Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.08.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. I brawo. Szczerze. 🙂 W swoim szczycie rowerowania na przełomie wieków daleko mi było do takich osiągów. Na ogół był to podkrakowski wypad w dolinki, z solidną porcją podjazdów (i zjazdów :)), teren mieszany, ale dojazd asfaltowy. Najczęściej pojedynczy wypad to było ok. 70-100 km. Średnia pewnie ok. 20 km/h. choć tym sie nigdy nie przejmowałem. Rower jak na zdjęciu poniżej z 1997 r. Niedługo dołożyłem przednią amortyzację. Nie brałem też udziału we wszelkiego typu maratonach czy zlotach, bo rower dla mnie to raczej samotność i intymność. I na takim rowerze jak na zdjęciu jeździłem też w góry. Dawało sie jeździć, ale dopiero po kupnie fulla 2010 r. poczułem różnicę. Dziś, np. zjeżdżając do mojego domku krętą, nierówną leśną ścieżką, nie wyobrażam sobie jazdy np. na crossie. Samobójstwo. 🙂 I dlatego mam dwa rowey. A ten trzeci miejski wynika ze specyfiki jazdy w Krakowie. Z której najważniejszym elementem jest możliwość pozostwaienia pod sklepem roweru bez większego strachu, że po powrocie go nie zastaniesz. 🙂
    5 punktów
  2. No i dojechali...... 😉
    4 punkty
  3. 200km po płaskim "terenie" gravelowym. I tak dużo ale warto to odróżnić od jazdy mtb. Nie mitku, nabijanie km powoduje tylko, że umiesz lepiej nabijać km. Może mnie by jeszcze coś dało, bo mam za mało km w nogach, ale tobie w kwestii techniki nic nie daje. Kilka wizyt w górach w łatwym* terenie więcej by pomogło niż klepanie cały rok asfaltów, szutrów i polnych dróg na mazowszu. *- łatwy, mam na myśli niebieskie trasy enduro, bo trudny to jest zupełna abstrakcja. Wyniki maratonów mtb pokazują, że najlepsi w open, NIE seniorzy 70lat mają średnią zwykle ok. 20-25km/h na trasach ok. 50-60km.
    2 punkty
  4. Piotrek, Twoje warunki lokalowe są Twoim wyborem. Nie patrz przez ten pryzmat i nie generalizuj. po co Ci rower za 30 tysi? Wybierasz się na Olimpiadę? Tego nie za bardzo rozumiem. pozdro
    2 punkty
  5. Cześć @Mitek uważaj bo rower jest coraz bardziej modny, szczególnie w dużych miastach... pozdro
    2 punkty
  6. Cześć Tak, tylko zewnętrza część od wewnętrznej jest śnieg . Kluby ćwiczą do 19 później można jeździć jeżeli oczywiście śmiałkowie dają radę bo część wewnętrzna jest w korytarzach rozstawionych wcześniej tyczek a zewnętrzna gładka ale w lodzie,więc często z kanapy widzisz czyjąś glebę już na samej górze ,dalej nie jedzie schodzi na śnieg Tak czy siak idealnie treningowo bo większość jedzie po “2” więc masz dość miejsca Jak na piątkowy wieczór i bardzo ładną pogodę na zewnątrz dość sporo narciarzy snow-park również był oblężony Pozdro A!! Na parkingu miejsca full na rolki gdybyś chciał 😉
    2 punkty
  7. Fakt. W tym sęk. 🙂 Ja trzymam rowery (w tym 2 żony) w piwnicy (full na ogół zostaje w górach). Spinam je ulockiem, ale wiem, że ryzykuję. To jeden z powodów, dla których nie zdecydowałem się na zakup drogiego roweru. Ten miejski trzymam wręcz na klatce schodowej. Ma blokadę na tylne koło, taką podkowę. I jak do tej pory nikt go nie ukradł, choć zostawiam go tylko tak zapętego byle gdzie. Lekko pordzewiały, wygląda mało zachęcająco. Przed kupnem crossa jeździłem wszędzie na fullu z oponami 2.1'. I dało się, ale crossem w lekkim terenie i na asfalcie, a takie mam podkrakowskie warunki, jeździ się dużo lepiej. Dodam, że dołożyłem do crossa amortyzowaną sztycę. Przez moment myślałem nad zakupem gravela (ciągoty starego szosowca), ale dałem sobie spokój.
    2 punkty
  8. A w górach po trudniejszych trasach jeździsz?
    2 punkty
  9. To nie tak. Ja używam trzy rowery. Full (stary, ale jary) do jazdy w górach, cross do jazdy pod miastem i holenderkę do jazdy w mieście. Mieszkam w centrum, więc te odległości miejskie są u mnie stosunkowo małe. I każdy z nich jest optymalnie dobrany do warunków. Wątpliwości mam tylko nad Bałtykiem, gdzie zwykle spędzam 2 tygodnie wakacji. Zabrać fulla czy crossa? Każdy z nich ma swoje plusy dodatnie i ujemne w tamtych warunkach. 🙂 A nart od wielu lat używam jednych. Slalomki. Ale jeżdżę głównie on piste. 🙂 Doklejam jeszcze zdjęcie z rowerkami wnuków. Prawda że ładne? Na razie mają tylko po jednym. 🙂
    2 punkty
  10. Cześć Nie, no jasne. Ale ja nie myślę o zużyciu tylko o zwielokrotnianiu nart do użycia w jednym momencie. Kiedyś też byłem kolekcjonerem - miałem 4-5 par nart zasadniczych ale wyrosłem z tego jakoś. Natomiast zużycie to był/jest problem. Ja swego czasu miałem w domu 23 czy 24 pary nart i praktycznie wszystkie jeszcze się do czegoś nadawały ale z różnych względów (głównie zużycie i nieopłacalność serwisu) się na nich nie jeździło i był problem, nie tyle nawet co z tym zrobić ile gdzie to trzymać. Niestety były to również narty nieoodawalne np. dla dzieci czy biednych ze względu na charakter czy długość. Udało się wszystko jakoś oddać a część musiałem wyrzucić. Wiesz, teraz na tyle mało jeżdżę, że zupełnie mi obojętne na czym - byle było jakoś przygotowane. W wypadku Twojej działalności w górach zużycie nart jest oczywiste bo narty są delikatne a teren nie rozpieszcza sprzętu jak boisko. Pozdro
    2 punkty
  11. Z nartami jest to jeszcze bardziej uzasadnione. Bo dość szybko się zużywają (mam na myśli szczególnie te lekkie). Mogę sobie je podebrać do planów. Ale znów wygodniej jest robić serwis dwóch par niż częstszy jednej. I nie ma tu znaczenia czy robisz go sam czy odwozisz do punktu. A narty i tak zużyjesz.
    2 punkty
  12. Poniżej relacja z 4 dniówki rowerowej po kraju libereckim i usteckim z zahaczeniem o Saksonię. Start wycieczki zaplanowany został z Bogatynii, stała brygada czyli Marcin, Sylwek i ja. Na tej wycieczce wyjątkowo poruszałem się rowerem MTB pożyczonym od Sylwka. Niestety w moim Fuji trzasła rama, a dokładnie dolna rurka tylnego widelca blisko mufy suportowej. Dzień pierwszy. Z Piaseczna ruszamy dość późno bo około 7:30. W Bogatynii meldujemy się przed 13:00 i niespełna pół godziny później ruszamy na trasę. Z Bogatyni wyjeżdżamy fajną ścieżką wzdłuż ogrodów działkowych i za chwilę przekraczamy granicę z Czechami. Chwilę później zjeżdżamy z głównej drogi i świetnym bocznym asfaltem jedziemy do Hermanic Za Hermanicami tylko na chwile wjeżdżamy na główną drogę nr 13 by po raptem 2 km zjechać ponownie na boczne drogi. W Chrastavie na rynku pierwsze czeskie piwko. Na całym wyjeździe za piwo wyjdzie nam płacić 48-55 koron, co przy kursie 0,17 za koronę wychodzi poniżej 10 pln za piwo w knajpie. Za Chrastavą pojawia się nasz główny cel dzisiejszego dnia czyli Jested. Podjazd dość długi - Garmin wskazał 11km, Wahoo Sylwka zaczęło już odliczać na 16 km przed celem. Od Liberca do skrętu w lewo (jakieś 4-5km) spory ruch samochodowy i motocyklowy. Po skręcie w lewo ostatnie 2,5km znacznie spokojniejsza droga, ale i stromsza. Z Jested kierujemy się w stronę Osceny. Początkowo główna drogą, ale po kilku kilometrach zjeżdżamy na fantastyczną boczną drogę W Mimon mamy ochotę na jakąś obiadokolację, ale w Restauracji Drevenko dostajemy informację że kuchnia tylko do 19:00. Widząc nasze smętne miny właściciel proponuje nam knedliki z borówkami na ciepło i to jest przysłowiowy strzał w 10. Knedliki są przepyszne, nadziewane jagodami, posypane cynamonem i podlane bitą śmietaną...pycha. Kwaterę na pierwszą noc zaklepaliśmy jeszcze w Polsce 4 km od Mimon. Stąd robimy tylko małe zakupy na wieczór i śniadanie i lecimy na nocleg. Podsumowanie dnia pierwszego. Dzień drugi Nasza kwatera na pierwszą noc. Byliśmy jedynymi gośćmi. W nocy i rano zgodnie z prognozami dość mocno padało, stąd zbytnio nie śpieszymy się. Pani sprzątająca wygania nas równo o 10:00 (a właściwie 5 minut przed czasem:-)). O tej porze pogoda mniej więcej się wyklarowała, jest pochmurno, wieje mocny wiatr, ale nie pada, a drogi całkiem nieźle przeschły, no powiedzmy na polach, bo lesie mokro mocno. W okolicy Velenic zachowały się dwa budynki dawnych sklepów lustrzanych. Obiekt w tym miejscu nazywany był zwierciadłem Rabštejna, a drugi, położony około 800 m dalej, zwierciadłem Velenickiej. W tym drugim oprócz sklepu, była również szlifiernia luster. Lustra wykonywano na 8 maszynach polerskich, które napędzane były płynącym w dolinie potokiem Svitavka. W dalszym ciągu mocno pochmurno, ale prognozy mówią, że powinno być coraz lepiej Pierwszy mały popas robimy pod skalnym zamkiem Sloup I to jest świetny pomysł, bo przechodzi jeszcze krótka ulewa i dosłownie chwilę później robi się pięknie - i tak już będzie do końca wyjazdu. Staw Radvanecky przed Nowym Borem Ścieżka rowerowa do Nowego Boru - przepiękna Za Nowym Borem czeka nas 4 km podjazd - kończący się bardzo ładnym punktem widokowym Panska Skala - bardzo charakterystyczna skała z wychodnią bazaltu, zwana też bazaltowymi organami. rzeka Ploucenice W Decinie mamy ochotę na konkretny obiad, znajdujemy dwie restauracje obok siebie, ładujemy się do pierwszej, pani pyta się co podać, słysząc że chcemy coś zjeść proponuje nam piwo:-) Od słówka do słówka okazuje się, że żadnej kuchni w lokalu nie mają, na pytanie o restauracje na przeciwko stwierdza, że tam jest tak samo. Kieruje nas do knajpy w mieście o nazwie Kocanda. Logujemy się tam i zamawiamy karkówkę z pieczonymi warzywami i frytkami. Pałaszujemy wszystko choć mięso smakuje średnio, a warzyw jest tyle co kot napłakał. No nic grunt że najedzeni. Po obiedzie ruszamy na punkt widokowy położony po drugiej stronie Łaby. Podjazd krótki, ale ciężki. Nachylenie praktycznie nie spada poniżej 15% i wchodzi w kolana konkretnie, ale warto było się pomęczyć, bo widoki bardzo ładne. W trakcie obiadu ogarnęliśmy kwaterę kilkanaście kilometrów za Decinem w okolicy Sneznika. Cała droga na kwaterę idzie pod górę. Niepotrzebnie wybieramy początek drogi ulicami Sneznicka i Druzstevni, bo na tej drugiej asfalt kończy się wraz z zabudowaniami i przez ponad 2km jest droga gruntowa z dość luźnych kamieni i ponad 1 km z nachyleniami pod 15%. W końcu droga dobija do asfaltu i dalszą część podjazdu jedzie się całkiem przyjemnie. Na kwaterze szybko rozpakowujemy się, bo wpadliśmy na pomysł wjechania na Sneznik dzisiaj i skorzystania z pięknego zachodu słońca. , Podsumowanie dnia drugiego. Kolejnego dnia ruszamy dość szybko, bo i nie ma co zwlekać. Pogoda piękna i wiele miejsc do odwiedzenia. Większość tego dnia spędzimy po niemieckiej stronie granicy, ale na ostatni nocleg wrócimy do Czech. Po kilku kilometrach wjeżdżamy do Niemiec, niestety nie ma żadnej tabliczki. Nie licząc 2 km podjazdu do zamku Konigstein przez 25 km mamy cały czas w dół z wyjątkiem 2-3 małych hopek niewartych wspomnienia:-) zamek Konigstein I już nad Łabą. Elberadweg, czyli Łabski szlak rowerowy, jedziemy nim tylko 10 km do Stadt Wehlen, ale i te 10 jest bardzo ładne. Most Bastei jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Szwajcarii czesko-saksońskiej. Na prom czekamy dosłownie chwilę i przeprawiamy się na drugą stronę Łaby - koszt 3 euro z rowerem. Tylko na chwilę zatrzymujemy sie w miasteczku na kilka fotek i lecimy piekna drogą rowerową położoną w głębokim kanionie do Rathenwalde Hohnstein Z HohnStein jedziemy kawałek bardzo ładna trasa rowerową. I zamknięta drogą dobijamy się do drogi prowadzącej z Bad Schandau do Hinterhermsdorf - 9 lat temu jechaliśmy nią, ale w drugim kierunku. Drogą tą nie jedziemy długo i po chwili skręcamy w las na szlak rowerowy wzdłuż potoku Kirnitzsch i w kierunku granicy z Czechami. Droga jest bardzo przyjemna, w lesie panuje całkiem miły chłodek. Graniczny mostek Od granicy przez 2-3 km jest szuter, miejscami dość mocno luźny, ale widoki przepiękne. Później szuter przechodzi w asfalt W Jetrichovicach stwierdzamy, że mamy bardzo dobry czas, bo na zarezerwowaną kwatera zostało około 4km. Stąd spędzamy ponad 1h na życie chwilą:-) Sam podjazd był po górskiej gruntowej drodze z całkiem konkretnymi nachyleniami, bywało i pod 18%, stąd lekko nie było. W końcu docieramy do noclegu - schronisko na Tokani. Siedzimy chwilę delektując się kolejnym piwem i ciszą, ale to nie trwało długo. Po chwili zajeżdża 10-12 bikerów i od razu zrobił się gwar i harmider. Podsumowanie dnia czwartego Dzień czwarty Ostatni poranek na wyjeździe - pogoda znowu jak drut:-) Z samego rana czeka nas dokończenie wczorajszego podjazdu, początek asfalt, ale za chwilę ślad każe nam zjechać na szuter. Tam w pewnym momencie nachylenia i nawierzchnia robią się bardzo trudne do podjechania - 22% i miejscami łachy piachu. Z trudem docieram na szczyt, później droga już się wypłaszcza i docieram do asfaltu. krótki popas gdzieś za Krasnym Polem. Droga do Krompach, obfituje w piękne widoki Za Krompachami też pieknie Czeka nas ostatni konkretny podjazd na tej wycieczce, około 5km i zjazd do Hradka nad Nisou. Podjazd nie jest zbyt trudny, ale jakość nawierzchni zarówno na podjeździe jak i na zjeździe jest tragiczna. W Hradku jemy jeszcze obiad i tu trafiamy na świetną restaurację o nazwie "K" gdzie każdy z nas zamawia co innego i wszystkie dania są przepyszne. Do końca wycieczki zostało już około 15km, ale została jeszcze jedna atrakcja - trójstyk granic PL/CZ/DE. To mój trzeci objechany na rowerze. Ten jest jednym z ładniejszych, duże trzy flagi narodowe + unii europejskiej. Bardzo ładnie to wygląda. Jeszcze rzut oka na kopalnie odkrywkową i docieramy do samochodu. Podsumowanie dnia czwartek i mapka całości , Podsumowanie Przejechane około 350km i według Garmina zrobione ponad 5600 w pionie. Wycieczka przepiękna, w wielu miejscach byłem po raz pierwszy, wiele widoków zostanie ze mną na zawsze. Pogoda i towarzystwo dopisało i obyło się bez żadnych wypadków czy awarii.
    1 punkt
  13. Wybudowanie domu piętrowego pod Warszawą o powierzchni 180m2, w tym garażu dwustanowiskowego w stanie deweloperskim z materiałów wykonawcy, to koszt 1200 tys. PLN. Do tego działka taka około 1000 m2 to kolejne 400 - 500 tysi. Pewnie nie uda się wykończyć wnętrz za te 400 tysięcy i już mamy 2 bańki. A gdzie ogród, ogrodzenie, jakiś podjazd. W Warszawie to koszt samej działki o podobnej powierzchni.
    1 punkt
  14. Ludzi którzy mają obecnie domy za 1 mln zł jest bardzo dużo. Tak jak mówisz to standardowa cena za dom czy za duże mieszkanie w duży mieście. Więc oni wszyscy mogą sobie bez problemu kupić trzy rowery, i mają gdzie trzymać. Nie ogarnąłeś Śpiochu kapitalizmu polskiego i zapomniałeś kupić mieszkanie 10 lat temu w normalniejszych cenach. Obecna sytuacja w nieruchomościach jest rzeczywiście chora. Współczuję, bo teraz jesteś sfrustrowany tym rynkiem.
    1 punkt
  15. Tadek, pamiętam bardziej byłeś zajęty pilnowaniem roweru niż rozmową. Następnym razem przyjdę na piechotę. pozdro
    1 punkt
  16. Pamiętam. Potwierdzam. Raz mu rower pilnowałem;-) mu znaczy Ci:-)
    1 punkt
  17. Piotrek, ale co Ty masz z tymi domami za 2 miliony, w przyszłym tygodniu idę do pracownika na parapetówkę, wybudował dom metodą gospodarczą w Niepołomicach. Płacę mu pensję, więc wiem że nie jest milionerem. A postrzeganie wszystkich właścicieli domów jako milionerów jest idiotyczne. Mieszkanie to tylko przedmiot, można zmienić. Kupując swoje, trzeba było poszukać z komórką lokatorską, żeby było gdzie trzymać graty, przeznaczanie części mieszkalnej na składowanie czegokolwiek mija się z sensem. Osobiście jeśli miałbym obawiać się że mi coś ukradną, to dzisiaj jeździłbym maluchem. Dla mnie nie ma sensu żadnego otaczania się rzeczami o takiej wartości, które uniemożliwiają mi z nich swobodne i bezstresowe korzystanie. Cieszę się z tego co mam, a nie żałuję tego co nie mam. pozdro
    1 punkt
  18. Mitek Nieuzasadniony konsumpcjonizm tworzą w dużej mierze producenci wpuszczając na rynek produkty liche o krótkiej żywotności i nienaprawialne. Klienci są zazwyczaj ofiarami. posiadanie kilku rowerów czy też kilku par nart o ile są to sprzęty o różnym przeznaczeniu nie jest niczym złym, a tym bardziej nie uważam tego jako przejawu konsumpcjonizmu o ile jest racjonalne tego wytłumaczenie. Wujot racjonalnie wyjaśnił po co mu 2 podobne rowery i narty. Dla mnie Jego tłumaczenie ma sens i logikę. Ty jesteś minimalistą co nie zawsze idzie w parze z praktycznością. pozdro
    1 punkt
  19. Warunki lokalowe nie sa moim wyborem podobnie jak wiekszosci ludzi w Polsce. Mieszkasz tam gdzie znajdziesz prace i w takim lokalu na jaki Cie stac. Dom za 2 mln zl jest nieosiagalny nawet przy dobrych zarobkach a tyle kosztuje we Wroclawiu czy Krakowie. No wlasnie nie kupuje roweru za 30k.
    1 punkt
  20. Cześć Inny poziom inny cel, mnie nie dotyczy Bracholku. Andrzej ja jeżdżę do pracy. staram się codziennie choć nie zawsze mogę ale, że to około 28-29 km w jedną stronę to nabija kilometrów. Poza tym droga jest powtarzalna więc można sobie porównywać jak się jechało. Mam tu fajne laski z różnymi ścieżkami i nawet podjeździkami. wiesz to oczywiście nie góry ale po piachu i korzeniach robi robotę bo zasadę wprowadziłem, że wszystko ma być jechane z dużej tarczy. Pozdro
    1 punkt
  21. Cześć Co by Ci dała realnie ta zmiana Andrzej. Słabsza amortyzacja, znacznie większe obciążenie rąk i kręgosłupa, znacznie mniejsza zwrotność, gorsze osiągi w terenie i większa awaryjność lub konieczność delikatnej jazdy - choć tu bardzo wiele zależy od techniki. Zysk to waga, która przełoży się na dynamikę oraz znacznie lepsze osiągi na twardym. Ale i tak żeby szybko jeździć na gravelu w terenie trzeba go nieźle zmodyfikować czyli wydać w sumie minimum koło dychy. No oczywiście będziesz modniejszy ale tu z pewnością (podobnie jak ja) masz to serdecznie w dupie - ja to w ogóle działam pod prąd - jak coś się robi modne przestaje to robić lub używać takich rzeczy. Pozdro
    1 punkt
  22. Cześć Każdy linia, trasa może być trudna jeżeli jedziesz w odpowiednim tempie. W górach jeżdżę rzadziej ale świętokrzyskie mam dość dobrze objeżdżone, Poj Pomorskie i Mazury a zwłaszcza Suwalszczyznę również. Jestem w stanie zrobić w terenie 200 km dziennie z przewyższeniem 2000m - to mi na razie wystarcza aczkolwiek żałuję, że nie ma okazji częściej jeździć w górach dłuższych podjazdów bo jazdę interwałową lubię i uważam, że jestem w stanie zajechać w takim sposobie jazdy wielu młodszych. Andrzej robię codziennie po 60 km w tempie powyżej 25km/h - wierz mi, że to wystarcza aby mieć niezłą formę i ma zdecydowanie większą wartość w kwestii kształtowania wydolności ogólnej oraz techniki jazdy niż incydentalne pokonanie trudnej trasy. Z powyższym koresponduje też rodzaj roweru. Ja prezentuję filozofię, że jadę na tym co mam i muszę dać radę i być przynajmniej porównywalny ze średnią. Jak patrzę na wyniki osiągane na trasach , które znam w mojej grupie wiekowej to odstaje tylko czołówka - niektórzy goście są kosmiczni, potrafią walić pod 30km/h średnią w terenie a mają pod 70 lat. Pozdro
    1 punkt
  23. Do mnie tez nie przemawia filozofia n+1. Przede wszystkim gdzie to trzymac? Koszt dodatkowego pokoju na sprzet to lekko liczac 100 tys. zl a z piwnicy ukradna. No chyba ze ktos jest milionerem i ma duzy dom. Wole tez miec jeden dobrej klasy rower niz kilka gratow. Koniecznosc wylozenia 30k zeby kolejny rower byl lepszy od obecnego skutecznie zniecheca do zakupow. Na fullu z oponami 2.4 mozna jezdzic po wszystkim, po plaskim jest po prostu wolniejszy. Jedyny problem ze nie mozna go nigdzie zostawic. A jak ktos wybiera tylko latwy teren to taki ht z oponami 2.0-2.2 sprawdzi sie jako uniwersalny. Jesli chodzi o narty to tu trzeba miec kilka par sl, gs, skitur. No chyba ze ktos jezdzic tylko po trasach i bez tyczek. No i narty sportowe trzeba zwykle codziennie ostrzyc wiec lepiej miec zdublowane dla kazdej kategorii.
    1 punkt
  24. Cześć Nie. Miałem w życiu 4-5 letni epizod pracy w rajdach samochodowych i przy tej okazji jeździłem z całą ówczesną czołówką. Zapewniam, że prowadzenie samochodu to sztuka, którą posiada bardzo niewiele osób i oczywiście Spiochu. Pozdro
    1 punkt
  25. Każdy jest najlepszym kierowcą. Musisz to wziąć na klatę...
    1 punkt
  26. Cześć Hm... Rybelek ma trzy rowery, Rafał - brat Rybelka - jeszcze dwa lata temu miał 5... Dla mnie to przejaw nieuzasadnionej konsumpcji. Podobnie jak z nartami. Pozdro
    1 punkt
  27. Na dziś basta. Trzy intensywne godzinki plus schody na dobitkę u góry widoczek dziś całkiem sympatyczny Wieczór treningowy super fajny. Co pojeździłem to moje . A lód nie taki straszny aczkolwiek od dziś jestem pełny totalnego szacunku dla wszystkich którzy sportowo/zawodniczo się ścigają . Mi brakuje ale może kiedyś z pełną gracją i prędkości zjadę z góry na dół . Dziś lekko niepewny szczególnie pierwsze dwa zjazdy kolejne były już dużo-duzo lepsze . Progres idzie i oby zima nadeszła szybko to zweryfikuje moje letnie solo szkolenie . Lód z góry na dół gdzieś w środku tylko w jednym miejscu łapie śnieg . Na orczyku poćwiczone stanie na jednej ..można wracać do domu gdzie jeszcze długi spacer z czworonogiem 🥳 także budujemy naturalnie forme na zimę 💪 pozdro serdeczne
    1 punkt
  28. Cześć Malucha nie da się wyprowadzić z takiego poślizgu. Gdy przekroczy pewien kąt można go tylko obrócić i to należy robić. Ćwiczone z kierowcami. Pozdro
    1 punkt
  29. Z racji, że Małżonka jest z wykształcenia i praktyki trenerem koni wyścigowych a i do ślubu na dziedziniec katedry we Fromborku 8km jechałem w siodle na arabie po wyścigach wątek konny pominę 😉 Zarówno co jak i kiedy. To proste ćwiczenie pokazuje, że zarówno brak napięcia jak i stałe napięcie nie są skuteczne. Impuls i kontrola. M.
    1 punkt
  30. Blokada ramienia (usztywnienie) czyli odrobina fizyki. Ćwiczenie 1. Jeżeli to możliwe w rolkach, bez rolek efekt też czytelny. Płaskie, lewa dłoń na lewym barku, prawa na prawym pośladku, spokojny ruch bez napięć prawa dłoń do lewego barku. Co się dzieje ? Nic. Ćwiczenie 2. Jak powyżej tyle, że budujemy napięcie mięśniowe. Co się dziedzieje? Nic. Ćwiczenie 3. Jak powyżej, zaczynamy swobodnym ruchem w trakcie którego wkładamy impulsowe napięcie mięśni. Efekt - od razu pojawi się ruch i rotacja. Teraz przekładając na jazdę - umiejętne korzystanie z punktowych napięć taśmy dodaje mocy. I znów nie chodzi o narty/rolki tylko o koordynację funkcjonowania całego układu ciała. Tu jest pułapka - fascynacja filmami YT topowych zawodników odsuwa myśl, że 75% pracy robią bez nart na nogach. Pozdrawiam, M.
    1 punkt
  31. Jeżeli moda na elektryki spowoduje, że ludzie będą na nich jeździć, przy okazji spędzając więcej czasu na świeżym powietrzu zamiast z browarem w ręku przed telewizorem, to oby ta moda trwała jak najdłużej z korzyścią dla zdrowia ich użytkowników. Na elektryku też można się spocić, a stopień wspomagania wybiera rowerzysta.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...