Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 223
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    12

Zawartość dodana przez a_senior

  1. Adam, ja nie piszę o tym, co instruktor ma mówić kursantom. Ja piszę o swoich kłopotach z "tłumaczeniem". Masz gadaninę człowieka na filmie i chcesz ją sensownie przetłumaczyć. To mój problem, bo niekiedy nie jest to oczywiste.
  2. Tak, zrozumiałe, ale ja tłumaczę starając się zachować to, co autor mówi i ma na myśli. A on wyraźnie pisze o równowadze, nie obciążeniu. "Łapanie" równowagi na narcie to trochę co innego niż zwykłe obciążanie jej. Na szczęście to tylko podpisy do filmu, a nie literatura. 🙂 Na filmie i tak widać o co chodzi.
  3. Rozumiem Cię. W pewnym sensie te nasze akademickie dyskusje o sutebtelnościach to zaśmiecanie wątku. 🙂 Tak jakoś człowieka kusi by coś napisać, gdy zobaczy na forum coś ciekawego. BTW, zawsze miałem kłopoty z samym pługiem. Jednym z elementów egzaminu, już nie pamietam na jakiego instruktora, był pług aż do zatrzymania się. Mnie to nie bardzo wychodziło. Długie narty, 210 cm, być może jakieś ograniczenia anatomiczne i... d... zbita. Nie potrafiłem się zatrzymac pługiem.
  4. No właśnie. Nie takie proste. Francuzi na filmie mówią mniej więcej tak (tłumaczę dosłownie): "równoważymy się na narcie zewnętrznej". W znaczeniu przyszłej zewnętrznej. Chodzi o to, że po jej obciążeniu, mocno na niej stojąc, mamy zachować równowagę. No to jak to powiedziec po polsku? Przecież takie "równoważymy się na narcie" to nie po polsku. "Przenosimy równowagę..."? Też nie po polsku. Może "przenosimy ciężar na nartę i staramy sie na niej zachowac równowagę". Poprawne, ale za długie. No to może "przenosimy balans"? 🙂 Bo tak naprawdę to my balansujemy na tej narcie. 🙂 Wbrew pozorom nie jest to tylko gadanina językowa.
  5. Dla jednych nie istnieje, dla innych istnieje. Nawet ją pokazują i jej uczą. A ja staram się pokazać niektóre filmy YT, gdzie to ma miejsce. Słownictwo. Masz rację, z tym jest kłopot. Mamy swoje polskie terminy, które niekoniecznie są kompatybilne, by użyć komputerowego żargonu, z tymi zagranicznymi. Kłopot pojawia sie wtedy, gdy, tak jak ja to robię, tłumaczysz zagraniczne filmiki czy teksty. Staram się tłumaczyć jak najbliżej intencji autora, niekoniecznie zgodnie z polskimi pojeciami. Np. u Morgana pojawia się zarówno termin "initiation" jak i "declanchement". Z pierwszym nie ma kłopotu, bo mamy nasze polskie "inicjacja" pochodzenia francuskiego. 🙂 Ale Morgan i Jeremy częściej używają drugiego terminu - "declanchement". Formalnie znaczy "spust", ale używa się go jako "uruchomienie, wywołanie". Np. uruchomienie alarmu. Odpowiednikiem tego słowa jest angielskie "trigger", który też ma podobne znaczenia. I ja "declanchement de virage" tłumaczę jako "uruchomienie, wywołanie skrętu". Program nauczania PZN zmienia się jak poczytaliśmy wyżej. M.in. dostosowuje się do zagranicznych. I b. dobrze. Np. znika śmig i będzie tylko skręt krótki. Jakbym przewidział. 🙂 Choć wątpliwości pozostają, bo słowo "śmig" jest dobrze zakorzeniowne w polskim języku i szkoda go. Pojawi się podobno słowo "balans". Co będzie oznaczać zobaczymy, ale mnie bardzo go brakowało przy moich tłumaczeniach. BTW przypominam, że tłumaczę za friko w ramach szlachetnej pomocy bliźniemu. 🙂 No i własnej zabawy. 🙂 Tam gdzie my powiedzielibyśmy "przenoszę obciążenie na nogę zewnętrzną", tam Francuzi piszą o "przenoszeniu równowagi na nogę zewnętrzną" w znaczeniu złapania na niej równowagi. Niby to samo, ale niekoniecznie. Teraz będziemy mogli napisać "przenoszę balans na nogę zewnętrzną". Adamie. Zdecydowanie warto podpatrywać co się dzieje narciarsko w nacjach liderujących w narciarstwie. I kopiować to, co dobre. Kto wie, może pewnego dnia pojawi się w polskim programie sformułowanie "uruchomienie skrętu z odciążenia dolnej narty". 🙂
  6. Aluzju ja poniał. 🙂 Ale a propos samogłosek i ich wymowy w jęz. francuskim. Otóż gdybyś chciał to wytłumaczyć nie frankojęzycznemu byłby kłopot. Np. 3 rodzaje "e". A ich wymowa ma znaczenie. Niekiedy zmienia sens słowa. Podobnie z "u" - 2 rodzaje. Trochę jak umlauty w niemieckim. Aglosas ma ogromne kłopoty z wymową miękkiego "u". Z kolei Francuz i Włoch nie wymówi zgłoski "h". No chyba, że się nauczy, ale to dla niego nie takie proste. Trochę tak jak dla nas wymowa francuskiego "r" i miękkiego "e". Rudzki i Kobiela - giganci tamtych czasów. Kobiela zginął w wypadku samochodowym w 1969 r. Miałem wtedy 19 lat.
  7. A dopiero co była dyskusja tu na forum na ten temat. 😉
  8. Do doskonałości to mi dużo brakuje, chyba że piszesz ironicznie. 🙂 Od dawna interesuję sie "teorią" jazdy na nartach zjazdowych, cokolwiek to znaczy. Kupiłem i przeczytałem prawie wszystkie możliwe książki w tym zakresie wydane w Polsce. No powiedzmy kilka lat temu, bo ostatnio korzystam głównie z treści zagranicznych. Znałem pobieżnie programy nauczania SITN. Nawet artykuł współnapisałem dla żony o teorii skrętu carvingowego. I co? I dopiero po zapoznaniu się przez przypadek (BTW dzięki skiforum i wpisom Veterana) z programem niejakiego Morgana Petinot (filmy + trochę pisaniny) uświadomiłem sobie, że istnieje coś takiego jak wywołanie skrętu z odciążenia dolnej narty i że ja to bezwiednie stosuję od jakiś 50 lat. Nie wiem dlaczego nie ma tego w polskiej literaturze. Fakt, to technika dla zaawansowanych, ale przecież takich jest sporo i do tego, czyli zaawansowania, się dąży. Przynajmniej powinno, bo wielu wystarczy zwyczajne zwożenie się i drobne piwko w przerwach. 🙂 Owszem, jest cały program H. Harba, który by mi to wszystko wyjaśnił, ale ja się z nim wcześniej nie zetknąłem. Ten program Morgana jest płatny. To co pokazuję niekiedy na forum, bezpłatne filmiki Morgana czy Jeremy'go, stanowi niewielki fragment tego, co jest w części płatnej, której ze zrozumiałych względów nie mogę udostępnić publicznie.
  9. Racja, ale weź pod uwage oczywisty fakt, że zanim dojdziesz do etapu "wytresowania", gdy działasz intuicyjnie i "bezmyślnie", to najpierw musisz się nauczyć, przejść etap nauki. Jeździć na nartach, skręcać czy prowadzic samochód. I niestety, istnieje ryzyko, że nauczysz się źle, tzn. będzisz wykonywał pewne ewolucje czy ruchy błędnie. I nie tak łatwo te błedy później wyeliminować czy poprawić bo już stały sie nawykiem. Po to jest m.in. to wczesne "rozkminianie" by nauczyć się poprawnie. Dam Ci dwa przykłady. Do czasu pierwszego kursu narciarskiego w wieku 18. lat byłem samoukiem. Całkiem nieźle np. opanowałem śmig. Tyle że z niewiadomych powodów nie wbijałem prawego kijka. Sporo czasu zeszło zanim zacząłem nim poprawnie pracować. A drugi przykład to jazda mojej siostry. Zaczeła od skrętów z oporu i dośc długo tak jeździła. Potem opanowała skręty równoległe, ale został jest niestety ów charaterystyczny "trójkąt" w układzie nóg.
  10. To wina YT. 🙂 Wszystkie filmy niepubliczne (czyli dostępne dla mających link), a taki był ten filmik, z przed któregoś dnia 2017 r. stały sie prywatnymi. Musiałem zmieniś status prywatny na niepubliczny. Zwariować przyjdzie. 🙂
  11. Nie! Chodzi o drobną różnicę w czasie, ale przede wszystkim o inną mechanikę. Zaczynasz od odciążenia dolnej narty a nie od obciążenia górnej przez przesunięcie środka ciężkości w jej stronę. BTW, nie ma tu żadnego odciążenia poprzez wyjście w górę. Jest odciążenie dolnej narty przez aktywne podciągnięcie nogi do góry. Gdy zrobimy to przesadnie, narta potrafi znaleźć się w powietrzu, co wcale nie jest wskazane. Różnice między dwoma sposobami tłumaczą i pokazują Jeremy i Paul. Wystarczy wejść w odpowiednie fragmenty ich filmów. W uproszczeniu Paul tłumaczy to w 1:08 minucie swojego filmu, a Jeremy w 3:40 minucie. Prościej się nie da. 🙂 W sumie każdy jeździ jak uważa i jak mu lepiej. O ile tylko rzecz jasna nie zagraża innym. Mnie ten sposób skrętu, przez świadome odciążenie dolnej narty poprzez jej podciągnięcie do góry pasuje od jakiś 50 lat. 🙂 Daje to płynną jazdę bez przesadnych ruchów tułowia góra-dół. U mnie zaczęło sie od kursu na instruktora, gdzie uczono nas idiotycznej techniki odchyleniowej, na szczęście - z pewnymi wyjątkami - dziś zapomnianej. Tej nie nauczyłem się dobrze, ale nieświadomie zacząłem jeździć techniką z odciążeniem dolnej narty. Dopiero całkiem niedawno dowiedziałem się, że ma swoją nazwę, że niektórzy ją uczą a jeszcz inni kontestują. 🙂 OK. To tyle z mojej strony w tym temacie. PS. Dorzucam mój filmik (z moją jazdą) z Lubomierza z 2005 r. Dopiero po raz drugi w życiu na slalomkach. Góra trasy jest b. stroma. Sporo błędów, ale właśnie w górnej częsci widać (najlepiej w zwolnieniu) jak stosuję tę technikę skrętu. Odciążam dolna nartę, czasem przesadnie i ustawiam ja w powietrzu na krawędzi, nawet jeszcze przed dotknięciem śniegu. Tak jak uczą w programach. 🙂 Oczywiscie wtedy nie miałem pojęcia jak to sie nazywa i na czym polega. Robiłem to całkiem nieświadomie.
  12. Fakt, od dawna. Warto popatrzeć na stare filmy Lito Tejada-Floresa. Nawet o carvingu mówi. 🙂 Daję link od fragmentu dotyczącego odciążenia dolnej narty, ale warto obejrzeć cały. Jaki i pierwsze dwa Ski Lesson.
  13. No jednak chwilę to trwa. Odciążasz podciągając nogę do góry i na razie druga noga wciąż jest obciążona. Teraz ciało musi wykonać jakiś ruch w kierunku drugiej nogi, bo inaczej straci równowagę. To trwa chwilę. I dopiero teraz zaczyna się obiążenie drugiej nogi. To straszne dzielenie włosa na czworo, gdy sie o tym pisze czy mówi bez pokazywania. Wydaje mi się, że Jeremy to dobrze wyjaśnia. Bardzo dobry jest też, już tu pokazywany filmik P. Lorenza z moim tłumaczeniem.
  14. Niezupełnie. Najpierw odciążasz dolną nartę (przyszłą wewnętrzną), potem "szukasz" balansu na drugiej narcie (przyszłej zewnętrzej). Ale można też od razu obciążyć tę drugą nartę np. przez lekki przeniesienie CMS (środka cieżkości) w jej stronę. I wtedy oczywiście narta dolna zostanie odciążona. Ale to nie to samo. A konsekwencje jakie wynikają z tych dwóch podejść próbuje wytłumaczyć Jeremy na filmie.
  15. Poniżej daję fragment filmu, gdzie Jeremy tłumaczy dlaczego należy najpierw odciążyć stopę wewnętrzną, a nie zaczynać od obciążenia zewnętrznej. Jak dla mnie przekonywujące. Wbrew pozorom to nie to samo. Nawiasem mówiąc jeżdżę tak, tzn. inicjując skręt od odciążenia nogi dolnej, od jakiś 50 lat. 🙂 Tej nazwy też wcześniej nie słyszałem, choć idea jest znana i pojawiła się już dawno. Jak dla mnie najlepszym polskim terminem byłaby "inicjacja skrętu z odciążenia dolnej narty".
  16. Być może ja rozpowszechniłem ten termin tłumacząc z francuskiego program Morgana. Tam pojawiajawia sie właśnie "inicjacja skrętu z nogi wewnętrznej" albo "uruchomienie skrętu z nogi wewnętrznej". Jak zwał tak zwał, ale wywołanie skrętu zaczyna się od odciążenia przyszłej nogi wewnętrznej, ciało szuka równowagi (balansu) obciążając nową nogę zewnętrzną... dalej napisał juz Maciek.
  17. Dodajmy, że odciążenie dolnej narty. Nawet czerwona strzałką zaznaczono. Podobnie kilka sekund później.
  18. Maćku, jak dla mnie super podsumowanie. Tego co było kiedys i tego co jest dziś. Filmik bardzo celny.
  19. Im człowiek starszy tym trudniej się podnieść. 🙂 Ja stosuję metodę podparcia się na kijkach. Bartek, bardzo pozytywna inicjatywa i działalność. Nie tylko technika i sama jazda, ale i otoczenie, piękno, czar gór, "ambiance" - jak mawiają Anglosasi i Francuzi. Ja też tak pojmuję amatorskie narciarstwo zjazdowe. Życzę Ci wielu sukcesów. Dydaktycznych i... finansowych, bo z czegoś trzeba żyć.
  20. Miło się czyta. 🙂 Też od dawna nie składam kół. Żmudna robota. Natomiast zdecydowanie warto umieć je centrować. I to niekoniecznie na centrownicy. Nawet z hamulcami tarczowymi, gdzie to ma mniesze znaczenie. Faktem jest, że współczesne dobre koła mniej wymagają poprawek niz kiedyś. Bywało, że po każdej poważniejszej górskiej wycieczce, trzeba było coś nypelkiem pokręcić. Obecnie, w moim dość budżetowym MTB, przez kilka tys. km może ze dwa razy poprawiłem centrowanie. I to bez zdejmowania koła.
  21. Straszne. 🙂 Mnie chłopak na rowerze wyjechał, nawet nie na oznakowanym przejściu, tylko po prostu przejściu przez małą ulicę, gdy wyjeżdżałem samochodem. On jechał po chodniku do czego akurat na tej ulicy (Aleja Słowackiego w Krakowie) miał prawo. Ale na przejściu powinien prowadzic rower. Grzmotnął w przód samochodu, mocno zgiął tablicę rejestracyjną i trochę porysował zderzak. Przewrócił się i na szczęście nic ani jemu ani rowerowi się nie stało. Najpierw chciał pyskować, ale szybko się zorientował, że jego culpa. Ja machnąłem ręka na drobne uszkodzenia i rozstaliśmy się ze uśmiechem. A wychodząc z kamienicy gdzie mieszkam, wielokrotnie miałem do czynienia z przejeżdżającymi rowerzystami. Wielu z nich wozi swoje dzieci do pobliskiego przedszkola. Już jestem wyczulony i się mocno rozglądam mając baczenie. Sam jeżdżę niekiedy po chodniku, ale tak by nikomu, w tym sobie, krzywdy nie zrobić. Tylko raz, dawno temu, zrobiłbym przez moja nieuwagę, ale zachwałem się honorowo i zamiast przywalić w panią, przywaliłem w słupek. 🙂
  22. Niestety, to se ne vrati. 🙂 Z aktualnością też jest nie całkiem. Sporo sie zmieniło. Np. nie ma nic o serwisowaniu tarczówek, linkowych i hydraulicznych. Prosta rzecz, ale zupełnie poczatkującym może sprawić kłopoty. Prawie nic o serwisowaniu amorów. Pojawiły sie zupełnie nowe piasty, nie mówiąc o elekronicznych przerzutkach czy dropperach. Ale przede wszystkim pojawił się YT, który wszystko pokazuje w zakresie obsługi i regulacji. Czegokolwiek. Od pralki po przyszywanie guzików. 🙂
  23. To moja pisanina. 🙂 Stare dzieje. Ale chyba byłem pierwszym netowym mechanikiem rowerowym. 🙂 Zbooy to tak naprawdę Szymon Madej, BTW informatyk i pasjonat rowerowy. To on stworzył swoją stronę rowerową, na owe czasy, połowa lat 90., pionierską i naprawdą niezłą. Część mechaniczną pisałem ja, a Zbooy wklejał uzupełniając rysunki. Zbooy był też autorem chyba pierwszego przewodnika rowerowego po okolicach Krakowa. Inne to były wtedy trasy. Np. popularny dziś "deptak" wałami Wisły do Tyńca, po stronie Lasku Wolskiego, był dość dziurawą, wertepiastą ścieżką. A po drugiej strony Wisły to był już hardcore. Po jurajskich dolinkach wiodły często dzikie ścieżki, nie było jeszcze tego mnóstwa domów z przeprowadzającymi się pod miasto Krakusami. Pamiętam, że do tego jego pionierskiego przewodnika napisałem kilka uwag, za które mi podziękował we wstępie. Ech, to były rowerowo pionierskie czasy. MTB niedawno pojawił się w obiegu i bardzo odmienił rowerowy świat. Trochę tak jak carvingi w narciarstwie.
  24. a_senior

    MTB - wątek sprzętowy

    Fajny i mądry wpis. O fuzji jądrowej i obietnicach z nią związanych słyszę od jakiś... 50 lat. Wciąż podają, że mniej więcej za 15-20 lat będziemy mieć wydajne, fantastyczne, dodajmy czyste ekologicznie, źródło energii. W końcu przykład daje nam nasze Słońce. Ale widać, że nie puszcza i wciąż nie ma praktycznych rezultatów. Na mój rozum byłego fizyka (co prawda skończyłem specjalizację Wysokie Energie, czyli cząstki elementarne) nic z tego nie będzie. Prócz mnóstwa wydanej kasy. Choć nigdy nic nie wiadomo. Czasem jakiś zupełnie nieprzewidziany wynalazek, typu internet, komórka czy nawet smartfon potrafi nieźle zamieszać. Podobnie do Ciebie nie jestem w dziedzinie przyszłości energetycznej świata optymistą. Może ten wodór? Teoretycznie wygląda to obiecująco. Choć nie czułbym sie komfortowo w samochodzie ze zbiornikiem z wodorem. Do tego wodór składa się z najmniejszych atomów w porównaniu z innymi pierwiastkami. Jego jądro to tylko jeden proton. Toto przenika przez wszystko. Może solary i podgrzewanie wody użytej następnie do produkcji prądu? Takie coś działa na dużą skalę w Hiszpani. Motoryzacja elektryczna - nic dobrego, bo wciąż nie rozwiązano problemu skutecznego magazynowania energii, nie mówiąc o problemach recyklingu akumulatorów. I nie widać na horyzoncie możliwego rozwiązania, choc znów może nas coś zaskoczyć. CO2 i zmiany klimatyczne - źle to widzę. Najazd ludów na Europę - fatalne perspektywy. 🙂 Przyszłość świata - nic dobrego. Na pewno się zmieni choć niekoniecznie wg moich życzeń. Czuję się tak jak obywatel Rzymu pod koniec istnienia Cesarstwa Rzymskiego. 🙂 Dlatego, jak to Tuwim przetłumaczył - jedz karpie (tłumaczenie z "carpe diem"). Rower, narty, góry, morze... BTW zaraz idę na wycieczkę. Pogoda obłędna. 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...