Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 09.07.2023 uwzględniając wszystkie działy

  1. Macedonia to pyszne jedzenie. Tym razem bez %, bo spaliśmy w Skopje w dzielnicy muzułmańskiej. Był pyszny sok jagodowy. Sałatka - pyszności. Mięsiwa. Jeszcze więcej mięsiwa. I takie też. Deserek. c.d.n.
    3 punkty
  2. Masa w górę bo codzienne wchodzą browary, pizza i lody. Złapana seria piw i win z serii „nostalgia”, z Duce i Adolfem:
    3 punkty
  3. To akurat prawda. chyba każdemu się zdarza jeździć z plecakiem. We wszelkich wyścigach (nie tylko rowerowych) dąży się jednak do minimalizacji ilości i wagi sprzętu. Wspomniany przez Mitka Radek na Wiśle 2021 i 2022 z plecaka jednak zrezygnował. Wracając do lokalnych przejazdów, wczoraj mimo upału udało się zrobić dłuższą trasę. Początkowo miałem jechać niedaleko załatwić sprawy ale w trakcie zdecydowałem się pojechać w nieznane. Bez planu, bez trasy, bez licznika, nawet nie patrząc specjalnie na telefon. Zupełnie na odwrót niż w poradnikach Wujota. Dojechalem wałami w okolice Oławy. W obie strony zeszło mi ok. 5h, bo co trochę chowałem się w cieniu i były też 2 długie przerwy Zrobilem chyba ok. 60km, czym wyrównałem mój rekord życiowy. Trzeba przyznać jednak, że teren był raczej "Mitkowy" i sporo asfaltu. Sprzęt sprawdzil się dobrze. Bez plecaka udało się zabrać ponad 2l picia i kilka batonów. (pozostałe graty też) Siodełko speca daje radę. Nie mam większych dolegliwości, a jechałem w najgorszy upał (13-18) i pierwszy raz taki dystans. Cienkie piankowe gripy nie nadają się na takie wycieczki, ale jechałem w rękawiczkach bez palców więc też było ok. Niestety kciuk dalej mnie boli a to już 3 tygodnie od upadku. Z ciekawości sprawdziłem manometrem ciśnienie w oponach. Miałem dokladnie 1.4 bara. To za mało na ubite drogi i rower jest wolny, ale za to tak nie telepie na nierównościach. Często zresztą jeżdziłem na jeszcze mniejszym.
    2 punkty
  4. Zwykle jak jest 30 stopni to nie wychodzę z domu i tylko dyskutuje o pleckach na forum. Stwierdziłem jednak, że trzeba spróbować się uodpornić. W sumie nie było tragedii. Jak opusciłem wrocławską betonozę to upał mniej dokuczał. Nawet był lekki wiatr. Dzisiaj chyba jest gorzej. Jechałem oczywiście w białej koszulce i jasnych spodenkach co też jest istone na śłońcu. Fanom czarnego polecam drugi kolor do kompletu a lato.
    1 punkt
  5. Piotrek I o to chodzi. Temat plecaków uważam za zamknięty. Każdy jeździ w secie jaki mu pasuje. Ale porę na jazdę sobie wybrałeś😉. Ja bym się rozpuścił. Wczoraj przez Lasek i single nie udało się planu zrealizować. Sporo czasu mi tam zeszło a km mało. Nie ma to znaczenia, bo było super. W sumie za cały dzień wyszło 105km. Ale wczoraj wróciłem o 22.30 do domu. Wieczorna jazda najlepsza, bo chłodno było już. Dzisiaj z Żoną kółko. Z elektryka jestem zadowolony, bo Żona bez problemu trzasnęła blisko 70km. O ile w pirwszą stronę jak jechałem pierwszy, to jakoś tak się mi gubiła, musiałem zwalniać etc. Na powrocie puściłem ją pierwszą. No darła o życie. Myślałem że chce się pokazać, niestety, chciało się jej bardzo siku😀. Ja pożyczyłem rower od syna, początkowo było bardzo dziwnie, ale mniej więcej w połowie trasy się przyzwyczaiłem do innej, bardzo wyprostowanej postawy. Jeśli pytacie o piwko, tak było😀, zdjęcia nie mam, ale możecie mi wierzyć na słowo. pozdrawiam ps. Jeszcze z wczoraj 2 zdjęcia Zoo krakowskie oraz widok z polany poniżej klasztoru Kamedułów. pozdrawiam
    1 punkt
  6. Czasem komin daleko od szosy, archiwalnie, sentymentalnie, no i uroczo.
    1 punkt
  7. Po bezproblemowym przekroczeniu granicy Albańsko - Macedońskiej, nocleg w domu przesympatycznej rodziny w Strudze i przeskok na zwiedzanie kanionu MATKA. Jest to jedna w większych atrakcji w Macedonii. Mnie osobiście trochę kanion rozczarował, nie przeszkadzało mi to, że jezioro jest sztucznym zalewem, tłum ludzi też do przeżycia. Problemem był ryk łodzi motorowych, które nie pasowały do danego miejsca. Zbyt małe silniki (zastąpiłbym je elektrykami), zakłócały piękne okoliczności przyrody. Też korzystaliśmy z łodzi, bo inaczej ciężko dopłynąć do jaskini, dysponując ograniczonym czasem. Sama jaskinia też udostępniona w niewielkim jej zakresie (tu trochę marudzę). Później przeszliśmy jeszcze szlak pieszy. Wspomniane łodzie. Skalne ściany schodzące do wody. Wspomniana tama, która pomogła naturze utworzyć jezioro. Widokowo. Jaskinia. Jaskinia cd. Endemiczne sosny. Cerkiew. Pokazy ptaków. Widokowo cd. Droga żelazna. No dobra, to tylko stylizacja na drogę żelazną, ta lina zabezpieczająca, to trochę jednak przerost formy nad treścią. Jest to sztucznie wybetonowany podest na zbrojeniu z metalu. Jeszcze jedno zdjęcie. Kajaki. c.d.n.
    1 punkt
  8. Albania to pyszne jedzenie. Od zwykłej pity jedzonej przy ulicy. Przez inne mięsiwa. Pizza - dzieci były głodne, szybciej zjadły niż zrobiłem zdjęcie 😉. Po pyszne owoce morza. Owoce morza cd. I jeszcze takie. W takim wydaniu też. c.d.n.
    1 punkt
  9. Sama twierdza. Wystawa sprzętu militarnego. Trochę nie pasuje do tego miejsca. Dalej już lepiej. Miejsce pochówku świętych. Przygotowania do koncertu. Mistrz drugiego planu. Pani sprząta te toalety i nie można zrobić zdjęcia. Pani bardzo pomocna. Żona weszła do kabiny, patrzy a pani kładzie się na ziemi i podaje jej rolkę papieru toaletowego do kabiny 😉. Takie rzeczy tylko w Albanii. Jest widokowo. Wieża zegarowa. Raz jeszcze. Podziemia. Poniżej widoczna nowa droga dojazdowa. Ta Albania szybko się rozwija. Miejsce gniazdowania ptaków. Flagi. Rzeka mocno wyschnięta. c.d.n.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...