Cześć
Krótkie podsumowanie, choć sezon się jeszcze nie kończy, ale jazda z rzadka 1-2 x w tygodniu. W sobotę kółko z przejazdem przez Lasek Wolski. Był dylemat bo wiatr z rana sprzyjający na bicie rekordów 😉 , ale praktycznie tylko w weekend mogę Lasek zaliczyć, bo w dzień się poruszam na rowerze. Udało się przejechać blisko 50km, choć rano po starcie miało być krótko bo chciałem oddać rower do serwisu, a jeszcze musiałem go opłukać z piachu ze Spały, bo wstyd taki rower oddawać. W lasku 2 single zaliczone ze strachem bo tylny hamulec juz na dobre wyszedł, coś hamuje ale tak na słowo honoru. Ponadto środek tylnych przerzutek już definitywnie się zgubił - do regulacji. Ale tak dobrze się jechało, że jak już miałem wracać to to było "jeszcze kawałek" i tak dojechałem do Tyńca i z powrotem na myjnię, potem serwis - ale niestety termin dostałem na Mikołaja, więc muszę się jeszcze troszkę pomęczyć. Tempo light, bo w niedziele pierwsze nartowanie miało być, więc bez szarpania.
Podsumowując, w tym sezonie sporo jazdy, kondycja wzrosła i nogi się wzmocniły. Muszę jeździć nawet tych warunkach co mam, szukać górek bo po płaskim to już nieźle idzie, żeby w następnej wyprawie @Chertan tylko zdąży ognisko rozpalić - kiełbasę już będziemy razem smażyć 😉 jak będziemy jego komin objeżdżać.
pozdrawiam
ps. Niedziela w Tyliczu na Masterze, szału nie ma ale na pierwszy raz to jak znalazł. Rano śnieg petarda, ale tylko godzinę, później troszkę wolniejszy, ale nie było się do 15.00 do czego przyczepić, a sporo narodu było. 4 stopnie na plusie a zero kaszy.