Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    4 089
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Zawartość dodana przez Spiochu

  1. Dla mnie to jest wada bo ochraniacz gorzej przylega - jest mniej bezpieczny (nie jeżdżę w gumie). Drugą istotną sprawą jest ubieranie pięciu rożnych gratów. Gdy wszystko jest w jednej kupie to w knajpie szybciej się to zdejmie i łatwiej gdzieś powiesić. Zółw + bluza z gąbkami na rękawach i żebrach w jednym nie krępuje ruchów w istotnym dla mnie stopniu. Można w tym jeździć na tykach czy fikać salta co kto lubi i wcale taka zbroja nie przeszkadza. Szczególnie jak rękawy będą z gąbki a nie plastikowe.   A taki żółw bez szelek czy kamizelki a nie założony pod gumę to bardziej atrapa ochraniacza. Przy solidnej glebie prędzej go zgubimy niż w czymś pomoże.
  2. Ja używam od 10 lat takiego:   http://www.ifyouski....how.php?pid=991   Mimo wysokiej ceny (kiedyś nie było wyboru), nie wiem jaki to poziom ochrony ale nie wydaje się jakiś szczególnie dobry. Z tyłu gąbki plastik + wafel z alu, na żebrach te twardniejące gąbki. Ramiona odpinane plastiki. Ogólnie najsłabszym punktem są ramiona. Chętnie zmieniłbym na coś co ma miękką gąbkę na całej długości ręki. Są taki bluzy pod GS ale z reguły nie zintegrowane z żółwiem.
  3. Ja swoje pierwsze (i jedyne prawdziwe) Twin Tipy połamałem jeszcze zanim wjechałem na nich do snowparku. Mam jeszcze drugie z lekko podgiętym tyłem, na których trochę próbowałem skakać ale tak naprawdę to twarda narta freeride (Movement Thunder) więc średnio się do tego nadawały. Moje największe "osiągnięcie" we free to 360 na hopie ok. 15-20m lotu, które lądowałem na nogach, ale potem waliłem glebę w głęboki śnieg. Także w tej dziedzinie, to jestem nadal na etapie pługa.
  4. ~~Jurek, Przekaz jest wielowątkowy więc nie ma jednoznacznego.tak lub nie. Siebie mogę zaliczyć do fanatyków krawędzi a jednocześnie dążę do bycia narciarzem wszechstronnym. I dla mnie narciarz wszechstronny to taki co pojedzie wszystko przynajmniej na średnim poziomie wliczając w to muldy, tyki, skialpinizm i fikanie salt w snowparku. To ostatnie to jednak największe wyzwanie jak dla mnie   Jednocześnie chciałem przekazać, że programy nauczania zawsze zachowywały umiar a może nawet przesadną ostrożność, przez co popadały w zacofanie.   Odnośnie Sary to cieszy mnie że jeździ na krawędzi (nieraz nawet w gorszych warunkach) ale niezbyt dobrze, że ogranicza się do jednego. Sam wiesz, że najwięcej umiejętności zdobyłeś nie jeżdżąc po sztruksie ale klepiąc muldy na Saharze. Obawiam się też, że Sary postępy wkrótce się zatrzymają. Brakuje jej determinacji i przygotowania fizycznego. Dla niej dojść z nartami 1km do stoku to abstrakcja i wyczerpująca wyprawa a wiadomo, że bez narciarskiego "charakteru" można być co najwyżej przeciętnym.   "Czyli kombinuję aby na co raz bardziej stromych trasach jechać a nie zjeżdżać. Nie tylko zaliczyć ale , "odbić się " i przyśpieszyć."   Zupełnie inaczej to widzę. Dla mnie jazda z przyspieszeniem  na stromym stoku jest łatwa tyle że kończy się glebą lub pałowaniem prawie na krechę. Trudniejsze jest właśnie nie przyspieszać, podkręcając skręty i trzymając zadany promień. Im mniejszy tym trudniej.  Oczywiście, chodzi o to by opanować prędkość bez jakiegokolwiek ześlizgu.  No chyba że masz na myśli stromą ściankę po zadanym promieniu i dodatkowo z przyspieszeniem ale to już dla nas tylko teoria bo nawet w PŚ nie zawsze jest to możliwe.
  5. ~~Mitek "Nie chodzi więc tak naprawdę o zmianę kanonów nauczania ale o spowodowanie aby ludzie osiągali zadowolenie z tego jak się nauczyli jeździć szybciej niż jest obecnie poprzez zmianę celu."     Chodzi zatem o to, co obecnie widzimy w różnych dziedzinach. Żeby było łatwiej i wygodniej a niekoniecznie lepiej. Co z tego, że zdałem maturę na 30% i zapłaciłem za studia w  wyższej szkole hamowania edukacji. Mam dyplom magistera i jest GIT! Co z tego, że jeżdżę rozpaczliwym ześlizgiem, teraz to jest modne a ja jestem kozak bo pomykam po alpejskich stokach z łapami w kieszeni.    ~~Mitek "natomiast twierdzę, że należało po prostu nic nie zmieniać w programach w momencie wejścia narty taliowanej - wystarczyłoby. Programy nauczania zostały wynaturzone po przez dążenie do tego aby wszystko było cięte i stąd problemy wynikające głównie z braku właściwej optyki nauczycieli a przez to uczących się także."   Kiedy i gdzie pojawiła się ta radykalna zmiana? W którym programie SITN-PZN, techniki klasyczne, są lekceważone a technika cięta, uznana za jedyną słuszną? W którym programie w.w. organizacji są zalecenia, by od razu uczyć techniki ciętej, początkujących. (z pominięciem elementów ślizgowych)?     Ja nie mogę pamiętać epoki jazdy klasycznej. Moje doświadczenia szkoleniowe z ostatnich kilkunastu lat nie wskazują jednak na dominację nauki carvingu w nauczaniu narciarstwa.   Gdy zaczynałem jeździć na koloniach i obozach młodzieżowych w latach 2000-2004, uczestnicy posiadali narty, najpierw klasyczne, później  coraz częściej, taliowane ale i tak wszyscy lub prawie wszyscy jeździli ślizgowo. Wychowawcy i "instruktorzy"  jeśli nawet znali to nie próbowali uczyć techniki ciętej.   Gdy w latach 2006-2007 robiłem uprawnienia instruktorskie w SITN, w programie nauczania i na egzaminach, carving traktowany był jako jedna z ewolucji a często nawet jako najmniej ważna lub jako zło konieczne.   Gdy w późniejszych latach pojawiałem się na kursach lub unifikacjach, Carving może przestał już być złem koniecznym ale nadal traktowany był, jako jedna (z wielu) ewolucji, dla zaawansowanych narciarzy. Z zaleceniami nauki początkujących od razu na krawędzi - nigdy się nie spotkałem. Choć fakt, słyszałem na ten temat, dziesiątki forumowo-knajpowych teorii.    Gdy w 2013 zacząłem uczyć Sarę, jeździć na nartach (właściwie od zera) Przez pierwsze tygodnie jazdy nie wprowadzałem, żadnych elementów, jazdy ciętej. Mimo to, po  dwóch latach, gdy Sara jako tako, nauczyła się jeździć na krawędzi - nagle przestała lubić, trudniejsze i gorzej przygotowane stoki a próbuje jeździć tylko śladem ciętym.   W czasie swoich szkoleniowych doświadczeń, spotkałem instruktora fanatyka jazdy ciętej (Rafał Wilk). To było jedno z najlepszych szkoleń na jakich byłem. Dzięki fanatycznemu ganianiu nas, po czarnej trasie, tylko na krawędzi, zdobyłem umiejętności, których żaden program SITN by mnie nie nauczył.
  6.   Z tego co się orientuję nie istnieją narty SG o promieniu 20m. Nawet juniorskie SG mają ok. 27-30m przy długości 180+ a młodsze dzieci SG nie jeżdżą.
  7.   To nie są GS z promieniem ok. 20m tylko SuperG z promieniem jak w dorosłych FISowych GS. Długość oczywiście też za duża. W tym wątku pytałem jedynie o juniorskie GS, właśnie z uwagi na mniejszą długość i promień. Gdybym chciał kupić dorosłe FISówki to nie ma specjalnego problemu ze znalezieniem takowych w niezłych cenach.
  8. To chyba takie:   http://www.skionline...acing,6576.html
  9. 182cm R25 to już nie takie juniorskie. A co to był za model?
  10. Juniorskie komórki są dostępne w długościach nawet 180cm. Z reguły są też węższe (65mm) i mają mniejszy promień(17-21m) niż Mastersy.(20-25m i 70mm pod butem).   Podchodząc do tego logicznie, na pewno nie jeżdżę lepiej niż taki FIS junior, nie mam też więcej siły a ważę podobnie do trenującego 14-15 latka (62kg). Widzicie zatem jakieś przeciwwskazania?
  11. Spiochu

    Jazda... po wiedzę? :)

    ~~Mitek To jeszcze odnośnie Twojego porównania wyprzedzania z parkowaniem. Moi znajomi jechali kiedyś prostą drogą. Nawet nikogo nie wyprzedzali, nie było to zimą ani podczas intensywnych opadów. Nic też nie wyskoczyło(wyjechało) nagle na drogę. Auto było w miarę nowe i w niezłym stanie. Nagle jednak wypadli z drogi i dachowali. Do dziś nie wiedzą dlaczego. A jeśli nie widzisz różnicy między parkowaniem a wyprzedzaniem to dziwne, że w ogóle potrafisz wyprzedzić.
  12. Spiochu

    Jazda... po wiedzę? :)

    Odnośnie jazdy na czuja. Mój szwagier przez dłuższy czas jeździł (legalnie!) po Łodzi nie znając nawet podstawowych znaków typu ustąp pierwszeństwa o innych przepisach nie wspominając.
  13. Spiochu

    Jazda... po wiedzę? :)

    "Mam chorobę lokomocyjną, więc dla mnie jazda typu "gazowanie-hamowanie" jest koszmarem. Po 10 minutach takiej podróży jestem cała zielona...Dodam też, że nie przeszkadza mi szybka jazda. Jeździłam jako pasażer z całą masą kierowców i na palcach jednej ręki mogłabym policzyć osoby, które potrafią "prowadzić" samochód. Płynnie, spokojnie, bez bujania moim żołądkiem w przód i w tył. "   Dopóki nie posiadałem prawka, prawie identycznie oceniałem kierowców. Im płynniej i spokojniej tym lepiej. Teraz zmieniło się to drastycznie. Po pierwsze taka jazda jest nudna i niezbyt  przyjemna. Po drugie mistrzowie płynności i eco drivingu zamulają straszliwie, tocząc się do świateł, zwalniając  kilometr przed planowanym skrętem, ruszają też często ospale. Jeszcze bardziej popularne jest bardzo wolne pokonywanie zakrętów. Nawet Ci co na prostej pędzą grubo ponad przepisy ostry zakręt pokonują jakby nawierzchnia była pokryta śniegiem. W trasie to jeszcze ujdzie (choć z pewnymi wyjątkami) ale w zatłoczonym mieście opóźnia i irytuje innych kierowców.   Sam jeżdżę dokładnie na odwrót pomimo nie osiągania jakiś zawrotnych prędkości. (niewiele przekraczam przepisy) Lubię przycisnąć zarówno pedał gazu jak i hamulca. Od czasu do czasu gdy warunki na to pozwalają sprawdzam też maksymalną skuteczność układu hamulcowego.  Oczywiście taka jazda jest czasem bardziej niebezpieczna ale bywa też na odwrót. (Np. wolne włączanie się do ruchu lub brak wyczucia hamulca i zachowania auta przy gwałtownym hamowaniu)   ~~Tomal   "Śpiochu prawda jest taka że ten co za....la to ma tego świadomość i potrafi jeżdzić , zagrożenie stwarzają ci ja ich nazywam melepety co się wloką lewym pasem 80 km/h i bo za 10 km będzie skręcał w lewo"   Fakt wolę ściganta idiotę niż dziadka w Tico ale tylko dlatego że dziadek jest nieprzewidywalny. A ścigantów przepuszczam przy pierwszej możliwej okazji   a jak nie ma warunków by mnie minął to staram się zablokować wszelkie idiotyczne próby wyprzedzania.     ~~ Mitek   "Sam jeżdżę bezpiecznie a wyprzedzanie jest manewrem równie bezpiecznym jak parkowanie jeżeli umie się ten manewr wykonać."   Wyprzedzanie NIE jest i nigdy nie będzie równie bezpieczne jak parkowanie, nawet dla rajdowego mistrza świata. Nie kłóć się z tym bo fizyki nie zmienisz.
  14. Spiochu

    Jazda... po wiedzę? :)

      ~Mitek Jak sam piszesz powyżej, spodziewasz się, że w końcu kogoś zabijesz.   Zacznij zatem podchodzić do wyprzedzania jak do bardzo niebezpiecznego manewru, jakim w rzeczywistości jest. Może wtedy Twoje szanse na dalsze lata bezpiecznej jazdy wzrosną.     Wszystkich którzy lubią pędzić zapraszam na tor czy choćby na gokarty. Na drodze i tak nie da się jechać na 100+% możliwości. Jadąc na te 90% bardzo ryzykujemy, robimy z siebie idiotów i uprzykrzamy życie tym co chcą normalnie dojechać z pracy do domu. Taka jazda nie da natomiast nawet ułamka frajdy w porównaniu do prób sportowych, w których można przekraczać własne granice.
  15. Spiochu

    Jazda... po wiedzę? :)

    Z ciekawosci zrobilem sobie probny egzamin z teorii. Podobno taki straszny a zdalem w pierwszej probie bez zadnego przygotowania ani znajomosci bazy pytan. Prawko robilem 4 lata temu na starych zasadach.
  16. Spiochu

    Jazda... po wiedzę? :)

      W takim razie przedstaw w jakich warunkach i w jaki sposób mżawka zwiększa przyczepność.
  17. Spiochu

    Jazda... po wiedzę? :)

    Wczoraj miałem w ręku aktualną książkę do kursu Prawa Jazdy.       Nie czytałem dokładnie ale bardzo sensowna pozycja. Wyjaśnione nie tylko przepisy ale i dobre nawyki Np. zjeżdżanie na lewy gdy ktoś chce się włączyć do ruchu na ekspresówce.  Sporo na temat budowy samochodu (Np. rodzaje nadwozia, napędów, opon, wyjaśnienie pojęć typu  alternator czy mechanizm różnicowy)  , objaśnione znaczenie wszelkich kontrolek (Np. check engine) i działanie większości systemów (Np. ESP, ASR). dołączone fotografie z obsługi wszelkich aut egzaminacyjnych, dołączony taryfikator mandatów Itd.  Żałuje, że jak sam robiłem prawko to nie było takiej lektury. Dla osoby która jeździć i korzystać z samochodu uczy się sama (bez regularnej pomocy ojca, brata czy kolegi) takie kompendium bardzo ułatwia życie. Ja uczyłem się wszystkiego samodzielnie i nawet z pomocą neta, ciężko było ogarnąć, nieraz oczywiste dla większości aspekty.   A co do pytań to w większości przypadków da się znaleźć logiczną odpowiedź, jeśli się nie da wykuj, i nie drąż tematu. Nie ma sensu się ogłupiać.
  18.   Masz już slalomki więc to wystarczy. Jeśli regularnie nie nie trenujesz GS (SG, DH), nie wybierasz się na puch > 0.5m czy nie skaczesz w snowparku, nie potrzebujesz nic więcej. Pieniądze zainwestuj w kursy/treningi/ wyjazdy zamiast tracić kasę na klepki z napisem rejsing.
  19. Spiochu

    Jasna Chopok

    Będzie tylko drożej. W ośrodkach TMR nawet poza Sylwestrem/Feriami są dzikie tłumy. W zeszłym sezonie przejeździłem ok. 20 dni na sezonówce za 160 Eur (dodatkowa ulga na karte Euro-26 do 30 lat). Karnet wyszedł zatem ok 35zł/dzień. Nie można powiedzieć żeby to było drogo. Co innego knajpy czy noclegi przy stoku.  W tym roku rezygnuję z uwagi na wspomniane tłumy i daleki dojazd.
  20. Spiochu

    Jasna Chopok

    Wygląda przekonująco.
  21. Spiochu

    Białe Szaleństwo

    O co chodzi?  Jakie zjawisko?   Biały kolor zawsze był popularny u kobiet.
  22. Świetny wyjazd choć bardzo drogi. nie to jednak jest istotne. Jak sam pisałeś brakuje Ci umiejętności i kondycji. Zanim powrócisz w egzotyczne rejony zadbaj o to! Solidne treningi podbiegów w połączeniu z innymi sportami (np.rolki, wspianaczka, gry zespołowe) w rok mogą dać Ci taką bazę że żaden zjazd (ani podejście) nie będzie straszne. Podobnie umiejności. Potrzeba objeżdzenia i na trasach i poza. Im gorsze będą warunki tym lepiej. Metrowe muldy, lód, rozjeżdzony ciężki śnieg to jest to czego trzeba szukać. No i te 30 dni/ sezon to jest minimum. Bez tego, zatrzymasz się w miejscu.  Żeby jeździć porzadnie off-piste trzeba zainwestować znacznie więcej niż XXX  PLN czy USD. Trzeba zainwestować mnóstwo czasu i wysiłku ale ten kto to zrobił chyba nigdy nie żałuje.   Co do kosztów egzotyka jest droga, szczególnie w połączneniu z wygodą. Czy warto? Tak ale nie zawsze. Mnie zdarzało się świetnie pojeździć za grosze na Pilsku czy w Szczyrku jak również wywalić 7k USD na wyprawę marzeń i nawet nart nie wpiąć, bo okazało się zbyt trudno. Dlatego zawsze polecam porównać opcje alternatywne i dobrze zastanowić się nad wyborem. Ale jeśli już pojechaliśmy i było super to ubytki w portfelu są bez znaczenia.   
  23. bBorąc pod uwage różnice w długości i w taliowaniu narty mogą byc inaczej wygięte a tym samym efektywna długość rowka może byc zupełnie inna niż te 10-15% różnicy.
  24. Nie wiem jaka jest do tego teoria ale gigantki zawsze trzymają lepiej niż slalomki. Przypuszczam, że nawet statycznie. Obawiam się ,że teoria z tworzeniem rowka i liniową zależnością od nacisku na powierzchnię może nie mieć tu zastosowania. Być może krawędź ma zbyt małą możliwość zagłębienia się w lód, nawet przy większym nacisku. Byc może minimalnie płytszy ale dłuższy rowek zapewnia lepsze trzymanie.
  25.   Do Włoch na 3 dni - na to bym nie wpadł.   Pozostało tylko czekać aż ktoś zaproponuje weekend w Nowej Zelandii.     Osobiście nie wybrał bym się na te zawody nie tylko ze względów organizacyjnych. Dziki tłum na starcie i stary parami to nie jest formuła, która mi odpowiada i dlatego wolę Mitkowe zawody. Podobnie bardziej atrakcyjny byłby dla mnie Bieg o Puchar Sołtysa Koziej Wólki niż Maraton Berliński. Po prostu nie lubię tłumów.   Jeśli chodzi o umiejętności to rownież uważam, że moj poziom jest zbyt niski by startować w takiej imprezie. Prawdopodobnie nigdy nie uzyskam takiej wydolności, by pojechać te 6km, na 100% możliwości. Natomiast zwożenie się po trasie zawodów, nie należy do moich zainteresowań.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...