Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 20.08.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Ja bym tak szybko nie ferował wyroków, SUV-y też miały umrzeć śmiercią naturalną i miała być to chwilowa moda. Ale maja się dobrze na tyle, że sam stałeś się posiadaczem takiego i nota bene sobie go chwalisz. Jedynie samo nazwa Gravel jest nowinką, bo pierwowzory były już dawno - w połowie XX wieku (dużo szybciej niż powstał rower MTB - chyba koniec lat 70-tych ) z powodzeniem stosowane w wojsku, zastępujące oddziały konne. Pomysł odgrzebany w USA i stworzony na potrzeby tamtejszego rynku (znając życie podpatrzone i stworzone na bazie popularnych samoróbek). Maja masę dróg utwardzonych, jednak o nawierzchni zbyt wymagającej dla klasycznej szosy. Rowery dalekiego zasięgu w lekki teren i asfalty, szeroko wykorzystywane w bikepacking-u, który w Stanach jest bardzo popularny. Rower sporo się różni od szosy jak również od przełajowca, przede wszystkim jest długi i wyższy, co dodaje mu stabilności, a pozycja jest wyższa i bardziej wygodna. Rower do pokonywania długich dystansów w zróżnicowanym terenie. A dzięki geometrii rodem z MTB można się obyć bez przedniego amortyzatora i zamontować dość szerokie opony, nawet bezdętki, ale jest równie stabilny jak rowery górskie. No i zasadnicza cecha która go różni od mtb- jest bardzo szybki, a brak jakiekolwiek amortyzacji, sprawia że jest jeszcze prostszy. Szkoda że Mitek nawet nie rzucił "do przemyślenia". Bo z jego opisów - tego co robi na rowerze wynika, że to propozycja idealna na kolejne X lat. Mitek nie jest zdecydowana większością. Zdecydowana większość nie przejeżdża w ciągu 500 km i nie jeździ na nim nieomal codziennie. Z jego doświadczeniem i sprecyzowanymi celami do czego i gdzie się ten rower ma sprawdzać, zakup takiego samego roweru mija się z celem. pozdro
    4 punkty
  2. Cześć W sumie fajnie się czyta jak wszyscy wiedzą lepiej co i po co mam kupić. 🙂 Pozdro
    3 punkty
  3. Może tak. W pracy mam, a właściwie miałem, podobnego do Mitka w sensie rowerowania osobnika. Nawet jeździł na tych samych maratonach co Mitek i pewnie go spotkał. Do pracy też dojeżdżał na rowerze jakieś 25 km w jedną stronę. Tenże mój kolega jeździ na lekko zmodyfikowanym MTB typu Unibike. Chyba ostatnio zmienił rower na trochę lepszy, ale dalej jest to średniak. Takie średnie Volvo w samochodach. Jeżdżę SUV-em AWD bo muszę. Inaczej nie dojadę do mojego górskiego domku. Inaczej nigdy bym takiego nie kupił. Ale przyznaję, że polubiłem ten typ samochodu z różnych względów.
    3 punkty
  4. Tak wogole to Suvy istniały już na drugim etapie rewolucji samochodowej, były takie wyższe Fordy. Później przyszły jakieś oszczędności i auta w Europie poszły w dół. Teraz jest powrót do tamtych wzorców. Ford T
    2 punkty
  5. Dobrych rzeczy się nie wymienia.
    2 punkty
  6. To kiedy wymieniasz zawartość czaszki?
    2 punkty
  7. Cześć Mitek jesteś niereformowalny beton dopóki nie dojdziesz do ściany 😁 po chuj ci sztuczne biodro jak stare było ok 😉 Pozdro
    2 punkty
  8. RPReplay_Final1723443500.mov RPReplay_Final1723443500.mov RPReplay_Final1723443500.mov Pozdrowienia z Valle Nevado, Chile 🇨🇱 🙂
    2 punkty
  9. Zbrzyca (foto Paweł)
    1 punkt
  10. Tutaj chodzi o to że to Mitek ma dyktować innym co mają robić. 😁😜
    1 punkt
  11. 1 punkt
  12. Cześć Gdyby było OK to bym nie wymieniał. Bardzo trafne spostrzeżenie Damian. Rzeczy, które są dobre się nie wymienia, nie wyrzuca... Pozdro
    1 punkt
  13. Maras, ale ja mam baterię lecz kupując nie skojarzyłem modelu Inverse. Mój ładuje podczas jazdy baterię. Był podejrzanie tani. A rzekomy silnik to prądnica. pozdro
    1 punkt
  14. Z Markiem i tak nie pogadasz ...no chyba że przestanie skąpić i wreszcie dokupi baterie do elektryka - przestanie jęczeć że niby zapomniał z domu.. 😉
    1 punkt
  15. Cześć Tak ale to nieco inna kwestia. Przy jeździe codziennej my nie mamy parcie na rower jak osoby, które jeżdżą rzadziej, raz w tygodniu, w weekendy itd. Targanie roweru przez w sumie 1000 km żeby sobie na nim pojeździć parę godzin mija się z celem bo my jak jedziemy to jedziemy - raczej się nie pogada na przykład. Często spotykam na przykład osoby, które wypakowują rowery i jadą sobie pojeździć po Mazowieckim Parku Krajobrazowym, do którego z każdego punktu w Warszawie jest niecała godzina jazdy. Dla mnie to bezsens ale Oni mają inne rozliczenie czasowe, jazda dojazdowa, która dla mnie jest oczywista i jest taką samą zabawą jak każda inna dla nich jest zbędną stratą czasu itd. Np. po zakupy nie jeździmy na rowerach co jest praktyką częstą i ogólnie stosowaną bo nie chce mi się go nawet znosić po schodach, żeby przejechać 5 czy 10 km ciągle się zatrzymując. Dopiero po 10-12 km zaczyna czuć się w miarę rozgrzany i jechać z przyjemnością w rytmie. Narty to co innego bo z nich korzystać na co dzień nie mogę więc tu jestem w stanie je wieźć na parę godzin. Pozdro
    1 punkt
  16. Jest przecież Zwardoń, a Piotrek będzie jak nie jeden to drugi. Ja zabieram elektryka, na wszelki wypadek, żebyś mi czasami nie odjechał, po zakupie nowego sprzętu. Trzeba nie tylko przyjechać, ale również ...... zabrać rower 😉. Bo ostatnio byłeś i nie miałeś. pozdro
    1 punkt
  17. Tak, prawda, ale nie myślę tu o regulowaniu wszystkiego, raczej o szlakach mocno uczęszczanych i zatłoczonych. Niestety, elektryki spowodowały że rowerów i osób słabo jeżdżących będzie przybywać. Powtarzam ponownie, przeciw elektrykom nic nie mam, bo sam w sobie nie jest groźny. A pewne zachowania na szlakach powinny być standardem, ale niestety nie są i tutaj tkwi problem. pozdro
    1 punkt
  18. Niejedna starsza pani z kijkami która mogłaby być Twoją babcią zajechała by Cię w górach kondycyjnie więc może Ty zacznij od mniej wymagających wycieczek - przy okazji może poznasz w górach ludzi od których nauczysz sie "dobrych górskich zwyczajów" (jeśli nic o nich nie wiesz)... 🙂
    1 punkt
  19. może w telewizji powinni więcej o tym mówić
    1 punkt
  20. Ta etykieta jakoś nie działa tak pięknie i nie przyjęła się tak powszechnie w Polsce. Często są z tym problemy. Np. idzie jedna osoba środkiem drogi w górach. Albo idzie grupa 10 osób całą szerokością drogi i łaskawie lekko schodzą na bok, kiedy dwie osoby w drugą stronę chcą ich minąć albo wyprzedzić w tą samą stronę. I właśnie dlatego są problemy w kontakcie pieszy rower, bo piesi lubią chodzić pełną ławą na górskiej drodze. Analogiczne problemy są w Karkonoszach na linii pieszy narciarz. Idę na nartach skiturowych lub lekko jadę na foce na równi pod Śnieżką. Przede mną idzie grupa osób całą szerokością drogi/szlaku. Nie mam ich jak wyminąć, muszę podejść blisko i prosić aby zeszli na bok. Ludzie nie czają że górskie szlaki nie są tylko dla pieszych. Takie rozmowy więc są potrzebne.
    1 punkt
  21. Czyli podsumowując nie ma uregulowania pierwszeństwa. I to jest logiczne. Na przykład wąską zarośnięta ścieżka skrajem pola. Rowerzysta i naprzeciw pieszy. Ten drugi schodzi i się zatrzymuje co zajmuje tylko moment bo rowerzysta i tak nie może ze ścieżki zjechać. Musiałby się zatrzymać i wciągnąć pojazd na skraj pola. W drugą stronę też da się znaleźć sytuacje. Ale kluczowe jest to, że mogę się poruszać rowerem gdzie nie zabrania mi administrator terenu a kwestie pierwszeństwa są nieuregulowane.
    1 punkt
  22. Wiesiek, gdzieś mi to mignęło, ale z gruntu rzeczy na szlakach współdzielonych, nie dedykowanych taka zasada powinna być stosowana. Dziwi mnie fakt, że tak trudno jest to uregulować i wprowadzić proste zasady jak choćby kodeks FIS na stokach. W pewnych obszarach to idzie tak kurwa opornie, a przecież to takie proste. Wiele obszarów turystycznych jest we władaniu lasów Państwowych i żeby nie dało się tego oznakować i uregulować, zważywszy na fakt, że LP to bardzo bogata firma i w jej kasie zostaje 98% kasy ze sprzedaży drewna. Parków narodowych jest nie aż tak dużo i niech je leśnicy wspomogą albo Państwo do spółki. Pojawiły się rowery w lasach, więc jest potrzeba, aby to uregulować. Kiedyś rowerzysta był ewenementem, ale czasy się zmieniły. Wprowadzić zasadę jak tylko chłopek - szlak pieszy, chłopek + rower szlak współdzielony - sam rower szlak rowerowy. A teraz jak zarządca ustali w regulaminie tak jest. Raz tak, a raz tak. Ponadto uważam, że ludzie, którzy chodzą po górach czy też jeżdżą po górach, lubią i szanują przyrodę to osoby raczej na poziomie i rozgarnięte. Zasada młodszy ustępuje starszemu miejsca, czy tez przepuszcza osoby podchodzące czy schodzące na przewężeniach, w górach nie jest niczym nienaturalnym, wręcz jest to normą. Jak wzajemne pozdrowienia na szlaku. Buractwo i syfiarzy oczywiście trzeba tępić. Miejsca nie zabraknie, nawet dla rowerów elektrycznych, bo nie uważam że jest coś złego, bo elektryk nie jest niebezpieczny - tylko kierowca. pozdro
    1 punkt
  23. Cze Przeczytałem wszystkie wpisy i trwa (jak to zwykle bywa) zażarta walka 😉, więc dorzucę swoje 5 groszy. Mitku, każda nowinka techniczna musi być zaaprobowana przez UCI i prawdopodobnie na takim rowerze nie można startować, bo przepisy na to nie pozwalają. Zerkając pobieżnie na przepisy, to nawet na przesunięcie siodełka przód-tył "ponad" normę aprobatę musi wyrazić UCI. Inaczej nie będziesz mógł na nim startować. Być może - a gravel to nowinka i dopiero to zaczyna się tworzyć jakieś przepisy ma i być może wspólne z rowerami szosowymi czy też przełajowymi. Są one inne niż np w rowerach MTB. A że gravel to pochodna szosy, to tak może póki co przez jakiś czas być. Przede wszystkim jest określona szerokość maksymalna która nie może przekraczać - bodajże 50 cm. Nawet wyczytałem, że UCI przejęło pieczę nad MŚ na .... trenażerach. Moim zdaniem, Twój światopogląd skutecznie blokuje Twoje możliwości. Już dawno dobiłeś do granic możliwości Twojego roweru, ale niestety wg. mnie tego nie zauważasz. Kupiłeś rower podstawowy, który x lat temu był bardzo dobry dla Ciebie, ale na dzień dzisiejszy Cię mocno ogranicza. Wyrobiłeś na nim siłę, wytrzymałość, dupsko utwardziłeś i pewne elementy technicznej jazdy nabyłeś. Nowy, lepszy, inny rower wbrew Twojej opinii nie będzie ułatwieniem, ale da Ci nowe możliwości i poszerzy spectrum tego, co i gdzie na rowerze można jeździć. Odnoszę nieodparte wrażenie, znamy się osobiście i jeździliśmy na nartach razem, że w narciarstwie analogicznie przespałeś prawdopodobnie czas, kiedy mogłeś nauczyć się jazdy ciętej sportowej na nartach taliowanych. Bo wiem, że miałeś takie możliwości, jesteś bardzo dobrym klasykiem i nauka nowoczesnej jazdy 20-30 lat temu przyszła by bardzo łatwo. Ale prawdopodobnie wydarzyło się to, co w przypadku rowerowania. Tylko krowa nie zmienia poglądów - tak to mogę skwitować. I nikt z nas Cie do niczego nie zmusza i nikt Ci nic nie wmawia. Ja czy Piotrek staramy się Ciebie przekonać, że można inaczej. Można na początek kupić narty z pianki w markecie i uczyć się na nich jeździć. Ale te narty są dobre tylko przez pewien okres. Jeśli w pewnym momencie nie wymienisz na sprzęt twardszy, o lepszej konstrukcji, to ograniczenia tego sprzętu skutecznie zablokują rozwój. Bo na twardych, czy wręcz zlodzonych stokach nie będą trzymać, słabo będą oddawać energię, będą po prostu za słabe aby się na nich dalej rozwijać. I nie wiem co byś robił, to będzie tylko rzeźba. Jesteś już na takim etapie, że słuszną decyzją będzie zakup dość mocno spersonalizowanego roweru, który Ci będzie służył przez lata. Oglądałem kiedyś filmik, jak 3 kumpli jechało gdzieś w Beskidach na szosach jakiś kosmiczny podjazd. Jeden z nich był czynnym zawodnikiem z czołówki PP w kolarstwie. Jako jedyny tego nie wyjechał, bo go porwali z domu i zabrał pierwszy lepszy rower. Oni, ale jednak amatorzy wyjechali, a było tak stromo, że trudno mu się szło w butach kolarskich, bo prowadził rower. Ale w żadnym razie im nie zarzucił, że poszli na łatwiznę, nie tłumaczył się zmęczeniem, tylko swoja głupotą, że nie sprawdził, gdzie jadą, a na zestawie napędowym, który miał zamontowany nie ma możliwości aby taką stromiznę wyjechać. Nawet on nie da rady. Po prostu się nie przygotował, bo miała być to "zwykłe" kółko z przyjaciółmi. Jeszcze słowo o szlakach w górach. To moim zdaniem ludzie którzy chodzą po górach, jeżdżą na rowerach (nie mówię o okazyjnych piechurach "szlakami" rodem z Krupówek) to osoby o wysokiej kulturze osobistej i tak jak wskazał Wujot, kto, gdzie może jeździć, spacerować wskazuje zarządca terenu w regulaminie. Jest możliwa symbioza rowerzystów i pieszych, w szczególności, że w wielu wypadkach tabliczka gościa z plecaczkiem informuje tylko, że na pewno ten szlak można pokonać pieszo. Jak ktoś się zapuści tam na rowerze i będzie go pchał na całej długości, to nie może mieć do nikogo pretensji, a jak przeszedł, to znak jest właściwy, bo da się go przejść piechotą. Piesi na szlakach mają bezwzględne pierwszeństwo. Nawet na szlaku oznaczonym jako rowerowy - o ile zarządca w regulaminie nie wskazał, że jest to wyłącznie szlak rowerowy i jest zakaz ruchu pieszego. Zwykle jest to informacja, że jest możliwy wyjazd rowerem. Jest to zazwyczyczaj opisane w regulaminie, a nieznajomość z niczego nie zwalnia. Ogólnie wyznaczonymi szlakami można poruszać się pieszo, rowerem, konno i .... kajakiem. Więc jak ktoś ma ochotę i potrzebę, a nie jest to zaznaczone w regulaminie może zjechać kajakiem szlakiem pieszym 😉. Wrzucony przez Śpiocha film nie wywołał u mnie takich emocji, bo ani dziewczyna nikogo nie spycha ze ścieżki, ani na nikogo nie krzyczy, czy też nadmiernie nie gestykuluje. To że ludzie ustępują, to raczej normalne zachowanie, jak ustępowanie pieszym na ścieżce rowerowej, którzy przechodzą po pasach bez oznakowania pionowego, które w świetle przepisów przejściami nie są. No chyba nikt z Was nie jedzie na oślep w pieszych. Tak samo zjeżdżając w zimie samochodem po zaśnieżonej drodze widząc samochód próbujący podjechać ustępujemy mu drogi. Dla mnie to jest naturalny odruch, jak zejście na bok widząc rowerzystę który zjeżdża, lub podjeżdża na szlaku. Wyłączam debili, którzy pędzą na złamanie karku wśród ludzi. Większość rowerzystów zwykle dziękuje za ten miły gest ze strony pieszego. No chyba tak to powinno działać. Jeśli ruch jest zabroniony, to nie ma o czym gadać. Można rower prowadzić, ale nie można na nim jechać. Koniec i kropka. Tu przykład takiego zapisu z regulaminu zarządcy terenu: "Na terenie Bieszczadzkiego Parku Narodowego turystyka rowerowa dozwolona jest po drogach publicznych oraz (po wykupieniu opłaty wstępu na szlak) po oznakowanych trasach rowerowych. Z uwagi na bezpieczeństwo osób odwiedzających park i negatywne oddziaływanie rowerów górskich na zasoby przyrodnicze, poruszanie się rowerem po pieszych szlakach turystycznych nie jest dozwolone." pozdrawiam
    1 punkt
  24. Mówisz że pyknie 100kmh 😅
    1 punkt
  25. Nuda powiadasz.... Może masz racje. Mnie się tam nie nudzi... 😉 Góry to nie tylko cyrkowe zjazdy i podjazdy w po pas w glinie....
    1 punkt
  26. nikt im nie kazał tam wchodzić i chyba mieli świadomość co im grozi
    0 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...