Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 16.03.2023 w Odpowiedzi
-
Świetny wyjazd, z całego serca dziękuję kolegom za wspaniałą atmosferę i towarzystwo. Uzupełniam relację o kilka zdjęć naszej ekipy.8 punktów
-
Na świeżo po powrocie kilka słów. Udało się zebrać pokaźną ekipę (@Mikoski, @tomkly, Paweł, Krzychu, Iro - 3 spoza forum- i ja) i pojechaliśmy z @jaro323 do doliny Ötztal. W planach 2 główne ośrodki. Zbiórka w Mikołowie i mieliśmy damianowym Passerati jechać na miejsce zbiórki, jednak coś się zaczęło opóźniać, więc nas Krzychu ugościł kawą i Ballantine's, coby za nudno nie było. Damian musiał się chwilowo obejść o suchym pysku, bo ktoś nas jeszcze musiał dowieść na miejsce. Ostatecznie dotarliśmy. Jaro nas ugościł w swoim busie, miejsca mnóstwo, nawet dla takich długasów jak Tomek i ja, fajne fotele, rozkładane mocno, przez co całkiem nieźle znieśliśmy noc, nie mówiąc już o wspomaganiu się uspokajaczami w ilościach tylko takich, aby się lepiej spało. Irek robił za zapasowego kierowcę. Dojechaliśmy około 9, szybkie przebranie i na początek Sölden. Start na Gaislachkogl. Chwilę zajęło nam przetelepanie się na Giggijoch i pobujanie się tam. Pierwsze wrażenie - kupa ludzi, sporo miękkiego śniegu po opadach, plus płaskie światło, przez co powierzchnia śniegu słabo widoczna. Przy zmuldzeniu można było władować się w coś słabo widocznego. Próbując uciec od ludzkości przejechaliśmy na lodowiec, tam z kolei piździawa, zadyma i przechodzące niskie chmury regularnie upośledzające widoczność, śniegu też sporo, komfort jazdy raczej słaby. Skończyliśmy na żarciu i piciu w knajpie. U mnie wtedy chwila słabości, chyba wszystko po kolei, niedojedzony, niedopity i wysoko, zawrót głowy zwalił prawie z nóg, chłopaki pojechali jeździć, a ja na leżakowanie na worku w knajpie. Po 20 minutach udało się dojść do siebie i powoli zjechaliśmy długą trasą do dolnej stacji. Sam zjazd względnie nudny, trochę bujania. Jak dla mnie ten pierwszy dzień dupy nie urwał. Mieszkaliśmy w Längenfeld, fajna chatka na uboczu. Jaro ugościł wypasioną kolacją (codziennie coś innego i naprawdę do syta, podobnie ze śniadaniami – solidna firma) i nastąpiły integracje, z różnymi napojami Vege, śpiewami tyrolskimi (Damian przodował, zna chyba wszystkie przyśpiewki), rozkminami narciarskimi i filozoficznymi. Mieliśmy do dyspozycji sporą „świetlicę”, dzięki czemu integracje były w całkiem sporych grupach. Drugi dzień to Obergurgl/Hochgurgl, najpierw Hochgurgl. Widoki doskonałe, dużo lepsza widoczność niż dzień wcześniej, nadal bywała piździawa, jednak chmury zdecydowanie mniej liczne i przechodzące. Jechaliśmy tam, gdzie widoczność lepsza, ale i tak czasem trafialiśmy w chmurę. Śnieg świeży po opadzie, ale już ubity poprzedniego dnia. W Hochgurgl dominują niebieskie trasy, na których dawało się fajnie bujać z umiarkowaną prędkością i na nich spędziliśmy większość dnia. Były próby odbicia na czerwone, ale przy słabej widoczności i muldzeniu się nie dawały one takiej frajdy. Czasem się udało na trasie nr 30 wyłapać świetną widoczność i był wypas. Czekając na poprawę pogody (bo tak było w prognozie) byliśmy na małym popasie w knajpie z muzeum motoryzacyjnym, która spłonęła kilka lat temu. Wnętrze szacowne, ceny nieco mniej. Skończyło się na kawie i browarze. Następnie przemieszczenie na Obergurgl i tu nas niestety warunki pogodowe nie rozpieszczały. Niby blisko, ale stała tam chmura pogarszająca widoczność. Próbując przekombinować władowałem się na czarną trasę 11, która skończyła się na pośredniej stacji gondoli i dalej stop. Chłopaki pojechali na około przelatując fragment najdalszy ośrodka i komisyjnie stwierdzili, że słabo i wracamy na Hochgurl. tam pogoda się poprawiła i udało się rzetelnie pojeździć do końca dnia, wraz ze zjazdem do dolnej stacji świetnie nadal utrzymaną trasą 33. Już było narciarsko zdecydowanie lepiej w tym dniu, chociaż sam mam niedosyt, że niezbyt dobrze ośrodek poznałem przez ten 1 dzień. Na duży plus to znacznie mniej ludzi niż w Sölden. Były nadzieje, że i czwartego dnia tu wskoczymy, ale nie wyszło. Dzień trzeci do najlepsza pogoda, w zasadzie przez cały dzień fajna widoczność w niższych partiach, a w drugiej połowie dnia również na lodowcu, a że było naprawdę ciepło, to lodowiec ratował dupsko przed zalaniem falami potu. Mimo poniedziałku liczba osób była prawie taka sama jak w sobotę, wielkie zdziwko. Pojeździliśmy prawie wszędzie z wyjątkiem tras na lewo od Gaislachkogl. Choć w sumie preferencje się nam rozjechały i akurat w tym dniu się podzieliliśmy. Część pojechała od razu na lodowiec, a ja trochę pozwiedzałem z @tomkly i jeszcze jednym Tomkiem z ekipy. Jedną z moich ulubionych była trasa 11 i czarna 14, łącząca się z niebieską 15. Śnieg miękki, odsypujący się, przez co jazda też bardzo miękka, zero oblodzeń, raczej jazda w tworzących się muldach, ale wjazd w miękkie odsypy całkiem komfortowy. Gigantka WRC spisywała się w tym całkiem nieźle. Ponieważ robiło się naprawdę ciepło, trzeba było ruszyć na lodowiec. Po drodze sporo stania do jednego krzesła, gdyż inni wpadli na podobny pomysł. Ale to był jedyny istotny przystanek, potem szło płynnie. Na pierwszy ogień przejazd od góry gondoli, najpierw niebieska 32, która potem przechodzi w czarną FIS 31. Genialna jazda, aż musiałem powtórzyć. Kapitalny miękki śnieg, jazda jak po aksamicie, delikatne odsypy tylko to uprzyjemniały. Czarna trasa, która zwykle budzi respekt z góry, nieco straciła pazury przy takim śniegu, zero oblodzeń i mięciutka jazda co prawda maltretowały nogi, ale wrażenie miękkości i pełnej kontroli rozwaliło system. Zapewne przy twardych warunkach byłoby znacznie trudniej. A ludzie tam giganty zapierdzielają. Przejazd na Tiefenbach tym razem już nie przez tunel, jak 2 dni wcześniej, ale prosto w dół. Czarna trasa 41 równie przyjazna, natomiast późniejsza czerwona 36 w dolnej części bardzo wąska i zmuldzona, więc było słabo. Na samej górze lodowca też miękki śnieg, tworzący już pod koniec dnia konkretne odsypy, ale jazda nadal przyjemna, nieco tylko nogi odmawiały już współpracy. Przebicie się z powrotem na Giggijoch to już formalność, chociaż zjazd wzdłuż orczyka trasą 33 taki mniej przyjemny, sporo ludzi i duże odsypy, a nogi bolały. W drodze powrotnej też fajna trasa 24, do końca trzymała fason. Końcówka dnia to już cięcie Giggijochów, które w sporej części zachowały równe odcinki, pozwalające na puszczanie się szerszym ciętym w niezatłoczonych miejscach. To jeden z najfajniejszych momentów dnia. Końcówka to zjazd na dolną stację, niektórzy zrobili to gondolą, ale Damian stwierdził, że to hańba, no tośmy zaczęli jechać. Oj dało w dupę nogom, miękko, sypko, odsypy po kilkadziesiąt centymetrów, co w wąskich miejscach wymagało ostrego lawirowania. Dojechałem mocno wyrypany. Ogólnie to najlepszy dzień z całego wyjazdu. Powyżej widok z góry na czarną. A tu widok na Guggujoch po powrocie z lodowca. Potem ich ubyło i dało się ciąć. Czwartego dnia prognozy były bardzo słabe. Od samego rana w niższych partiach doliny padał bardzo konkretny deszcz, na szczęście u góry prognozy pokazywały obfite opady śniegu. Pojechaliśmy na górną stację Giggijoch i okazało się że krzesełka chwilowo nie chodzą, a po trasie jeździło kilka ratraków, spadło nawet z 30 cm śniegu i dalej padało. Ludzi mimo kiepskiej pogody było bardzo dużo. Po kilku minutach puścili pomarańczowe krzesło, gdzie uzbierała się kolejka na 15 minut stania. Stopniowo puszczali kolejnej krzesła i ostatecznie chodziła większość ośrodka w tej części. Damian wziął dla mnie Volkl Kendo 88 cm pod butem i to był fajny strzał, po szybkiej adaptacji miałem sporą frajdę z jeżdżenia na szerszej maszynie, która i na krawędź dała się nieźle wprowadzać. Odsypy jej były nie straszne do samego końca dnia. Na kilka zjazdów zamieniliśmy się też i ujeżdżałem Nordica Enforcer 100 cm pod butem i 185 cm długości. Narta dużo miększa, bardzo fajnie dająca się prowadzić w różnych kierunkach, doskonale wybierająca nierówności, na krawędź jednak trudniej mi ją było wprowadzić w miejscach, gdzie taka jazda była możliwa. Niestety nie bardzo umiem jeździć w zupełnie głębokim śniegu, nie mogę się zebrać do skutecznej zmiany kierunku poza powolnym przekierowaniem narty. Wszystko w tym temacie przede mną. Ogólnie to również bardzo udany dzień, po którym tonąc w smutku ruszyliśmy do Polski, wynagradzając się jeszcze lokalnym pyfkiem. Dzięki chłopaki za fajny wyjazd i dużo wesołych, ale i poważnych chwil.7 punktów
-
5 punktów
-
Ba, nawet oddzielny wątek trzeba założyć. Koniecznie ze zdjęciem, tylko jeszcze nie wiem czego.5 punktów
-
Tak musiało być 🤣 na pewno masz rację , na całe szczęście miałem kije.4 punkty
-
Tak czytam .. miała być z Juniorem 2.5 jazda a tu d..a .. no ok. Babcia ogarnie, będą saneczki. I wtedy zobaczył krzesło. "Ja tam, ja góra". 'Ale to w nartach trzeba". "Dobrze". Rano na śniadanie zszedł w kasku. Potem tylko 7 razy stare krzeslo Tylicz-ski i nie miało znaczenia, że czasem przodem, czasem tyłem, że sosenka złapana. Byle znów dostać się na dół i móc wejść na krzesło. To była największa atrakcja 🙂 Rózne są motywacje 🙂 - najgorsze są te nasze a nie dziecków. M.4 punkty
-
Zielone gacie zapierdalają tak, że trzeba mieć wingsuita albo jakiś inny dopalacz w tyłku żeby dogonić. 😀4 punkty
-
Pojadę bez kijów po wszystkim i będę się poruszał i wyglądał jak ciul ☹️3 punkty
-
Ten kto podobno wychował się na Golgocie i Bienkuli bluźni niezależnie od stoku , biomechanika się to nazywa, ruch ręki powoduje łańcuch i kolejny ruch. Gibon nie wie co to bo majta dłońmi na wysokości kolan3 punkty
-
A tu jeszcze @tomkly zażywa kąpieli śnieżnych, gorąco się chłopakowi zrobiło od skakania w świeżym3 punkty
-
3 punkty
-
Haha i to jest plan 🙂 rozumiem że dalej wszyscy będą służyli dobra radą. Może dadzą namiary3 punkty
-
Cześć Jakie skręty...? Ja jeszcze nie widziałem, żeby Damian wykonał na nartach skręt. On zawsze wali półskrętem, bo jakby miał sterować to to za długo trwa, po co, za wolno i w ogóle słabizna. Pozdro serdeczne i szczerze zazdroszczę wyjazdu i warunków.3 punkty
-
3 punkty
-
Milicz i okolice - bardzo dobra propozycja. Byłem na ślubie brata (jego żona pochodzi z okolic) i się swego czasu dość mocno zdziwiłem. Zawsze omijałem, a to bardzo fajna miejscówka. Świętokrzyskie - również. Mazowieckie - jakby co, to pod koniec sierpnia wprasza się do mnie @Marcos73 więc jakiś grill będzie, trasy rowerowe znam, jeziora też do ogarnięcia, bardziej jednak pod SUP-a. Jakby ktoś chciał się podłączyć ? Serdecznie zapraszam.2 punkty
-
A widziałeś jaka jakość ? No 🙂 Ciekaw jestem efektu. Odpoczywaj.2 punkty
-
Pożartowaliśmy sobie jak to na SF no i fajnie 😉 teraz idę pakować sprzęty na jutro bo pojadę chyba prosto z pracy .2 punkty
-
Wyzwanie narciarskie? 😀 Stawiam dolary przeciwko orzechom na Mikoskiego. Stawka dowolna.2 punkty
-
@Mikoski - chyba wyzwanie zostało rzucone przez @Jan 😉 pozdro2 punkty
-
Jechałem lewym skrajem śladem po ratraku zaraz po otwarciu wyciągu w gęstej mgle. W pewnym momencie okazało się, że wybrałem zbyt mocno lewy hals i wpadłem w na oko pół metrową zaspę. Zaliczyłem spektakularny pierdolot z rotacją czołową, wpadając w śnieg tak, że mnie w całości przykryło. A dranie zamiast mnie z zaspy wyciągnąć to łacha ze mnie ciągnęli. 😡 Widać na zdjęciu, że jakieś dobre 5 metrów tej zaspy przeorałem zanim mnie przykryło. Na serio, to bezpiecznie na pewno tam nie było.2 punkty
-
Chciałbym podziękować wszystkim z ekipy za bardzo udany narciarsko i towarzysko wyjazd. Jak co roku było extra.2 punkty
-
Aż tak źle nie było, w zasadzie każdego dnia było trochę słońca. Pierwszy najgorszy, drugi całkiem OK, trzeci bardzo dobry, a czwarty od godziny 11 do 14.30 z kapitalnym miękkim śniegiem. W porównaniu z tragiczną prognozą przed wyjazdem było o niebo lepiej aniżeli się spodziewaliśmy.2 punkty
-
Za chwilę z waszych opisów wyjdzie że ja⛷️ kompletnie nie potrafię skręcać 😜2 punkty
-
Wy się śmiejcie, ale ta narciarnia jest więcej warta niż te wasze wiejskie dacze. Który z was ma bezpośredni dostęp do schronu przeciwatomowego? Ha!. Te odrapane ściany to tylko przykrywka, taki klimat starego lisa narciarskiego tworzą😉. pozdrawiam2 punkty
-
Tomek, wiem byłem, ale nie widziałem, główny bohater filmu „Znikający punkt”, jest szybszy niż błyskawica i mądrzejszy od kuli w locie😉. Na szczęście będziemy się się widzieć na Czarnym Groniu w sobotę, a tam na zawsze będzie w zasięgu wzroku. pozdrawiam2 punkty
-
2 punkty
-
Cze Bo jest niebezpieczna podczas upadku. Znam pacanów co w nich jeżdżą na zasadzie co się nie doumie to się dowygląda. pozdrawiam i gratki dla telemark Team1 punkt
-
I pośrednio się chyba zgadzamy - 75% bądź więcej zajęć na poziomie amatorskim powinno być realizowane na kolanówkach. Długie dodają dziwne pomysły na zbijanie i rozwalają sylwetkę oraz prowadzenie narty - wszystko się gubi poza +10 pkt, że jeżdżę SL, szczęka, gardy i profi. Ciekawe, że w PŚ wyraźnie widać odejście od szczęki .. okropne .. jak podkreślić, że jest się mistrzem stoku ? Off-topic : w regulaminach kilku sensownych klubów USA/CAN pojawia się zapis, że jazda ze szczęką jest zabroniona poza treningami SL. Prawnicy widać ogarnęli temat, warto pomyśleć dlaczego. M.1 punkt
-
Ponownie byla okazja by spróbować tych nart. Tym razem model tegoroczny uzywany kilka dni na stoku, swieżo po serwisie: head e-magnum 170 cm https://www.skionline.pl/sprzet/narty,22-23,head,supershape-e-magnum-protector-pr-13-gw,13986.html Wypadnie odszczekać poprzednią mocno krytyczną opinii ( moze inny model lub brak serwisu). Uważam że dalej nie jest to narta dla kogoś jeżdżącego, ale zupełnie wystarczającą dla osoby która narty traktuje rozrywkowo. Wędrując wyciągami jeździliśmy od lodowego sztruksu do świeżego śniegu i twardego podkladu. W pierwszym przypadku zgodnie z oczekiwaniem jazda malo stabilna, klekotanie dziobow, utrzymanie krawędzi wymaga dużego wysiłku. W smigu znacznie przyjemniejsze ale też brakuje krawędzi. W nieco bardziej miekkim śniegu- jakby inne narty, w zasadzie nie ma sie do czego przyczepic, może tego, że przy zmianie krawędzi zero "oddania" do czego już się przyzwyczaiłem na nartach fis, ale trudno tego od nich wymagać... W ciapie tz w miękkim śniegu na twardym podkładzie- całkiem ok. W sumie da się jeździć. W porównaniu do wczorajszyvh masterów to jednak inna liga.1 punkt
-
Tylko jeden twierdzi, że siedzi na tyłach. Z autopsji mam raczej inne wrażenie, więc podtrzymuję, że to narty gonią Damiana. Bez nart też by pojechał, grunt żeby kije były, bo już wiemy jak by wyglądał bez. Chociaż ciul na Śląsku to nie obraza.1 punkt
-
Zapomniałem wstawić na końcu mojej wypowiedzi takie znaczki:😉🙃1 punkt
-
Ale po co skręcać na tak płaskim stoku, w zasadzie to i na krechę by go zjechał. Jak trzeba to potrafisz coś tam zaszurać.1 punkt
-
Przeżyłem to w dwóch autach Fabia i Passat, pierwszy przypadek, lecę sobie lewym pasem, autostrada a4 cudzysłów by się przydał bo bez pasa awaryjnego, a tu napęd się skończył, grzecznie wytrącając prędkość na prawy między tiry i dotoczylem się do zatoczki szczęśliwie, bo jakbym stanął na środku to jakiś gapa pewno by zahaczył; drugi przypadek to tez szczęśliwie bo dotoczylem się do zjazdu z autostrady i już na łuku przystawałem sobie, siostra przyjechała, zholowalismy auto i git. Z kolei jak w Tucsonie korba poszła bokiem to z dymem wytoczyłem się do Łodzi az do stacji benzynowej, tuz obok zakład mechanik... Tak wiec więcej szczęścia niż rozumu.1 punkt
-
1 punkt
-
Jak ślizga to raczej dupa...no chyba że żwiru podsypać pomiędzy tarcze i docisk.. 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
..i jeszcze kilka razy przypalisz i dalej nic nie będzie... a bez też sie da w razie "W" - kiedyś przyjechałem ze Szkocji do Polski bez sprzęgła załadowanym Ducato z przyczepą - nawiększy problem był z wjazdem na prom w Dover.1 punkt
-
1 punkt
-
Oszczędzał się chłopina to i coś tam czasem dokręcał. W każdym razie jego nogi nie bolały, a mnie kręcącego bardziej a i owszem, napieprzały pod koniec dnia.1 punkt
-
Piotrek, w trudnych chwilach trzeba było za zielonymi gaciami jeździć😉, wiem, wiem - łatwo powiedzieć. pozdro dla wszystkich1 punkt
-
I znów powstanie legendarna sentencja w stylu ,,bierz najlepszego na jakiego cię stać i naucz się ..... Etc etc etc,, ?1 punkt
-
@Mitek Emi juz w grudniu wiedziala, ze beda narty. Staralem sie ja pozytywnie nastawic. Widziala jak mama, tata, wujki i inne dzieci jezdza. Chyba jej sie spodobalo z samego ogladania. Plan byl taki zeby wypozyczyc sprzet i zobaczyc co sie zadzieje. Spontan. Od poczatku w gre wchodzila tylko jazda "z tata". Zadnych instruktorów. Niestety w Czarnej Gorze z tasm moga korzystac tylko instruktorzy, wiec skutecznie utrudniaja nauke najmłodszym. Buty, narty zalozone. Troche sie pokrecila przy wypozyczalni, pare raz sie zsunęła z gorki i padlo haslo ona chce tam na duza gore. Duza gora odblokowala dostęp instruktora. Szybka akcja i na poczekaniu udalo sie zalatwic instruktora. Minimum 1h, trudno. Najwyzej po 15min bedzie koniec lekcji. Jezdzili 50min, frajde miala do samego konca. Wkoncu weszlo zmęczenie i chciala do domu. Drugiego dnia na pytania czy dzis tez idziemy na narty udawala ze tego nie slyszy 😂 Trzeciego dnia po kontroli warunkow na talerzyku stwierdzilem ze zaryzykuje wjazd. Chetna byla, wiec poszlismy. Po 4 wjazdach i zjazdach bylem wykończony. Szok. Przez bramki na rekach, na talerzyku musialem ja podtrzymywac, na gorze znow na rekach zeby szybko ewakuowac sie z orczyka i do tego ta jazda tylem 😄 no nic, warto bylo. Dziecko szczesliwe, ojciec tez! Chyba jeszcze ma troche za malo sily. Drobinka z niej. Latem planujemy rolki, do zimy zrobi progres. Kolejny sezon moze bedzie zjezdzac samodzielnie z asysta w razie wu 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Świetna jazda i dobra zabawa. Bawcie się, lepcie bałwana, rysujcie na śniegu itp. Za chwilkę (przyszły lub jeszcze kolejny sezon) ustaw jej slalom z gałązek lub szyszek, sporo teraz "Kubusiowych" przeszkód jest przy taśmach. Pamiętaj jak będziecie zjeżdżać z "dużej góry", żadnych szelek i tego typu wynalazków.1 punkt
-
Cześć Tak oczywiście. Jadę z dziewczynami bo jedzie jeszcze nasz przyjaciółka Ania, która w zeszłym roku przejechała Pomorską sama! Mamy już wszystko przyklepane a w zeszłym roku musieliśmy zrezygnować w ostatniej chwili więc teraz już musimy. Świetny pomysł z tą Baryczą bo to piękne rejony a nam zupełnie rowerowo nieznane - no tylko z relacji i wytyczeń Wujota. Pozdro1 punkt
-
Cześć Marek jeździ samochodem tylko po pijaku. W Stanach zawsze tak jeździli i się przyzwyczaił. Czuje się bezpieczniej po prostu. Pozdro1 punkt
-
Marcosie, mój Ty bohaterze ostatniego dnia 😉 dziękuję w imieniu swoim i Eli1 punkt
-
Gwoli uzupełnienia - ale króciutko. Podczas odbytej kurso-konferencji doszliśmy do niezwykłych wniosków i obaliliśmy ..... parę narciarskich prawideł i mitów. Ty Mitku, swego czasu rozpętałeś burzę dotyczącą używania kasku na stoku. Szanowni Forumowicze - Mitek kask ma, nawet bardzo ładny. Natomiast gremialnie stwierdziliśmy, że Mitek powinien raczej w czapce jeździć i się go proszę już więcej nie czepiać. Drugie odkrycie sprawdzone w praktyce - stwierdzenie: "że to narciarz jeździ a nie narta" okazało się błędne. Otóż właściwa narta robi cuda - na szczęście (bom w czepku urodzony) takową posiadam - marki Atomic - damska - piękna - uniwersalna. Była kiedyś na sprzedaż za 3 stówki - nikt nie chciał, niestety za późno bo już Austriacy się zwiedzieli i dzwonią, bo ich kadra damska w technicznych sobie nie najlepiej radzi, Shiffrin nie chce `zmienić obywatelstwa, a Atomic już nie ma dokumentacji - a to była limitowana seria 😉. Jeszcze jeden wniosek - do nauki i poprawy umiejętności potrzebne są narty które mają piętki i dzioby, bo Szymek na TwinTipach za cholerę nie wiedział i non stop jeździł tyłem. pozdrawiam1 punkt
-
Cześć Ty, do tej pory czuję siłę Twojego głosu w tym momencie jak posądziłem Twoje Polo o to, że jest Golfem. 🙂 No ale rzeczywiście fajnie było ale choćby nie wiem jaka była pogoda to musiało tak być bo ludzie tworzą atmosferę przecież. Pierwszego dnia jak tak lało też się ekstra bawiliśmy - no gdyby nie Krzysio to może byłoby gorzej bo nas podwiózł w tej ulewie. Już, żeście tam sporo fajnie opisali więc nie będę się powtarzał. Ja bym podkreślił, że wyjazd był typowo pod znakiem narta nie ma znaczenia. Marek - w końcu chłop o znakomitej nowoczesnej technice wycinał idealne cięte na jakiejś damskiej narcie z cekinami i takim czarnym czymś - jak sam powiedział. Marek Lexi wszystkim wciskał do jeżdżenia swoje Kastle - podobno znakomite co potwierdzali wszyscy (ja się nie załapałem bo chłopaki mają jakieś mini skorupy koło 300). Krzysio wziął moje 20 letnie narty wyciągnięte ze strychu nieco tępe i do tego obie krzywe i stwierdził, że są znakomite - jego dla mnie też były bardzo fajne choć nieco za lekkie. Kolejny raz potwierdziło się, że niezależnie od poziomu narta nie jeździ tylko narciarz i nawet jak narta jest po prostu uszkodzona to jak ktoś ogarnia temat to dostosuje się w moment i pojedzie symetrycznie i wizualnie nienagannie. Becia wszystko pięknie organizacyjnie ogarnęłaś i jeszcze raz wielkie dzięki. Tutaj trzeba podkreślić, że dziewczyny (Becia z Elą) czynią duży i szybki postęp dlatego, że... dużo jeżdżą na nie gadają na ten temat. Szacun. Marek pisz dalej takie rzeczy o Rybelku to może po 15 latach zacznie czytać Skiforum. No niestety coś jej się stało w sensie zatruciowym i raczej niealkoholowym jak podejrzewaliśmy na początku bo jeszcze ją trzyma i dzisiaj rano jak jechaliśmy do pracy rowerami to też narzekała, że jej się zbiera na wymioty - dziwne - no ale trzeba być twardym. Adaś - dzięki za wdrukowanie nam Zwardonia do narciarskiej mapy natomiast masz oczywiście świadomość, że bez Ciebie bytność tam nie miałaby żadnego sensu! Nawet nie muszę z Tobą gadać - wystarczy, że popatrzę sobie z wyciągu jak jedziesz w tych kalesonkach... Mieliśmy w tym roku nie jeździć na nartach - taki był plan a tu wyszedł wyjazd zajebisty z niczego... Pozdro1 punkt