Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    4 087
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Zawartość dodana przez Spiochu

  1. Wiem, widziałem było już na forum. Pisałem już co mi się w nich nie podoba ale i tak to lepszy pomysł niż ten wyżej. Zdarzyło mi się również chodzić po ulicy w botkach od zwykłych butów narciarskich i przy odpowiednim botku jest całkiem nieźle.
  2. Kolejna "nowość" znana od dziesięcioleci. Takie buty wykorzystywano podczas wypraw górskich do chodzenia w bazie lub spania w wyższych obozach. Np. takie:   http://rab.equipment...n-modular-boots     Inna sprawa, że wynalazek kompletnie nieprzydatny na stoku. Nie ma co z nimi zrobić w czasie jazdy, więc to tylko dodatkowy zbędny grat. To już lepszą opcją jest botek wewnętrzny w którym da się chodzić co zresztą też już było wałkowane.
  3.   Zawieszenie powoduje, że łatwo wychwycić każdą nierówność. Jednak działa podobnie wszędzie a tylko na S8 były te fale. Co do hałasu i spalania to podobna kwestia, mam zimówki Conti, na pewno dobrze kleją ale na innych nawierzchniach również. Z tym że tu bym stawiał na nową, nie wytartą jeszcze jezdnie.   Z typowo komfortowym zawieszeniem w aucie typu pasek i na baloniastych oponach poczujesz dopiero większe nierówności, więc nie masz jak wychwycić różnicy.
  4.   Krótko i na temat:   http://wiadomosci.wp...,wiadomosc.html   Jak pisał Jurek, narty są sportem technicznym, więc sprawa wygląda inaczej. Na plus dla emerytów działa doświadczenie i technika. Na minus szybkość, która z wiekiem spada dość mocno. Jeśli chodzi o siłę i wydolność to spadają już one w umiarkowanym stopniu jeśli ktoś ćwiczy.   Jeśli chodzi o wysiłki stricte wytrzymałościowe to jest to najłatwiejsza dla emerytów konkurencja. Wytrzymałość na wielogodzinny wysiłek u trenujących praktycznie nie spada do pewnego wieku. Przykładem mogą być zwycięstwa Marco Olmo w UTMB (bieg górski 166km i 9600m przewyższenia, ukończył jako pierwszy z czasem ok. 21h  w wieku 60 lat) Starsi też radzą sobie nieźle. Rekord świata w maratonie 70+ wynosi poniżej 3h. To już poziom niby amatorski ale dalej bardzo wysoki.     A wracając do Harendy to  w ten weekend walczyłem o życie na SL tu rozstawionym. Tyki stały pod krzesłem od połowy stoku. Mimo moich usilnych starań traciłem do gumiarzy od 3 do 4,5s a żaden z nich nie mógł się równać z Filipem. Do niego realnie straciłbym co najmniej 6-7s na 30s trasie. By osiągnąć te 1.5s straty, które pokazał Jurek po jednym dniu, potrzebowałbym kilku lat regularnych treningów a i to mogłoby nie wystarczyć. Jak więc widać, sam młody wiek nie wystarczy by konkurować z "dziadkami".
  5.   Jechałem odcinkiem od Rzgowa do Sieradza kilka dni po otwarciu i nie podzielałem zachawytu. Nawierzchnia była bardzo źle położona. Na całym odcinku poprzeczne fale, na których podskakiwało auto.(Mam zawieszenie gwintowane) Sam beton powodował dużo większy hałas i spalanie wyższe przynajmniej o litr na 100km. Była to absolutnie najgorsza nawierzchnia na nowej drodze z jaką się kiedykolwiek spotkałem. Nawet porównując do starej autostrady pod piotrkowem było gorzej. Na nowym S8 trzymałem się przepisów bo tak męczyło to bujanie a pod piotrkowem spokojnie mogę jechać szybciej. Raz tam nawet rozbujałem colta do 2,2 paczki i też tragedii nie było. Może jak się trochę wytrze to stan się poprawi, bo na pozostałych odcinkach S8 już było lepiej. Najlepiej na tym najstarszym pod Wrocławiem.   A w temacie "suwaka". Dla mnie im więcej osób zjeżdża na prawy tym krócej stoje w korku. Na końcu, zawsze da się wcisnąć po góra 2-3 autach. Na szeryfów też prawie nie trafiam.
  6.   Coś niezbyt szczęśliwa ta Harenda. Ja tam swego czasu miałem stłuczony nadgarstek (może nawet coś pękło, wstyd przyznać ale nie byłem u lekarza). Optymistyczny wariant to niestety taki, że za 6-mies samo Ci przejdzie. U mnie tyle mniej więcej trwały główne dolegliwości a pełny zakres ruchu z obciążeniem mogłem wykonać dopiero po około 1.5 roku.      Co to za element?
  7. Z przykrością informuję, że nie będę mógł dotrzeć na memoriał. Od Poniedziałku zaczynam nową robotę i nie będę mógł się urwać. Z treningów i tak wykluczyła mnie choroba, więc start nie miałby specjalnie sensu ale chciałem się pojawić chociaż towarzysko. Mam nadzieję że w przyszłym roku nadrobię zaległości.
  8.   A tak z ciekawości, co byś kupił w cenie do 5000 USD (tak, tylko 3 zera) i ze spalaniem 8-10l/100km trasa/miasto (lub jak wolisz 35/28 MPG)?
  9.     Tego nie wiedziałem. Sprawdzę czy pomaga.     Jakbym to wszystko spakowął do auta to by brakło miejsca na sprzęt narciarski     1. Opony mam takie:   http://www.tyrerevie...tact-TS-850.htm   Jak widać prawie same pierwsze miejsca na ponad 20 różnych testów, opinie na forach też dobre. Chyba nic lepszego nie wymyślę. Ale to dalej zwykła zimówka a nie jakieś nordyckie.   2. Kluczowe jest to że w moim aucie wyłączyć się nie da. Można wyjąć jakieś bezpieczniki ale tracimy również ABS i światła stop. No i mnie pomaga ta kontrola trakcji bo nie buja tak bardzo autem na boki. Wcześniej w Pandzie nie miałem takich bajerów (również ABS i wspomagania kier.) i w głębszym śniegu non stop trzeba było lekko kontrować kierownicą. Ale podjeżdżała pod górkę chyba rzeczywiście lepiej.   3. Skrzynie mam zwykłą 5-biegowy manual ale co to jest klasyczny "part time" to nie mam pojęcia.
  10. Temat ma charakter ogólny, więc pasuje zarówno "elementarz" jak i bardziej nietypowe sposoby.       Zagadnienie nie jest aż tak banalne jak mogłoby się wydawać Warunki z jakimi miałem do czynienia to częściowo zlodzone podłoże przykryte 20-30cm śniegiem, również mokrym. Praktyka wskazała następujące rezultaty: - Ruszanie z dwójki, nieskuteczne, gaśnie slink. - Z jedynki lekko prawie bez gazu, ruszał ale potem się zakopywał. - Z jedynki lekko i później mocno po gazie - najlepszy efekt, udawało się przebić najdłuższy odcinek. Raz dokopałem sie kołami do szklistego lodu na podjeździe i tylko wtedy metoda się nie sprawdziła.   Metoda przód-tył + łopata, bez tego nigdzie bym nie wyjechał. W trasie, podjazdy z dużego rozpędu na dwójce i z mocno wciśniętym gazem. Pomagała kontrola trakcji ale w zakręcie i tak szedł lekko bokiem. Zjazdy na jedynce lub dwójce, krótkie hamowania tak by tylko minimalnie załączał się abs.    W śniegu na miękkim podłożu w Zwardoniu (podjazd utrzymywany ratrakiem) zakopałem się w połowie i wycofałem auto na parking niżej. Z racji odległości 200m od wyciągu zrezygnowałem z dalszych pób. Widziałem jednak później gościa który podjechał obniżonym swiftem. Tylko rozpędzał się 100m wcześniej do jakiś 60-70km/h.
  11.   Nawet tylko teoretyczna wiedza będzie lepsza niż jej brak. Co roku, zimą, widuję pod blokiem, kierowców palących gumę w miejscu bo spadło 5cm śniegu. Sam część teorii znam ale zapewne to tylko jej niewielki procent.   Jeśli chodzi o praktykę, gdzie w takim razie polecacie wybrać się na szkolenie?
  12. Ostatnio, podczas pobytu w Istebnej. miałem okazję spotkać się z niesprzyjającymi warunkami na drodze. Jako, że posiadam zwykłe miejskie autko (FWD, dodatkowo obniżone i bez łańcuchów) a moje umiejętności są mocno średnie to bywało wesoło.   Myślę, że dobrze by było przedstawić w tym temacie porady odnośnie techniki jazdy w takich ciężkich warunkach i ewentualnie przygotowania auta.  Proszę o opinie bardziej doświadczonych kierowców.    
  13.   http://go-11.blogspo...ing-record.html
  14. Rekord świata wynosi 120km przewyższenia jednego dnia (z użyciem śmigłowca). Dla kogokolwiek z Nas jest to wartość nieosiągalna, więc wszelkie sprzeczki w tym temacie można odpuścić.      Możecie   Widziałem keidyś zdjęcie jakiegoś działacza Fis czy jakieś podobnej organizacji. Gość juz dobrze po 60-tce i w czasie kongresu narciarskeigo, pierwszy raz w życiu pobował przejechać raila.
  15.   Jako, że kolega zna kursy co najwyżej z lektury opisu na stronie SITNu to ja również, jeszcze raz powtórzę żeby było wyraźnie widać.   Kurs Kwalifikacyjny jest najlepszą a przynajmniej, najbardziej opłacalną formą nauki i doskonalenia jazdy, na poziomach od średniego w górę.       Jak spotkasz instruktora, który ciśnie na krawędzi tam gdzie przeciętni ledwo dają radę klasykiem to może zrozumiesz o co chodzi. A na jednej narcie za dużo nie jeździj bo sobie kręgosłup skrzywisz
  16.   Byłeś kiedyś na takim kursie?       Byłeś, wiidziałeś? Skąd to wiesz?     A ja zapytam dlaczego lepiej wiziąć podstarzałego instruktora, mocno znudzonego pracą i bez aktualnej wiedzy? Bo zazwyczaj tak kończą Ci uwielbiani przez Ciebie klasycy. Jeśli nie wierzysz, zatrudnij się w szkółce na ferie. Sam poznasz tych mistrzów. Nie mówię, że nie ma wyjatków ale trudno na kogoś takiego trafić z przypadku. A większość dobrych instruktorów pasjonatów idzie w stronę "nalepek" czyli robienia uprawnień IW, demo teamów, szkółek sportowych itp. W czym niby przeszkodzą w nauce "łopaty" ? Co takiego niezwyłego nauczysz się jeżdżąc parę godzin w takiej  "kaszy"?   A co do jazdy w terenie, to owszem jeździłem kiedyś po kaszy, puchu, muldach a nawet po kamieniach i trawie. Miałem okazję odwiedzić strome źleby czy góry wyższe niż Alpy. Mimo tego, moja technika jazdy dalej była żenująca. Dopiero szkolenia na kursach typu kk i PI, spowodowały diametralną poprawę techniki. Dalej szału nie ma ale postęp był duzy i na pewno nie można go porównać do szkoleń z jakimś przypadkowym instruktorem.  Pomimo, że egzaminy zdałem już wiele lat temu, dalej będę pojawiał sie na tego typu kursach, przynajmniej do czasu, gdy nie dorównam techniką prowadzącym.   Dla mnie kurs kwalifikacyjny, to kwalifikacja by zostać narciarzem.     Mam dokładnie taką samą opinię. Kursy kwalifikacyjny czy pomocnika instruktora, pozwalają za umiarkowaną kasę, podszkolić się pod okiem najlepszych polskich instruktorów i w ambitnej grupie, zazwyczaj na dość dobrym poziomie. Można też poznać podstawy jazdy na tyczkach i zdobyć wiele dodatkowych informacji (teoria + rozmowy).
  17.   Pajaki są tak brzydkie, że aż strach!!     Ludzie nawet jak coś wiedzą to szukają potwierdzenia. A nawet na tym filmiku można było odnaleźć ciekawe pomysły jak Np. ochraniacze siatkarskie na kolana. A jesli ktoś chce dowiedzieć się czegoś dogłębnie to da sobie radę. Nie tylko na takich filmikach można doszukać się bzdur. Akurat nie odnośnie nart lecz gór zimą i lodowcowych latem ale spotkałem się z różnymi durnymi lub przesadzonymi teoriami odnośnie stroju. Wygłaszane były  przez osoby doświadczone, przewodników czy alpinistów. Dopiero weryfikując informacje w różnych żródłach, (najczęściej obcojęzycznych) można się przekonać, że takie autorytety często powielają zane mity czy też ich stan wiedzy jest nieaktualny.
  18. Lepiej wyrzuć i nie przyznawaj się, że  miałaś. Tak to widać, że typowa pozerkaa.
  19. Tak się nabijacie a dziewczyna jasno przedstawiła, jak wybrać się pierwszy raz na stok bez wydawania kasy na gore-texy i polary z logo pająka. Kiedyś sami jeździliśmy w tym co kto miał i wcale to tak bardzo nie przeszkadzało. Mnie bardziej śmieszą pozerzy, lansujący się metkami pod knajpą niż taki początkujący co przyjedzie w dresie i góralskich skarpetach.
  20.   O to właśnie mi chodziło, że nie jest to wyczynowe uprawianie sportu. Polisy jakie wykupywąłem zawsze zawierały amatorskie  uprawianie sportów czasem również wyczynowe lub sportów ekstremalnych.   W ubezpieczeniu planeta młodych czy euro 26 sport, ochroną objęte są sporty nawet w wersji wyczynowej.     Co do wyjazdów krajowych to ja nigdy nie wykupywałem żadnych ubezpieczeń. Jak dla mnie to trzeba by mieć jakiś wypasiony pakiet medyczny na cały rok, bo tak samo możesz połamać się na schodach koło domu jak w czasie tych treningów.
  21.   Wiem, że ubezpieczyciele lubią się przyczepiać ale nie wiem czy nie przesadzasz z interpretacją w druga stronę. Jak dla mnie nasze treningi na tykach to dalej jest "rekreacyjne uprawianie narciarstwa" Dopiero start w jakiś zagranicznych zawodach związany z zapisaniem sie na listę startową czy oficjalny trening przed zawodami FIS kwalifikowałby się do tych wykluczeń.  Ale co stwierdzili by prawnicy to osobiście nie wiem. Liczyłbym jednak na to, że ubezpieczyciel w ogóle się nie dowie, że upadek miał miejsce na jakimś "treningu".
  22.   Na szczeście nie. Raz, że gleby były mało efektowne, ani razu nawet się wiązania nie wypieły a dwa że na lodowcu były miękkie warunki, sporo świeżego śniegu.   Niestety wyjazd zakończył się inną dolegliwością. Jeżdżąc GS na "jajo" przeciążyłem okolice lędźwi i cały czas bolą
  23. W zeszłym tygodniu byliśmy w Austrii i rzeczywiście śniegu w dolinach brak. Na szczęście wybór padł na lodowce a tam lekki mrozik, sztruks a poza trasą kupa śniegu. Nie myślałem, że w Grudniu, będzie tak dobra pogoda.A żarcie rzeczywiście podłe ale tak przynajmniej nie było szkoda, że nie mamy kasy na wizyty w knajpach
  24. Sezon rozpoczęty i kolejne kilka(naście?) gleb zaliczonych. Powoli wracam do formy
×
×
  • Dodaj nową pozycję...