na Wyrębiskach, od czasu do czasu podjeżdżając, zielonym szlakiem. Nie doszedłem na sam szczyt bo w końcówce musiałbym nieść rower. I następnie zjechałem. I dałem rady choć niektóre odcinki są bardzo konkretne. Chwalę się :), bo sam bym nie uwierzył, że w moim wieku jeszcze tak można 🙂 Mitek, to Bolek z KN mieszka w Luxemburgu.
-
Czyli zgodnie z "Piękna nasz Polska cała...". A bardzo przypomina te moje nadmorskie klimaty, które też znasz.
-
Cudnne. Skąd to? Coś mi przypomina.
-
A czemu się pozbywasz? Tego czarnego nie znam. Co to za cymes? Osobiście używam kątownika i pilnika jednociętego, ale ostrzałkę też mam.
-
E tam zmarnowałem. Bardzo lubiłem moją pracę. To była niezła frajda. Teraz też czasem pracuję, ale w innym charakterze. Bardzo odpowiedzialna praca. 🙂
-
Zaś tam. Chciałem. 🙂
-
Ja nie o tym. Przy domu, a ściśle przy ogódku domowym, pracuje żona. BTW, po co kobietom tyle kwiatów? 🙂Ja pracowałem na etacie do 73 r.
-
Czyli kulą w płot. 🙂 Wisłę macie i to większą, nawet kładkę pieszo-rowerową nad nią, zamiast Lajkonika jest Syrenka, hejnału nie macie, ale możecie posłuchać w radio o 12-ej. Gór nie macie, ale i w Krakowie są co najwyżej pagórki. A do tego możecie pojeździć na nartach na Górce Szczęśliwickiej (BTW usypana z gruzów zniszczonej Warszawy po wojnie) a w Krakowie już obecnie nie ma gdzie. Jednego na pewno nie macie. Bliskości gór i takich widoków. 🙂
-
I tego też nie ma. 🙂
-
Trochę nie w temacie, ale wracając (busem) ze wsi do Krakowa na jeden dzień trafiłem na takie coś na Al. Słowackiego (jedna z głównych arterii w mieście). Brrr...
-
Nie narzekam na moje emeryckie życie. Teraz niewiele robię, ale będąc już na emeryturze a jeszcze pracując, udało sie kilka spraw załatwić. I nie nagrzeszyć za wiele. 🙂 Podrzucam kolejne zdjęcia z okolic. Tego dziś się już prawie nie widzi. A dla przypomnienia dołączam zdjęcie z podobnych okoliczności z 1986 r. Jeszcze z koniem.
-
No i trochę tego zdrowia utrzymać na emeryturze by z niej skorzystać. 🙂 Dopiero dziś rozpocząłem rowerowanie w górach. Podpompowałem koła, itd. Sprawdziłem czy daję rady na trudniejszych zjazdach. Daję. 🙂 I zaraz telefon od małżonki z nieodległej, ok. 10 km, Kamienicy. Czy mógłbyś przyjechać z kluczykami, bo swoje zatrzasnęłam w samochodzie - zapytała. 🙂 Co było robić, przyjechałem na rowerze niedawno otwartą ścieżka rowerową wzdłuz rzeki. Bardzo ładna. Oto jej fragment.
-
"Za rok, za dzień, za chwilę razem nie będzie nas...". Piękne słowa A. Osieckiej z pięknej piosenki "Upływa szybko zycie.". Na zdjęciu widać domek. Niewiele brakuje mu do ukończenia. Blisko stąd do mojej chatki. Piękne widoki na Gorce, Szczawę. Działkę kupił gość jakieś 20 lat temu, ale za budowę domu wziął się w zeszłym roku. Po 60., wkrótce emerytura, będzie gdzie pojechać. I kilkanaście dni temu tragedia. Spadł z kilku metrów w środku domu na beton. Helikopter, szpital, śpiączka. Wczoraj dowiedziałem się, że nie żyje. Za każdym razem gdy tam przechodzę, a robię to prawie codziennie, ściska mi się serce. Pamietajcie, doceniajmy każdą chwilę, nie narzekajmy na pierdoły, bo...
-
Skate To Ski czyli na rolkach z górki - techniki, porady, doświadczenia
a_senior odpowiedział KrzysiekK → na temat → Nauka jazdy
To już tu było omawiane. Świetny filmik podany przez świetnego narciarza, mojego idola narciarskiego Reilly McGlashan. Celny jest jego komentarz, zwłaszcza końcowy wniosek o funie. Wspominałem o tym filmiku, gdy pisałem, że tzw. kanon, czyli to co uważamy za poprawne a co nie, co jest błedem a co nie, w dyskusji o jeździe Tadeo. Jednak warto pamiętać tym przypadku o staropolskim: "co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie". 🙂 -
Znam ten patent. BTW bardzo dobry w górach na zjazdach. Tylko zmyliło mnie to co napisała zając, że nie można jej zablokować. A propos obrony przed złodziejstwem przy krótkotrwałym zostawieniu roweru pomaga patent z ustawieniem na mała tarcza z przodu, duża z tyłu. Przypomniało mi się, że jednak próbowano mnie okraść w nowych czasach i dzięki temu patentowi nie straciłem roweru. Wszedłem do sklepu mając cały czas rower na oku, który zostawiłem przed wejściem. W pewnym momencie do sklepu chciała wejść grupa 2-3 osób a 4. wsiadła na mój rower i próbowała odjechać. Z trudem przepchałem się przez celowo blokujących wejście ludzi i pognałem za złodziejem. Ale ten po przejechaniu kilku metrów padł na ziemię. To ustawienie, o którym pisałem to spowodowało.
-
Czyli amortyzowana sztyca. Cóż, zostaje Ci plecak. 😉 Lepiej nie kusić licha, w końcu każde zabezpiecznie można złamać, ale nie popadajmy w przesadę. Przez całe moje długie rowerowe życie ukradziono mi kilka rowerów, ale było to w czasach PRL. W nowszych czasach ukradziono mi raz ze strychu. Nie było to czyste złodziejstwo, bo rower był nieużywany od kilku lat i pewnie biorący go uznał, że można go sobie zabrać. Nawet widziałem ten rower ponownie w kamienicy, bo biorący podjechał nim. Ale uznałem, że może i dobrze się stało. Przynajmniej komuś rower posłużył. 🙂 Najgorzej jest w mieście. Tu łatwo stracić rower. Dlatego do jazdy w mieście lepiej używać byleroweru. A jeśli jeździmy czymś porządnym, nie rozstawać się z nim ani na chwilę.
-
Niestety nie ma idealnych rozwiązań. Ten składany Abus, choć ciężki, jest podobno dość trudny do złamania, ale jak pokazuje YT, da się. Ja wożę go w plecaku, choć można przymocować uchwyt do ramy, jak bidon. Dokupiłem też typu składany łańcuch w Decathlonie (bo zapomniałem Abusa) i wożę go owinietego przy ramie poniżej miejsca gdzie sztyca siodełkowa wchodzi w ramę. Trochę lżejszy i poręczniejszy od Abusa. Te zapięcia używam np. do zapięcia rowerów przed wejściem na plażę. Ale w mieście albo w podejrzanych miejscach bym na nich nie polegał. Po mieście jeżdżę holenderskim mieszczuchem z wbudowaną podkową na tylne koło. Rower wygląda licho, choć jest całkiem sprawny. Póki co nikt się do niego nie dobierał. Dodałem zdjęcia ze strzałkami gdzie trzymam zapięcia.