Marku, pozornie historia twojego syna i Victora jest odmienna, inne narty na początek, inne też cele się rysują, ale to co najważniejsze chyba dość podobne - obydwaj trafili na dobrych trenerów, do czego doszedł ich zapał własny i git. Mógłbyś napisać więcej kto po kolei szkolił twego syna i czy rzeczywiście ścieżka ta była bliska optymalnej? PS Victor wymaga od siebie to i od innych się mu zdarza... ja z tłoku zwykle uciekam, więc niech sobie gawiedź jeździ jak chce;-) faktem jest jednak, że to sport dość techniczny i odrobina szkolenia przydałaby się każdemu, w przeciwnym wypadku powstają różne samouki z niezbyt dobrymi nawykami jak w każdym sporcie zresztą.