Ja tez dwa razy zaczynałem, drugi raz narty carvingowe, jakoś łatwo o dziwo poszło, choć po latach… dopiero big bumps mnie zweryfikowały, ale to po godzinie bezupadkowej jazdy. No ale miało być o Pawle, wiec napisze… o sobie. Żarcik. Pawła rozumiem o tyle, ze jak pisze mało się przewraca i przygotowanie sportowe ma. Baza wiec jest. Miałem podobnie. Rozumiem go, ze ma aspiracje aby było to, czy wyglądało profesjonalnie, ja nigdy takich ambicji nie miałem. Natomiast szybko po etapie sztruksu z rana i gazu do dechy, skręcałem, spokojnie, nie jakaś jazdę na krechę, fascynacji tyczkami jak ktoś rozstawił i pozwolił, przyszedł czas na jazdę obok, potem skitury i poszło… teraz wszystko lubię. Ale to przy fascynacji na poziomie 50x w roku od dobrych kilku sezonow wiec objezdzenie jakieś jest. Dużo jednak zmienia psychika i poczucie komfortu w danej scenerii, powracają wówczas demony… oraz brak techniki.