Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 07.08.2023 w Odpowiedzi
-
Cze Patrząc z perspektywy czasu, to biznesem wystartowałem z 10-15 lat za późno. Początki po zmianie ustroju to był faktycznie okres prosperity, gdzie rynek był bardzo chłonny i sprzedawało się gówno na pniu za bardzo dobre pieniądze. Przykładem jest mój kolega - Krzysiek Pawiński - właściciel Maspexu. Mieszkałem na studiach w pokoju z jego młodszym bratem. Często nas odwiedzał, spał u nas, imprezował, robił wówczas doktorat. Oni zaczęli w idealnym czasie, w przysłowiowym garażu. Ja już tak lekko nie miałem, bo sytuacja rynkowa była już stabilna, okres dzikiego kapitalizmu się skończył. Trzeba było znaleść niszę i pomysł aby sprzedawać i zarabiać. Ja i Żona pracowaliśmy w dwóch różnych agencjach reklamowych. Ja akurat miałem niezłą pensję na tamte czasy (ale była to praca bardzo czasochłonna, związana z ciągłym przebywaniem poza domem), Żona natomiast był świetnym sprzedawcą, ale słabo opłacanym. Zaczynaliśmy od gadgetów reklamowych. Pojawił się portal, który katalogował wszystkie przetargi na zamówienia publiczne z całej Polski. Dostawców chińszczyzny było w PL paru, więc wszyscy od nich kupowali. My jako mieliśmy niskie koszty (praktycznie zerowe - firma w domu, zarejestrowana na mnie - ja jeszcze na etacie, więc ZUS opłacony - płaciłem tylko składkę zdrowotną) aby konkurować z innymi postawiliśmy na niskie marże przy bardzo wysokim obrocie. Początki były bardzo trudne. Wszystko gotówką przedpłata i czekanie na kasę od klienta, na szczęście instytucjonalnego - więc płacącego. Ale przetargi też rządzą się swoimi prawami. Żeby do nich przystąpić - trzeba udokumentować że się coś takiego robiło i to w takiej kwocie, referencje etc. Pierwszy rok to był chaos. Później było znacznie lepiej. Wygrywaliśmy praktycznie wszystkie przetargi w których startowaliśmy, doszło do tego, że zaczęliśmy wybierać, które umowy podpiszemy, a z których rezygnujemy. Brak kasy nas ograniczał. Wybieraliśmy te, na których zarabialiśmy najwięcej. Ale roboty były rozwleczone w czasie, czasami to trwało 2-3 miesiące, a kasa w towarze. Marża na poziomie 5-7% nam wystarczała, ale trzeba było sporo przerobić. Mimo iż później mieliśmy przelewy, za towar płaciliśmy z góry, bo to było 2-3% więcej zysku. Praktycznie non stop jeździłem do Warszawy po towar przy okazji zawożąc już zrobiony. Druk był przy okazji. Zawsze przy długopisach i innych pierdołach były bloczki, notesy, ulotki, foldery etc. Ja się tym zajmowałem (w poprzedniej firmie też poniekąd), więc miałem o tym jakieś pojęcie. Potem się to skończyło praktycznie z dnia na dzień, import z chin stał się prosty i nasza konkurencyjność spadła do zera. Więc druk, sporo przetargów, farmacja, sektor finansowy, kosmetyczny etc. Duże rabaty agencyjne mieliśmy w drukarniach, ale było coraz gorzej. Więc własna introligatornia, potem maszyna, ludzie, wspólnicy i tak do dzisiaj. Wiele zawirowań i bardzo trudnych chwil. Wszystko produkujemy na rodzimy rynek. Mamy dużych kontrahentów, ale do tego dochodzi się latami i ciężką pracą. Pracowałem od dziecka, jak chciałem coś mieć, to musiałem na to zarobić - lekko nie było. Pierwszy komputer (ZX Spectrum 48KB) kupiłem po 4 miesiącach pracy na budowie u wujka jako pomocnik mając chyba 12/13 lat. Więc ogóry nie były mi straszne. Teraz możliwości pracy na etacie są bardzo duże, jest niedobór pracowników (w moich czasach był ich nadmiar), pracownik (dobry) poniekąd może stawiać warunki, a pracodawcy już nie podchodzą do tego - jak nie Ty to 200 czeka w kolejce, bo tak nie jest. Szanujemy naszych pracowników, dajemy im pensje na poziomie na jakim nas stać, ale przede wszystkim możliwość osiągnięcia wysokich zarobków (jak na pensje w sektorze produkcyjnym). Sami o tym decydują, mają wybór, poświęcamy czas i zarabiamy bardzo dobrze - czy też olewamy to i pensja za 8h pracy jest dla nas wystarczająca. Przykład z zeszłego piątku. Zlecenie od dużej firmy - spakowanie i wysyłka 10 500 paczek (do wszystkich Żabek), ale trzeba przyjść w weekend. Są 2 wyjścia. Jak to mówi wspólnik, przychodzicie sobota i niedziela (10 osób)- każdy dostaje podwójna stawkę, ale w poniedziałek musi być gotowe - dogadajcie się, albo "wyjebujemy to na miasto" do pakowania. Przyszli. Ten co potrzebuje kasy przyjdzie. U nas większość pracowników to ludzie z przysiółków krakowa, kolokwialnie mówiąc ludzie ze wsi. Mają inne potrzeby. Urlop - to nie wyjazd na wczasy, tylko trzeba coś koło domu zrobić. Pewnie zatrudniając ludzi z miasta o innych potrzebach bytowych byłoby inaczej. Ale póki co to jest dobrze. Zrozumieli, że taka specyfika firmy i klientów, jak jest luz, to jest luz, ale jak trzeba - to ogień na tłoki i jedziemy. pozdrawiam ps. Mieszkanie zawsze było dobrem luksusowym, prędko (i chyba nigdy) się to nie zmieni. Byliśmy i nadal jesteśmy tanią (tańszą) siłą roboczą w Europie. Na tym wygrywamy. Ale to się zmienia, powoli ale jednak. Nasz rynek nie wchłonie całej produkcji. Przyjdzie czas, że praca będzie luksusem. Szczególnie, że jest napływ stosunkowo tanich pracowników z Ukrainy. Kiedyś będziemy musieli wypić to piwo, co robi obecnie Niemcy, Anglicy, Francuzi. Zbudowali swoje potęgi na auslanderach.4 punkty
-
Bardzo dobry iżnynier w przemyśle, czy manager niskiego szczebla zarobi 8-10 tys zł. Przeciętny/dobry jescze mniej. Nie znam nikogo, kto ma wyższą stawkę. Czy przy tych cenach to naprawdę takie wielkie możliwości? Jedyne opcje dla takich fachowców to własna fimra, albo wyjazd za granicę. 7 cyfrowe zarobki to jest promil społeczeństwa, nie tylko polskiego ale i niemieckiego. Równie dobrze pasuje historia, że kolega szwagra wygrał w lotka. Realnie w Polsce większość ludzi zarabia w okolicach 5 tys. Jedynie na skiforum jest łatwo dostępny pułap 20-50k (o którym marzy nawet przeciętny niemiec) Co do marży w przemyśle to teraz zajmuję się zakupami. Wszyscy zaklinają, że to kilka %, ale realnie jedno zero zgubili. Zwykle dosjaje oferty różniące się o dziesiątki a czasem setki %. Na ten sam detal, w tej samej technologii.3 punkty
-
Cześć Najgorszy z możliwych pomysłów. Narta z rockerem tylko pogłębi przypadkowość Twojej techniki. Droga metodyczna ugruntowana od lat we WSZYSTKICH szkołach narodowych to opanowanie długiego czy też pełnego (bo określenie długi może być dla początkujących nieco mylące) skrętu, który zawiera wszystkie niezbędne podstawowe elementy techniczne jazdy a więc odciążenie, dociążenie, jazdę po łuku, jazdę pewnym śladem itd. Zmiana nart - o ile Twoje narty nie są jakimś archaicznym modelem - nic nie zmieni. Narta z rockerem tylko ułatwi siłowe obracanie nart , którym to modelem kontroli jazdy poruszasz się w tej chwili. Masz świadomość rytmu jazdy co jest bardzo pozytywną cechą ale zmiana kierunku wykonywana jest na nartach płaskich poprzez obrót... czegokolwiek. Jakie masz obecnie narty - długość, model - wystarczy. Pójście na tym etapie w SL tylko ugruntuje to co w Twojej narcie jest złe. (sorry jestem na wakacjach, nie wiem kiedy będę miał kompa pod ręką więc mogę się odezwać dopiero po 15.08 ale śniegu nie ma więc paniki też nie) Pozdro3 punkty
-
Dodam, że teraz o tyle się zmieniło, że dla pracowników otworzyły się bezstresowo rynki unijne. Można nawet będąc w Polsce pracować dla mocnych światowych podmiotów. Dwóch moich synów tak zarabia - jeden jest rezydentem w sąsiednim kraju, drugi mieszka tutaj, pracuje w domu, a na spotkanie z szefową lata raz na pół roku do Hiszpanii (a firma ma siedzibę na Malcie). Trzeci co prawda ma umowę z firmą polską, ale tam robi dla amerykanów. Jeśli ktoś jest wysokiej klasy fachowcem to pułapy zarobków są naprawdę grube. Moim zdaniem to droga o wiele pewniejsza, szybsza i lepsza od takiej organicznej pracy jak ją wcześniej opisałeś. Akurat sporo o tym wiem bo w moich firmach szczytowo pracowało do 50 osób (dobrych fachowców) i doskonale wiem co to znaczy żonglowanie miedzy kosztami pracy, ryzykami a rynkową ceną usług. Wbrew temu co się wydaje @Spiochu margines manewru jest tam bardzo mały, a taśmowe upadki firm z mojej branży w latach 2000-2004 dowiodły, że na rynek mocnych nie ma. Tak, że patrząc z perspektywy mojej drogi życiowej, gdzie pierwsze kilkanaście lat to był zapieprz bez chwili wolnego czasu, bez urlopu, z ciągłą walką z rynkiem i organami państwowymi (UKS, US, ZUS, PIP), które traktowały takie firmy jako dojne krowy, to patrzę na moich synów, którzy osiągnęli lepszy poziom w 20-50% czasu, nie tracąc z oczu rodziny i zwiedzając świat to najnormalniej im zazdroszczę. W ich środowisku nie są niczym nadzwyczajnym. Są rzesze takich, wśród nich też tacy z 7 cyfrowymi zarobkami rocznymi. W euro.3 punkty
-
Jak brakuje inżynierów to słyszę już od dzisięcioleci. A realia? Gdy zmianiam pracę na 100 wysłanych CV z 90 firm nawet nikt się nie odzywa. Na rozmowach większość kręci nosem na "wysokie" oczekiwania finansowe. W obecnej firmie są ogromne braki w dziale konstrukcyjnym, ale podobno nie ma chętnych. Wszystkie projekty opóźnione. Na propozycję żeby wystawić ogłoszenie z wysokimi (ale i tak poniżej 10k) widełkami płacowymi, zarząd mówi że tak to nie robią. Cały czas brakuje milionów ludzi do pracy, ale tylko za gównianą stawkę. Jak ktoś zaoferuje lepsze pieniądzę (i to wcale nie z pułapów Wujota) to jest 100 chętnych na miejsce.2 punkty
-
Tak, ale tu piszemy tylko o pracy z możliwościami zdalnego wykonywania. W produkcji tak się nie da. Oczywiście wszystko możemy wy.....ać do krajów 3 świata czy Chin etc. Ale co z przeciętniakami będzie? Co będą robić? Nie ukrywam że ja też. Miałem wcześniej problem aby się wyrwać z firmy na wakacje do Dźwirzyna na tydzień - dojechać do rodziny, a młodzi mają teraz dylematy typu czy (córka z przyszłym zięciem) lecieć we wrześniu, czy też w październiku do .....Japonii. pozdrawiam ps. Praca zdalna staje się normą, Covid tylko ten proces przyśpieszył.2 punkty
-
Dziękuję za wskazówki i objaśnienie błędów w technice. Obecnie posiadam narty Sslomon smax 6 170cm1 punkt
-
1 punkt
-
Wreszcie wiem gdzie mieszkam. Taką tablicę postawili mi niedaleko domu, jak mogłem bez niej żyć tyle lat. Dowiedziałem się z niej, że nie mogę wchodzić do lasu, przez który przebiegają trasy rowerowe, szlaki piesze i trasa narciarska (biegowa). Nie dowiedziałem się natomiast niczego o mieszkających w lesie łosiach, bielikach. Nie ma też słowa o niedawnych planach jego wycinki w pień, bo ktoś zaplanował trasę pociągu do CPK przez środek tego lasu (na szczęście pomysł upadł), nikt też nie wspomina o opryskach chemicznych przeciwko chrząszczom majowym i masowej wycince lasu dookoła rezerwatu.1 punkt
-
Cze Tutaj popieram zdanie i opinię Mitka. SL przy cyklicznym szkoleniu ma sens. Samouki powinny raczej poznawać filozofię skrętu na nartach dłuższych o średnim promieniu. Rocker przy takiej posturze raczej niepotrzebny. Jak pisał Mitek, podaj jaki masz sprzęt. Być może tej zimy lepiej kasę z nart wydać na wyjazd szkoleniowy. Da dużo więcej niż zmiana sprzętu. pozdrawiam ps. @Victor to Ty masz taki krótki staż? Myślałem, że już bardzo długo jeździsz. Ciekaw jestem Twoich postępów. Chętnie zobaczyłbym Twoje poczynania. Być może Twoje doświadczenie będzie cenne dla wszystkich. Przykład narciarza, który wybrał inną drogę nauki i działa. Ale muszę to zobaczyć.1 punkt
-
Na pewno musisz popracować nad jazdą z instruktorem, bo na razie jest tak sobie. Najlepszy jest tygodniowy wyjazd w góry w grupie ze szkoleniem. A jeśli masz dzieci i jeździsz z nimi na narty najlepszy jest wyjazd z klubem, do którego warto dzieci zapisać. Znam i polecam dwa takie klubu: krakowskie YETI i warszawski RASC, choc jest ich wiele innych. Dzieci, nawet całkiem małe, szkolą wyspecjalizowani w dzieci instruktorzy/instruktorki, a dorośli w tym czasie mają własne szkolenie w niewielkich grupach. Już o tym pisałem. Obserwowałem takie szkolenie na wyjeździe w Paganella. Dzieci i rodziców. Jednym słowem - super. A co do nart. Też szedłbym w SL. Np. Volkl Racetiger SL. Powody podał Victor. SC jest taka trochę nijaka. Znam i dużo jeździłem zarówno Racetiger SL jak i SC. Zdecydowanie wybrałbym SL bez względu na poziom umiejetności. No może w yjątkiem zupełnie początkujacych. Deacon 74 to podobno bardzo dobra narta typu Allmountain. Ale pamietaj, że ma 74 cm szerokości pod butem (SL ma 68 cm). Na etapie nauki to nie jest najlepszy wybór.1 punkt
-
Max.3 Mam podobny staż,choć doświadczenie nadal niewielkie wiec pewnie ktoś coś dołoży ale osobiście proponowałbym SL z dwóch powodów,-szlifowanie krótkiego który jest najistotniejszy a nastepnie wprowadzenie dłuższej narty do kolejnego elementu jaki jest skręt pewny długi a co za tym idzie inny fun, -SL zawsze zabierzesz ze sobą nawet mając inna szersza i dłuższą nartę wiec inwestycja na bank się zwróci . Opanuj krótki to podstawa. Taki jest mój punkt widzenia. Oczywiście zrobisz co uważasz. pozdrawiam1 punkt
-
Cześć Zdjęciami z Warty przypomniałeś mi nasz spływ i te całkiem atrakcyjne bystrza. Teraz na spływie dużo rozmawialiśmy właśnie o Warcie bo mieliśmy tam jeden niepowtarzalny biwak - za Działoszynem na lewym w kamieniołomie, nie wiem czy kojarzysz to miejsce. Wy dopłynęliście znacznie dalej bo my skończyliśmy po pętli ale fajnie było by może rozszerzyć. Tylko, że tam - tak jak pisałeś - to już typowa rzeka środkowego biegu, nie tak atrakcyjna do pływania ale za to czasami piękna krajobrazowo. My staramy się nie powtarzać rzek (oczywiście są ulubione miejsca i rzeki) ale generalnie szukamy czegoś gdzie jeszcze nie byliśmy a rzek i cieków jest tyle... sam wiesz. Kulinarne uczty jak widzę macie dopracowane perfekcyjnie. Nawet nie będę pisał co jemy na spływach bo byłaby to spora żenada. Choć Rybelek wpadł ostatnio na fajny pomysł z tajskim jedzeniem - było świetne, choć na bazie gotowca, ale przy Waszych cymesach... Serdeczne pozdrowienia1 punkt
-
Koszt 800+ to bodaj 65 mld rocznie. Czyli gdyby ograniczyć koszty dystrybucji do okolic zera to starczyłoby na dochód podstawowy dla każdego dorosłego obywatela na poziomie 2000 PLN. Dystrybucja może być przez US, bo mają rachunki swoich podatników. No to już kupiłeś roszczeniowy elektorat. Dalej już kapitalistycznie chcesz więcej - zarób i odprowadź podatek ale wg stałego procenta niezależnie czy 10 tysięcy czy 10 mln. Chyba zdobyłeś przedsiębiorców. Dorzuć ludzkie prawa dla kobiet i zdobywasz poparcie wszystkich poza ekstremalnie religijnymi. Brzmi jak duży udział procentowy w Sejmie. Zostaje mieć po swojej stronie kapitał ludzki z dobrą wiedzą prawną i ekonomiczną, żeby nie być kolejną ekipą, która nie wywiąże się z obietnic. Brzmi to tak prosto, że chyba jednak coś przeoczyłem, bo nie ma takich programów xD.1 punkt
-
Ale w polityce jak w sporcie, trzeba iść po bandzie, aby osiągnąć sukces 😉, na zasadzie "Nikt Ci nie da tyle co ja Ci obiecam." pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
Zanim przejdziemy do szczegółów, napisz jeszcze jakie masz buty -> flex i ile sezonów używasz.1 punkt
-
Głosuj na tych którzy okradając Ciebie i Twoje dzieci nie śmieją Ci sie w twarz i swoja butą i propagandą rodem z komuny nie będą obrażali Twojej inteligencji .... każde zło jest mniejsze niż to które jest.1 punkt
-
To moje zdanie Paweł…większość swojego dorosłego życia spędziłem na emigracji, nie chodziłem na wybory - pomyślałem że to uczciwe w stosunku do ludzi którzy żyja w Polsce……1 punkt
-
Jedź na Lubelszczyznę to się przekonasz co z ambony wierni słuchają.. Ale odp też inaczej w takim razie bo co tu tłumaczyć jak wszystko zrozumiałe. Jezeli dzieci i młodzież głosu nie maja to emeryci tez nie powinni mieć(swoje przeżyli ,swoje zarobili i swoje już zagłosowali) . A prawo głosu maja Ci co pracują . Dodam jeszcze obowiązek głosowania jak w BE, nie ma ze nie chodzisz choć blanco kartę możesz oddać.1 punkt
-
Kiedyś byłem bardzo blisko przeprowadzki do Karwiny ( okolice Ostrawy). Ze wszystkich porownań wychodziło mi, ze jest normalniej. Gdyby nie to głupie przyzwyczajenie po 50 latach w jednej okolicy......1 punkt
-
Odpowiem Wam obojgu. Być może umknęło to Waszej uwadze, jaśnie nam panujący, zmienili ordynację wyborczą. Jeżeli w jakimś miejscu, Emigracja tłumnie pójdzie na wybory i odda głosy, one przepadną. "Komisje wyborcze w zagranicznych obwodach głosowania mają 24 godziny od zakończenia głosowania na policzenie głosów Jeśli w tym czasie nie przekażą wyników głosowania do komisji okręgowych, to głosowanie w tych obwodach uważa się za niebyłe" źródło: https://bip.brpo.gov.pl/pl/content/rpo-wybory-za-granica-liczenie-glosow-sejm-senat-pkw-wideo-kolejne Poczytajcie też jak są liczone głosy. https://www.senat.gov.pl/gfx/senat/pl/senatekspertyzy/6648/plik/oe-431.pdf1 punkt
-
Piotrek, czy Ty wiesz o czym piszesz? Człowieku, ja na studiach wszystkie wakacje spędziłem pracując w Niemczech. Tego powinien doświadczyć każdy, przed podjęciem normalnej pracy. Jeździłem na zbiory ogórków, płaca minimalna (5,5 marki/h). 100 godzin tygodniowo to norma. 90 dni (całe wakacje) w roku. Trzeba było być twardym skurwysynem żeby to przetrwać. Ludzie miękli (o dziwo ze wsi) po tygodniu - dwóch. Żadnych przerw, 7 dni w tygodniu, od świtu do zmroku z 0,5h przerwą, bo ogórki cały tydzień rosną. Duże były gówno warte. 12 klas ogórków. Szef codziennie dostawał wyciąg z sortowni ile jakiej klasy oddał, a zarazem wiedział ile zarobił (albo nie i wtedy obcyndalał wszystkich). 5 lat. Odłożone na mieszkanie, ale mało. Potem 4 lata na etacie. Jazda busem na okrętkę. W domu byłem jak marynarz. Jazda na limicie. Ponad milion km najechane. Dobrze płacili, więc nie jęczałem - ale córka urosła, nawet nie wiem kiedy. Bez dnia chorobowego i urlopu. Brałem ekwiwalenty. Decyzja - zakładamy firmę. Wszystkie oszczędności wjebane, bo kredytu na obsługę nie dostanę. Nikt Ci nie da na krechę, a i nikt przedpłaty nie zapłaci. Firma w domu. Kolejne lata mieszkania z teściową na 60m kwadracie. Jak nam przywieźli do domu tira z miskami dla klienta do przepakowania to myślałem że się osram. Były wszędzie przez tydzień. 36 palet. Jeszcze musiałem to wszystko wnieść i wynieść z domu/piwnicy i obecnej mojej rowerowni. A Ty piszesz że łatwo??? Co Ty o tym wiesz. pozdrawiam1 punkt
-
Cześć Dzięki - tam Właśnie zaczynaliśmy 3 tygodnie temu ale wtedy nie mieliśmy jeszcze "zachcianek". Dawno nie byłem - dobrze byłoby powtórzyć. Pozdro1 punkt
-
Myślę, że po prostu miałem bardziej pod górkę niż przeciętny turysta... 😇 P. S. W górach metr to wartość względna 🙂1 punkt
-
Panowie, niestety moja osobowość to wręcz odwrotność skutecznego polityka. Musicie sobie znaleźć innego kandydata.0 punktów
-
Cze Odpowiem przewrotnie. Wyobraź sobie że wracasz z pracy do domu, a tam rewolucja. Teściowa przyjechała (celowo teściowa - taki stereotyp) po 5ciu latach w odwiedziny. Meble przestawia, dzieci poprzebierane płacząc jedzą jarmuż. Żona siedzi w kącie i ledwo oddycha. Dostajesz zjebkę, że pracę byś zmienił, bo tyle jesteś BE a dalej masz Skodę. (Tu już SF dla dramatyzmu) Pamiętasz przecież jak zaraz po ślubie mieszkałeś u teściów kątem, znosiłeś to bo musiałeś, ale jak podjęliście pracę i dokładaliście się do czynszu/opłat/jedzenia etc. to już wasza część była Waszą świętością. A teraz? No jesteś u siebie i nikt nawet kochana Mamusia nie będzie ci mówić jak masz żyć, chociaż to ona wychowała Twoją Żonę, kupiła wam pierwszy telewizor i być może Teść pomógł Ci wyremontować pierwszy dom w BE. Mówi w Twoim języku, jest poniekąd Twoja mamą, ale to nie powód aby się wpier...ła w Twoje życie, a tym bardziej mówiła Ci jak masz żyć w Twoim nowym kraju. pozdrawiam0 punktów