Cze
Zgodnie z obietnicą wczoraj była Kolna, ale tyle emocji w sobotę było. Jestem dumny z naszych zawodników i to że jestem Polakiem, może nie tym prawdziwym, ale jednak 😉. Po pierwszym secie dostałem od Żony NOMZ, czyli nakaz opuszczenia miejsca zakwaterowania, stwierdziła że pompka mi nie wytrzyma a jeszcze pani Światek wieczorem da popis. Więc szybki przyodziewek, relacja na żywo w komórce i w drogę rozluźnić skołatane nerwy po 1-szym secie. Trasa standard, delikatny powrót na początek Wisłostrady (ja mam wjazd na 3-cim kilometrze) i takim żywym tępem bo pogoda niepewna. Zdjęć mało bo rękawiczki miałem pełne z palcami i zdjęcia się robi źle, no ku...wsko źle. I jeszcze okulary zerówki z deca za 29 zeta - trenerskie 🙂 , nie można się w nich zatrzymywać, tak parują że nic nie widać w mgnieniu oka - trzeba non stop jechać.
Dla mnie pogoda ideał, pustki jak zwykle
po drodze mijam Przegorzały a w oddali widać zarys Klasztoru Kamedułów, nikogo praktycznie nie spotykam po drodze.
Kolna zdobyta - szkoda że nie ma treningu, świetnie się to ogląda.
Ale trzeba się zbierać bo burza na horyzoncie.......
Z 4 km przed Wawelem, a z 10 od domu przyszła taka ulewa że przyjechałem przemoczony jak mops, tempo na puchar świata - taka dzida - na skróty przez rynek. Wróciłem w pod koniec 4-ego seta - 33km zrobione - takiej średniej na tej trasie to nigdy nie miałem.
Następna relacja z Lasku Wolskiego, nasze pagóry, fajne ścieżki leśne, trochę prostych singli, ale musi troszkę przeschnąć bo ostatnio Kraków mocno deszczowy.
Dzisiaj krótki spacer z moją lepszą połówką - dzieciaki w kinie - córka obstawiła imprezę, ekipa Rockrider WC family team na trasie, Żona się przekonała do starego roweru, póki co to miejski poszedł w odstawkę.
pozdrawiam serdecznie
ps. Może ktoś coś pochwali się okolicą - Mitek dawaj tą Agrykolę 🙂