hmm cos dodam od siebie Minowicie na anrtach zaczalem uczyc sie jezdzic 4 lata temu na obozach z LO(to byly czasy) Nauke rozpoczynalem na prostych klasycznych nartach(byly to starze blizzardy 180cm), ktore pozcyzylem bo nei bylo mnie stac na carvingi...Ogolnie byla nas grupa ok 15 osob ktore od "ZERA" uczyly sie jezdzic, jako jedyny mialem proste deski.Poczatki byly bardzo trudne kiedy moi kumple juz naprawde jako tako jezdzili, skrecali ja nadal meczylem sie z podstawowymi elementami.Pod koniec 6dniowego obozu juz troche mi wychodzilo jezdzenie, chodz pewnie wygladalo to masakrycznie.Ale ze naleze do osob upartych, to jeszcze w tym samym sezonie uzbieralem troszke kasy i wyjechalem na 3dnowy wypad na narty gdzie moj dobry kumpel pracowal nad tym zebym sie poprawil i nastapil przelom, wreszcie czulem satysfakcje i przyejmnosc z jazdy :DNo i w nastepnym sezonie podbny 6dniowy oboz nadal na "prostych" deskach i pare jednodniowych wypadow.Juz naprawde moja jazda nie wygladala najgorzej.I w koncu pewnego razu pozyczylem w nastepnym sezonie od przyjaciela carvingi na obob z bailce tatrzanskiej, byl to SZOK jazda byla o wiele prostsza dla mnie :DNo i co najwazniejsze w porowaniu do reszty kumpli ktorzy zaczynali tak jak ja od ZERA jezdzilem o niebo lepiej. Stad moj skromny wniosek jako zwyklego fanatyka o srednich umiejetnosciach: lepiej uczmy sie jezdzic na prostych, klasycznym stylem a pozniej dawajmy taliowane nartki!