Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 06.06.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Przesadzasz. Tu same twardziele i giganci. Damy radę. Kogoś notorycznie, przy każdym wyjeździe po bułki, wyprzedzają klaustrofobiczne auta, do których trudno się zmieścić a hałasują jak stary zetor z dziurawym tłumikiem. W dodatku jeżdżą 240km/h. Ale coż to naprzeciw Fabii GT... jeździłem kiedyś seicento żony z doladowanym 1100 ale to coś zaczynało latać w powietrzu już przy 150, więc nie dowiem się jak to jest.... Szkoda, że w Zwardoniu nie będzie lodowca, który by mozna trawersować na nartach i sprawdzać stosowne warianty odzieży.... pozostanę niedoświadczony i niedoinformowany... Kłopot też z niesplawną rzeką dla Mitka... choć sporych strumieni tam dostatek. Jednak odleglosc miedzy kamieniami bedzie mniejsza niz długość kajaka.... Gwarantowany jest za to nadmiar podjazdów i zjazdów rowerowych. Można sprawdzić i przetestować wszystkie warianty zawieszenia i napedu, nawigacji i zapisu trasy, dokarmiania a w szczególnosci dopijania na trasie.... Nawet Śpiocha nikt nie będzie prześladował, ani pracodawca, ani system.... I proszę mi sie tu nie obrażać tylko meldować w komplecie!6 punktów
-
Tu się z Tobą nie zgodzę, wielokrotnie jeździłem w deszczu. Im bardziej intensywny tym lepiej. Nikogo nie spotkasz na stoku, pusto, same plusy. Ostatnio jak schodziliśmy z synem ze stoku, to obsługa zamknęła stacje. Ja miałem na sobie Marmot Spire 3L (mam je chyba ponad 10 lat i cały czas wyglądają jak nowe - kurtka i spodnie), po 2 godzinach na termach, wyjąłem ciuchy suche z szafki (cała woda spłynęła). W swej konstrukcji przypomina raczej dobrej jakości namiot typu brezent, ale sprawdza się bardzo dobrze. Jeżdżę w kurtce na rowerze w mokre dni czy chodzę po górach. Im gorsza pogoda tym lepiej. Na wietrzne dni bez deszczu używam kamizelki Gore Wear C3. Oba produkty niby Gore-Tex a jakby nieco inne i do innego przeznaczenia. Młody miał Volkl-a Big Mountain na sobie, też zdała egzamin rewelacyjnie. Lało solidnie.3 punkty
-
Bo SUV to przede wszystkim moda. Podobnie jak - wielu sie to nie spodoba - gravel w rowerach. Bo gdyby chodziło o zalety SUV-ów, to większość z nich miały własnie mini-vany. Teraz jeżdżę SUV-em, konkretnie KIA Sportage, czyli średnio-mały SUV. Kupując zależało mi na napędzie na 4 koła z uwagi na trudny podjazd do górskiego domku. Mógłby być jakikolwiek samochód z napędem na 4, ale trafił się SUV. Poprzednio jeździłem Peugeotem 307. W koncepcji bliski mini-vana. Bardzo mi leżał, ale brakowało mu napędu na 4-koła. Ale w sumie polubiłem SUV-a i jego zalety, w tym wysokie siedzenie (w Peugeocie tez siedziało się wysoko). Napęd na 4 koła (dołączany, ale z funkcją LOCK) świetnie sprawdza w dojeździe do domku, tyle że... trzeba wyłączyć, o czym się czasem zapomina, funkcję ASR (kontrola poślizgu przy przyspieszaniu, ruszaniu). Przekonała sie o tym moja żona, która utknęła w połowie stromego podjazdu. BTW, żone coś pech prześladuje, bo wracając do Krakowa złapała kapcia. Takiego pełnego. Ratował ją sąsiad, który dojechał 15 km. Ja pomóc nie mogłem bo robiłem za pomoc domową u syna w Gdańsku. Poprzedni kapeć w naszych samochodach miał miejsce jakieś 40 lat temu. 🙂 A dlaczego gravel to głównie moda? Przekonacie się za jakieś 10-15 lat, gdy pojawi sie moda na jeszcze coś nieznanego albo znanego, ale dziś mało popularnego. 🙂 Jak dla mnie ideałem roweru rekreacyjnego do jazdy po drogach i w miarę równych bezdrożach byłby cross z kierownicą gravela. 🙂 I koniecznie ze zmiękczonym tyłem np. amortyzowaną sztycą.3 punkty
-
Wstyd mi podwójnie. Raz że ze wspomaganiem, a dwa że bez rodzinki. Wyjazdy jak narciarskie ino nie skibusami, dolecieć trzeba. Imprezowo podobnie. Skoro ja ze wspomaganiem, to gdzież mogę zjebkę robić za elektryka. Zawsze można mi wypomnieć.3 punkty
-
Napisałem, że narciarze kupują kurtki z membraną a w deszczu nie jeżdżą. W niewielkim jeszcze paru maniaków się znajdzie (i ci mogą kupić takie ciuchy). Sam do nich też należę. Ale w solidnej ulewie nie ma, ani możliwości, ani sensu jazdy. Człowiek wtedy jak najszybciej szuka schronienia. Tak czy tak myśl była taka, że zdecydowania większość HS nie potrzebuje. Wszystko co napisałem dotyczy kurtek, bo sens spodni HS w narciarstwie jak najbardziej widzę.2 punkty
-
Zobaczymy po pierwszym dachowaniu..2 punkty
-
Jeśli to moda to lada moment będziemy jeździć "pick-up truckami" czyli pół -ciężarówkami ..oczywiście też z napędem na 4 łapy.. Ja właściwie na SUVy przeszedłem jakieś 15~18 lat temu..ostatnim wybrykiem typu sedan był Jaguar mojej żony który był ciasny jak siedem nieszczęść ale zajebiście dawał rade w śniegu (też 4x4).... Ja z przyzwyczajenia lubie siedzieć wysoko.. na podłodze nie - jak mam wsiąść do jakiegoś "wynalazka" mojego syna to chory jestem. A SUY są moim zdaniem dobrym kompromisem - nie zapewnia wszystkiego ale po trochu wszystkiego...jak hybrydowa narta....Sa lepsze i gorsze - zaczęło sie od Subaru 4x4, potem audi quatro...potem VW T4 (chyba) z napędem na 4... Mitsubishi Delica połączyła mini-vana z Pajero (kapitalna sprawa)...a potem ktoś wpadł na to coby to wszystko zmiksować i już wszyscy na potegę zaczęli SUVy robić.. auta niezwykle uniwersalne i funkcjonalne .. ale też nijakie - takie kundle troche - jak dla mnie bardzo OK.2 punkty
-
fakt https://www.pap.pl/aktualnosci/news%2C1532266%2Ctrudna-akcja-beskidzkich-goprowcow-skiturowiec-utknal-w-ekstremalnych no i pewno sa takie miejsca w Beskidach, ktore trudne sa, a w Alpach sa takie co sa latwe i tyle... chocby glupie zagadnienie przetarcia szlaku moze robic wieksza roznice2 punkty
-
Cześć W góry nie chodzę od dawna - za młodu się nałaziłem a teraz trzeba wybierać to co bardziej fascynuje, czy też jest większą zabawą - oczywiście dla mnie. Ale można to porównać w jakiś sposób do kajaków. Dla przykładu: - byliśmy teraz na Łupawie - rzeka trudna ale łatwe dojazdy do wody, przetarta i przecięta (tu zdecydowanie ktoś przesadził ale zrobił to bez uzgodnień i wiedzy chcąc udostępnić rzekę dla każdego i po prostu...ją zniszczył. Pomimo, że legendarna i technicznie trzeba się orientować, nie jest żadnym wyzwaniem chyba, że popłyniesz "na wodę". - byliśmy dwa lata temu na Liwie. Rzeka nieprzetarta i niepływana i wojna jest non stop i choć płynie blisko sporych miejscowości, to jest solidnym wyzwaniem, nawet dla opływanej ekipy - my nie daliśmy rady. Po prostu fizycznie nie byliśmy w stanie na ciężko. W Beskidach też można zginąć ale to już trzeba przestać myśleć w pewnym momencie. Pozdro2 punkty
-
Ja też nie wiem (star ponoć wie)..to nie ma znaczenia Sam nazwałem swój rower złomkiem i musze z tym żyć (żart taki).....dystansem mogę obdzielać ... Twierdzisz że wyrażasz sie 1:1 nie znaczy że wszyscy muszą ..zdolność abstrakcyjnego myślenia odróżnia nas ludzi od innych gatunków - to właśnie ta zdolności robi z nas ludzi..... Jeszcze raz: Zauważ że zadałem proste pytanie o aktywności uprawiane w dzieciństwie (które ja wspominam nostalgicznie) a Ty zacząłeś przekonywać ze kilkunastoletnie dziecko powinno biegać po Alpach bo jak pojechało w Gorce czy Bieszczady na tydzień pod namiot z kumplami to nie "wyrypa".........napisałeś to w czasach gdzie kilkunastoletnich "młodzieńców" mamusie odwożą do szkoły, na trening czy na basen jeśli w ogóle uda sie im pociechę oderwać od konsoli czy komputera.......dla wielu z nich spacer do parku to niebezpieczna wyprawa. Nie musisz nikogo przekonywać że Pieniny to nie Alpy i nikt nie nazywa wycieczki na Nosal ekspedycją. Natomiast nazwy czy określenia potoczne dopuszczają w swojej naturze sporą dowolność co do ich interpretacji - i tak.. jak ktoś pójdzie GSB czy inny dłuższy trekking to ja to określę jako wyrypa - a ktoś inny tak nazwie komercyjne wyjście na Kilimandżaro z czterema przewodnikami, ośmioma tragarzami i drinkami z lodem w obozach po drodze. Jak ktoś wcześniej mądrze napisał - każdy ma swój Everest ..2 punkty
-
Cześć Jeszcze sześć godzin i jedziemy. A co ma wysokość siedzenia do kierowania.... Tu raczej chodzi o ergonomie ruchów na kierownicy. Oczywiście przy przekładni bezpośredniej musisz siedzieć blisko - czyli wysoko. Natomiast... nie widzę związku w jeździe po ulicach. Trzymajcie się. Pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Podwozie to masakra, przesiadka z Tucsona na Passata, kiedyś objazd mi pokazał przez miasto, z duszą na ramieniu, ze nie zawisne, a Tucsonem pchalem się w rozne bezdroża dolnego śląska i nigdy nie było problemu. Ale bagażnik miodzio w Passacie. Coś za coś. Nie narzekam. Ale dziś fotografowałem nawiercane tarcze tego Caymana gt4 zaparkowałem obok, co by popatrzeć, coś jak Honda s2k kręci wysoko, taki mastodont, trzeba kochać motoryzacje (tak mi powiedziała łaska w loftach posiadaczka klasy g w amg, m5 w BMW i corvette sitngray bodajże 1976) a nie wozić się jedynie...1 punkt
-
Ten LOCK też sie przydaje. Kolega jeździł Toyota RAV4. A że lubi często zmieniać samochody, kupił Hondę CR-V. Oba teoretycznie 4x4. I przeklina ją. Dlaczego? Bo nie ma funkcji LOCK, a Rav4 ma. Tylko elekronika. A też ma domek w górach i jakiś trudny mostek do pokonania. Toyotą było dużo łatwiej. Powtarzam co mówi.1 punkt
-
A to się nie zrozumieliśmy - myślałem o LOCK. ASR (czy tam też inne nazwy producenckie) - tak to dużo pomaga czasami, gdzie trzeba przycisnąć, a silnik zostaje zduszony przez system. Też mam guzik osobny - pod ręką. Ale tuż obok jest M - jak manual - Żona kiedyś przyjechała na jedynce - twierdząc że się Miecio zepsuł. 10 km jechała. Są łopatki, ale jeszcze tego nie odkryła. Ja mam napęd 4x4 prosty, rzekłbym klasyczny, bez elektroniki, niezniszczalny i niezawodny, ale ma minus - oparty na mechanizmach różnicowych. Wyjazd z rolek na przeglądzie - jest wyzwaniem. Natomiast w czasie jazdy zawsze działa świetnie, nie ma dla niego znaczenia że dynamicznie zmienia się nawierzchnia. Ale ma też swoje wady - wynikające z ogólnej wady mechanizmów różnicowych. pozdrawiam.1 punkt
-
Masz rację. W SUV-ie siedzisz wysoko, ale i wsiadasz wysoko z racji wysokiego zawieszenia. Też to lubię. Wyłączenie ASR (o ile się da, bo nie w każdym samochodzie sie da) w trudnych warunkach jest czasem konieczne, a na pewno ułatwia wjazd. Nie, nie chodzi o żadną oszczędność. Przy włączonym ASR elektronika próbuje ratować sytuację, gdy jedno koła się ślizga i w pewnych warunkach daje to fatalny efekt. Nie mam zdjęcia tego najtrudniejszego miejsca z podjazdem do naszego domku, ale jest stromo, kamieniście i bardzo nierówno. Przy włączonym ASR zaczynają sie dziać dziwne rzeczy i samochód nie daje rady wyjechać. Po wyłączeniu ASR wjeżdża bez problemu. BTW przypomniał mi o tym Jan Koval, czyli forum, dodajmy narciarskie, pomogło w off topic. 🙂 Do tego warto włączyć funkcję LOCK. U mnie oznacza to stały rozkład napędu na przód i tył w proporcji 50:50. Też nie w każdym 4x4 występuje. Bez włączonego LOCK rozkładem steruje elektronika. A tak w ogóle to bardzo lubię moją KIA. Jeżdżę nią 4 lata (w sumie ma 9). Jedyna dotychczasowa awaria to kapeć. 🙂 Jak dotąd nawet żarówki nie wymieniłem.1 punkt
-
Jak sobie przypomnę przed zimą co to było, to spoko. Pokażę. A skigrass jest obiecany.....1 punkt
-
Mitek Koncepcja nie jest zła, ale problem w tym, że wszystko teraz przerabiają na SUV-y i wyroby suvo-podobne, co jest totalnym bezsensem, ale to co się sprzedaje kształtuje popyt, nie podaż. Porsche uratował z zapaści SUV. Straciły na tym, a tak naprawdę umarły śmiercią dla mnie niezrozumiałą np. Mini-vany (nie piszę Vany bo mnie Maras zruga, bo po kilkunastu latach w USA wie jak wygląda prawdziwy Van), świetne rodzinne samochody. Przykładem jest Scenic. Niestety nie wiem jak się takim czymś jeździ, natomiast wiem jak SUV się zachowuje z napędem na jedną oś, miałem, jechałem i mało nie wyj...łem. Na myjni przełączyli na 2WD. Dobrze że 3 pasy puste były i przystanek. Droga obje....na tuż koło domu. Tak mnie zaskoczył. Dobry SUV to stały napęd na 4 buty (dołączany pewnie też niezły - miałem, ale raz po powrocie z Wawy to myślałem że się auto pali tak śmierdziało - pewnie komputer głupiał po drodze). No i musi mieć porządne lusterka, bo w Octavii to były wzierniki z martwym polem jak KRK do Łodzi. Dlatego trzeba było jechać nią szybko, taka królowa lewego pasa. A co do automatycznych zachowań w samochodzie, to ja cały czas nieświadomie zerkam w lusterka, nawet tego nie kontroluję. Jak w skodzie ukradli nam wkład od strony kierowcy, to wyobraźcie sobie że ja go dalej używałem, zmieniałem pas - bo nic nie jechało, a przynajmniej mój mózg nic nie widział w lusterku. Że ja jej nie rozbiłem przez te 3 dni - to się dziwię. Oczywiście Cię rozumiem i po części znam Twoją/Waszą filozofię. Ale zakup dopasowanego sprzętu do aktualnych potrzeb, a już taką pewnie masz, nie jest zbrodnią przeciw ludzkości. NIe pisze tu o elektryku, czy jakimś ultra nowoczesnym sprzęcie za pierdylion monet. Ja uważam, z Twoich opisów wnioskując, że gravel byłby dla Ciebie idealny. Inny osprzęt, delikatnie inne koła. Jak na nartach, początkowo jeździmy na byle czym, w miarę nabywania doświadczenia i preferencji kupujemy takiż właśnie sprzęt, dopasowany do naszych preferencji czy potrzeb. Twój szwagier jest doskonałym przykładem, dla mnie to tylko ciekawostka, jak będzie w 1-szej dwudziestce, to mi zaimponuje (póki co te też mi imponuje, że przejechał tyle - ale nigdy nie próbowałem). To tylko jego satysfakcja - bo jednak to rower, chciał pokazać, że da się - pokazał, w tym roku już nie musi, chyba że ma parcie na szkło 😉 i lubi popularność. No i tutaj jest zależne od sprzętu zainstalowanego w rowerze - podobnie myślałem jak Ty, nie blokowałem nic ponieważ nawet lepiej i harmonicznie rower ze mną współpracował "odblokowany", przez rok - do piątku, kiedy się całkowicie odblokował. No jest różnica, czuć prace wkładaną w zawieszenie, mega się buja podczas jazdy - niepotrzebnie. więc jeżdżę na tzw pół bloku - który dla mnie jest idealny. Pełna blokada jest niepotrzebna (a przynajmniej ja jej nie używam). pozdrowienia1 punkt
-
Cześć Ja po prostu nie lubię SUVów jako koncepcji - co nie znaczy, że Ty masz ich nie lubić czy też nie cenić. No właśnie się cieszę, wierz mi Marku, że to jest autentyczna radość - dla mnie. Oczywiście mógłbym się zaasekurować kupić elektryka czy też super ultra lekki sprzęt itd. - i z pewnością byłoby łatwiej ale... dla mnie to by było trochę jak wyjście na Kasprowy z tlenem i tragarzem - taka filozofia. W zeszłym roku Rafał - brat Rybelka - pojechał Pomorską na facie. Wybrał sprzęt, który jakby zaprzecza idei prawidłowego doboru, ciężki, wolny, opory toczenia gigantyczne, przełożenia tylko terenowe, rozpędzenie i utrzymanie 28/28,5 km/h to jest maks dla objeżdżonego gościa itd. Wszyscy się z niego śmiali ale... robili sobie z nim zdjęcia i zdjęcia roweru bo był jedyny, który na takim sprzęcie sobie poradził i - chociaż postąpił absolutnie wbrew logice - był podziwiany przez tych, którzy z wyboru się śmiali i miał zajebistą satysfakcję jak przejechał na kołach wszystko. Sam napisałem, że to wyścig ale myślę, że to raczej rajd bo nie ma na trasie bezpośredniej rywalizacji. Start jest rozciągnięty na ponad dwie godziny - ja to tak trochę po samochodowemu rozróżniam. Ja pierwsze dwa lata jeździłem na zblokowanym amorze i otwierałem tylko w terenie. Później zrozumiałem, sprawdziłem, że to bezsens i teraz jeżdżę cały czas na otwartym. Przy samym przodzie jak nie dajesz z nogi straty są naprawdę iluzoryczne. Wiesz to jest tak jak z tym gravel czy MTB. Na takiej Pomorskiej przy optymalnej konfiguracji obu rowerów zysk z gravela to są minuty, parę minut, może 10-15 maks. Więcej stracisz jak nie zaplanujesz dobrze zakupów w sklepie. Dla ścigających się na sekundy ma to ogromne znaczenie - dla mnie żadne. Pozdro serdeczne1 punkt
-
to wlasnie chodzi o taki bezposredni przekaz. moze ja pokaze na przykladzie. byl w filmie. ale wiem ze kliknac nie kazdy lubi. teraz specjalnie dla ciebie. otwartym tekstem. nauczylem sie wyciagac z yt. z zespolu hajspergera olki szczesniak, cyt.: więc ja raz znalazłam, słuchajcie, nową parę czerwonych damskich szpileczek, jedyna osoba, której mogłam to przehandlować, no, to sąsiadka, tak, więc już ją magluję, urabiam, ona taka: "no nie wiem, nie wiem, nie wiem", patrzę, idzie mój stary. On ma Zespół Aspergera, czyli wiecie, pierdolnie, no nie wie, że tak nie wypada, nie. Idzie, ona pyta się: "no i jak, co uważasz, co uważasz?", a on: "no takie trochę kurewskie, nie", a ja, drugi autystyk: "a jak pasują!".1 punkt
-
Kupuj, wykorzystaj, ciesz się każdą chwilą. Tak aby było co wspominać. Bo to rzeczywiście może być 5 minut. Życie czasem, a nawet często, niesie różne niespodzianki...1 punkt
-
Krzysiu Z klientem trzeba pogadać, czasem głupio, a sprzedaje się coś przy okazji, mimochodem. Ważne, aby klient był zadowolony. Z czegokolwiek😉. Póki co to mam luz do 21-go. Jedziemy na pól gwizdka, bo dzisiaj przywieźli nową maszynę, więc znowu burdel na kółkach. Niemcy siedzą do 21-go, 15-go pierwsza odbitka i tydzień testów, szkolenia etc. Pierdolenie. Potem już niestety trzeba dać jej jeść. Star wrzucił Porche, ja Corvettę (ta pomarańczowa, V8-ka) ale w wersji super heavy, silnik pięknie gada i daje radę 7-mio tonowym kolcom. pozdrawiam1 punkt
-
Jak Ty dasz tekst to się jaśniej robi.... Słuchaj, Ty tam w tej swojej firmie rozumiem dopisujesz coś tym autorom od siebie coby Ci się lepiej interes kręcił ?1 punkt
-
Cze A tak po krótce, bez fotosów, bo mi się w piątek telefonu nie zabrało, a w niedzielę to mi się nie chciało pstrykać. Bo ładnie było i opór ludzi wszędzie. W piątunio po pracy, jak kury i kacki odbyłem, pojechałem na rower - taki trochę przytyrany po tygodniu, ale Kevin sam w domu (Żona na citybreak w Berlinie, a syn u kolegi) więc chciałem wykorzystać okazję. Późno było, więc kółeczko standard miało być. Po drodze odkryłem że przedni amortyzator w końcu działa jak trzeba, bo miałem wrażenie że jest niezwykle twardy - bo działał na pół gwizdka. Przestawiłem manetkę i znowu przestał działać, ale już wiedziałem że coś nie tak. Regulacja linki wystarczyła - chociaż nie było to łatwe, bo jakiś debil wymyśli regulację na amortyzatorze - zamiast przy manetce. Pogoda super, chłodno - tak jak lubię, delikatny wiaterek. Koło Wawelu jak przywiało - to mi nogi odmówiły posłuszeństwa. Załamka - a to dopiero początek. Wymyśliłem że pojadę przez las - no nie powinno wiać. Wjazd na drogę na drogę na Kopiec Kościuszki - jest fajnie - nie wieje. W połowie podjazdu stwierdziłem - ni ch...ja nie jest fajnie. Jakieś skurcze w łydkach, ale jakoś się dokulałem na górę. Później zjazd i łatwiejszy podjazd. Ale generalnie jakaś rzeźnia. Objechałem, piwka nie było na koniec - bez kasy to w pysk nawet nie dają w dzisiejszych czasach. A kasa wirtualna w telefonie Sobota upłynęła na takich tam pierdołach, jak poranny odbiór Żony z lotniska + zawózka syna na trening, ulubione zajęcie Mitkowe też było - rozkminki sprzętowe 🙂, regulacja amora w moim, założenie błotników ćwierć wieku temu kupionych do reszty rowerów, przełożenie bebechów do Cube-a dla syna z jego starego roweru i i oczywiście w końcu się doczekał, nowej - krótszej sztycy - bo oryginalna była za długa i bidusia do pedałków nie sięgał. Potem do wieczora hamakowanie na działce w słoneczku. W niedzielę popołudniowa wyprawa rodzinna na nowym/starym sprzęcie - super spędzony czas - 50km przejechane bez napinki w lajtowym tempie. Żona coraz śmielej na rowerze, nawet sama wybiera nieoczywiste ścieżki, syn bardzo zadowolony z nowego-starego roweru (zostało jeszcze przeprogramowanie licznika - bo źle wskazuje - ale to pikuś), a ja także, że w końcu zawieszenie nie urywa rąk, tylko pracuje jak trzeba. No i taką prędkość mi się udało osiągnąć (oczywiście chwilową) na powrocie - chyba dużo jak na MTB, ale pusto chłodno już było, może delikatny wiaterek w plecy, urwałem się, ale rower faktycznie szedł jak wściekły. Jak widać - płasko. Bardziej pod górę niż z góry - na 1 km takie wartości to śmiech na sali. pozdrawiam1 punkt
-
Byłeś na takich wyprawach, tak z ciekawości zapytam? PS pamietam rowerowe i kajakowe.1 punkt
-
Pozwolę się nie zgodzić. Wyprawa ale zorganizowana w wysokie góry może okazać się mniej ekstremalna niż przedzieranie się przez jakieś nasze górki. Podobnie ze skiturami, czasem pogoda i zamknięty stok powodują, że masz wrażenie jakbyś po trasie zjazdowej nie jechał, choć wiesz, zwykle jak z grubsza ona prowadzi. Trening jest mi obcy. Wyprawy nie. Czasem wypadały one odwrotnie od planowanych obiektywnych trudności. Można rzec złe przygotowanie, ale ciagle łażę gdzieś na rympał, daje mi to sporo satysfakcji, choć czasem prowadzi do realizacji innego, zamiennego celu, niekoniecznie łatwiejszego.1 punkt
-
Tylko taki jest zamysł konstrukcyjny tych samochodów, żeby nie były poważne. Taki gokart z dachem i rejestracją. Coś jak Lotus Elise czy dla plebsu Honda CRX. Cena oczywiście jest absurdalna. Ktoś kto kupuje takie zabawki to już ma w garażu 540d lub podobne auta.1 punkt
-
1 punkt
-
Star mordeczko, nie sztuka jechać za, ale przed 😉. Po odbiorze Polówki (Poznań) na powrocie przystawił się do mnie na autostradzie Maserati Quattroporte, wyprzedzałem ciężarówki i chciałem mu zjechać, ale był sznur, no i dzida - szukam miejsca. Jak pękło 200 to już przestałem szukać. Zmiękł przy 240-tu, chociaż w Polówce to już nie było z czego odejść 🙂. On się chyba wystraszył, że się za chwilkę wstydu naje. Bo najlepsze to, że moje Polo wygląda jak każde inne. Później mi machnął, jak mnie wyprzedzał, bo piździk ze zbiornikiem 45l to zasięg miał niecałe 200km - nawet nie wiem czy tak często stacje były po drodze. No ale się silnik dotarł w ekspresowym tempie 😉. pozdrawiam1 punkt
-
Ale Ty panna z dzieckiem jesteś - to się nie nadaje pozdro ps. Fura fajna, ale nie do miasta.1 punkt