Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.05.2024 w Odpowiedzi
-
Podobnie Śląsk jak mówi moja żona polonistka czysto ślonzoczka som my nomadami osiadłymi ino granice sie zmiyniały "Skomplikowana historia Górnego Śląska sprawiła, że jego teren należał niespełna 440 lat do Polski (z tego ponad 200 lat jako samodzielne księstwa), ponad 270 lat – do Królestwa Czeskiego, 214 lat do Austrii i 182 lata do Prus." A teraz tyn ciul Duduś bydzie wetowoł ustawa sejmu i godoł że my ślonzoki som 😁takie same jak łon... pierdoli jak zawsze nawet UJot się go wyparł a kaj mu do nos .5 punktów
-
4 punkty
-
4 punkty
-
Po trudnym okresie docierania doszliśmy do stanu wzajemnego zrozumienia 😜 swoje racje wyrażamy każdy na swój sposób. Tym razem Twój post jest w punkt i przyznaję Ci rację ale lubię wq..ć tego buraka 🤪2 punkty
-
Cześć Damian ale słowo komuch wydaje mi się tak samo archaiczne (i do tego nie na czasie) jak lewak. To tak samo jak nazista czy szwed - ten z potopu - tylko zakres czasowy inny. Wystarczy przyłożyć realną (obiektywną) a nie swoją skalę czasową i wychodzi na to, że Szwedów powinniśmy jebać najbardziej bo to oni - w królobraterstwie swoim zniszczyli, zabrali, ukradli nam najwięcej. Dlaczego więc mieć pretensje do komuchów a nie do radziwiłłów czy opalińskich? Warto ogarnąć całość myślę i wtedy nie ma w ogóle czym się denerwować - trzeba dbać o zdrowie a nie wkurzać się na kolegów, którzy nie do końca rozumieją co piszą. 😉 Pozdro2 punkty
-
Wy to tam macie tako enklawę ... wreszcie udało mi sie kupić globus Mysłowic.. 😉2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
Po flamandzkiej, ale blisko granicy walońskiej. 🙂 Do tego są francuskojęzyczni. A lokalsi, których coraz mniej, mówią dialektem niemieckim. Tym z Aaachen do którego jest ok. 25 km. Te tamtejsze dialekty potrafią się mocno różnić od siebie i często jedna wioska nie dogada się z pobliska drugą. W samej wiosce sporo mieszka Holendrów. Kiedyś w latach studenckich pracowałem tam przez pewien czas u tamtejszego bauera. Chyba Flamand, ale jego syn ożenił się z Holenderką. Jedyna która w okolicy mówiła po angielsku (wtedy nie mówiłem po francusku), skądinąd bardzo sympatyczna. W środku ogromnego pola bauera były słabo widoczne słupki graniczne z Holandią. Nieźle pomieszane. A żeby nie było tak całkiem nienarciarsko, dodam, że siostra jeździła z nami regularnie na nartach do niedawna. Pokonało ją kolano i... wiek, choć kto wie czy jeszcze nie spróbuje. A szwagier nie jeździł, ale często nam towarzyszył na wyjazdach. My na narty, on na długi spacer po okolicy.2 punkty
-
Cześć Myślę, że narciarstwo w Belgii ma/będzie mieć teraz dobry okres. Holendrów zawsze było sporo ale jeździli miernie głównie chlali i imprezowali - wiem bo prowadziliśmy z kumplem obozy holenderskie. Narty były dodatkiem. Nie mieli też sukcesów sportowych, pomimo dość intensywnego (w pewnym okresie) szkolenia, prowadzonego zresztą przez Polaków. Za to Belgowie po cichutku dochrapali się Armanda Marchanta, stylowo pięknie jeżdżącego i robiącego stale wyniki. I już za nim pojawił się Sam Maes też porządny slalomista, a będą i inni. Te wyniki z pewnością nie pozostaną bez echa w Belgii. Wiesz jak jest - jak idzie to wszyscy zaczynają się interesować - jak ze Świątek czy Małyszem - taki owczy pęd, ale na jego bazie warto budować szkolenie i bazę. Pozdro2 punkty
-
2 punkty
-
To może coś z tematu,..moj ulubieniec w akcji 💪 ćwiczmy bo to jedyna droga do doskonałości ⛷️2 punkty
-
Cześć, To i ja podsumuje swój sezon 🙂 77 dni, 2500 km , 350 km przewyższenia. 16 000 km w samochodzie, 42 000 w samolocie. 8 tygodni w dolinie Val Di Fassa , głównie w moim ukochanym Passo San Pellegrino, ale też Ski Center Latemar, Alpe Cermis, Alpe Lusia. 1 tydzień w Vail I Beaver Creek w Colorado, 1 tydzień w Deer Valley ( Park City ) w Utah. Szybki powrót Do Europy do Austrii , Kaunertal na testy NTN. Tydzień w domu i szybki wypad na tydzień do Whistler w Kanadzie. ponad 50 przeszkolonych Carvingowo osób. Jazda z Tedem Ligetym, poznanie Lindsey Vonn. Zostałem oficjalnym ambasadorem Carv i pewnie nie skończyłbym do jutra opisując co się w tym sezonie wydarzyło. sezon życia 🙂 Przyszły sezon 2024/2025 już zaplanowany od 28 lipca do 1 maja i mam nadzieję dobić do 100 dni 🙂 pozdrawiam wszystkich 🙂2 punkty
-
Cześć Po prostu baw się jazdą. Ja tak naprawdę po tych wielu latach twierdzę, że rola techniki nabytej jest co najmniej równa objeżdżeniu a prywatnie uważam, ze objeżdżenie ma większe znaczenie. znam osoby, które technicznie jeżdżą niedoskonale ale jeżdżą bardzo dużo i przez to potrafią sobie pewnie poradzić w każdych warunkach i sytuacji. Wiesz , nie wytną może wzorowego łuku ale za to zjadą z kontrolą i niezłym stylem po wszystkim. Tu piszemy o czymś co kiedyś nazywano czuciem krawędzi i ma kluczowe znaczenie przy jeździe kontrolowanej, obserwowanej czy też jak ja tam nazwać. W jeździe praktycznej zawsze zdarza się tyle błędów i niedokładności, które pokrywa się często niewidocznie dla obserwującego, jazda ćwiczebna jest znacznie trudniejsza. Pozdrowienia2 punkty
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Jego matka z pochodzenia jest Holenderką https://sport.tvp.pl/77165694/marcel-hirscher-wznawia-kariere-i-bedzie-reprezentowac-holandie1 punkt
-
no niestety wielu nie wie kiedy zakończyć i dopiero poważny wypadek im to uświadamia1 punkt
-
😉 będę popołudniu, pewnie z przerwą na jakiś obiad Pod Niedźwiedziem. Mogę zgarnąć „łazików” po drodze - na rowery nie mam opcji.1 punkt
-
Nie stawiaj spacji przed znakami przestankowymi. Rada gratis. A co do pytań to odpowiedź 2x nie. Zresztą ten ślad nieistotny, bardziej lokalizacja szczytu w odniesieniu do strony avalanche.report i północna ściana, którędy kierował się Denis Trento...1 punkt
-
https://avalanche.report/bulletin/2024-05-03 https://www.gulliver.it/itinerari/paramont-monte-via-normale-da-la-joux/#map1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
https://wspinanie.pl/2024/05/denis-trento-zginal-na-monte-paramont/ https://sport.interia.pl/gory/news-tragedia-w-alpach-nie-zyje-41-letni-denis-trento,nId,7490452 https://www.facebook.com/denis.trento.503?fref=nf&ref=embed_post1 punkt
-
Krzysiu, oczywiście, że znajdzie się miejsce dla Ciebie. Wawa niestety nie jest ni jak po drodze, dojazd do Krk po Twojej stronie - ale to wiesz. Obowiązuje kolejność zgłoszeń, a kolor skóry to mi nie przeszkadza, Maras coś wydziwia. pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
Byłem kiedyś na kajakach w tamtej okolicy,płynęliśmy Moza blisko Maasmechelen to północ od Maastricht. Mieszkają po stronie flamandzkiej czyli Limburgia czy francuzko języczna od południa Liege-Walońskiej ? Region faktycznie ładny. Ja lata mieszkałem w zasyfionej Antwerpii ale dwa lata temu przeprowadziłem się również w okolice granicy NL tylko że od strony Eindhoven-dużo lasów, region bardzo spokojny tu da radę żyć . 😉1 punkt
-
Być może w przyszłym sezonie będę miał odrobinę więcej czasu. Jakby się więc znalazło wolne miejsce na pokładzie to obiecuję dojechać na miejsce zbiórki. p.s. A jakby bardzo przeszkadzała Ci ta czarna skóra, to w okolicy mam dobrego tapicera 😉.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Mnie się dziś udało wyczłapać na Pilsko z dolnej stacji w Korbielowie. Ludzi relatywnie sporo jak na dość wymagającą w polskich realiach górkę. Wszelkich śladów zimy brak, pozostała jedna marna łacha brudnego śniegu na czarnym szlaku, gdzieś na wysokości 1.450 metrów.1 punkt
-
Cześć Mógłbyś rozwinąć myśl 😉 Wiesz, tak życie się ułożyło. Za dzieciaka narty mi nie podeszły wolałem inne dyscypliny a dziś narty to czysty przypadek bo pewnie nadal bym był nimi nie zainteresowany,ale cztery sezony temu na kolejnych wakacjach górskich syn chciał spróbować i tak to się zaczęło,że trwa do dziś . Ogólnie przez trzy sezony szukałem kogoś do szkolenia gdyż przypadkowego instruktora ze szkółki nie chciałem . Faktycznie Adama i Tadzia odnalazłem tu na forum,zaryzykowałem swój wybór i nie żałuję wręcz jestem mega zadowolony,to świetni fachowcy i polecam każdemu. Ja do Adama jechałem 1300 km w jedną stronę ale było warto! Co do szkółki dla syna to zastanawiałem się nad tym gdyż nawet Adam o tym wspomniał ale mieszkając w BE mam dwie drogi albo wozić go na halę do NL czyli klub holenderski albo hala w BE którą nawet mam blisko domu. Tylko pytanie zasadnicze jest takie czy on sam by chciał a nie chce,więc nic na siłę nie będę robił . Ma piłkę,basen i to chce robić a narciarstwo raczej dla przyjemności 🤷♂️ także rozumiesz parcia nie ma choć jeździć i uczyć się chce dalej . Pozdrawiam1 punkt
-
Czy najlepszy ciężko stwierdzić,wcześniejsze sezony były równie dobre ale ten był po prostu inny. Spędziłem dwa razy więcej czasu na śniegu- lekko ponad 30 dni . Nartowalem w sześciu różnych państwach ( FR,AT,ITA,PL,DE i hala w NL) byłem na trzech lodowcach , przejechałem prawie 10 tys km autem plus jeden lot ✈️, nartowalem wspólnie z@Lexi 💪, dwa szkolenia u @Tadeo 💪jedno grupowe które świetnie wspominam drugie również rewelacyjne bo indywidualne z masą jazdy za Tadeuszem, dodatkowo wyjazd szkoleniowy z synem do @Adam ..DUCH 💪👌…..tak w tym sezonie działo się dość sporo …1 punkt
-
W moim przypadku zdecydowanie wolę Javelin gdyż jest on wykonywany na właściwej nodze czyli zewnętrznej a skręt z wewnętrznej totalnie zaburza moją koordynację dlatego też na tym etapie jest trudny do wykonania . pozdrawiam1 punkt
-
Myślę, że trudno. W jednym z komentarzy pod filmem od Jana o Reuelu 70-letni gość pisze, że co roku łączy oba skręty: Javelin i Reuel by przećwiczyć to i owo: Every year I link Royal Christie's and Javelin Turns together on one ski to check my balance, edging, rotary control and pressure. This gives me a snap shot indication of how my skiing is going at that time, as well as year to year . . . as I am now 70. Fajny komentarz. To ćwiczenie pokazane przez Beatę jest jednak dużo łatwiejsze od Reuela czy Javelina. W młodości bawiłem sie śmigiem na jednej narcie. Tam też pojawiał się ześlizg na wewnętrzej narcie. Byłem w tym taki sobie. Mistrzem w te klocki był mój kolega, dziś emerytowany profesor pediatrii (Chertan wie o kogo chodzi :))1 punkt
-
To może od tej prędkości te sarny widzieliście. Było zwolnić do 15 km/h, to Żubra i innego Pilsner-a dałoby się dojrzeć 😉.1 punkt
-
1 punkt
-
Kilka godzin nazad wróciłem do Bielska-Białej z, no wstyd przyznać ale z pierwszego zagranicznego wyjazdu na narty. Stoki mojej narciarskiej historii jakoś zawsze były, że tak powiem słabo wyratrakowane i pokrzyżowane ze sobą. Odcinając grubą kreską szczątkowe podrygi przed 2017 rokiem można powiedzieć, że jakoś bardziej na poważnie zacząłem się w to bawić po przeprowadzce w Beskidy. Niedosyt niestety cały czas był coraz większy zamiast mniejszy. Lokalne warunki i Szczyrkowskie korki to jedno, umiejętności do drugie. Jak to dla mnie typowe zawsze starałem się patrzeć ku lepszym sobie i równać raczej w górę, niż w dół. Pierwszy jako-taki progres poczyniłem u mojego znajomego, Przemka Czerwińskiego w jego szkole w Szczyrku (szkiszkola.pl czy jakoś tak to się nazywa). Poświęcił mi dużo czasu, dał zniżki >>po znajomości<<. Niestety przez rosnące i rosnące ceny karnetów w SMR nie dało się tego tak dalej ciągnąć. W związku z tym przerzuciłem się na Mały Rachowiec do @Adam ..DUCH. Pozostał jednak problem warunków i Beskidzkich Zim, na co nikt nie był w stanie cokolwiek poradzić. W końcu moja irytacja prognozami pogody urosła do tego poziomu, że stwierdziłem, że faktycznie za miedzą będzie tak samo drogo ale za to słonecznie, śnieżnie i w ogóle cud-miód-orzeszki. No to teraz kwestia znalezienia instruktora. Wyjazd na południe bez połączenia tego ze szkoleniem, to IMHO trochę strata czasu i pieniędzy. Zdefiniowanie co to znaczy umieć jeździć na nartach jest dość zawiłym problemem, ale jeszcze długo (jeżeli w ogóle) nie będe się łapał w tą definicję, jakkolwiek byśmy jej nie określili. Przypadkowo znalezione ogłoszenie @Tadeo , kilka telefonów tu i ówdzie i decyzja zapadła. W końcu nadszedł czas wyjazdu do Sappady. Po przyjeździe na miejsce poczułem się jak w innym świecie. Pierwszego dnia pogoda była wprawdzie dość kiepska ale kolejne dni, to po prostu bajka. No i te góry. Sam nie wiem co ja w nich takiego widzę ale zawsze uważałem siebie za chłopa z gór. Wychodzi na to, że może i przyszywanego górala ale ten drugi człon ma jednak zdecydowanie pejoratywne znaczenie i za bardzo kojarzy się z Krupówkami i Gubałówką. Każdy dzień podzielony był na dwie części. Rano kilka godzin jazdy swobodnej a potem między 3 a 4 godziny szkolenia w grupie 4 osób + Tadeusz. Pierwszy wyjazd pod schronisko Cima Sierra to było coś ciężkiego do opisania. Przede wszystkim, po pierwsze: prawie puste stoki. Po drugie: baaaaardzo szerokie stoki. Po trzecie: idealnie przygotowane stoki. Kompletnie inny świat, który spowodował zwarcie w moim mózgu. Zacząłem się zastanawiać dlaczego dopiero teraz i dlaczego zmarnowałem tak dużo czasu i pieniędzy. Oczywiście to nie tak, że żałuje tego Szczyrku, Mosornego Gronia, Rachowca czy tym bardziej Pilska. Warunki szkoleniowe w Sappadzie to kompletnie inna liga. Sappada to bardzo mały ośrodek i tras jest tam bardzo mało jak na Alpejskie warunki, ale ludzi też tam jest bardzo niewiele a ceny bardzo niskie. Jeżeli ktoś chce trenować jakieś konkretne elementy techniki, to ciężko znaleźć lepsze miejsce. Przez cały dzień stok prawie w ogóle się nie zdegradował i odpada element losowy, lub głupie wymówki, że no warunki trudne bo muldy. Techniki szkoleniowe @Tadeo to przede wszystkim ćwiczenia. Bardzo dużo ćwiczeń o czym lojalnie od początku ostrzegał, gdyż niby niektórzy mają wrażenie, że szkolenie polega na jeździe za instruktorem. Niektóre z nich naprawdę męczące fizycznie. Np Javelin Turn (nie wiem jak to w jednym zdaniu po polsku nazwać) trzymając obydwa kije na sztorc w maksymalnie rozpostartych ramionach prostopadle do upadu stoku. Z innych, równie ciekawych był spadający liść albo jego wariacja: trzy krótkie skręty zakończona wjazdem pod stok i obróceniem się jadąc do tył 😉 W sumie fajny bajer do popisywania się na stoku 😅 Musze poćwiczyć następnym razem na Małym Rachowcu u Adama 😄 Oprócz kompleksu tras pod Monte Sierra byliśmy też po drugiej stronie doliny na Refuggio 2000 oraz na "trasie sportowej" Col de Mughi. No i oczywiście byliśmy na Zoncolan. Widoki na Zoncolan ciężkie do opisania a jak dla mnie to największy ośrodek w którym do tej pory jeździłem. Niestety przyszedł jednak dzień odjazdu. 😕😭 Po ruszeniu z Sappady towarzyszyło nam Depeche Mode - Enjoy the Silence zapuszczone przez radio RTL. Lekko sentymentalna melodia i refren dobrze oddawały mój nastrój. K....a co ja ze swoim życiem robię. Wracam do chlewa, gdzie jeden z sąsiadów jest chorym psychicznie alkusem, który krzyczy w nocy, że sąsiadka truje go gazem. Drugi ostatnio pogonił elektryka nożem a policja nie aresztowała go, bo "on tylko stał w drzwiach z nożem i mówił, żeby wyp_____ć. może akurat cebulę kroił"? Ah... no i Pałac Śledczy, czy tam Areszt Prezydencki. To już przestało być śmieszne i nawet żałosne. To już jest niesmaczne, żeby nie powiedzieć, że rzygać się chcę. Klepie w klawiaturę na akord, tworząc funkcjonalności, które pewnie i tak mało kto użyje. Od takie bajery do elektroniki samochodowej. Użeram się z ludźmi, robię ponad miarę bo terminy a nic nie działa i nikt nie wie dlaczego. To wszystko dla pieniędzy (również) na te narty, po nic innego. Hm..... Ratrakowanie stoku wydaje się być tak interesującym zajęciem. Ratrak to porządna maszyna dla prawdziwych facetów a nie jakieś metroseksualne SUVy, w których jeździ naklepany przeze mnie kod. Ratrak jest esencją narciarskiego utylitaryzmu a nie doraźnie dokręconą przedłużką czyjegoś przykrótkiego dzyndzla. No i ten przyjemny dreszczyk podniecenia, czy tam inny ASMR jak się widzi ten lekko zmrożony sztruksik... Mmmmmmmmm...... /////// //// /// //// //// //// //// //// //// //// //// //// //// /// /// //// //// //// /// //// /// ////1 punkt
-
Kochani! Nas nie będzie niestety. To moja wina, a raczej mojej sytuacji obecnej więc na Rybelku psów nie wieszajcie. Takie życie. Muszę być uczciwy wobec ludzi, którzy mi zaufali. Możecie na mnie wieszać psy i obgadywać jak Wam wygodnie. Szczerze żałujemy, naprawdę. Waszych uśmiechów przy wieczornych pogawędkach nie jest w stanie przyćmić nawet najlepszy serial z Netflixa, Stawka... czy Potop. Trzymajcie się serdecznie i bawcie dobrze Rybelek i Mitek0 punktów