Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 07.05.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Teraz możemy się wymieniać postępami w rechabilitacji 😉 u mnie 4 tygodnie po szyciu łąkotki prawie pełne zgięcie a cała reszta goi się ekspresowo ,wyjazd w styczniu już zarezerwowany więc trzeba formę budować .4 punkty
-
To na jakich Ty stokach jeździsz że masz takie spostrzeżenia ? W ostatnich latach spotykam w alpejskich ośrodkach sporo polskich narciarzy i na tle innych narodów zachowują się naprawdę wzorowo. Naprawdę kulturalni ludzie (nawet jeśli tu i ówdzie pada sakramentalne "kurwa" to ma ono raczej wydźwięk humorystyczny) dobra znajmość języków obcych i umiejętności narciarskich4 punkty
-
3 punkty
-
3 punkty
-
Ci co dojada do Alp maja: dobre narty, dobry samochód, dobre samopoczucie i umiejętności. Tu u nas zostają sami nieudacznicy, sfrustrowani, ze ich na Alpy k... nie stać, stad sakramentalne słowo k... pada ale jako przerywnik k... a nie jakiś element humorystyczny, k... rozumiesz teraz k...3 punkty
-
3 punkty
-
Cześć E tam, ukraińszczyzną pojechał bo chciał w końcu jakieś kolory a nie biały czarny i czaszki. Znudziły mu się oddziały ochronne i tyle. Ważne, że już głos daje i mu..... zdrowieje generalnie w tempie ekspresu. Pozdro2 punkty
-
Cześć Alkohol nie jest problemem, problemem jest coraz niższy poziom kultury, wiedzy i umiejętności korzystających. Pozdro2 punkty
-
A i jeszcze jedno. Może i dało by sie szybko i skutecznie ale narty to sport w 100% komercyjny. Żaden ośrodek nie będzie wyrzucał z niego klientów, bo >>dobre wieści szybko się rozchodzą<<. Liczy się kasa i tylko i wyłącznie kasa. Jeżeli ktoś się z kimś zderzył, to niech między sobą dochodzą sprawiedliwości a właściciela nie mieszają w to. Bezpieczeństwo można by znacznie poprawić wprowadzając ścisła prohibicję. Niestety w PL znam tylko jeden ośrodek gdzie nie sprzedaje się alkoholu. Jest tak tylko dlatego, że jest prowadzony przez zielonoświątkowców, których dziwna wiara traktuję spożywanie ale i użyczanie i handel alkoholem jako bardzo ciężkie przewinienie. W Polsce niestety dalej mamy powszechne przyzwolenie i akceptację na spożywanie alkoholu przy różnych okazjach. Alkoholizm dalej nie jest traktowany jako bardzo duży problem jakim jest. Także istnieje obecnie zakaz jazdy na nartach pod wpływem ale w każdej knajpie alko leje się strumieniami, bo towarzystwo narciarze nie wyobraża sobie wyjazdu na stok bez paru głębszych. Dalszego ciągu się domyślasz. Hajs się musi zgadzać. Z drugiej strony lepsza komercja niż skrajna patologia pseudo instytucji typu PZSy, jakieś stowarzyszenia instruktorów, federację czy inne byty z zarządami z nadania albo wyboru. Zbieranina leśnych dziadków, ludzi często bez większej wiedzy w temacie, którzy siedzieli na stołkach i decydowali dopóki będą w stanie ruszać nogami i rękami2 punkty
-
Cześć Dzisiaj ostatni dzień, troszkę przymęczeni jesteśmy. Z rana termy Cieplickie na 2h. Fajne. W środku pustki. Powrót, po drodze obiad i niestety samemu na rower, bo rodzina odmówiła współpracy. Komoot, szybkie planowanie (a mieszkamy przy Grunwaldzkiej), kółko 30 km (bo to góry - wystarczy). Bidon i w drogę. Niestety najpierw trzeba nabrać wysokości. Na dzień dobry takie info 😉 Na X stacji wybiło mi korki, potem było trochę jechane, trochę wleczone🙂 Tu jeszcze jechałem A tutaj już zmiękłem, wleczone było, ale żywym tempem, chyba szybciej szedłem niż bym jechał. To zajęło mi najwięcej czasu, ale udało się - szczyt zdobyty 6 km - 700 m przewyższenia. A tam takie widoczki. Potem spoko, trochę w dół, trochę pod górę - przyjemna jazda. Ale po drodze nie spotkałem nikogo na całej trasie. Dalej w stronę Rozdroża Izerskiego, gdzie przystanek na siku i piciu. Po drodze takie widoczki Pauza na Rozdrożu izerskim Następnie delikatny podjazd tylko 300m przewyższenia, ale łagodnie - znowu nabieram wysokości, a potem bardzo dłuuuugi zjazd na kwaterę. Zajęło mi to ponad 2,5 h. pozdrawiam2 punkty
-
2 punkty
-
Nie, to zdjęcie ze skały na szczycie, to szlak pieszy prowadzący na górę. W rzeczywistości to dużo bardziej stromy, dla mnie nie do zjechania a tym bardziej do wyjechania. Wyżej było jeszcze gorzej, duże głazy poprzeplatane dziurami. pozdrawiam1 punkt
-
1 punkt
-
Cześć Powiem Ci, że dla mnie ta wiedza jest zazwyczaj demotywująca oraz stresująca dlatego włączam czysty ślad i zazwyczaj jadę na 50 czy 80 metrów - czasami rozszerzę jak jest to niezbędne w nawigacji. To jest tak jak swego czasu Rafał (brat Rybelka) włączył sobie okienko "droga do celu" i - chcąc, nie chcąc - się, co chwila, na nie gapił. Marek, On się autentycznie fizycznie męczył stresem, że to tak wolno idzie, ale był uparty. Kiedyś przez jakieś 40-50 km czekał na najtrudniejszy podjazd na trasie, oszczędzał siły, przygotowywał mental itd. i.... jak w końcu ten podjazd był to go nie zauważył. I szczęści bo wyłączył w końcu to okno. 🙂 Wiesz, jak masz jazdę z wyborem drogi to jasna sprawa, ze trzeba wiedzieć co i jak ale jak musisz po prostu jechać to... trzeba jechać. 😉 Pozdro1 punkt
-
Cze Ponadto w Wahoo jest fajna rzecz, na podjeździe licznik się automatycznie przełącza na wizualizację podjazdu, pokazuje w którym punkcie jesteś, ile zostało do końca i jak wygląda podjazd. Oznaczone kolorami, zielony, żółty lub czerwony. Czasami pomaga, jak widzisz że jeszcze kawałek i będzie w miarę płasko, więc ciśniesz choć sił już brak. pozdrawiam1 punkt
-
Cze Faktycznie - to są %, no taki laik jestem 😉. Droga na Sępią jest spoko, bo to część asfalt, a część zbity szuter, natomiast na powrocie jechałem takim bardzo drobnym luźnym szutrem, a że nie padało i było sucho, to rower po tym szedł z wyraźnym oporem. Ale to był tylko fragment i słabe nachylenie, ale wrażenie jakby było stromiej. Opony grzęzły, a mnie się cały czas wydawało że złapałem gumę. Sorry za składnie, tak troszkę nie po polskiemu wyszło. pozdrawiam1 punkt
-
Cześć Aleś pojechał - "robią różnicę...". Te dwa trzy stopnie (dlaczego stopnie jak nawigacje rowerowe wyskalowane są w procentach, nie widziałem nigdy w stopniach ...?) to różnica pomiędzy tym co robi się na względnym spokoju a niemożliwym. Ja podjazd 5-6% pojadę ciągiem bez problemu, do 10% pojadę ale już 12-13% to jest troszkę walka a powyżej 15% to jest walka, czasami lepiej zejść. Mówię oczywiście o przypadkach gdy nachylenie utrzymuje się dłużej a nie na 10 metrach. Bardzo dużo zależy od nawierzchni oczywiście, bo po asfalcie to będzie luz ale jak trafisz lepki szuter to - choć droga idealnie równa - musisz sobie dołożyć 2-3% minimum bo rower nie jedzie. Dużo zależy od połączenia opona/nawierzchnia bo opona będzie Ci super pracowała na podjeździe a na zjeździe będzie kicha i odwrotnie - trzeba iść na kompromisy albo to olać i po prostu jechać na tym co się ma. Do tego dochodzi jeszcze kwestia taktyki. Jak masz jedną górkę i jeden podjazd to idziesz w trupa, praktycznie na 100% bo na górze sobie wypijesz browar i zjazd do domu ale jak masz podjazdów powiedzmy 200 to na stromych z premedytacją trzeba zejść i podprowadzić bo chcąc podjechać wszystko na którymś się padnie. Trzymaj się serdecznie1 punkt
-
Cze Na google nie jeżdżę, tylko na nawigacji rowerowej. Faktycznie przewyższenie na Sępią górę to tylko 400 m w moim przypadku, my mieszkaliśmy na 430m, wszędzie z naszej miejscówki było pod górę. Łagodny podjazd - zależy dla kogo. Dla mnie był trudny, chociaż w pierwszy dzień wyjazd na Stóg Izerski to był kosmos, połowę było wleczone, ale byłem z rodziną, więc jechaliśmy/szliśmy razem. Tu 6km i różnica poziomów 430-1100m. Natomiast jazda szczytami bardzo przyjemna. Droga na Sępią Górę jest spoko, ale cały czas pnie się pod górę. Najgorsze dla mnie było złudzenie, że za przełamaniem będzie płasko w miarę, ale to było tylko złudzenie. Dalsza część już była spoko. Ja w tym roku byłem może 2 razy na rowerze, ale w Krakowie - więc płasko. Czasami te 2/3 stopnie różnicy w nachyleniu robią różnicę. Ja nie wyjechałem do końca. Dość późno wyjechałem, bo dopiero po 16.00, więc czasu niewiele do zmroku. A w górach to różnie bywa. Poniżej profil i trasa. Nie zjeżdzałem żadnym singlem (nawet nie wiedziałem że tam są takowe - słabo mam opanowane programowanie trasy, ale Wahoo bardzo szybko wyznacza alternatywy - no i działa praktycznie wszędzie). pozdrawiam1 punkt
-
🙂 Masz rację. To żniwa. I jestem mieszczuchem, ale mocno zwiejszczonym. Nawet nie pamietam ile razy przez wiele lat pomagałem przy sianokosach właśnie. Głównie traktowano mnie jako udeptywacza w stodole. Duży, cieżki. I niezbyt tego pomagania lubiłem, bo trochę jestem alergiczny i później mocno kichałem.1 punkt
-
Cześć Kwestie prawne mnie nie interesują, tak naprawdę. Nie należą do narciarstwa. POzdro1 punkt
-
Cze Dzisiaj miał być obiad u @Lexi z zaskoczenia, a wyszedł hot-dog i tabliczka czekolady na stacji. Dojechałem do Łączan, gdzie się okazało że komórka została w domu. Byłem 200 m od jego domu, tak Maras stwierdził (niestety dokładnie nie wiedziałem gdzie mieszka). Na powrocie 40 km waliło żabami. 5 dych jak wyciągłem z kieszeni na stacji (po 30 km), to gość nie chciał przyjąć. Ale mnie zemdliło, bo taki głodny byłem. Do domu jak wszedłem to pod prysznic w całym opakowaniu. No wszystko przemoczone do suchej nitki. Taka fajna traska i żadnego zdjęcia. Fuck. Ale już mam zaproszenie na kiełbaskę. Skorzystam. Przejechane 79 km. Ale po Izerach, to może jeszcze 20km bym przejechał i po zawodach. Nogi bolą. Ale trasa super. pozdrawiam tak to wyglądało - tyle mam.1 punkt
-
Szczęście to podstawa. Ale w tym konkretnym przypadku gdyby zamiast bohatera podstawić kogoś innego to mogłoby się okazać, że nie ma o czym pisać tekstu. Bo po prostu 95% "wypadkowych" wspinaczy (tak sobie strzeliłem) dałaby sobie radę poukładać życiu. A tutaj jest rozpamiętywanie po latach, zastanawianie się nad losami i zasługami tego uratowanego. Siedzi w domu i płacze. Ale nie pomyśli co przez te lata należałoby robić, choćby aby wspomóc rodziców. Ta historia jest smutna, bo nie znalazł się nikt kto mógłby wyprowadzić bohatera z marazmu. Bo jak widać nie każdy potrafi pozbierać się sam. Bohatera mi żal, nawet bardzo, podobnie jak i wszystkich, którzy nie mogą dać sobie rady z traumami. Ale powiedz mi jak się ma ta konkretna historia do tej, gdzie babeczka rodzi niepełnosprawne dziecko a jej "były" chłop daje nogę. Albo dostajesz na wstępie życia ciężką chorobę (przez losowy przypadek). I, jak wiesz, w naszym systemie zdechnąć Ci nie dadzą, ale żyć też nie. I NIE MASZ SZANS, nikt Cię nawet nie zobaczy. Na narciarzy będziesz patrzył jak na jakiś abstrakcyjny świat bogaczy i szczęśliwców. A w tej zlinkowanej historii wystarczyłoby się wziąć w garść. Więc mam ambiwalentne uczucia. Bo z jednej strony to współczuję, a z drugiej to chętnie kopnąłbym bohatera w zadek i powiedział co ty odpierdalasz? Weź się w garść cioto (wiem, ze to już niepoprawne politycznie).1 punkt
-
1 punkt
-
Dzięki, już po…ale kiepsko mi się w literki celuje… Nie musiałam, choć powinnam, więc zrobiłam…1 punkt
-
Cze Nieco spóźnione. Wczoraj z buta z piesłą (psinką), wodospad Kamieńczyk + miało być przez Szrenicę kółeczko, ale tyle narodu to jeszcze nie widziałem, pies zwariował jak zobaczył tyle ludzi i czworonogów. Nota bene jeszcze co bardziej wygodnych melexami wożą. Więc ucieczka w stronę polany Jakuszyckiej i bokami na parking, ale w sumie to 12km wyszło - nieźle. Wodospad wart obejrzenia, robi wrażenie. W takim wąwozie się wije. A tak wygląda. Po drodze nic ciekawego, las bez widoków. Jedynie ładny strumień po drodze. Ale po południu to Świeradów przedreptany na dobicie. Ładny, ale lokalsi to mają non stop pod górę. Na dzień dobry popite do bólu, ile wlazło 😉 Dom zdrojowy przepiękny, ciekawostka - mega tablica informującą o dofinansowaniu przez Ministerstwo Kultury - 97 000 PLN - to chyba na mycie okien wystarczyło, ale jest się czym chwalić rządzącym 🙂 Dom Zdrojowy bardzo klimatyczny obiekt Park Zdrojowy również. I jeszcze taka ciekawostka z drogi. pozdrawiam1 punkt