Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 03.10.2022 w Odpowiedzi

  1. Cześć Janie a może opiszesz jak kolega po roku jazdy ma: "ćwiczyć carwingowe łuki na krawędzi na gazie"? Po co pisać takie rzeczy? Po to żeby ktoś mało doświadczony brał je za dobrą monetę i ryzykował poważną kontuzję? Większość mojej forumowej pisaniny, to właśnie próba uświadomienia ludziom, żeby nie podejmowali takich debilnych decyzji tylko spokojnie planowo nabierali doświadczenia. Nie rozumiem jaki jest sens namawiania kogoś na głupoty. Pozdro
    8 punktów
  2. Jest październik, jak zakładałeś temat był wrzesień, każdy już przebiera powoli nóżkami i nie może doczekać się sezonu.
    4 punkty
  3. Dziękuję za wyciągnięcie z czeluści "Systemu" tego dramatu, jakim był pierwszy skręt na nartach. Grałem w nim skromną rolę "Dziadka Kuby". Obok takich znakomitości jak "Niko 130", czy nieco rozrabiający "Fred". Teraz w tym dramacie też zabrałem głos. Tym razem jako "Plus82". Jak ten czas leci ! Nikt już zapewne nie zaczyna nauki od skrętu pod stok. Są inne czasy i wymagają bardziej radykalnych początków. Niemniej wydaje się mi, że zaczynanie zjazdów od "szybkich ciętych skrętów" jest pewną przesadą. Na moim ulubionym Mosornym obserwuję często tego typu zachowania. Nie ma większych problemów z samego ranka. Stok jest pusty i równy. Więc nie rodzi to konflików. Zreszta poranni miłośnicy tych skrętów szybko znikają ze stoku. I nawet wydaje się, że niektórzy nieźle je opanowali. W miarę pogarszania się warunków i zwiększonego zaludnienia pojawiają się kolejni mistrzowie w tej dziedzinie. Ci to ograniczają skręt do prawdziwego minimum. Przelatując z szybkością pociągu pośpiesznego w odległości dwóch metrów od cierpliwego cyzelanta łuczków. Dlatego poradziłem Koledze, który założył temat, by raczej zapomniał chwilowo o "szybkich ciętych skrętach" dla naszego wspólnego dobra.
    2 punkty
  4. No przecież Jan nie każe nikomu stosować metody kamikadze boski wiatr już raczej kultowe nie ma gazu nie ma skrętu ze posłużę się cytatem bo filmiku Fred+Niko z Zaclerza znaleźć nie mogę https://www.skiforum.pl/topic/31054-pierwszy-skret/
    2 punkty
  5. Każda trasa po której porusza się rowerzysta (no poza fatami) została przez kogoś zrobiona, wydeptana. Czy to przez maszyny, czy pieszych albo wędkarzy. Co do zasady praktycznie nie jeździ się dowolnej linii (w przeciwieństwie do takiego freeride). Dlaczego więc nie skorzystać więc ze ścieżek zrobionych przez rowerzystów dla rowerzystów? Nikt nie każe Ci jeździć po wymuskanych gładkich ścieżkach Glacensis, są też takie, które uzdatnili anonimowi rowerzyści robiąc brakujące, rachityczne, tymczasowe, "mostki" nad ciekami albo wyznaczając sensowną linię w terenie, bądź podsypując bandę gdzieniegdzie. Na takich Wzgórzach Strzelińskich masz oficjalne singletracki (może 10 km) i pewnie ze 30 km wąskich "nieoficjalnych" ścieżek czasem solidnie stromych. Dalszym etapem są systemy enduro (na przykład w Srebrnej Górze) gdzie już spokojnie możesz się zabić. Ale to nie koniec bo znajdziesz też klasyczne kolarstwo grawitacyjne (DH) i gdzie nazwa typu "Kambodża" doskonale oddaje poziom trudności. Teraz te ostatnie to są oficjalne bikeparki ale jak zajrzysz na trailforks to znajdziesz tysiące linii nieoficjalnych, ale oczywiście przejeżdżonych i widocznych dobrze w terenie. Utrzymywanych przez lokalnych wolontariuszy. Z tej przebogatej oferty linii rowerowych możesz wybrać to co Ci odpowiada. I na pewno coś się znajdzie. Naprawdę głupio to omijać. ---------------------- W kwestii planowania tras to myślę, że przy piwie można byłoby pogadać o aktualności map wszelakiej maści począwszy od klasycznych topo z Geoportalów, przez wolontariatowy OSM i podkłady satelitarne. W zasadzie (z powodów oczywistych) jedynym użytecznym standardem jest właśnie OSM ale należy podchodzić do niego z dużą dozą nieufności. Zasadniczo drogi twarde oczywiście się zgadzają, z leśnymi jest podobnie, choć jeśli była prowadzona zrywka, to ZUL-e potrafią zrobić Sajgon i w praktyce zniszczyć drogę do stanu całkowitej nieużywalności. Zdecydowanie najgorzej jest z polami. Tutaj czeka nas prawdziwa loteria a to przez paskudny zwyczaj orania miedzy, gdy nikomu to nie przeszkadza. I masz na podkładzie geodezyjnym (czyli wedle prawa) drogę... a miejscowy ją zaorał i "co mi Waść zrobisz?". Drugie to zarastanie - na mapie droga, a w praktyce tarninowy zagajnik. Poza tym maszyny rolnicze to są potężne grzmoty i potrafią zdewastować strasznie grunt. W każdym razie jeśli nie widzisz kontynuacji drogi rolnej w postaci leśnej to należy podchodzić do tego bardzo, ale to bardzo, nieufnie. Wjeżdżasz na asfalt (drogi urządzenia rolnego albo podobnie) a za dwa kilometry kończysz w dżungli. Po stronie niespodzianek w drugą stronę to docenić trzeba wolontariacką pracę wędkarzy przecierających drogi i ścieżki wzdłuż cieków. Można założyć, że w walce z konkurencją każdy wędkarz będzie starał się dostać w najdziwniejsze miejsce. Nie oznacza to jednak, że zawsze będzie to po naszej myśli. Bo moczykije są jednak oportunistami i optymalizują swoją pracę. Warto więc ocenić z którego kierunku "powinni" wjeżdżać. I wtedy założyć, że są ścieżki mimo ich braku na mapie. Mnie w każdym razie dość często udaje się trafić. Kolejnym sprzymierzeńcem są ludzie dojeżdżający do pracy i także utrzymujący niektóre linie. Przy planowaniu uwzględniam więc różne przesłanki w tym także układ lokalnych cieków i mostków zaznaczonych w terenie. Mostek to duża pomoc w planowaniu bo raczej przeważnie jest i wokół niego rozwija się działalność "drogotwórcza". Drugą istotną informacją jest topografia terenu. Warstwice pozwalają łatwo wyobrazić sobie siatkę połączeń bo koniec końców czasem trzeba dotrzeć do najodleglejszych kwartałów lasu (no chyba, że to rezerwat po którym oczywiście nigdy nie jeździmy). W planowaniu trasy kieruję się żelazną zasadą - kłopoty mogą się przytrafić wyłącznie w pierwszej części dnia. Zaczynam więc zawsze od "wątpliwych" kawałków mając od razu zaplanowane awaryjne powroty, skróty trasy a także ewentualne przedłużki jakby szło bezproblemowo. Oczywiście czasem zdarzają się jakieś niespodzianki ale ponieważ zrobiłem pewnie w ciągu ostatnich lat z 500 różnorodnych (niepowtarzających się) tras to wykształciłem czekistowską nieufność i jestem przygotowany (moralnie i materialnie) na wszelkie okoliczności. Szczególnie, że jeżdżę bardzo często sam. Dawniej zresztą potrafiłem jeździć totalnie programowo na pałę dając się zaskakiwać okolicznościom ale ten etap minął bezpowrotnie. Wszystkie te uwagi są pisane z pozycji kogoś kto zasadniczo nie powtarza tematów i za pierwszym ( jedynym) podejściem chce wyjeść cały miodek.
    2 punkty
  6. no bo takie jest forum, Kurdziel ma rację - to nie miejsce doboru odpowiednich nart, tu można się pochwalić uprawnieniami, żoną, dzieckiem a nawet grzybem😀 Widzisz zresztą że nawet nasi zacni instruktorzy mają różne zdania na ten temat. Wracając do pierwszego Twojego pytania to widzę że kochasz narty ale nijak chcesz się do nich dobrać. Białka, Szczyrk a tym bardziej sztuczna górka w Poznaniu nie są miejscem do nauki i ćwiczenia długich karwingowych łuków na krawędzi - tu potrzeba gazu oraz szerokiej pustej trasy bez drzew po bokach coś w tym stylu:
    2 punkty
  7. Czemu? Dalsza lektura dla Ciebie, dla Gabrika, dla każdego kto jeszcze tego nie czytał https://www.skionline.pl/forum/topic/7776-techniki-jazdy-oraz-nasze-filmiki/page/75/
    1 punkt
  8. Jak dla mnie robisz dobrą robotę.....taka tyci porada.....nie znajdziesz narty sportowej pow. 70. Takich nart nie ma....kiedyś rosi zrobił GSa chyba 72. A bym się przejechał ....atomic robi X WB one chyba mają 72.
    1 punkt
  9. Szczerze powiem NIE WIEM!!! Z racji waszych propozycji wybrania drogi narciarskiej będę kupował nartę do szkolenia. Na pewno narta o charakterystyce sportowej min 70 max 75 pod butem. Bez rockera....a i tu właśnie się zastanawiam bo tych nart bez rockera jest bardzo mały wybór, jednak po zapoznaniu się z tematem ten rocker to rzeczywiście zbędna rzecz na przygotowane trasy. Myślę nad tym HEAD https://mcksport.pl/produkt/narty-head-worldcup-rebels-e-xsr-2023-pr-11/ Po zakupie butów będę wiedział jaki tak naprawdę mam budżet na narty. Bo jeśli kupię taniej niż zakładałem buty to dołożę do nart . I może coś takiego ale tu już rocker https://fischerski.shop/produkt/narty-fischer-rc4-the-curv-dti-allride-rsx-12-gw-pr-2022/ Zmęczył mnie ten temat choć cały czas przeglądam internet w poszukiwaniach. Na pewno zawęziłem poszukiwania narty już jestem bliżej jak dalej wybrania odpowiedniej narty dla mnie.
    1 punkt
  10. Tematy żyją swoim życiem, czasami nawet następuje reinkarnacja...
    1 punkt
  11. Wiecie co…? - to ja może jednak te Izery z buta ogarnę…bez śladów, Locusów i innych Garminów 😉 ps. baaaardzo dziękuje Wiesiu za podpowiedź 🙂 Muszę na chwilkę uciec od miejskiego syfu. Mam sobotę i pół niedzieli. Będę poruszać się po Wieśka niebieskiej pętli - od schroniska Orle do Chatki Górzystów, choć kopalnia korci. W niedzielę od rana z buta na Smrek. Taki plan…
    1 punkt
  12. Dzięki @star, bardzo spodobała mi się narracja niko130, spokojna, luźna...poczytam sobie jego posty, w tamtym temacie
    1 punkt
  13. Fajnie jest się włączyć w edycję OSM, nie trzeba ogarniać, edytor prosty. Lub przynajmniej zgłaszać uwagi. Jest ciekawa apka StreetComplete właśnie do takiego zgłaszania w terenie. Mapy.cz słabo sygnalizują rodzaj nawierzchni, do tego wolę Komoot, kumpel używa Locus i zadowolony.
    1 punkt
  14. Mapy.cz to jedna z implementacji OSM. Sporą wadą OSM są niepozamykana/niedociągnięte linie. Jeśli korzystasz w projektowaniu z "przyklejania" do drogi (a oczywiście z tego zawsze się korzysta) to automatycznie omija ten niezamknięty węzeł, czego możesz nawet nie zauważyć. Tych wadliwych skrzyżowań jest sporo. Jak jest się wyczulonym na takie sprawy to łatwo to wyłapać i poprawić, w trybie ręcznym. Nie wiem jak się to robi na mapy.cz bo krótkie próby pokazały mi, że Locus, który edycję i zarzadzanie trackami ma znakomite, to zdecydowanie lepsza liga, więc odpuściłem sobie tych Czechów. Obraz z satelity w przypadku terenów polnych to wielka pomoc, niestety różnie bywa z aktualnością tych fot, bo sytuacje polne są bardzo zmienne. To należy oprawić w ramkę, mapa jest absolutnie kluczowym źródłem informacji. Bez najmniejszego problemu można wytypować najbardziej wartościowe miejsca, wystarczy popatrzeć na cieki, skarpy, ślady po łomikach, zaznaczone obiekty. Dalej zagęszczenia ścieżek, które świadczą o ruchu ludzi. Z reguły tam coś jest. W lasach zaś szukamy "starych" dróg które bardzo odróżniają się od ortogonalnej siatki LP. Zawsze staram się wybierać tylko je. Idą wzdłuż skarp, wiją się malowniczo, są zarośnięte i wąskie (co jest dużym plusem). Dobrym źródłem informacji są też usługi google. Głowna mapa jest oczywiście bez wartości ale ciekawe miejsca recenzowane przez lokalnych przewodników pozwalają wybrać "mikroatrakcje" warte zajrzenia. Dobrym instrumentem jest też street view. A konkretnie skrzyżowania z drogami gruntowymi. Jak nie wiem w jakim stanie jest ta droga to zaglądam na jej skrzyżowanie z tymi obfotografowanymi i coś wiem. Nie zawsze to działa ale, dość często, tak. W kwestii przygody to ponieważ jazdę rowerem traktuję na poły zawodowo to zaczęła liczyć się efektywność. Stąd tak rozbudowany wątek planowania. Czyli przygody są pod kontrolą. Trochę brakuje mi tej mojej romantycznej jazdy gdy nic nie musiałem. Ale ponieważ ładnych parę lat tak przejeździłem to obecny etap też mi całkiem odpowiada. Zresztą dotyczy to szczególnie "pozyskiwania" udanych fot. W sezonie wiosenno-letnim-jesiennym to podstawowa sprawa.
    1 punkt
  15. Cześć Co do pierwszej części to może źle się wyraziłem. Ja nic do przygotowanych ścieżek nie mam i pewnie nie raz po takowych jeździłem ale ich nie szukam, nie są wykładnikiem czy celem podróży a jedynie mogą zdarzyć się elementem. Co do sposobu planowania tras to mamy bardzo podobny sposób działania. Ja Ci nawet powiem, że bardzo często jest tak, że powrót to walenie asfaltami na zabicie byle zdążyć przed zmrokiem. Projektując trasy korzystam zazwyczaj z mapy.cz i wystarcza, dodatkowo miejsca problematyczne sprawdzam na obrazie satelitarnym, na spływach podobnie. Natomiast zdarzają się spektakularne wpadki gdy np. zaprojektowałem trasę wybetonowanym i zarośniętym kanałem odwodnieniowym - a wyglądał jak idealna przecinka z dróżką. 🙂 Trzeba czytać dobrze mapę i teren bo czasami można się spektakularnie wpakować ale.... czyż nie na tym polegają prawdziwe przygody? Pozdrowienia
    1 punkt
  16. Z uwagi na mój światopogląd i charakter, bardzo nie podobają mi się ostatnie wpisy. Polski sport i kultura fizyczna ( i nie tylko fizyczna) leżą od dawna na łopatkach. A) Jest zasada w szkoleniu (w krajach gdzie stoi ono na wysokim poziomie), że dobry trener, przechodzi etapy od szkolenia najmłodszych w górę. B) To, że jest się nawet wybitnym zawodnikiem, nie jest żadną gwarancją, że będzie się dobrym trenerem. C) I oczywiście odwrotnie,niie trzeba być samemu na poziomie zawodniczym aby poprawnie i dobrze szkolić. D) Ktoś kto, nie uczył od podstaw zawodników, nie powinien zabierać głosu w sprawach metodyki, gdyż zwyczajnie nie ma bazy, aby ją poprawnie ocenić. Dalej nie punktuję, gdyż @widzewiak_z_gor temat w dwóch postach wystarczająco naświetlił. Na forum są osoby jeżdżące na bardzo wysokim poziomie i szkolące czy organizujące wyjazdy i dość często piszące tutaj, ale są takie, które niestety dla takich jak ja - raczej głosu zbyt często nie zabierają. Jednocześnie, na szczęście - pytane na priv nigdy pomocy nie odmawiają. Tym optymistycznym akcentem, życzę wszystkim udanej zimy, możliwości korzystania z jej uroków oraz więcej szacunku i wzajemnej empatii.
    1 punkt
  17. Odnoszę się do Twojego braku szacunku dla osób, które zjadły zęby w zawodzie instruktora i pomagają innym na tym Forum a którym mocno umniejszasz, zarzucając im brak profesjonalizmu i nie chodzi mi tutaj o moją osobę. Nie ma beznadziejnych przypadków, są instruktorzy, którzy dotrą do ucznia bądź nie. Kiedyś myślałem podobnie, "beznadziejne przypadki", aż do czasu, kiedy bardziej doświadczeni koledzy, koleżanki po fachu, ogarniali kursantów, gdzie ja byłem na to za słaby aby im pomóc, na każdym etapie nauki nie tylko łuków płużnych. Bardziej wylewni mówili i mówią mi wprost - " To nie jest wina ucznia, że mu nie idzie podczas lekcji z tobą, tylko twoja, bo mogłeś zrobić to albo to....ale jeszcze cienias jesteś..." Kontakty ze specjalistami, którzy uczą 60, 50, 40, 30 lat na szczęście mam każdego dnia podczas sezonu i prawie zawsze mogę zapytać ich o pomoc czy radę, kiedy nie daję sobie rady z kolejnym "beznadziejnym przypadkiem". Odnośnie do Pracodawcy to nikt mi nic nie każe i nie ma tutaj żadnego problemu albo się sprawdzasz, albo nie. Dostajesz ucznia od zera lub jeżdżącego i go uczysz, bez względu na to, czy jest przygotowany do jazdy na nartach, czy nie. Nikogo też nie obchodzi, czy interesuje Cię nauka pługu czy nie, to nie jest koncert życzeń. To co, tydzień w Szkółce na Czarnej Górze?
    1 punkt
  18. Temat niby nie mtb ale zdecydowanie na rower mtb. To tytułem usprawiedliwienia 😉 Przedwczoraj wreszcie zobaczyłem w prognozie słońce, chmury umiarkowane i, i, i... 1 m/s wiatru. Czyli idealne warunki do "tematu wodnego". Ten zaś leżał i czekał na ten czwartek co był. To zaplanowana pętelka z Gogolina do Koźla i z powrotem, po obu stronach Odry. Jak zawsze chodziło o to aby być jak najbliżej wody. Warun do jazdy był specyficzny - cały czas po rozmokłym, tylne koło chodziło mi na boki aż miło. Plus często baseny kałuż. Tu szybko złapałem luz, bo przy jednej z nich uznałem, że nie będę tarabanił się przez chaszcze i ją przejadę. Co zrobiłem skutecznie, tyle tylko, że była głębsza jak myślałem. Więc już później miałem zero stresu. Z ciekawostek po drodze było parę stopni wodnych, parę starorzeczy, piękne kompleksy stawów, objazd plant po fortyfikacjach w Koźlu i widoki na tamtejszy port. Wisienką na torcie... ale to na końcu. Teraz pora zaś na wisienkę Najlepsze, że wehikuł napędzają... kierowcy ( i nieszczęśni rowerzyści). Odbywa się to za pomocą wielkich drewnianych kluczy co się je wpina w linę i ciągnie albo pcha, w zależności od preferowanej techniki. Jak dojdziemy do przelotki to trzeba przyrząd wypiąć. Mam jeszcze jedną odrzańską przerwę promową na celowniku (w Lubuskim). W każdym razie fajny przerywnik. I mapka (w sumie prawie 100 km, część naprawdę awangardowa) Wśród zdjęć był też (nie)sławny Kanał Gliwicki. W Odrze jakby najmniejszego cienia katastrofy ekologicznej nie widać. Od wędkarzy słyszałem, że życie wraca i, że sporo ryb przetrwało.
    1 punkt
  19. Cóż... 50% up. Ceny zapewne zawierają spory margines na nieobliczalność sytuacji i pomysły jaśnie ( ciemno?) nam panujących.
    1 punkt
  20. W niedzielę z żonką trochę nazbierałem 🤪 15 kilogramów
    1 punkt
  21. Instruktorzy narciarscy to wiedza(powinni). Zawodnicy nie maja wyjscia. Rekreacyjnym narciarzom chce przyblizyc. Pierwszym skretem jest skret dostokowy Stojac na nie oslolaczkowej gorce w zamiarze rozpoczecia jazdy, penetrujac wzrokiem pierwsze kilkanascie metrow przygotowujemy sie niejako do rozpoczecia jazdy. To czyni (mysle) kazdy swiadomy narciarz. 1. Widzac przed nami, jakies nawet drobne utrudnienia ustawiajmy sie tak: a. Omijamy ta przeszkode w skrecie i to tak zeby zostala ponizej nas b. Zapoczatkujmy jazde dluzszym skretem jak zamierzone. c. Nawet przy smigu pierwsze 2-3 skrety sie nie licza sa tz wprowadzajace. 2. Z najazdu na lagodnym terenie jedziemy tak aby: a. Rozpoczynac skret dopiero przy wiekszej predkosci "nie ma gazu nie ma skretu" poniewaz wszystkie skrety przy za malych predkosciach, sa skretami silowymi a tego przeciez chcemy unikac. b. Najezdzamy tak aby narty byly ustawione lekko w skos stoku i w ta sama strone tz pod stok rozpoczynamy pierwszyskret
    1 punkt
  22. Locus ostanio zmienił programy. Stary (zapłacony/kupiony) Locus Pro został zaktualizowany do Lucus Clasic. Niby funkcjonalność ta sama ale dziwnie rwie zapis śladu. Co ciekawe po zmianie na nowy Locus map ( płatny w subskrypcji) wszelkie problemy znikają.... ;-))
    0 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...