Spiochu
Members-
Liczba zawartości
4 031 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
35
Zawartość dodana przez Spiochu
-
No widzisz, Ty potrafisz napisać o Ci chodzi i przedstawić sensowne argumenty. Adam pisze jakieś luźne dygresje, w których nie sposób stwierdzić, co chciał przekazać. Ten brak szacunku do ratowników to sami dopisaliście. Ja z racji, że w gorach spędzałem mnóstwo czasu i poznałem wielu ratowników to mam duzo szacunku do ich pracy. Nie oznacza to jednak, że będę uznawał tych ludzi za bogów, czy przeczył logice. Dlatego zauważam również pozytywne strony w tych akcjach. Trening czyni mistrza, a solidny trening jest zwykle mędczący i nieprzyjemny. I kolejna luźna dygresja. Naprawdę nie możesz podać konkretnych argumentów, tylko jakieś historyjki? Jeden jak postoi w deszczu kilka godzin to się popłacze i pochoruje. Drugi rzuci kilka razy k.. i ch... a potem po akcji pójdzie z kolegami do baru. Jak myślisz, który odbył więcej "idiotycznych" treningów? To, że z górami nie wygrasz to ja wiem znacznie lepiej od Ciebie. Kilku moich znajomych nie żyje, w tym bardzo doświadczeni wspinacze. Sam kilka razy minąłem się z cegłówką na centymetry, czy spadałem w dół bez liny. Wielokrtonie też zawracałem kilkaset metrow od szczytu, nawet po wielomiesięcznych przygotowaniach.
-
Jaki to ma zwiazek z moja wypowiedzia? Napisalem ze ratownik ktory duzo czasu spedza na akcjach staje sie lepszym ratownikiem. Zaprzeczysz temu? Jesli nie, to ponownie pytam czego nie rozumiesz?
-
Zazwyczaj jest dokładnie odwrotnie jak w historii mitka. Dłubnięta rajdówka, więc takie auto jakim jechał, ma sprzęgło w systemie zero-jeden, a hamulec taki, że trzeba dość mocno wcisnąć (lepsza modulacja) i do tego słabo działa jak jest zupełnie zimny. Osobiście jak przesiadałem się z mojego mitsu do służbowego i30 to na początku miałem efekt lecenia na szybę. W miejskich wozidłach często hamulec chodzi bardzo lekko i trzeba się z nim delkatnie obchodzić. W Mitsu hamulce były bardzo skuteczne, ale wymagały silnego naciśnięcia na pedał.
-
Różnica ciśnienia jest mniej więcej taka jak napisałem. Spadek z wysokoscią nie jest liniowy. Im wyżej tym liczbowo wolniej spada.
-
Na 1000m jest ciśnienie ok 900 hPa na 3000m ok. 700hPa Prędkość na 3000m = prędkość na 1000 * pierwiastek z [1/ (700/ 900)] Prędkość na na 3000m = prędkość na 1000 * pierwiastek z (1,2857) Prędkość na na 3000m = prędkość na 1000 * 1,1339 Uwzględniając tylko ciśnienie prędkość wzrośnie o 13,4%. Realnie trochę mniej bo straty na traciu też wzrosną.
-
To może poczytaj. Nawet w popularnych gazetach wykraczają daleko poza twoj poziom wiedzy.
-
Nie Mitku, to Ty nie masz pojęcia jaka jest droga hamowania współczesnych samochodów. Tutaj masz przybliżony ranking: https://www.wyborkierowcow.pl/droga-hamowania-ze-100-kmh-ranking/ Ciekawe przykłady 100-0 (km/h): VW Polo 1.2 TSI DSG 36,0 m Audi A4 2.0 TDI 34,9 Porsche 911 Targa 4S PDK 33,6 m Audi R8 V10 33,9 m Mitsubishi Lancer Evo. X 34,3 m Dłubnięta rajdówka będzie hamować podobnie. Góra kilka metrów lepiej na wyczynowych slikach, ale te są na drodze publicznej zabronione.
-
A nie będą? Nawet najlepsi muszą ćwiczyć. Im więcej ćwiczą tym są lepsi, czego nie rozumiesz?
-
to jeszcze porównaj jacy narciarze jeździli z fotokomórką a jazcy z aplikacją 🙂 A droga/stok częstp wydaje się pusty, a poźniej okazuje się, że jednak nie był.
-
Problem jest gdzie indziej. Głupie jest samo porównywanie prędkości maksymalnej na otwartym dla innych stoku czy drodze. Jak przygotujemy zamkniętą trasę to i z fotokomórką nie będzie problemu.
-
1. Na Katschbergu dolna ścianka z czerwono-czarnej się nadaje. Szeroka, dość stroma i z wypłaszczeniem. Jazda z kijem do nagrywania to niestety kolejny kretyński pomysł, będący efektem popularności youtube. 2. Możesz zmierzyć przy okazji, takich odcników jest sporo w Alpach. 3. Polma nie znam ale fredo wrzucał film na forum. Jest bardzo przeciętnym narciarzem. Jeśli Ci mówił, że jeździ szybciej niż 130 km/h to po prostu robi Cię w ciula. A jeśli sam zmierzyłeś i tak wyszło, to znaczy, że pomiar chuja warty. Uwierzę, że Labas czy tym bardziej Master32 pojadą 130km/h na lodwcu ale nie ktoś bez podstaw techniki. 4. Sam pokazujesz film gdzie skupiasz się na nagrywaniu a nie na jeździe. Dla mnie to właśnie przykład januszowania. ,
-
Nie ma i nie wiem jaką ma miskę. Pewnie plastikową. W terenie jeżdżę tylko na rowerze i też dopiero zaczynam. Edit: To jest takie typowe auto dla mieszczucha. Na progach zwalniających wyprzedzisz wszystkich sportowców. Haldex pomoże dojechać pod wyciąg czy na działkę. Buda typu szklarnia ułatwia wpychanie się w korku. Wymiary zewnętrzne są niewielkie, więc da się zaparkować a do środka dużo wejdzie. Jak jadę sam to nawet rower enduro bez odkręcania koła.
-
1. Jak będziesz miał okazję, zmierz sobie prędkość na jakieś czarnej trasie ale gdzieś w dolinie. (wys. ok. 1000m) Ciekaw jestem jaka będzie różnica. 2. Zawody są właśnie na wysoko położonych lodowcach. Spróbuj, nie dla medalu, ale żeby udowodnić swoje "badania" nad technologią. A masz zapis przejazdu z jakieś trasy z fotokomórką? 3. Jak sam napisałeś, najwięcej można zmierzyć ok. 90km/h bo innych tras amatorskich z pomiarem brak, stąd u nas twierdzenie, jechałem 90km/h albo ciut szybciej. 4. Rozwój różnych aplikacji jest bardzo duży, ale dla amatorskiego narciarstwa to ma więcej wad niż korzyści. Ludzie są skupieni na aplikacjach a nie na bezpieczeństwie czy technice jazdy. Takie zawody komu pokaże więcej km/h na telefonie to zwykle zabawa głupawych januszy, którzy są poważnym zagrożeniem na stoku. Ci skupieni na kręceniu filmów lub innych aplikacjach również są niebezpieczni.
-
W necie znalazłem, że ta moja szkoda nie zawsze taka stateczna 😉
-
Wyłączony pewnie tylko ASR a ESP działa normalnie. W mojej szkodzie można wyłączyć tylko asr a esp nie da się wyłączyć, zresztą niby po co. A skrzynie mam zwykłą manualną, silnik też 1.8 tsi. Jest jeszcze tryb off-road i asystent zjazdu ale nie używałem. W Mitsu wszystko się "wyłączyło" bo jakieś kable mi urwali w wulkanizacji.
-
Uważaj, haldex może zabić jak się nagle dołącza. Jednak odkąd mam 4x4 to jazda po śniegu stała się nudna. Podjazdy robi się wolno i statecznie, a nie jak kiedyś mega rozpęd i taniec na lodzie.
-
Pożyczyłem kiedyś mitsu kuzynowi to później się przyznał, że pocisnął do 240 km/h a jechał pierwszy raz tym autem 😉 Też na zimowych oponach i to z niższym indeksem prędkości.
-
Chyba też mam takie drugi sezon i nie zauważyłem żadnych problemów. Ale rok wcześniej miałem zdezolowane zimówki w Mitsu i popsutą kontrolę trakcji, a pod koniec zimy jeździłem szkodą na letnich, więc trochę słabe porównanie.
-
Ja sobie wypraszam, już nie jestem zap.....em. Dwa lata temu kupiłem szkodę i zostałem januszem szos. Pomyśleć, że kiedyś miałem motto "Szkoda, simply never" Mitsu trochę się uszkodziło na śniegu i poszło do handlarza. Aha i nie miało nigdy tempomatu. Tempomat był w pandzie 1.1, bo slink tak słaby, ze niemal zawsze opierałeś się o podłogę.
-
@BraCuru Mógłbyś podsumować? 1. Jaką największą prędkość realnie (czyli po odfiltrowaniu wyników) osiągnąłeś i w jakich warunkach (nachylenie stoku, wiatr, wysokość n.p.m. strój, narty, pozycja, rodzaj śniegu, smarowanie) 2. Dlaczego nie wybierzesz się na jakiekolwiek zawody speedski żeby porównać wartości mierzone gps i fotokomórką? Co do samej kwestii osób na forum to nie uwzględniasz jednej kwestii. Jeśli bardzo wysokie prędkości rzeczywiście są realne, to nie musi oznaczać, że wszyscy inni jeżdżą dużo wolniej. Mogą również nie mieć świadomości, jak szybko jeżdżą. Jeśli chodzi fascynację czujnikami to po prostu inna dziedzina niż narciarstwo. Niektórzy się nią interesują, podobnie jak krawiectwem czy dietetyką, innych to zupełnie nie obchodzi. W narciarstwie amatorskim korzystanie z jakichkolwiek czujników nie jest konieczne a ich użycie niespecjalnie wpłynie na poziom jazdy czy szkolenia. Dopiero na poziomie bardzo dobrych zawodników takie czujniki mogą pomóc zyskać 0.1% przewagi nad podobnie wyszkolonym konkurentem.
-
Tak jak pisałem wcześniej, te akcje w Beskidach to głupota turystów, ale niezbyt groźna dla innych. Ratownicy dzięki tym "niepotrzebnym" poszukiwaniom będą sprawniejsi i lepiej wyszkoleni, więc jakieś szczególnej szkody społecznej nie ma. Zupełnie inaczej wygląda sytuacja, gdy życie lub zdrowie ratownika jest zagrożone. Co do głupoty turystów to jest kompletnie niezależna od wieku. W dzisiejszych czasach głupota jest dodatkowo promowana w mediach społecznościowych, więc takie zjawiska się nasilają.
-
Prywatne ratownictwo lub jego całkowity brak to pełna konsekwencja własnych czynów dla tych co idą w góry. Nie to było Twoim argumentem? Co do niepotrzebnych akcji gopru to tam jeszcze nie ma tragedii. Ratownicy zmarzną i się zmęczą, ale można to potraktować jak ćwiczenia bo zagrożenie dla nich w Beskidach jest zazwyczaj bliskie zera. Gorzej w Tatrach czy w jakiś ekstremalnych warunkach. Wtedy naczelnik powinien decydować czy iść czy nie, ale tu zawsze trudno o decyzję. W Tatrach możnaby ogłosić, że przy 4 stopniu żadne akcje ratownicze nie będą prowadzone. Jak ktoś chce to niech łażi, ale niech nie liczy na pomoc.
-
Jeśli interesuje Cię amatorskie narciarstwo, to wystarczą Ci amatorskie narty, czyli jakiekolwiek. Serio. Sprzęt ma marginalne znaczenie w takiej jeździe. Jak dodatkowo chcesz żeby były bardzo stabilne to lepiej długie i jak będą mieć w środku dwie blachy alu (titanal). Butów nie zmieniaj skoro są wygodne, chyba że są luźne to wtedy koniecznie. A na lód to naostrz krawedzie, codziennie.
-
Ściąganie podatków to problem nie związany z ratownictwem górskim. Jego główną przyczyną jest skomplikowanie systemu. Uproszczać go jednak nie chce żaden kraj, bo wtedy nie byłoby miejsca na przekręty, stanowisk dla rodziny i znajomych a ciemny lud zorientowałby się jak ogrmne podatki placi. Na państwowe to ja głównie płacę, a korzystam w minimalnym stopniu. No właśnie, TOPR działa od >100 lat, a obecnie na bardzo wysokim poziomie. Ten system odpowiada zarówno turystom tatrzańskim, jak i samym ratownikom. Za to ludzie z ulicy co Tatry widzą w TV, najwięcej krzyczą o płatnych akcjach. System prywatny jest w ratownictiwe dużo gorszy. Gdyby był całkowicie prywatny to jakość spadnie drastycznie. Firmy będą ratować tylko wybrane przypadki i bardzo drogo. Jeśli zostawimy państwowe służby z prywatnym finansowaniem, pogorszy się budżet TOPRu a ludzie będą walczyć w sądach z ubezpieczycielami i tracić mnóstwo czasu na czytanie setek wyłączeń. W Alpach te ubezpiecznia też nie do końca działają. Było wiele przypadków odmowy wypłaty odszkodowania bez racjonalnych przyczyn, nieraz akcje przekraczają kwotę ubezpiecznia, a często proste czynności są absurdalnie drogie, żeby wyciągnąć więcej kasy.
-
Jak jedna rzecz u nas dobrze działa to koniecznie trzeba ją popsuć. Użeranie się z ubezpieczniami to tragedia. Są setki wyłączeń, pułapek prawnych. Było już kilka głośnych spraw sądowych. Co do przypadków idiotycznego łamania zakazów, płatne akcje nic nie dadzą. Debil jest całkowicie pewnien, że jemu nic nie grozi, więc nie przestraszy się płatnej akcji.