Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Zawartość, która uzyskała najwyższe oceny od 01.10.2021 w Odpowiedzi

  1. Cze W związku że mam i wszystkie miałem we Włoszech i na wszystkich jeździłem, pozwoliłem sobie na subiektywne porównanie tych modeli. Do dyspozycji miałem Stoeckli Laser GS 180cm, Kastle RX 12 GS 178cm i 173cm. Promienie w dłuższych podobne - ponad 18m i chyba w Kastle nieznacznie większy - oczywiście pomijalna wartość - w krótszych chyba o 1m mniejszy, ale ponad 17m. Na wszystkich jeździłem mniej więcej w podobnych warunkach. Na wszystkich z nich jeździ się podobnie, ale moim zdaniem są niuanse, które je różnią. Przede wszystkim waga. Stoeckli to ciężkie narty w porównaniu do Kastle. Kastle to waga piórkowa. Na Soeckli zacząłem sezon - więc wejście w rytm takiej swobodnej jazdy potrzebowałem nieco czasu, ale jeździłem na nich 3 pierwsze dni. Narty fajnie skonstruowane, mają relatywnie miękkie dzioby i piętki, chociaż rockerów brak w tej narcie, natomiast mimo jakiejś porządnej płyty ogólnej sztywności w tej narcie nie czuć. Generalnie to można na nich się wozić, jak i zapierdalać i tu takie moje odczucie, narty sprawiają wrażenie łatwych, czyli skręcanie jest proste i tam inicjacja i takie tam bzdury, aczkolwiek jak już sa w skręcie to trzymają jak pociąg towarowy. Pewność jazdy na high level. Początkowo to sprawiało mi trudność w zmianie kierunku jazdy, bo miałem wrażenie, że nie chcą puścić poprzedniego skrętu. Ale jakoś się zaadaptowałem i udało mi się je zmusić do posłuchu. Ciekawe też jest, że ich charakter się zmienia, jak się je dociśnie - oddają niesamowicie energię na wyjściu. Taki magiczny punkt w jeździe, po przekroczeniu którego, zmieniają swoje oblicze. Raczej narty dla dość dobrze jeżdżących amatorów. Kastle - nie ważne od długości jeździ się na nich podobnie, a że identyczne modele to charakterystyka podobna. Mimo, że dużo lżejsze od Stoeckli, i bez płyty sportowej - jakaś tam semi płyta - podkładka jest, to jazda na nich to czysta przyjemność. Narty łatwe, te krótsze to iście hybrydowe narty, bardzo skrętne, bardzo przyjazne i łatwe, ale przy szybszej jeździe bardzo stabilne i twarde podłoża nie są im straszne. Trzymanie bardzo dobre, nie mają słabości oprócz szumu z dziobów na śniegu z kryształków lodu. W obu przypadkach, brak tendencji do myszkowania niezależnie od długości, w prędkościach amatorskiej jazdy - tak powiedzmy do max 100km/h. Jazda na wprost oczywiście. Ski Tracks wskazał max nie przekraczający 85km/h - ale myślę, że jazda normalna w skrętach wynosiła w granicach 60km/h. Na + to niższa waga i jazda w trudniejszym terenie - muldy, gdzie jednak braki techniczne rekompensujemy siłowo - tutaj przerzucanie nart lżejszych jest mniej wysiłkowe. Jednak Stoeckli to ciężkie narty. Ja osobiście na muldy (nie odsypy) wybrałbym Kastle i tak naprawdę długość jest obojętna. Jednak moja propozycja dla osób chcących wie spróbować z dłuższymi nartami to Kastle GS 173cm. Narty niesłychanie przyjazne, jednak dające dużo pewności w jeździe. Oddają energię bardziej liniowo i tak naprawdę nie zaskakują narciarza, jakimś ekstra strzałem. Moim zdaniem - to narty do całodziennej jazdy trasowej na wszelkiego rodzaju warunki i stoki, od płaskich jakich w PL jest multum po Alpejskie. Wczoraj je miałem w Białczańskich okolicznościach przyrody i dawały radę i ta prędkość do jazdy wcale nie musi być aż tak wysoka, aby móc na nich jeździć nawet na stoku typu Rusiński jest wystarczająca. Maks zabrał wczoraj PX 66 177cm i był bardzo zadowolony, jednak na Litwince zmienił na SL, bo tak samo stwierdził jak ja, że na wylodzeniach, te narty mają bardzo słabe trzymanie. Były po serwisie - więc ostre, a na Rusinie z rana było twardo (-9 stopni C) i nic nie narzekał, wręcz twierdził, że są świetne. Na Litwince zmienił PX-y na moje SL Kastle i stwierdził, że jest kolosalna różnica. Na Rusinie także jeździłem na PX-ach i zachowywały się wyśmienicie. Super skrętne narty mimo długości. Krótki filmik z jazdy z Włoch, treningowa czerwona - zazwyczaj pusta, bo przy orczyku, no syna miałem pod ręką - bo był oblegany przez dzieciaki, a było ich trochę. Na ostatnim Maks jedzie na GS Head junior 21m, da się skręcać. Na Stoeckli nie jeździł, bo przestawianie wiązań to już zabawa, jednak jeszcze ma o numer mniejszą stopę niż ja, chociaż jest ciut wyższy. pozdro
    16 punktów
  2. Cze Dzisiaj zajefajny dzień. Wstałem po 7-mej godzinie, nie wiedząc co z sobą zrobić. Żona na babskim wypadzie w Zakopcu, młody odmówił współpracy. Zerknąłem na pogodę, do 14 ma być słonko. Się spakowałem i 7.30 wyjście z domu. Tankowanie samochodu, bo Żona nie wie, że od czasu do czasu się samochód tankuje. Kierunek …. Białka😀. Dojazd jest petarda. 8.50 na stoku. Zakup karnetu on-line na 4-h. 140 zeta. Można jęczeć że dużo, ale śniegu mają opór. Jakaś impreza na Jankulowskim, oldskulowo wszyscy poprzebierani. Jakiś GS postawiony. Więc na czerwoną 6/6a. Warun petarda, nikogo na trasie. Zjechałem 8x. 4x wariant 6 i 4x wariant 6a. Przejazd na FIS-y. No zamknięte. Rozczarowany byłem. Poprzednio też były zamknięte, bo egzaminy na Instruktorów tam się odbywały. Ale głupi - czyli ja - to zawsze ma szczęście. Na kanapę dokoptowali mi 3 małych zawodników. Na górze pogadałem z trenerem (bardzo dziękuję KS Live p. Ilewicza) i w zamian za przysługę pozwolił mi zjeżdżać polową trasy FIS 2😀. No qrwa w Białce miałem pół trasy tylko dla siebie. Cała lewa strona wzdłuż krzesła tylko moja, po prawej dzieciaki jeździły GS. Na FIS 1 było za mało miejsca. Raz jeździłem starą kanapą a raz talerzykiem z zawodnikami o 13.00 skończyli trening, przy okazji mnie się karnet skończył i trzeba było kombinować, aby jakoś na parking się dostać. Omijałem bramki i rżnąłem głupa, w moim przypadku to jest dość proste😀. W międzyczasie kiełba i piwko 0% naturlich. Po treningu to jeż motłoch się rzucił na trasę. Na koniec ciekawostka - Białczański Stonehenge. Mają rozmach s…….😀 Tatery jak zwykle pikne. pozdro
    16 punktów
  3. Korzystając z pięknej pogody, postanowiłem z kolegą zrobić szybki wypad z Przemyśla na Kasprowy. Pobudka o 3:00, śniadanko i lecimy A4 na Zakopane, mieliśmy już wcześniej wykupione Skipassy na pierwszy wyjazd na 8:00. Pogoda perfect, pełne słońce, warun perfect, ludzi mało. Jeszcze nigdy nie trafiłem takiej pogody aby tatry oglądać jeszcze przed wjazdem na Zakopiankę, tym razem powietrze było krystaliczne! Na górze Był rozstawiony slalom gigant- wykręciłem chyba najlepszy czas 😄 Rano przygotowanie trasy na świetnym poziomie, niestety na dole już dużo kamieni i krzaków wychodzi, skatowalismy trochę krawędzie 😞 Jeśli ktoś planuje wypad to raczej tylko w tym tygodniu, bez opadów nie będzie po czym jeździć przy takiej temperaturze. Poniżej kilka fot.
    16 punktów
  4. Piękne dwa i pół dnia. Uwielbiam małe stacje narciarskie. W Soszowie ( wstyd się przyznać) ale chyba czuję się jeszcze lepiej niż w Myślenicach. Atmosfera takich miejsc jest unikalna. Spałem i autem dojechałem powyżej górnej stacji wyciągu 🙂 Przy okazji gorąco polecam "Chatę pod Jaworem" Właścicielka Iga jest cudowną osoba i taką atmosferę wokół wytwarza. Sportowymi sprawami górki zawiadują Tomek i Ola Cichy. Kolejne osobościowe , pozytywne unikaty. O przyjaciołach lotnikach chyba nie musze wspominać. Ilość przecinających się nitek relacji jest nie do opisania. Jak zwykle, nawet na nartach gada się o..........lataniu 🙂 Same zawody? Świetnie przez wspomnianych instruktorów zorganizowane. Atmosfera zabawy i rywalizacji ( z przewagą zabawy) znakomita. Wyniki. Dwie grupy wiekowe: do i powyżej 50. Nazywało się to ci co jeszcze mogę i ci co by jeszcze chcieli 😄 Ja w...........drugich ;( No cóż, wygrałem SL i GS oraz klasyfikację generalną tych co by jeszcze chcieli. ( SL+GS , suma czasów czterech przejazdów) Towarzystwo z LOT ( ja reprezentuję aeroklub Bielsko Biała) zapowiedziało mi, że w przyszłym roku dostanę fałszywą datę i miejsce zawodów 😄 Licząc open w SL byłem trzeci a w GS czwarty. Najszybszym zawodnikiem imprezy była Julia ( stewardessa) p.s. Obecny był mój Tato który w lotnictwie spędził całe życie. Dziś ma 96 lat a jeszcze 5 lat wcześniej latał wyczynowymi szybowcami. POTĘGA. Dla tych chwil się żyje .
    16 punktów
  5. Wróciliśmy dzisiaj nad ranem z doliny Zillertal, fajny wyjazd wspólnie z @Mikoski i @Marcos73. Organizatorem był @JurekByd, solidnie jak zawsze. Kwaterę mieliśmy w Uderns i codziennie rano dojazd do różnych ośrodków. Ekipa się sprężała i jazda od rana. Lampa w zasadzie codziennie z wyjątkiem pierwszego dnia, gdy było trochę chmur i mgły, która potem się rozeszła. Temperatura na dole to nawet 15 stopni, natomiast na górnych stacjach był odczuwalny mróz poza miejscami bezpośredniej ekspozycji na słońce. Ogólnie trzeba było się raczej lżej ubierać, a i tam momentami było gorąco, zwłaszcza przy dojeżdżaniu do niższych stacji. Śnieg na północnych stokach trzymał się twardy do końca, natomiast na południowych bardzo szybko miękł i na bardziej uczęszczanych trasach, zwłaszcza niżej robiło się kartoflisko. Tu trzech muszkieterów 😋 Pierwszy dzień to Hochzillertal, rano sporo niskich chmur/mgły, nieco zepsuło odbiór pierwszych przejazdów, było mocno twardo, a do tego mnóstwo twardych nierówności po ratraku, dołów, górek i kolein. Przy słabej widoczności jechało się niepewnie. Najlepiej odebraliśmy część zachodnią (położona dalej od drogi), czyli Marchkopf i Hochfugen, co wynikało z wysokości, ale też orientacji stoków. Na koniec hardkorowy zjazd na sam dół w Kaltenbach, gdzie grzęzło się w półmetrowych odsypach, ale daliśmy radę, chociaż niektórzy się odgrażali, że wrócą gondolą 😁 Drugi dzień do Zillertal Arena. Chyba najbardziej przypadł nam do gustu, wędrowanie przez ten rozległy ośrodek to przyjemność sama w sobie, wielka różnorodność terenu i sporo tras dobrze się trzymających do końca. Każdy miał swoje ulubione, choć trudno wszystko spamiętać poza kilkoma trasami, które jechaliśmy po kilka razy. Trzeba się sprężać, żeby dojechać do końca i wrócić. W drodze powrotnej nawet dało się zabłądzić do wolnego, dwuosobowego krzesła, ale trasa do niego była zacna. Damian chciał na końcu zjeżdżać na sam dół, niestety trasa była zamknięta. Zjechaliśmy tylko do pośredniej. Przy takiej pogodzie trzeba unikać zjeżdżania do samego dołu, choć przy przemieszczaniu się jest to niezbędne przynajmniej kilka razy. Bywała walka z dużymi i miękkimi odsypami, męcząca zwłaszcza przy wąskiej trasie. Mieliśmy nadzieję pojechać tam jeszcze raz w ostatnim dniu, ale decyzja kolektywu i szefostwa była niestety inna. Zatem kolejne 2 dni to Penken-Mayrhofen. Wjeżdżaliśmy Horbergbahn. Schemat podobny, najpierw rozgrzewka w kotle, potem wjazd na prawo na Horberg, tam kilka razy na fajnych, długich trasach, bardzo fajny śnieg rano. Zjazd w dół raz po czarnej, która już od rana mocno miękka, a w drugim dniu łączona 10 i 11, przy takim miękkim śniegu to lepszy wybór. Następnie wjazd "żelazkiem" na Rastkogel i tam ogólnie spędzaliśmy najwięcej czasu w oba dni. Trasy do wczesnego popołudnia były bardzo przyzwoite, zwłaszcza w drugim dniu (wtorek) ludzi znacznie mniej i można było się mocno pobujać na "pełnej pycie". Stamtąd mieliśmy też fajny widok na Hintertux. Jurek pojechał tam skibusem po zjeździe z Eggalm, nam się nie chciało tracić czasu na takie przemieszczanie się. Jeszcze na Tux nie byłem, będzie jeszcze okazja. Jurek wspomniał, że włączyli tam armatki, co jest ponoć rzadkością o tej porze roku, tak mało w tym roku śniegu. Południowych zboczy Penken praktycznie nie odwiedziliśmy. W pierwszym dniu wypad na Eggalm i tam do przyzwoitej jazdy nadawała się tylko trasa 77. Sam powrót był mało przyjemny, długie i wąskie kartoflisko do powrotnej gondoli na Rastkogel nas zniechęciło do ponownego odwiedzenia tej części. W poniedziałek i wtorek ostatnia część dnia to jazda po północnych stokach kotła, równoległych do osławionej Harakiri. Cała ściana mimo wysokiej temperatury fajnie twarda, z wieloma miejscami miększych łat, ogólnie spora frajda ze zjeżdżania różnymi technikami. Harakiri musiałem zaliczyć, bo głupio być i nie pojechać. Do pewnego czasu była zamknięta, tzn. póki była w cieniu, chyba z racji sporych oblodzeń, których by nie było widać. Dopiero gdy oświetliło ją słońce, otwierali trasę. Samo Harakiri to w zasadzie krótka ścianka, którą przy braku oblodzeń robi się na spokojnie. Natomiast płaty żywego lodu mocno wybijały z rytmu i dawały spory uślizg, ale problemu wielkiego nie było. Miałem okazję pojeździć kilka godzin na GS Stockli 180 cm Damiana, przesiadka była z Stockli SX 184 cm, więc w sumie przeskok nie był gigantyczny. GS nieco sztywniejszy i pewniejszy, chociaż obie narty zapewniały świetną stabilność. Natomiast wbrew oczekiwaniom wejście na krawędź nieco szybsze w GS i wcale nie wymagała dużej prędkości do wycinania łuków. Całkiem dobrze też można było zagęszczać skręty cięte, a do szuranka wręcz kapitalna. Powiedziałbym, że przyjazna narta również do nauki. Ogólnie udane zakończenie sezonu, dzięki chłopaki za super towarzystwo.
    16 punktów
  6. Cze Młody odebrany, przejechane za kółkiem 1450km na luzie. Wyszło szybszy dojazd do Bormio dokładając 200km niż jechać przez tunel przez Livigno. 15h mi to zajęło, samochód wypchany po sufit. W Grebentzen odebrałem syna, pogoda i śnieg perfecto, chociaż wokoło zielono. No i się pochwalę, złoił wszystkim dupsko i zaliczył kursy PI celująco, został tylko egzamin regionalny. Na zawody nawet nie chciało mu się przebierać😀. Spodnie od tyczek pokiereszowane. W Bormio delikatnie sypie śnieg, jutro atak szczytowy😀. pozdro
    15 punktów
  7. No i po kolejnych kilku dniach na Chopoku. Dochodzę do siebie, bo zmęczonko już spore. Pikne 4 dni, słonko itp...! W ostatnim dniu wręcz ciut za ciepło. Śniegu zgromadzili naprawdę sporo. Żadnych przetarć ani minerałów. Ludzi niewiele, tak w sam akurat 🙂. Bardzo możliwe, że to już ostatni wyjazd w tym roku, ale przejeżdżone 38 dni i ponad 1000km zjazdu, więc żadnej krzywdy nie odczuwam. Spotkałem tam Tadeusza z Łodzi i Harnasia, zawsze to miło! Pierwszy raz w tym sezonie poczułem się "przeprany nartami". Odpocznę trochę i przesiadam się już na rowerek. Pozdr4all 🙂 !
    14 punktów
  8. 9-14 marca, kwatera w Cavalese. Z Mazowsza łącznie z dojazdami na stoki, 2770 km, auto Ford Transit Custom, 6 osób, 8 par nart i bagaże. Średnie spalanie 9 litrów/100. 14 godzin i blisko 15 powrót. Trasa: Ostrava-Wiedeń- Salzburg-Brenner-Bolzano- Cavalese. Paliwo: Czechy 38.5/litr, Austria 1.50-1.55, Włochy 1.78. Pogoda: cztery pory roku, słońce, deszcz, szaruga i śnieg. Miejscówka, podoba się dla mnie, bardzo różnorodne trasy, dużo lasu jak lubię. Warunki od sztruksu, po mokry i ciężki śnieg, po drodze odsypy, muldy i świeży opad. Turystycznie (Piwko 6, Spritz 6-9, Bombardino 5.5, pizza od 9, kawa 1.8...) elegancko i przyjemnie... ...ale narciarsko jak zawsze u mnie, od ostrożnego optymizmu, po zbitą pupę. Jednym słowem ciulowo, ale stabilnie ku mocno odległemu top 😀 Stockli Laser GS 175 2016, tak samo mnie urzekające jak te 2019, po dwóch skrętach wiedziałem, że to moje, stare, wierne narty od "20" lat. Blossom 176 cudownie, wrednie rozwijające, tutaj adaptacja dla gościa z moim poziomem wyraźnie dłuższa, w pewnym sensie permanentna, "must have" ambitnych narciarzy. "Młodzieńcza" i infantylna fascynacja nartowaniem w każdym razie minęła i ten wyjazd to ostatecznie potwierdził. Czy znajdę sens i czas, aby spróbować w przyszłym roku zawalczyć o wyeliminowanie swoich głównych bolączek? Życie pokaże. Znajomi zaakceptowali kierunek Francja (coś z top), ale teraz piłeczka po mojej stronie, bo jakoś odwrotnie niż zazwyczaj, nie krzyknąłem taaak! Spakowałem sprzęt... Finalnie Val Di Fiemme w mojej ocenie bardzo ok.
    14 punktów
  9. 3 Zinnem, pogoda bajka, chyba najlepszy dzien w sezonie i najwięcej km zrobionych, teraz już też wracam busem do rzeczywistości.
    14 punktów
  10. Kappl, geriatria rzondzi 😀
    14 punktów
  11. Oj tam oj tam skończyłaś 🤦‍♂️ oj ta oj tam marnie 🤦‍♂️ progres widoczny gołym okiem 👌, lęk pokonany 👏 reszta sama nadejdzie a sezon trwa w najlepsze i tu zapraszam serdecznie na narciarstwo halowe bo faktycznie zajęcia ułożyły się tak, że nie mieliśmy kiedy wspólnie szusować 😉 oczywiście to nie klimat górski ale zamrażalnik ustawiony na -4 i fototapety boczne ze szwajcarskich klimatów alpejskich robią robotę takze namiastka klimatu narciarskiego jest i da się ćwiczyć to co zawodzi najbardziej . Po można uskutecznić zwiedzanie rowerowe a wieczorowo grilowanie ale tu wyzwaniem będzie bombardino 1:1 😜. Głowa do góry jest zajebiście i wszystko idzie w dobrym kierunku. Dojechałyście całe i zdrowe a to najważniejsze . Pozdrowionka dla Was od nas wszystkich 👋 A!…jak już tu jestem to podsumuje tez troszkę siebie 😎 Bezdyskusyjnie narta tego sezonu Dynastar SL FIS 165 🧨 jak koń z włoskiej stajni w cenie dla ludu 🫣 Pierwsze synchro z Maesto @Tadeo i Anią których serdecznie pozdrawiam 👋 Odkrycie sezonu narta GS choć krzywa 😂 ale da się szurać ⛷️ Cała masa roboty na nadchodzące sezony alpejskie -lewa ręka/nadgarstek odpowiednie i w czasie wbicie kija z przycinką plus mocne trzymanie tu uwaga od @Adam ..DUCHdzięki , zejście ramienia w długim( tu wszytko do nauki szczególnie w znacznej prędkości ) , większa praca stopami-pięta Achillesa w lewym skręcie itd oj można tak w nieskończoność ale to tylko cieszy bo inaczej było by to narciarstwo zbyt 🥱 . pozdro Beato 😉 A teraz czas na rower bo zacna pogoda na nizinie
    14 punktów
  12. W piątek skończyłam swój obfity sezon, najdłuższy ever - 19 dni! Pierwsze poważne wyjazdy w poważne góry, Pitztal i Sappada z Tadziem, jak zwykle epicki zlot w Zwardoniu i szuranko w Ustroniu Śląskim. Zmaterializowali się „starzy” forumowicze @brachol oraz @Victor w Sappadzie. Wnioski? Towarzysko - poznałam mnóstwo świetnych ludzi i narciarzy. Edukacyjnie? - marnie… ale coś tam coś tam jak mawia Tadeusz, bezcenne wskazówki od @Adam ..DUCH @Victor i @Mitek, ale przede wszystkim pokonałam lęk przed stromą ścianką i to jest mój sukces tego sezonu, może nie były to wybitne zjazdy na najbardziej stromej trasie w Sappadzie, ale rozpaczliwej walki o życie też nie było, na takiej samej stromiźnie poległam na Pitztalu…Sporo ćwiczeń, nowych wyzwań i doświadczeń terenowo - śniegowo - pogodowych. Jedynie czego zabrakło to wolnej jazdy za lub z kimś zaawansowanym (i tu żałuję że nie udało się pojeździć z @Victor ). Dziękuję Wam wszystkim za wspólnie spędzony sezon tu na forum i w realu. Do zobaczenia na stokach w przyszłym sezonie i tym wszystkim którzy jeszcze nartują życzę jak najlepszych warunków i pogody! 🙂
    14 punktów
  13. Dawanie filmików ze swojej jazdy mało tu popularne, bo nikt nie lubi ocen na swój temat, ale w sumie mam wywalone. Młody nakręcił to i wklejam. Trochę expectations vs reality się rozmywa. Bo poczucie było, że jadę jednak nieco niżej, a jednak jeszcze sporo zostało. Jazda wąska, ale to u mnie normalne. Szuranko na komórkach całkiem wykonalne, ścianka czarna, więc i tak jak na mnie to spokojna jazda, chociaż ten pierwszy zamiot mógłby być bardziej stopniowy, co potem się udaje niżej. Później wypłaszczenie i spokojny carving, na końcu nieco zagęszczony. Wtedy największa frajda. Widzę do poprawy sylwetkę, zgięcie tułowia (angulacja) i nieco większe zakrawędziowanie doda dynamiki. Powoli ale do celu. Jeszcze starałem się szerzej trzymać łapska, na co zawsze zwracali uwagę Filip i ostatnio Marek, ale wyszło jak wyszło. Inne odczucia niż postrzeganie po raz drugi. Dlatego warto się kręcić. VID-20250221-WA0002.mp4
    14 punktów
  14. Serfaus - Fiss - Ladis w sobotę:
    14 punktów
  15. Zamiast czekać na łaskę bożą,inauguracja sezonu startowego, Lithuania Cup, Druskienniki, Alpy Litewskie. Nie przyjęło się tu globalne ocieplenie i inne baśnie, cały rok minus 4 stopnie C.Zmora ekoedukatorów. Żadnych gwałtownych zjawisk atmosferycznych. Nie odwołują przejazdów, jak w Soelden, czy zawodów, jak w Zermatt. Trasa lodowa idealnie przygotowana, mając ostatni 137 numer nie widziałem śladu, że tych 136 przede mną już jechało...
    14 punktów
  16. DZIĘKUJEMY!!!! Do zobaczenia! Becia i Ela ps. najlepszy wyjazd narciarski ever!
    14 punktów
  17. Na prośbę Mitka przypominam zebrane w "kupę" ogólnodostępne filmy Morgana Petiniot, instruktora francuskiego. Grupa video “Jak optymalnie przejechać trasę”. W domyśle - jakie techniki należy stosować w zależności od napotkanych warunków: https://youtu.be/6DM3BAt2ljE https://youtu.be/TkTpYVcb3JA https://youtu.be/Q03dBu-ssuY https://youtu.be/XAIhcY7CQ4A https://youtu.be/YPWvmBl-1UQ Czy macie odpowiednie narty by poprawić jazdę i mieć z tego frajdę: https://youtu.be/EWN8PAKsrhI Jak dobrze wykonać skręt równoległy ześlizgowy/carvingowy: https://youtu.be/CAPyII2Kos4 Zamieszanie z ugięciami: https://youtu.be/p0ARHjV37dI Częsty błąd - wykrok: https://youtu.be/0nR7bfCVV6M Jak przygotować formę na narty: https://youtu.be/keljg8oskVU 5 podstawowych błędów narciarzy: https://youtu.be/E_VwmFZ0vTI 5 podstawowych rad by szybciej poprawić swoją jazdę na nartach: https://youtu.be/FW8w14XFqg4 Dlaczego nie należy starać się skręcić, by wykonać skręt na nartach https://youtu.be/mAlJMYmxgYQ Dowód, że Morgan umie jeździć 🙂 https://youtu.be/BvRz-GagS20
    14 punktów
  18. No to już 5 wspaniałych dni za nami. 🙂 Dziś będzie połówka naszej eskapady a więc jeszcze 7 dni przed nami. Pogoda cały czas folderowa! Aż trudno uwierzyć, że potrafi być tak fajnie. Powietrze dosłownie kryształowe, słońce i śnieg. Trasy przygotowane znakomicie, ludzi na ogół nie za dużo. Żadnych kolejek do wyciągów. Zaczynamy w zasadzie zawsze jako jedni z pierwszych. Jak dotąd spory mróz. Rano tak około -15, około południa -5 ale ponieważ jest sucho i bezwietrznie, a słońce wali cały dzionek to tego mrozu specjalnie nie czuć. Mieszkamy w miejscowości Molina, takie miasteczko wieś, nic specjalnego. Mamy w zasięgu trzy ośrodki: najmniejszy z nich - Alpe Cermis - Cavalese - Val di Fiemme, średni - Moena - Alpe Lusia - Bellamonte / Trevalli i największy - Obereggen - Pampeago - Predazzo / Latemar. Jest gdzie pojeździć. Od jutra ma przyjść ocieplenie, ale ciągle lampa nieustająca, więc będzie dobrze. Dwa dni temu małe zdarzeńko. Jechałem na dość sztywnej ściance, kolega został trochę z tyłu. Oprócz nas była tam jakaś 6-cio osobowa ekipa szkoląca się (w takich samych kombinezonach, może przyszłych ratowników lub cos takiego). Jechali po lewej stronie stoku (najwyraźniej zadaniówkę) pojedynczo, potem coś omawiali. Ja prawą stroną średnim skrętem, częściowo na krawędziach, częściowo ześlizgiem bo ścianka sztywna. W pewnym momencie usłyszałem, że ktoś się zbliża. Zerknąłem w bok i jeszcze zdążyłem zobaczyć przerażone oczy jednego z tej ekipy. Z jakiś powodów odbił nagle w swoje prawo i cóż... Zderzenie było już nieuniknione. Zdążyłem zasłonić się bodiczkiem, schować/odchylić głowę i bum! Oberwałem z lewej strony i poleciałem w powietrze. On poleciał w siatki, a ja na plecach głową w dół stoku. Próbowałem się odwrócić, tak aby butami zahamować, ale że ścianka była stroma i szybkość duża, odwracało mnie znowu głową w dół. Cóż było robić? Zsuwając się sprawdziłem po kolei nogi - w porządku, barki i ręce - OK, a więc jadę (tak prawie 300 metrów). Reszta tej ekipy puściła się za mną i zatrzymali mnie w pewnym momencie, pytając co czuję. Byłem lekko "wstrząśnięty", czy też "zmieszany", ale cały. Pomogli wstać i po chwili podjechał mój napastnik. Przepraszał, przyznał że to on we mnie wjechał, że sam nie wie jak to się stało i takie tam.... Jeden z nich przywiózł moje narty, zapiłem się w zasadzie i tyle z przygody. Mam trochę obite udo ale dało radę jeździć dalej. Trochę obawiałem się następnego dnia, ale po 30 minutowej rozgrzewce, (co prawda) z lekkim bólem ale dało radę. Ogółem żadnych strat (trochę odłupanego lakieru z wierzchu jednej narty) więc w sumie bez konsekwencji. Ot, przygoda. Jutro wkleję jakieś tam fotki... Pozdr4all 🙂 !!!
    14 punktów
  19. Pozdrawiamy z busa dryfującego z prędkością przelotową Boeinga w kierunku pępka świata (Mikołów dla niewtajemniczonych). Dzisiaj nagroda za 2,5 dnia mgły i uprawiania prawdziwego narciarstwa, z włączonym czuciem głębokim. Lampa pełna i podziwianie ogromu Ischgl. Przez 3 dni na pewno wszystkiego nie przejechaliśmy, ale udało się zrobić większość. Fantastyczny ośrodek, z ogromną różnorodnością tras i przede wszystkim praktycznie bez przełączek i trawersów. Wieczory genialne, nie wiem jak wątroby wytrzymały. Tańce, śpiewy, towarzycho zacne. Wczoraj Kappl całe nasłuchało się polskiej muzy przez otwarte okno. Jakimś cudem gospodyni nas nie wypieprzyła z chałupy.
    13 punktów
  20. Pozdrawiamy Was i my 😎
    13 punktów
  21. 300 m vertical, 2,5 km - średnie nachylenie 12%. Dla mnie bardzo niebieska. Na górze pod wyciągiem było dość przyjemnie. Blisko Wrocławia. Popatrzyłem, że ostatni raz jechałem nią w 2021. Kurczę nawet niezły warun był! Wielka Sowa - magiczna. Ciekawe czy kiedyś jeszcze zaliczę taki dzionek w Górach Sowich...
    13 punktów
  22. Ostatni dzień San Pellegrino, obłędnie ciepły, lampa non stop, trzeba się było rozbierać. Do 10 twardo, potem zaczęło mięknąć, w niektórych miejscach wręcz kartofliska. Kilka nowych umiejętności bardzo pomogły w tych kartofliskach i to znowu na SL FIS, można i ciąć odsypy, ale i można po wierzchu. Bardzo polecam tiramisu na szczycie Col Margherita, świetna kompozycja. Z ciekawostek, jeździli goście w samych bokserkach. Co prawda nie mam ich zdjęć, tylko Brytole bez koszulek.
    13 punktów
  23. "Dzięki teorii wiem, dzięki praktyce czuję. Teoria wzbogaca intelekt, praktyka zabarwia uczucie, trenuje wolę”. Miała być planowana 3 dniówka, ale "tu awaria, tam pożar" i tylko sobota została dniem wolnym, więc żona zaczepnie w czwartek "no to chyba wariacie nie pojedziesz na jeden dzień?" Odpowiedziałem "zobaczę, raczej nie, ale czekam na wiadomość". I jednak, ostatnia sobota była dniem zabarwiania uczuć, choć jeszcze w piątkowe południe nic na to nie wskazywało. Tuż po 12 otrzymałem jednak odpowiedź na wysłane dobę wcześniej video "...trzeba trochę poprawić...". Pomyślałem - optymistyczny człowiek i baardzo uprzejmy...trochę 🤣 Tak więc zerwałem się o 3:30, a o 4:15 ruszyłem S7 i S52 w stronę stolicy Tatr. 423 km i po 4 godzinach kręcę na rondzie w Poroninie (no jest dobrze, choć spieprzyli nieco S52 na odcinku bliżej A4) Aura i śnieg z tych 100/100. Jeden człowiek chciał, drugi znalazł dla Niego czas, więc... Trema była duuuża, ale ponoć jak spadać, to z wysokiego rumaka. Jednak skrócenie dystansu, poziom i forma sprawiły, że zniknęła natychmiast. Postawę przyjąłem jedyną słuszną, niepytany milczę, słucham i wykonuję. Cóż przy tym poziomie merytoryki, czasami szczęka opadała na śnieg, a "narciarski świat" chwilami wywalał się do góry nogami. Kilka idiotyzmów narciarskich definitywnie wyjaśnionych, więc było zdziwienie, ale i satysfakcja. Było od pługu, przez NW, stopy, kolana, biodra i ręce, aż po linię spadku stoku i zwracanie uwagi na ukształtowanie terenu. Były fazy w skręcie sportowym i rekreacyjnym. Ba, o dziwo było nawet o cholewkach butów, mimo, że słowem nie wspomniałem. Wszystko jednocześnie tak jasno i prosto przekazane. Byłem kiedyś na szkoleniu z IW, ale teraz dla mojej osobowości całościowo bomba. No zasadności takiej "pierdółki" jak łuki płużne, to mi nikt jeszcze tak obrazowo i przekonująco nie przedstawił. Po najbardziej ekscytującej części dnia, przeskok na ulubione w tym regionie, tereny "Białczańskiego Tygrysa" 🙂. Tutaj zdziwko, bo mimo początku ferii i przewagi poznańskich i krakowskich rejestracji...luz i blues, a więc idealnie dla wyczerpania zapasów energii jakie mi zostały i cierpliwe, wolne/szybkie "kręcenie" po stoku. Nie było już sił, ani ochoty by pozwolić sobie na błąd zakończony wywrotką, więc po jednym zjeździe wróciły do bagażnika. I symboliczny znak samozadowolenia na koniec tego dnia, moje ślady, ale nie dlatego iż cięte, nie nadzwyczajne. Ważne, bo nie były celem, tylko skutkiem poprawienia błędu. Błędu fundamentalnego, który mimo świadomości jego popełniania, miałem problem sam skorygować. Błąd czai się i czaił będzie nadal, ale pojawiło się czucie jak go zwalczać. Uff, zmęczony, obolały nawet, ale mega zadowolony, więc ostatni skręt i pora do domu. Melduję się na chacie około 21, rumuńskie Renault spaliło 8.8l/100km LPG według wskazań komputera (jazda 110-130, z kilkoma zrywami na 150). Żona od drzwi mówi " no widzę po buźce, żeś szczęśliwy..." No cóż, dobrze, że jest w człowieku jeszcze ta odrobina szaleństwa 🤪, bo niby 860 km, tylko lokalna górka, tylko kilka godzin na stoku, a mimo tych rozsądkowych minusów - jeden z najlepszych moich narciarskich dni, a to znaczy, że jest szansa na kolejne 😉... "Nieufny zarówno w stosunku do obcego, jak własnego zdania. Nie wiem, poszukuję, zadaję pytania."
    13 punktów
  24. Garść wrażeń z Zillertalu. Jak dla mnie jest to całościowo najlepszy austriacki ośrodek. Fantastyczny narciarsko, wspaniały widokowo. Świetnie przygotowane trasy o dużym poziomie zróżnicowania zarówno trudności jak i lokalizacji. Dużo lepszy aniżeli SFL, w którym spędzam większość sezonu. Pogoda 3 na 4 to znaczy pół pierwszego oraz drugiego dnia z opadami a poza tym cały czas lampa. Śniegu całkiem sporo, nawet w tych niżej położonych partiach, oczywiście za wyjątkiem tras prowadzących do parkingów, bo tam od dawna już wiosna. Genialne warunki panują na Hintertuksie.
    13 punktów
  25. Dzięki Tom za pojeżdżenie i pogawędki, szybko czas upłynął. Śnieg betonowy rano, ale trzymanie super przy świeżo naostrzonej narcie, potem faktycznie bardziej miękko, ale nadal pod spodem twardo. Aż dziwne, że nie spłynęło. Przyjechali na trening młodzicy ze Szczyrku, u nich nie było na czym trenować. Niestety zajęli miejscami z pół stoku, przez co rynna się zaczęła robić w pewnym momencie. Dawno też nie widziałem tak dobrze Tatr z Mosornego.
    13 punktów
  26. Czarna Gora jeszcze lepiej dzisiaj niż wczoraj Dolni Morava. Twardo, równo, słońce i bez wiatru. Idealny dzień. Ale Luxtorpeda padła o 10:40. I ludzi trochę więcej.
    12 punktów
  27. Cze Dzisiaj szalony dzień, bo młody zabrał rano jedyne klucze od narciarni na wyjazd klubowy. Więc pościg na Zakopiance autobusu. Na szczęście dzisiaj pusto. Miałem początkowo plan odwiedzić @Chertan na Mosornym Groniu. Na szczęście plan spalił na panewce bo Pieter był …. w Myślenicach😀. 8.05 wyjechałem z domu, sprawdziłem googla i na Mosorny to 1,5h jazdy, a Piotrek startował o 8.00. Jeszcze nie wyjechałem, a mocno byłem spóźniony. Więc jak nie ma co to odkryta hala czyli Rusin. Pusto na drodze więc 🔥 na tłoki. Po drodze deszcz i chmury. 9-ta punkt byłem na stoku. Pewniak nie zawiódł. Słońce i -4 stopnie. Warun petarda. Dosłownie pustki. Gdyby ten stok był trochę bardziej stromy (90 km/h tam z nudów na kreskę wyciągłem, może i więcej by dało radę, niestety …. brakło stoku😉) ale lepszy wróbel w garści….. Koło 12.00 pojawił się cukier, ale z 3cm, pod spodem twardo. Pokazały się płyty lodowe, no po nich to się najlepiej jeździło. Warunki do 16.00 wyśmienite, a po 14.00 to nie było komu dzień dobry powiedzieć, zachmurało się i delikatny śnieg zaczął padać. Cukier nie przeszkadzał wcale. Do 13.00 jeździłem w kółko na Porche. Kolejek brak. Bardzo mało ludzi, jedynie jakaś grupa oldboyów zajęła fragment stoku na trening GS. Podsumowując, byłem tam w tym sezonie 7x i ani razu się nie zawiodłem. Najlepsza odkryta hala na Podhalu. Życie jest piękne - nawet w budżetowym wydaniu! Grunt, to potrafić się cieszyć drobnostkami. pozdro Zdjęcie z przerwy, 13.00, żyć nie umierać💪
    12 punktów
  28. Ten wyjazd do @Tadeo wpadł trochę przez przypadek. Pewnego dnia, gdzieś początkiem grudnia rozmawiałem z Kubą (ma login na tym forum ale nie wiem jaki), z którym byłem u @Tadeo w styczniu 2024. Tak gdzieś szybko padło, że jedzie a Tadeusz ma ostatnie wolne miejsce. Długo nie musiałem się zastanawiać i pomimo tego, że musiałem przesunąć sobie wizytę u lekarza (jak się potem okazało o 5 miesięcy 😅), to wpisałem sobie Sappade do kalendarza. No cóż. Są rzeczy ważne i ważniejsze 🎿⛷️ Konkretnym celem na ten wyjazd była praca nad pozycją podczas jazdy. W szczególności nad zniwelowaniem tego okropnego narzucania rzycią w śmigu, zwłaszcza w zakręcaniu w prawo (z lewej nogi). Od czasów KK w grudniu stało się to moim shellsockiem, flashbackiem z Wietnamu, halucynacją paraliżów sennych, nocnym koszmarem i w ogóle. Do tego testowałem nowe - stare gigantówki. HEAD Worldcup Rebels I.Speed (czy tam I.GS RD) z sezonu 2013 / 2014 o taliowaniu 112/66/94 i długości 180cm (o takie o przykładowe: https://www.olx.pl/d/oferta/narty-head-i-speed-worldcup-rebels-180cm-gigant-gs-CID767-IDXDSvO.html) Na miejscu spotkałem dużo znajomych twarzy z poprzednich wyjazdów do Tadeusza. W naszej, nomen - omen zaawansowanej grupie oprócz Kuby był również @herbi. Ten od targania kubika drzewna fioletowym Suzuki Swift. Pogoda trafiła się nam cudna. W zasadzie była najlepsza z moich dotychczasowych wyjazdów ( ten był trzeci ). Codziennie pełne słońce, mróz i suche powietrze. Jedynie jednego dnia nadeszło zachmurzenie ok 3/8 oktanta, przechodzące do 4/8. Bardzo doceniłem zakup porządnej puchówki od Milo. W końcu nie było mi zimno a komfort termiczny był lepiej niż lepszy 😁 . Opłacało się wydać więcej na ciuchy niż na sprzęt typowo narciarski 🙂 HEADy okazały się super. Jak to zajebiście jeździ, to ja nie mam pytań 😍 Ich potencjał udało się wycisnąć zwłaszcza dzięki kolejnym zestawie ćwiczeń od Tadeusza. Oprócz tego, że kompletnie nie umiem w równowagę i jazdy na jednej narcie się nawet nie podjąłem, tak wyraźnie pewniej niż ostatnio poczułem się zarówno w skręcie długim NW, oraz w Śmigu. No może nie do końca w takim typowym - krótkim śmigu. Maria Stanisławska wyraźnie nakazała mi, żeby nie jeździć krótkim śmigiem, bo ten tylko utrwala mi złe nawyki 😅 Z Tadeo stanęło na jeździe nieco rozciągniętym, krótkim skrętem. Tak aby dać szansę na dojazd do upadu stoku we właściwej pozycji. Pomocne okazały się też stosowne akcesoria i pomoce naukowe. Przede wszystkim czarna, lateksowa guma, którą na polecenie @Tadeo, że tak powiem obciągnąłem sobie nogi poniżej kolan 😅🤣 Obciąganie to miało wymusić zachowanie odpowiedniego prześwitu pomiędzy nartami, odciążenia wewnętrznej narty i pomoc w zniwelowaniu wjeżdżania w upad stoku (w śmigu) mając narty ustawione w pług. Oprócz powyższego wymusiło pewne.... No niecodzienne reakcje obsługi wyciągu w Sappadzie, którzy nie mogli się nadziwić temu, po co mnie ta guma jest potrzebna. Ich skonfudowanie było tak silne, że aż poczęli mnie miziać po tejże 👨‍❤️‍👨 👨‍❤️‍💋‍👨 No cóż.... Zawsze ceniłem sobie otwartość Włochów 😅 Z wyjazdu jestem mega zadowolony. Jazda na gigantowych HEADach i slalomowych ATOMICach była samą przyjemnością. Ku jeszcze większej radości odkryłem, że w odróżnieniu od poprzedniego roku nie męczy mnie ona tak bardzo. W tamtym roku niemal mnie kolana odpadały od tych twardych Beta Race, a teraz to już prawie takie semi - pro - noob. Co zaś się tyczy skrętu długiego. No ciętym jeszcze bym tego nie nazwał w pełnym tego słowa znaczeniu ale pod koniec wyglądało to dość mocno obiecująco. Widać, że moje wrażenia nie są efektem tylko większej siły kolan ale zdecydowanie lepszej techniki. No ale czy ktoś spodziewał się czegoś innego po szkoleniu u @Tadeo PS. A niewyjeżdzony jestem tak bardzo, że niezwłocznie tj.z samego rana w niedzielę jadę do Zwardonia przybić grabę z @Adam ..DUCH. To jest silniejsze ode mnie ale nawet nie zamierzam nad tym panować 😁 PSS Społem: Tytuł wątku jest dość wiernym cytatem - parafrazą stwierdzenia @Tadeo, którego użył na określenie mojej techniki na zakończenie szkolenia. ////// ////// //////// ///// ////// ///// ////// ///// ///// ////// ////// ////// ////// ///// ///// ////// ////// /////
    12 punktów
  29. Pozdro z Kasiny👍 Marki TM
    12 punktów
  30. Jak zwykle, uaktywniam się na forum jak czegoś potrzebuję, albo jak wracam z jakiegoś wyjazdu. Tym razem jest podobnie. Wczoraj, czyli 22go lutego, wróciliśmy z dziesięcioosobowego, tygodniowego wypadu do Val d'Isere. Tytułem wstępu, żebyście mieli jakiś odnośnik do moich ocen, powiem że byłem w Rio, byłem w Bajo, byłem nawet na Hawajo tak więc będzie do czego porównywać. Podróż. Ekipa wyruszyła w 2 grupach. Główna, czyli ze mną w roli kierownika w sobotę z lotniska Newark do Genewy. Druga leciała z przesiadką też z Newark już od piątku. Dotarli dzień przed nami, ale spali całą niedzielę wiec na równo wyszło. Lot trwał 7 godzin. W Genewie czekał już na nas transport. Dwa komfortowe vany ze Swiss-taxi. Korzystamy z ich usług od kilku lat i zawsze są bardzo punktualni. Do jednego vana wchodzi 7 osób. Nas było 8, wiec musieliśmy mieć dwa. 2 osoby dojechały dzień wcześniej autobusem. Czas podróży 2:45 hr. Podrzutka pod sam hotel. Z autobusu trzeba było dojść jakieś 200 metrów. W kwestii logistyki, po kilku latach podobnych lotów i dojazdów, doszedłem do wniosku, że lepiej zaplanować przyjazd na niedzielę rano niż sobotę po południu. Jak powszechnie wiadomo, w sobotę zmieniają się turnusy i na drogach jest Sajgon. Plusem takiego rozwiązania jest właśnie szybszy dojazd, lepsza godzina lotu i mniejsze zmęczenie. Lot w piątek to "red eye", który w polaczeniu z dojazdem z lotniska przeradza się w zmęczeniowy koszmar. Minusów nie ma:) Co prawda traci się jedna noc w hotelu (bo raczej trudno o rezerwacje nie od soboty do soboty) i część niedzieli na nartach, ale są to przysłowiowe minusy, które mają przykryć plusy tego rozwiązania. Hotel. Dość późno zdecydowaliśmy się na wyjazd co przełożyło się na mniejsza dostępność kwater i ceny. Priorytetem w wyborze była bliskość wyciągów. Byliśmy zmuszeni pójść na kompromis i poświęcić komfort na rzecz bliskości stoków właśnie. Mieszkaliśmy w 3* hotelu Les Cretes Blanches o dość niskim standardzie. Pokoje były mikroskopijne nawet jak na francuskie standardy. Ja byłem z rodziną 2+2. W jednym pokoju mieliśmy przyzwoite łóżko 2 osobowe i łóżko piętrowe. Wszedł tam jeszcze mały stół i stolik nocny. To wszystko. Było tak mało miejsca, że drzwi od szafy otwierały się tylko do polowy. W łazience trudno było się odwrócić. Myślę, ze powierzchnia to jakieś 12-15m2. Bez kitu. Na szczęście było czysto. bardzo mila obsługa i śniadanie wliczone w cenę co zaoszczędzało trochę czasu rano. W hotelu poznaliśmy bardzo mila polska rodzinę z psem. Pozdrawiam jeśli to czytacie. Ze ski roomu na stok było około 100 sekund normalnym krokiem. Nie ski in-out, ale dało radę. Pogoda. Niedziela-lampa, poniedziałek-lampa, wtorek-lampa, środa-lampa, czwartek-lampa, piątek-lampa, sobota chyba też, ale juz nas nie było bo o 4 rano wyjechaliśmy. Lot z Genewy o 9:20am. Jedzenie. Jak już jedziemy taki kawał drogi to nie odpuszczamy dobrodziejstw francuskiego jedzenia. Zawsze mamy wytypowaną osobę do researchu i rezerwacji stolików w restauracjach. Jest to bardzo odpowiedzialna funkcja bo wcale nie jest łatwo o takie rezerwacje w najwyższym sezonie. Tym bardziej, że wpadamy duża grupą. Mają tam taki system, że pierwsza tura jest na 7pm, druga na 9:30pm. Jeśli akurat byliście w tych samych miejscach co my to jeszcze raz przepraszam za jowialna atmosferę. "El Vino did flow":) Żarełko oczywiście bezbłędna. Antrykoty, kaczki, cielęcina, baranina, ryby, sery, ślimaki, desery. Muala. Sami wiecie jak jest. Do tego całkiem konkretne śniadania w hotelu i jakiś lunczyk na stoku. Dla porządku jeszcze. Na stokach jedliśmy w la folie duce La Cucina i La Fruitiere, knajpka przy wyciągu Fresse i knajpka na górze wyciągu Toviere. Oczywiście jedzenie w La Folie Duce to inna liga. Do tego dochodzi show, grupy taneczne, tance na linach, etc. Po południu, DJ w tym samym miejscu i tu już jest konkretna zabawa. Mnie na przykład ciężko było ściągnąć ze stołu, kilka razy dostaliśmy shout out od Dj'a, pomachało się trochę amerykańską flagą. U-S-A, U-S-A. Wiadomo. Małolaty pewnie dały kilka tik-toków z nami w rolach głównych, hehe. W miasteczku zaliczone restauracje to: L'Alpin, 1789, Poya, L'Avalin, Hotel La Savoyarde i jeszcze jedna której nie mogę teraz skojarzyć. Drinki w miasteczku w La Garage i bardzo fajnej knajpce Cocorico na stoku z muzyką na żywo "dla dorosłych", czyli G-N-R, Oasis, Cranberries, RHCP i tym podobne. No dobra, po tym symbolicznym wstępie, czas na pierwsze oceny ośrodka. Daję 5 na 5. Czekaj, trochę mało. 10 na 10, ale tylko dlatego że 100 na 100 to już za bardzo bym się rozdrabniał. Może to dzięki moim zdolnościom organizacyjnym, może dzięki pogodzie, zdolnościom szefa kuchni, albo operatora ratraka, nie wiem. Wiem, że wyjazd był perfekcyjny i jeden z lepszych w moim życiu. Tak w życiu i proszę o niedodawanie komentarzy "w dupie byłeś, gówno widziałeś" bo to nie eleganckie. Trasy i wyciągi. Przygotowanie perfekcyjne, ale to wiadomka. Rano od-3 do plus 1. Potem to ciężko powiedzieć bo niektóre termometry pokazywały 19C, ale to w pełnym słońcu. Spokojnie do 5pm można było jeździć i tylko na najwiekszych skrzyżowaniach i hubach międzywyciągowych robiły się muldy. Jeździliśmy 1 dzień w Val d'Isere po lewej stronie (ja dodatkowo pół dnia w niedzielę po przylocie jako rekonesans), a potem stopniowo przenosiliśmy się po mału w prawo. Wydaję mi się, że trasy w Tignes są atrakcyjniejsze. Mój absolutny faworyt to zjazd z Grande Motte czerwoną trasą Glacier-Rimaye-Face-Cirse do Val Claret. Kosmos. Najpierw wjazd kretem, potem gondola Grandę Motte na 3456 i mega szerokimi, lodowcowymi trasami o perfekcyjnym nachyleniu do miasteczka. Czułem, że każdy skręt na krawędziach wychodził mi na 100% Biodro na śniegu, ręce szeroko, pochylony do przodu, a potem zobaczyłem wideo z tego zjazdu na kanale "expectations vs reality"... Generalnie, liznęliśmy większość tras, ale nie wszystkie. Dotarliśmy na sam koniec do Aiguille Percee do skałki "needle's eye", pojeździliśmy przy wyciągach Toviere, Tomeusses, Mont Blanc, Borsat. Zjechaliśmy czerwoną ścianką przy gondoli Olympique do Val d'Isere. Fajne niebieskie trawki są przy wyciągach Col du Palet i Tichot. Perfekt na trenowanie krawędzi. Najmłodsze dziewczyny (13 łatki) katowały snow parki, rynny i takie tam tereny, na które normalny człowiek by się nie zapuszczał. Niestety nie udało nam się trafić do "the hidden valley". Próbowaliśmy raz , przejechaliśmy wjazd i potem nam się nie chciało wracać. Poza tym, miejscowi mówili że może być słabo bo nie ma świeżego śniegu. Kurczę, kończę bo już się pogubiłem. Za rok raczej na pewno tam wracamy. W Val Thorens/3 dolinach byliśmy 3 razy pod rząd i myślałem, że ciężko to będzie pobić. Znalazł się mocny konkurent. Aha, moje deski to Volkl Racetiger SL 165cm. Dwie córki też Racetigery. Żona, Flair 81. W przyszłym sezonie zamieni się z córką, której pewnie trzeba będzie kupić jakieś twin tipy bo nudzi się na trasach. Pozdro. P.S. Na fotki z twarzami zapraszam na moje social media:)
    12 punktów
  31. Tydzień w Val Gardena, głównie w Alpe di Susi. Dziś wróciliśmy. 4 starsze osoby. Po drodze nocowaliśmy w hotelu w Znojmo. Mało znane, niedoceniane, sympatyczne czeskie miasto przy granicy austriackiej. Pogoda typu lampa. Tylko jeden dzień z niewielkim zachmurzeniem. Temperatura kilka stopni + w dzień. Ideał. Śnieg niestety sztuczny. W połowie lutego! Spaliśmy w małej, uroczej wiosce Barbiano, wczepionej wysoko na zboczu góry. Do stacji ok. 30 min dojazdu. Wygodny hotel, świetne jedzenie, mili gospodarze tyrolscy. Jeździliśmy głównie po czerwonych, niezbyt trudnych trasach w Alpe di Susi, Ortisei i S. Cristina. Warunki dobre z wyjątkiem fragmentów mocno zmrożonego sztucznego śniegu. Niekiedy tworzyły się spore kolejki do wyciągów. W szwagra pierwszego dnia wjechał od tyłu rozpędzony 20 latek. Spektakularny upadek obu, ból kręgosłupa i ręki. Następnego dnia tomograf w szpitalu. Na szczęście nic nie jest złamane, ale narty trzeba sobie darować na pewien czas. Szwagier ponartował ponownie dopiero ostatniego dnia. We mnie też wjechał od tyłu i z boku pewien polski 13 latek. Na szczęście bez konsekwencji. I tego samego dnia przejechała 30 cm obok mnie pędząca samotnie deska snowboardowa. Niewiele brakowało. Ale ogólnie ludzie jeździli dość bezpiecznie. Jadąc do Włoch na stacji w Austrii wypatrzyłem... Chertana z rodzinką. Co za zbieg okoliczności. Chwilkę pogadaliśmy. 🙂 Nie wstawiam zdjęć wprost, ale daję link do katalogu, gdzie wstawiłem kilka zdjęć z opisami. https://photos.app.goo.gl/UvntFyMXQnyGjqis7
    12 punktów
  32. Melduję się po pierwszym dniu, dzisiaj Latemar-Obereggen, ciut za dużo luda, ale to ogólnie oblegane miejsce. Najpierw trudy z ogarnięciem towarzystwa, ale potem poszło i 9000 m w pionie było. Lampa okrutna, nieprzyzwoite wręcz. W całym ośrodku upatrzyłem sobie z 5 , może 6 fajnych tras. Reszta taka se. Śnieg doskonały. Rewelacyjnie się spisują Dynki SL FIS. Jużeśmy się mocno zaprzyjaźnili.
    12 punktów
  33. Pozdrawiam forum Kappl, jest pięknie
    12 punktów
  34. Czwartek (nomen omen 4 dzień jazdy), pogoda zaczęła się cokolwiek biesić ale słonko próbowało się dzielnie przebijać, jednak bez spektakularnych sukcesów. Światła jednakowoż dawało na tyle, że jeździło się wspaniale. Po nartkach w autko i do domku... Bardzo udany wyjazd. Mam nadzieję wrócić to w poniedziałek, ale przedtem, tak czy siak trzeba będzie znowu trochę popracować. Takie życie.... Kilka fotek i... Pozdr4all 🙂 !
    12 punktów
  35. Za mną najlepsze 5 dni sezonu, cały czas pełna lampa a temperatura przyjaźnie poniżej zera, więc nic się nie topiło. Po ubiegłotygodniowych opadach śniegu w zasadzie śladu nie ma. Warunki narciarskie bardzo dobre, niezależnie od ośrodka. Rano sztruks, w ciągu dnia się trochę utwardza, ale lód nie wychodzi. Zdjęcia z SFL:
    12 punktów
  36. Drugi dzien sloneczny... zdecydowanie polubilismy sie z masterami dynastara. Wygląda, ze to bedzie bardziej długotrwałe uczucie, pełny luz i swoboda na na czewonych, dobre trzymanie na czarnych, zero wibracji, pelna przewidywalność...km ubywają bezwysiłkowo....ale sl jednak pozostaną. :-). Przy okazji... karta ekuz dziala lepiej niz ubezpieczenia zdrowotne... sprawdzone na sor w Roveretto. Na szczescie nie moja.... 😞
    12 punktów
  37. Cze wyszło słońce i jazda do zamknięcia ośrodka. Catarina jest de best. pozdro
    12 punktów
  38. Dzisiaj Katarzynka😀
    12 punktów
  39. Dzisiaj kolejny dzień nudnej pogody, jak to Narcos pisze. Nic tylko słońce i słońce
    12 punktów
  40. Trochę fotek podsumowujących 6 dniowe zjeżdżanie 8-13.12.2024 temperatury nawet - 19 stopni powyżej 3 tysięcy
    12 punktów
  41. Cześć, To i ja podsumuje swój sezon 🙂 77 dni, 2500 km , 350 km przewyższenia. 16 000 km w samochodzie, 42 000 w samolocie. 8 tygodni w dolinie Val Di Fassa , głównie w moim ukochanym Passo San Pellegrino, ale też Ski Center Latemar, Alpe Cermis, Alpe Lusia. 1 tydzień w Vail I Beaver Creek w Colorado, 1 tydzień w Deer Valley ( Park City ) w Utah. Szybki powrót Do Europy do Austrii , Kaunertal na testy NTN. Tydzień w domu i szybki wypad na tydzień do Whistler w Kanadzie. ponad 50 przeszkolonych Carvingowo osób. Jazda z Tedem Ligetym, poznanie Lindsey Vonn. Zostałem oficjalnym ambasadorem Carv i pewnie nie skończyłbym do jutra opisując co się w tym sezonie wydarzyło. sezon życia 🙂 Przyszły sezon 2024/2025 już zaplanowany od 28 lipca do 1 maja i mam nadzieję dobić do 100 dni 🙂 pozdrawiam wszystkich 🙂
    12 punktów
  42. Nie przepraszaj albowiem wszytko przed tobą. Już wczoraj zostałaś nominowana do zorganizowania letniej odsłony. Pozdrawiam😆🤪
    12 punktów
  43. To średniej wielkości ośrodek w Karyntii położony dość wysoko na przełęczy o tej samej nazwie. Mocno polecany przez @JurekByd, a że było niedaleko z Bad Kleinkirchheim, to pojechaliśmy. Zaparkowaliśmy na pierwszym parkingu z brzegu, przy gondolo-krzesłach, miejsca dużo. Infrastruktura ośrodka jest bardzo nowoczesna, przemieszczamy się głównie nowoczesnymi szybkimi krzesłami z osłonami, niestety bez podgrzewania tyłka. Przy każdym z nich przebiega kilka wariantów bardzo szerokich tras, nachylenie przede wszystkim czerwono-niebieskie, ale zdarza się kilka ścianek aspirujących nawet do czarnego koloru. Jeździ się głównie w odkrytym terenie z bardzo fajnymi widokami na otaczające góry. Śnieg był przede wszystkim naturalny, co zapewniało jego odpowiednią miękkość i rzadkie oblodzenie tras. Wszystko przygotowane bardzo dobrze, z tego też słynie ten ośrodek wg informacji internetowych. Większość tras umożliwia bardzo spokojne bujanie się ciętym średnim i długim skrętem jak i naukę bardzo krótkiego, dzięki względnie łagodnemu nachyleniu. Po nabyciu umiejętności jest gdzie je weryfikować na bardziej stromych fragmentach. Dawno się tak nie wybujałem (np. Bad Kleinkirchheim jest tu bardziej wymagające). Najciekawsze to trasa 20 i 21, długie, urozmaicone, luźne i szerokie. Pełen wypas, pewnie zjechane z 8 razy. Ciekawostka to powrót z końca ośrodka, przez jezioro przejeżdża pojazd na gąsienicach ciągnący narciarzy trzymających się poprzeczki. W zasadzie tempo podobne jak łyżwą, jezioro gładziutkie, ale jest to jakaś atrakcja. To taki ośrodek powiedzmy na 2-3 dni jeżdżenia, potem może się znudzić. Ale niewątpliwie warto go odwiedzić będąc w Karyntii. Nie ma tam też tłumów, jazda dość kameralna.
    12 punktów
  44. Cześć Dzięki za kibicowanie - czuło się takie lekkie pchanie w plecy choć wszystko nas hamowało. Pomorska zaliczona, trasa w tym roku, trudna z paru względów: - bardzo sucho i trudność odcinków piaszczystych znacznie wzrosła - niestety wiatr na odcinku kaszubskim w twarz, silny - miejscami 7m/s co spowalniało nas miejscami o 10km/h - bardzo dużo pyłu i kurzu - straty wynikające z przeczekiwania burzy i później jazda przez zalane drogi i zmiękły lepki piach, bardzo energochłonna. - bardzo wiele zniszczonych - kiedyś pięknych, bo pamiętam - leśnych dróg. Ciśnie się na usta takie sformułowanie, że leśnicy to zwykła banda skurwieli. Ale więcej pozytywów: - ludzie jak zwykle na trasie i przy trasie - zajebiści. - taktycznie rozegranie noclegów perfekcyjne - dzięki łączeniu sił zgodnie z regulaminem oraz hojności serca ludzi postronnych - znakomita trasa a zwłaszcza nowe końcowe sekcje w pobliżu Sopotu z zajebistymi długimi zjazdami - kolejny raz przygotowanie sprzętowe oraz umiejętna jazda na piątkę - żadnych większych awarii, nawet gumy ani jednej. Powiem szczerze, że często sam nie wierzę ile zwykły rower potrafi wytrzymać. - w sumie dobra pogoda. - już w momencie kończenia jest plan na dalsze starty czyli jest moc. Czas jazdy to 32,51,18 czas na rowerze to 42,40,21 czas całości to 57,50,00 chyba więc 15h to 2 nocne komfortowe postoje. Garmina wyłączałem w momencie schodzenie z roweru i włączałem w momencie siadania więc pomiary są dość rzetelne. W kwestii taktyki jazdy, techniki jazdy, średnich, sprzętu to... ciężko to porównywać z jakąkolwiek jazdą w koło komina bo dochodzi zmęczenie i niewyspanie i ich pokonanie jest kluczowe. Kluczem jest tu jazda bez przerwy. Oraz naprawdę porządne planowanie, pakowanie i nie marnowanie czasu na bzdury co nam nie do końca wyszło. Połączenie w takiej imprezie jazdy dla przyjemności z przyjaciółmi czy w ogóle jakimś zespołem, w sensie przeżywania wrażeń i bycia razem (w ramach regulaminu samodzielności oczywiście) z jazda na wynik jest absolutnie niewykonalne z bardzo wielu oczywistych powodów. W każdym razie planujemy teraz może GLG albo Warmię... Pozdro PS Sok pomidorowy włącza się ( w głowie) drugiego dnia pod koniec.
    12 punktów
  45. Drogi Mitku ... 3x już czytam Twój wpis o mojej jeździe i chyba zrobię jak Adam z sentencjami... Powiesze sobie ... Najlepiej nad łóżkiem ... Żeby dobrze zacząć dzień... Dziękuję. To bardzo bardzo miłe. Opiszę trochę jak w moich oczach wyglądał zlot. Jechałem z przyjemnością, tym bardziej że znałem wcześniej Adama i Mitka. Przyjazd w piątek, około 14, prosto na stok. Na dole poznaje Beatę i Elżbietę, Lexiego. Na stoku serdeczne przywitanie z Adamem i Mitkiem. Poznaje też Ewę. Szybkie przebieranie się i jeździmy. Śnieg dobry, ale miejscami hamujący. Ja rzadko narzekam na śnieg więc jest ok. Zaczyna kropić, padać, uciekamy pod dach knajpki i leje już na dobre. Dziś już nie jeździmy. Wiozę Lexiego i Mitka na kwaterę... Podjazd do Zgody czarny ale ....o kurde, jaki stromy. Na górze, niedaleko pensjonatu musiałem się zatrzymać bo Mateusz wykręcał swoim autem. Po zatrzymaniu ruszyć już nie mogłem. Przypalilem sprzęgło więc dalszą część spotkania w cieniu tego czy wrócę spokojnie do domu w niedzielę. Jazda do sklepu nieco uspokaja, bo honda wyjechała do samego parkingu pensjonatu. Jest dobrze. Wieczorem bardzo miłe spędzanie wieczoru za które bardzo dziękuję. Jesteście kapitalni. Dzień drugi, sobota. Poznaje Markusa. Cóż za zjawiskows osobowość i energia... dziękuję za rozmowy i wspólnie spędzony czas. Na stok dostaje się z Mitkiem. Pada śnieg. Uwielbiam to. Sypie ostro. Na stoku leśnicy. Zupełnie nie przeszkaszaja. Grochówka doskonala. Każdy mógł dostac. Super jazda, rozluźnienie, dziewczyny jeżdżą co zjazd lepiej ... Miło patrzeć na ten spokojny, rytmiczny i zauważalny progres. Markus zachwyca, jeździ w pozycji agresywnej, sportowej ale jednocześnie bardzo pewnie, kompaktowo, bardzo bezpiecznie, ciągłe skanowanie stoku. Polecam zobaczyć na filmach. Mam nadzieję że już niebawem (Adaś, wgrywa się). Wieczorem spotkanie w Swoiskich. Zsuwamy się carvingowo czyli na krawędziach ( ja nie widzę sprzeczności) 🤣 Stok uroczy, sypie, ja nie chcę wracać, ja chcę jezdzic. Ale ok. Wracamy do Zgody. Wieczór nieco spokojniejszy. Ja padłem wcześniej i podobno chrapaniem przeszkadzałem w dialogach. Wybaczcie. Dzień 3. Niedziela. Rano Zwardoń śpi. Nasypało tak około 30cm... Auta pod śniegiem. Droga dojazdowa do pensjonatu, bardzo stromo i - lód. Wszyscy zaniepokojeni. Odśnieżamy auta, rozkminiamy co robić. Zjazd stamtąd jest ryzykowny. Może na lodzie ponieść auta na płot sąsiadów, generalnie, armagedon. Plan jest, by zjechać trochę i skręcić w drogę boczna. Pierwszy zjeżdża Marcus. Zjechał w najlepszym stylu. Utorował drogę. Odważny gość. Szacun. Drugi zjeżdżam ja. Mam łańcuchy na przedzie więc żadna sztuka. Następnie Lexi no i po chwili Marcus sprowadza auto Eli i Beaty. Znów doskonale zjeżdża. Jesteśmy ,,w domu,, ... Pakowanie i jazda na stok. Pogoda alpejska. Na stoku z rzadka płaty lodu. Skąd? Pojęcia nie mam. Ale jazda fantastyczna. Markus, dzięki za wypożyczenie Kastle. Świetna jazda. Adaś rozstawia slalom. Zjeżdżam, nawet nie hamuje ale brak sznytu carvingowego spowalnia. Czułem jakbym stał w miejscu... Ale z przyjemnością stracam tyczki. Żadnej skuchy na slalomie. 😉 Wielka przyjemnosc w oglądaniu Mitka i Rybelka... Rybelek przodem, skręt cięty, ładna pozycja. Zachwyt. Za Rybelkiem Mitek... Pewna jazda, smigowa, zabawa jazdą, stokiem, warunkami... Jazda Markusa to po prostu jak filmy z demonstratorami słoweńskimi. Ale obiecuję, za kilkanaście lat też tak zjadę... 🤣 Jeśli coś pominąłem, to przepraszam. Wybaczcie też analityczno dokumentalny styl. Dziekuje Adaś za możliwość, dziękuję za obecność, uśmiech i życzliwość która mogłem poczuć na każdym kroku. Z taką ekipą można jechać wszędzie. Reszta mojego wkładu w dokumentację spotkania to filmy i zdjęcia. Zostaną one udostępnione Adamowi. Podobno coś ma z tego powstać 😉
    12 punktów
  46. Bo życie należy brać z uśmiechem na ustach. Ostatnie trzy lata nauczyły mnie że trzeba czerpać przyjemność z codziennych zajęć. Przechorowany COVID w 2020, potem za rok wypadek, problemy w życiu zawodowym a w końcu dojście do równowagi pokazało że pomimo prawie 60-tki na karku człowiek może dać sobie radę i czerpać satysfakcje z małych przyjemności.
    12 punktów
  47. Cześć Wszystkim, Gdyby ktoś się zastanwiał gdzie jeździć na nartach pomiędzy 28.01-04.02 to z powodu, że zostałem oficjalnym ambasadorem ośrodka narciarskiego SKI AREA SAN PELLEGRINO 🙂 będzie można kupić karnet na dowolną ilość dni pomiędzy 28.01-05.02 z 10% zniżką 🙂 Wystarczy wejść na moją stronę www.gocarv.com i na głównej stronie wypełnić formularz. Otzymacie zwrotny Voucher , który można wykorzystać w kasie ośrodka. Dodatkowo chciałem się pochwalić , że chyba jestem pierwszym polakiem, którego SKI MAGAZINE wrzucił na wszystkich swoich kanałach. Prosze nie zrozumieć , że się tym przechwalam, ale bardzo się cieszę , że nie tylko szwajcarzy, amerykanie czy austryjacy są zauważani 🙂 https://fb.watch/ie0W3O3Lvr/ Pozdrawiam serdecznie i do zobaczenia na stoku 🙂
    12 punktów
  48. Podrzucam relacje z ostatniej soboty na Romanie. Udało się oddać 2 zjazdy z Romanki w kierunku Sopotni w naprawdę fajnych warunkach.
    12 punktów
  49. Tomek, najfajniej byłoby pogadać przez telefon na bieżąco reagując na argumenty, bo na forum zajmuje to w cholerę czasu i trudno płynnie się wymieniać argumentami. 60% dotyczy ryzyka przenoszenia i jest owszem mało satysfakcjonujące, jeżeli 3-8-krotne ograniczenie ryzyka hospitalizacji i zgonu (które nie wiem czemu pomijasz) jest mało dla Ciebie, to nie znajdziemy tu wspólnego pola. Jak wchodziły na rynek to mieliśmy informacje z krótkotrwałych badań. Były prawdziwe na tamtą chwilę. Przewidzieć się nie dało jak będzie dalej, wszelkie próby przewidywania były fałszem, bo tego się zrobić nie da. Natomiast żebyśmy znali skalę. Przy skuteczności w zapobieganiu zgonom na te chwilę moglibyśmy uniknąć śmierci kilkudziesięciu tysięcy osób w samej Polsce. Z drugiej strony szczepi się na meningokoki, na które choruje 350 osób rocznie, inwazyjna choroba pneumokokowa to 4000 rocznie, umiera znacznie mniej szczepionka na rotawirusy zapobiega hospitalizacji, HPV to prawdopodobnie kilka tysięcy przypadków raka szyjki macicy rocznie. Patrząc na efekt to w tej chwili żadna szczepionka nie ratuje takiej liczby osób, jakoś to kontrowersji nie budzi. A skala chyba nie budzi wątpliwości. Dawek przypominających wymagają szczepionki na grypę, krztusiec, kleszczowe zapalenie mózgu, więc to żaden ewenement, czemu tu nie ma awantur? Niedawno wprowadzono drugą dawkę przeciw ospie wietrznej, bo pierwsza nie wystarczała. Czas weryfikuje wyniki i adaptujemy się do nich. Całkiem to normalne. Co do 15000 za dyżur, to jakiś nieszczęsny fake, jakie to ośrodki tyle płacą i komu? Może i szwindel gdzieś był. Ale sprawa jest regularnie gdzieś podnoszona i nikt nigdy nie podał dziwnym trafem konkretnych szpitali. https://fakehunter.pap.pl/raport/d36f2043-1792-4d32-a792-cc0f61e3b31d Badania z randomizacją na temat transmisji wirusa nie ma i nie będzie, w tej chwili nawet z przyczyn etycznych. Nie będzie zgody na podanie placebo, mamy takie dane jak mamy. EBM polega na posługiwaniu się najlepszymi danymi jakieś teraz mamy. A skoro dla jakiegoś Wojtka mam być propagandystą to jakoś będę musiał z tym z ciężkim sercem żyć. Kuna stał się pośmiewiskiem dla całego świata lekarskiego, niestety również z powodu wyciągania z kontekstu jego wypowiedzi, między innymi z tamtego wywiadu. Facet ma niemiłosierne parcie na szkło, na konferencjach na dwóch kolejnych wykładach potrafi powiedzieć przeciwstawne rzeczy, zależnie kto zapłaci (słyszałem osobiście), wiarygodność słabiutka. Ponadto do respiratora nie podłącza się dla przyjemności (sam podłączałem nie raz), a tylko w skrajnych sytuacjach, jeżeli ktoś inaczej nie przeżyje. Więc co ma to w temacie wnieść? Jaka jest alternatywa? Zaproponuj specjalisto od cytatów internetowych? Tysiące specjalistów robi swoje na całym świecie, a jeden Kuna uważa inaczej i to on jest tym jedynym. Kurcze, znowu pół godziny zmarnowane na odpowiadanie. I po co? Dla kolejnej porcji na które znowu odpowiadać?
    12 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...