Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    4 089
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Zawartość dodana przez Spiochu

  1. Jak dla mnie Touareq to już terenówka. Jeśli określimy SUV jako auto do wszystkiego to ma być też ekonomiczne, dlatego teraz popularne udawane napędy dołączane. Co do kosztów napraw, to jeżdżę Yeti 2.5 roku (rocznik 2015) i nie wiem jakie są koszty napraw, bo nic się nie zepsuło. Nawet akumulatora, czy klocków hamulcowych nie wymieniałem.
  2. Bez sensu jest tylko marketing, ale tak to dostajesz zwykłe dobre auto. Mnie potrzebny właśnie normalny samochód jak dawniej, nie jakieś obniżone cudo z szybami jak w czołgu, ani też ogromna terenówka z bujającym zawieszeniem. Jest taki jak chciałem, a że nazwali to suv to jakoś przeżyję. Na szczęście yeti z uwagi na nietypowy wygląd jest chociaż niemodny. A to jak się wsiada to dla mnie bez znaczenia, nie jestem jeszcze taki stary. Co do Scenica to kultowy był ten zwykły, nie grand. Miał gabaryty zbliżone do Yeti, a w środku tak samo dzielone siedzenia, praktyczne schowki i podobna pojemność. Grand już był nowszy, większy i droższy, więc mało kto miał.
  3. Ja z balkonu widzę naturalną ścieżkę enduro, ktora jeszcze długo będzie poza moim zasięgiem, a mieszkam w bloku we Wrocku. 🙂
  4. Problem w tym, że niczego takiego nie napisałem. Ta treść powstała w Twojej głowie. Napisałem tak jak pytałeś w co grałem w dzieciństwie, w tym o symulacjach ale bardziej nierealnych rzeczy. Pisałem, że (Ty) "na wyprawę możesz pojechać", nie dziecko, choć niektóre dzieci też mogą. Co do dzisiejszego pokolenia, to są dzieci co nie wstają od konsoli i boją się pójść do sklepu, a są też takie, ktore biorą udział w wyprawach na drugi koniec świata. Z mojego dzieciństwa pamiętam, że gdy dowiedziałem się o wyprawach w wysokie góry w wieku jakiś 8-9lat, to zaczałem zdobywać wiedzę na ten temat i myśleć jak mógłbym się do tego zbliżyć. Czytałem książki górskie, studiowałem mapy, przewdoniki i poradniki turystyczne. Mając 10 lat zorganizowałem pierwszy wyjazd z mamą na Babią Górę. Z uwagi na zimowe warunki udało się dojść tylko do schroniska, ale już rok później (latem) zameldowałem sie ze starszą siostrą na szczycie. Już wtedy to ja wymyślałem, gdzie należy nocować, jaką trasą pójść, co zabrać do plecaka itd. Zarówno mama jak i siostra nie miały żadnego doświadczenia górskiego. Oczywiście takie spacery po Beskidach wzbudzały ogrmone emocje, jednak już w dzieciństwie zdawałem sobie sprawę, że to dopiero początek drogi i szybko ciągneło mnie wyżej. Mając 15 lat przeszedłem samotnie Orlą Perć, mając 16 lat zdobyłem swój pierwszy 3-tysięcznik, a mając 17 lat pierwszy 4-tysięcznik. Potem były jeszcze wyższe góry.
  5. W poprzednim aucie miałem FWD z NIEwyłączalnym ASR. Podjazdy w zimie to był dramat. Ja gazuje, a auto hamuje. Musiałem się bawić w rajdowca i urządzać tańce na lodzie, bo bez solidnego rozpędu to bym wszędzie utknął. Podjeżdżałem nim regularnie na Stożek w Wiśle, ale wysiadałem jak po rozgrzewce.
  6. Wiele suvów to po prostu dawne zwykłe auta z normalnym, a nie super niskim prześwitem. Nie wszystkie są bardzo wysokie, większość nie nadaje się w teren. W moim Yeti, siedzi się trochę wyżej niż w sedanach ale tylko trochę, znacznie niżej niż w busach czy np X5 kuzynki. Yeti to włanie taki minivan jak Scenic, tylko dostępny z napędem 4x4. (w sumie była taka wersja Scenica). Zawieszenie jest zestrojone na asfalt, twardsze niż w Octavii, dobrze się trzyma w zakręcie. Nie próbuję nim jeździć w terenie, bo po lesie się samochodem nie jeździ. Za to suvy są "najszybsze" w mieście, po 15-progach zwalniających w niskim Porsche nie masz szans. Napęd mam dołączany czyli w praktyce cały czas ośka. Jak ciągle Ci się dołącza to zbyt agresywnie jeździsz. Jest trochę niebezpieczny, bo nagłe dołaczenie tyłu mocno zmienia zachowanie samochodu, ale idzie się przyzwyczaić. W górach za to się przydaje. Można sobie podjeżdżać powoli, ruszyć pod górę na śniegu i ogólnie zero problemów w porównaniu do FWD.
  7. Dobry film. Nie wiem czy mam zespół Aspergera, ale posługuje się bardzo bezpośrednim przekazem i należy go rozumieć wprost, BEZ doszukiwania się dodatkowych treści. Jeśli piszę, że Beskidy to nie wyprawy to znaczy, że to po prostu coś innego, a NIE że ktoś kto chodzi tylko po Beskidach jest frajerem. Jeśli będę chciał przekazać "spieprzaj dziadu" to użyję dokładnie tych słów. Przydatne jest też trochę dystansu, bo to że ktoś określił Twój rower, auto, czy narty jako złom nie powoduje, ze jesteś gorszym człowiekiem.
  8. Wyczynowcy dopiero co tam byli. 🙂 https://www.hellenicmountainrace.cc/
  9. Żadne i już na nie odpowiedziałem. Zastanawia mnie jedynie skąd wymyśliłeś, że gdzieś masz spadać i "gówniane" Beskidy?
  10. To chyba powiniśmy zmienić nazwę forum na skikompleks.pl
  11. Mitku, Nie pisałeś ani o tuzach ani o leszczach tylko o chodzeniu w góry solo. Niemal każdy doświadczony wspinacz, czy narciarz ma takie doświadczenia. A leszczy prędzej spotkasz w grupach. Tutaj łatwiej o popisy i złudne poczucie bezpieczeństwa.
  12. Jak tak to interpretujesz to poleciłbym raczej terapię. Nie wiem, czy się zorientowałeś, ale ja nie jeżdżę obecnie na wyprawy tylko po tych "gównianych" Beskidach/Sudetach. I bardzo mi się podoba. Nie widzę jednak sensu udawać, że to to samo.
  13. No, no, Messner, Kukuczka, Kurtyka, albo Bargiel czy Jornet to z pewnością amatorzy. 😉
  14. Panowie, tu wcale nie chodzi o licytacje. Można jeździć DH w Szczyrku, jak i rekreacyjnie po polach w Mongolii. Tylko to DH w Szczyrku mimo, że dużo trudniejsze i bardziej ekstremalne, nigdy nie będzie wyprawą. Wyprawa to wyjazd do miejsc odległych od cywilizacji, gdzie namiot i wałówka to konieczność a nie wybór. Gdzie zwykle nie ma bardzo dokładnych map, zasięgu telefonów, nie spotkamy tłumów na szlaku, a logistyka sprzętowo-żywieniowa jest kluczowa dla naszego bezpieczeństwa. Nie można stwierdzić co jest lepsze, to po porstu inne dyscypliny.
  15. Przedzieranie się przez krzaczory nieraz jest wyzwaniem, a na trasie można walczyć z lodem czy muldami. Teraz wyobraź sobie to samo tylko kilka dni drogi od cywilizacji. Na lokalnych trasach nie ma tej wyprawowej logistyki, a jak wymiękniesz, czy sprzęt zawiedzie, to szybko możesz się wycofać. Na wyprawach często właśnie unika się niepotrzebnego ryzyka. Nie lecisz na pałę, tylko uważnie planujesz trasę, czy czas wyjścia. Jesteś ostrożniejszy, bo każdy błąd będzie drogo kosztował.
  16. W dzieciństwie najwięcej grałem w piłkę. Nikt nie udawał, tylko każdy grał na miarę swoich możliwości. Tak, gralem w gry symulujące coś nierealnego, ale tak jak nie zostaniesz rzymskim generałem, czy nie poprowadzisz statku kosmicznego to na wyprawę możesz pojechać. Nie musi to od razu być K2 w zimie. Wystarczy trekking w Kaukazie czy na Islandii. To jest dostępne dla prawie każdego, kto chce przeżyć przygodę. Spróbować, jak żyje się poza cywilizacją i jak postrzega się zagrożenia, gdy mierzymy się z nimi sami, a szanse na pomoc są minimalne. Jeśli jeździmy na maksa, to nasze wyścigi nie są udawane. Chyba, że ktoś startuje tylko towarzysko. Choć poziom jest inny, mamy bardzo podobne odczucia do wyczynowców. No może nie licząc sławy i pieniędzy, ale mnie w sporcie nie o to chodzi. "Wyprawa" w Beskidach, jest jak podchodzenie na skiturach pod wyciągiem. Może być formą treningu, przygotowania, ale sens wypraw i skiturów jest gdzie indziej.
  17. Ogranicza Cie przede wszystkim szerokosc drogi/stoku i inni uzytkownicy
  18. 10% masy jest ok. Dla mnie to 6kg. Jak to nie wyscig to ponizej nie trzeba schodzic. Piszemy o GSB latem. Jak jedziesz do Mongoli czy na Alaske to inaczej to wyglada. Tylko wtedy jest jeszcze wieksza walka ze sprzetem, zeby nosic 15kg a nie 30kg. Na GSB nie nosisz zarcia na tydzien bo sa sklepy. Nocowanie w lesie tez wydaje mi sie dziwne, w tak cywilizowanych rejonach. Wchodzenie na Kasprowy jest zdrowe. Dzwiganie nie bardzo. Tak, prawdziwe wyrypy sie pamieta ale nocowanie na dziko i noszenie tygodniowej walowki w Beskidach to dla mnie taka udawana wyprawa.
  19. No właśnie, przeciążenia i adrenalina. Z podobnego powodu zrywam się wcześnie rano i cisnę po sztruksie na FISówkach, maksymalnie zacieśniając łuki. Komfort jazdy, ekonomiczność wysiłku, widoki, to wszystko traci wtedy na znaczeniu.
  20. I tu pojawia się pytanie, po co ludzie jeżdżą ścigaczami. Przecież są jeszcze mniej komfortowe od takiego auta.
  21. Dlatego kupno takiej alfy nie ma sensu, bo na codzień będzie dramat. Chodzi o to, że w małym, sztywnym aucie bez wygłuszeń dużo bardziej odczuwa się prędkość. Adrenalina jest dużo większa niż w komfortowej limuzynie. No i nie wiem jak na wąskich krętych drogach, tam może mieć przewagę.
  22. Tylko taki jest zamysł konstrukcyjny tych samochodów, żeby nie były poważne. Taki gokart z dachem i rejestracją. Coś jak Lotus Elise czy dla plebsu Honda CRX. Cena oczywiście jest absurdalna. Ktoś kto kupuje takie zabawki to już ma w garażu 540d lub podobne auta.
  23. 20l wystarczy ale 30l też ujdzie. Bardziej liczy się waga. Dla mnie tak do 5kg jest ok, a powyżej zaczyna przeszkadzać. Chodzenie z plecakiem 15-20kg(i więcej) to masochizm.
  24. Podobnie to wygląda w każdym aucie tego typu. "Meżczyzna jest przez całe życie chłopcem, tylko mu zabawki drożeją."
×
×
  • Dodaj nową pozycję...