Spiochu
Members-
Liczba zawartości
4 031 -
Rejestracja
-
Ostatnia wizyta
-
Wygrane w rankingu
35
Zawartość dodana przez Spiochu
-
Nie da się zamontować?
-
Kup sobie platformę na hak bo będziesz zaraz kręgosłup leczył.
-
Już dawno chodzą i biegają. Crossowcy też próbowali, ale szybko podłapali, że single są zwykle zbyt kręte na motor i duże prędkości. Szukasz problemu, tam gdzie go nie ma. Wystarczy tylko rozsądek i umiarkowany ruch. Jak na rowerze widzisz pieszych to zwalniasz, jak na pieszo widzisz rower to robisz mu miejsce. Tam gdzie jest bardzo duże natężenie ruchu zwykle są zakazy dla rowerów lda nawet jak nie ma, to nikt normalny nie zjeżdża w tłumie pieszych. Na single w bikeparkach z wyciągiem, piesi też raczej nie wchodzą.
-
Sprawdziłem na mapie i start singli pokrywa się ze szlakiem pieszym, później się rozchodzą. Zresztą musze Cię rozczarować. Nagminnie jeździ się po szlakach piszych lub w ogóle poza wyznaczonymi ścieżkami. Na tym polega ta dyscyplina. Enduro to z definicji linie przejechane w terenie a nie trasy przygotowane dla rowerów. Jest też coś pośredniego, czyli trasy z naturalną nawierzchnią ale budowane pod rower.
-
Ochraniaczy na piszczele nie używałem, ale mam dedykowane buty (mniejsza szansa ześlizgnięcia) i nie próbuje skakać. Myślę, że na piszczel można użyć piłkarskich. Będą 5x tańsze niż rowerowe. A prawdziwy rajder z nami jeździł bo odbywał jakieś praktyki. Miał koszulę w kratę, bidon 0.5l i batona w kieszeni. Z ochraniaczy tylko otwarty kask i rękawiczki. Oczywiście leciał na lajcie po największych glazach, albo potrafił robiąc wheelie puścić kierownicę. Co do prędkości to liczę średnią uwzględniając wszelkie postoje. No i weź pod uwagę opony 2.6 cala z ciśnieniem 1bar. To też trochę spowalnia. No i u mnie jest dobry stosunek mocy do masy ale juz nie do oporu powietrza. Płaskie to dla mnie dramat a na podjazdach jest naprawdę nieźle. Zasięg najbardziej ogranicza siodełko. Próbowałem już kilku ale dalej lipa.
-
Pora na podsumowanie. Mineło już póltora roku odkąd kupiłem swój pierwszy rower, więc troche więcej niż w tytule, ale w tą zimę nie jeździłem, więc mozna przyjąć około roku jazdy. W tym czasie udało mi się jeździć ok 50-60 razy. większość we Wrocławiu lub okolicach, a nieco ponad 20 dni w górach. Najczęściej jeździłem po 2-3h. Najkrócej 1h a najdłużej 6h ale nie samej jazdy, tylko całość na szkoleniu. Trudno mi okreslić przejechany dystans, bo nie mam licznika, ale szacuje na jakieś 1000km. Najdłuższy przejechny dystans to 50km (po płaskim) a zazwyczaj jeżdziłem ok. 20km. Zarówno w górach jak i pod Wrocławiem. Średnia prękdkość to okolice 10km/h 🙂 Na płaskim powiedzmy że ze 14 km/h mi wyjdzie (uwzględniając postoje). W górach średnia nie odbiegała od tej z buta, szczególnie jak próbowałem zjeżdżać coś trudniejszego lub przedzierałem się przez krzaki. Jeśli chodzi o technikę to spędziłem 10 dni na szkoleniach (grupowych). Posługując się nomenklaturą narciarską, można powiedzieć, że opanowałem "łuki płużne". Potrafię zjechać po większości niebieskich tras. Były też pierwsze próby na czerwonych, ale to była walka o zycie. Na ostatnim szkoleniu udało się też zjechać ok. półmetrowego dropa. Kwestie finansowe już dawno przestałem liczyć ale koszty zakupu roweru, (zbędnych) modyfikacji, ochraniaczy i akcesoriów, a także szkoleń i wyjazdów szacuje na jakieś 20k zł. Wychodzi zatem 20zł/1km, ale i tak było warto. :)
-
To chyba po tych dużych głazach zjeżdżali koledzy. Ja zacząłem trochę niżej bo to jeszcze nie mój level.
-
Podjazd szutrem poznałem. Chodziło mi o to zdjęcie. Zjeżdżałeś tędy?
-
No spoko. Myślałem, że z googla wziąłeś bo podaje nieprawidłowo przewyższenie na tym podjeździe. Łagodny dla instruktorki, która mieszka w Świeradowie 🙂 Zresztą na szkoleniu było sporo bardziej stromych, ale za to krótszych. Na Stóg nie wjeżdżaliśmy, muszę kiedyś spróbować. Piszesz,ze nie jeździłeś po singlach, ale wrzuciłeś zdjęcie ścieżki. co to za miesjce? Zjeżdżaleś tamtędy? Jeśli chodzi o single na Sępiej to są to trasy typowo terenowe, nie takie wyrównane i płaskie jak Zajęcznik.
-
Byłem na Sępiej dzisiaj na szkoleniu, no właściwie to już wczoraj. Na Sępią Górę ze Świeradowa, nie ma 700m przewyszenia tylko około połowę tego. Google zrobiło Cię w konia. Instruktorka wybrała tą trasę, bo podobno podjazd łagodny jak na Świeradów i większość czasu taki był, ale końcówka faktycznie ciężka. Daliśmy radę podjechać całość, ale zadyszka spora. Na tym stromym nawet wyprzedziliśmy jakiegoś ziomka w stroju biegacza gorskiego i on też zdychał podchodząc. A jak zjeżdzałeś w dół? Trasy ze szczytu dość trudne są. Ja pierwsze 15m sprowadzałem, ale niektórzy koledzy zjechali. (Po tych kamiennych schodach, albo drugim, mniej stromym wariantem, ale po jeszcze gorszych kamieniach. ) Dalej jechaliśmy częściowo trasą "Dwa potoki" i "Big Cyc" na trailforksie. https://www.trailforks.com/region/wieradow-zdroj/?activitytype=1&z=13.9&lat=50.91320&lon=15.36036
-
I ma ona swoje zalety. Jest tania i lekka. Niestety nie oddycha i to bardzo limituje jej uzycie. Jak się domyślam, na ultra Mitek będzie potrzebował kurtkę która posłuży również przy silnym wietrze albo chłodnej i wilgotnej pogodzie a nie tylko na ulewy.Ta mammuta dobrze by się sprawdziła. Jest dobra membrana, krój jest dobry na mtb i dopasowany do sylwetki. Jedynie zbędny dla Mitka kaptur niepotrzebnie waży i zajmuje miejsce. Dlatego można poszukać odpowiednika rowerowego z mebraną i wagą ok 120-130g. Na mtb, nie brałbym jednak super długiego tyłu bo będzie przeszkadzał. Mocne wycięcie z przodu też się słabo sprawdza, jak się zejdzie z roweru.
-
Nie pisałeś, że ma membranę, a jedynie że zbiera pot. Po prostu podkreśliłem tą różnicę bo jednak membranowe trochę oddychają.
-
Tył jest dość długi. W pozycji wyprostowanej zakrywa tyłek, jak się pochylisz to tylko częściowo Do mtb moim zdaniem dobra, dłuższa już by przeszkadzała w manewrach. Rozumiem jednak, że szukasz takiej szosowej z mega długim tyłem do jazdy na lemodnce.? Jeśli chodzi o wielkość to chyba musisz to inaczej zdefiniować. W dłoni to mogę zamknąć kluczyk od samochodu. Żadna kurtka nie ma tak małej objętości. Ta mammuta jest dość mała, udało mi się ja wcisnąć do woreczka na 80g wiatrówkę.
-
Jak ostatnio byłem na Kasprowym (2 lata temu) to do ronda zjechałem na nartach i to w połowie kwietnia 🙂 A plecak na zjazdówkach jest zbędny. Lekkie membranówki można też używać z plecakiem (z wyjątkiem shakedry). Po prostu są lekkie, więc ogólnie trochę szybciej się niszczą. Ale i tak najwazniejszy jest brak prania.
-
A tutaj macie odzież przeciwdeszczową posortowaną według wagi: https://ultralightoutdoorgear.co.uk/mens-waterproof-shell/
-
@KrzysiekK To co polecam Mitkowi, zdecydownie odradzam na narty zjazdowe. Nie ta wytrzymałość. To są kurtki do wożenia w plecaku na rowerze lub skiturach. No chyba, że jeździsz cały czas w softshellu a na wypadek deszczu/silnego wiatru masz w kieszeni kolejną kurtkę no to wtedy ten mammut kento light będzie git.
-
Tu masz TOP oddychalności czyli Gore shakedry (wagę podają 156g) https://www.olx.pl/d/oferta/nowa-kurtka-salomon-s-lab-motionfit-360-gore-tex-rozmiar-xl-CID87-IDSDzSP.html Niestety ta membrana jest mało odporna, nie możesz na nią zakładać plecaka (ale bardzo mały zmieści się pod kurtkę) Jak wolisz coś bardziej normalnego to ja używam Mammut Kento Light. To jest w pełni funkcjonalna kurtka z oddychalnością na poziomie gore-tex packlite. Ma kieszonkę, regulowany kaptur, sensowny krój. Waga realna 160g w małym rozmiarze. Przy XL pewnie wyjdzie z 200g. Tu przykładowy link: https://mmtsklep.pl/kurtka-kento-light-hs-hooded-jacket-men-hot-red-marine
-
To nie jest kurtka membranowa tylko typowy folio-tex. Wodoodporna ale z zerową oddychalnością. Na ulewę to bez różnicy, bo wtedy nic nie oddycha. Jednak w innych sytuacjach oddychalność membrany się przydaje.
-
O takich właśnie przypadkach piszę. Karaś to typowy przykład profesjonalnej czołówki ultra. W mtb jest dokładnie to samo. Wisła 1200 czy Carpathia Divide jadą prawie bez snu. W dłuższych imprezach na świecie śpią minimalne ilości. Jeden z najbardziej znanych zawodników Sofiane Sehili zasłynął nawet jako człowiek, który "nie śpi". W takich tematach, nie możemy się opierać na przykładach z naszego życia, bo nigdy nie wejdziemy na ten poziom. Na mecie możesz spotkać zwycięzców, ale znim tam dotrzesz, to oni już odpoczną. Jak kiedyś wziąłem udział w ultra to biegłem/szedłem 20h non-stop*, a ludzie do których się podłączyłem pocisnęli 28h, nie tylko bez snu, ale nawet bez dłuższych przerw, a to był tylko amatorski poziom. *-najdłuższa przerwa 15-20min, na zjedzenie obiadu
-
Na narty potrzebne są spodnie hard shell by dupa nie przemokła na krześle, ale kurtka już niekoniecznie musi być nieprzemakalna. Pomyśl nad tym windstopperem. Co do spodni, ogrodniczki dodatkowo ograniczają Ci oddychalność. Jak nie przewracasz się regularnie w głębokim śniegu to lepiej zwykłe z normalnym stanem, z szelkami lub bez. 3L bardziej wytrzymałe niż 2.5L, lepsze na narty. Co do ciuchów membranowych, to one działają dobrze jak są nowe. Z każdym praniem jest gorzej. Szczególnie takie lżejsze kurtki zakładane okazjonalnie, tylko na deszcz. Najlepiej ich w ogóle nie prać.
-
Najprawdopodobniej PODRÓBY. Bardzo znana firma, pełna rozmiarówka w super niski cenach, do tego z okolic Łodzi, gdzie szyje się masę podróbek.
-
Większość sebiksów wracjących z baletów też nie ulega wypadkom. Mała skala zjawiska to mało przykładów, ale niestety się zdarzają. Nie trzeba nawet daleko szukać, najbardziej znany polski ultras Robert Karaś miał jakiś czas temu wypadek na wyścigu po wielu godzinach bez snu. (trasa zamknięta po pętli). Wraz z popularyzacją ultra, wypadków będzie przybywać. Cała czołówka śpi znikomą ilość czasu a w krótszych imprezach wcale. Inaczej by nie wygrywali. Najlepsi na świecie nie śpią po kilka dni z rzędu, albo drzemią po 1-3h. To im wystarcza by jechać dalej, ale żeby ocenić "pełne funkcjonowanie" musiałbyś zrobić badania psychotechniczne. Swoją drogą to byłby bardzo ciekawy eksperyment. Rekreacyjni ultrasi zwykle działają dokładnie tak jak powinno to wyglądać czyli śpią po minimum 5-6 godzin na dobę. To Ty wcześniej nie zrozumiałeś napisanego tekstu, więc może tutaj poszukaj przyczyny błędów.
-
Jak się atakuje tyczki w GS to karnet w rękawie średnio się sprawdza. Można go zniszczyć na tyle, że przestanie działać (mnie się raz zdarzyło ale podobno to bardzo częste). można przeciąć kurtkę i go zgubić, prędzej też przypalają się rękawy. Pozatym, teraz popularne są ochraniacze na przedramie, więc taka kieszonka może z nimi kolidować.
-
Imprezy wielodniowe z czasem liczonym non stop, powinny być zabronione, realizowane tylko na zamkniętej trasie, lub z obligtoryjnymi przerwami na sen. To co widzimy w wielu imprezach to są wyścigi zombie. Podziwiam wyczyn sportowy, ale tacy zawodnicy stanowią powazne zagrożenie dla innych uczestników ruchu na drodze, czy szlaku. Osoba, która nie śpi kilkadziesiąt godzin jest równie niebezpieczna jak pijany sebiks wracający z imprezy rowerem.
-
Nie zrozumiałeś, takie porównanie było celowe. Mimo, ze 35 na dychę to bardziej poziom rekordu w biegu kreta (profesjonalny rekord nie został jeszcze ustalony) to przeciętny człowiek nawet przejście w limicie postrzega jako coś znacznie trudniejszego niż te 35'.