
a_senior
Members-
Liczba zawartości
2 301 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
13
Zawartość dodana przez a_senior
-
W temacie synowych (u Witka in spe). 🙂 Tak jeździła moja synowa po 3 dniach jeżdżenia na nartach, w tym te pierwsze 2 dni były na pólku w Polsce. A filmik jest z Ischgl z 2014 r. Wg mnie nieźle. Nie moja zasługa, uczył ją syn. Ale dziewczyna b. sprawna ruchowo. https://youtu.be/8KTuV94XGxA?si=hGxJBzqoGH8DQFLp
-
Witku, świetnie. 🙂 Niech już syn dalej nie kombinuje. 🙂 Widać, że dziewczyna ruchowo sprawna. Tylko sie zastanawiam czy ucząc ją nie złamałeś przepisów i regulaminu ośrodka. 😉
-
Nie zrozumiałeś mnie. Chodziło mi brak wyeksponowania Dekalogu. Wiem, że musi być zawarty w regulaminie, bo inaczej będzie prawnie bezużyteczny, ale prócz tego powinien być w jakiś sposób lepiej pokazany. Nawet w tym regulaminie można to zrobić lepiej, ale przede wszystkim warto go umieszczać osobno na widocznym miejscu tak by się rzucał w oczy, bo regulaminu z Dekalogiem nikt czytać nie będzie. A może w Zwardoniu tak jest a ja niepotrzebnie marudzę. W każdym razie sprawdzę jak to robia Włosi.
-
🙂 Nie ma sie co dziwić. Takie tryndy. Podkręcane zresztą przez samych instruktorów, bo za tym idzie zainteresowanie i... wiadomo co. Patrzysz na YT i widzisz, że 90% filmów to ładny carving z tyłkiem po śniegu. Średni a raczej długi skręt. I oglądający też tak chcą. A że taka jazda w typowych warunkach na typowych trasach jest zwyczajnie niebezpieczna, to już się nie mówi. Do tego by osiągnąć poziom tych z YT trzeba długiej nauki i pracy, tego się raczej nie podkreśla.
-
Nie, bo mają za długi regulamin. 🙂 Wiem. I też nie czytam. Ale wtulanie Dekalogu FIS w 9-stronicowy regulamin nie jest najlepszym pomysłem. Jak pisałem, o Dekalogu FIS dowiedziałem się z tabliczki na wejściu do kolejki w jakiejś stacji włoskiej czy francuskiej. Ładnie pokazano tekst z obrazkami. W Val Gardena sprawdzę co i gdzie wywieszają. Kiedyś w dawnych czasach szkoliłem grupy w różnych miejscach. Przez 2-3 sezony. Tylko w Polsce, zresztą kto wtedy jeździł za granicę. Tyle było mojej kariery instruktorskiej. 🙂 A potem już tylko żona, dzieci i znajomi. Za to by mnie we Włoszech nie zatrzymano.
-
Niby nie, ale serducho dokucza. 😉 Anyway jutro wyjazd do Val Gardena. Zobaczy się. Ja to Panie rozumiem, ale... Skopiowałem sobie treść Regulaminu Zwardoń Ski do pliku. Wyszło 9 pełnych stron. Ostatnia niepełna :)). Regulamin podzielony jest na kilka sekcji, a w każdej pełno różnych punktów. Dekalog FIS wtulony jest mniej wiecej w środku Regulaminu. Panie, kto to przeczyta i... zrozumie. I kiedy? Jadąc na krzesełku i czytając z telefonu? Racja. I to staramy się - ci bardziej doświadczeni - robić. Ale pytałem z czystej ludzkiej ciekawości Kuby, fachowca w dziedzinie bezpieczeństwa. Jak dla mnie Dekalog FIS mógłby nie istnieć. Po prostu wszystkie jego punkty realizuję prawie od początku jeżdżenia w praktyce nie wiedząc, że są gdzieś spisane w jakimś Dekalogu.
-
A to pomnik wiernego psa Dżoka, który przez rok przychodził do miejsca, w którym zmarł jego właściciel.
-
Kuba, dzięki za wyjaśnienia i uporzadkowanie niejasnych dla nas kwestii. Przy okazji kilka pytań, które mi się w trakcie wymiany zdań pojawiły. Może coś wiesz. - Szymon podał zapis (okropnie długi, pisany po prawniczemu) orzeczenia sądowego z jakiegoś wypadku narciarskiego, w którym biegły opiera się wprost na punktach Dekalogu FIS. Nie na ew. regulaminie ośrodka! Niestety dostęp do strony z orzeczeniem jest chwilowo zablokowany, ale można sądzić, że to orzeczenie pochodzi sprzed 2011 r. ? - dlaczego nie można Dekalogu ponownie wprowadzić rozporządzeniem? Wydawało się OK. Albo dlaczego nie wprowadza się Dekalogu wprost jako normy prawnej? - coraz częściej widuje się zderzenia dwóch nadjeżdżających na siebie "zawodników" z dwóch stron. Kogo wina? - trudno rozstrzygnąć. Nie dałoby się wprowadzić jakiejś reguły typu prawa strona ma pierwszeństwo jak w KD? - co z rozdzieleniem od siebie deskarzy i narciarzy. Kiedyś były takie dyskusje, pamiętam. Osobiście ich, tzn. deskarzy, nie lubię i staram się ich unikać, co nie znaczy, że jestem zwolennikiem rozdziału typu osobne trasy na tych dla narciarzy i dla deskarzy. Ja do prawników nic nie mam. 🙂 Spróbowałbym tylko mieć. 🙂 Podobnie jak do Warszawiaków. 🙂 Kuba, chyba już w tym życiu nie uda się nam spotkać na żywo. 🙂
-
Marku, wetnę się. Przeleciałem pobieżnie regulamin Zwardoń Ski, który kiedyś podesłałeś. Makabra. Kilka, o ile nie kilkanaście stron punktów i podpunktów. Przecież tego nikt normalny, nawet przy dobrych chęciach, nie ogarnie. Pomijając fakt, że nawet o istnieniu regulaminu nie wie. O tym, że istnieją dowiedziałem się... w tym wątku. A jak pisałem trochę na nartach w życiu przejeździłem. Wydaje się, że ów "regulamin" to wielki dupochron, w którym umieszcza się wszystko co może się przydać stacji w razie problemów. Fakt, wszyscy to robią: banki, telekomunikacja. Niestety. 🙂
-
To dotyczy także jazdy na sankach i paru innych sportów. 🙂
-
Jest ich mnóstwo, ale poniżej kilka wybranych. Tablica pamiątkowa koło Wawelu upamietniająca Szwejka..., tfu J. Haszka, który przesiedział w Krakowie kilka dni w... areszcie. Za włóczęgostwo. Ławeczka na Planatch też koło Wawelu z dwoma panami, słynnymi polskimi matematykami upamiętniająca ich "fascynującą" rozmowę z 1916 r. o całce Lebesgue'a. W środku Wielkiej Wojny. 🙂 I ławeczka poświęcona Z. Wodeckiemu. Z moimi wnukami. https://photos.app.goo.gl/gtRYH4aYSLcpo6mD6
-
Mój syn z wnukami jeździ do Zieleńca. W tym sezonie też był. Muszę go przepytać. Ma kawałek bo mieszka w Gdańsku (zdradził Kraków :)).
-
Gdzie było tak ciekawie? Od dawna mało jeżdżę na stokach polskich. W zasadzie tylko Alpy a w zeszłym sezonie 0. Przeważnie luty lub marzec. Sporo młodzieży. I szczerze mówiąc nie mogę narzekać. Młodzi, fakt często jeżdżą brawurowo przy niewielkich umiejetnościach, ale da się ich uniknąć. Nie widziałem nigdy pijanego albo nawet podpitego osobnika na stoku, choć w knajpach różne bombardino, sznapsy, wina są nagminnie spożywane. Może tam kultura większa? 🙂 Nawet wsród naszych rodaków.
-
Otóż to. Dotyczy to zresztą wszystkich reguł Dekalogu. Nie można stricte stosować jednego do danej sytuacja, bo ta może być bardziej złożona. Zaczęło się od wpisu Victora. Jedzie sobie w dół krótkim skrętem a obok, swoim torem, jedzie snowboardzistka. Ta nagle skręca na tor Victora bo go nie widzi (jedzie tyłem do niego), Victor o mało co nie przywala w snowbordzistkę. Jest od niej ciut wyżej, powiedzmy 2 m, więc patrząc na pkt 3 jest winny. A może to ona jest winna bo postąpiła niezgodnie z pkt 4. 🙂 Na szczęście nie trzeba było rozstrzygać, bo Victor ma dobry refleks i juz niemałe umiejętności. 🙂 Ale mu kadzę. 🙂 🙂 Niezła historia. Wydaje się, że wina faceta, ale problem jest szerszy i dotyczy dwóch zjeżdżających średnim/długim skrętem nadjeżdżających na siebie z dwóch stron i wpadających na siebie. Tego w dekalogu FIS nie ma, przynajmniej nie wprost. Świetny przykład dał niedawno Edwin: https://youtu.be/TJU4BmhPZUY?si=H-CMRQq5p0Y-wxsG A tak w ogóle to Dekalog FIS powstał w 1967 r. i wydaje się, że niewiele się zmienił. A narciarstwo się trochę w międzyczasie zmieniło. 🙂 Doszedł też snowboard, którego nawiasem mówiąc trudno ująć w tych samych zasadach co narciarzy. No i w 1967 r. na takich zjeżdżających średnim/długim skrętem instruktorzy wołali: "nie zwozić się ze stoku". Ale przyszedł carving i takie zjeżdżanie jest wręcz modne. 🙂 Fakt, ale zastanawiam się dlaczego mimo wszystko ów Dekalog FIS, po ewentualnych poprawkach i uzupełnieniach w odniesieniu do naszych lokalnych krajowych charakterystyk, nie mógłby się stać Kodeksem Narciarskim. Na wzór Kodeksu Drogowego. Oczywiście dalej byłyby niekiedy wątpliwości przy wypadkach, ale formalnie byłoby klarowniej. Jak to jest w krajach alpejskich? Ty jesteś prawnikiem?
-
Czyli Zwardoń ski do swojego regulaminy dopisał zasady FIS. 🙂 Ciekaw jestem jak jest gdzie indziej. Zobaczę wkrótce we Włoszech. Jak dobrze pójdzie. Dzięki. Czyli biegli w swojej ocenie posiłkują się Dekalogiem, choć jak sam napisałeś, nie jest on sam w sobie prawem. To nie jest odpowiednik Kodeksu Drogowego dla kierowców i pieszych. W tym cytowanym orzeczeniu (okropna dłużyzna) wymieniają kilka punktów z Dekalogu przy ocenie biegłego. W sumie logiczne. I tak to przecież decyduje biegły, który może choć nie musi uwzględniać Dekalog. By nie było, że ja ten dekalog lekceważę. Wręcz przeciwnie. Zgadzam się z wszystkimi punktami. Tyle że on nie obejmuje wszystkich sytuacji. Ta cytowana przez Ciebie jest oczywista i winny też jest oczywisty, ale życie potrafi nieźle skomplikować. Ciekaw jestem co orzekłby biegły w przypadku gdyby doszło do wypadku Viktora z konsekwenacjami zdrowotnymi i prawnymi. Nawet gdyby biegły posiłkował się Dekalogiem, to które punkty i w jakim stopniu brałby pod uwagę? A może wina byłaby częściowa, jak to często bywa w wypadkach drogowych. A tak na marginesie to życie potrafi jeszcze bardziej skomplikować. Mój nacięższy wypadek drogowy to uderzenie samochodem 4-letniej dziewczynki. Zobaczyła babcię po drugiej stronie drogi i wbiegła nagle na drogę. Hamowałem, próbowałem uciec w lewo, ale i tak przywaliłem ją prawym reflektorem w głowę. Krew, dziecko prawie nieprzytomne. Milicja (to było dawno) przebadała mnie na okoliczność, nawet zabrała do szpitala by sie upewnić czy żadnych procentów nie ukrywam. Czysty, 100% winy dziecka czy rodziców co nie dopilnowali - orzekli. A ja uważam, że sporo było mojej winy. Jechałem ok. 50 km/h, a więc formalnie OK. Tyle że w tych okolicznościach, tłumek wzdłuż drogi po wyjściu z kościoła, powinienem jechać nie 50, ale najwyżej 20-30 km/h i hamulcem pod stopą. BTW, dziecko wyszło z wypadku bez szwanku.
-
To napisz. Niech służy innym. Może juz napisałaś? Ja miałem tylko raz w życiu do czynienia z wypadkiem na nartach, który skończył się w sądzie. Dawno temu, pisałem o tym. Kolega, który spowodował wypadek został w sądzie uniewinniony. Wg mnie niesłusznie.
-
Jaki regulamin masz na myśli? Gdzie on jest? Bo dekalog FIS, o ile sie nie mylę (poprawcie mnie jeśli trzeba) jest zbiorem reguł a nie regulaminem, którego należy bezwzględnie, pod groźbą kary, przestrzegać. Czyli coś w rodzaju savoir vivre'u dla narciarzy/snowboardzstów. Nic więcej. Nie wiem czy i jak jest brany pod uwagę w razie rozprawy sądowej. Ja ze swojej strony po raz pierwszy zobaczyłem dekalog FIS na tabliczce w jakiejś stacji włoskiej czy francuskiej. Chyba francuskiej. Jako właśnie rodzaj zaleceń, do których warto sie stosować.
-
Victor, nie denerwuj się. 🙂 Ludzie mają różne zdanie, niekoniecznie zgodne ze sobą. Tak już jest. 🙂 Taka nasza natura. Ten na dole nie może robic co mu sie podoba, bo obowiązuje go pkt 1 czyli: Każdy narciarz lub snowboarder powinien zachować się w taki sposób, aby nie stwarzać niebezpieczeństwa ani szkody dla innej osoby. No to sie ładnie z Gabrikiem wyminąłem. 🙂
-
Beatko, dekalog FIS jest zbiorem rozsądnych reguł, które każdy rozsądny człowiek intuicyjnie przestrzega i stosuje. Powstał, jak uczy google, w 1967 r., ale ja, człek jeżdżący regularnie na nartach od 1964 r. (wcześniej też jeździłem, ale nieregularanie :)), dowiedziałem sie o nim może jakieś 10 lat temu. Szybko gdzieś przeczytałem co w nim jest i... zapomniałem. Tak naprawdę wynika z niego jedno ważne zalecenie: jeździj tak, by było bezpiecznie dla innych. Przede wszystkim nie za szybko, chyba że jest pusto, tak, by w każdej chwili móc prawidłowo zareagować, czyli zmienić kierunek jazdy czy zatrzymać się. Zatem, o ile jesteś rozsądna, a w to nie wątpię, nie znając owego dekalogu wcześniej, nic nie straciłaś. No chyba, że Twoje pisanie to podpucha? 🙂 Z kobietami nigdy nie wiadomo. Gratuluję entuzjazmu do nart. Mniej do snowboardu u dzieci. 🙂 (to żart). Rozumiem, że wnuczka (wnuczek?) też jest powoli szykowany do nart/snowboardu. Moja córa szaleje. Najpierw kilka dni w Krynicy, potem tydzień w Dolomitach a teraz tydzień w Austrii. Dwoje wnuków już dobrze jeździ, a ten trzeci, niecały roczek, też jest z nimi i powoli się szykuje do jeźdżenia. A u syna też niegorzej. Oba wnuki jeżdżą.
-
W żadnym. Dekalog FIS to zbiór mniej lub bardziej precyzyjnych punktów, których powinno się w miarę możliwości przestrzegać. Np pkt. 1: "Każdy narciarz lub snowboarder powinien zachować się w taki sposób, aby nie stwarzać niebezpieczeństwa ani szkody dla innej osoby.". Przecież on zawiera wszystko i... nic. 🙂Jakakolwiek jazda po niepustym stoku stwarza niebezpieczeństwo. 🙂 Nie ma też w dekalogu, przynajmniej explicite, nierzadkiej sytuacji, gdzie nadjeżdża na siebie dwóch carvingowców, każdy z innej strony. Viktor ma sporo racji. Kodeks kodeksem a życie życiem. Nie wszystko się da skodyfikować i nie wszystko pasuje do kodeksu. Ale w przypadku Twoim Victor na Pitztalu zrobiłeś jeden błąd. Nie jedzie się obok snowbordzisty. Ja w takim przypadku zmieniłbym tor na bardziej odległy albo pozwoliłbym snowboardzistce odjechać. Niestety między snowboardem i nartami jest duuuża niekompatybilność mówiąc językiem komputerowym. Lepiej się wzajemnie unikać.
-
Anzere
-
Dents di Midi 🙂
-
To fragment z kultowego filmu francuskiego z 1979 r. "Lez bronzes font de ski" a po polsku "Slalom niespecjalny". Ta piosenka z dwoma linijkami tekstu (Kiedy cię znów zobaczę cudowny kraju, w którym ludzie, którzy się kochają żyją we dwoje) powstała specjalnie na potrzeby filmu. Podobno Francuzi zawsze ją śpiewają, gdy przydarzy się im to, co Moruńkowi, czyli krzesło stanie na dłużej w pół drogi. A w filmie jest mnóstwo takich kultowych scen. Np. słynne wbijanie kijków, nauka skrętu NW, instruktarz na pólku, obsikiwanie samochodu czy jedzenie sera z robakami. Niektóre już tu podawałem.
-
Poważnie piszesz? Ja z perspektywy prawie 75 lat życia powiedziałbym raczej, że ludzie są jacy są, a więc trochę dobrzy, trochę źli. Zależy od okoliczności i od samego człowieka. Jak w rozkładzie Gaussa, masz w środku większość, raczej dobrych, którzy od czasu do czasu zrobią coś złego, przynajmniej wg przyjętych powszechnie norm, i skrzydła rozkładu, w którym znajdą się ludzie szlachetni, dobrzy po jednej stronie i podli po drugiej. Ja w większości w swoim życiu miałem do czynienia z przedstawicielami środka, a czasem prawej, tej szlachetnej strony.Tylko kilka razy spotkałem się w stosunku do mnie z prawdziwym złem. I kilka razy w życiu, grzebiąc mocno we własnym sumieniu, zrobiłem coś, czego wstydzę się do dziś. 🙂 A odnośnie instruktorów w Polsce. Pewnie znów pasuje do nich rozkład Gaussa. W czasie ostatniego wypadu do Kasiny obserwowałem licznych tamtejszych instruktorów szkolących dzieci (ferie warszawskie). Przyjemnie było patrzeć na nich i ich sposób szkolenia.