Skocz do zawartości

Spiochu

Members
  • Liczba zawartości

    4 089
  • Rejestracja

  • Ostatnia wizyta

  • Wygrane w rankingu

    36

Zawartość dodana przez Spiochu

  1. Spiochu

    Opony całoroczne?

      Średnia dla polskiego kierowcy to bodajże 15k na rok.  Na tych Conti przejechałem obecnie 50-60k. Przez 2 sezony miałbyś wypas jeśli chodzi o bieżnik.
  2. Spiochu

    Opony całoroczne?

      Ponoć ?? super argument.   Conti nie ścierają się szybko. Swoje będę wymieniał bo się zestarzały ale bieżnika jeszcze dużo a traktuje opony bez kompromisowo (lubię mocno przyspieszać i  gwałtownie hamować)    W ogóle jak się nie jest przedstawicielem handlowym to trudno zetrzeć opony w 3 sezony a po tylu należałoby wymienić. Czyli im twardsze tym gorsze.
  3. Spiochu

    Opony całoroczne?

    Kup zimówki Conti TS 860   https://www.ceneo.pl/45333019   Mają dość uniwersalną charakterystykę. Można cisnąć na suchym i na mokrym a na Stożek w Wiśle jakoś podjeżdżam. Oczywiście letnie do kompletu ale tu już firmę wybierz samemu. Jak auto małe i lekkie kupuj opony, które uważane są za bardziej miękkie. (zwykle niższy indeks prędkości) Jak auto duże to odpowiednio twardsze. (z wyższym indeksem prędkości)     Ta Dębica to tragedia.  Falkeny dużo lepsze na mokrym ale ogólnie są lepsze rozwiązania.   Tutaj masz jak wypadają w porównaniu do innych all season i zimówek Conti:   https://www.tyrerevi...-Tyre-Test.html
  4.   Pewnie reszta się nie przewraca     Dalej uczy się upadania, choć nie 50 razy. Na późniejszym etapie niewiele to jednak daje. Przy konkretnym upadku, jedyne co możesz zrobić to lecieć luźno i się nie szarpać. "Techniki upadania" to można zastosować przy jeździe pługiem na pólku.
  5.     Mam takie same. To jest junior FIS a nie Master. Mastery z tego rocznika mają 70mm pod butem i mniejszy promień. Cena niezła ale używana komórka to spore ryzyko. Lepiej kupić nówki.  Narty tej klasy idzie znaleźć za 1000zł bez wiązań.
  6.   Trójka skakana to taki zerowy axel, cała sekwencja jest identyczna brakuje tylko kolejnych obrotów. Trójkę dość ławo się nauczyć, wystarczy parę godzin ćwiczeń. Z tym że lepiej mieć figurówki są dużo stabilniejsze przy lądowaniu tyłem.
  7.   Gdyby zrezygnowano z tego elementu nie możliwe byłoby skakanie skoków podwójnych/potrójnych. Natomiast zawodnik byłby w stanie skoczyć pojedynczy axel bez dodatkowego zamachu, dlatego napisałem "na upartego, dałoby się skoczyć".
  8.   Każdy skacząc Axla,  odrywa się od ziemi gdy jedzie już przodem. Musiałabyś obejrzeć w zwolnionym tempie. Nie znam się specjalnie na łyżwiarstwie ale próbowałem też od strony praktycznej a nie tylko TV.
  9.   Chodzi o to że zanim oderwiesz się od ziemi. jedziesz już przodem. W innych skokach tak nie ma. Na upartego, dałoby się skoczyć Axla całkowicie z jazdy przodem. Wcześniejsza sekwencja z obrotem jest po to by nadać sobie dodatkową rotację. Poza tym łyżwiarze figurowi, jeżdżą większość czasu tyłem.
  10.   Już prędzej Axel.  Odbicie jest z jazdy przodem, w przeciwieństwie do pozostałych skoków obrotowych. Sekwencja dla skaczących w lewo: Najazd  tyłem, obrót na prawej nodze, wykrok nogi lewej, skok, lądowanie na prawej na zewnętrznej krawędzi łyżwy (jak wszystkie skoki) W sumie byłby najłatwiejszym skokiem gdyby nie fakt, że pojedynczy Axel ma 1,5 obrotu.  Rittberger, jeśli dobrze pamiętam, skacze się z jazdy tyłem ze skrzyżowanymi nogami.
  11. Spiochu

    Urubko

    W oderwaniu od relacji i zespołów. (Zespól himalaistów - w większości egoistów to w ogóle taki paradoks). Jeśli w bazie jest 15 chłopa to czemu taką różnicę robi ten jeden? Jeśli realnie patrzą na zdobycie szczytu to przecież większość w ekipie powinna mieć wydolność i umiejętności Urubki. Jeśli nie mają to tu jest główny problem tej wyprawy.
  12.     Spoko mam skórę i łatwe w  czyszczeniu plastiki, chyba przewidzieli takich pasażerów przy konstrukcji auta.   A jak prowadzisz to przeciążenia też są problemem? Jechałaś kiedyś bardzo dynamicznie autem albo na gokartach?   Ja też kiepsko się czuje jako pasażer rajdowca.
  13.   Nie wiem skąd u Was te złe emocje bo ja takowych nie żywię do nikogo z piszących. Dzięki liście Estki nawet się pośmiałem, choć chyba nie taki był jej zamiar   Ciebie czy Np. Mitka nie uważam za stokowych panikarzy (Estkę tak, bo wielokrotnie pisała o swoich lękach), choć jeśli bardzo dawno nie mieliście gleby to strach przed upadkiem, może stać się dla Was rzeczywistym zagrożeniem. Przedstawiłem przykład upadku Sary właśnie dlatego że nieszczególnie związany jest ze sportowym stylem jazdy. Fakt jechała na krawędziach ale nie jakoś super szybko, w dobrych warunkach i po niezbyt stromej trasie. A umie tą technikę również, gdy są odsypy/nierówności, czy nieco większe nachylenie. Jak widać nawet tu był zapas. Czy Ty nigdy nie jeździsz na krawędzi? Z tego co kojarzę to chyba czasem jeździsz. To był zatem przykład gleby, która może zdarzyć się również Tobie i przy Twoim asekuracyjnym stylu jazdy. Nasz styl jazdy ogólnie jest bardziej sportowy i bardziej ryzykowny ale w tym przypadku jego udział był znikomy. Mieliśmy inne gleby, gdzie przyczyną był ten właśnie styl. Nie próbujcie jednak zaszufladkować zdarzenia, tak by potwierdziło jakąś teorię. Dlatego rozpocząłem tą dyskusję bo ten wypadek był dość nietypowy - nie można było określić jednoznacznej przyczyny, co zazwyczaj jest proste.     Stok z tyczkami czy bez traktuje jako tor wyścigowy ale gdy nie ma przede mną ludzi. Jak są normalne warunki wg. większości czyli spora liczba osób na stoku to na nartach nie jeżdżę lub jeżdżę super asekuracyjnie i narzekam że jeździć się nie da. Jak jest trochę ludzi to czekam aż zrobi się pusta przestrzeń. Na stoku zatrzymuje się też przed załamaniami terenu dlatego nie lubię stoków mocno pofalowanych.  Ogólnie, nie powoduje specjalnego zagrożenia dla innych.  Nawet jak lecę na maxa i się wywracam to pozostali narciarze są poza zasięgiem.     Hamowanie jest równie fajne jak przyspieszanie. Z tym że większość kierowców, którzy boją się szybko jeździć, hamować (gwałtownie) boi się 3x bardziej. Wielokrotnie można wyprzedzić kogoś kto na prostej ciśnie, na do-hamowaniu do zakrętu czy zjazdu.  Na nartach jak i w aucie, najlepsza jest nie prędkość a przeciążenia.  To już trochę łatwiej pogodzić, jeżdżąc dynamicznie z umiarkowaną prędkością maksymalną.     Nie jeżdżę na nartach typowo dla adrenaliny.  Gdy ryzyko rośnie Np. więcej ludzi na stoku albo tyczki stoją blisko orczyka, moja satysfakcja z jazdy spada. Lubię przekraczać granicę własnych możliwości, odczuwać przeciążenia ale w najbardziej bezpiecznych warunkach jak to tylko możliwe.
  14.   Powiedziałbym, że raczej jedyny któremu udało się zajść tak daleko
  15.   Od zawsze starałem się poskromić lęk. Nareszcie się udało! Nie dosyć, że trafiłem na taką zaszczytną listę to jeszcze na pierwszym miejscu! Normalnie pękam z dumy.
  16.   To jest Twoja wersja ale na mojej liście zostaniesz.   Małe wyjaśnienie do pkt. 2: Gdybyś się tak nie bała to pojechała byś normalnie, jak każdy w podobnej sytuacji, czyli na krechę w dół a nie w poprzek "dla bezpieczeństwa". Gdybyś się tak nie bała (tu faktycznie zderzenia nie upadku) to pewnie ominęłabyś męża bez gleby. Jeśli chodzi o punkt. 1 Szpagat jest  bardzo dziwnym upadkiem. Poza małymi dziećmi, najczęściej zdarza się uczącym się i ostrożnym początkującym. istnieje zatem przypuszczenie, że ten typ gleby charakterystyczny jest dla silnego strachu przed upadkiem.
  17.   Wiem jak jeździłem nie mając jeszcze zbroi i kasku. O wiele bardziej niebezpiecznie niż teraz. (choć byłem wtedy młodszy) Bez kasku i zbroi (z uwagi na wagę) zjeżdżałem też z Piku Lenina, gdzie otarłem się o śmierć. Myślę, że to wystarczy. Po co mam teraz jeździć bez kasku? Żeby się bardziej narażać dla udowodnienia czegoś na forum?
  18.   No właśnie a ja należę do tych raczej bardziej ostrożnych, tylko na forum postrzegają mnie jako ekstremalistę. Mogę sobie cisnąć na maxa na gokartach albo między pachołkami na parkingu ale rajdówką między drzewami już bym się za bardzo bał i przez to prędzej bym wydzwonił. Obie skrajności są niekorzystne, zarówno za duża pewność jak i zbyt silny strach.
  19.   Osób, które bardzo boją się upadku jeździ całkiem dużo. Czasem jest to lęk wręcz paniczny. Przykładów znam wiele: Moja mama, siostra, koleżanka Sary, forumowa Estka, większość emerytów itd.     W pełni zgodnie z przepisami to w PL prawie nikt nie jeździ. Są natomiast tacy co cisną grubo ponad normę i tacy co przepisy przekraczają tylko trochę. Mandaty płacą podobnie często bo Ci pierwsi mają zawsze włączone janosiki, CB radio i dobrze znają nawyki Policji.     W obu przypadkach o upadku zadecydował głównie paniczny strach. W tym drugim sama to opisałaś. W tym pierwszym to moje przypuszczenie gdyż nigdy na nartach szpagatu nie zrobiłem. Sara też nie i większość znanych mi osób także nie. (pomijam małe dzieci bo one często się tak przewracają ale nie jest to dla nich groźne ani bolesne) 
  20.   Tylko to da 100% pewności.     Tak właśnie jeżdżę. Jedyna różnica to uderzenie głową w tyczkę, które czasem można zaryzykować, gdzie w kasku jest niegroźne a bez byłoby co najmniej bolesne.   Zaprzeczanie fizyce nie zwiększy mojego bezpieczeństwa. Dlaczego chce kupić lepszy kask? Bo wiem że nic więcej w tej sytuacji nie mogę zrobić.     Problem w tym, że to nie przypadek, gdzie cisnąłem na maxa i się "nie udało". Tutaj ryzyka powtórki prawdopodobnie nie można ograniczyć, oprócz nie jeżdżenia na nartach czy poruszania się tylko ześlizgiem z V<20km/h.
  21.   Tak ale zaznaczać przy tym, że nawet ten styl może prowadzić do wypadku.   Poza tym osoby odważne zniechęcać do podejmowania ryzyka Ale osoby bojaźliwe: oswajać z upadkami, gdyż paniczny lęk przed gleba może być właśnie przyczyną upadku lub pogorszyć jego konsekwencje.     Z tego co się zorientowałem to z tym MIPS nie chodzi stricte o uderzenia skośne, które z zasady są mniej groźne bo część sił nie jest bezpośrednio skierowana do wnętrza kasku. Chodzi raczej o łagodniejsze zatrzymanie ruchu obrotowego głowy. Ten dodatkowy poślizg wydłuży drogę zatrzymania i tym samym zmniejszy przyspieszenie działające na mózg. Swoją drogą, podobnie zadziała nieco luźniejszy kask. Jeśli macie linki do jakiś dokładnych testów tych kasków to podeślijcie. Na razie ten wynalazek nie wydaje się być specjalnie istotny ale mogę się mylić.
  22.   To dlaczego jeździsz na nartach? Niepotrzebnie ryzykujesz zniszczenie życia poza nartami.     Bzdura. Będziesz miał grubszą piankę na głowie to pochłonie więcej energii co zimniejszy szanse pęknięcia czaszki itp.. Głowa zostanie wyhamowana na dłuższej drodze - mózg ulegnie mniejszemu przeciążeniu.  Gdyby tak nie było to używanie kasków w ogóle nie miałoby sensu. Ja ubieram kask i żółwia i nie czuje się nieśmiertelny na stoku. Niektórzy czuja się nieśmiertelni bo oni jeżdżą tak, że się "nie przewracają"     Masz takie podejście czy o co chodzi?
  23. ~~bocian74   Do wszystkich, którzy uważają że możliwe jest się nie przewracać. Według mnie to nieprawdziwa i niebezpieczna teoria.   Jeśli chodzi o konkretne zdania, które wprowadzają w błąd:     Przedstawiasz tu pogląd, że zawsze można uniknąć błędów. Uważam że błąd można popełnić nawet przy maksymalnej asekuracji i respekcie do góry dlatego nie każdy błąd wynika z "przeszarżowania".     Ma znaczenie. Czasem wystarczy 5% mniejsza siła by nie było uszkodzenia. Czy w tym przypadku coś by zmienił nie wiadomo.     To hasło jest mało związane akurat z tym wypadkiem ale bardzo istotne w kontekście wielu innych. Jak chcesz robić postępy musisz się przewracać. Jak chcesz szybko robić postępy, musisz się często przewracać.
  24.   W przypadku naszych stoków brak aklimatyzacji to bzdura (może pomijając Kasprowy). Chyba że chodzi o aklimatyzację do śląskiego smogu. W Alpach jak najbardziej może to być przyczyna. U Nas bardziej istotne jest pewnie zmęczenie po podróży, zmiana trybu życia itp.     Liczyłem na to, że niektórzy na forum nauczą się na tym przykładzie, że zdarzają się wypadki, którym zapobiec nie można.  Pomijając oczywiście Nie jeżdżenie na nartach. Widzę jednak, że istnieją nieomylne roboty, którym nigdy się nic nie przydarzy. Chciałem jednak zauważyć, że części z tych "robotów" upadki też się zdarzają i bardzo często kończą wtedy w szpitalu bo nie są zupełnie przygotowani (fizycznie i psychicznie) na możliwość upadku.   Co można było zrobić w tym konkretnym przypadku? Głównie mieć lepszy kask i może technikę upadania. Czyli nie próbować hamować pługiem tyłem a od razu kłaść się na bok. Czy było to możliwe jednak się nie dowiemy a pozostaną jedynie przypuszczenia. Oczywistym jest, że można było nie popełnić jakiegoś błędu technicznego ale błędy zawsze będą się zdarzać i nie sposób tego uniknąć.
×
×
  • Dodaj nową pozycję...