Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 31.08.2024 w Odpowiedzi

  1. Mój pierwszy wyjazd to był taki standard czyli Madonna. Ale tam chyba największe wrażenie zrobiła na mnie Presena. Tam było wysoko. Długi zjazd z lodowca, później po płaskim plateu i stroma trasa pod gondolą. Długość tego robiła niesamowite wrażenie. Dla mnie Alpy są niezbędnym elementem narciarstwa. Wybór tras o różnym stopniu nachylenia, o różnej geometrii, klasa urządzeń wyciągowych, piękne i różnorodne widoki. Możliwość jazdy wewnątrz tej przestrzeni to jest coś niesamowitego. Ale muszę tutaj dodać, że dla mnie najwspanialsze doznania alpejskie czy ogólnie wysokogórskie (to może być też Norwegia) to są jednak skitury. Poruszanie się po obszernych górach bez żadnych wyciągów i tras, to jest tak magiczne doznanie że nie sposób tego opisać słowami. I tutaj dla mnie pierwszy raz duży skitur to było Saas Fee. Szczególnie liczy się u mnie Fluchthorn i żleb w Saas Grund. Mieliśmy wówczas dobry śnieg w pięknych okolicznościach przyrody. Dodaje jeszcze foto które najlepiej mówi dlaczego lubię Alpy 🙂 Pozdrowienia dla @kskuski2 i @Wujot2
    4 punkty
  2. Wczorajsza jazda. Dalej na starych kółkach, nowe jeszcze nie doszły . Pozdrowienia
    3 punkty
  3. Cześć Widzę to zupełnie inaczej. Dla mnie liczy się rodzaj ruchu i przyjemność z działania samego w sobie. To podobnie jak na rowerze. Nie interesuje mnie gdzie jadę i co się dookoła dzieje tylko rodzaj nawierzchni i pokonywanie drogi. Celem nie jest dojechać, tylko jechać - wiesz o co chodzi. W nartach podobnie a jeżeli już coś się wspomina to najfajniejsze jazdy i najlepsze warunki i - a może przede wszystkim ludzi. Miejsce nie ma żadnego znaczenia dla mnie. Co do samych nart to prędkości uzyskiwane na nartach wcale znacząco nie wzrosły, Nauczenie się porządnej jazdy jak trwało lata tak trwa - bo innej możliwości nie ma... A kiedy ja byłem pierwszy raz w Alpach....??? Słowo Wam daje, że nie pamiętam. Z pewnością jakieś Włochy. Ale jeżeli już mam wspominać jakieś przełomy - bo chyba Andrzejowi o to chodzi w pytaniu z tematu - to raczej Kasprowy bo to była zazwyczaj walka. Pozdro
    3 punkty
  4. Ciekaw jestem kiedy i gdzie zaczęliście nartowanie w Alpach. Pewnie z racji wieku i przebiegu będę pierwszy, ale może nie. Mój pierwszy raz to była mała stacja francuska Hirmentaz. W sam raz na rodzinne nartowanie. Mieszkaliśmy w pobliskim Haber Poche, które też jest niewielką stacją, ale jeździliśmy w Hirmentaz. Na polskie warunki jest gdzie jeździć. 🙂 1991 r. Dawne czasy. Jak ten czas szybko leci. Dlaczego tak szybko? 🙂 Tu pierwsze narciarskie kroki stawiała 4-letnia córka. Dorzucam kilka zdjęć. Jakże mało ich wtedy robiłem. I już tego nie naprawię. 🙂 Potem jeździłem do kilku małych i średnich stacji francuskich, a potem była kilkuletnia przerwa, gdzie jeździliśmy głównie na Słowację. I dopiero od początku tego wieku były już regularne wyjazdy w Alpy.
    2 punkty
  5. WRESZCIE... otwarty nowy odcinek Zakopianki do Nowego Targu - omijając te nieszczęsne światła w Klikuszowej ..Maras nie będzie miał wymówki że się spóźnił na otwarcie "bo światła" pomykając swoim dyliżansem do Bukowiny.
    2 punkty
  6. „A ja go bukłaczkiem, a on Wilcze Doły” 😀 Urodzinowo i rodzinnie postrzelane.
    2 punkty
  7. Pisałem, Google za mnie pamięta. 🙂 Podróżowałem, podróżowałem, ale w PRL niełatwo było wyjechać w Alpy. I kosztowało to niemało przy pensji rzędu 20-30$. Wtedy się jeździło na Kasprowy i do Szczyrku, a w weekendy często do Kasiny, na Polczakówkę (Rabka) i przede wszystkim do Lubomierza.
    2 punkty
  8. No widzisz , ja za to będę do końca swoich dni pamiętał Tignes & Val d’Isère bo jako leszcz bez jakiejkolwiek techniki i doświadczenia stanąłem na olimpijskiej i powiedziałem sobie raz kozie śmierć bo wcześniej obejrzałem 🤦‍♂️Bella… https://youtu.be/80hu9ppSt1w?si=QAXLDLT2-b7wj2s4 …wyobraziłem sobie cóż to trudnego 😉 płasko,gładko i twardo a po pierwszym lewym zakręcie ukazały się wielkie garby jakich nigdy wcześniej nie widziałem. 👀 oczywiście gleba,otrzepałem dupsko, spojrzałem w górę pytając siebie samego-wracasz czy zjeżdżasz ?…i zjechałem skanując własną bezpieczną zjazdową linię . Zjechałem cały,zdrowy i co najważniejsze a zarazem mega motywujące bez gleby . Tego nie da się nie pamiętać ! Miód malina 😅 pozdro
    2 punkty
  9. To ciekawe, mi też jakoś nie udało się do Francji na narty pojechać, mimo, że kraj mi bliski. Ale do Włoch też raz tylko, choć lubię. Z pragmatycznych przyczyn wychodziło na Austrię. Nigdy nie mów nigdy, może życie nas zaskoczy. Na ten moment skitury w Karkonoszach w pełni zaspakajają moją potrzebę eksploracji, nawet jeśli to ciągle jedna trasa, choć w skiturach zawsze pojawia się lekki wariant i wariat;-) ps ja powrót do narciarstwa zacząłem o dziwo od gór Skalistych, ale potem był spontaniczny wyjazd do Austrii na wiosnę, oprócz małego ośrodka odwiedziłem Kaprun... aż tak dawno to nie było... choć w międzyczasie były jakieś Rzeczki czy coś w tym stylu na naszej, polskiej ziemi... teraz moja narciarską ojczyzną Czechy - chata Amor i Bouda pod Snezkou gdzie czuję się jak w domu na stok mnie nie ciągnie http://www.sstarwines.pl/images/0049863.JPG http://www.sstarwines.pl/images/0049874.JPG
    2 punkty
  10. Cześć Bez tych miejsc nie było by narciarstwa. Zdumiewające, że Cię dziwi. Faktycznie czasy mamy inne. Na Marszałkowskiej obok PKiN biały klocek wstawili-50 lat temu, nie do pomyślenia taka konstrukcja w takim miejscu . Narciarstwo też już inne choć idea ta sama, somo w sobie zdecydowanie szybsze,narty mamy krótsze ,skrętne przez co czas nauki krótszy nawet kąty narciarza się zmieniły ba fascynacja jazdy po lodzie a nie po miękkim jak kiedyś . Jeździmy zwiedzając bo przecież jesteśmy w górach . To nie praca tylko przyjemność . Ze wspomnieniami wracamy w miejsca a następnie przypominamy sobie trasy i sytuacje . Nie powinno Cię to dziwić . Pozdrawiam
    2 punkty
  11. Tignes oczywiście polecam. Jak masz możliwość i jeszcze siły na hektary to warto ! Czasem sobie myślę,co by było gdybym pojechał do innego ośrodka ? Czy byłbym tak zafascynowany narciarstwem czy jednak przeszedłbym obok tego tematu bo Tignes to mój start narciarski,wcześniej a dokładnie dwa miesiące w grudniu 2019 wpiąłem pierwszy raz narty i parę dni jeździłem na oślich łączkach obok Zakopanego. Dziś poznaje coraz więcej tych ośrodków alpejskich i oczywiście te duże jak Tignes czy Trzy Doliny są fantastyczne ale wisienka ze wszystkich które widziałem to techniczny Jungfrau z rewelacyjnym widokiem na Eiger,byłem już dwa razy w grudniu i marcu . W planach jest Ischgl o którym tak wiele dobrego czytam i wiele innych . Ogólnie każdej zimy planuje chociaż jeden nowy ośrodek zobaczyć bo czas leci i nie wiadomo kiedy się zatrzyma .
    2 punkty
  12. no ostatecznie uprawiamy narciarstwo alpejskie
    1 punkt
  13. Z narciarskim Szczyrkiem wiele mnie łączy. Może kiedyś opowiem jak być może uratował mi życie. Ale pamiętam jeden wypad, o którym może już pisałem. Grudzień 1970 r. Tzw. rozjeżdżanie instruktorów, czyli przedsezonowy tydzień zajęć doszkalających dla instruktorów i pomocników pod okiem doświdczonego IW (instruktora wykładowcy). Może było ich dwóch, nie pamiętam. W radio komunikaty o strajku w Gdyni i ofiarach, a my sobie na nartkach. W jedną noc mocno sypnęło śniegiem. Nie było tego 120 cm, ale pewnie 50-60 cm było. I nasz wykładowca poprowadził z nami ćwiczenia jazdy w puchu. Między krzaczkami w lesie. Różnie to nam wychodziło, ale przeżyliśmy.
    1 punkt
  14. No to najlepszego !! 🍾
    1 punkt
  15. Tak naprawdę to jestem zaskoczony ze tak szybko je zajechałem. Miały być fenomenalne jak wszystko a tu moje skręty je ścierają ze aż ślady na asfalcie zostają. Ja tez się przesiadam na inny i szybszy model , zobaczymy czy różnice będą tez widoczne . Pozdrowienia
    1 punkt
  16. Dziękuję, były wczoraj 😀, a w poniedziałek synowej, więc taka kumulacja 😀
    1 punkt
  17. Ja się to mówi: solenizant odstrzelony na imprezę😉 pozdro ps. Jak to Twoje urodziny to łączę się z Tobą w bólu🎂🍾.
    1 punkt
  18. Cześć Ale najlepsza jazda była w Szczyrku - opad nocny 120cm - bajka.
    1 punkt
  19. Cześć Rzeki też mi się mylą, ale tu mam nieoceniona pomoc przyjaciela, z którym razem pływamy od początku, który jest dbały o archiwalia i ma wszystko spisane i skatalogowane. Wiesz bywały sezony, że we Włoszech spędzałem ponad 2 miesiące przenosząc się z miejsca na miejsce co tydzień. Rzygałem nartami więc co tu pamiętać. Ubite klepicha są wszędzie takie same ale np. zjazd źlebem z Passo del Diavolo do Tonale czy też z Preseny przez tunel albo z Rybelkiem z Sass Pordoi będę pamiętał zawsze. Pozdro
    1 punkt
  20. Cześć Z tekstu wynika,ze raczej gigant niż slalom o którym nie wspomniałeś a mnie bardziej interesowałby slalom. Czy również ustawiacie tyczki do niego mogą być nawet te krótkie 😉? Na Kaunertal lub Pitztal wybieram się początkiem listopada i cholernie bym spróbował własnych sił właśnie w slalomie . Jeżdżąc na halę obserwuje dzieciaki z różnych klubów europejskich i nie tylko jak sprawnie sobie radzą i w środku diabeł mówi,że kiedyś muszę spróbować . Możesz coś więcej napisać bo tekst raczej reklamowy własny biznes i słusznie,że go tu zamiesciles bo forum to świetne miejsce żeby się reklamować . Nie wszyscy mają FB insta i takie te dzisiejsze bajery internetowe. Napisz jak możesz jakie koszta,czy jest możliwość dniowa czy tylko pełne szkolenie itd . Jak to od kuchni wygląda . Pozdrawiam Na hali korci 😉
    1 punkt
  21. Cześć Pamięć to Ty masz rewelacyjną chłopie jak pamiętasz gdzie spałeś 35 lat temu! Ja nie mam bladego pojęcia co wtedy robiłem. Ale z tego co piszesz wynika, że ja byłem w Alpach pierwszy raz wcześniej co mnie solidnie dziwi bo przecież Ty znacznie więcej podróżowałeś, mieszkałeś, pracowałeś za granicą... Mam wrażenie, że to była Presolana/monte Pora, niewielki bardzo fajny ośrodek w Alpach Bergamijskich pod koniec lat 80. Pozdro
    1 punkt
  22. To mega ośrodek. Jakoś tak sie stało, że nigdy nie dane mi było pojechać do dużego francuskiego ośrodka. Kilka razy się przymierzałem i nigdy nie wyszło. Trochę szkoda. Z drugiej strony każda nieco większa stacja alpejska, włoska, austriacka czy szwajcarska w zupełności wystarczy do zaspokojenia narciarskich marzeń. Byłem w wielu i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, która z nich najbardziej przypadła mi do gustu. Chyba najlepiej wspominam jeden z pobytów w Galtur (Ischgl) w Austrii, ale to pewnie z racji rodzinnych. Bardzo dobrze wspominam też niespodziewany pobyt w Paganella w 2022 r.
    1 punkt
  23. Cześć U mnie również francuski ośrodek tylko w pamięci nie muszę daleko szukać 😉 był to marzec 2020r. Czterodniowe nartowanie z kumplem nie mając zielonego pojęcia na co się porwaliśmy . Od tego czasu staram się choć raz w sezonie na jeden wypad w tą część Alp. Tignes & Val d’Isère Syn alpejską przygodę zaczął również w tym ON w grudniu 2021 . Sentyment do tego miejsca pozostanie do końca . Francja elegancja 😅 Pozdrawiam
    1 punkt
  24. Jedź tak żebyś miał słońce z tyłu będzie chłodniej w kabinie...
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...