Ranking
Popularna zawartość
Treść z najwyższą reputacją w 02.01.2023 w Odpowiedzi
-
6 punktów
-
A jeszcze inni testują nowe slalomki. 🙂 2005 r. Nosal, warunki jak na zdjęciach. Zona i zakopiańska znajoma odpuściły twierdząc, że nie są masochistkami. Inni zresztą też. A ja testowałem.4 punkty
-
4 punkty
-
My z młodym lubimy się zapuścić na zamknięte trasy, obok stoku, czy zjechać w kompletnych ciemnościach na czucie śniegu lub pobawić się szukając linii zjazdu. Ostatnio w Meander. Syn zwrócił się do mnie, Tatuś ten śmig to jednak się przydaje.3 punkty
-
Cześć Obecnie działalność w górach została w pewien zupełnie niezrozumiały sposób odarta z pewnych niepisanych zasad i reguł. Swego czasu nikomu nawet nie śniło się o łażeniu po górach bez odpowiedniego przygotowania i szkolenia. Nikomu nie śniło się o łażeniu po górach samemu. Nikomu nie śniło się, że można wyjść w góry bez wpisu itd. itp. Żenada i upadek po prostu Panowie. Pozdro3 punkty
-
@KrzysiekK - drgania nie wychodzą z nierówności lecz braku elastyczności, braku kompensacji ... I tu - skoro pochwaliłeś się zabawą na jednej narcie momentalnie wyjdzie problem sylwetki z dwóch potencjalnych przyczyn - odchylenia i/lub usztywnienia układu, który ma w każdym stawie pracować. Miękkie lubi kompensację - i tyle. Przy krajowym miękkim gdzie osyp przeplata się z twardym średnio jest miejsce na >100, więc technika musi się adaptować pomiędzy twardym (krawędź) a odsypem (kompensacja z mniej agresywnym układem). Pozdrawiam, M.3 punkty
-
Nosal, jakieś 50 lat temu. Tylko pojedyńcze krzesło. I nic pod stokiem. W stacji na dole pęki tyczek drewnianych. Góra pod pomostem stacji z reguły wyślizgana. Ratowałem się po garbach, przy lesie. Był też tu wariant, już między drzewmi, że omijało się nabrdziej stromą górna część. Jedyne miejsce w Polsce, gdzie zawitał PŚ. Liczono na dobry wynik "Ałusia"(A Bachleda) Był wtedy w czołówce slalomu na świecie. Ale nie wygrał. Uttkwił mi w głowie przejazd Włocha Grossa. Nasza TV transmitowała zawody. Ominął tyczkę, podszedł i zaliczył niezły czas. Mieliśmy wtedy dwóch niezłych slalomistów(Bachleda, Dereziński-lekarz z Zakopanego). I na tym się skończyło. Na Nosalu trenowali często zawodnicy ze szkoły sportowej na Bystrem. Klub Wysokogórski urządził raz(od nieco niżej, niż od połowy stoku -tu stoji górna stacja wyciągu orczkowego-?) slalom gigant. Były to coroczne zawody taterników. Zawsze wygrywał jakiś gość z Katowic. Zakopiańczycy postanowili z tym zerwać, bo co to za ujma ! Wpisano do klubu jakiegoś byłego kadrowicza. Stał parę osób przede mną. Palił jakiegoś skręta. Rzucił niedpałek i wystartował. Wygrał zawody. Ja też dojechałem w całości do mety. Mój "klasowy" sprzęt miatał mną przy każdej wyślizganej tyczce niemożebnie. Z Nosala można zjechać do Kuźnic, nartostradą, która się łączy z nartostradą z Hali Gąsienicowej. Parametry stoku -dł. 620 m, różnica poz. 220 m. Podobno ma nastąpić reaktywacja. Jak nastąpi, to może się doczekamy znowu Polaka w PŚ, w slalomie. Po to się jeździ na nartach, by po latach przypominać sobie takie zdarzenia. Jeśli na wymuskanym stoku, będzie całą lata cyzelować idealny skręt najnowszej generacji, nie będzie się miało żadnych twiących w pamięci wspomnień.2 punkty
-
2 punkty
-
Wróciłem godzinę temu z Mosornego Gronia, jak dla mnie kapitalny dzień. Rano było całkiem twardo, szczególnie w dolnej części trasy. To efekt zastanawiająco potężnej inwersji - w dolinie było 3 stopnie na górze 12 stopni. W ciągu dnia trochę się to wyrównało - na górze 14 stopni, w dolinie 10 stopni. Do godziny 12 było naprawdę całkiem dobrze, przy czym dziś heblowałem na starej (czarnej) komórce i.SL RD w zasadzie bez krawędzi, więc trudno to nazwać jazdą, a bardziej walką o przeżycie. Później jak puściło, to jeździło się lepiej, aczkolwiek wrażenia z jazdy porównywalne do prowadzenia Hanomaga Henschela F25. 😃 Największy problem to jednak bardzo istotne zwężenie trasy i dokuczliwy brak śniegu po prawej patrząc od góry stronie. Obawiam się, że jeszcze dwa, trzy dni takich temperatur oraz wiatru i reszta śniegu im stopnieje.2 punkty
-
Kółeczka... Tak się chyba nazywa na forum skręty 360 stopni. Jednego dnia było to możliwe, a drugiego nie obróciłbym się świadomie plecami w dół stoku... Niestety to jeszcze nie ten poziom 😞1 punkt
-
Dzięki uprzejmości forumowych kolegów, którzy nie wahali się zaryzykować moim zdrowiem (albo i życiem) miałem okazję pojeździć po zamkniętej czarnej (sam bym się przecież nie odważył) i było to najfajniejsze doświadczenie w mojej narciarskiej karierze. Myślę, że ściemniasz 😛 @Spiochu @widzewiak_z_gor dziękuję!1 punkt
-
1 punkt
-
Bo się ludziom wydaje że to gra... 3 życia albo doładowanie...1 punkt
-
Raz zszedłem że stoku. To było na Slotwince w Krynicy. 🤣 To był mój 3 dzień na nartach w życiu. Jakieś 5 lat temu. Wstyd? Mówią, że wstyd to kraść i z d..y spaść więc nie wstyd. Raz też oddałem karnet po 2 zjazdach z Kiczery. Po bardzo ciepłym dniu i wielu narciarzach na stoku złapał w momencie mróz i narobił kalafiorów. Wykręcało to to nogi. Zjechałem te dwa zjazdy mokry jak mysz i pojechałem do domu. Nie ma się czym chwalić. Ot... Życie.1 punkt
-
Też mam. Ładne pomarańczowe. Pasują mi do butów skiturowych. Celem było dojście po równym do schroniska w Kakonoszach, skonczylo się na podejściu pod Szpiglas. Nie polecam. Wole nosić w plecaku. Teraz mam do kompletu harszle, jeszcze nie używałem. Kolor zielony do niczego mi nie pasują. Będę nosił w plecaku.1 punkt
-
Ja czasami zapędzę się na zamknięty stok, różnie wtedy bywa, zwykle ciekawie... oczywiście nie polecam.1 punkt
-
Cześć Zdejmowanie nart na stoku to po prostu głupota. Zawsze na nartach są większe szanse. Pozdro1 punkt
-
1 punkt
-
Ponieważ nie noszę przy sobie raków, zakładam, że tak czy inaczej łatwiej zjechać na nartach, niż zejść bez nich... P. S. W ogóle nie mam raków... 🙂1 punkt
-
1 punkt
-
Jak zwykle logistyka. Jakoś się nie składało. Podobnie jak z Kasprowym, Chopokiem, Pilskiem, Babią Górą. Ale ostatnio udało się odhaczyć Łomnicę, wcześniej Strbske Pleso, presji nie ma... jak byłem w okolicy i skitury to wolałem pójść na Gęsią Szyję, parking przy wejściu na szlak i zjazd na nartach pod auto, to kocham. Czasu zawsze mało... teraz może będzie inaczej... trochę się zmieniło. Z podobnej charakterystyki jak Nosal udało się w końcu Rymarza zaliczyć, ale też skitury, twardo, zryte, sztuczny śnieg, przyjemność mała raczej survival, ale jak się weszło to zjechać trzeba.1 punkt
-
Cześć A co stoi na przeszkodzie? Wystarczy wejść i zjechać jak spadnie śnieg. Na Nosalu jeździłem wiele razy ale tylko jeden jedyny raz udało mi się zjechać z samej góry po wjechaniu krzesłem - jeden raz. 🙂 Wjazdy orczykiem się nie liczą bo ucinały trawers, który był/jest kwintesencją tego stoku. Ale większość jazdy na Nosalu to było po prostu chodzone, w deszczu, w śniegu... Pozdro1 punkt
-
No właśnie. Po co ja jeżdżę? Super warun - naturalny śnieg przy minus kilka stopni, rano, po ratraku. Wtedy nawet strome ścianki trzymają. Jedzie się odważnie, chociaż z respektem. Na czerwonych już bardziej staram się pracować nad techniką, mniej respektu. Jak czerwień łagodnieje, przechodzi w niebieskie, to już intensywnie staram się jechać poprawnie (1. czy wychodzi? no różnie; 2 - zawsze powinienem się starać poprawnie. Tak, wiem, ale jak stromiej to mi trudniej np. dociążyć przód bo się odchylam, etc....). Generalnie jest przyjemnie. Nie straszne są dzieci, bo zgrabnie się je omija mając dużą kontrolę nad własnym torem. Jak gorszy warun, twardo, odsypy, miedzy nimi lodowo - no to sami wiecie co ja mogę wyczyniać. Prędkości nie mam, więc szukam odsypu by na nim skręcić, a że nie umiem dobrze odciążać i w timingu zrobić w czas obrót nart, to wychodzi różnie. Znów zdarza się często uślizg na twardym, słabe dociążenie zewnętrznej, podpieranie się wewnętrzną, asekuranctwo, strach przed "przeszkodą" nawet gdy daleko, by mnie nie poniosło na dzieciaka. Braki w technice, problem z utrzymaniem toru.... Jak miękko, to jak pisaliście, tor nie kształtu Z lecz S lub C, a wtedy szybkość nieco większa, strach przed dziećmi, trudniej zachować tor. Czemu mi trudno zachować tor? Bo niby jadę ładnie C (ostatnio bardzo się starałem i wychodziło, nawet na jednej nodze), ale bardzo nierówny stok powoduje, że spinam się, mięśnie się meczą, szczególnie zewnętrznej. TO są spore drgania wychodzące z nierówności. To jest powód zmęczenia na miękkim u mnie. No i jak zmęczenie, to strach przed prędkością, a jak ten strach się pojawia to zaczyna się jazda Z, która męczy nogi i jest niebezpieczna bo ciężko obrócić narty tak "ostro".... Po co jeżdżę? BO jak jest dobry warun to wychodzi fajnie i jest mega przyhemnie. A ja uczę się, bo chce by było zawsze przyjemnie.... nawet jak lodowo, nawet jak miekko, nawet jak się topi.... Takie luźne myśli...1 punkt
-
@Plus80i to jest właśnie mega trudna sprawa....dziękuję za zamieszczenie tego materiału albowiem genialnie obrazuje fakt że absolutnie nie można w sposób bezpośredni przekładać jazdy sportowej na jazdę amatorską....jeszcze raz napiszę "jazda sportowa to same błędy a wygrywa ten kto tych błędów zrobi najmniej" - stan który osiągnęła ta dziewczyna jest do osiągnięcia przez Nas po setkach lub nawet tysiącach godzin spędzonych na stoku i to w jeździe zadaniowej lub wymuszonej....czyli nie jest do osiągnięcia????. W ogólnym rozrachunku oczywiście masz rację to nie są skręty cięte - to technika mieszana z olbrzymią ilością błędów które bezpośrednio wpływają na czas - lepszy czas??? Tak jak Ty pokusiłeś się o analizę tak i ja pokuszę się o własną z tym że na Nasze potrzeby. 1. W w antycypacji (polecam) z kompensacji i to ewidentnie z dolnej narty (nie polecam)....świetny układ głowy i obręczy barkowej - piękny agresywny układ 2. I tu już dla amatora jest gorzej - niepotrzebnie, dla sportowca lepiej bo szybciej....Kontynuacja "błędu" z odciążenia - wejście w fazę sterowania na dolnej narcie - szybkie wejście w skróconej linii na wewnętrznej narcie w tyczkę - generalnie to już poważna gleba u amatora na twardym lub gigantyczne wciskające przeciążenie na wewnętrznej i "wybutowanie". Kapitalnie ustawiony kontr rotacyjnie korpus z wyraźnie zaznaczoną ręką prowadzącą skręt - tu można się pokusić o wniosek iż czując błąd zawodniczka stara się go kompensować "górą" ale zaczyna się bardzo niebezpiecznie rysować "nakrycie" nart korpusem.... 3. To taka fotka jak Alfa Romeo - "tyle samo radości co zawodów". Niby pięknie ale......ale jest tak że suma błędów dała o sobie znać....dziewczynę "wbiło" w trasę - kresek rysować Ci nie będę ale nastąpiła całkowita blokada w linii - lewa stopa - prawy bark... ręce nisko, korpus + barki kompletnie nakryły narty....nadmierny przeprost nogi zewnętrznej 4. Zaczynamy nadrabiać ....W na zewnętrznej - delikatna kontr rotacja zarysowana układem ramion - bajka..... 5. Niepotrzebne nakrycie korpusem nart - to taka końcowa faza korygowania błędu 6. Zaczyna być dobrze W w kompensacji z wypuszczeniem nart.....kolejny skręt prawdopodobnie będzie "miodzio" Takie małe podsumowanie - to jest oczywiście jazda na niesamowitym i niemalże nieosiągalnym poziomie - wyłuszczone błędy są podyktowane tylko i wyłącznie w celu osiągnięcia "czasu".1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
1 punkt
-
Genialna lokalizacja, północna ekspozycja i świetnie wyprofilowany stok. Do tego 4 os. kanapa, dwa świetne ratraki, etc. Jedynym minusem tego ośrodka są moim zdaniem są za krótkie stoki. Ciężko mi sobie wyobrazić przedłużenie obecnych (oba kończą się ulicą). Stąd też to co uważam za konieczność to pociągnięcie nowych tras, które po pierwsze odciążałyby główną a po drugie dawałaby poczucie satysfakcji przy zjeździe ze względu na wystarczającą długość. Temat trasy do Myślenic jest w miarę znany i oczywiście jestem jak najbardziej za, nawet gdyby miała być otwarta krócej od pozostałych (z oczywistych względów). Trasa (a raczej trasy, bo jedna to ta planowana wzdłuż ulicy a druga to ta idąca grzebietem) pojawiały się nawet jako planowane na niektórych mapkach ośrodka z lat ok. 2006-2010. Tutaj pojawia się tylko problem wyciągu, który na chwilę obecną jedzie 25 min i jest jednoosobowy - i do tego najdłuższy w Polsce. Wymiana na nową konstrukcje wydaje się koniecznością, a ze względu na jego (ekstremalną jak na Polskie warunki) długość pewnie wiąże się to z bardzo dużymi kosztami. No i z powrotem wraca temat warunków śniegowych na dole...i koło się zamyka. Może miasto powinno wziąć w tym udział? Drugą kwestią jest nowa trasa, ale wykorzystująca obecną infrastrukturę. Moim zdaniem powinno być to coś o konstrukcji trawersu, zaczynające na samej górze, następnie idące w prawo patrząc się w dół i odbijające w lewo na określonej wysokości. Tak aby nabrać to czego brakuje w tym przypadku najbardziej, czyli dystansu przy zachowaniu w miarę korzystnych warunków klimatycznych i ściśle północnej ekspozycji. Ewentualnie, w sumie coś co wydaje się bardziej realne, czyli przedłużenie obecnego początku trasy nr. 2 i zrobienie trawersu takiego jak opisany, który w tym przypadku 'łamałby' się mniej więcej na wysokości przecięcia trasy starego wyciągu i kończyłby się na dole 4 os. kanapy. Oczywiście to tylko luźne propozycje wyklikane popołudniu na telefonie także jestem otwarty na dyskusję:)1 punkt
-
I uwierz spokojnie byś się odnalazł w nauczaniu - oczywiście/ być może do pewnego momentu ale spokojnie - klienci byli by zadowoleni.....Historia ze stoku z ostatnich dni - miałem kursanta który jak gdyby rozumiał kwestię odciążenia górnej narty ale nijak nie potrafił tego w praktyce stosować i w związku z tym jego "dryf" w ześlizgu był znaczny - znaczny do momentu kiedy zobaczył z kanapy przepięknie jeżdżącą telemarkiem dziewczynę i "stała się jasność"1 punkt
-
1 punkt
-
O ile odsypy z sypkiego śniegu aż tak mi nie przeszkadzają to przy mokrym mam już dyskomfort. Oczywiście "Z" pogarsza tu sytuację i właśnie na takim momencie mi się włącza. Ale przy takim śniegu tym bardziej nie lubię prędkości. Nic to, trzeba nad tym pracować.1 punkt
-
Star, troszkę czym innym jest dobry narciarz, nieprzeceniający swoich sił, a czym innym nastawienie "jeżdżę tylko po stoku równym jak stół, bo jak nawet ciut nierówno to już się nie da". Nie przepadam jako słaby narciarz za kartofliskiem czy dużymi muldami i odsypami. Jest trudniej, wymagająco, ogólnie niekomfortowo. Wiem już jednak, że to zmusza moje ciało do reakcji, jakich idealny stok pozornie nie wymaga i wpływa na szybszą poprawę balansu, opracy nóg, rąk. Znam osoby z bliskiego kręgu, gdzie przy 5-7 cm grubości plam, luźniejszego śniegu na stoku, mówią "są odsypy i ciężko się jeździ". Podczas gdy wystarczy nie skręcać siłowo skrętów Z, tylko dać narcie jechać skręty S. Ostatnia sobota w Bałtowie, żona mówi "Paweł będzie słabo, ciepło, woda, pewnie nie da się jeździć", mówię "Tak, będzie luźny, mokry śnieg, muldy, to nie będzie Kotelnica z lutego 2021, ale na rozruch przed wyjazdem to dobra lekcja". Po wszystkim, bardzo dobrze sobie poradziła i była szczerze zadowolona z wyjazdu, przełamała kolejną barierę...teraz jak wyjdzie na dobrze przygotowany stok, będzie pewniejsza siebie, swobodniejsza.1 punkt
-
Ocieplenie przyszło do Jasnej z pewnym opóźnieniem, więc całkiem dobrze sobie pojeździłem od czwartku do soboty. Warunki na czynnych trasach były całkiem przyzwoite, w sensie ilości śniegu, choć to raczej dla dobrych narciarzy: na stromych trasach bardzo twardo przeplatane odsypami i w wyższych partiach nawianym śniegiem, a w dolnych partiach głównie muldy. Dopiero w sobotę przyszło konkretne ocieplenie i to spowodowało, że zaczęły pojawiać się przetarcia tu i ówdzie, ale wszystko do ominięcia. W każdym razie u siebie nie zauważyłem żadnych strat w ślizgach.1 punkt
-
... na problem miękkiego, mokrego na plusie śniegu i zakopujących się w nim nart jest jakaś rada ... problem można szybko zredukować o 50% ;). Pozdrawiam, M. IMG_9350_001.mp41 punkt
-
Zawsze można poprosić kolegów o pomoc .. M. received_1226142847982126.mp41 punkt
-
Drut ściągam po każdej jeździe diamentem 400, ale z boku i nie trzeba nic więcej robić, narta jak brzytwa. Drut powstaje na bocznej ściance, od dołu nie ma sensu nic robić.1 punkt
-
Powiem szczerze, widząc ten film i prędkość w pierwszej chwili się uśmiałem, osobiście udawało mi się osiągać zmierzone prędkości w okolicach 90km/h, niezmierzone być może bliżej 100km/h z raz czy 2 i to z mocno zaciśniętym zwieraczem. A jeszcze ten nieszczęsny GPS, którego wiarygodność wszyscy kwestionują przy każdej okazji. Ale właściwie dlaczego kwestionują? Nie zastanawiałem się zbytnio nad tym i przyjmowałem, że chyba mają rację. Połóżcie takie urządzenie nieruchomo pod gołym niebem i obejrzyjcie ścieżkę z kilkunastu minut. Zaraz po włączeniu kolejne zmierzone punkty potrafią być rozstrzelone o kilkadziesiąt a nawet więcej metrów, ale już po minucie jak złapie większą ilość satelitów wszystko się stabilizuje i jesteśmy w okręgu o średnicy 1-2m, być może z jakimś większym przypadkowym odstrzałem w bok, raz na kilkadziesiąt czy kilkaset punktów pomiarowych, które bez problemu identyfikujemy. Geoida, elipsoida, niedokładna pozycja - wszystko OK, ale bezwzględna pozycja nas nie obchodzi, nie będziemy trafiać w dziurę w płocie przy pomocy gps, jeśli chodzi o prędkość to interesują nas tylko względne odległości pomiędzy kolejnymi zmierzonymi punktami. Jeżeli oglądamy ścieżkę z przejazdu na mapie - jest prosta bez dziwnych odstrzałów w bok, oglądamy profil wysokościowy - jest zgodny z profilem trasy bez odstrzałów w górę i w dół, profil prędkości - płynnie rośnie, przez jakiś czas się utrzymuje w okolicy prędkości maksymalnej, później płynnie zwalnia, to wg mnie nie ma się tu do czego przyczepić. Być może trasa na mapie jest narysowana 15 m obok tej rzeczywistej a profil wysokościowy jest o 30m za wysoko w stosunku do rzeczywistego poziomu terenu - nie ma to znaczenia w kwestii pomiaru prędkości o ile nie ma przypadkowych pików i któryś z wykresów nie wygląda jak EKG. No i jeszcze pytanie - prędkość jest obliczana w poziomie (na płaszczyźnie mapy) czy uwzględnia zmianę wysokości. Jeżeli w poziomie to GPS zaniża, jeżeli nie w poziomie to fajnie. Gorsza widoczność nieba w górach - trochę tak, czasem bardziej czasem mniej, ale powinna chyba skutkować przypadkowymi odstrzałami od wykresu (EKG). A teraz trochę z praktyki - nie spotkałem pomiaru prędkości w ośrodkach, które byłyby wystarczająco strome i długie, żeby przeciętny narciarz był w stanie przekroczyć 90km/h. Pamiętam, że mieściłem się zawsze w przedziale 81-87. Przecież oni muszą się z tym liczyć, że jakiś melepeta tam się wypuści, a później to już nie ma odwrotu, będzie tragedia co jakiś czas, ktoś ich pozwie, itd, musi być względnie bezpiecznie. Na otwartych trasach też prawie nigdy nie ma warunków do takich zabaw, a nawet jeżeli jest puściutko to jeszcze musimy mieć pogodę, równy i bardzo stromy stok przechodzący łagodnie w wypłaszczenie. Dlatego jak się słyszy o prędkościach 100+ to każdy normalny puka się w czoło, że niby kiedy i gdzie tyle jechałeś, to musi być bzdura, pewnie GPSem zmierzone - to zamyka temat. Kiedyś bawiłem się GPSem na Moltku, równe szerokie lotnisko, brak ludzi, na dole bezpieczne wypłaszczenie, cały stok nachylony tak samo pod kątem 17 st. (30%) - można to dość dokładnie zmierzyć i policzyć na GoogleEarth. Długość stromego odcinka co najmniej 700m, później zaczyna się wypłaszczać. Początkowo puszczałem się z ostatnich 200m stromego odcinka, później zaczynałem coraz wyżej i wyżej, 7 czy 8 przejazd puściłem się z samej góry. I wiecie co, we wszystkich przejazdach prędkość maksymalna mieściła się w granicach 87-91 km/h. Ślady GPSa ładne, płynne, bez pików - wiarygodne. Nie miało znaczenia jak wysoko zaczynałem, na pierwszych 150-200m osiągałem prędkość niemożliwą już dla mnie do zwiększenia ze względu na opory powietrza. Żeby to poprawić musiałbym w gumę się ubrać i dopracować pozycję, albo znaleźć wyraźnie mocniej nachylony stok. A co mamy w Białce, tam gdzie 120-130 najlepsi osiągają? 16 st. (28%) w najbardziej stromym środkowym odcinku - i te prędkości to przepaść w stosunku do amatora w zwykłej kurtce, na przypadkowych nartach, nasmarowanych lub nie i na tym samym stoku. Ale stoczek bardzo mizerny, a prędkości imponujące - na takim gówienku? Szacun dla zawodników. A co mamy na Rettenbachu? 26 st. (48%) dokładnie na tych 300m gdzie kolega wg GPSa do v-max się zbliżał i ją osiągał. Między 17 st. a 26 st składowy wektor przyspieszenia ziemskiego jest o 50% większy, można pokonać o 50% większą siłę oporu powietrza, co przekłada się na prędkość o 22% większą (przy innych czynnikach bez zmian). Przy moich 90km/h na 17 st. dałoby to 110 km/h przy 26 st. Siła tarcia nart na stromym też jest mniejsza. Trzeba by się w ogóle w jajo nie złożyć, żeby 100 nie przekroczyć, a w jajo też się najlepiej składać nie umiem i na Moltku ktoś inny też w zwykłych ciuchach pewnie 100 by przekraczał bez problemu, więc czemu nie 120 na Rettenbachu? Krótko mówiąc, mimo że moja pierwsza reakcja była inna, nie za bardzo widzę podstaw do podważania tego wyniku, chyba że będziemy się opierali na wieściach gminnych i na tym, że kilka razy komuś GPS bzdurę pokazał (pewnie był to przypadkowy odstrzał pomiaru a przebiegu wykresów nikt nie analizował). Na tak stromym jest to jak najbardziej osiągalne dla amatora, jeśli ma sprawne zwieracze.1 punkt