Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 18.01.2023 uwzględniając wszystkie działy
-
Hej, Wrzucam Wam filmik, on już gdzieś tam krąży w sieci ale wrzuciłem w szerokim kącie i 4K. Fajniej się ogląda na większym ekranie, a wrzucam tradycyjnie na forum przed "premierą" 😉 bez zbędnych logo co niestety w ostatnim czasie muszę robić. Trochę inna perspektywa jazdy 🙂 Pozdrawiam wszystkich serdecznie i mam nadzieje że sezon w pełni, choć w Polsce zima nas nie rozpieszcza 🙂5 punktów
-
Cześć Nie wiem kogo zatrudniono ale w turystyce tak bywa, że czasami trzeba się posługiwać językami innymi niż narodowy grupy czy narodowy kraju w którym się jest zwłaszcza jeżeli w rejonach górskich pracuje się w ubezpieczeniach czy w sektorze medycznym. Zgadza się - pilot powinien znać język i układy na miejscu mieć a małym palcu ale czasami to nie jest takie proste - prowadziłem wyjazdy zagraniczne ze 20 lat to wiem i mogę powiedzieć tylko jedno - od pewnego czasu pilnowałem aby być na etacie ściśle odpowiedzialnym za organizację szkolenia narciarskiego i sprawy na stoku a wszelkie sprawy organizacyjne były w gestii pilota - bo to jest wyjątkowo przejebana robota (taki rym). Na stoku - gdzie by nie było - jesteś u siebie i ze służbami zawsze się dogadasz bo też są na nartach. Po "cywilnemu" - często inna bajka. Pozdro PS A co do spraw językowych (mój kierunek to akurat włoski) to kumpel, z którym jeździłem na wiele wyjazdów opracował pewien patent, który we Włoszech pracował perfekcyjnie otóż: Pobrał dosłownie parę lekcji włoskiego u rodowitego Włocha w czasie, których nauczył się perfekcyjnie kilkunastu charakterystycznych zwrotów używanych w kłótniach, przekleństw i klasycznych mocnych wiązanek gdzie słowo "putana" było delikatnym wstępem. Gdy dochodziło do jakiejś scysji czy problemów i Włosi zaczynali podnosić głos - wiecie jacy Oni są z tymi krzykami i gadulstwem (osobiście Włochów uwielbiam) - koleś wykrzykiwał interlokutorowi bogatą wiązankę w twarz czystą włoszczyzną. Działało zawsze idealnie. Od razu była szacun, uśmiech z obu stron, pełne zrozumienie i chęć do działania.5 punktów
-
Nie, nie. Raczej staram wycisnąć z siebie więcej, nie olewać, by zjechać. Ale zjechać poprawnie. I zrobić tych skrętów w ciągu dnia. By poczuć to przyjemne zmęczenie mięśni w domu. Stąd jak najmniej szarpania się, walki ze stokiem. Przecież mój główny problem, to przedłużać swoją egzystencję na nartach.4 punkty
-
Musisz, bo inaczej tego nie zrozumiesz. Patrzysz z perspektywy chłopa w sile wieku i swojego zmęczenia. Eugeniusz mógłby być na pewno Twoim ojcem, a może i dziadkiem. NIe wyczytasz tego na necie, ani w żadnej książce, musisz takiego wieku dożyć, żeby coś o tym wiedzieć - czego Ci życzę. A to, że @Plus82 jest objeżdżony jak mało kto - to pewnik, zawsze technika zmniejszała wydatek energetyczny, nie ma znaczenia jaki to sport. Rozważamy tutaj stricte amatorską jazdę i Twoja byle jaka jazda na "zmęczeniu" pewnie jest i tak o niebo lepsza i lżejsza niż przeciętnego amatora białego szaleństwa, który się siłuje ze stokiem, śniegiem, sprzętem i samym sobą. pozdrawiam3 punkty
-
Zmęczyć się a czołgać do samochodu po trzech zjazdach to dwie różne sprawy.3 punkty
-
Chyba najlepiej wychodzi wynajęcie 8-ki w 6. Ale najważniejsze jest, że te parę top-topowych francuskich ON jest naprawdę kapitalnych. Patrząc tylko na trasy (i możliwości offpiste) to mógłbym zaliczać na zmianę Espace Killy, 3V i Paradiski, reszta to dla mnie jest jednak niżej. Miałem to szczęście, że przez wiele lat zanim "wpadłem" w austriackie karnety sezonowe sporo zaliczyłem tej Francji. Jednak trzeba zauważyć, że o ile Francuzi i Szwajcarzy konserwują status quo to Austria dokonała kolosalnego postępu technicznego, a też rozbudowuje systemy i ta różnica jest już co najmniej częściowo zakopana. Po tym jak się zmodernizował taki Ischgl spokojnie postawię go obok czołówki francuskiej, wielki skok zrobiły też: Arena, SHL z Fieberbrunn, Flachau z Flachauwinkl, St Anton. Najnormalniej w Austrii przejadę więcej i w lepszych warunkach (co nawet dla mnie ma znaczenie). Biorąc jeszcze dodatkowo czas dojazdu to już tak bardzo za Francją nie tęsknię (chociaż konfiguracja w Espace Killy nie ma sobie równej). Nigdy nie rozumiałem fenomenu Francji B (czyli wszystko poza wymienioną trójką i powiedzmy Les2Alpe. Jak się jedzie tyle kilometrów to chyba warto jest jednak pojeździć w topie? Ale każdemu wedle życzeń i możliwości jego portfela.3 punkty
-
2 punkty
-
Cześć Często na forum widzę onanizowanie się jakimiś mitycznymi duchami zza wielkiej wody lub wymuskanymi demonstratorami, których filmy powstają miesiącami. Jest jeszcze trzecia kategoria czyli tzw. samozwańczy guru carvingu... A tu obok jest Bartek, który jest im wszystkim - tym naprawdę najlepszym - przynajmniej równy - , reszta powinna mu nosić sprzęt. Do tego ma absolutnie swój niepowtarzalny i rozpoznawalny styl a to wielka wartość. https://www.youtube.com/@bart_gocarv Tu jest kanał Bartka, oglądać się i uczyć a nie bujać w chmurach albo interesować się nartami. Tu warto pogadać z gościem jak to się robi! Pozdro2 punkty
-
Ale tu nie chodzi o to w amatorskiej jeździe - raczej o efektywność. I właśnie o to chodzi. Aby pewne niedoskonałości nadrabiać techniką. Wcześniej wszelkie niedoskonałości związane z techniką nadrabiał pewnie swoją sprawnością fizyczną, ale z czasem zaczyna jej brakować, brakuje też już takiej odwagi, refleksu jaki się miało za młodu - bo tak doświadczony człowiek jak Plus82 doskonale zdaje sobie sprawę ze swoich ograniczeń. Więc mimo, że dba o stan fizyczno-umysłowy jak może, to niestety upływającego czasu nie da się zatrzymać. Próbując poprawić te niedoskonałości w wyszkoleniu technicznym stara się, aby jak najdłużej mógł się oddawać swojej pasji jaką są narty. pozdrawiam2 punkty
-
Czas też buty zmienić, przynajmniej moje..... były w planie na ten sezon ale Bruner wepchał się z nartami i klops, limit wyczerpany..... ;-)))2 punkty
-
Pożyjesz to zobaczysz. Jest oczywistym, że starzejąc się będziesz szukał stoków gładkich. Ale nie będziesz jeździł dużo wolniej. Wykorzystując swoją technikę będziesz korzystał z szybkości, bez obawy o swoją całość. Szybkość umożliwia wkładanie o wiele mniejszego wysiłku w skręt. Taka jest prawda wynikająca z mojego doświadczenia. Ja cały czas dążę do tego, by mój wysiłek w czasie jazdy był jak najmniejszy. Min. staram się maksymalnie poprawić wejście w skręt, nie przez NW, ale ograniczając maksymalnie ruch ciała w górę. NW jest w sumie bardziej wyczerpujące. Techniczna jazda daje ogromną przyjemność, co też mobilizuje mnie dodatkowo do utrzymywania pewnej masy ciała i sprawności organizmu przez cały rok. Nie myl techniki zawodnika w czasie zawodów, z jazdą luzem amatora. Ten pierwszy chce wygrać i wkłada w przejazd wszystkie siły. Chociaż wydaje mi się, że najlepsi slalomiści jeżdżą bardziej "lekko", jakby z mniejszym wysiłkiem. Katowanie jest bez sensu. Zawodnicy przestawiają, po pewnym zużyciu trasy, swoje tyczki. Nie jeżdżą też bez przerwy od rana do nocy. Wiemy dobrze, że pierwsze przejazdy treningowe, to pewnego rodzaju rozgrzewka. Potem mogą się pojawić najkrótsze czasy. Dalej narasta zmęczenie i na siłę się wyciska kolejne skręty. Przyswajając sobie niechciane odruchy.2 punkty
-
1 punkt
-
A mówili na lodzie delikatnie, by nie zrywać przyczepności...? A najlepiej to unikać takich miejsc i wypatrywać, gdzie jest bardziej miękko, by zmienić kierunek. Jutro jadę do Jurgowa z żoną. W nocy zamarznie. Od rana ma zacząć padać. Będzie nieźle. Na łagodną jazdę z przyczepnością. Co prawda bardziej lubię słońce i dobrą widoczność . Ale nie ma wyboru. Tylko strasznie nie lubię wcześnie wstawać.1 punkt
-
1 punkt
-
Ty Andrzej zapitalaj na trasę Marca Girardelli (2), to sobie carving poćwiczysz. I obskocz 19 i 26.1 punkt
-
Dziś zupełnie inny świat. Odkryliśmy krótką czerwoną 12 z orczykiem. Idealna do ćwiczenia carvingu. 🙂1 punkt
-
Tak, jest kluczowe. Ale to się dzieje dzięki matce ziemi i coraz lepszych nart. Jak się z tego korzysta, to jazda jest szybka, przyjemna, kontrolowana do pewnego poziomu własnych reakcji. Gdy się chce te reakcje przyspieszyć(konkurując z sobą, w zawodach), to niestety trudno się dowleść do samochodu.1 punkt
-
Cześć Ja to rozumiem. Swego czasu byłem, chyba na Tuxie, i dwa dni jeździliśmy z kumplem jednym wyciągiem po czym zjeżdżaliśmy czy też zsuwaliśmy się gadając z kijami w rękach, chyba z kilometr do ostatnich 300-400 metrów trasy. Tam była pełna mobilizacja i jazda krótkim skrętem na maksa. Śnieg na tym kawałeczku był po prostu bajeczny. Zazębienie nie wymagało żadnej siły a trzymało genialnie. Są takie fragmenciki, które pamięta się całe życie. Pozdro1 punkt
-
Nawet pokusiłbym się o stwierdzenie - całego ośrodka. Jak nie chodzi wyciąg Świąteczny Kamień to wyjazd traci połowę uroku. Ten odcinek nauczył mnie pokory dla gór i dla swoich umiejętności w trakcie nauki nartowania. Ja - Król Puchatka - zapragnąłem nowych wyzwań na koniec dnia. Gdyby nie lekka mgiełka to chyba nie odważyłbym się zjechać. Stok zaczyna się bardzo przyjemnie i przechodzi w stromszy niepostrzeżenie za lekkim zakrętem. Jak mnie tam wtedy sponiewierało w tych muldach i odsypach! Po trzecim upadku poleżałem chwilę, zebrałem myśli i skończyło się kozakowanie. Na spokojnie, z rozwagą, przypominając sobie wskazówki instruktora - zjechałem w jednym kawałku. A na drugi dzień to już była zabawa na całego.1 punkt
-
To jest najlepszy odcinek Loli, bo: - jest najmniej oblegany: z Karkonosza nie można się tam dostać, bo koniec tej 6 oś kanapy niżej. Trzeba uderzyć przez II sekcje wyciągu na Szrenicę lub Świąteczny Kamien - jest tam szeroko i stromo, można się pobawić . To, ze zjazd tam to kilka sekund to nie problem, bo do końca Loli zostaje kilka minut1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Jedno i drugie. Każde urządzenie i trick. Jak potrafisz zjechać na rolkach z pionowej rampy to wjazd na ściankę na nartach to banał. Podobnie skoki, obroty, poręczy nie próbowałem ale również. Równowaga i czucie na rolkach musi być na dużo wyższym poziomie. Natomiast zwykła jazda po płaskim, poza kondycją niewiele daje.1 punkt
-
Nie jęczeć, zima idzie, @nikon255 szykuj się coby jedynkę dołożyć przed tym zerem.1 punkt
-
1 punkt
-
Tu chyba najwięcej zdjęć. https://mazowszelokalnie.pl/budowa-placu-zabaw-morzyczynie-wloki-2-2/1 punkt
-
Mnie łatwiej ogarnąć na rolkach niż na rowerze. Pewne ryzyko jest ale takie zmienne nachylenie bardzo poprawia równowagę. Pod rolki lepsze są takie mniejsze pumptracki, nie wiem jaki masz w okolicy. Jeździłem kiedyś na specjalnym rolkowym to już jest mega. Co do bezpieczeństwa to zawsze rozgrzewka + kask + komplet solidnych ochraniaczy (nie takich fitnessowych) Przydatny też żółw na kręgosłup. Ja miałem jeden wypadek w skateparku, spadłem z 2 m na twarz. Wyglądałem jak po sparingu z M. Tysonem, ale poważniejszych konsekwencji chyba nie było.1 punkt
-
Ja ostrzę w Sport-Rent w Wiśle (przy Cienkowie) i do tej pory nigdzie lepiej nie zrobili. Jak poprosisz żeby Ci naostrzyli na 87/05 bez żadnego tępienia to na pierwszym zjeździe przypomnisz sobie wszystkie przekleństwa, O ile dasz radę jechać. 😉1 punkt
-
Cześć Myślę, że Adamowi chodzi o to, że finalnie ten ruch ma być minimalny, praktycznie niewidoczny i realnie nieodczuwalny ale funkcjonalny. To kwestia synchronizacji i ekonomii ruchu. Pozdro1 punkt
-
Jasne, to nie są złe ośrodki, a bez dwóch zdań Francja jest duuużo tańsza od takiej Austrii (czy Szwajcarii). Ma też bez porównanie lepszą muzę (strasznie pod tym względem cierpiałem w Austrii). Jeśli nie wchodzi się w opcję karnetów sezonowych to Francja (i część Włoch) to kosztem dłuższej podróży (czyli straty dnia) zaoszczędza się sporo kasy.1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
przecież jesteśmy w Unii Europejskiej, nie trzeba żadnych paszportów i nikogo nie obchodzi na jakich numerach jest auto zarejestrowane. Największe fury we Francji i Szwajcarii i tak jeżdżę na polskich i ukraińskich numerach, często łatwiej dogadać się po Polsku niż w jakimkolwiek innym języku Rezerwrowanie przez jakiekolwiek biura podróży niestety zawsze wychodzi drożej niż bezpośrednio u właściciela apartamentu.1 punkt
-
we Francji zawsze lepiej jako Polak - chociaż w ostatnich latach Polacy we Francji narobili sporo kaszany1 punkt
-
I takie nartowanie mi się podoba. U mnie skręciło to poza trase, przy lub nieco dalej, a potem skitury i wolność i swoboda...1 punkt
-
Tzn. nie będziesz miał żadnej techniki. Jak jesteś sprawny, to nauczysz się pewnych odruchów i nie będziesz się często wywracał. Jak się zestarzejesz, to przestaniesz jeździć z braku sił. Tak się uczą młodzi ludzie, których często widuję na stokach. Oczywiście jest bez sensu na gładkim i niezbyt stromym stoku dążyć do doskonałości w "karwingu" itp. Korzystać każdej sensownej podpowiedzi. Nie musi to być facet z papierami. W czasie tzw. "pojeżdżenia" też można się sporo nauczyć. Tylko trzeba wiedzieć, jaki błąd się w pewnym momencie zrobiło. Jest nieprawdą, że instruktor, czy trener uczy. Uczy się człowiek sam. Ci jedynie potrafią coś zauważyć i podpowiedzieć jakieś ćwiczenie. Czy też zasugerować coś nowego. To bardzo dużo, ponieważ unikamy "ślepych uliczek". Z których się potem trzeba wycofać.1 punkt
-
Kask jest bardzo OK. W ogóle go nie czuję. Ale odkryłem b. ważn jego zaletę. Przy padajacym śniegu, a dzis cały dzień padało w 3 Zinnen, zawsze parowały mi gogle, bo padajacy śnieg gromadził sie na górnej krawędzić z gąbką. W kasku tego nie ma, bo kask zasłania gogle od góry. I juz to wystarczy by przekonać mnie do jeżdżenia w kasku. 🙂1 punkt
-
Cześć No właśnie. znam przynajmniej parę osób, które w moim rozumieniu o poprawnej technice jazdy pojęcie mają nikłe ale... Mają to w d... e i po prostu dużo jeżdżą przez co objeżdżeniem nadrabiają z nawiązką brak czystości śladu czy lekką "kanciastość jazdy". Nie wyglądają idealnie ale w dowolnym GS kładą mi parę sekund a jak się trafi próg czy hopa to nie hamują w panice tylko lecą te 8-10 metrów i jadą dalej. A na pytania o angulacje, separacje, odpowiadają - nadążysz za mną? I nie jest to jazda na pałę tylko szybkość pewność i pełna kontrola. Pozdro1 punkt
-
Jest jeszcze drugi sposób: Wybierasz najtrudniejszy stok w okolicy w możliwie najgorszych warunkach i katujesz 20x góra dół. Po iluś takich dniach, dalej będziesz miał technikę niezgodną z programem SITN, ale pojedziesz na luzie po wszystkim.1 punkt
-
Cześć Sporo fajnych spostrzeżeń ale chciałem Wam uświadomić i uczulić Was na jeden fakt - wspomniany zresztą w postach ale jakoś tak "przy okazji" a jest zasadniczy. Otóż: Nie możecie zaburzać proporcji pomiędzy szkoleniem/szkoleniem się a jazdą wolną. Chodzi o to aby nie popaść w dość częstą uliczkę zniewolenia szkoleniem. To w jeździe wolnej nabieramy swobody, nawyków, doświadczenia i tak naprawdę tutaj możemy łamać bariery i czynić postęp. Szkolenie ma nam tylko uświadomić pewne rzeczy ale jazda wolna pozwala nam objeździć się na stoku i zdjąć z nas obciążenia psychiczne związane z niemożnościami czy niepewnością. Piszę to na podstawie dziesiątek przypadków osób, które miałem okazję szkolić, a które wcześniej praktycznie - jak wychodziło z wywiadu - nie jeździły samodzielnie tylko zawsze z instruktorem lub kimś kto cały czas uczył. Sporo z tych osób było technicznie w miarę ogarnięte ale nie potrafili mentalnie przestawić się na jazdę samodzielną. Nie potrafili ocenić swoich możliwości - tak w sensie samooceny, jak i ( co jestem bardzo symptomatyczne) nie potrafili przełożyć posiadanej techniki na samodzielną jazdę. Dochodziło często do sytuacji, że ktoś mówił np. że tu nie pojedzie i... przekonywanie nic nie dawało. Potrafili zjechać dany kawałek ćwicząc - samodzielnie nie, nie potrafili podjąć decyzji i to z różnych względów. Królował strach - irracjonalny - bo naprawdę były to osoby jeżdżące. Na którymś z wyjazdów doszło do tego, że celowo wybrałem taką trasę aby musieli zjechać - nie mieli innej drogi na dół. Musiałem im kazać i koniec. Okazało się, że jak zostali zmuszeni przestawić się z trybu szkoleniowego na jazdę samodzielną, że się da. Da się nie myśleć o tym czy ten śmig jest w 100% poprawny czy tylko w 80%. Bo to jest tak naprawdę nieważne a testem jest skuteczność a nie 100% zgodność z ideałem. Dążenie do tej pełnej zgodności blokuje. Nie idźcie tą drogą bo zgubicie radość i swobodę, która jest niezbędna by czynić postęp. Pozdro1 punkt
-
Oczywiście, że nie jest łatwo namówić niezbyt zainteresowane towarzystwo do ćwiczeń, szczególnie jak słoneczko świeci, sztruksik czeka i takie, też bym wolał pojeździć. Byłem teraz na wyjeździe 6 dni we Włoszech i kolega uczył całą naszą grupę (dwie rodziny) wykonywaliśmy ćwiczenia i co dwa dni kręcił film i omawiał wieczorem. Ćwiczeń było pewnie z 2 godziny dziennie, a reszta co kto chciał jeden na kawkę, a drugi na stok. Jak ktoś nie chciał w danym dniu ćwiczyć to nie ćwiczył. Takie zajęcia bez ciśnienia. W mojej ocenie dało to sporo i uporządkowało pewne elementy.1 punkt
-
To był Adam nieumawiany pokaz jazdy, podczas ostatniego zjazdu dnia, przed zamknięciem wyciągów, w rodzaju "zobacz chłopcze jak, to się robi". On stał wcześniej o dwa wypłaszczenia wyżej i przyglądał się jak jadę (starałem się węższym korytarzem i pilnować rozstawu). Podsumowując obecny stan rzeczy: 1) Jest poprawa jeśli chodzi o postawę na odcinku staw skokowy-kolano. 2) Jest zmiana w podejściu. Ani jeden raz podczas wyjazdu, nie zawróciłem Adamowi głowy prywatną wiadomością "coś mi nie idzie". 3) Odciążenia, angulacje....wszystko zaczyna się od prawidłowego stania na nartach (to jest fundament, do którego trzeba dojść) i swobody. Czytajmy "LeMastera" poprawimy świadomość, ale potrzebujemy w zależności od wieku, sprawności i determinacji - godzin na stoku. 4) Masz ambicje i determinację? Odkładaj kasę na szkolenie. 5) Narty - (spostrzeżenia po tzw.testach). Pomijając aspekt ich przygotowania. Na etapie nauki nie za szerokie, czuć ewidentnie "lekkość" w fazie przejścia. Są także różnice w odczuciach, ale odważę się stwierdzić, że w dużej mierze wynikają z warunków fizycznych (waga głównie) oraz naszej postawy na nartach. Najlżejszy (75kg) wybrał i race oraz Thunderbird, najcięższy(95kg) i race pro oraz Q9. Mimo przeświadczenia, iż krótkie narty są lepsze, nagle tutaj 170 i 175 uznali, że nie przeszkadza (na ich wzrost). Ja - jeśli miałbym jechać/ćwiczyć GS, to Firebird/Laser/X9 jeśli do jazdy wolnej, to X9/Laser/Deacon/RX12 GS. Z tym że ostateczną kolejność wybrałbym gdybym miał komfort posiadania tych wszystkich nart przygotowanych dla mnie. Bazując na próbach z Atomicami, myślę, że ciekawe deski robi także Salomon. (Spora część instruktorów włoskich jeździ na starszych i nowszych modelach, ale może jest to kwestia jakiś umów i marketingu?) Np.bardzo dużo młodych ze szkółek popyla na Rossignol. Co dalej? Z jednej strony potrzebna jazda, a jeszcze lepiej jazda pod okiem instruktora/trenera, z drugiej 53 na karku...późno Panie Pawle, ale jeszcze trochę przestrzeni na poprawę jest.1 punkt
-
Ja akurat lubię francuskie ośrodki, ale nie zależy mi na trasach przygotowanych jak stół. Mają duże ośrodki, długie trasy, piękne widoki, nocuje się zwykle przy stoku, albo bardzo blisko. Co kto lubi. W Les 2 Alps mi się podobało, klimatyczne miasteczko, super lodowisko, fajne, trudne trasy. Niebieska potrafi nagle stać się czerwoną, niektóre ratrakują co drugi dzień. Co do ubezpieczenie to kiedyś korzystałem z porady lekarskiej i było załatwione bezgotówkowo z PZU. Z tym angielskim to opowiadacie o starych czasach. Teraz większość Francuzów mówi po angielsku.1 punkt
-
I tak własnie robimy. Niebiesko-czerwone wzdłuż 8-osobowego krzesła. Trochę dopadało, widoczność taka sobie. Czasami mgła. No i kregosłup przypomniał mi, że go mm. 🙂 Mnóstwo szkólek... polskich z polskimi dzieciakami. Połowa zjeżdżajacych to Polacy. Jeździmy w trójkę, więc jest z kim pogadać. A w hotelu bardzo sympatyczne polskie towarzystwo. Skądinad hotel Tolderhof jest super. Pod każdym względem. Kasku nie czuję, więc jest dobrze. Tylko muszę wydrapać nazwę "Wedze". Po zastanowieniu... nie, nie muszę bo dobrze jeżdżę więc pomimo nazwy nie wezmą mnie za początkującego. 🙂1 punkt
-
Cześć 1. Pamiętajcie, żadnych operacyjnych zabiegów. 2. Jak szukacie wody to tylko przy pomocy wróżbitów, różdżkarzy i tego typu dróg. Nigdy nie opierajcie się na naukowych postawach albo sugestiach. Tylko YT i własne widzimisię dają radę. Słowo! POzdro1 punkt
-
1 punkt
-
Nie zgadzam się. W odpowiednio trudnych warunkach, nabędziesz bardzo skuteczną technikę. Pozwoli Ci pokonać każdy teren i w pełni kontrolować narty. Jedynie nie będzie estetyczna ,czy nie uzyskasz tak dobrych rezultatów na pomiarze czasu. Ten sposób nauki ma natomiast inną wadę. Jest niebezpieczny. Niektórzy mogą ulec wypadkowi znim zdążą się nauczyć. Taka nauka może też trwać dłużej niż z pomocą instruktora. (Ale z instruktorem też trzeba ciągle podnosić poprzeczkę, a nie katować ośle łączki) Co do zmęczenia to zazwyczaj jest odwrotnie. Prawidłowa technika wymaga więcej wysiłku. Trzeba pracować góra-dół, dociskać narty, podkręcać skręty. Za to "bolidy" bez żadnej techniki pomykają lekko w dół nabijając mnóstwo km mimo wielkiego brzucha i zerowej kondycji.0 punktów