Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 08.09.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Zależy na jakim poziomie chcesz się bawić. Jeśli do spacerów po Karkonoszach to można nabyć używany zestaw na wiązaniach szynowych, nowe buty i ciuchy na dany dzień. Ale w momencie gdy pojawiają się wielodniowe wyprawy z elementami wspinaczkowymi to w zasadzie nie da się zaoszczędzić. Na przykład ABC - >>1800 zł. Możesz kupić używany badziew ale od tego zależy życie kolegów i Twoje (więc kupujesz sprzęt odpowiedni). Teraz mini zestaw wspinaczkowy to MicroTraction (350 zł), 2 śruby lodowe (500 zł), czekan (>300 zł), do tego lina, pętle z dyneemy (pewnie z 250 zł), raki (też z 500 zł), uprząż (>200 zł), karabinki (6 szt w tym 2-3 HMS - 300 zł), a jeszcze Tiblock, bloczek awaryjny, prusiki. Więc tu wychodzi powyżej 2000 zł. Kask przewietrzany - tu nie ma nic tanio - 500 zł. Tylko te dwie grupy wyposażenia to 4,5 K. Dobra kurtka zewnętrzna od 1000 zł, SS - jak zaoszczędzisz to 400 zł, spodnie - tu też nie ma tanio. Sweter puchowy kolejne 600 zł. Bielizna - tu pewnie można trochę zaoszczędzić. Ale z drugiej strony jak idziesz na tydzień w góry gdzie masz dosłownie po jednej sztuce sprzętu to nie ma sensu kupować tanio - bo nauczyłem się, że wydajesz wtedy kasę 2x. Więc dolna warstwa to też 1500 zł. Do tego rzeczy co ich nie wymieniłem a więc łapawice, rękawice i rękawiczki, kominiarki. I nagle na ciuchy idzie 4000 zł. A dalej harszle (250), zestaw naprawczy (200), światło (300) i pewnie trochę drobiazgów co ich z głowy nie wymieniłem (typu okulary na lodowiec, gogle). Jak dodasz do tego plecak to w 10 K się może zmieścisz. Ale jak chcesz mieć lawinowy to +3K. To wszystko bez sprzętu narciarskiego - na nim najłatwiej przyoszczędzić. Ale tylko pod warunkiem, ze jesteś zdeterminowany, bo bardzo często są to zestawy "dla wroga" a co najwyżej "dla przyjaciela". "Dla siebie" na 100% nie kupisz. Moje dwa "wymarzone" zestawy do jazdy (minimalistyczny i freetour) kosztowały prawie tyle co reszta. Patrząc na innych skiturowców w głębi gór to nie zauważyłem tam nigdy opcji budżetowych, ludzie mają super wyposażenie, przeważnie z górnej półki. I co najśmieszniejsze przeważnie prezentują adekwatny do tego poziom techniczny, czy tam górski.4 punkty
-
Nie uczniowi tylko narciarzowi odpowiem. Krzyśku drogi i Natko w tle za tatusiem (złośliwy nieco jestem albowiem ćwiczone co nieco było).....W nomenklaturze narciarskiej są pewne stałe w kontekście terminologii - oczywiście można używać pewnych skrótów myślowych ale jeżeli bawimy się w teorię (tu fizyka się nieco wtrąca) no to niestety trzeba trzymać się owych stałych terminów. Tak jak używając słowa "rotacja" mamy domyślnie tylko i wyłącznie rotowanie korpusu w kierunku przyszłego skrętu tak w przypadku słowa "śmig" mamy do czynienie tylko i wyłącznie z "śmigiem bazowym" i dlatego nie jest potrzebne dodawanie przymiotnika.......np śmig oporowy itp. Śmig jest ewolucją ściśle związaną z techniką klasyczną i jako taki podlega ocenie w trakcie egzaminy czy na stopień PI czy I . Śmig jest jeden a każdy inny jest jedynie rozwinięciem wymagającym dodania przymiotnika.....Seria następujących po sobie bezpośrednio skrętów wykonywanych w linii lub bardzo blisko linii spadku stoku z sekwencji czasowej ok 1 sek na skręt, wykonywanych w sekwencji ruchowej NW z zaznaczonym wyraźnie elementem oporowym w postaci zakrawędziowania nart....narciarz w pełni wykorzystuje siłę bezwładności oraz skrętność pasa biodrowego, rotację stóp oraz zakrawędziowanie....w formie wysoko zaawansowanej tworzy "wirtualne" garby, muldy jednakże nie stosuje w pełnej formie kompensacji. Faza sterowania ekstremalnie krótka i raczej bezwiednie związana z odciążeniem a podkreślona rotacją stóp w fazie oporowej. Tułów wraz z ramionami trzyma ramę i jest w permanentnej kontr rotacji, ręce ustawione są nieco wyżej i nieco do przodu w stałej pozycji, wbicie kija ma charakter oporowy i niejako tworzy oś skrętu. Głowa, barki, dłonie, korpus "patrzą" w linię spadku stoku a sam odchył jest bardzo niewielki. Szerokość toru jazdy nie jest większa niż długość narty. Sylwetka narciarza w zależności od kata nachylenia stoku jest zrównoważona lub nieco wychylona ale absolutnie nie odchylona. Śmig bazowy najłatwiej jest wykonać na długich, niewiele taliowanych nartach i wąskich pod butem. Tu dałem Ci opis śmigu bazowego....no może nie zadaniem ale pewną rozkminką będzie pytanie dlaczego zakwestionowałem ww. prezentacje4 punkty
-
Krótko i na temat: widzimy się w Zwardoniu 1-3.03.2023. Ta ankieta to chyba jakiś dodatkowy zlot czy ma też być w Zwardoniu czy może w Lądku, ale jeszcze nawet nie ma terminu.. 😉3 punkty
-
Andrzeju Wszystko się zmienia, śmig pewnie też stał się bardziej nowoczesny, choćby ze względu na sprzęt. Pewnie idea ta sama, ale wygląda nieco inaczej. Niestety nikt z nas nie siedzi w SiTN/PZN aby mieć bieżącą wiedzę. IW się zmieniają, są co raz młodsi, więc idą z duchem czasu. Dobrych narciarzy z papierami jest u nas sporo, nie ma się czego wstydzić, z sukcesami jedynie na arenie międzynarodowej słabo. Ale czekamy, kibicujemy. Się zmienia. Maryna może w niedalekiej przyszłości stanie na podium PŚ, w co wierzę, jak niegdyś Dorota Tlałka w Madonnie i nie tylko. pozdrawiam ps. Aż tacy skostniali nie jesteśmy, jesteś tego doskonałym przykładem. Kliknij w Zwardoń* i przyjedź 🙂 *audycja zawiera lokowanie produktu3 punkty
-
Dużo pływaliśmy. Moje dzieci też. Nie zawsze świeciło słońce, a my na rowerach. Odwiedziliśmy wiele interesujących miejsc. Urocze kapliczki. Infrastruktura turystyczna na duży plus. Widokowo jezioro Krzywe. Widokowo cd. jez. Kruglak. Mostek. Widok z niego na jezioro Krzywe. A tak się nazywa. c.d.n.2 punkty
-
Kupujesz narty taliowane (bo takie sa w handlu) ..jak uda Ci sie im nie przeszkadzać i pozwolić jechać tak jak chcą to bedziesz jezdził na krawędziach....... śmig trzeba samemu pojechać -narta (jakakolwiek) pokaże Ci środkowy palec.2 punkty
-
Mitek narty masz, ale umiejetności także. Nie wiem w czym jestem lepszy. Jestem młodszy i może są obszary w których jestem lepszy 🙂. Narty masz nowe, widziałem, ładne, ale stare niezgorzej dawały radę, chociaż niektórzy by stwierdzili, że się na tym nie da jeździć 😉 Ja się pozbywam, w tych obecnych będę jeździł aż wyjdzie drewno spod ślizgów. W sumie stare po Żonie są najlepsze, bo mi ich nie szkoda, a też jeżdżą o ile są nasmarowane i naostrzone. Ładne też są - dziewczynom się podobają, a na krześle to zajebisty +, bo jest temat do nawijki. pozdrawiam2 punkty
-
Cze To początek przygody, jeśli ktoś nie ma ochoty bawić się w bardziej zaawansowany skitouring to ok, w przeciwnym wypadku koszty rosną w miarę nabierania nowej wiedzy i umiejętności, odkrywania nowych pokładów czerpania radości z tejże odmiany narciarstwa . W narciarstwie trasowym, wraz ze wzrostem umiejętności, doświadczenia, większość dochodzi do wniosku, że w sumie to 1 narty są wystarczające na praktycznie wszystkie warunki. Więc niepotrzebnego sprzętu się pozbywamy, już przestajemy czuć potrzebę dywagacji na temat doboru nart do warunków akurat panujących na stoku. Nie wozimy kilku par na każdą okazję, bo najlepsze okazują wie te, które akurat mamy. Jeździ się w tym co się ma pod butem. Natomiast kolega Wujot opisał, jak to wygląda w przypadku bardziej zaawansowanego skitouringu - dziada nie spotkasz. Każdy ma sprzęt z najwyższej półki, koszty "radochy" rosną. Ja zostaję przy trasowym - mam tylko 2 pary (+ szutrówki stare po Żonie), jeszcze parę lat i zostanie tylko jedna para. Najlepszym wystarcza tylko 1 narta, czy wręcz same buty, ale do tego poziomu to jeszcze długa droga przede mną. pozdrawiam2 punkty
-
No ale wybór jednak jest i można budżetowo jeśli bez ekstremów. Większość osób w Beskidach na skitury idzie bardziej chodzić, a nie zjeżdżać (i tak mają z tym problemy poza trasą). Wtedy trudno to porównywać z narciarstwem zjazdowym, gdzie karnet za dzień to już około 150 zł w Polsce, a sprzęt też trzeba mieć. Tak naprawdę dodatkowy koszt w sprzęcie skiturowym to buty (jeśli się chce nowe to mniej niż 1000 zł nie da się, a lepiej mieć nowe) i foki za kilkaset złotych (to też się bardziej zużywa). Narty i wiązania spokojnie można jakieś używane kupić za niewielkie pieniądze. Ubiór zwykły turystyczny się sprawdza, nie trzeba mieć nic dedykowanego do skiturów.2 punkty
-
Myślałem, że ten domek za duży, a tu jednak za mały. Chyba jednak zarezerwuję salę główną Swojskich Klimatów. Zrobimy sobie tam base camp. Nie wiem tylko ile osób przeprowadzi atak szczytowy następnego dnia, bo to szacunkowo 150m + 10m przewyższenia. Może być ciężko...1 punkt
-
Oczywiście, termin już znasz. Adres: jedna z chat Swojskich klimatów na Rachowcu u Szymka, bo on już se buknął. I na pewno nie sposób będzie nie trafić… 😁1 punkt
-
Howgh. Jak to mawiają starzy narciarze, pozdrawiam1 punkt
-
Przebijam się przez ten wątek. Na czym stanęło, rozumiem że Zwardoń ?1 punkt
-
@Marcos73Tak to można naciągać w każdą stronę. Jak ktoś dobrze jeździ na stoku, lubi kontrolę, lubi czasem trochę szybciej pojechać to na byle czym też nie będzie chciał jeździć. Dobre slalomki, które ja lubię (nie zgadzam się, że wszystkie są bardzo podobne, bo są bardzo różne) kosztują najtaniej w promocji 3200 zł (zeszłoroczne, na 2024 pewnie będzie więcej). Cennikowo prawie 5000.1 punkt
-
Cze Nie do końca się z Tobą zgadzam, gdyż na stoku główna rolę do bezpiecznego poruszania się maja przede wszystkim umiejętności, a co za tym idzie doświadczenie. Sprzęt gra rolę drugoplanową, rzekłbym pomijalną, jeśli jest naostrzony i nasmarowany. Oczywiście piszemy o amatorskim uprawianiu sportu w obu przypadkach. Jazda poza trasowa obarczona jest dużo większym ryzykiem, zatem sprzęt chroniący twoje życie i zdrowie musi być prima sort (wraz ze wzrostem levelu pokonywanych obszarów), a co za tym idzie jest on bardzo drogi. Na wyciągu burza śnieżna jest niegroźna, bo są knajpy. Kurtka z deca wystarczy na te parę kroków. Offpiste takich luksusów nie ma. Jak Ci się zepsuje wiązanie w środku niczego, to nie pójdziesz do serwisu, bo go tam nie ma. Przykłady można mnożyć. W narciarstwie stricte trasowym (czy nawet przytrasowym), takich sprzętów nie potrzeba. Wystarczą dobre dechy. Co do nart serwisowych, to nie rzadko są tańsze od sklepowych. Bo te sklepowe, jak to głoszą specjaliści z marketingu same jeżdżą, życie staje się prostsze 😉 . Narty GS (te prawdziwe) można kupić za psie pieniądze nowe. Bo te nie zdobyły popularności (i nie zdobędą) wśród gawiedzi. Aby na nich jeździć - to trzeba umieć jeździć. SL sa bardziej popularne, ale mają zajebista zaletę - generalnie dla przeciętnego amatora marka ma poboczne znaczenie, wszystkie są dobre i bardzo podobne. Kwestia gustu i zasobności portfela. Nawet jeśli będziesz się chciał bawić w jakiś pseudo sport, to na bramki nic nie potrzebujesz, na tyczki jakieś ochraniacze na nogi i gardy na kijki. Jest to wystarczające. Dla zabawy i poprawy umiejętności. Stricte treningowe sprawy. pozdrawiam1 punkt
-
A może wzorem lepszych od nas w te klocki nacji, zrezygnować z pojęcia "śmig" i wprowadzić konsekwentnie "skręt krótki"? Ześlizgowy, carvingowy, mieszany. Oni tak zrobili i mieli swoje racje. Jak kiedyś w czasach jedynie słusznego ustroju mawiał Fedorowicz: "jak ściągać to od prymusów". 🙂 Oni zostawili pojęcie "śmig" (wedeln, godille) na określenie "średniowiecznego" w narciarstwie merdania tyłami nart, jak to wyżej pokazywałem. Takiej historycznej ciekawostki. Albo, i to mi sie bardziej podoba, zostawić pojęcie "śmig" na kolokwialne określenie każdego łączenia w serię krótkich skrętów, gdzie koniec poprzedniego jest początkiem nowego. Intuicyjne i każdy zrozumie. Czemu my Polacy, w sumie ciency w narciarstwie choćby z mizerii warunków do jego uprawiania, mamy zachowawczą tendencję do trzymania się skostniałych, średniowiecznym rozwiązań? 🙂1 punkt
-
To prawda..ale kto jest wybrańcem skoro w większości przypadków to krytycy? - a krytyk to taki klient który mówi jak by coś tam zrobił gdyby potrafił.1 punkt
-
Dzięki Marek ale uważam, że pomimo braku nart u mnie to Ty jesteś lepszy. 🙂 POzdro1 punkt
-
Cze Pisałem swojego posta, nie czytając Twojego, bo go jeszcze nie było. To jest opis, który mówi dużo więcej, jak ten "oceniany" śmig powinien wyglądać i czym się charakteryzuje, aby go dobrze wykonać na egzaminie. Bo o tym cały czas mowa. Jestem przeciwnikiem teoretyzowania, a nomenklaturę narciarską dopiero poznaję, ale zaintrygowała mnie wypowiedź Piotrka, że opis "szczytowej ewolucji" jest opisany w dwóch krótkich zdaniach i "wybrańcy" potrafią ją ocenić, ale nikt nie potrafi jej opisać. Jak zatem 20-sto letni zawodnik ma ja poprawnie wykonać na egzaminie, skoro nie ma pojęcia co śmig charakteryzuje. On nawet nie wie, że były kiedyś narty nie taliowane, stoki nie ratrakowane, narty były wszystkie długie i tak się jeździło. Uczony techniki ciętej od dziecka (jak to sportowiec), ma ja w takim stopniu opanowaną, że jest w stanie pojechać z pełną kontrola prędkości, krótkim ciętym skrętem blisko linii spadku stoku (tak wynika ze skróconego ogólnego opisu śmigu), niezależnie od nachylenia i warunków na stoku. Wyszkolony zawodnik pojedzie praktycznie wszędzie ciętym w "warunkach" stokowych. Nikt nie trenuje na pogodę. Jeździ się dużo i po wszystkim. Więc na egzaminie może być zdziwiony lekko (jak był Piotrek), że "wiedźmin" wystawi mu słabą notę, bo posiada jakąś tajemną wiedzę, jemu tylko znaną. Jak choćby narciarz z filmu nr 1 - który stwierdziłeś, że śmigiem nie jest. Sprowadza się to do cytatu "śpieszmy się kochać ludzi.....". Mitek opisał śmig z praktycznego punktu widzenia. Jest to sport terenowy i tak to w rzeczywistości wygląda. Pełna kontrola prędkości zapewniająca bezpieczeństwo dla siebie i otoczenia. Śmigi z przymiotnikami, a z reguły łączenie różnych technik w zależności od potrzeby w sposób płynny. pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
My zamiast pączków, na stoku jemy tabletki na zgagę i dzięki temu jej nie mamy.1 punkt
-
Mam niedosyt jazdy co sezon, niezależnie jak bardzo bym się nie starał. Po prostu brak możliwości pogodzenia wszystkiego. Mimo superanckiego towarzystwa serio żałowałbym, gdybym na drugi dzień nie dał rady zwlec się rano i wyjść na stok 😞1 punkt