Jest ciąg dalszy opowieści Marcisza o wartościach dodanych i odjętych:
Kiedy podchodziliśmy świeżo wydeptaną ścieżką wokół Moka, Kuba stanął twarzą w twarz z pewnym typkiem, który bez zająknięcia zakomunikował mu, aby zszedł ze śladów i umożliwił mu przejście, bo chwile wcześniej wpadł po kolano w śnieg. Nas zatkało na tyle, że stanęliśmy tak by umożliwić mu przejście. Na odchodne Kuba rzucił jednak w jego stronę, czy aby nie wydaje mu się, że jemu idącemu bez plecaka chyba było to łatwiej zrobić? Gość odszedł jeszcze kilkanaście kroków i krzyknął w naszym kierunku - a weź się wpie..ol do tego stawu! Cóż zatkało nas na dobre, mieliśmy chyba wszyscy za dużo na plecach. Ale długo o tym sobie rozmawialiśmy, co za głąby można teraz w górach spotkać!