Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 22.05.2024 uwzględniając wszystkie działy

  1. Cześć Całe stelvio z PŚ od góry do mety jest w zimie dostępne dla każdego łącznie z ścianką przed którą stoją tablice ostrzegawcze . Można ją objechać łatwym wariantem ,raz się za gapiłem i pojechałem pod metę 💪🤪 i trzeba było z trzysta metrów w lewo do gondoli dymać z kija. Pod gondolę jest odbicie trochę wyżej. Jazda nocna po stelvio też możliwa ale trzeba sprawdzić bo jest to kilka razy w sezonie,chyba w czwartki mając karnet 6 dniowy jest bezpłatne. Pozdro
    4 punkty
  2. To ja Andrzeju życzę przede wszystkim zdrówka, ale i tak zazdroszczę Ci możliwości obcowania z naturą w tak urokliwym miejscu. pozdro
    3 punkty
  3. @Marcos73 w kwestiach finansowych ,Krakusi podobni jednak są do Poznaniaków 🙂 PS To u Was drut wynaleźli z tego co pamiętam?
    2 punkty
  4. Tak, na pewno jest santa caterina i san colombano. Wystarczy. Nam pół Moltka wystarczyło przecież, no ale po 12 to już wszyscy w barach siedzieli. My nie, ale reszta już raczej😀. pozdro
    2 punkty
  5. Janek, ja lubię małe ośrodki, cena czyni cuda czyli CCC. Mogę raz w sezonie jechać do wypasanego ośrodka na stoku i zapłacić pierdylion monet, albo szukać fajnych tanich ofert i pojechać z 4-6 razy w sezonie. Mnie do szczęścia na nartach jest potrzebny śnieg i dobre towarzystwo, jak jeszcze jest pogoda to czego chcieć więcej. Nie mam natury zwiedzacza i nie pragnę co sezon eksplorować nowych ośrodków. Równie dobrze się wyjeżdżę na Rusinie jak i w Nassfeld. Wiadomo, Nassfeld lepsze ale Ty także katujesz cukier w hali i jakoś nie wybrzydzasz. Narty kosztują mnie sporo, choćby klub syna. To min 30 tysi za sezon (sprzęt, treningi weekendowe, w tygodniu, obozy, treningi przygotowawcze, wyjazdy na lodowce - wspólnych wyjazdów nie liczę). Jak pojadę z rodziną za 7 klocków, a nie za 10 to praktycznie 3-ci wyjazd mam w gratisie. A że trzeba dojechać na stok te parę km, czasami ogarnąć żarcie i nie ma sauny, ani basenu w hotelu czy pokój jest nieco mniejszy - mnie to nie przeszkadza. Mogą być orczyki, talerzyki i kanapy dwuosobowe. Nawet lepiej - bo to nie jest target dla "prawdziwych" narciarzy i jest zazwyczaj pusto. Po ostatnim wyjątkowo słabym sezonie w PL, to trudno coś u nas zaplanować. Grimson jest tego doskonałym przykładem. W PL będę jeździł na warunki i pogodę, ale planować nic nie będę. Wolę Alpy i pewne miejscówki. Duże ośrodki przed i po sezonie w dobrych cenach, a w sezonie - tam gdzie tanio. Choćbym miał jechać enty raz do Gerlitzen, da się pojeździć lepiej niż gdziekolwiek w PL. pozdro
    2 punkty
  6. Cześć Oby się udało, czego Tobie - ale przede wszystkim Twojej Pani życzę. Wiesz to ciężki proces jeżeli ktoś nie ma w sobie tego "genu ruchu". Poza tym różnym osobom odpowiadają różne aktywności. Ja chyba ze trzy razy w życiu podchodziłem do biegania, raz nawet trwało to parę lat,. ale nigdy tego nie polubiłem a rower po trzech miesiącach - tyle mniej więcej trzeba ciągłej jazdy aby wsiąknąć - już stał się nałogiem. Są osoby lubiące siłownie czy różnego rodzaju maszyny co dla mnie na przykład jest niestrawne w ogóle. Czasami tylko gra zespołowa - co ja z kolei zawsze lubiłem - jest odpowiednio wciągająca. Trzeba działać, próbować i nie pękać przy pierwszych trudnościach. Pozdro
    2 punkty
  7. Cześć Coś w ten deseń. Najtrudniej dostać się na start i nie stracić przy tym chęci do życia. Podjazdów nie ma żadnych z tego co wiem - cały czas w dół. Z pewnością będzie ciekawie choć płasko. Ale ja myślę teraz jak się wiosłuje bo o 3.00 odpalamy na Wieprzę. Trzymaj się
    1 punkt
  8. Czyli szukajcie, a znajdziecie. Dzięki. Daleko od wyciągu, to pojęcie względne. W Pejo mam hotel na stoku, ale w Pejo, do Madonny czy Tonale muszę dojechać. A w Bormio to dokładnie w San Pietro, czyli w połowie drogi między Bormio a Bormio2000. Skibus pod hotelem i mogę zjechać do Bormio, albo wyjechać do Bormio2000. Mogę swoim samochodem. Różne opcje, a różnica w cenie to w moim przypadku ponad 3tysie PLN. Wybór dla mnie jest prosty. Będę jeździł po tym samym śniegu co znajomi, ale o połowę taniej. Na stoku i tak będę pierwszy, bo przy zmasowanym ataku na gondolę w Bormio, ja melduję się na stacji pośredniej bez kolejki w Bormio 2000. No nie mam basenu w hotelu i tylko ** ale jakoś to zniese😀. pozdr Jedni już się łamią, bo hotel w Bormio, ale na samym końcu, i tak trzeba dojechać do gondol jakoś. Podobnie jak ja, tylko drożej, na osłodę zawsze mogą się wkąpać w basenie.
    1 punkt
  9. no oczywiście - ja tak trochę przewrotnie napisałem domyślając się Twojej odpowiedzi. Będziesz mieszkał daleko od wyciągu ( a sporo taniej ) to na skipasie Alta Valtelina będziesz mógł też pojechać do Livigno (pewnie żonka coś tam w kosmetykach albo ciuchach czy torebkach znajdzie). Ja też preferuję w Alpach w sezonie 6 tygodni w apartamencie zamiast 2 w hotelu pS. Jako ciekawostka 200 km dalej w Twoim terminie wypasiony apartament z basenem za 900 Euro/ 6 osób na tydzień https://pl.ski-france.com/teren-narciarski-mont-blanc/vallorcine/portes-du-mont-blanc/#booking-form
    1 punkt
  10. Cze Chyba raczej sobie 😉. Wiem że zmieniłeś pracę, a to wiąże się początkowo z mniejszą ilości czasu wolnego dla siebie i bliskich. Trzeba się wdrożyć, ustawić etc. Wrzucałeś foty z Twojego komina i macie gdzie jeździć. Po kiego grzyba Ci kolejny grzmot. Żona formę zbuduje na narty - ale po co? No chyba że dla własnej satysfakcji i zdrowia. Zaplanuj fajny wypad na narty, w fajne miejsce z nieomal 100% pogodą, a podejście dziewczyn się zmieni do nart. W tym sezonie masz okazję, bo jak twierdzi Brachol mamy ferie w Low Season i można tanio pojechać w Alpy (a przynajmniej sporo taniej niż w sezonie). Ludzi będzie jeszcze mało, One pojeżdżą, Ty się w końcu wyjeździsz. CG jest pewnie fajna, ale gdy się jedzie na pogodę, ale nie na z góry planowany wcześniej urlop. Moja Żona też nie jest ani specjalną fanką narciarstwa ani specjalna fanką jazdy na rowerze, ale wystarczy odpowiedni bodziec i już pyta kiedy jedziemy do Madonny bo takie ma wspomnienia: A i na rower mnie wyciąga w weekend, bo nie musi gotować 😉, ja ustalam tylko miejsce, zazwyczaj dość daleko (tak min. to 15 km od domu w jedną stronę). Tak było w sobotę. Niewiele do szczęścia potrzeba, tylko chytrym trzeba być. Jak głosi slogan reklamowy KFC - Be smart 🙂 pozdro i powodzonka
    1 punkt
  11. Cze A jak logistycznie to wygląda, z Wa-wy na start pociągiem i z mety do Wa-wy także? W Krk chyba największy podjazd macie (oprócz startu) na kopiec Piłsudskiego, a i obok mnie będziesz przejeżdżał. Niestety Wam nie pomacham, bo będę w Grecji. Trzymam kciuki za Was. pozdro
    1 punkt
  12. Cześć Nie, to jest połączenie paru tras chyba, czy też odcinków tras łącznikami, które normlanie są nieprzejezdne. Np. ścianka ze skokiem nie funkcjonuje normalnie. Podobnie jak w Kitzbuhel czy Gardenie. Wiesz co mnie najbardziej zawsze szokowało...ten cały dolny odcinek po polach gdy już widać Bormio. Normlanie to się tam jedzie i jedzie, zazwyczaj w tłumie na koniec dnia a goście robią tam 4 skręty w jakieś 10s. To jest absolutny kosmos jednak. Pozdro
    1 punkt
  13. Cześć Które fragmenty są robione tylko na zawody? W sumie nie analizowałem jak to wygląda w kwestii przebiegu trasy pucharowej, i zwykłych tras zjazdowych zakładałem, że pucharowa idzie tak jak zjazdowa. Piste sci e impianti a Bormio | Bormioski.eu
    1 punkt
  14. Chodzi mi o tunel do Livigno Tunnel Munt La Schera - Biglietto Online | Livigno jak źle się wstrzelisz do trzeba poczekać bo przejazd jest wahadłowy. pozdro
    1 punkt
  15. Albo niewiele by się działo, bo by się wszyscy pilnowali nawzajem. Mam szefa Słoweńca, Roglica zna osobiście. Lubię się z nim trochę podrażnić. Po finiszu w Livigno napisał do mnie "Ach ci Słoweńcy". Odpowiedziałem " ciekawe co biorą" 😂
    1 punkt
  16. Plan jest na 5x w tygodniu. Jak nie, to będę bardzo ciche dni.
    1 punkt
  17. Marku, pozory. 🙂 Filmik zrobiłem wychodząc z domu. Tak mnie te pszczółki zauroczyły, ze musiałem ich pracę uwiecznić. A wychodziłem bo schodziłem w dół na przystanek autobusowy, by udac sie do Krakowa na wizytę z... kardiologiem. 😞
    1 punkt
  18. Cześć Jak musisz być w tym St. Lambrecht to jedź dołem. Czyli do Villach i autostradami na Mediolan, tak będzie najszybciej. Przez tunel do Bormio się nie opłaca. A co do Bormio to.... są tam w rejonie zajebiste miejsca. Po spływie Ci napiszę. Brachol ale przecież po Stelvio nie zjedziesz bo fragmenty nie są w ogóle robione poza zawodami, chyba, że o czymś nie wiem, to sorry. Pozdro
    1 punkt
  19. Oj nie brakuje. Na MTB jeżdżę od początku lat 90. ubiegłego wieku, ale największa intesywnośc przypada na lata 95-05. I oczywiście przede wszystkim w okolicach Krakowa. Trochę wtedy przecierałem szlaki innym, choć byli jeszcze bardziej ode mnie świrnięci w tym podkrakowskim jeżdżeniu. Niejaki Szymon Madej (Zbooy) przygowotywał swój pionierski przewodnik rowerowy z cyklu najlepsze wycieczki na rowerze górskim "Okolice Krakowa". Fragmenty umieszczał w sieci, a ja je komentowałem i... próbowałem jego propozycji tras. Te moje uwagi docenił dziękując mi w nagłówku. Oczywiście dolinki jurajskie wzdłuz i wszerz (niezłe podjazdy), wały (jeszcze nie asfalowe) Wisły, górki w okolicach Tyńca, wypady za N. Hutę, Krzeszowice i okolice... Wyjeździłem się wtedy co niemiara i nieźle poznałem okolice mojego miasta. Chyba bez tej jego rodzącej się książki nie poznałbym tyle ile poznałem, bo raczej wolę powtarzać sprawdzone miejsca niz odkrywac nowe. I niestety nie mam prawie żadnych zdjęć z tego okresu. Szkoda. Jest więc gdzie jeździć i bywa pięknie. A raczej bywało bo stety/niestety wiele urokliwych, dość dzikich miejsc "cywilizuje się". Domy, asfalty, ogródki... Wiele szlaków szlag trafia bo powstają obwodnice, wiele fajnych, powiedzmy harcorowych, staje się nudnymi duktami dla mieszczuchów. Cóż, takie "prawo natury". Czasy się zmieniają a my zmieniamy się wraz z nimi - jakoś tak to idzie. 🙂
    1 punkt
  20. @Mitek na każdym etapie naginanie osoby pod mityczny wzorzec w mojej ocenie sens ma ograniczony. Najpierw określ cel, później dostosuj arsenał metod. Im bogatszy arsenał tym lepiej - ale to nie znaczy, że wszystko i z każdym i zawsze ma być "by the book". Praca szkoleniowa to często odejście od kanonu - słowem, ćwiczeniem, terenem, setupem .. ale może się mylę. M.
    1 punkt
  21. Nie ma wzorca. Pokazuje to choćby Interski gdzie ekipy zagraniczne tworzą bądź rozbijają pewne mity wpływające na "polską szkołę jazdy". Mam nadzieję, że zamiast wymyślać coś na nowo SITN sięgnie po mocno sprawdzone wzorce przy okazji godząc ścieżkę rekreacyjną z dziecięco-sportową. Przy całym szacunku dla ekipy odpowiedzialnej za Sitnusia poza wygenerowaniem rynku na "pomoce naukowe" nie dużo z tego wynika czego najlepszym przykładem jest praca klubów startujących w OLP. Ok, sorry - jakiś kolejny kurs z tego wynika :). Z innej beczki - tak się zlożyło, że Curex coś tam ostatnio wpadła w sidła wybornych instruktorów/trenerów alpejskich ze swoim tele klękaniem. Odrobili pracę domową (a raczej nocną) na YT i szybko doszli do oczywistego wniosku, że wzorzec "idealny" nie istnieje a skuteczność jest pochodną dostosowania niuansów do osoby i dalej systematycznego, wieloaspektowego treningu. >85kg w martwym ciągu jak na 17 latkę dobrze rokuje 🙂 choć inne mniej wyrażalne w liczbach ćwiczenia ważniejsze a obecny focus to nartorolki i oswojenie skoków na Krokwi (tej malutkiej). Inaczej mówiąc - nie mylmy techniki na nartach z przygotowaniem do budowania tejże. To drugie ważniejsze ale medialnie się nie sprzedaje ... Dużo lepiej się ogląda atrakcyjny zjazd niż minutowy plank z obciążeniem bądź inne wygibasy a mało komu chce się montować z tego atrakcyjny klip na 45 sekund :). Skutecznośc i estetyka to pojęcia, które niekoniecznie się spotykają choć pięknie wygląda, kiedy to zagra. Powyższe nie odnosi się do oceny filmów instruktora z incentive szkolenia - nie zamierzam tego oceniać. Zrobił robotę. O ocenę należy zapytać "kursantów" a tam przy przewidywalnej rozbieżności umiejętności i doświadczenia zdania będą i tak podzielone. M.
    1 punkt
  22. Ma dość zasadnicze znaczenie. Ci co już nie żyją - nie zaszkodzą, a ci co żyja, to już różnie .... Ja miałem maturę w 1974 a pracę na "wielkich budowach socjalizmu" rozpocząłem 1978 od razu od dużego dzwonu. Zadania, terminy, wizytacje, uściski, ordery (dla dyrekcji). I swietny przegląd typów... tych co w 70tych byli w PZPR, w 80 i 81tym w Solidarności, poźniej odkurzyli legitymację partyjną a od 90, gdy było jasne że zmiany są nieodwracalne - w polityce regionalnej, bywałoże w sejmie. . Ci to najwyżej mogą budzić obrzydzenie. Ale też pewien major w lokalnym urzędzie-milicji, do którego wg procedury trafiałem po zatwierdzenie każdego protokołu kradzieży na budowie.... a ten usilnie namawiał do wspólnego, jak to nazywał, "łapania złodziei". Bywało że kogoś namówił. Niektórzy wykazywali się mocno we wspołpracy.... Juz po 90tym chcieliby zapomnieć.... ale major zapewne pamiętał. Może wykorzystywał tą wiedzę? Nie, Mitek. To nie chęć zemsty, to proste nazwanie skurwysynów - skurwysynami. To takie działanie, by wiecej nie mieli okazji wykazywać się.... A historia dawna - jest taka jak komu pasuje i jaka jest akurat potrzeba. To metoda stosowana już przez Herodota, Kadłubka, a i współczesnych turbopatriotów.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...