Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 10.08.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
3 punkty
-
A na relaksowe do/popołudnie polecam https://roweremposlasku.pl/zelazny-szlak-rowerowy/ Trasa do nieprzyzwoitości łatwa, prawie 20 km po starym torowisku kolejowym zamienionym w ścieżkę rowerowa. Nawierzchnia ze zwirku na lepiszczu polimerowym. Gladko, rowno i wygodnie. Reszta ( ze 35km) po leśnych asfaltach lub szutrach i nieco miasta w Karwinie. Jedyne podjazdy to w rejonie Gołkowic i Karwiny ale mało górskie- krótkie i do 7-8 % max. Większość- płasko lub spadki "kolejowe" - tak do 2 %. Jazda lasem, z częstymi widokami na Beskidy, jest czeski Radegast i nieco historii okolic. Gdyby szukać czegoś na jazdę np z przyczepka lub małymi dziećmi, lub szybkie 3 godziny (z postojem na frysztackim rynku) -miejsce idealne.3 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
2 punkty
-
@Lexi piękne dzięki za wspólne nartowanie i do szybkiego następnego ….😉 jak pisałem na SO …vice versa 👌 BOSU zamówione choć nie oryginał bo cena zwala z nóg 😱 Z racji że na zewnątrz szaro,buro i ponuro ,wieje i ciagle pada -hala na kolejny trening to idealne miejsce . Dwie godzinki z rana choć solo to minęło migiem. Ćwiczony balans jazda na przemian jednej nogi ( duże wyzwanie na kolejne treningi żeby ten balans ustabilizować ) szczególnie prawa noga-problem-raz z równowagą -dwa obraca mi się stopa w bucie , lewa noga zdecydowanie lepiej oj zdecydowanie a stopa stabilnie trzyma sie w bucie. Buty dobrze dopasowane. Coś jest z tą stopa nie halo,co 🤷♂️.Oczywiście krótki średni i długi skręt . Tak wyglądała pierwsza godzinka nastepnie przerwa i kalorie bez % @moruniek czyli klasyka Druga godzinka to już czysta zabawa z większa prędkością na krawędzi , mega fajnie … Co do tematu… Potwierdzone ; Sylwester rodzinny w Les Deux Alpes,nartowanie z synem. Druga połowa lutego, szkolenie syna pod okiem @Adam ..DUCH Planowane z racji że mam wszędzie daleko ; Druga połowa listopada,albo solo albo gdzieś na dopinkę ,chcialbym AT lodowiec, … Koniec marca 3 doliny lub Tignes,choć i tu jakaś ekipa by się przydała do zbicia kosztów . W międzyczasie jeżeli będzie oczywiście poniżej 0 to kilka dniowych wypadów ON Winterberg DE z racji bliskości miejsca zamieszkania . Taki ogólny plan na zbliżający się sezon,co z tego wyjdzie czas pokaże . pozdrawiam serdecznie2 punkty
-
Ależ skąd !!!..... Pegassus to tylko drobne świństwo wpisane w moralność tej bandy..1 punkt
-
Hej @KrzysiekK Jasne, przy sobie mam tylko dwa dość stare filmy, jeszcze na Head SL 165, ale mam nadzieję, że coś Wam pokażą. Od tamtego czasu (5-6 lat) skupiłem się bardziej na technice i zmieniłem narty na dłuższe, przez co częściej jeżdżę skrętem o średnim promieniu. Film 1- IMG_1558.MOV Film 2- IMG_1599.MOV Edit. widzę, że filmy nie chcą się pobrać, więc zostawiam link do GDrive - https://drive.google.com/drive/folders/1sDqVtquZwV0qvkxJb17DZ-4M68pJRvtf?usp=sharing1 punkt
-
A czemu? Jeżeli to była ironia to czepliwość w istocie niepotrzebna, jeżeli nie, to brak zgody jest programowy. 🤦♂️1 punkt
-
Orzeszku, ale się dyskusja rozwinęła. Tu się nie zgodzę bazowo z drugim zdaniem. W mojej skromnej opinii głosowaliśmy i mamy jak NIE chcieliśmy, bo partia na którą zagłosowała mniejszość Polaków rządzi większością.1 punkt
-
Przednia szyba wystrugana z plexi też starczała na 2-3 miesiące.... 😉1 punkt
-
1 punkt
-
eee pewnie na wyjeździe korzysta z uroków natury bez internetu, a o podjeździe pewnie już zapomniał:-D1 punkt
-
To były fury na miare PRLu w którym nic nie było a wszystko i tak można było naprawić....kiedyś w Żuku woda mi w bloku silnika troche zamarzła i jak wyjechałem rano z domu to po paru km wybiło zaślepkę (były takie zaślepki aluminiowe wbite w otworach w bloku właśnie w tym celu..wielkości dużej monety)...poszedłem w krzaki wystrugałem kołek wbiłem młotkiem i jeździłem tak ze dwa miesiące ...zaślepek też w sklepach nie było.1 punkt
-
Przykład progranowania twojego syna to NIE jest narciarski poziom PI, który prawie każdy może osiągnąć, choć nie w rok czasu. To jest poziom czołówki Polski FIS. Potrzebne są do tego odopiednie zdolności, psychika, determinacja i wieloletni świadomy i prawidłowy trening (nauka). Dodatkowo trochę szczęścia. Wystarczy, że któregoś punktu zabraknie i szanse przepadają. On się dostał do firm, do których tysiącom innych się nie udaje, choć też wiele razy próbują. Piszesz, że nie miałeś takich szans. Identycznych nie, ale inne dużo większe. Dla zaradnych i odważnych lata 90-te to były najlepsze czasy w dziejach. Dorabiali się dużo głupsi od Cieibie i startujacy bez żadnych perspektyw. Jedni handlowali byle czym, inni zarobili kapitał za granicą i kupowali śmiesznie tanią ziemię pod miastami. Jeszcze inni wchodzili w nowe branże, gdzie w kraju nie było prawie żadnej konkurencji. Znam przynajmniej kilka takich przypadków. Głównie z Twojej lub trochę młodszej grupy wiekowej. Teraz o taki spektakularny rozwój trudniej, bo rynek się już wyregulował. Widać zresztą, że obaj nie myślimy biznesowo. Zastanawia nas kariera specjalisty, lub budowanie firmy produkcyjnej od podstaw. Tym czasem wystarczyło kilka lat temu zostać pośrednikiem nieruchomości. Zero wymaganej wiedzy, zerowe ryzyko, można nawet być przygłupem. Trzeba tylko dobrze kit cisnąć i szybko dzwonić na nowe ogłoszenia. Od jednej transakcji koszą po kilkadzisiat tysięcy, więc pewnie najlepsi zarobili więcej od Twojego syna.1 punkt
-
Piotrek, chyba nie da rady, może Braille'em albo Morse'm napisze 🙂 .--. --- --.. -.. .-. ---1 punkt
-
@Mitek I jak wrażenia z podjazdu? Napiszesz jakąś relację? Mam nadzieję, że nie padłeś po drodze.1 punkt
-
1 punkt
-
Ale to butelkowa dieta jest 😉 pozdrawiam ps. No chyba że kupujemy na kartony, to i owszem.1 punkt
-
Cze Patrząc z perspektywy czasu, to biznesem wystartowałem z 10-15 lat za późno. Początki po zmianie ustroju to był faktycznie okres prosperity, gdzie rynek był bardzo chłonny i sprzedawało się gówno na pniu za bardzo dobre pieniądze. Przykładem jest mój kolega - Krzysiek Pawiński - właściciel Maspexu. Mieszkałem na studiach w pokoju z jego młodszym bratem. Często nas odwiedzał, spał u nas, imprezował, robił wówczas doktorat. Oni zaczęli w idealnym czasie, w przysłowiowym garażu. Ja już tak lekko nie miałem, bo sytuacja rynkowa była już stabilna, okres dzikiego kapitalizmu się skończył. Trzeba było znaleść niszę i pomysł aby sprzedawać i zarabiać. Ja i Żona pracowaliśmy w dwóch różnych agencjach reklamowych. Ja akurat miałem niezłą pensję na tamte czasy (ale była to praca bardzo czasochłonna, związana z ciągłym przebywaniem poza domem), Żona natomiast był świetnym sprzedawcą, ale słabo opłacanym. Zaczynaliśmy od gadgetów reklamowych. Pojawił się portal, który katalogował wszystkie przetargi na zamówienia publiczne z całej Polski. Dostawców chińszczyzny było w PL paru, więc wszyscy od nich kupowali. My jako mieliśmy niskie koszty (praktycznie zerowe - firma w domu, zarejestrowana na mnie - ja jeszcze na etacie, więc ZUS opłacony - płaciłem tylko składkę zdrowotną) aby konkurować z innymi postawiliśmy na niskie marże przy bardzo wysokim obrocie. Początki były bardzo trudne. Wszystko gotówką przedpłata i czekanie na kasę od klienta, na szczęście instytucjonalnego - więc płacącego. Ale przetargi też rządzą się swoimi prawami. Żeby do nich przystąpić - trzeba udokumentować że się coś takiego robiło i to w takiej kwocie, referencje etc. Pierwszy rok to był chaos. Później było znacznie lepiej. Wygrywaliśmy praktycznie wszystkie przetargi w których startowaliśmy, doszło do tego, że zaczęliśmy wybierać, które umowy podpiszemy, a z których rezygnujemy. Brak kasy nas ograniczał. Wybieraliśmy te, na których zarabialiśmy najwięcej. Ale roboty były rozwleczone w czasie, czasami to trwało 2-3 miesiące, a kasa w towarze. Marża na poziomie 5-7% nam wystarczała, ale trzeba było sporo przerobić. Mimo iż później mieliśmy przelewy, za towar płaciliśmy z góry, bo to było 2-3% więcej zysku. Praktycznie non stop jeździłem do Warszawy po towar przy okazji zawożąc już zrobiony. Druk był przy okazji. Zawsze przy długopisach i innych pierdołach były bloczki, notesy, ulotki, foldery etc. Ja się tym zajmowałem (w poprzedniej firmie też poniekąd), więc miałem o tym jakieś pojęcie. Potem się to skończyło praktycznie z dnia na dzień, import z chin stał się prosty i nasza konkurencyjność spadła do zera. Więc druk, sporo przetargów, farmacja, sektor finansowy, kosmetyczny etc. Duże rabaty agencyjne mieliśmy w drukarniach, ale było coraz gorzej. Więc własna introligatornia, potem maszyna, ludzie, wspólnicy i tak do dzisiaj. Wiele zawirowań i bardzo trudnych chwil. Wszystko produkujemy na rodzimy rynek. Mamy dużych kontrahentów, ale do tego dochodzi się latami i ciężką pracą. Pracowałem od dziecka, jak chciałem coś mieć, to musiałem na to zarobić - lekko nie było. Pierwszy komputer (ZX Spectrum 48KB) kupiłem po 4 miesiącach pracy na budowie u wujka jako pomocnik mając chyba 12/13 lat. Więc ogóry nie były mi straszne. Teraz możliwości pracy na etacie są bardzo duże, jest niedobór pracowników (w moich czasach był ich nadmiar), pracownik (dobry) poniekąd może stawiać warunki, a pracodawcy już nie podchodzą do tego - jak nie Ty to 200 czeka w kolejce, bo tak nie jest. Szanujemy naszych pracowników, dajemy im pensje na poziomie na jakim nas stać, ale przede wszystkim możliwość osiągnięcia wysokich zarobków (jak na pensje w sektorze produkcyjnym). Sami o tym decydują, mają wybór, poświęcamy czas i zarabiamy bardzo dobrze - czy też olewamy to i pensja za 8h pracy jest dla nas wystarczająca. Przykład z zeszłego piątku. Zlecenie od dużej firmy - spakowanie i wysyłka 10 500 paczek (do wszystkich Żabek), ale trzeba przyjść w weekend. Są 2 wyjścia. Jak to mówi wspólnik, przychodzicie sobota i niedziela (10 osób)- każdy dostaje podwójna stawkę, ale w poniedziałek musi być gotowe - dogadajcie się, albo "wyjebujemy to na miasto" do pakowania. Przyszli. Ten co potrzebuje kasy przyjdzie. U nas większość pracowników to ludzie z przysiółków krakowa, kolokwialnie mówiąc ludzie ze wsi. Mają inne potrzeby. Urlop - to nie wyjazd na wczasy, tylko trzeba coś koło domu zrobić. Pewnie zatrudniając ludzi z miasta o innych potrzebach bytowych byłoby inaczej. Ale póki co to jest dobrze. Zrozumieli, że taka specyfika firmy i klientów, jak jest luz, to jest luz, ale jak trzeba - to ogień na tłoki i jedziemy. pozdrawiam ps. Mieszkanie zawsze było dobrem luksusowym, prędko (i chyba nigdy) się to nie zmieni. Byliśmy i nadal jesteśmy tanią (tańszą) siłą roboczą w Europie. Na tym wygrywamy. Ale to się zmienia, powoli ale jednak. Nasz rynek nie wchłonie całej produkcji. Przyjdzie czas, że praca będzie luksusem. Szczególnie, że jest napływ stosunkowo tanich pracowników z Ukrainy. Kiedyś będziemy musieli wypić to piwo, co robi obecnie Niemcy, Anglicy, Francuzi. Zbudowali swoje potęgi na auslanderach.1 punkt
-
Piotrek Ty jesteś jednak kosmitą. Ja poświęciłem 20 lat swojego życia żeby robić dobrze innym "Piotrkom"? Upadłeś na głowę w dzieciństwie? Jakbym policzył swoje godziny pracy przez ten czas to już dawno powinienem być na emeryturze. Umowa o pracę to nie zsyłka. Ja oferuję takie czy siakie warunki, a ktoś to przyjmuje lub nie. U nas jest stała obsada, wszyscy na umowę o pracę, bardzo mała rotacja personelu. Viktor pisał, granice otwarte i możesz w BE pracować za dwu lub trzykrotnie wyższa stawkę. Trzeba tylko ruszyć dupsko, nie jojczeć. To co mam zawdzięczam tylko naszej pracy i poświęceniu kosztem wolnego czasu, stresu i wyrzeczeń. Zapracowałem, to odcinam kupony. Ty tu będziesz stawiał diagnozę, skąd mam. No jeszcze czego, świat się kończy. Córka po dwóch latach dostaje 5-cio cyfrową pensję, a skończyła SWPS (nie Oxford) i ma tylko licencjat. Ale nauczyła się biegle 3 skandynawskich języków (chociaż nigdy w żadnym z tych krajów nie była). A Ty mając pińć metrów do granicy PL/DE masz problem z nauka niemieckiego. Stań przed lustrem i rzetelnie oceń swoje możliwości i wartość. Może zostań operatorem koparki albo spawaczem. Tam nie trzeba siły przebicia. Trzeba tylko robić i to szybko i dobrze. pozdrawiam1 punkt
-
W temacie 🙂 Landgraaf wczoraj - warun REWELACJA (jak na hale oczywiście).. twardo przez 3h ..bez cukru i prawie bez lodu...potem troche odsypów ale dalej super....na tak przygotowanej hali byłem pierwszy raz. ..no chyba że fajne towarzystwo to sprawiło - @Victor nie zawiódł wiec była jazda i gadane na kanapie i przy stole - nie wiadomo kiedy czas upłynął - "Viktor" - do następnego..1 punkt