Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 02.08.2024 uwzględniając wszystkie działy
-
5 punktów
-
Poniżej relacja z 4 dniówki rowerowej po kraju libereckim i usteckim z zahaczeniem o Saksonię. Start wycieczki zaplanowany został z Bogatynii, stała brygada czyli Marcin, Sylwek i ja. Na tej wycieczce wyjątkowo poruszałem się rowerem MTB pożyczonym od Sylwka. Niestety w moim Fuji trzasła rama, a dokładnie dolna rurka tylnego widelca blisko mufy suportowej. Dzień pierwszy. Z Piaseczna ruszamy dość późno bo około 7:30. W Bogatynii meldujemy się przed 13:00 i niespełna pół godziny później ruszamy na trasę. Z Bogatyni wyjeżdżamy fajną ścieżką wzdłuż ogrodów działkowych i za chwilę przekraczamy granicę z Czechami. Chwilę później zjeżdżamy z głównej drogi i świetnym bocznym asfaltem jedziemy do Hermanic Za Hermanicami tylko na chwile wjeżdżamy na główną drogę nr 13 by po raptem 2 km zjechać ponownie na boczne drogi. W Chrastavie na rynku pierwsze czeskie piwko. Na całym wyjeździe za piwo wyjdzie nam płacić 48-55 koron, co przy kursie 0,17 za koronę wychodzi poniżej 10 pln za piwo w knajpie. Za Chrastavą pojawia się nasz główny cel dzisiejszego dnia czyli Jested. Podjazd dość długi - Garmin wskazał 11km, Wahoo Sylwka zaczęło już odliczać na 16 km przed celem. Od Liberca do skrętu w lewo (jakieś 4-5km) spory ruch samochodowy i motocyklowy. Po skręcie w lewo ostatnie 2,5km znacznie spokojniejsza droga, ale i stromsza. Z Jested kierujemy się w stronę Osceny. Początkowo główna drogą, ale po kilku kilometrach zjeżdżamy na fantastyczną boczną drogę W Mimon mamy ochotę na jakąś obiadokolację, ale w Restauracji Drevenko dostajemy informację że kuchnia tylko do 19:00. Widząc nasze smętne miny właściciel proponuje nam knedliki z borówkami na ciepło i to jest przysłowiowy strzał w 10. Knedliki są przepyszne, nadziewane jagodami, posypane cynamonem i podlane bitą śmietaną...pycha. Kwaterę na pierwszą noc zaklepaliśmy jeszcze w Polsce 4 km od Mimon. Stąd robimy tylko małe zakupy na wieczór i śniadanie i lecimy na nocleg. Podsumowanie dnia pierwszego. Dzień drugi Nasza kwatera na pierwszą noc. Byliśmy jedynymi gośćmi. W nocy i rano zgodnie z prognozami dość mocno padało, stąd zbytnio nie śpieszymy się. Pani sprzątająca wygania nas równo o 10:00 (a właściwie 5 minut przed czasem:-)). O tej porze pogoda mniej więcej się wyklarowała, jest pochmurno, wieje mocny wiatr, ale nie pada, a drogi całkiem nieźle przeschły, no powiedzmy na polach, bo lesie mokro mocno. W okolicy Velenic zachowały się dwa budynki dawnych sklepów lustrzanych. Obiekt w tym miejscu nazywany był zwierciadłem Rabštejna, a drugi, położony około 800 m dalej, zwierciadłem Velenickiej. W tym drugim oprócz sklepu, była również szlifiernia luster. Lustra wykonywano na 8 maszynach polerskich, które napędzane były płynącym w dolinie potokiem Svitavka. W dalszym ciągu mocno pochmurno, ale prognozy mówią, że powinno być coraz lepiej Pierwszy mały popas robimy pod skalnym zamkiem Sloup I to jest świetny pomysł, bo przechodzi jeszcze krótka ulewa i dosłownie chwilę później robi się pięknie - i tak już będzie do końca wyjazdu. Staw Radvanecky przed Nowym Borem Ścieżka rowerowa do Nowego Boru - przepiękna Za Nowym Borem czeka nas 4 km podjazd - kończący się bardzo ładnym punktem widokowym Panska Skala - bardzo charakterystyczna skała z wychodnią bazaltu, zwana też bazaltowymi organami. rzeka Ploucenice W Decinie mamy ochotę na konkretny obiad, znajdujemy dwie restauracje obok siebie, ładujemy się do pierwszej, pani pyta się co podać, słysząc że chcemy coś zjeść proponuje nam piwo:-) Od słówka do słówka okazuje się, że żadnej kuchni w lokalu nie mają, na pytanie o restauracje na przeciwko stwierdza, że tam jest tak samo. Kieruje nas do knajpy w mieście o nazwie Kocanda. Logujemy się tam i zamawiamy karkówkę z pieczonymi warzywami i frytkami. Pałaszujemy wszystko choć mięso smakuje średnio, a warzyw jest tyle co kot napłakał. No nic grunt że najedzeni. Po obiedzie ruszamy na punkt widokowy położony po drugiej stronie Łaby. Podjazd krótki, ale ciężki. Nachylenie praktycznie nie spada poniżej 15% i wchodzi w kolana konkretnie, ale warto było się pomęczyć, bo widoki bardzo ładne. W trakcie obiadu ogarnęliśmy kwaterę kilkanaście kilometrów za Decinem w okolicy Sneznika. Cała droga na kwaterę idzie pod górę. Niepotrzebnie wybieramy początek drogi ulicami Sneznicka i Druzstevni, bo na tej drugiej asfalt kończy się wraz z zabudowaniami i przez ponad 2km jest droga gruntowa z dość luźnych kamieni i ponad 1 km z nachyleniami pod 15%. W końcu droga dobija do asfaltu i dalszą część podjazdu jedzie się całkiem przyjemnie. Na kwaterze szybko rozpakowujemy się, bo wpadliśmy na pomysł wjechania na Sneznik dzisiaj i skorzystania z pięknego zachodu słońca. , Podsumowanie dnia drugiego. Kolejnego dnia ruszamy dość szybko, bo i nie ma co zwlekać. Pogoda piękna i wiele miejsc do odwiedzenia. Większość tego dnia spędzimy po niemieckiej stronie granicy, ale na ostatni nocleg wrócimy do Czech. Po kilku kilometrach wjeżdżamy do Niemiec, niestety nie ma żadnej tabliczki. Nie licząc 2 km podjazdu do zamku Konigstein przez 25 km mamy cały czas w dół z wyjątkiem 2-3 małych hopek niewartych wspomnienia:-) zamek Konigstein I już nad Łabą. Elberadweg, czyli Łabski szlak rowerowy, jedziemy nim tylko 10 km do Stadt Wehlen, ale i te 10 jest bardzo ładne. Most Bastei jedna z najbardziej charakterystycznych budowli Szwajcarii czesko-saksońskiej. Na prom czekamy dosłownie chwilę i przeprawiamy się na drugą stronę Łaby - koszt 3 euro z rowerem. Tylko na chwilę zatrzymujemy sie w miasteczku na kilka fotek i lecimy piekna drogą rowerową położoną w głębokim kanionie do Rathenwalde Hohnstein Z HohnStein jedziemy kawałek bardzo ładna trasa rowerową. I zamknięta drogą dobijamy się do drogi prowadzącej z Bad Schandau do Hinterhermsdorf - 9 lat temu jechaliśmy nią, ale w drugim kierunku. Drogą tą nie jedziemy długo i po chwili skręcamy w las na szlak rowerowy wzdłuż potoku Kirnitzsch i w kierunku granicy z Czechami. Droga jest bardzo przyjemna, w lesie panuje całkiem miły chłodek. Graniczny mostek Od granicy przez 2-3 km jest szuter, miejscami dość mocno luźny, ale widoki przepiękne. Później szuter przechodzi w asfalt W Jetrichovicach stwierdzamy, że mamy bardzo dobry czas, bo na zarezerwowaną kwatera zostało około 4km. Stąd spędzamy ponad 1h na życie chwilą:-) Sam podjazd był po górskiej gruntowej drodze z całkiem konkretnymi nachyleniami, bywało i pod 18%, stąd lekko nie było. W końcu docieramy do noclegu - schronisko na Tokani. Siedzimy chwilę delektując się kolejnym piwem i ciszą, ale to nie trwało długo. Po chwili zajeżdża 10-12 bikerów i od razu zrobił się gwar i harmider. Podsumowanie dnia czwartego Dzień czwarty Ostatni poranek na wyjeździe - pogoda znowu jak drut:-) Z samego rana czeka nas dokończenie wczorajszego podjazdu, początek asfalt, ale za chwilę ślad każe nam zjechać na szuter. Tam w pewnym momencie nachylenia i nawierzchnia robią się bardzo trudne do podjechania - 22% i miejscami łachy piachu. Z trudem docieram na szczyt, później droga już się wypłaszcza i docieram do asfaltu. krótki popas gdzieś za Krasnym Polem. Droga do Krompach, obfituje w piękne widoki Za Krompachami też pieknie Czeka nas ostatni konkretny podjazd na tej wycieczce, około 5km i zjazd do Hradka nad Nisou. Podjazd nie jest zbyt trudny, ale jakość nawierzchni zarówno na podjeździe jak i na zjeździe jest tragiczna. W Hradku jemy jeszcze obiad i tu trafiamy na świetną restaurację o nazwie "K" gdzie każdy z nas zamawia co innego i wszystkie dania są przepyszne. Do końca wycieczki zostało już około 15km, ale została jeszcze jedna atrakcja - trójstyk granic PL/CZ/DE. To mój trzeci objechany na rowerze. Ten jest jednym z ładniejszych, duże trzy flagi narodowe + unii europejskiej. Bardzo ładnie to wygląda. Jeszcze rzut oka na kopalnie odkrywkową i docieramy do samochodu. Podsumowanie dnia czwartek i mapka całości , Podsumowanie Przejechane około 350km i według Garmina zrobione ponad 5600 w pionie. Wycieczka przepiękna, w wielu miejscach byłem po raz pierwszy, wiele widoków zostanie ze mną na zawsze. Pogoda i towarzystwo dopisało i obyło się bez żadnych wypadków czy awarii.4 punkty
-
Dwa lub trzy razy jechałem ale nigdy nie dojechałem , zazdro 👌 Ja w przerwie różnych ćwiczeń narciarskich obecnie w przerwie degustuję bo targanie tego kijka po śniegu normalnie mnie wykończy 🤣 oczywiście śmieje się ale coś w tym kiju po śniegu jest. Dziś naturalnie bez żadnych napięć ramienia podnoszenia łokcia … @PSmok sprawdzałem długości kijków od 110-115-120 swoje zostawiłem w domu i 115-120 siedzi 110 nie czuję tematu jakbym za bardzo szedł w przód ale to tylko moje odczucie najlepiej chyba przy 120 niby 5 cm krótsze od moich ale czuję że ta moja jazda jest zdecydowanie lepsza,płynniejsza lepsza praca stopami,sylwetka Javy też lepsza ale to tylko odczucia bo siebie nie widzę . Za chwilę kluby opuszczają piste 1 i wchodzę na część trasy jest gładko lekka kołderka a pod w różnych częściach trasy lód-raz kozie śmierć 💀! Trzeba sprawdziċ 😅 ten krótki w innych warunkach . Narta mi siedzi 😅 Obecnie trenuje dosc spora grupa dzieciakow z Grecji3 punkty
-
Wytłumaczenie jest bardzo proste. Uproszczenie, mniej elementów do psucia i serwisu. Do tego niższe koszty i waga. Też mniej miejsca na kierownicy gdzie zrobiło się już ciasno (przez obsługę amora i dampera). Ja sobie chwalę 1x10 ale jak napisałem nie jest to rozwiązanie uniwersalne. Teoretycznie można byłoby szybko zmieniać tarcze korby przed wyborem terenu (czyli w góry np 28 a w teren przy domu 32) ale to nie jest też oczywiste ze względu na zużycie łańcucha. Jakby dodać kasetę z 46-48 (chyba takich nie ma) i korbę 30 to wyszedłby już prawie dobry cały zakres na wszystko.3 punkty
-
Na dziś basta. Trzy intensywne godzinki plus schody na dobitkę u góry widoczek dziś całkiem sympatyczny Wieczór treningowy super fajny. Co pojeździłem to moje . A lód nie taki straszny aczkolwiek od dziś jestem pełny totalnego szacunku dla wszystkich którzy sportowo/zawodniczo się ścigają . Mi brakuje ale może kiedyś z pełną gracją i prędkości zjadę z góry na dół . Dziś lekko niepewny szczególnie pierwsze dwa zjazdy kolejne były już dużo-duzo lepsze . Progres idzie i oby zima nadeszła szybko to zweryfikuje moje letnie solo szkolenie . Lód z góry na dół gdzieś w środku tylko w jednym miejscu łapie śnieg . Na orczyku poćwiczone stanie na jednej ..można wracać do domu gdzie jeszcze długi spacer z czworonogiem 🥳 także budujemy naturalnie forme na zimę 💪 pozdro serdeczne2 punkty
-
Cześć Dobór przełożeń to kwestia indywidualna, zresztą wszystkiego można się nauczyć - optymalizacji kadencji również. Zawsze będzie brakować przełożeń, czy to z góry czy z dołu w zależności od tego gdzie będziemy jechać i po czym. Napędy 1x są zdecydowanie trwalsze i mniej awaryjne i już to przemawia z nimi. Choć ja mam 3x9 ale tak naprawdę gdybym zmieniał i chciał mieć zupełnie uniwersalny sprzęt - a w taki celuję zawsze bo mam jeden rower - to chyba jednak 2x. Pozdro2 punkty
-
Blokada ramienia (usztywnienie) czyli odrobina fizyki. Ćwiczenie 1. Jeżeli to możliwe w rolkach, bez rolek efekt też czytelny. Płaskie, lewa dłoń na lewym barku, prawa na prawym pośladku, spokojny ruch bez napięć prawa dłoń do lewego barku. Co się dzieje ? Nic. Ćwiczenie 2. Jak powyżej tyle, że budujemy napięcie mięśniowe. Co się dziedzieje? Nic. Ćwiczenie 3. Jak powyżej, zaczynamy swobodnym ruchem w trakcie którego wkładamy impulsowe napięcie mięśni. Efekt - od razu pojawi się ruch i rotacja. Teraz przekładając na jazdę - umiejętne korzystanie z punktowych napięć taśmy dodaje mocy. I znów nie chodzi o narty/rolki tylko o koordynację funkcjonowania całego układu ciała. Tu jest pułapka - fascynacja filmami YT topowych zawodników odsuwa myśl, że 75% pracy robią bez nart na nogach. Pozdrawiam, M.2 punkty
-
Próbowałem 22/36...(kaseta 12-36) miękko było, ale prędkość już na granicy utrzymania równowagi, a ruszenie pod górę to już cyrkowe sztuczki. Następna kadeta już ponownie 11-34. Niby to niewielka różnica ale jazda znacznie stabilniejsza......2 punkty
-
Wszystko to wydaje sie słuszne może z wyjątkiem serwisu, bo trwałość 1x na pewno jest mniejsza (duże przekosy - szybsze zużycie łańcucha i kasety pomimo postepu technologicznego). Ale myślę, że jest jeszcze jeden argument za 1x. Można szybko, wręcz bezmyślnie, zmieniać biegi na taki jaki nam pasuje. Przy 2x już sie zaczynają kombinacje i pomyłki. Na zawodach to ma znaczenie. Co do przełożeń dolnych (miękkich). Przy 1x 28/42 masz przełożenie 0.67. Przy moich 3x 22/32 (taki mam w fullu) mam 0.69 a więc bardzo blisko. Czasami wolałbym dużo mniej. 🙂 Ale to pewnie ten wiek nieszczęsny. 🙂2 punkty
-
32x10-42 to w górach lipa jest. Ja najpierw jeździłem na 32x10-50 (12x), potem zmieniłem na 32x10-42 (11x bo lżej i mniejsza przeżutka) i wtedy bardzo brakowało tej 50 a koronek 10, 12 prawie nie używałem. Teraz mam 28x10-42 i jest dużo lepiej. Dalej przydałaby się 50, ale da radę bez niej. Za to na górze 10 to zbytek, czasem użyje ale nie jest niezbędne. Mógłbym nawet jeździć na 26x10-42 ale nie wiem czy nie będzie łańcuch ocierał. Z drugiej strony takie mielenie w miejscu ma niewielki sens, lepiej przejść do wypychu. Co do stopniowania to mnie duze przeskoki by nie przeszkadzały. Zwykle zmieniam po dwa biegi lub więcej. Na kole 27,5x2.4 28x42 to 5,3km/h przy kadencji 60 28x10 to 33,4 km/h przy kadencji 90 Liczbowo wychodzi to dobrze a do rekreacji to prędzej brakuje dołu niż góry.2 punkty
-
Jesteś chyba jedynym znanym mi maniakiem rowerowym odpornym na zasadę N+1. Ja na przykład mam dwa rowery HT na których najczęściej jeżdżę, bo jest to bardzo wygodne. Jeden się zepsuje, na przykład uda mi się coś połamać, to spoko czeka na naprawę a drugi (trochę inny)od razu służy. Czasem przecież trzeba poczekać na części. Poza tym na jesień czy zimę jeden jeździ i w stanie agonalnym na wiosnę idzie na dłuższy serwis, a drugi wtedy nówka nie śmigana, jest jak znalazł. Mam tak nawet z dętkami. Jak złapię kapcia to zakładam nową i czekam jak się uzbierają trzy (co trochę trwa). Trzy, bo tyle mam dobrych ścisków (tych jednoręcznych). Hurtowo naprawiam wszystko nie tracąc zbyt dużo czasu. Oczywiście jakbym nie miał gdzie trzymać to musiałbym racjonalniej podchodzić do ilości rowerów.1 punkt
-
Myślę, że mnie by pasowały te 22/34 a nawet 22/36. Nie było okazji spróbować. Trochę zależy też od wielkości kół. Ja wciąż jeżdżę na 26 (jeśli kiedykolwiek kupię nowy to będzie 27.5) i przy tych samych układach tarcza/koronka tylna jest ciut bardziej miękko niż przy większych kołach. Właśnie wróciłem z małego wypadu. Ach co to był za zjazd. 🙂 Niby łatwy, ale na drobnych kamyczkach nietrudno się wyp...1 punkt
-
U mnie na "górskim" 14-28 kaseta a raczej wolnobieg chyba i 28-48 x3 korba, Stevens podobnie ma i obleci na moje górki, ale na ściganie szos na chwilę choć lepszy szwajcar choć on nie ma miękkich przełożeń na góry i wcześniej trzeba zsiadać, Stevensa i Szwajcara też sobie podliczę jak trafię do Sk-wic i Wrocka.1 punkt
-
Z racji, że Małżonka jest z wykształcenia i praktyki trenerem koni wyścigowych a i do ślubu na dziedziniec katedry we Fromborku 8km jechałem w siodle na arabie po wyścigach wątek konny pominę 😉 Zarówno co jak i kiedy. To proste ćwiczenie pokazuje, że zarówno brak napięcia jak i stałe napięcie nie są skuteczne. Impuls i kontrola. M.1 punkt
-
A może mi ktoś wytłumaczyć dlaczego preferuje się napędy z jedną tarczą, np 1x11? Nie lepszy 2x10 lub 2x11? Nie mówię o zawodnikach, gdzie brak możliwości zmiany tarcz może ułatwiać jazdę, ale dla amatorów? 2x10/11/12 wydaje mi się idealny. BTW mój pierwszy poważny rower, kolarka, czeski Favorit, miał 2x4. 🙂 A przód zmieniało się wajchą przy rurze siodłowej. W swoich rowerach mam stare 3x9, ale gdybym przez przypadek kupował nowy byłoby to 2x...1 punkt
-
mam prawo jazdy od 1977 roku, raz Maluchem wpadłem w poślizg na białej drodze, obróciłem się o prawie 360 stopni i pięknie wyprowadziłem, poza tym nigdy żadnego wypadku nie spowodowalem1 punkt
-
Moje doświadczenia są kapkę inne - mam dwa układy w rowerach HT - 32x10-42 - tutaj brakuje mi dołu (miękkich przełożeń) góra jest w zasadzie ok poza zjazdem lub z mocnym wiatrem w plecy. To 10s i trochę z płynnością też nie jest najlepiej, trzeba czasem dopasować się kadencją - korba 20/32/42 i koronka jak wyżej i tu wszystko jest dobre (3 x 10). Jak widać porównując na dole jest bardzo duża różnica (dodatkowe trzy "biegi" więcej). Na górze dwa. O ile w normalnych warunkach w terenie zróżnicowanym pierwszy układ jest trafiony i optymalny to w górach nie do końca jestem zadowolony. Mógłbym zejść na korbę 28 ale wtedy znów z górą będzie gorzej. Dlatego układ jednorzędowy z największą koronką 42 jest troszkę jednak dla mnie za mały. Gdyby była tam 50-ka to już by wychodziło bardzo podobnie jak w tym 3 rzędowym. Ale nie było sensu inwestować tyle kasy w przebudowę roweru. Dlatego na co dzień jeżdżę na 1x10, ale tematy w bardziej stromych górach (ostatnio w Karkach) robię jednak na 3 x 10. Natomiast wniosek jest taki, że dość ciężko byłoby mi opędzić jednym rowerem z układem 1x10 zarówno trudne góry jak i jazdę w terenie ale jednak dość płaskim (lub interwałowym). Bo do pierwszych potrzebowałbym korby 24 a do drugiego ta co jest czyli 32 (ewentualnie 30). ------------------ Mam jeszcze fulla z układem 2 x 11 (nie pamiętam ilości zębów) i tam też jest bardzo wygodnie w górach.1 punkt
-
Ty na poważnie takie pytania? No więc tak używam wszystkich biegów w układzie 28x10-42, ale mam ich 11 a są rowery z 27 biegami, Do tego spokojnie starczyłaby mi kaseta z mniejszą ilością biegów ale podobnym zakresem. Np. 8 biegów z zakresem 12-42. Gdyby była lżejsza od obecnej i pasowała na bębenek xd to chętnie na taką zmienię. Niestety raczej nic takiego nie istnieje, a model który używam (sram 1195) to najlżejsza opcja z dostepnych rozwiązań.1 punkt
-
Jeżeli moda na elektryki spowoduje, że ludzie będą na nich jeździć, przy okazji spędzając więcej czasu na świeżym powietrzu zamiast z browarem w ręku przed telewizorem, to oby ta moda trwała jak najdłużej z korzyścią dla zdrowia ich użytkowników. Na elektryku też można się spocić, a stopień wspomagania wybiera rowerzysta.1 punkt
-
1 punkt
-
I bardzo dobrze, powstrzyma to mistrzów prostej od bicia rekordów w tunelu. Taki spalony samochód w tunelu, wyłącza tunel z użytku na kilka miesięcy, o zagrożeniu podczas pożaru dla innych kierowców, nie trzeba wspominać.1 punkt