Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 25.05.2022 uwzględniając wszystkie działy

  1. Cel trola został osiągnięty. Trzeba bardzo niewiele aby Polaków poróżnić lub wręcz skłócić - w tym działaniu właśnie o to chodzi. Nie dajcie się zwieźć tej niby propolskiej nucie.
    4 punkty
  2. Cześć Ja tylko tytułem komentarza do Twojej wypowiedzi, że niestety większość ludzi nie odróżnia lub w ogóle myli wyciągnie wniosków z historii z rewanżyzmem i tępą chęcią zemsty. To myślenie w kategoriach konfrontacji a nie porozumienia, dzielące a nie łączące jest niestety strasznie zakorzenione w naszym pojmowaniu świata. Szkoda. Pozdro
    4 punkty
  3. Mój wpis przypadkowo znalazł się pod Twoim. Nie użyłem ani cytatu ani nick-a więc chyba wszystko jasne.
    1 punkt
  4. Ruski troll 😁😁😁
    1 punkt
  5. Czantoria była na lewą nogę. Choć po pół godzinie warto było zmienić na chwilę na prawą. Pod koniec polanki cwiczono hamowanie pługiem.
    1 punkt
  6. @Authorrr A gdzie ja napisałem o gloryfikowaniu, to tak a'propos twojego napomnienia o manipulacji. Wpis był o poparciu Putina i jego zbrodni, zrozumiałeś jak chciałeś i zmanipulowałeś odpowiednio. Każdy przejaw wsparcia działań sprzyjający Rosji przyczynia się pośrednio lub bezpośrednio do napływu do nich kasy, podziału między ludźmi, ba pewnie i państwami, rozpadu różnych struktur. Więc przez analogię do powyższej wypowiedzi, skoro są wpisy krytykujące działania mające osłabić Rosję, to pośrednio jest to poparcie dla zbrodni ruskich wojsk. Tak jak wypominanie Wołynia (skurwysyńskiej zbrodni) ma być przyczynkiem do braku poparcia dla broniącej się Ukrainy, dla ludzi, którzy ze zbrodnią wołyńską nie mają nic wspólnego. A i owszem, ogranicza to kompetencje parlamentu dając większą władzę Orbanowi. I czym się tu chwalić?
    1 punkt
  7. Czytuje profil na FB: Doniesienia z Putinowskiej Polski. Dziś taki wpis autora: Okazuje się, że można uprawiać dorosłą politykę międzynarodową, gdy się tylko na chwilę przestanie histeryzować, bić pianę o zamierzchłe czasy, utożsamiać się z przodkami i ogólnie uprawiać inszą magię. Popatrzmy. Pisałem jakiś czas temu, że obserwujemy obecnie historyczne zbliżenie narodów polskiego i ukraińskiego. Przy czym zaznaczyłem, że w odróżnieniu od chłopców narodowców, ludzie rozumni wiedzą, że chodzi po prostu o miliony tworzących właśnie wspólne historie Polaków i Ukraińców, a nie o abstrakcyjne Narody. Nie napisałem natomiast, że za tym zbliżeniem na szczeblu społecznym i ludzkim powinno nastąpić analogiczne zbliżenie na szczeblu państwowym. I że oba procesy będą się nawzajem napędzały w dodatnim sprzężeniu zwrotnym, co wyjdzie nam wszystkim na dobre. Nie napisałem, bo nie byłem pewien czy tak rzeczywiście będzie. Na szczęście, wygląda na to, iż te obawy były nieuzasadnione. Bo to się chyba zaczyna dziać. I dużo nam mówi o różnicy między dwoma szkołami myślenia o państwie i społeczeństwie. O metodzie pragmatycznej, przemyślanej, świeckiej, wyrosłej z zachodniego oświeceniowego racjonalizmu i demokratycznego pojmowania dobra wspólnego. Oraz o metodzie magicznej, charakterystycznej dla wszelakich reżimów. Weźmy te lwy na Cmentarzu Orląt Lwowskich. Czy ktoś umie mi podać jeden dobry, racjonalny powód, dla którego były one przez lata zakryte paździerzowymi skrzyniami? Aha, bo było na nich napisane „Zawsze wierny tobie Polsko”, to jest ten powód. I to przez ten nieistniejący już napis ukraińscy nacjonaliści doznawali incydentu kałowego, porównywalnego tylko z tym przytrafiającym się polskim nacjonalistom, gdy zobaczą jakiś analogiczny niemiecki napis we Wrocławiu, Szczecinie czy Olsztynie. No bo jak to „tobie Polsko” na ukraińskiej ziemi, w Hałyczynie? Nie do pomyślenia, takie lewackie niuansowanie historii i wiązanie jej z miejscem, a nie Narodem. Jest to zrozumiałe, bo ukraińscy nacjonaliści – choć brzmi to przewrotnie – są przede wszystkim nacjonalistami, a dopiero potem Ukraińcami. A nacjonaliści wszystkich krajów są do siebie wkurwiająco podobni, bo w większości są po prostu idiotami. I tak kolejne polskie rządy zabiegały o to, by lwy wróciły na cmentarz (bo od lat 70. do 2015 w ogóle były gdzie indziej), a kolejne rządy ukraińskie (i władze samego Lwowa) lawirowały między utrzymywaniem dobrych relacji z Polską i niedenerwowaniem chłopców nacjonalistów. Oraz zwykłych Ukraińców, wychowanych w takich samych jak u nas „patriotycznych domach”, gdzie pozwala się wprawdzie myśleć, ale jednak głównie magicznie. Owi zwykli, ale wychowani patriotycznie, Ukraińcy również mogliby zareagować na odsłonięcie lwów histerią, zapewne okraszoną bajkami o polskim rewizjonizmie czy neokolonializmie. Oczywiście fakt relokacji lwów, a później ich zasłonięcia, do histerii doprowadzał polskich nacjonalistów (którzy są na tyle głupi, by ten rewizjonizm jednak czasem uprawiać), na co z kolei histerią reagowali nacjonaliści ukraińscy i tak w kółko. W efekcie publiczna debata o relacjach między dwoma sporymi krajami w centrum Europy była zdominowana przez kłótnię o: Dwa. Kurwa. Kamienne. Lwy. Brzmi jak Bareja, ale tak było. Kto na tym zyskiwał? Przecież wiadomo. Aż wybuchła wojna, miliony Ukraińców i Polaków nagle się poznało z bliska, nikt nikogo nie kolonizował, ani nie zarąbał siekierą, więc mer Lwowa Andrij Sadowy wziął, skrzynki zdjął. I tyle je widzieli. I co? I nic. Lwy stoją. Okazało się, że wszyscy jesteśmy bardziej dorośli, niż się chłopcom nacjonalistom wydawało. I mniej skłonni do nawiązywania propagowanej przez nich transcendentnej więzi z Przodkami, choćby żyli i za króla ćwieczka. I bardziej zdolni do spokojnego, pozbawionego niepotrzebnych uniesień patrzenia na historię. I bardziej świadomi, że historia to, no...historia. I może nie ma się co tak nią w kółko masturbować. Pisałem parę razy, że ta wojna powiedziała w wielu kwestiach wielkie „sprawdzam”. No więc to jest ten mniej oczywisty przykład. Nagle wszystkim jest głupio, że przez tyle lat trwała tak kretyńska kłótnia o tak niepotrzebną rzecz. Bo okazało się, że wystarczyło o tym pomyśleć dosłownie kilka minut i te skrzynki po prostu zdjąć. I cyk, problem rozwiązany. (A pamiętajmy, że nie wszystkim się ta prosta sztuka udaje, czego dowodem niech będzie Macedonia Północna, czyli była Była Jugosłowiańska Republika Macedonii. Nie, nie Macedonia. Czemu? Bo na dźwięk tej nazwy kałotoku doznawali nacjonaliści greccy, bo jak to, Macedonia, obok ICH Macedonii, niedoczekanie. Same shit, different state.) To samo z Wołyniem. Może najpierw przypomnę, że ta rzeź miała miejsce 80 lat temu. Ok? Ok. Ja wiem, że pewnie żyją jeszcze jakieś sędziwe ofiary. Wiem, że traumę da się dziedziczyć. Ale trzeba być pękniętym dzbanem, by myśleć, że jedynym sposobem na „nie zapomnienie” jest histeryczne przypominanie, jakby ta zbrodnia wydarzyła się wczoraj. To samo dotyczy zresztą wspomnianych wyżej Orląt Lwowskich sprzed 104 (słownie: stu czterech) lat. To raz. Dwa: by nie rozumieć, że to właśnie takie nacjonalistyczne pierdololo, tyle że dociągnięte do absolutnej ekstremy, doprowadziło do tej rzezi, to trzeba naprawdę nie chcieć tego rozumieć. Jest to ten sam przeciwny rozumowi instynkt stadny, który skłania ludzi do wniosku, że ta cała hitlerowska okupacja to była zła, bo to ONI okupowali NAS. Trzy: trzeba naprawdę nie chcieć widzieć, że babranie się w tym krwawym konflikcie, tylko i wyłącznie generuje nowe konflikty tu i teraz. Bo każdą próbę pragmatycznego rozwiązania jakiegoś realnego problemu, dotykającego milionów ludzi, da się ekspresowo udupić i utopić w histerii. Nie ma to sensu, ale działa. I znowu: jak tylko usiąść i chwilę pomyśleć, to człowiek widzi jakie to wszystko jest beznadziejnie płytkie i tępe. I oparte na – no sorry, ale innego słowa na to nie mam – magii. No bo przepraszam, ale co ten Wołyń ma wspólnego z - dajmy na to – legendarnymi korkami na polsko-ukraińskiej granicy? Wygląda na to, że nic, bo taki Adrian pojechał teraz do Kijowa (tak, chwalę, to było dobre przemówienie) i nagle się okazało, że dwa spore państwa jednak potrafią ogarnąć korek na granicy. Szok. No któż by się spodziewał, że wystarczy oddzielić pasy dla tirów i osobówek oraz wprowadzić wspólną kontrolę celną, oszczędzając tym samym miliony godzin roboczych miesięcznie i ułatwiając życie dziesiątkom tysięcy ludzi . Tak, to było tak proste, zawsze. Serio, przecież każdy z nas wpadłby na te pomysły w kilka minut. Tylko trzeba było wznieść się ponad wieczne myślenie o Przodkach i zająć się teraźniejszością. Racjonalnie, pragmatycznie, po zachodniemu. Trzeba było zrozumieć, że Państwo to nie jest tylko dodatek do Narodu. Tylko struktura, która zasadniczo ma ułatwiać życie swoim obywatelom. Problem też w tym, że nawet jak człowiek do takiego wniosku dojdzie, to przecież ONI, ci drudzy, ONI nie doszli, o nie, ONI ciągle chcą udawać, że zbrodni nie było. Albo nam o niej przypominać, zależy po której stronie granicy stoimy. Nie muszę dodawać, kto lubi szczuć NAS na ONYCH i vice versa. Ale to nie wszystko. Teraz Zełeński zapowiedział ustawę, która da Polakom w Ukrainie specjalny status. Póki co szczegółów nie ujawniono, ale jest to z pewnością nie tylko gest (choć w tych czasach gesty też są ważne), ale realne działanie. A dopiero co dziś, pani wicepremier Iryna Wereszczuk powiedziała w Polsat News, że ekshumacja ofiar rzezi wołyńskiej to nie problem. No, bo nie jest. „Zrobimy wszystko, żeby szybko rozwiązać wszystkie problemy z przeszłości. Najważniejsze to mieć dobre chęci, a my mamy wolę i chęci” – dodała, udowadniając, że w trzeciej dekadzie XXI wieku, w Europie Środkowej, można jednak budować relacje międzynarodowe w oparciu o współpracę, a nie permanentne wytykanie sobie win. Czyli da się, serio. Nasza Partia ma wprawdzie w tej kwestii rozdwojenie jaźni, bo jednak frakcja domyślnie szczująca na Zachód ma się w przekazie medialnym dobrze. Ale nawet ta banda melepet w końcu dała te czołgi i PESEL-e. I to się liczy, bo to są realne działania, które zmieniają rzeczywistość na lepszą. Nawet jeśli Pinokio próbował zepsuć dobre wrażenie jakie generalnie wywarło przemówienie Adriana w Kijowie jakimś abstrakcyjnym pierdoleniem o Norwegii, która rzekomo żeruje na wojnie, to czołgi tam zostaną, podobnie jak Ukraińcy na naszym rynku pracy, w naszym systemie emerytalnym, na naszych uczelniach itd. I dobrze. Na koniec sparafrazuję Ziemowita Szczerka, który stwierdził (więcej niż raz), iż dla każdego potencjalnego rządu nacjonalistów, sytuacją idealną jest być otoczonym samym poprawnymi politycznie euro-lewako-liberałami, którzy zawsze chcą się układać, wysłuchać wszystkich argumentów i szukać consensusu. Bo na takich można zawsze coś wymóc na krzywy ryj, na bezczela. Najgorzej jest za to mieć za sąsiadów innych nacjonalistów, bo z takimi nie dogadasz się nigdy. No bo jak marzący o Lwowie i Wilnie nacjonalista polski miałby rozmawiać z marzącymi o „zakerzoniu” i dawnej Jaćwieży nacjonalistami ukraińskim i litewskim? Wieczny konflikt. Od siebie dodam, że to robienie na bezczela też ma swoje granice. Bo wielu ukąszonych myśleniem magicznym jest przekonanych, że zachodni oświeceniowy racjonalizm, skłonność do debaty i ugodowość - są oznakami słabości, albo innej dekadencji. I że można go w nieskończoność wykorzystywać. No i kończą jak Władimir. Zdziwieni.
    1 punkt
  8. Cześć. Twoje pierwsze posty jeszcze na początku z oporem ale dało się czytać, byłem w stanie śledzić Twoją logikę myślenia. Czytałem i powstrzymywałem się przed jakąkolwiek reakcją. Myślałem że uzupełnisz i tym samym wyjaśnisz ten radykalizm, niestety im dalej w las tym gorzej. Na bazie tego co i jak piszesz muszę stwierdzić że nie potrafisz rozmawiać a na pewno dyskutować. Z posta na post coraz trudniej zrozumieć sens wypowiedzi, jest coraz bardziej chaotycznie i niezrozumiale, górę biorą b.silne emocje. Ktoś kto zamiast rzeczowych argumentów używa inwektyw nie powinien się dziwić że w efekcie spotyka go dokładnie to samo. Przykre to.
    1 punkt
×
×
  • Dodaj nową pozycję...