Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 14.09.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
Jest! Może to mało samokrytyczne, ale pod względem jakości wydawniczej to najlepsza książka jaką miałem w ręku. Pozostałe elementy równie dobre 😉. Jak nie wierzycie to sprawdźcie - na mojej stronie www.jurewicz.eu 1/3 publikacji jest za darmo - opcje na tel i komputer. Kupujący twierdzą, ze znakomita na prezent (chyba 50% sprzedaży). Mam też sklep na Allegro, jak ktoś ma smart to zdecydowanie lepiej nabyć tam. Parę rozkładówek: Dedykacje - gratis 🙂 🙂 🙂 . Ale wtedy nie ma opcji zwrotu 😪5 punktów
-
Tak książkowo rzecz biorąc to zdefiniowałem to następująco Jak widzisz ma mocne akademickie (i fotograficzne) wskazanie. Zależy mi aby to trafiło do kanonu lekturowego. I jest szansa, że się uda bo mam jakieś odzewy. Natomiast ta książka jest równie dobra dla "polonistów" bo bardzo mocno skupia się na relacji: od nieświadomych procesów wzrokowych do uświadomionej komunikacji. Tego jest tam dużo. Ale też innych wątków. To około 150 bardzo syntetycznych tekstów tworzących mozaikową strukturę. W ogóle konstrukcja publikacji jest wyjątkowa. Niedługo pojawi się recenzja naukowca, który to omówi. Szerzej rzecz biorąc to jest dla tych, których interesuje komputacyjna analiza pracy mózgu. Wpisuje się to w takich autorów jak Pinker, Arnheim, Kahneman, Lakoff i Johnson. Czyli psychologia kognitywnia. Ale bardzo zadbałem o wizualną stronę książki - tak aby była "do oglądania". Jest też dużo o tworzeniu idei, czy szerzej fabuł. Oraz całkiem sporo o budowie struktur narracyjnych. Wszystko w bardzo lekkiej formie językowej. Całość jest bardzo mozaikowa.5 punktów
-
Amazing. 🙂 Czyli z takiego porządnego smarfona dostajesz aż 42x60 cm. Do tego niektóre posiadają kilka obiektywów. Ten mój Samsung S22 ma tele 3x z ciut mniejszą rozdzielczością niż obiektyw główny. Często z niego korzystam, jak i z szerokokątnego 0.6x. Tego ostatniego nawet niezły kompakt Canon G7X nie ma, choć ma zoom optyczny 4.2. Dlatego kompakt poszedł w odstawkę. Jedynie lepszy w filmach, zwłaszcza, gdy chcesz płynnie zoomować. W smarfonie taki płynny zoom jest, hmm... słaby. Dlatego na narty wciąż zabierałem kompakt. Właśnie do filmów. Ale mnie, typowemu amatorowi, w zasadzie powiększone odbitki niepotrzebne. Wszystko trzymam na google czy dysku po uprzednim przycięciu, obróceniu, podkręceniu kontrastu, jasności, itp. Nic nie przekładam na papier, co zapewne jest błędem. Bo te wszystkie eletroniczne zapisy szlag trafi po pewnym czasie, a papier przetrwa długo. M.in. dlatego zachowały się zdjęcia mojej mamy narciarki z lat 30 ubiegłego wieku. Już to zdjęcie wstawiałem. Ale ponawiam prośbę. Ktoś podpowie gdzie było zrobione. Raczej Beskidy, ale niekoniecznie. Dzięki za namiar programy do resamplowania. Kto wie czy jeszcze nie skorzystam z nich. Mam całą kolekcję starych zdjęć.3 punkty
-
Mitku, zbiorniki pełnią tą samą funkcję co naturalna retencja tylko kosztem mld zł, przesuwasz tą retencję w inne miejsce, zgodnie z życzeniem deweloperów i wyborców. Można tego nie popierać, ale jak już zbiornik jest to trzeba go optymalnie wykorzystać. Do tego nawet nie musisz być ekspertem, tylko wystarczy pomyśleć. Jeszcze w nocy zrzut ze zbiornika w Nysie wynosił 45 m3/s a dopływ do niego lub wyższych zbiorników pewnie z 500m3/s. Tymczasem poniżej zbiornika mieliśmy średnie stany wody i można było bez strat sporo więcej zrzucić. Jak zapchają zbiornik to potem będą muslieli zrzucać wodę w momencie który skumuluje się z wyższymi stanami rzek poniżej. A czy zapchają to tez łatwo policzyć, bierzesz powierzchnię dorzecza x prognozowany opad x jakiś współczynnik lokalnej retencji (nie znany mi).3 punkty
-
Czyli mówiac w skrocie nie mozna bezmyslnym powiedziec ze sa bezmyslni bo kazdy z nich ma glos taki sam jak ktos normalny... nalezy poglaskac po glowce i powiedziec aaa kotki 2, dobry wujek z W-wy da. Chyba dziala , sadzac po poprzednich 2 kadencjach.....3 punkty
-
Kiedyś (w czasach analogowych) przyjmowałem, że zadawalająca jakość obrazu to jest 10x powiększenie liniowe. Czyli z klatki małoobrazkowej do formatu 30 x 40, z średniego formatu 60 cm. jak zależało na jakości w dużym powiększeniu to trzeba było zastosować błonę płaską (powiedzmy 9 x 12 cm) i wtedy odbitki 1 m wyglądały świetnie. Teraz wymiar sensora można wykorzystać w 30x powiększeniu. Czyli z 24 mm "wychodzi" spokojnie b2. Mój smartfon ma 1,5 cm bok matrycy i po lekkich zabiegach też wychodzi format A2+. Jest jeszcze jeden aspekt - są od pewnego czasu kapitalne programy AI (np Topaz AI) do resamplowania (powiększania rozdzielczości). Wyniki wbijają w podłogę. Jeśli materiał wyjściowy jest dobry (ostry) to pozwalają powiększyć go 6x (liniowo). I wtedy z dobrej jakościowo klatki 24 mm możemy mieć obrazki na fototapetę. Mnie pozwoliło to podnieść jakość starych zaszumionych klatek z pierwszych cyfrówek do współczesnych topowych aparatów.3 punkty
-
Tak jak moja Minolta i właśnie Canon EOS. Ja też miałem fazę fotograficzną w młodości. Czyli koniec lat 60. i początek 70. Zorka 4 (z dalmierzem) a potem Zenith lustrzanka. A jeszcze wczesniej był Start, taki aparat na klisze 6 cm z okienkiem 6 cm (miało osobny obiektyw) do kompozycji zdjęć. Kupiłem sprzęt do wywoływania kliszy i zdjęć. Zagospodarowałem pomieszczenie w piwnicy i zrobiłem sobie ciemnię. I książki też poczytałem, zwłaszcza jedną, klasyka, której tytułu nie pomnę. To trwało kilka lat. Żona twierdzi, że wtedy robiłem najlepsze zdjęcia. Poniżej jedno z nich. "Plecy" kolegi. 🙂 Potem była Minolta, pierwsza poważna lustrzanka. Nacykałem nią sporo rodzinnych zdjęć. Potem seria kompaktowych Canonów z ostatnim Canon G7X, jedna lustrzanka Canona. A dziś? Smartfony. Gdy porównuję jakość zdjęć z mojego Samsung S22 do tych z Canona G7X (1" matryca) to te ze smartfona są lepsze, cokowiek to znaczy. Na pewno dla takiego jak ja amatora.3 punkty
-
Po primo. Trudno coś więcej powiedzieć o książce nie przeczytawszy jej, a przynajmniej sporych jej fragmentów. 1/3 książki jest dostępna za darmo na komputer. Zacząłem czytać, ale trochę to zajmie. Pierwsze wrażenie jest następujące. Książka mnie, amatora i laika fotograficznego, który mimo wszystko lubi cykać fotki, wyraźnie przerasta. W pewnym sensie jest dla mnie, "inżyniera", za mądra. Jej targetem wydają się zawodowi fotografowie i osoby chcące nimi zostać. Ale się zobaczy. Po secundo. Jak dobrze wiesz, bo bardzo często sam w tym uczestniczysz, z wątku głównego wychodzą poboczne, niekiedy bardzo interesujące. Książka jest o szeroko pojętej fotografii. W pewnym sensie każdy z nas jest nią w dość ograniczonym sensie zainteresowany. Stąd uwagi poboczne, w których BTW uczestniczy i sam autor wątku. Howgh! 🙂2 punkty
-
Cześć Panowie dziadkowie dajcie spokój. To specyficzny temat o książce Wiesława i uszanujcie to. Stwórzcie sobie temat na swoje emeryckie wspominki - z pewnością będzie popularny. Pozdro2 punkty
-
Widzisz Ty to wiesz, ja to wiem. A 90% ludzi może tego nie czaić. Dlatego chciałem żeby to napisał dla innych. Kapujesz?2 punkty
-
Cześć 1. Ja byłem na wielu wycieczkach w zamkach i ruinach zamków ale nie mienie się specjalistą od średniowiecznych warowni choć coś tam wiem. 2. Mieszkasz na tarasie zalewowym a nie na terenie zalewowym. Pierwsze pojęcie, to przeze mnie użyte to ściśle zdefiniowana forma akumulacyjna. Z zasady nie powinno się budować w takich miejscach bo to naturalne miejsca wylewu rzek. O tym właśnie piszę od dłuższego czasu. Pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
no nie moderator się znalazł Książki Wiesława z całą pewnością nie kupię ale życzę mu szybkiego sprzedania całego nakładu.1 punkt
-
Do pewnych wartości jest. Często popełniasz ten sam błąd. Ufasz "specjalistom" kiedy na pierwszy rzut oka już widać ich niekompetencję. Rano podali że teraz zrzucają po 200m3/s i nic się nie dzieje. Mogli tyle zrucać już dobę czy dwie temu a pewnie nawet większe ilości dało się zrzucać bez szkód dla tamy czy miejscowości poniżej. Problem w tym, że niedługo już się nie będzie dało, bo zbiera się fala kulminacyjna.1 punkt
-
Cześć Jak patrzę w TV to mnie po prostu szlag trafia. e katastroficzne relacje o jakiejś babie, która wjechała w zalany tunel i jej zgasł samochód albo straszliwa sytuacja bo może być zamknięta droga... Teraz był Bałtyk i potworny sztorm. Amelka jest gdzieś między Bornholem a Karlskroną. Dzisiaj pogoda ładna ale ostatni tydzień cały czas lało i było zimno. Ale pływanie sobie chwali choć jacht im cieknie ale mają srebrną taśmę. Ja byłem właśnie na rowerze. Solidnie wieje ale nie pada. Jazda super. Pozdro1 punkt
-
Gratuluję Wiesiek, oglądając kiedyś Twoją galerię, zastanawiałam się kiedy wypłyniesz na szerokie wody. Podziwiam 🙂1 punkt
-
Paweł… to modne od kilku lat jest. Ale mam nieodparte wrażenie graniczące z pewnością że Wieśkowi chodzi też o to żeby to ktoś przeczytał1 punkt
-
1 punkt
-
Ta firma, o której napisałeś właśnie to zrobiła, przez ostatnie 8 lat sukcesywnie pozbywała się ekspertów oraz budowała się na nowo "ekspertami" o właściwej orientacji politycznej.1 punkt
-
Mimo wszystko nie straciłem z oczu idei, że bardziej mi zależy aby przeczytało to więcej ludzi jak mniej. Napisałem o trudnych zależnościach najlżej jak tylko umiałem. I tak aby każdy czytający książki to przyswoił. Co według mnie się udało. Nie mniej jednak, jak wiem, słowniczek pojęć (na początku) jest często używany.1 punkt
-
Przypomnę choć już było kto jest kto na drzewie... genealogicznym Maria z domu Budz... choć z innych Budz pochodzi Wiktoria Bigos, która prowadzila knajpę na Głodówce co Bigosówka się zowie https://www.glodowka-bigosowka.pl/historia polecałem już kiedyś.1 punkt
-
Cześć I jeszcze taka myśl... Jedyne solidne zastrzeżenia do władz w tej kwestii to pchanie jakichś gigantycznych środków na jakieś systemy wojskowe i inne zbędne gówno zamiast inwestowanie ich to co może być realnie przydatne dla ludzi, podnieść jakość ich życia, zabezpieczyć mienie itd. Pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć Znając Wujota nie jest to z pewnością pozycja dla przysłowiowego kolesia za smartfonem robiącego selfie. Pozdro1 punkt
-
Cześć Spokojnie, niekoniecznie Piotrek - to po pierwsze. Po drugie jeszcze raz podkreślam - powodzie są zjawiskiem naturalnym cyklicznym i znanym od wieków i walka z nimi doraźnymi środkami są działaniami spóźnionymi i wadliwymi koncepcyjnie. oczywiście w wielu wypadkach innych możliwości po prostu nie ma. A już wyjątkowo zabawne (ale i tragiczne) typowo dziennikarskie obliczone na tani efekt wśród gawiedzi tragizowanie i nagłe zaangażowanie wszystkich w sprawy powodziowe. Śmieszny bezsens bo sensowne działanie to działanie przemyślane i długofalowe w zgodzie z naturalnymi uwarunkowaniami. I jeszcze dla naszej Pani z pieskiem - W górach sytuacja jest inna bo mamy do czynienia z bardzo dynamicznym środowiskiem i zapobieżenie pewnym procesom jest po prostu niemożliwe. Tu trzeba myśleć wcześniej. Właśnie oglądamy TVN i w krótkiej relacji z okoli Nowego Kościoła pokazywano zalany warsztat samochodowy z całym "inwenatrzem". Moje pytanie teraz od ilu dni było wiadomo, że istnieje zagrożenie? Dlaczego właściciel uporządkował terenu i nie zminimalizował strat? Dlaczego nie przeniósł przynajmniej tego co jest ruchome wyżej? Pewnie bardziej był zainteresowany robieniem zdjęć na najbliższym progu wodnym i ich publikowaniem w sieci... A teraz będzie chciał pomocy? I winnym będzie rząd czy władza lokalna - idąc tropem "myślenia" Grimsona? Pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
Gratulacje , Wujot. Czy to się może przebić do fotografa smatfonowego ? Kto jest odbiorcą tej pozycji ?1 punkt
-
Jesli vhodzi o "slynną" wypowiedz prem Cimoszewicza, to jak ją przeczytac w oryginale, to mozna ją uznac za bardzo delikatną, wyważoną i w dodatku sluszną. Niestety w PL polityke kreują polglówki z mediow, ktore zamiast podrążyć temat typu - dlaczego tyle domow stoi na terenach w oczywisty sposob zalewowych - naskoczyly na premiera za wymyslony brak empatii. Byla okaxja to przypierdolic drugiej stronie, w d... majac meritum... Przy okaxji celowosci budowy zbiornikow - Raciborz dolny juz raz na pewno uratowal opolskie przed powaxna powodzią. Można spokojnie przyjac ze juz się zaplacil.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Gratuluje 👌 Piękna sprawa napisać własną książkę . Z chęcią przeczytam. Kiedyś miałem fazę na fotografię nawet kupiłem jakiegoś Canona EOSa który do dziś leży 😅 pewnie zakurzony w szafce 🤷♂️ pozdrawiam serdecznie1 punkt
-
Cześć Dzieki za ten fragment bo gdybym to ja napisał lub ktokolwiek z początkujących riposta byłaby szybciutka a tak cisza,koledzy przyjęli na klatę oczywiste fakty. 😉 Z moich obserwacji ostatniego sezonu: przeglądając oferty szkół narciarskich-szkolenie techniki sugerowana narta „slalomka” nie gigantka . Obserwując instruktorów w różnych ON również śmigają i szkolą na nartach o małym promieniu głównie slalomki. Często czytam,że męczą 🤔więc zadam pytanie a które nie męczą początkującego? Bo ja pamiętam kiedy wpiąłem w Tignes jakiś standard klasyczny z wypożyczalni to łamała mi kolana i nic dziwnego bo pojęcia jakiegokolwiek nie miałem o narciarstwie a trasy raczej nie z tych oślich łączek tylko było po czym zjechać-łydki paliły okropnie ale czym dalej w las perspektywa coraz ciekawsza i ból coraz mniejszy . Bo przecież bez bólu nic nie będzie-musi boleć,żeby się czegoś nauczyć 😅 Poznałem również tego sezonu dwóch asów-instruktorów- świetne osobowości Adama i Tadzia którzy miesiącami spędzają na stoku czas szkoląc innych właśnie na slalomkach. Uczą dokładnie tego samego co Wy i Oni sami się uczyli dawno temu tylko że na długiej i sztywnej narcie . Czasy mamy inne to nie ulega najmniejszej dyskusji dlatego Kolego Wickerman nie ma co się poddawać nartę koledzy oceniają na dobrą a jeżeli tak to szukaj szkolenia obowiązkowo ! Szkół czy free instruktorów na rynku masz sporo. Korzystaj ile się da bo to słuszna droga . Trochę jeszcze pocierpisz ale kto nie cierpiał ? Zreszta daleko nie trzeba szukać Adama masz w Zwardoniu,stok idealny do nauki. Sam przez pięć dni ćwiczyłem krótki skręt kiedy Adam uczył mojego syna . Tadeo od stycznia po marzec jest w Sappadzie,nie masz czym pojechać wystarczy zadzwonić do niego może ktoś będzie miał miejsce w aucie to Cię zabierze,kwestia dogadania się Marcin ze SkiSpa ostatnio na forum wstawiał swoją ofertę Paweł „Gabrik” również organizuje szkolenie w styczniu w ITA-napisz będziesz mądrzejszy co i jak. Jak sam widzisz opcje szkoleniowe masz na tacy podane.Zamiast nowej narty zainwestuj w siebie! pozdro1 punkt
-
Myślę, że +30% (900 m3/s) wystarczyłoby do potężnych zniszczeń. Jeśli chodzi o domy to wystarczy wybrać trochę wyższa rzędną terenu. Zresztą te zalane łatwo można wyremontować. Mieszkaniówka to pikuś. Problem jest w innym miejscu - fala co zdemoluje wszystko w korycie - zerwie po kolei mosty, zniszczy drogi, zanieczyści ujęcia wody pitnej, rozwali infrastrukturę energetyczną, wodną i ściekową. Wyobraź sobie taki "zaorany" pas przez Wrocław. Wystarczy najprawdopodobniej to co napisałem + 30%.1 punkt
-
Ja bym zrobił symulację przepływu z 1997 x3. Ciekawe co by wyszło?Podejrzewam że wszystko by posżlo w p...u. A te ryzyka fajnie nazywają na mapach hydrologicznych. Raz na 100lat to jest napisane 1%. I ludzie myślą 1% szansa na zalanie to mało, buduję się a potem to jest właściwie 100% bo budynek stoi min. kilkadziesiąt lat a szacunki są za niskie.1 punkt
-
Temat jest dość beznadziejny bo wpierw ludzie budują się blisko dolin i koryt rzecznych. Później gdy wartość ziemi tam wzrasta to obetonowują koryta i doprowadzają do dużych prędkości w korycie a na końcu wielkie zdziwko jak jakiś element "pęka" i są straty. Dodatkowym problemem jest to, że modele służące do projektowania (i poszukiwania optimum koszty - straty) nagle przestały się sprawdzać bo woda co niby miała wystąpić raz na tysiąc lat najprawdopodobniej wystąpi raz na sto lat. A za chwilę może 50. I to przestaje być śmieszne bo koszty prac hydrotechnicznych są gigantyczne. I chyba nie wiadomo w którą stronę iść. Bo najlepiej byłoby zburzyć piętrzenia, rozebrać wały, pozwolić meandrować rzece, potworzyć małą retencję i odsunąć się od koryt. Szczególnie przy stepowieniu Polski podniesienie poziomu wód gruntowych i przedłużenie spływu byłoby bardzo wskazane. Ale same koszty ziemi pod takie ruchy byłyby abstrakcyjne. Poza tym miast nie uda się przecież poprzenosić. Więc pewnie dalej będziemy podwyższali wały, budowali urządzenia regulacyjne i próbowali okiełznąć wody. A jak pojawi się się woda jedna na dziesięć tysięcy lat (według nas oczywiście) i zrobi z tym porządek to będzie oooo. Problem jest w tym, ze Gauss w modelowaniu gołym okiem przestał się sprawdzać i widać, że mamy rozkłady Mandelbrota. Czyli mogą się zdarzać, rzeczy "o których fizjologom się nie śniło". Jedna wielka porażka.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Przyklasnę na pogrubione zdanie. Co do drugiego mam odmienne obserwacje, z zaznaczeniem, że konstrukcyjnie narty są odpowiednio mocno sztywne poprzecznie. Podkreślenie powinno być kanonem, jeśli ktoś chce rzetelnie pomóc w doborze nart, a nie tylko błysnąć experctwem, lub polecić zakup według swoich upodobań.1 punkt
-
Cze Zarobiony jestem, żniwa 😉. A propos Twoich propozycji w kontekście Kolegi, to żadna z tych nart w początkowym okresie nie będzie dla niego, chyba że do szurania. Narciarstwo po wprowadzeniu taliowanych nart się zmieniło. Nie ma co pitolić, że nie. Kiedyś szczytową techniką amatorska był uniwersalny po dziś dzień śmig, jazda cięta była zarezerwowana tylko dla zawodników, którzy potrafili wykrzesać jakikolwiek promień z nart nie taliowanych. Obecnie każdy z tego może korzystać. Bo wszystkie narty są taliowane. Stoki są mechanicznie przygotowane, są równe i gładkie. Problemem jest presja na krawędź, bez opanowania podstaw, które się nie zmieniły przez te lata. Szkolenie też się zmienia, chociaż do pewnego momentu jest zbieżne z poprzednimi metodami. Niestety w pewnym momencie musi odbić od utartego kanonu, bo narty się zmieniły. Trzeba korzystać z dobrodziejstwa tych nart. Damian wspomniał o fizyce, ma rację - ale do tej fizyki, aby zaczęła działać trzeba dojść. Ja uważam, że nam było łatwiej, bo człowiek był dobrze spionizowany, kwestia adaptacji do nowego sprzętu. Prędkości się nie bał, w miarę stał na nartach, Nauczony na ołówkach, musiał umieć skręcać, bo na tych nartach inaczej się nie dało. Teraz wystarczy je nieco przechylić i skręcają. Gorzej z kontrola prędkości i skręcaniu nie tylko po promieniu. Ja jestem zdania, że początkowo narty bardziej elastyczne pomogą w nauce, pokażą jak mogą się i będą się zachowywać narty w czasie skrętu. Kolega jest lekki i dopiero się uczy, więc kołki mu w tym nie pomogą. Określony typ narty, o określonych parametrach jest wzorcem skierowanym do początkujących. Coś uniemożliwiają, a w czymś pomagają. Są osoby, co wybierają inna drogę, jak choćby Victor, ale .... Paweł ma bardzo dużą motywację (mimo iż ma bardzo dalek w jakiekolwiek góry - to wykorzystuje każda okazję aby jeździć i jest tego sporo w sezonie), szkoli się, blisko ma oślą łąkę całoroczną i narty SL w jego przypadku dadzą lepszy skutek niż narta "standardowa". Ja taką drogę popieram, bo w tym przypadku ma sens i uzasadnienie. @Victor Tomkly nie musisz sprawdzać, bo dobrze, czy nawet bardzo dobrze jeździ. Ale to jest klasyk, więc Twoje wyobrażenie, że potrafi pocisnąć na GS jak Włoch .... raczej nie będzie miało miejsca. Jeździ krótkim skrętem, śmigiem bardzo dobrze, stąd też wybór sprzętu podobnie jak Mitek , długie, proste dechy są najlepsze, bo z promienia i geometrii bardzo mało korzystają. Co nie znaczy że jeżdżą źle, bo jeżdżą bardzo dobrze, ale klasycznie. Dechy nie maja znaczenia, bo na wszystkich jadą ... tak samo. Nie zgadzam się z twierdzeniem Tomkly, że "Z tej całej powyższej wyliczanki jedynie e-Magnum. Nie dlatego że aż tak wybitne, tylko autor wątku szuka nart łatwych i przyjemnych. Swoje wątpliwości wyraziłem we wcześniejszych postach: będą mu te narty się ślizgać po twardym jak dupa węża na mokrych kamieniach. 🙂" się kompletnie nie zgadzam, na każdej z tych nart można nawet po lodzie jeździć. Bo to bardzo dobre, o porządnej konstrukcji narty - wszystkie, może poza RX11). Bo RX 11, który do 165 jest słabszym modelem SL, a od 168 jest słabszym modelem RX12 GS w wersji sklepowej, ja mam obie RX 12 SL/GS i w tym wydaniu są to narty elastyczne, ale na tyle sztywne i dobrze trzymające, że ja ze swoimi parametrami mogę po lodzie na nich jeździć. A propos wrzutki Marxxa odnośnie przygotowania siłowego i motorycznego, to oczywiście prawda, aczkolwiek do pewnego wieku w jeździe stricte amatorskiej, zdrowy w miarę wysportowany człowiek nie prowadzący siedzącego trybu życia, to nie specjalnie musi coś w tej materii działać. Jazda w stricte amatorskim wydaniu. Każda inna forma aktywności działa tylko na plus. Niestety nie da się wstać zza przysłowiowego biurka i cały tydzień rąbać w Alpach. Ale jeśli ktoś ma inne formy aktywności, uważam że tak do 40-ki jest to wystarczające, aby się na nartach nie zajechać w amatorskim wydaniu i mieć z tego przyjemność. Później już warto o to przygotowanie nieco zadbać, na pewno nie zaszkodzi, wręcz pomoże. pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
Bug graniczny PL-UA 8 dni (31.08 - 07.09.2024), 3 osoby w 2 jednostkach, odcinek Gołębie - Włodawa. Poziom wody najniższy od bardzo wielu lat. Na granicy z Ukrainą, państwem w stanie wojny, wręcz sielsko. Straż Graniczna bardzo dyskretna, nie niepokoi kajakarzy. Na granicy z Białorusią, państwem bez wojny, wojskowe posterunki co 0.5 km, plus dodatkowe ograniczenia. Na całej trasie tylko 2 zatory, przez pierwszy przebiliśmy się po stronie ukraińskiej, drugi zator (pod Uhańką) nie do przebycia, przenoska 300m przez stromą wysoką skarpę, potem łagodne zejście. Ostatnie 10 km to granica Białoruska, wojsko przestrzega przed przekraczaniem środka rzeki, za to Straż Graniczna jest OK. Wypad bardzo udany.1 punkt
-
0 punktów
-
0 punktów