Skocz do zawartości

jan koval

Members
  • Liczba zawartości

    5 666
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

Odpowiedzi dodane przez jan koval

  1. Witam Pomijając fakt, że jest to niebezpieczne o czym napisał Berry to jest to absolutnie nieedukacyjne i jako bardzo dobry narciarz napewno sie z tym zgodzisz. Podstawa na nartach to wyważenie. jeżeli kogoś trzymasz to nie ma on sznasy tego wyważenia złapac albo łapie jeduzo dłużej Trzymając dziecko powodujesz, że nie ma ono odpowiedniego przełożenia na sterowanie nartami. Po prostu sunie w dół.Zastanów sie jak Tobie by sie jechało gdyby ktoś Cie trzymał w pól albo za ramiona. Sterowanie wychodzi z nóg i trzeba nogom pokazać jakie ruchy mają wykonac a nie trzymac dziecka żeby nie upadło. Na nartach na stoku stawiamy małego człowieka który juz umie nad nimi stanąc i łapie równowagę. Jeżęli trzymając dziecko próbujesz go tego nauczyc w jeździe to powodujesz, że ma do opanowania więcej zmiennych a więc jest mu trudniej. Mozna jeszcze pare punktów wypisac. Ty jestes znakomitym narciarzem i jak juz dzieci stały samodzielnie to mając taki wzór musiąły się nauczyc dobrze jeździc to naturalne i raczej nie mogło byc inaczej. Nie zmienia to faktu, że trzymając je między naogami w pierwszym etapie nauke im po prostu utrudniłeś Janku. Te doświadczenia sa poparte naprawdę wieloma latami pracy z dziećmi i dyskusji raczej byc tu nie może. Pozdrawiam serdecznie Mitek

    masz absolutnie racje co do tego; w tym czasie zadnej prawdziwej nauki nt temat nie bylo. wszystko co napisales to prawda, natomiast przeoczyles cos co w mojej wiad bylo najwazniejsze; to ze stopniowo zmniejszalem kontrole i podtrzymywalem coraz mniej, plynnie przechodzac do tego ze jechaly miedzy moimi nogami a ja w kazdej chwili moglej je podtrzymac...... a i tak trwalo to przez piersz i drugi wyjazd w gory. jakas katastrofa z tego nie wynikla, jak widac moje corki byly albo wyjatkowo odporne na bledy albo naturalnie utalentowane (to po mamusi....:).), bo nie byly w tyle a raczej wyprzedzaly inne dzieci w postepach. duzo w tym bylo mojego wygodnictwa bo jak najszybciej chcialem zeby jezdzily ze mna po wszystkim i to BEZPIECZNIE. wiec nie sadze ze opoznilem nabywanie umiejetnosci; natomiast bledem wiekszym jest wtlaczanie wiadomosci (zwykle zbednych typu;ugnij dolna noge w kolanie) w okresie keidy dzieci faktycznie zaczynaja na powaznie jezdzic, zamiast po prostu dobierac teren ( i tu znowu nie mialem wyboru bo na alpy nas nie bylo stac) i delikatnie sugerowac jedna, dwie uwagi na dzien i wylapywac chwile, kiedy zaczynaja to robic i natychmiast podkreslac....... natomiast pamietam ze praca jaka przy tym wykonywalem, przewyzszala znacznie normalna jazde

    to bardzo dobrze że tak Ci się udało... zakładam że jeździsz bardzo dobrze, czyli inaczej niż większość nas innych... Pomijam fakt nawyków... Widziałem wystarczająco dużo przygód związanych z takim sposobem nauczania... Ktoś gorzej niż Ty jeżdżący przeczyta Twój post i weźmie go za dobrą monetę.... Po wywrotkach, które u tak jeżdżących widziałem, zawsze w ostateczności na górze lądował rodzic... płaczących dzieci z powodu tego, że było im niewygodnie z kijem u szyi również trochę spotkałem... kijek na wybojach nie zawsze był na wysokości szyi, czasem wędrował na usta... itd..... Ja wiem, że odpiszesz coś co obroni Twoją tezę, ja później moją... ale nie chce mi się... Moje zdanie jest jasno wyrażone w powyższych postach i nie zmienię go... za dużo zobaczyłem na stokach...

    to co opisujesz faktycznie tez widzialem i nie dziwie sie twoim slowom. i nie jest moja teza to, ze tak nalezy nauczac. nie polecam tego, natomiast tak robilem i tego nie odwroce. mialem prawdopodobnie dobry zapas umiejetnosci i wyobrazni (np nigdy kijow ze soba nie mialem) oraz utalentowany material, ale gdybym jeszcze raz zaczynal nauke dzieci, to zapewne bylo to by inaczej. no i nie polecam tego sposobu, natomiast mam zywe dowody na to ze "inaczej tez mozna" ...... oczywiscie BEZPIECZENSTWO PRZEDE WSZYSTKIEM PS; oczywiscie nie wspominajac nawet o tym ze nikt nie wspominal o kaskach................

    Użytkownik jark edytował ten post 01 listopad 2008 - 19:20 scalone posty

  2. z coolancja ....jest tak jak napisales Mitek... sa cool. To co widze w sklepach w PL, to napis / po odejsciu od kasy reklamacji nie przyjmujemy, zwrotow nie przyjmujemy, chyba ze taniec niewinnosci wykonasz przed sprzedawca, zamrugasz rzesami, ze to wyjatkowa sytuacja i od tego zwrotu zalezy twoje dalsze zycie i bezpieczenstwo, pokoj na ziemi, obrot cial niebieskich. Wtedy moze... powtarzam moze uda sie wymienic but. Viva Technica :)) jak z wiersza --- strzyzone, golone.....

    nie wiem ale mruganie rzesami w polandii nie ruszalo nikogo. ale chyba przepisy sie zmienily czy nie??? chociaz pamietam jak kupowalem 5 lat temu rodzicom telewizor, to najwazniejsze bylo zeby przechowali ......karton, bo bez tego nied o pomyslenia jest wymiana tv. ale, to juz 5 lat minelo i moze sie zmienilo??
  3. Witam Dbam o nie i do przcietnej nzady jest OK ale masz rację, że od piewrwotnego ich stanu wiele ja dzieli;). Przymierzałem się apre razy do zmainy i nigdy nie trafiłem no idealny but a nie chcę zmieniac donrych chociaz wypracowanych butów na nowe niewygodne. Te buty dobierałem dwa sezony, zreszta sam wiesz jaka to cięzka sprawa. Ostatnio zmierzyłem jakiegos starego Salomona ostatni rocznik przed Falconami - chyba 3 lata ibyły naprawde świetne ale... troszke za miekkie i duzo chcieli - 1100 PLN za buty z przed 3 lat to chyba przesada. Pozdrawiam

    znnowu musze sie uklonic rodzicom co mi dali geny; ja takich problemow nie mam; po prostu kupuje najwyzsze modele tecnica i jest swietnie...... natomiast postep w butach jest i jest zauwazalny zwlaszcza w sztywnosci bocznej........
  4. Witam STare nie stare, to nie jest takie ważne ja mam buty w których jeżdżę jakieś 10-11 lat i całkowicie spełniają swoje zadanie. Dobre buty to znaczy dobrze dobrane buty a nie nowe lub najnowsze. Pozdrawiam

    blad; tez tak myslalem,ze w butach nie ma postepu, ale bylem w bledzie 10 letnie buty (zakladajac jakies tam 2-3tyg w roku) to ZLOM. no ale to juz moje prywatne zdanie, nie kazdy musi sie z tym zgodzic, tak jak ja sie nie zgadzalem tez w przeszlosci
  5. Hej, Wrzuciłem opis z lat 60-tych dotyczący skrętu ciętego by raczej pokazać, że teksty które są czesto dziś pokazywane jako efekt techniki carvingowej były dostępne od lat. Skręt "na krawędziach" istniał od dawien dawna, natomaist Filinator ma rację, że: miałem nawet kiedyś takie powiedzenie, że aby dobrze wykonać skręt cięty to trzeba mieć super technikę, albo móc zrobić przysiad ze sztangą 150kg. A najlepiej i to i to. A tu się nie zgodzę do końca. Tzn. zmieniło się tylko to, że owszem zmienił się sprzęt, technologia poszła do przodu i możliwe się stało wyprodukowanie nart sztywnych poprzecznie a miękkich wzdłużnie. Natomiast z tą zmianą techniki to chyba nie jest do końca tak. Jeżeli weźmiesz narciarza który potrafił jeździć techniką ciętą na klasykach i postawisz go na karwingach to za moment na nich będzie jeździł w sposób cięty. Nawet jeśli będzie robił wszytsko to co pomagało mu zrobić skręt cięty na klasykach. Szybko zauważy, że to jest po prostu łatwiejsze i przyjemniejsze. I wtedy zacznie się jego ewolucja - bardzo często bez niczyjej ingerencji zostaną wyeliminowane wszytskie niepotrzebne przyruchy. Znam kilku gości którzy jeżdżą od lat 40-tych na nartach i Ci co potrafili od lat jechać techniką ciętą to łapnąwszy karwingi się przestawiali błyskawicznie a uśmiech się im na uszach zatrzymywał. Ale to nie tak. Ci ludzie nie jeździli na klasykach techniką ciętą. Nie czuli nart. I zmiana sprzętu nic im nie dała. Oni jeżdżąc wykonywali pewien wyuczony zestaw ruchów który pozwalał na zmianę kierunku. I tych trzeba wyuczyć innego zestawu ruchów. Wiesz, nie znam nikogo kto by negował "carving", a kto sensownie jeździ. Głosy które tu się odzywają raczej mówią o tym by nie pozbawiać programu nauczania elementów które są bardzo przydatne. Co więcej są bardzo przydatne poczatkującym czy średniozaawansowanym, a takich jkest na stokach najwięcej. Nie tylko nasze stoki często po kilku godzinach są rozmiekłe, po "sztruksiku" nie zostało śladu i co wtedy? Ty sobie poradzisz, MirekN też, Mitek ale Ci co są na nartach 10 dni w roku przy zerowym przygotowaniu kondycyjnym? A wykonując odciążenie może nie jest pięknie, nie jest to zgodne z trendem ale jest łatwiej, a w konsekwencji nieco bezpieczniej. Ja nie jestem instruktorem i daleko mi do waszej wiedzy i poziomu jazdy, przyglądam się zagadnieniu od drugiej strony. Widzę, że ludzie na stokach mają braki kondycyjne. Jeżdżą jak jeżdżą. I chyba nigdy nie uda się z nich zrobić super-techników. Czemu im nie dawać prostej, łatwej i nei wymagającej przygotowania kondycyjnego techniki na rozmiękłe dojazdy, roztopione stoki, czy zwały kalafiorów? A jednocześnie kłaśc nacisk na krawędź wtedy kiedy się da, kiedy jest bezpiecznie. W wielu dziedzinach na etapie początkującego daje się podstawy, ale jak najszersze, a potem klinet się może specjalizować. We współczesnym narciarstwie taką specjalizacją dla pewnie 80% to będzie czysta krawędź. Pozdrawiam, Kuba

    jak zawsze z przyjemnoscia czyatm twa wypowiedz. zawiera ona jak zwykle nieco szersze spojrzenie, ktore, mam nadzieje, nieobce jest wielu narcuarzom, tylk oze nie kazdy potrafi to tak powiedziec jak ty. na nartach tak jak w zyciu; sa ludzie, ktorzy moga spedzic 100 dni w roku na nartach i stale beyc do d...y. z tego co zaobserwowalem i obserwuje to 90% ludzi jezdzi po to zeby...jezdic; nie dbaja o technike i zwoza sie na dol. nie dbaja tez o kondycje i wtedy jest to oooops. ABSOLUTNIE nie ganie ich za, wrecz przeciwnie, doceniam to, ze maja roadosc z jazdy. zachecam do kondycyjnego treningu jak najbardziej. ok 5 no moze 10% stara sie jezdzic "swiadomie"; analizuja co robia zle, zwracaja uwage na drobiazgi, staraja sie popychac granice ryzyka (rozsadnie). i dbaja o kondycje, zwykle robiac cos sportowego przez caly rok. ufam ze proporcje te wsrod piszacych i czytajacych to forum sa odmienne........ no i jest grupa moze 1% (byli zawodnicy, DOBRZY instruktorzy) ktorych poziom jest nie-do-nasladowania dla "zwyklych" smiertelnikow (chociazby z tego wzgledu ze nie mieli warunkow, nie trenowali w klubach, a moze mieli za duzo wyobrazni). tak samo jest z jazda na krawedzi; bylo to juz od dawna elementem jazdy, stalo sie nieco przystepniejsze, ale nadal wiekszosc jezdzi tak jak jezdzila w przeszlosci; zmienila sie tylko dlugosc i profil nart.........
  6. mhm dzięki :) z kondycja u mnie ok, umiejętności tak jak napisałam. Czy chodzi Ci o te narty: http://www.skiteam.p...ersport_4_Star/ ? Opis jednych i drugich, czyli s2 i tych, które teraz pokazuję, jest bardzo podobny.. Jeśli możesz, napisz mi o którym modelu konkretnie mówisz, bo naprawdę daawno nie kupowałam nart i nie orientuje się zbytnio ;)


    tak te narty
    opis moze byc podobny ale w "gwiazdach" (od 1 do 5) im wieksza cyfra tym narty bardziej wymagajace ale tez dajace wiecej pewnosci w jezdzie, wieksza stabilnosc, zakrawedziowanie i sztywnosc............szczerze mowiac ich jedyna wada byl ciezar. ale to akurat nie jest wada w moich oczach........

    sa to narty juz praktycznie nie produkowane ale nadal wielu ludzi na nich jezdzi. moja zona wlasnie podarowala swoje supersports bsie przesiadla na AC4 i w kazdej chwili moze wziac SL albo GS-y od moich corek. supersport to byly pierwsze narty po ktorych, jak sie na nie przesiadla, bylo widac ze jej poziom jazdy natychmiast sie podniosl.

    w zasadzie jezeli chcialas kupic stars to obecnie powinnas wyprobowac tigersharks npp 10 feet, najlepiej z power switch............
  7. O ;) Taki artykuł był mi potrzebny. Właśnie przeszukuje net, zeby dowiedzieć sie czegoś o tym Volklu. Nie jest to zbytnio popularna firma jesli chodzi o moich znajomych narciarzy i mialam watpliwosci.. Ale teraz juz wiem - kupuje. Raczej nie zdecyduje sie na nowy model, wezme cos uzywanego :) A przy okazji. Umiejetnosci mam 6-7, 170cm wzrostu, 60kg. Czy nartki: http://www.skiteam.p...l/Unlimited_S2/ 156cm będa dla mnie odpowiednie, czy powinnam poszukać czegoś bardziej zaawansowanego? Chodzi mi o mozliwość rozwijania umiejetności ;)


    jezeli piszesz prawde o umiejetnosciach, jezeli jestes w dobrej kondycji fiz, to ta narta moze byc za malo dla ciebie.. proponuje 2 poziomy wyzej "4" byla by lepsza dla ciebie. z kolei S2 bedzie latwa i przyjemna chociaz jezzeli jestes ambitna, jej mozliwoasci moga sie wyczerpac po 2-3 latach.........
  8. Race Dept. Napisałem że World Cup GS , więc muszą być serwisowe, sklepowe są RC :) Poza tym, sklepowe są bez dziur na dziobach i piętkach, a moje posiadają owe:P

    sorrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrry nie ogladalem fishers blizej zycze milych slizgow. mam nadzieje ze te dziurki nie gwizdza przy wiekszych predkosciach:):)
  9. no tak senc ...ale tych firm jest od tzw chol.... i te nowosci rynkowe ! czyli zestarzejemy sie przy temacie ::) ja tam mam jackawilczaskore, czyli jackwolfskin, northface i jest ok, i profanuje sofshellik zakladajac go rowniez " po cywilnemu " czyli w normalnym, codziennym zyciu.

    w zasadzie sa 3 rodzaje ss; bardzo lekki, taki na wiosne, "normalny" juz grubszy ale bez membran i top: rozciagliwy we wszystkich kierunkach ale wodoszczelny(do pewnej granicy) i wiatroodporny. nie weim w jakich warunkach ludzie jezdzili ale ja kilka razy w ciagu ostatnich 10 lat mialem 4 warstwy...... a naleze do ludzi ktorzy moga sie polozyc na sniegu bez ubrania i nie rusza mnie to. ale jak jest minus 30 i solidny wiatr.......... prawda jest ze w takich warunkach zakladalem najcienszy ss jako 3 warstwe i na to hard shell........
  10. zakladam na softshell goretex..... w niczym mi to nie przeszkadza, trzeba troszke wodze fantazji popuscic, wiadomo nie zaloze softshell, kiedy jest - 15 stopni. tyle do tematu. pzdrw

    smialo mozesz to robic. wystarczy dobry ss i nieco inaczej dobrane warstwy pierwsz i druga...............
  11. Honey...w poprzednim poscie napisala, ze zgadza sie iz Softshell jest odporny na deszcz i to niezly deszcz:) Sama taki posiada... I sie zgadza ze jest kilka form sofshella. Ale jakos sie nie zgadza, zeby na mocny sofshell zalozyc gore:) Honey tak nie robi:) Ale nie ma nic przeciwko tym, ktorzy tak robia. I dlatego napisala pomylka chyba jakas takas...bo sie jej w glowie to nie miescilo, ale glowe ma otwarta...:) Ania Ps:) I tak juz, zeby bylo tematycznie maksymalnie, wklejam tutaj wyjasnienie pojecia za wspinanie.pl Bo wedlug mnie nadal wiele osob nadala mylnie rozumie pojecia softshellu:) To nie dotyczy Ciebie JK:) Pojęcie Soft Shell nie jest związane z żadną konkretną marką czy technologią. To koncepcja polegająca na odejściu od tradycyjnego sposobu dobierania odzieży outdoor. Jej główną ideą jest umiejętne połączenie dwóch z trzech warstw ubioru w celu poprawienia komfortu przy jednoczesnym zapewnieniu ochrony przed zmiennymi warunkami pogodowymi [tradycyjny sposób ubierania: 1. warstwa - bielizna termoaktywna, antypotna; 2. warstwa - termiczna (polar) oraz 3. warstwa - ochrona przed deszczem i wiatrem (kurtka z membraną)]. Poprzez kompozycję zewnętrznych tkanin o wysokiej oddychalności, wodoodporności, elastyczności (Strech) z wygodnymi i miłymi w dotyku wewnętrznymi materiałami typu fleece otrzymujemy produkty, które z powodzeniem mogą stać się alternatywą dla zestawu polar plus kurtka zewnętrzna, typu Hard Shell. Tradycyjne połączenie polar plus Hard Shell często staje się niepraktyczne - podczas podchodzenia i wspinaczki jest nam za gorąco, sam polar natomiast nie chroni w odpowiednim stopniu przed wilgocią i wiatrem, w deszczu zachowując się jak gąbka. Czasami wiele do życzenia pozostawia również kosmacąca się faktura polaru lub sztywny i szeleszczący materiał zewnętrzny kurtek HS. Wtedy z pomocą - zgodnie z zamysłem producentów - powinien przyjść Soft Shell, w którym możemy przebywać przez prawie cały dzień w skałach lub w górach, w różnych warunkach pogodowych, bez konieczności ciągłych zmian odzieży i bez narażania się na wychłodzenie lub przegrzanie. Dodatkową zaletą jest również zmiejszenie wagi odzieży.

    nie wiem skad to wzielas ale jest to jeszcze jedna bzdura soft shell jest to okreslenie 3 warstwy, roznej od hard shell...... roznica polega na strechibility, oddychalnosci ale takze na ochronie elements....... SS jest warstwa zewn i niezalezna od tego, co sie pod nia nosi..... zewnetrznie masz labo do wyboru SS albo HS czyli gore tex. nie jest to zadna filozofia ubierania bo ta technologia ubierania zostala ustalona od kiedy zaczelismy stosowac hard shell..... dalsza dyskusja na priv, albo tutaj jezeli wszyscy sa zainteresowani BTW: lubie twoje czupurne wypowiedzi
  12. Pomylka chyba...jakas takas...softshell jest koncowa faza ubierania sie...to traktujemy jak kurtke na pogode bez mocnego deszczu...dodawanie na to kurtki z membrana to cos nie tak... To tak jakby dwie kurtki nosic...Moze byc bielizna, polar, kurtka....

    honey; nic bardziej blednego..................... ss tez jest odporny na deszcz (nigdy nie az tak jak gore ale baardzo zblizony). mam oczywiscie na mysli modele z dobrej f-my z membrana wodoszczelna i dobrze podklejanymi/spawanymi szwami. natomiast czasami biore taka najlzejsza SS jako druga wartswe pod gore tex i tez sweitnie.............:) w sumie SS jest co najmniej kilka "grubosci" od zupelnie wiotkiej SS, ledwie co odpornej na slaby wiatr ale doskonale oddychalnej do pancernej z memebrana wodo/wiatro odporna (patrz arcteryx sigma)
  13. Cześć! Od paru lat starszy syn wbija mi w głowę to samo co Ty napisałeś. Ale ja jak Mitek przyzwyczajony do pasków, nie wyobrażałem sobie jazdy bez nich. Poza tym kto słucha syna ... :D Ale tym razem dałem się przekonać. Zgodnie z zasadą: jak ci jedna osoba mówi, że jesteś pijany, możesz to olać, ale jak to samo mówi druga, połóż się spać. :D Tutaj zresztą możemy zacząć dyskusję : co ważniejsze - argumenty czy autorytet??? :rolleyes::D Dzięki Janek. Tadek

    nie martw sie; podobnie reaguja inne osoby; "cos ty nowo kupione kije bede niszczyl????"...i temu podobne argumenty..... to jest ludzkie.... ja dopuszczam paski tylko na sl i gs i tylko z systemem release..........
  14. Witam Tez miałem taki przypadek. Na Kasprowym kij wszedł w niewidoczną dziure pomiedzy dwiem sporymi gałęziami kosówki i nie wytrzymał dźwigni - gdybym miał ten system uwalniający rękę byłoby idelanie. Było to jednak w sytuacji dość ekstremalnej i poza trasą. Masz racje ale Ja na przykład nie potrafię nie owijać. Sporo czasu jeździłem z kijami bez pasków (do baletu) tylko, że tam sa inne szybkości i jak kijek Ci wypadnie to nie trzeba dmuchać 100 metrów pod góre. Myslę, że przy narciarstwie rekreacyjnym, trasowym ilośc takich kontuzji jest minimalna. Ciekawe czy ktoś gdzieś widział jakies badania na ten temat? Pozdrawiam

    to co mowie jest oparte na osobistych doswiadczeniach; jeden z moich kolegow doslownie zmiazdzyl nadgarstek rekojescia kijka: facet upadl na nadgarstek na ubitym fragmencie trasy (prawie lod a na pewno beton), i przygniotl nadgarstek raczka uwieziona miedzy jego cialem i reka. efekt; wieloodlamowe, wewnatrzstawowe zlamanie nasady dalszej k promioeniowej i skomlikowana operacja i rehab. osobiscie mialem sytuacje taka ze (pierwszej generacji) paski "bezpiecznikowe wypiely mi sie w momencie gdy kij sie zaplataj w jakis korzeniach a cialo pojechalo dalej; czulem ze jeszcze troche to staw barkowy mi wyleci i wtedy jakims cudem ta raczka zadzialala........... nie mowiac o typowym uszkodzeniu jakim jest UCL kciuka, ktory nawet nazwe ma od narciarstwa: skiers thumb.............. Slipping your hand through the ski pole straps increases the likelihood of thumb and upper extremity injuries. The ski pole strap locks the wrist and hand to the pole. The pole acts as a lever against the thumb which can result in injury. The purpose of the strap is to hang the poles up on a hook. If you cannot break the habit of using the straps when holding ski poles, cut them off, it will reduce your chance of injury. jest to paragraf pod ktorym sie w pelni podpisuje.............. tu link http://74.125.45.104...clnk&cd=4&gl=pl inny http://www.outdoorja...anguage=english przy czym jeszcze dwie rzeczy; 1/nie ma BEZPIECZNEGO sposobu "owijania paska" 2/ wole zgubic kij niz np byc wylaczonym z zycia (z reka po operacji nie moglbym pracowac) na pare miesiecy. prosty rachunek; kupno nowych kijow to sprawa godzinnego czy kilkugodzinnego zarobku. po operacji troci sie wiecej pieniedzy, nieporownywalnie wiecej gdy porowna sie cene nowych kijow......

    Użytkownik jan koval edytował ten post 01 październik 2008 - 15:25

  15. Chcialbym sie z toba zgodzic, ale jakos trudno mi to zrobic. Troche z doswiadczenia, troche z obserwacji. Sam nie jestem expertem od muld, ale zjade jak musze. Przez kilka lat jezdzilem w osrodku gdzie cwiczyl freestyle team. Az milo popatrzec: predkosc, zadnych zbednych ruchow, tulow w jednej linii. I wszyscy mieli "za krotkie kije". Jeszcze jedna rzecz do przemyslenia: jezdzac po trasach nikt sie nie podpiera ani nie wbija kijow po talerz, raczej nadaje rytm dotykajac sniegu, w rzeczywistosci jakby uzywajac kijow dluzszych niz mierzone. To tylko moja opinia. Ciekaw jestem co o tym myslisz? Rowniez pozdrawiam.

    co do pomiaru: powinno sie go dokonywac w butach (ktore automatycznie nieco uginaja nagi). do co muld; kije za dlugie moga sprawic klopot; mowie o nowoczesnej jezdzie na muldach, takiej jak w moguls competition
  16. Janie, jak odpowiadasz jednocześnie cytując, to rób to tak, żeby było widać gdzie jest cytat, a gdzie odpowiedź, bo inaczej ciężko się to czyta - trudno się połapać

    odzielilem krzyzykami; ponizej moje/powyzej = mitek inaczej nie potrafie poprawiłem / jark
  17. Witam, przymierzam się do zmiany kijów. Moje dotychczasowe Blizzardy uległy wykrzywieniu po dwóch sezonach. I teraz mam dylemat-które kije wybrać-aluminium czy może kompozyt ?. Waże 100 kg i z pewnością moja waga miała wpływ na wygięcie aluminiowych blizzardów (nie miałem na nich jakiegoś szczególnego dzwona). Poza tym denerwujący jest w nich pasek przy rękojeści, który potrafi się samoczynnie przestawić. Na ebayiu można teraz wyhaczyć fajne Leki z serii World Cup (aluminiowe) z systemen wypinania pasków za ok 160 zeta, są też karbonowe firm Exel i Swix, widziałem też firmy Komperdell. Które możecie mi polecić (niekoniecznie z wymienionych firm), chodzi o trwałe, z wygodną rączką i paskiem, takie, które się nie będą wyginać przy mojej masie ? Poizdrawiam. Tom

    kije z wlokien weglowych generalnie sa lzejsze i trwalsze. maja jednak jedna wade; potrafia sie zlamac. i jest to zlamanie zupelnie bez "ostrzezenia". nagle trrzask i kij jest w 2 czesciach. nie zdarza sie to czesto, ale w ciagu ostatnich 5 lat jeden zlamalem ja a drugi moja corka (wazy 55-57kg).......... poza tym paski sa elementem wrecz niebezpiecznym, chyba ze polaczone systemem release jak w leki. normalne paki sa elementem ktory sprzyja zwiekszeniu ryzyka zlaman nadgarstka i /lub zwichniecia stawu barkowego. taki normalny pasek to najlepiej albo usunac albo uzywac tylko do wieszania kijow a nigdy nie owijac dookola nadgarstka

    Użytkownik jan koval edytował ten post 01 październik 2008 - 12:55

  18. Witam Co do prędkości na drogach to chyba janku dawno u nas samochodem nie jeździłeś. Możemy pogadac na priv bo motoryzacja to jeden to troszke mój zawód. Co do rozumienia i reagowania na swiat moich dzieci nie bede dyskutował. Moje dzieci nie są genialne tylko sa po prostu normalne a Ja spędzam z nimi od urodznie bardzo dużo czasu, Nigdy nie korzystałem ze żłobków, dziadkowie gdzies od końca 1 roku zycia. dzieci zabieralismy praktycznie wszedzie od najmłodszych lat i wyjazdy były zawsze nastawione POD NIE a nie POD NAS więc wierz mi nauczyłem się je rozumiec i jeżeli widzisz jak dziecko powiedzmy 6 miesięczne smieje sie całym ciałem to chyba jest to radość piękna i spontaniczna a nie - projection. Zdanie o potoku adrenaliny i pokazaniu się na stoku pozwól, że pominę bo jakbym miał je wziąc osobiście to byłoby mi przykro, że mnie tak nisko osądzasz. Zgodze się co do zdania: "Zresztą jak jest malutki - rok czy dwa to tez może z nami jeździć w nosidełku." to zgadzam się, że nie jest ścisłe i mówi o jeżdżeniu co mozna rozumieć jako: "Zabieram dziecko i idę jeździć tak jak normalnie tylko, że ono jest na plecach". Już pisałem wcześniej, że uważam iz nasze społeczeństwo nie jest jeszcze na pozimie amerykańskiego i potrzebuje szczegółową instrukcje do obsługi korkociąga. Pozwól, że przynajmnije piszących na tym forum będziemy trakatowali normalnie jako ludzi myslących. "...co my robilismy w rodzinie to po prostu jak ja wyjezdzalem na narty to zona zostawala i pozniej sie zmienialismy........ nie jest to jedyna recepta sluszna ale jeden ze sposobow..." i My tez tak robilismy to chyba normalne choć zazwyczaj jak dzieci były małe to udawał sie tylkomjeden 7 dniowy wyjazd na narty w sezonie + jeden wyjazd ewki w Alpy - tydzień i jeden Mój - jakieś szkolenie, więc tych nart było mini "poza tym dla dzieka 1-2 letniego spedzenie czasu w gronine rowiesnikow wcale nie musi byc barbarzynstwem; rozwija tzw social skills i sprzyja rozwojowi dziecka..." jasne pełna zgoda tylko dlaczego mam pozbawiać sie przyjemności bycie z moim dzieckiem, ja sie juz na nartach sporo najeździłem a one tak szybko rosną i juz na zawsze tracimy okazję byc z nimi takimi małymi.

    mysle ze myslimy podobnie tylko inaczej to wyrazamy POZWOL ZE POMINE UWAGE NT INSTRUKCJI KORKOCUIAGU BO GDYBYM TO PRZYJAL JAKO OSOBISTA WYCIECZKE BYLO BY MI PRZYKRO ZE TAK MNIE OCENIASZ................... przepraszam za duze literyy ale wlaczylem i sie nie wylaczyly (same..) co do rozwoju dziexcka (prawdopodbnie i ty tez tak myslisz) mam jednak nieco inne zdanie. mianowicie spedzanie przez dziecka czasu tylko i wylacznie z rodzicami nie jest prawidlowe ; czlowiek jest formacja socjalna i od najmlodszych lat powinien uczestniczyc w zyciu spoleczenstwa. to jest tak jak w sytuacji kiedy pozwalasz dziecku na pierwszy samodzielny wypad do ogrodu, pierwszy dzien szkoly, pierwszy wyjazd samodzielny na oboz itp; w rodzicielskiej duszy sie kotluje bo jestes przerazony coto dziecko SAMO zrobi ale w gruncie rzeczy wiesz ze jest to nieuniknione i w pewnym momencie musi nastapic bo inaczej twoje dziecko bedzie inwalida spolecznym. wiec mimo ze wszystko krzyczy zeby dziecka nie puszczac samego, tojednak ze wgledu na prawidlowy rozwoj coraz bardziej pozwalamy na autonomiczny rozwoj. oczywiscie kontrolujac w miare mozliwosci sytuacje.... dobrze dobrana mieszanka rodzicow, dziadkow dlaszej rodziny czy rowiiesnikow zapewnia rownowage rozwoju. nie odbieraj mnie blednie; to rodzice powinni i sa na pierwszym miejscu. natomiast gdy dziecko stopniowo jest przyzwyczajane i UCZONE do obcowania w spoleczenstwie, ma pozniej mniej problemow z interakcja w zyciu doroslym. cala nasz dyskusja polega na tym, ze w kazdej rodzinie (mowie o NORMALNEJ rodzinie) te proporcje sa inne , bo nie moga byc identyczne.......... wazne jest zeby dziecko bylo czescia naszej rodziny ale tez powazane jako osoba ktora w przyszlosci ma znalezc miejsce w spoleczenstwie Pozdrawiam pozdr

    Użytkownik jan koval edytował ten post 01 październik 2008 - 12:58

  19. Witam Jak samochód jedzie dajmy na to 110 km/h (przeciętna prędkośc na drodze szybkiego ruchu w Polsce a narciarz koło 10 do 15 km/h bo o takiej jeździ tu mówimy to róznica znika. no chyba sobie zart6ujesz albo naciagasz.......

    poza tym zdanie

    Zresztą jak jest malutki - rok czy dwa to tez może z nami jeździć w nosidełku. sugeruje nie jakies sporadyczne przejazdzki a 'JEZDZENIE NA NARTACH" .......

    poza tym nie wiem jak roczne dziecko wyraza ekstaze to co piszesz jest to tzw projection: czyli przerzucanie TWOICH wrazen na domniemane wrazenia dziecka wiem ze kazde dziecko jest geniuszem (szkola i zycie weryfikuje to znakomicie) ale nie wciskaj ciemnoty ze roczne dziecko kwiczy z zachwytu nad potokiem adrenaliny rodzica.!!!!!!!! nie zrozum mnie zle; jestem jak najbardziej za szkola zycia i nie jestem slepo zapatrzony w swoje dzieci. natomiast nie zdobyl bym sie na narazenie zdrowia dzieci i czasem wiecej ze wzgledu na swoje ambicje pokazania sie na stoku. dostarczania dziecku roznorakich bodzcow znakomicie podwyzsza rozwoj i wzbogaca rozwoj. np przejazdzka jednorazowa w nosidelku na pewno sie spodoba maluchowi, ale nie "Zresztą jak jest malutki - rok czy dwa to tez może z nami jeździć w nosidełku." co my robilismy w rodzinie to po prostu jak ja wyjezdzalem na narty to zona zostawala i pozniej sie zmienialismy........ nie jest to jedyna recepta sluszna ale jeden ze sposobow poza tym dla dzieka 1-2 letniego spedzenie czasu w gronine rowiesnikow wcale nie musi byc barbarzynstwem; rozwija tzw social skills i sprzyja rozwojowi dziecka..........
  20. OK, ale to już nie jest odpowiedzialne zachowanie, kiedy motywacją naszego zachowania jest nasz egozim.

    co do bezpieczenstwa; podejrzewam ze kazdy rozumie roznice miedzy siedzeniem 1-roczniaka w sammochodzie w specjalnym siedzeniu z pasami a siedzeniem w prymitywnym urzadzeniu jakim jest nosidelko co do przyjemnosci; roczne dziecka ma tzw attention span bardzo ograniczony . wiec zjechanie raz (powiedzmy pol h), zakladajac max bezpieczenstwa zadowoli egoistyczne zapedy rodzica. wiecej?? to juz przeciaganie reasumujac roczne i 2roczne najlepiej w grupie rowiesnikow pod opieka osoby kwalifikowanej (zabawy na sniegu jakies tam klepki na nogach) i w BEZPIECZNYCH warunkach. w ieku 2,5 - 3 ; mozna zaczac pierwsze zabawy z nartami, liczac sie z tym ze moze to wyjsc dopiero gdy dziecko ma 4 lub 5 lat:)
×
×
  • Dodaj nową pozycję...