Skocz do zawartości

a_senior

Members
  • Liczba zawartości

    2 447
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    14

Zawartość dodana przez a_senior

  1. Ciężko będzie dorównać. 🙂 To jednak creme de la creme w zakresie stylowości wsród polskich instruktorów, a szerzej - polskich narciarzy. Choć wstawiłem ten filmik nie tyle by pokazać jak dobrze i ładnie jadą, co jest prawdą, ale głównie, aby pokazać, że nie mamy się czego wstydzić, że polski program nauczania, jeśli uczy tego co pokazano w dużym skrócie na filmie, jest całkiem OK. Widziałem podobny przejazd Interski 2023 Austriaków i wyglądał gorzej. Ale zawsze warto się starać i kto wie... 🙂
  2. Chyba nie jest tak źle. Trafiłem na YT demo polish team na Interski 2023, a więc niedawno. Całkiem sensownie to wygląda. Najpierw pług i skręty z pługu (plow czy wedging turn), potem klasyczny ześlizgowy skręt równoległy (gliding), potem krótki skręt dynamiczny, dalej krótkie i długie skręty carvingowe. Moim zdaniem nieźle to wygląda, całkiem sympatycznie i fachowo pokazane. Pewnie są niedoskonałości, ale ogólnie nie jest źle. Jak na kraj, który w zasadzie nie ma ani jednej uczciwej stacji narciarskiej. 🙂 Co zresztą prowadzący powiedział, że mamy ponad 300 małych stacji, najwyższa ma 1600 m. Mimo wszystko zapomniał o Kasprowym. 🙂 Run 1: https://youtu.be/pT1GsDDIvzo?si=0o9N13pVOzQexyXS Run 2: https://youtu.be/u_7h8IzhbfQ?si=WHVrJxew-ZI55Hfb
  3. Piotrze, święte słowa. Trochę poprawiłem i uzupełniłem Twój tekst by inni nie mieli problemów ze zrozumieniem. Tak właśnie ma wyglądać współczeny skręt! W wielu filmikach Morgana, Lorenza i innych starałem sie jakiś czas temu to przekazać. Róznie z tym było. I to miałem na myśli pisząc o tendencji w ostatnich latach do "niższej" jazdy.
  4. Piotrze, Adam pokazał "średniowieczny" program nauczania. Korzystałem z niego na kursie PI w 1970 r. Te kristianie, kontrotacyjne, rotacyjne... Tak wtedy było. Adam w swoisty sposób żartował. 🙂
  5. Dodam i ja swoich. Chyba już kiedyś wstawiałem. Niektóre są kolorowane myheritage. Serwis do wyszukania przodków, ale ma niezłą usługę kolorowania zdjęć czarnobiałych (dostałem namiar od niejakiego yoss). Na niektórych zdjęciach mamy są opisy. To żywcem przepisane teksty, które wstawiła mama na odwrocie zdjęć. Niektóre dziwne. Chyba nawet jakiś adorator się trafił. 🙂 https://photos.app.goo.gl/4MRk2JwRfVqBRNrP7
  6. To takie pisanie starszego gościa, który chce sam sobie przypomnieć i podzielić sie z innym jak to drzewiej bywało. Sam lubię czytać takie historie innych. Ale prawda jest taka, że po okresie buntu i naporu, tak mniej więcej do 25 roku życia, potem była narciarska szarość. Raz, dwa razy w roku, Bukowina, Gubałówka, potem Słowacja, w sumie ok. 10 dni. A bywały lata bez, choć niewiele. Nawet w czasie pobyt we Francji starałem się wyjechać na tydzień w Alpy. Nielegalnie, bo poza feriami szkolnymi. I trzeba się było tłumaczyć z opalonych mordek dzieci. 🙂 A zresztą sam wiesz jak to jest. Praca, dom, dzieci, ograniczony urlop. Starałem sie śledzić co sie dzieje w narciarstwie, ale z daleka. Zreszta niewiele sie zmieniało. Dopiero gdy dzieci weszły w dorosłość, a mnie przybyło wolnego czasu, znów mocniej wciągnąłem się. I zbiegło się to z początkiem carvingu. Zdjęcia mamy "odkryłem" przypadkowo dopiero w dorosłym życiu. Nawet nie wiedziałem, że była taką zapaloną narciarką.
  7. Zróbcie, bo faktycznie temat ciekawy. Tyle że w dzisiejszych czasach sprowadzi się to do przeszukania internetu. 🙂 Sam właśnie to zrobiłem i poczytałem krótka biografię Mathiasa Zdarsky'ego. Austriaka, który jest ojcem narciarstwa zjazdowego czy alpejskiego jak kto woli. Skądinąd ciekawy człek: malarz, filozof, nauczyciel, podróżnik i... narciarz. Wymyślił pierwsze prototypy dzisiejszych wiązań, zorganizował pierwsze zawody narciarskie, miał wielu przyjaciół wsród Polaków. "Podobnie jak Norwegowie, używał tylko jednego kijka, a skręty wykonywał za pomocą łokci." 🙂 https://pl.wikipedia.org/wiki/Mathias_Zdarsky Gdy myślę o historii narciarstwa zjazdowego, zaraz przypomina mi sie moja mama. Zaczeła jeździć na nartach gdzieś w okolicach 1930 r. Może nawet wcześniej. Nie było wtedy żadnych kolejek linowych, szynowych nie mówiąc o wyciągach. Ale juz używała dwóch kijków. 🙂 Zdjęcie z Zakopanego z lutego 1931 r.
  8. I tak trzymać. Przynamjmniej na razie. 🙂
  9. Beatko, nie frasuj się takimi drobiazgami. 🙂 Ten filmik z P. Lorenzem, który podrzuciłaś, to m.in. reklama kijków o regulowanej długości pewnej firmy. Skądinąd niegłupi pomysł z tymi regulowanymi kijami, ale myślę, że przeciętny amator trasowy może się zadowolić klasycznymi kijkami o stałej dłuogości. Lepszy (uczciwszy:)) jest filmik Jeremy'ego, który przypomniał Gabrik, bo ten nic nie reklamuje. Myślę, że ze względu na ogólnie "niższy" sposób jazdy w stosunku do kiedyś, kijki u osób już nieźle jeżdżących powinny być trochę krótsze, 5-10 cm, w stosunku do klasycznej metody doboru długości kijków. Mówimy cały czas o jeżdzie trasowej. A dla początkujących stara reguła doboru wydaje się wciąż OK. Ja zmieniłem długość ze 130 na 125 cm (wzrost 186 cm) i to było dobre posunięcie. Gdybym był trochę młodszy spróbowałbym jeszcze zejść do 120 albo kupiłbym regulowane kije. 🙂
  10. Dobre. Ale wystarczy powiedzieć "narta". Tylko Polak wie o co chodzi.
  11. I komu to przeszkadzało? 🙂
  12. Maćku bo współcześni mają kłopoty z tym pojęciem. Albo manipulują. 🙂 To czysto polski wymysł. Te niemieckie i francuski odpowiedniki naszego śmigu to trochę co innego. Zresztą słowo "śmig" wypada z programu nauczania? I będzie, lub już jest, zastąpiony "skrętem krótkim". Jak dla mnie, jak zwał tak zwał, śmig czy skręt krótki, to wykładnik umiejętności narciarski.
  13. To jeszcze gorzej niż myślałem. Manipulant z Ciebie, jak... Spróbuj się domyślić kto. 😉
  14. Niby tak, ale mi sie nie chce. 🙂 Ale nie wykluczam jeszcze jakiegoś wypadu w tym sezonie.
  15. Użyłem skrótu myślowego. Napisałem "śmig" zamiast skręt krótki. Że też się nie domyśliłeś? 😉
  16. Ale własną przyjemność będziesz miał większą, gdy podszkolisz sie pod okiem fachowca. Jak właśnie zrobiłeś u Tadeo. 🙂 Bo tak właśnie jest. Im lepiej coś robisz, tym większą frajdę masz z tego. A o tym że masz większą frajdę dowiesz się dopiero wtedy, gdy już robisz coś lepiej. Wcześniej musisz w ciemno założyć, że tak jest. 🙂Gdybyś powiedział sobie: jeżdżę jak jeżdżę, cieszy mnie to i niczego nie zamierzam zmieniać czy poprawiać, to nie dowiedziałbys się, że możesz sie jeszcze bardziej cieszyć. 🙂 A przykładem jest Twój śmig, który opanowałeś, i zapewne sprawia Ci dużą frajdę, w rekordowo krótkim czasie. 🙂
  17. Bo umieli już dobrze jeździć. My na naszych kursach PI (jednak wiosna 70' nie 68') czy I też już dobrze jeździliśmy, choć każdy jakieś błędy popełniał. I były mu przez prowadzących wytykane. Ale każda ewolucja była wielokrotnie pokazywana przez IW i każdy z nas starał się ją jak najlepiej wykonać. Dla wielu z nas może nie była to nauka podstaw, bo te już mieliśmy, ale poprawianie i doskonalenie. A także uporządkowanie, w głowach i nogach. Czyli jednak nauka. 🙂 W sumie, zwłaszcza ten PI, to był najlepszy kurs jazdy na nartach, jaki miałem w życiu. Wcześniej uczestniczyłem tylko w jednym kursie, takim zwyczajnym, na którym okazało się, że jeżdżę lepiej od prowadzącej 🙂. A jeszcze wcześniej - samouctwo, ale jak wiesz zacząłem wcześnie. Dzieci łapia wszystko szybko i duuużo łatwiej niż dorośli. Inne czasy to były, o Alpach mogliśmy tylko pomarzyć. Ale cieszylismy sie z tego co mamy nie mniej niż dzisiejsi uczestnicy PI/I. A może nawet wiecej. 🙂
  18. Marku, kończyłeś kurs PI? Nie wiem jak jest teraz, ale w tamtych czasach (wciąż nie jestem pewien czy było to 68' czy może ciut później) to był przede wszystkim kurs nauki jazdy. Mnóstwo się wtedy nauczyłem, zwłaszcza na PI. Oczywiście były też elementy jak szkolić innych, ale przede wszystkim uczono nas jak dobrze, skutecznie jeździć w różnych warunkach i różnymi technikami. Oczywiście, potem, gdzieś na początku tego wieku, kupiłem pierwsze narty karwingowe i zacząłem, a raczej próbowałem jeździć nowymi technikami. I tu faktycznie byłem samoukiem, bo żadnego kursu "nowej jazdy" nie przeszedłem. Ale rozczytywałem się i podglądałem innych ile mogłem. Rezultaty chyba są niezłe. Tak mówią dzieci. 🙂 Zresztą więcej sie nie dało, bo praca, ograniczony urlop, dzieci, dom i... codzienne życie. A ci panowie to supermistrzowie. Gdzie mi tam do nich. 😉
  19. Ma. Widziałem gdzieś YT, gdzie facet to tłumaczy. Ale głowy za to nie dam. Ten związek wydaje się logiczny. Jak u mnie bez korekcji pochylenia bocznego cholewki. Co to jest a-frame zakładam, że wiemy. Chcąc ustawić odpowiedni kąt krawędzi narty zewnętrznej muszę nadmiarowo pochylić podudzie w stronę skrętu. Bardziej niż podudzie narty wewnętrzej, bo tu właściwy kąt krawędzi uzyskuję przy mniejszym pochyleniu podudzia. No i masz a-frame. Ale jak piszę, nie dam sobie za to głowy uciąć. Zresztą po odpowiednich korektach butów i przesunięciu języka :), nie mam problemów z a-frame ani z krawędziowaniem narty zewnętrznej. Skądinąd wiem, że na a-frame ma wpływ kilka różnych czynników.
  20. Nie, nie wygląda aż tak jak na zdjęciu. 🙂 Nie, nie jestem samoukiem. Kurs PI, chyba 68', kurs Instruktora PZN, chyba 72'. Do tego kilka tzw. "rozjeżdżań" instruktorów na początku lat 70, czyli takich kursów dokształcających dla instruktorów. Pisałem o poważnej jeździe, bo wcześniej jako dzieciak 8 czy 10 letni też zjeżdżałem na nartkach na podkrakowskich łączkach. Ale poważne narty zaczęły się w wieku 14 lat od Kasprowego. Zresztą napiasałem dla wnuków takie opowiadanko o moich narciarskich początkach. Dla wnuków gdy dorosną, ale można poczytać juz teraz. 🙂https://docs.google.com/document/d/1PT7CatgSDwciDjk3DDCyKsUtZh2N2ycxLqXthlqUo9I/edit?usp=sharing
  21. Odważnie podjęliśmy to ryzyko. Podobnie jak zaryzykowaliśmy jazdę na nartach, a to jest samo w sobie niebezpieczne. No i chorujemy na zaraźną chorobę przenoszoną drogą płciową potocznie zwaną życiem. 🙂Tyle że to ktoś inny podjął za nas decyzję. 🙂
  22. Fakt, tyle że problemy, które anonsowałem miałem od początku poważnej jazdy na nartach, czyli od 14. roku życia. By wejść w normalną jazdę potrzebuję mniej wiecej pół dnia.
  23. I to mi wygląda na słuszną diagnozę. Pokombinuję jeszcze z wkładkami i to by było na tyle w tym zakresie. Dzięki Tobie zmusiłem się do zrozumienia pojęcia "pronacja" i "supinacja" stopy. Dotychczas tylko wiedziałem, że one istnieją, ale byłem za leniwy by je zrozumieć. 🙂
  24. 🙂 I z wiekiem coraz trudniej się zbiera po upadku. To też weź pod uwagę. 🙂 No i konsekwencje upadków bywają różne. O szwagrze pisałem. Został ustrzelony od tyłu przez rozpędzonego młodzieńca. Mocno poobijany przy upadku, ale w sumie nic takiego. Gorzej ze znajomym, znajomego. Mieszka w Stanach, 67 lat w b. dobrej formie. Przyjechał na jakis czas do Polski a stąd na tydzień w Dolomity. Chcąc uniknąć zderzenia z najeżdżającym na niego młodym człowiekiem, skręcił, wywrócił się i... duże szkody. Złamana łopatka (jak to możliwe?), pozrywane ścięgna... Operowany jeszcze we Włoszech, przewieziony samolotem do Warszawy, znów operowany. Makabra.
  25. 🙂 "Przebadałem" swoje stopy i ich zachowanie. Otóż widzę pronację. Stopa ucieka do wewnątrz, choc nie mam płaskostopia. Może to tłumaczy moje kłopoty. Człowiek sie uczy aż do śmierci. 🙂
×
×
  • Dodaj nową pozycję...