Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 30.08.2024 w Odpowiedzi

  1. Ciekaw jestem kiedy i gdzie zaczęliście nartowanie w Alpach. Pewnie z racji wieku i przebiegu będę pierwszy, ale może nie. Mój pierwszy raz to była mała stacja francuska Hirmentaz. W sam raz na rodzinne nartowanie. Mieszkaliśmy w pobliskim Haber Poche, które też jest niewielką stacją, ale jeździliśmy w Hirmentaz. Na polskie warunki jest gdzie jeździć. 🙂 1991 r. Dawne czasy. Jak ten czas szybko leci. Dlaczego tak szybko? 🙂 Tu pierwsze narciarskie kroki stawiała 4-letnia córka. Dorzucam kilka zdjęć. Jakże mało ich wtedy robiłem. I już tego nie naprawię. 🙂 Potem jeździłem do kilku małych i średnich stacji francuskich, a potem była kilkuletnia przerwa, gdzie jeździliśmy głównie na Słowację. I dopiero od początku tego wieku były już regularne wyjazdy w Alpy.
    4 punkty
  2. W ostatni weekend z braku chętnego towarzystwa ruszyłem na pierwszą samotną wycieczkę dwudniową. Z domu startuję samochodem w piątek chwilę po 5:00. Cel Niepołomice gdzie docieram po 3 h jazdy. Parkuję prawie w centrum na bezpłatnym parkingu. W trakcie przebierania się i ogarniania roweru podchodzi starszy pan, zagaduje, a gdzie dokąd po co itp. Stwierdza, że do Myślenic może mi podpowiedzieć trasę w miarę po płaskim. Ale moim celem jest pojeżdżenie po górkach stąd nie korzystam:-) Z Niepołomic kieruje się do Dobczyc, po minięciu A4 i pierwszym podjeździe pokazują się pierwsze ładne widoki. Tak często kończą się drogi rowerowe na wioskach. Stąd zazwyczaj omijam je szerokim łukiem. Pierwszy popas robię w Gdowie nad brzegiem Raby. W sumie zupełnie nieplanowany, ale jest czas i miejsce na zjedzenie kanapek które przygotowałem na drogę. jezioro Dobczyckie mijam od południa, prawie go nie widząc Garmin i jego climbpro, na niby płaskiej końcówce podjazdu pokazuje, że ostatnie 300 metrów będzie miało średnie nachylenie 1%. Rzeczywistość była trochę inna i to 300 metrów miało nachylenie 10%. Malowniczo położony kościółek św. Wojciecha w Drogini. W parku w Myślenicach robię kolejny mały popas. Zaczynam ogarniać kwaterę na nocleg. Plan minimum dojechać do Makowa Podhalańskiego (90km trasy), plan optimum to Skawinki przed Lanckoroną, a maksimum dotrzeć pod Wadowice. Plan minimum od początku mi się nie podobał, bo zostałoby ponad 160km na sobotę, dodatkowo od razu z rana czekałby mnie podjazd na górę Makowską. Plan optimum odpadł, bo jedyna sensowna kwatera została zarezerwowana, został plan maksium. Ceny niestety dla 1 osoby wysokie, bo oscylowały w okolicach 170-250pln. Zaczynam obdzwaniać kwatery korzystając z googla maps i trafiam na agroturystykę Rudy Kot pod Wadowicami. Cena 80 pln jest świetna biorąc pod uwagę, że w ofercie jest wielki pokój + łazienką i oddzielna kuchnią. Dodatkowo rower bez problemu będę mógł wprowadzić do mieszkania, a sklep spożywczy w odległości 5 minutowego spaceru. Szybka decyzja i kwatera zarezerwowana. Informuje właścicielkę, że mogę być dość późno, około 18-20 w zależności jak mi pójdzie droga. Nie ma z tym żadnego problemu. Raba w Myślenicach. Do Makowa jadę początkowo wzdłuż S7 - droga znana z wielokrotnych podróży na Podhale również na narty:) Barierkoza level hard, IMHO zupełny bezsens zwłaszcza, że ruch na tej drodze relatywnie niewielki. Za Pcimiem odbijam od doliny Raby i przez Skomielną Czarną jadę do Wieprzca. Tej drogi nie polecam, choć w sumie alternatywnej nie ma. Ruch bardzo duży, jadę przez ciągnące się w nieskończoność zabudowania, więc widoków zero. Również zero cienia i cały czas lekko pod górkę, co powoduje, że trasa umyka powoli. W Wieprzcu odbijam na Żarnówkę i tam już robi się całkiem spokojnie i ładnie. Robię mały popas na przystanku, wcinam batona i coś tam piję;-) Do Makowa dojeżdżam całkiem żwawo i już bez zbędnych formalności wbijam się na podjazd na górę Makowską - 3.3km średnie nachylenie 7,3%. Podjazd początkowo idzie małymi serpentynami, jest dość sztywny (około 8-9%), ale idzie całkiem sprawnie. Po pokonaniu serpentyn robi się bardziej stromo i nachylenie nie spada poniżej 10%, a bywa i 14%. Trudności kończą się po 2,5km w okolicy kapliczki, później jest nawet mały zjazd i krótki odcinek 7%. Odpoczywam chwilę przy kapliczce, a kawałek dalej otwiera się bardzo ładny widok na okolicę. Zjazd do Jachówka jest znacznie bardziej stromy niż podjazd. Po około 1km nie spada praktycznie poniżej 12-13%, a jest odcinek około 500 metrowy z nachyleniami po 17-18%. Ręce bolą. Za Budzowem jest kolejny podjazd, według garmina łatwy ze średnim nachyleniem 4%, ale w połowie podjazdu jest kilkusetmetrowy zjazd, więc wiem ze końcówka będzie bardzo stroma no i taka była. Ładne widoki z drogi do Skawinek Za Skawinkami decyduje się ominąć Lanckoronę i podjazd na nią prowadzący. Jestem mocno zmęczony, upał też już daje popalić. Droga do Stryszowa jest mocno ruchliwa, nie wiele zmienia się po odbiciu z niej na Łękawicę. Tam też zaczyna się przedostatni podjazd tego dnia. Według garmina ma się skończyć na krzyżówce drogi z Dąbrówki, ale po dotarciu do zakrętu okazuje się że do szczytu brakuje ładnych 600 metrów. Na szczycie na przystanku autobusowym odpoczywam wcinając ostatnia kanapkę. Ruch jest cały czas duży i odpoczynek jest mało przyjemny. Z Łękawicy zjeżdżam nad jezioro Mucharskie, tu ruch jest już bardzo niewielki, przyjemna droga na której można odetchnąć. Po minięciu jeziora czeka mnie ostatnia wspinaczka, idzie ona całkiem sprawnie. Teraz już tylko zjazd nad Skawę, do kwatery zostało niewiele kilometrów, a część z nich po VeloSkawa Mocno zmęczony docieram na kwaterę - wszystko jest tak, jak pani obiecywała przez telefon:-) Podsumowanie dnia 1 Dzień drugi Rano idę do sklepu (czynny w soboty od 5:00) po zakupy na śniadanie. Okazuje się, że są dostępne gotowe kanapki. Biorę dwie + drożdżówkę. Po śniadaniu w miarę szybko się ogarniam i już o 7:00 jestem na trasie - Skawa o poranku. Dzisiaj czekają mnie podjazdy tylko w pierwszej część trasy, czyli do Krakowa. Zdarzają się ścianki, ale są krótkie. Ruch na drogach znacznie mniejszy i jest całkiem ładnie. Przez pogórze Wielickie kieruje się powoli do doliny Wisły. Kanał Łączany - Skawina idący równolegle do koryta Wisły, powstał w celu doprowadzania wody do elektrowni Skawina. Alwernię omijam od wschodu zahaczając o rezerwat przyrody "Dolina potoku Rudno". Za Grojcem przejeżdżam nad trasą A4 i jadę do zamku Tenczyn. Znaki mówią ze jest objazd, ale liczę że rowerem bez problemu przejadę. Niestety już z daleka widzę, że droga jest dokumentnie rozkopana wiec rezygnuje z dotarcia do zamku i jadę dalej przez Tenczyński Park Krajobrazowy. Jadąc przez park krajobrazowy przypominam sobie pewne zdjęcie zrobione dokładnie w tym samym miejscu 15 lat wcześniej podczas podróży z Krakowa do Częstochowy odbytej z kolega Januszem - jednej z pierwszych wielodniowych wycieczek rowerowych. Łezka w oku się zakręciła:-) Docieram do Krakowa, jeszcze tylko ostatni podjazd do ZOO w Krakowie. Tam w kawiarence kawka, ciastko i lemoniada. W planach miałem małą kąpiel nad zalewem w Kryspinowie, ale dzikie tłumy zniechęciły mnie do tego. W Krakowie wbijam się na WTR. Niestety z uwagi na remonty czasem muszę od niej odbić. Zwłaszcza w okolicy klasztoru sióstr Norbertanek oraz przy bulwarze inflanckim. Sama jazda jest dość monotonna, zwłaszcza po minięciu centrum Krakowa. Mokry sen "czasowca" - WTR w okolicy mostu S7 na Wiśle. Nie przepadam za takimi trasami. Trasę miałem kończyć od razu w Niepołomicach, ale postanawiam jeszcze przez Wole Batorską dotrzeć do puszczy Niepołomickiej. W puszczy - plan był dotrzeć do południowych rubieży lasu i przez Kłaj wrócić do Niepołomic, ale jest mocno zmęczony, upał daje się mocno we znaki i jakoś bardzo słabo mi się jedzie. Stąd rezygnuję z jazdy dalej i najkrótszą drogą wracam do samochodu. Statystyki 2 dnia.
    4 punkty
  3. Cześć U mnie również francuski ośrodek tylko w pamięci nie muszę daleko szukać 😉 był to marzec 2020r. Czterodniowe nartowanie z kumplem nie mając zielonego pojęcia na co się porwaliśmy . Od tego czasu staram się choć raz w sezonie na jeden wypad w tą część Alp. Tignes & Val d’Isère Syn alpejską przygodę zaczął również w tym ON w grudniu 2021 . Sentyment do tego miejsca pozostanie do końca . Francja elegancja 😅 Pozdrawiam
    3 punkty
  4. To nie agresja, to prowokacja internetowa.
    3 punkty
  5. Projektantów ścieżek rowerowych z kostki brukowej wsadziłbym bez bielizny na rower szosowy i kazałbym jeździć przez cały dzień po tej kostce.
    3 punkty
  6. U Mitka był zachód u mnie wschód - te same okolice.
    3 punkty
  7. Jedź tak żebyś miał słońce z tyłu będzie chłodniej w kabinie...
    2 punkty
  8. Skąd w Tobie tyle agresji 😄
    2 punkty
  9. @KrzysiekK - pocieszę : na nartach pracujesz w osi strzałkowej, potocznie "przód-tył", (mam nadzieję) także. Nieco inny zakres, ale mechanizm zbliżony. Focus na krawędziach, angulacjach, triangulacjach i innych kombinacjach w połączeniu z nadskrętnością "trudnych nart" próbuje zmienić elementarz. Jest taki fajny łącznik w w drodze na Rennstrecke od gondolki w Hochezillertal. Klimat prosty - dwa wagoniki frytek 😉 i ciup do góry. I potem długo do krzesła pod pająka piękną, absolutnie pustą niebieską. Zazwyczaj jest jakiś bagaż, ale aż się prosi, żeby bawiąc się przód-tył uwolnić nieco przód pozwalając narcie dużo chętniej złapać krawędź kolejnego łuczku z wyraźnie odczuwalnym przyspieszeniem. Nagrodą jest kawka z Kristallhutte na krawędzi Rennstrecke, widok na puste stoki i stojący jeszcze samotnie slalom. (Jakby ktoś szukał tej miejscówki to bardzo proszę o uszanowanie często zamykających ten "stoczek" siatek i znaków. A dla lubiących nieco off-piste prawa (poza trasą, od pierwszych rachitycznych drzewek) jest ciekawa i urozmaicona, nie wiem na ile legalna ale z dzieckami tam lataliśmy). M.
    2 punkty
  10. To droga powiatowa. Przy drogach gminnych władza wsłuchuje się w głos rowerzystów i już od jakiegoś czasu ścieżki rowerowe są asfaltowe. A i przepraszam, miejscowość w której mieszkam, ma prawa miejskie 😀.
    2 punkty
  11. Tignes oczywiście polecam. Jak masz możliwość i jeszcze siły na hektary to warto ! Czasem sobie myślę,co by było gdybym pojechał do innego ośrodka ? Czy byłbym tak zafascynowany narciarstwem czy jednak przeszedłbym obok tego tematu bo Tignes to mój start narciarski,wcześniej a dokładnie dwa miesiące w grudniu 2019 wpiąłem pierwszy raz narty i parę dni jeździłem na oślich łączkach obok Zakopanego. Dziś poznaje coraz więcej tych ośrodków alpejskich i oczywiście te duże jak Tignes czy Trzy Doliny są fantastyczne ale wisienka ze wszystkich które widziałem to techniczny Jungfrau z rewelacyjnym widokiem na Eiger,byłem już dwa razy w grudniu i marcu . W planach jest Ischgl o którym tak wiele dobrego czytam i wiele innych . Ogólnie każdej zimy planuje chociaż jeden nowy ośrodek zobaczyć bo czas leci i nie wiadomo kiedy się zatrzyma .
    1 punkt
  12. To mega ośrodek. Jakoś tak sie stało, że nigdy nie dane mi było pojechać do dużego francuskiego ośrodka. Kilka razy się przymierzałem i nigdy nie wyszło. Trochę szkoda. Z drugiej strony każda nieco większa stacja alpejska, włoska, austriacka czy szwajcarska w zupełności wystarczy do zaspokojenia narciarskich marzeń. Byłem w wielu i nawet nie jestem w stanie powiedzieć, która z nich najbardziej przypadła mi do gustu. Chyba najlepiej wspominam jeden z pobytów w Galtur (Ischgl) w Austrii, ale to pewnie z racji rodzinnych. Bardzo dobrze wspominam też niespodziewany pobyt w Paganella w 2022 r.
    1 punkt
  13. Follow up: rum from Havana
    1 punkt
  14. Rzeczywiście, napisałam niezrozumiale 😅. Tak. Kupię je.
    1 punkt
  15. No właśnie, pobawić się nieco balansem. Wyciągnąć z płaskiego ile się da - też sztuka, niekoniecznie waląc na krechę. pozdro
    1 punkt
  16. Też się kiedyś zdziwiłem bo jakby niie było to chiński kapitał.
    1 punkt
  17. Bliżej - Bułgaria.. 🙂
    1 punkt
  18. Ja sie nie dziwie.... jade, klima wyje na max obrotach, a od czarnej deski rozdz i foteli i tak bucha żarem.... term zewn 38st....dobrze ze tylko 20km...
    1 punkt
  19. Ale kto to powinien robić???
    1 punkt
  20. No i proszę. Płeć piękna pyta się o narty - od razu kilkanaście odpowiedzi. O to samo pyta się facet - cisza jak makiem zasiał, chyba że wrzuci prowokujące parametry sprzętu / samego narciarza.
    1 punkt
  21. Nie mam zamiaru ograniczać się do polskich oślich łączek, mało tego, raczej już więcej na nie nie pojadę. Poszerzam horyzonty 😉
    1 punkt
  22. Użytkownicy forum też jeżdżą tylko rekreacyjnie. Chyba że coś mi umknęło ... Ważniejszym pytaniem jest czy jesteś osobą aspirującą do podwyższania poziomu czy Twój poziom jazdy jest dla Ciebie satysfakcjonujący. Jeżeli tak jest to wybierz jakiekolwiek narty adresowane dla kobiet. One niewiele się od siebie różnią. Producenci rywalizują aby były jak najlżejsze i z jak najbardziej estetyczną kalkomanią naklejoną na wierzchy. I dalej nie czytaj 😁 Brak aspiracji do podwyższania poziomu to nic złego np. tak ma moja żona która od kilkunastu lat radośnie zsuwa się od lokalu do lokalu, obserwuje krajobrazy. Zatrzymała się na pewnym poziomie pewności poruszania się i nie ma ochoty jeździć bardziej technicznie. Jeżeli natomiast masz chęci do lepszej technicznej jazdy to wybierz narty unisex. I tutaj raczej nie ma sensu wskazywać kierunku bo to Ty tu musisz podjąć decyzję. Ja jestem zwolennikiem używania do nauki nart dłuższych gdzieś w okolicy wzrostu więc sklepowe gigantki lub allroundy ale z drewnianym rdzeniem i 2 warstwami tytanalu.
    1 punkt
  23. Ten odcinek wzdłuż trasy siekierkowskiej do Wisły ma już swoje lata - powstał ponad 20 lat temu. W tamtym czasie szczytem było samo zaplanowanie i budowa odrębnej drogi dla rowerów, nawierzchnia była mniej istotna, czyli zazwyczaj kostka fazowana:-)
    1 punkt
  24. Dzięki za polecenie tej czeskiej strony. Uwielbiam ten kraj, szczególnie w Sudetach.
    1 punkt
  25. U mnie remontowali kilometr drogi dwa lata, oddali do użytku miesiąc temu. Przy okazji wybudowali ciąg pieszo - rowerowy, a jakże z kostki brukowej. Pewnie dlatego że taniej. A ludzie jak jeździli drogą, tak dalej jeżdżą i nie na rowerach szosowych, tylko na tym co mają.
    0 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...