Skocz do zawartości

Ranking

Popularna zawartość

Treść z najwyższą reputacją w 07.04.2022 w Odpowiedzi

  1. Osełka diamentowa do noży, działa tak samo jak inne pilniki diamentowe do nart. Link: https://allegro.pl/oferta/oselka-diamentowa-mini-75x25mm-3-sztuki-7634465734 Pilniki płaskie, sprawdzają się bardzo dobrze. 1,2,3 nacięcia, szerokości i długości do wyboru. Link: https://eshop.pronar.com.pl/pilniki-slusarskie-bez-uchwytu-plaskie/pilnik-plaski-100-mm-naciecie-1 Pozdrawiam.
    6 punktów
  2. Przecież to bez sensu. Jak przekonywał mnie pewien forumowicz na wspólnym wyjeździe: 'prędkość w pewnym momencie przestaje wzrastać i to jest właściwa prędkość do jazdy'. O skrecaniu nic nie mówił, pewnie dlatego, że o oczywistosciach nie warto wspominać...... 😉
    4 punkty
  3. Jak już niedawno ustalono, nie jeździsz, tylko zapierdalasz😁. Więc po pierwsze nie masz kiedy myśleć o poprawności, a po drugie nie mają Cię kiedy uda zapiec, bo już jesteś na dole. A my takie żuczki hamujemy za dużo, to i uda czasem czuć. Wot i cała prawda.
    4 punkty
  4. Piękne te widoki ale drażnią mnie bo na narty mam za daleko i nie mam z kim. Jeszcze w niedzielę. Dzisiaj - na wodę mam bliżej więc gotowi do drogi. Od jutra przez 3 dni, w 3 osoby, po 3 rzekach: Giełczew, Tyśmienica, Bystra.
    3 punkty
  5. No nie jest, ale wiesz, w internetach żarcik musi mieć emotikon, bo inaczej... A szczerze, to może się trafić ktoś biorący to na serio. A ja po prostu zacytowałem klasyka forum, który się oburza o torpedowanie wątków, może znasz? 😉
    3 punkty
  6. Marzec 2004 Kasprowy po latach....(retrospekcja) Siedzimy w Koninkach. Za oknem piękna, wiosenna zima. Śniegu napadało ze trzydzieści centymetrów. I dalej sypie. Stok narciarski pusty. Kto by jeździł na takim śniegu? Wystarczy wziąć go do ręki, ścisnąć i robi się kulka. Kiedyś się walczyło i na takim. Teraz taki ubity i te karwingi - jadące krawędziach – to śmierć w oczach.... Żona czyta „W stronę Pysznej”, którą gdzieś wyszperała. Taka fajna książeczka o narciarskich wyrypach i wspinaczce przed wojną. Wiesz - mówi- jak patrzę na ten śnieg, to aż mnie skręca. Nie da się jeździć! Moja droga. Nawet w Białce. Pod spodem jest rozmiękły stary śnieg. Wymieszany z tą papką, powoduje, że raz jedzie się szybciej, raz - wolniej… Niebezpieczne! Zresztą boli cię kolano. Lekko szarpnięte parę tygodni temu na Zarze. Wjechała szybko w kopkę sztucznego śniegu. Szarpnęło nartą i kolano lekko boli z boku. Może by tak na Kasprowy...Mamy w szkole rekolekcje. Mogłabym urwać się we wtorek. W środę nie mogę. Szybka, myślowa analiza. Tam teraz też sypie. Meteo zapowiada od poniedziałku poprawę pogody. Pcha się wyż. Przejdzie nad Polskę. Ja jestem stary meteorolog. W końcu przepracowało się kiedyś te dwa lata w PIHM. Wtorek. Nie ma ferii, świąt, okresu przedświątecznego, żadnych zawodów. Może być nieźle...Słońce, świeży puch...i nie ma tłumów. Wczesna miejscówka na górę. Ech marzenia...Weźmy to jednak pod uwagę. Winien jestem żonie ten Kasprowy. Była już wiele razy wyżej i w trudniejszych sytuacjach. Ale Kasprowy to Kasprowy...Mamy w bloku sąsiada. Jeździ dość rzadko, ale tylko na Kasprowy. Biznesmen, wiec jeździ sobie w dzień powszedni. Często nas widzi ładujących narty na samochód. Dzień dobry, gdzie państwo jedziecie? Bo ja byłem w zeszłym tygodniu...Kompromitacja! Żona jeszcze nie widziała Kasprowego w zimie. W lecie owszem. Odbyliśmy wycieczkę szlakami narciarskimi z dokładnym moim opisem, gdzie tu się jeździ a gdzie spada... Z Kasprowym to jednak nigdy nic nie wiadomo. Góra nieobliczalna. W latach wczesnego Gierka mieliśmy w zakładzie machera od TKKF`u. Miał jakieś chody w Zakopanem i załatwiał miejscówki na Kasprowy. Co prawda nie te wczesne, ale zawsze. Wyjeżdżamy w niedzielę z Krakowa autobusem marki San. Piękne słoneczko. Mrozik. Będzie miejscóweczka. Dokupi się następne na giełdzie w holu kolejki. Życie jest piękne. Giełda w holu kolejki to było specjalne doświadczenie. Nie było jeszcze wyciągu na Goryczkowej. Gąsienicowa, pojedyńcze krzesełko, zakopiańskie klubowo-goprowskie wipy...podjeżdżające bez kolejki. Lepiej nie mówić ile tam się stało. Więc zdobyć ze cztery miejscóweczki na dzień. Cztery obroty przez Goryczkową. No, tak średnio, co półtorej godziny. Bez szaleństw. Tylko skąd te miejscówki. Kasa już dawno oficjalnie wszystkie wysprzedała. Ale holu jest giełda. Wpada facet, z jakiejś obisowskiej wycieczki, mającej załatwione miejscówki. Ktoś z wycieczki zrezygnował. Mam cztery na czternastą... Cztery na czternastą – przecież to zaraz będzie koniec jazdy, myśli niedoświadczony giełdziarz. Doświadczony kupuje wszystkie, zawsze się sprzeda. Ma się więc te cztery i można głośno krzyczeć – wymienię dwie na wcześniejsze... Komuś tam brakowało do kompletu czternastej a miał, powiedzmy, kilka na pierwszą...I tak można było zostać szczęśliwym posiadaczem kompleciku na cały dzień. Bilecik się kupowało bez problemu w kasie. Giełdziarz musiał być szybki i nieco brutalny. Stado hien otaczało zawsze sprzedającego. Najlepiej było być z przygotowanymi pieniążkami. W holu widywało się znane postacie. Wiele razy widziałem tam Alinę Janowską. Zapaloną narciarkę. Na ekranie wyglądała jednak lepiej... No wiec jedziemy tym Sanem. Drapie się on na Mały Luboń. Słoneczko świeci. Na horyzoncie pojawia się znany ząbek. Rzut oka na świerki, czy się ruszają. Jak się ruszają, to d...pa zbita. Wieje. Będzie w Kuźnicach przez głośnik znany komunikat. Kolejka na Kasprowy w dniu dzisiejszym z powodu silnego wiatru nie kursuje...Halny – a tu takie piękne słońce...Taki jest Kasprowy. Z Wadowic wyjeżdżamy o pół do szóstej. Po zmianie czasu, dopiero świta. Żona w obawie przed bezsenną nocą, zażyła sobie coś na sen. Chmury się rozrywają. To dobrze. Na Obidowej widać nasze góry. Promienie słońca oświetlają szczyty Tatr Zachodnich. Ale Wysokie pokryte są jednak czapą ciemnych chmur. W Poroninie widać już jasno oświetlone Czerwone Wierchy a na ich tle Śpiący Rycerz. Na Rondzie tylko kilka aut. Ale jest dopiero po siódmej. Elegancja, facet nam ładuje narty do kosza. Nie to, co stary Jelcz z koszem, który należało obserwować pilnie na każdym przystanku - z nosem przylepionym do tylnej szyby, czy moje narty nie zmieniły przypadkiem właściciela. A tu za dwa złocisze taki luksus. Pusto w Kuźnicach i lekki mróz. Na tablicy: Kasprowy minus dziewięć, na dole minus trzy. Nieźle. Co jest? Hol zamknięty! Aha – tylko z drugiej strony. Żona się śmieje – widać dawno tu nie byłeś. No tak około jedenaście lat. Byłem ze dwa razy. Drugim razem Kasprowy był łaskaw w stosunku jeden do siedmiu. Na osiem dni pobytu na Gąsienicowej, siedem wiało i nic nie jeździło. Góra zlitowała się w pierwszy dniu pobytu i pozwoliła na wyjazd na górę. Inaczej trzeba było nieść ciężki wór i narty przez Boczań na Halę. Byłem wtedy po ponad dziesięcioletnim niepobycie. Zwróciła wtedy moją uwagę całkowita zmiana twarzy. Jeżdżąc dawniej często na Kasprowy znało się twarze, szczególnie lepiej jeżdżących. Wielu gości z Krakowa poznawałem po twarzach, bo często tu bywali. Choć ich osobiście nie znałem. Nie ma cielętnika? Ale zmiany. Będąc na urlopie w mieście Zakopane, wyjeżdżało się pierwszym autobusem do Kuźnic. Coś przed szóstą. Z Jelcza wysypywało się kilkadziesiąt chłopa i biegiem do cielętnika. Kto pierwszy ten lepszy. Każdemu po dwie miejscówki, ale dopiero jak otworzą kasę, za jakieś dwie godziny. Aby tylko załapać się na zerówki. Następne miejscówki po południu. Reszta wyparowała. Ile tych zerówk jest? Cztery, pięć. Ale za to o dziewiątej jest się na górze. Kolejeczka niewielka. Za nami kilku małolatów w kaskach i z pokrzywionymi kijkami. Będzie jakiś zjazd? Nie....Supergigant! Francja-elegancja. Bilecik całodzienny za jedyne osiemdziesiąt siedem w promocji. Wyjazd na górę incl. Wagon jakby jeszcze starszy. Konduktor na siodełku ze swoimi dwoma, nieśmiertelnymi przyciskami. Człowiek czuje się jak w domu. Suchy Żleb rzeczywiście zarasta. Rośnie też jakiś mały lasek na brzegu pod schroniskiem. Na Myślenickich Turniach bez zmian. Ten zbiornik to do wożenia wody na górę - mówię do żony. Wsuwają go do kolejki, napełniają i wożą na górę- po zakończeniu normalnego ruchu. Tam nie ma wody. Stań tu przy szybie. Pokażę ci Żleb pod Palcem. Miałem przyjemność tu kiedyś zjechać. Nie mogę zaszpanować? To jest Turnia Palec. Wygląda jak postawiony w górę kciuk. Żleb ten jest znany ze skoku goprowca z Zakopanego Uznańskiego. Niemcy dopadli i wieźli na Kasprowy, gdzie była placówka. Nie zrewidowali go i miał przy sobie broń. Miał też narty. Przy dojeździe ich, jak teraz się mówi, sterroryzował i skoczył do żlebu...W holu, na górze, żadnych zmian. Ta sama „boazeria”. Mamy czas. Dopiero po ósmej. A może po siódmej. Słońce prześwieca przez dziury w chmurach. Wiesz, spałem tu kiedyś w kurtce puchowej, o na tej ławie...Wybraliśmy się z kolegą, aby w kwietniu przejechać, prędzej przejść, grań polskich Tatr Zachodnich, od Kasprowego po Wołowiec. Tatry Zachodnie są prawda od Przełęczy Liliowe, ale to sobie podarowaliśmy. Wyjechaliśmy po południu na Kasprowy i pojechaliśmy granią w stronę Czerwonych Wierchów. Plecaki miały ponad dwadzieścia kilo. Namiot, materace gumowe, buty, żarcie...Rozbiliśmy namiot na przełączce pod Kopą Kondracką. Odciągi przymocowaliśmy do wbitych nart. Nie ma mojego puchowego śpiwora. Jasny szlag trafi! Śpiworek elegancki, kiloczterdzieści puchu, szyty przez panią Momatiukową. Idę z powrotem na Kasprowy, bez nart. Musiał zostać w holu. Zapadam się co chwila w śnieg. Trzeba było jednak wziąć narty. Po dwóch godzinach jestem na miejscu..Hol na szczęście otwarty. Ale zupełnie pusto. Żywego ducha i mojego śpiworu. Lepiej tu spać niż w namiocie bez spiwora. Zresztą było już ciemno. Może Wawrytko schował. Schował, schował. To Pana śpiwór? Mój – serdeczne dzięki. Fajnie, ale jesteśmy spóźnieni pół dnia. O tej porze powinniśmy już być na Czerwonych Wierchach. Nie doszliśmy do Wołowca. Skończyło się na Pyszniańskiej Przełęczy. Dwa dni zaplanowane na urlop to za mało. W trzy może by się przeszło. Zresztą Człowiek się więcej napodchodził. Zjazd z plecakiem dwudziestokilowym granią, nawet łatwą Tatr Zachodnich nie należy do największych przyjemności. Śnieg nie przypomina jakiegoś tam sztruksiku. Dzisiaj byłoby to też ciekawe. Narty Hagan`a, lekki namiocik, Red Bull...Przejść Całą grań Tar Zachodnich, łącznie z częścią Słowacką. Może na czas? Wawrytko już chyba umarł? Za oknem rusza duże koło. Zbieramy się. Jedziemy na Gąsienicową. Goryczkowa będzie po południu. Tam jest znacznie dłuższy stok i trudniejszy. Ale się nam udało. Kasprowy oświetlony słoneczkiem Lekki mróz to dobrze. Śnieg nie puści za szybko. W komunikacie na dole napisali warunki trudne i to po obu stronach. Lodoszreń. Nie jeździmy od kilku tygodniu. Nogi zastane. Widać z góry, że w kotle wygłaskali dość szeroką traskę. Czy to jest lodoszreń? Może? Na trawersie, lekkie zgrzyty pod nartami. Nieco twardo. Ale mamy naostrzone, nasmarowane karwingi. Beta Race Carve! Beta to alfa, beta. Race się przyda . Carve jak najbardziej, dopóki nie zmięknie. Mnie zawsze ogarnia lekki strach, gdy przyjdzie zjeżdżać nieznanym, trudnym stokiem. Doświadczam go i tu. Ten stok jest znany, ale po tylu latach nieznany. Pierwsze skręty. Jest okey! Mniej stromo i można puścić narty. Lekko drgają na ratrakowej pralce. Co widzę? Taka szerokość i taka gładkość. Gdzie my jesteśmy? Co za piękne góry? Słoneczko, liczko dnia pięknego. Udeczka jeszcze nie rozgrzane. Nieco bolą. Ciekaw jestem jak sobie poradzili na dole, przy pierwszej podporze. Tam było zawsze ciasno. A park za żadne skarby nie pozwoli użyć spychacza. Nie jest źle i na dole. Węziej, ale w miarę bezpiecznie. Przy dużym ruchu można jedna wpaść na kogoś. Kolejne zjazdy są coraz lepsze i szybsze. Śnieg nieco puścił. Narty już tak nie drgają. Maksymalna oszczędność sił. Żadnych dodatkowych przyruchów. Krawędzie i mięciutkie, szybkie kiwnięcie. Do zatrzymania długi, miękki łuk a nie brutalne zatrzymanie. Szkoda ud. Jest po dziewiątej a przed nami cały dzień. Szesnasta czterdzieści pięć koniec jazdy. Prawda, czy nieprawdopodobne! Pytam się wyciągowego, li to prawda! No, no! Gdzie te czasy, gdy pół do czwartej było nieprzekraczalnym końcem. A jak zawiało to dwie godziny odkopywali wyciąg. Małolatom ustawili ten niby supergigant. Od połowy kotła. Po prawej stronie stoku, patrząc z wyciągu. Od strony „turystycznej” odgrodzony powiewającymi chorągiewkami. Kończą na znanym wypłaszczeniu, gdzie zawsze była meta w razie zawodów. Pełny szpan z pomiarem czasu. Jako żoniny ekspert wyjaśniam, że przy przejedzie są zasadniczo dwa miejsca trudne. Stromy stok, strome ścianki, gdzie facet się obślizguje na bramkach i wypłaszczenia, gdzie trzeba umieć się ślizgać. To jest też sztuka. Żadnej brutalności. Należy nartom pozwolić jechać. My też musimy tak dzisiaj tu jeździć, bo należy te osiemdziesiąt siedem złotych wykorzystać. W końcu jestem z Krakowa. Facet jedzie w Alpy. Kupuje drogi karnet i głównie pije piwo w ładnym miejscu. Drogie piwo, ale to jego sprawa. Może i lepiej, bo jest mniejszy tłok na stoku. To była budka starego wyciągu - wyjaśniam mojej damie. Kolejki, stojącej przed nią, nie potrzebuję ci opisywać. Z tej strony podjeżdżali lepsi goście. Głównie zakopiańscy zawodnicy, goprowcy. Ale pierwszy wyciąg miał dolną stację tam wyżej - wtrąca się starszy pan. Starszy pan? Ja też jestem starszy...Widać tam jakieś znane od lat ruiny, ni to domku. Coś mi się obiło kiedyś o uszy. Nie znam tego wyciągu. Jak tu zacząłem jeździć w sześćdziesiątym czwartym to go nie było. Postawili go czterdziestym siódmym. Ja już sześćdziesiąt sześć lat na nartach - mówi. Pogratulować! Przepraszam, może nieco niedyskretnie, ile lat? Zacząłem jak miałem pięć. I jak tu nie lubić nart Kochajcie artystów - mówi często Jasiński w czasie benefisów w teatrze Stu. Kochajcie narty!!! Jest jedenasta a zaliczyliśmy już z dziesięć zjazdów. Muszę w tym miejscu odszczekać swoje wątpliwości odnośnie liczby zjazdów. Wątpliwości, które miałem w czasie dyskusji na tym forum. Faktycznie. wyciąg jedzie teraz szybciej. Z góry nie śpiesząc się można zjechać za trzy minuty. Kto jedzie szybciej wyrobi się w dwóch minutach. Zmęczenie jest minimalne, przy długich łukach i na dzisiejszych nartach. My zawsze odpinamy klamry u dołu a zapinamy je na górze. Robimy się też przerwy na trasie. Bo i gdzie się spieszyć. Lepiej szybciej, porządniej, ujechać kawałek i odpoczynek minuta. Nad techniczną jazdą trzeba nieustannie czuwać. Zmęczenie jest wrogiem poprawnej jazdy. Tak, więc gość ze zdrowymi nogami, bijący rekordy, przy dobrym śniegu zjedzie od dziewiątej do końca jazdy, może ze czterdzieści a nawet więcej razy. Tylko, po co? Wyjeżdżam trawersem na Beskid. Na zryty, nieubity stok. Zjeżdżam w stronę dna kotła. Da się jeździć, choć śnieg jest już przewiany i trzeba się przyłożyć do skrętu. Nóżki to jednak zaraz czują. To nie jazda po tej gładziźnie niżej. Przewijam się na wschodni stok Beskidu. Tu jeszcze gorzej. Śnieg jest mokry. Świeżo spadły, z przed kilku dni. Jeszcze nie firn. Niżej jeszcze gorzej. Lekka szreń łamliwa na powierzchni. Wczoraj go przytopiło i w nocy zamarzł. Wracam na ubitą trasę. Adio dziewcze śniegi. Mam to już za sobą. Należy teraz korzystać z ratrakowo-karwingowej tiochniki. Speed, speed, na miarę możliwości. To jest rausz. No, może z wyjątkiem puchu na wyrównanej trasie, ew. firnu lekko puszczonego. Ale to są rzadkości. Co by się jednak nie powiedziało, to do jazdy po dziewiczych śniegach najlepsza jest deska. Leci toto po wierzchu. Przejedzie po kamieniu i kosodrzewinie. Narta się zawsze zagłębi. Nie jest możliwe całkowite, równomierne, w każdym momencie, obciążenie obu nart. To jest brutalna prawda towarzysze...Chcąc jeździć po dziewiczym terenie, ucz się raczej na desce... Siedzimy sobie w pobliżu trawersu na Goryczkową. Poważne zmiany. Szeroka aut...-nartostrada. Porządna siatka. Gdzie te słupy, jak telegraficzne. Gdzie siatka, nieraz przysypana śniegiem. Teraz bracie nie wpadniesz do Cichej. I nart sobie nie zniszczysz na kamyczkach. Lampeczka! Piramidalny Krywań na horyzoncie. Kiedyś uważany za najwyższą górę w Tatrach. Dopóki nie zaczęto naukowo mierzyć. Widzisz te trzy szczyty. Kiedyś tam sobie szliśmy. Na ich tle widać taki szczyt ze stokiem w północną stronę. Od naszej strony ma pas skał. To Kościelec. A ten pas - to zachodnia ściana Kościelca. Tu zginął Świerz. O którym czytałaś w „W stronę Pysznej”. Od dołu jest komin Świerza, w którym poleciał. Podobno partner miał szanse go uratować, tylko się zagapił. Zdziwił się,że Świerz leci z kawałkiem skały w dół. Przecież Świerz nigdy nie lata. Lina mu leciała przez palce. Jak zaczął ją wyhamowywać, to Świerz już miał taką szybkość, że trzasła. Zmarł przy znoszeniu przez TOPR. Na dole śnieg przytopniał, szczególnie w miejscach lepiej wystawionych do słońca. Mołolaty skończyły swój trening. Spróbujemy Goryczkową. Jak będzie źle to się wrócimy. Czasu mamy jeszcze parę godzin do zamknięcia wyciągów. Ale po tamtej stronie wyciąg nie jest taki fajny. Twarde krzesła i jedzie dłużej. Buźki będziemy mieli wystawione na słońce. Trawers na Cichą, do grani w stronę Pośredniego Goryczkowego. Półeczka od wyciągu do grani. Nowa półeczka do góry kotła. Szeroko jak na warunki terenowe. Wszystko ogrodzone siateczkami. Co za luksusy? Nic tylko śmigać. Kociołek równiutki. Ale czym bliżej szyjki, to śnieg bardziej miękki. Po południu już tu przypiera się słońce. Widzisz to jest szyjka. A to jest stok Pośredniego Goryczkowego. Stok poryty esami śladów od samej góry. Deskarze!. Trawers do Świńskiego Kotła też założony. Dzisiaj jest śnieg raczej dość pewny. Podłoże było stare i dość cienkie. Nie napadało zbyt dużo śniegu i wiązał się z podłożem. Lawina raczej nie poleci. Nie znaczy to, że w innym miejscu w Tatrach lawiny nie polecą. Taką prywatną prognozę można sobie zawsze robić. Zatrzymujemy się na Bulce. Ooo! Jaki szeroki stok poniżej.? Siata jak z PŚ. Cuś jednak za mało śniegu. Tu trzeba uważać, bo sporo tu kamieni. Trasa fajna, urozmaicona, ale warunki gorsze niż na Gasienicowej. Śnieg jest mokry i ciężki. To jest słynny mostek. Jak brakuje śniegu, to tym żlebem można dojechać aż do tego miejsca. W żlebie jest go zawsze więcej. Koniec! Ale gorąco! Jedziemy na górę. Niziutkie krzesełko. Czasami jeździło się od Bulki, tędy, obok tej podpory. To jest taki mały żlebek. Ale już zarósł świerkami. Tu na Goryczkowej jest zimno, często wieje. Jak uruchomili ten wyciąg to dawali tzw. ornaty. Były to dwa, zszyte krótszymi bokami, koce. W środku była dziura na głowę, taki ornat. Wiara wtedy nie miała tych różnych gorteksów. Jeździło się w portkach elastycznych. Na górze oddawało się ten ornat. Jak padał śnieg to ornaty nasiąkały nim? Zamarzało to wszystko, sztywniał ornat i stały takie postacie w kolejce do wyciągu. Z góry ornaty jechały na dół na krzesełkach. Ładowali to na kupę i nieraz spadały po drodze. Po kilku latach zrezygnowano z nich. Zresztą pojawiły się kombinezony narciarskie. Szczyt mody.Widzisz ten żleb. Z tego żlebu zeszła lawina. Przeszła przez las i zasypała schronisko na tej polanie. Zginęli prowadzący schronisko - małżeństwo Polakowie i zdaje się trzech żołnierzy służby granicznej. Wyciąg sobie jedzie. Właśnie w tym miejscu, jak jechałem, usłyszałem takie charakterystyczne stęknięcie. Mówiłem ci o tym. Całe to zbocze się zmarszczyło i zaczęło zsuwać do szyjki. Zasypało kogoś? Nie, bo lawina była bardzo wolna. Czoło zatrzymało się niedaleko Bulki. Gdyby doszła do tego żlebu mogłaby się rozpędzić i rejonie mostka mogłoby być źle. Zrobimy sobie taki portrecik na tle Świnicy. Bliżej tego sznurka. Nie bój się. Tu nie ma nawisu. Nie wpadniesz z nim do Cichej. We mgle ktoś dawniej tam mógł zacząć zjeżdżać, albo pojechał na ubraniu po stoku. Do ludzi drogę miał długą. Dolina jest długa. Znowu jesteśmy na dole. Wiesz co, ja już nie jadę - mówi żona. Boli mnie kolano. Dobra odpoczywamy. Kawka? Wysokogórska? Cena też wysokogórska. Ale upał. Jestem wycięta. Na Gąsienicowej z piętnaście. Tu dwa. Dla mnie dość. Wiesz - mówię- tu się przychodziło z Kuźnic, jak uruchomili wyciąg. W niedzielę, jak się przyszło od dziewiątej, to w ciągu dnia można było zjechać pięć, sześć razy. Kolejka zaczynała się oo, za tamtą podporą, szła łukiem przez polanę, następnie od dołu stacji i do krzesełka. Ile się stało? Godzinę, półtorej. Ale można się było ładnie opalić. Kasprowy to historia polskiego narciarstwa. Tak historia. Kto dawniej jeździł w Alpy z Polski? To jest jedyna taka alpejska góra. Jeździł tu Bachleda, gdy był jednym z najlepszych na świecie. Później jeździły Tlałkówny. Nawet mam pewien wątek rodzinny związany z tą górą. Rodzice pobrali się w Zakopanem. Mam parę zdjęć z ich ślubu. Na nich miejscowi w tradycyjnych strojach. Tato przywędrował do Zakopanego z bratem, z dalekiej wsi. Rozeszła się wtedy po Polsce pogłoska, że budują kolejkę na Kasprowy i można zarobić. Pracował przy tej budowie. Później budował stare schronisko w Dolinie Pięciu Stawów. Tu poznał mamę. Niestety wojna spowodowała, że musieli opuścić Zakopane i stracili oszczędności, za które zamierzali kupić dom. Skoczę na górę. Zjadę ze dwa razy. Ostatni zjazd. Moje kolano zaczęło lekko boleć w tym samym miejscu, co żonie. Zaraźliwe? Muszę uważać. Na trawersie do kotła mały tłumek z przedszkola. Przedszkole nosi nazwę Małgorzata Tlałka-Szkoła Narciarska. Poniżej esa, na nartostradzie, ładny widoczek na góry. Mam jeszcze jedno zdjęcie w aparacie. Szybciutko, bo słońce schowa się za chmurą. Aha. Tędy na Kalatówki. Tu na Kondratową. A tu się zabił goprowiec z Zakopanego. Stok żaden. Gość doświadczony. Były tu takie belki. Wpadł na nie... Było nieźle, Było świetnie. Kiedy tak świetnie się mi jeździło, jak dzisiaj na Gąsienicowej? Na pewno nie w zeszłym roku na początku maja na Kicusiu. Rano było tam, owszem, równo, ale tylko przez chwilę. Później słońce i tłum robił swoje. Kilka lat temu w Val di Sole, ale tylko w jednym miejscu w Ponte di Legno. Ale wtedy nie miałem karwingów. Śnieg, dzisiaj, miał być trudny? A jak będzie, gdy warunki będą bardzo dobre? Musimy tu parę razy w zimie wpadać, jak Hausner, albo inny nie pozbawi nas przyszłych, pewnych dochodów.
    3 punkty
  7. Temu rządowi, a i kiedyś, daj Boże kolejnym, już niewiele pomoże. Polska została zafiksowana jako chorobliwy przypadek antyrosyjskości, taki co to chętnie ściągnie na siebie nawet katastrofę byle tylko choć trochę zaszkodzić Rosji. I nie należy zbytnio słuchać wezwań i pokrzykiwań przedstawicieli tego rządu, a już na pewno nie traktować go poważnie i odpowiedzialnie. Zasługiwaliśmy się na takie traktowanie przez ostatnie 30 lat, raz więcej, raz mniej ale konsekwentnie. Nawet w obliczu takiego zagrożenia jak obecnie nie ma kogoś, kto zająłby się na poważnie i spójnie polską polityką zagraniczną. Kilka znanych przykładów z ostatnich dni. Niejaki gen. (trzygwiazdkowy!) Skrzypczak gada coś o odbijaniu Kaliningradu. Jak to taktować? jako majaki nieuka czy jako nieoficjalne stanowisko polskiej armii (w koncu to były dowódca sił lądowych ) czy może wrzutkę rządu? A może tak jak potraktowali to Rosjanie, o dziwo dość pobłażliwie (choć mogło to być paliwo dla propagandy na długi czas) - "w każdej zbiorowości znajdzie się jakiś idiota" czy jakoś podobnie. I co? I nic. Żadnego odcięcia się od tego, żadnego komentarza. Cisza. Przekaz idzie w świat. Niejaki rzecznik MSZ, a wiec nie byle kto, oswiadcza, że "jesteśmy sługami narodu ukraińskiego".... (no fajnie). I co? i nic. Rzecznik jest dalej rzecznikiem, nie wylatuje na zbity pysk, a wszyscy udają, że nic nie słyszeli. Przekaz idzie w świat. Premier z wicepremierem (czy może raczej odwrotnie) jadą wraz z premierami Czech i Słowenii do Kijowa. Nie wiadomo w jakim celu ale sam gest poparcia też jest ważny. Ok. niestety osoba najniższa rangą na tym spotkaniu wyskakuje publicznie z czymś co powinno być tematem poufnych rozmów i uzgodnień z sojusznikami NATO i Ukrainą. Pomimo szybkiej reakcji sojuszu temat jest dalej wałkowany na tyle że Prezydent Zelenski mówi Rosjanom w wywiadzie, że "dziwi się i nie rozumie". Takie słowa ( w dyplomacji bardzo ostre) należy przetłumaczyć - "weźcie się i odpier... z durnymi pomysłami, bo ruscy tylko na coś takiego czekają". I co? i nic. Nie ma reakcji Prezydenta, który jako odpowiedzialny za politykę zagraniczną powinien jakoś zareagować. Wicepremier nie dostaje dymisji (co powinno być oczywistocią) - co jest grane? ;-). Przekaz idzie w świat. Przekazujemy (chcemy) myśliwce na Ukrainę. Najpierw jako wymiana na F16 potem juz je kupimy... nieważne kasy ponoć mamy dużo. W ostatniej chwili ktoś się zorientował (bardzo by mnie interesowało kto jest normalny) i rząd stwierdził że przekaże je do Ramstein a NATO niech przekaże dalej... ooooo to już sojusznikom mniej się podobało i sprawa szybko upadła. A groziło to sprowokowaniem sytuacji gdy w razie jakiegokolwiek ataku Rosji na PL sojusznicy mogliby odpowiedzieć " sami działaliscie poza NATO, to działajcie teraz sobie dalej sami, nie mieszajcie nas w swoje gierki z Rosją, a par 5 możecie sobie nagwizdać". A może chodziło właśnie o doprowadzenie do takiej sytuacji? I kto w co gra, bo chyba nie można być aż tak głupim, by robić to nieświadomie..... Przyznam, że zaczynam się bać..... Przy okazji.... gdyby ktoś 2 miesiące wcześniej powiedział, że w będziemy mieli 2,5 mln uchodźców ze wschodu i nic wielkiego się nie wydarzy z tego powodu, nie będzie obozów przejściowych, tragedii sanitarnej i głodowej na dworcach i ulicach itp to w życiu bym nie uwierzył. Czapką do ziemi, nisko i z szacunkiem dla Polaków. To jest wielkie.
    2 punkty
  8. Tam nie ma nic wartego słuchania - marnowanie czasu.
    2 punkty
  9. Wiesz co....świat nie tylko obecny, jest mocno pogmatwany. Jest wielu aktorów drugiego i trzeciego planu. W tym materiale jest jednak mnóstwo "mowy trawy" czyli niby o czymś, a w rzeczywistości mnóstwo ogólników i pustosłowia.
    2 punkty
  10. Cześć Nie musisz czekać. Pług jst na tyle wolną techniką, że sporo można zrobić na sucho. Przyznam się, że z łuków płużnych udało mi się (poza egzaminem) raz w życiu dostać 7 ptk. i było to świeżo po kursie instruktorskim. To trudna ewolucja, nic nie można oszukać, wszystko widać itd. Pozdro
    2 punkty
  11. To nie śmichy. Jak naostrzyć krawędź slalomki ostrzałką z pilnikiem gdy z powodu wygięcia tejże przylega do niej tylko końcowe 2-3 mm pilnika....
    2 punkty
  12. Ale to nie jest ryzyko tylko pewność. Fachowa dyplomacja polega m. in. na tym by im na to nie pozwolić a jak sie da zrobić to samo. Problem z tym, że fachowa dyplomacja skończyła się w PL gdzieś tak w pierwszej połowie 17 wieku.
    2 punkty
  13. No właśnie, hamują leszcze. Jak zjeżdżaliśmy na dół w Hochzillertal po wąskiej i piekielnie zmuldzonej, miękkiej trasie, to generalnie ogół walczył i hamował. Chłopaki z ekipy mieli okazję patrzeć, jak zjeżdżały po tej samej trasie dziewczyny, które w dziecięcych czasach ścigały się z panną Kostelic (podobno jedna z nich nawet wygrywała). No więc nie hamowały, z gracją przemykały przez odsypy i nad nimi i nie przeszkadzało im nic. Zapewne i bardzo zmęczone na dole nie były, nie mówiąc już o pieczeniu ud. Damian miał chyba podobnie 😋. Ale nie widziałem. Ekipa się zarzekała, że ostatni odcinek zjedzie gondolą, ale jak przyszło do czego, to wszyscy pomknęli na dół na własnych dechach.
    2 punkty
  14. https://pl.rec.gory.narkive.com/NWwUDcFh/w-stron-pysznej
    2 punkty
  15. Cześć Przeczytaj jeszcze raz post. To, że jeździsz, czy używasz pługu, nie znaczy, że PODŚWIADOMIE nie jest on dla Ciebie synonimem narciarskie tępoty. Gdyby tak nie było nie zadałabyś pytania. Pozdro PS Pierwotnie napisałem z błędami, poprawiłem i przepraszam.
    2 punkty
  16. a nic...... tak sobie piszemy.... ;-))))
    1 punkt
  17. Odpowiem nie wprost...na zebraniu Komisji Sportu (władze samorządowe), z 5 członków jeden był zainteresowany tematem, drugi starał się zrozumieć, a trzech pozostałych pisało sms-y czy gapili się w jakiegoś fejsa...
    1 punkt
  18. Muzyka, muzyka łagodzi. polecam polskie napisy.
    1 punkt
  19. Witku, nie przesadzaj. :) Nie wiemy kogo Mitek miał na myśli. Równie dobrze mógłby to byc star czy ja. A może Mitek miał na myśli... siebie. Tak, to by miało sens. 😉
    1 punkt
  20. Jako, że miałeś odwagę nazwać mnie „tępogłowym trepem”, rozumiem że to zawoalowana aluzja do mnie. Miej odwagę wymienić tę osobę z nicka tchórzu, a nie używasz niedomówień.
    1 punkt
  21. Cześć No co się śmiejesz. Musiałem się doczytać co tam zrobił na tym kominie. Pozdro
    1 punkt
  22. A wyobraź sobie sytuację że to ty jesteś po kursie KK - być może jeszcze nie umiesz dobrze ale wiesz o co chodzi, wiesz na co zwrócić uwagę i staje przed tobą "potomek" i mówi "Tato jak to się robi" - a ty z bananem na ustach mówisz "dawaj młody ja ci pokarzę". Dzieci jadą same trzeba je tylko podprowadzić a cała reszta idzie z naśladownictwa. Tak Ci powiem że Austriacy w tym kierunku poszli budując - uczmy dorosłych a za nimi pójdą dzieci
    1 punkt
  23. Bo do ostrzenia recznego to jest kątownik a nie dziwne wynalazki na kółkach. Stosując katownik ustawisz pilnik w dowolnym położeniu, wykorzystując stopniowo całą jego powierzchnię.
    1 punkt
  24. No i zostanie potem takie coś w wątku i jeszcze ktoś uwierzy, jak to można ładnie fajny wątek storpedować.
    1 punkt
  25. Długość pilnika w ostrzalce to około 7,5-8 cm w zależności od modelu. Spokojnie da się naostrzyć również slalomki. Jeśli chcesz bardziej efektywnie wykorzystywać pilnik, musisz zainwestować w kątownik.
    1 punkt
  26. Cześć Dlaczego akurat On? A... już pojmuję. Pozdro
    1 punkt
  27. Cześć Długość pilnika powinna być wprost proporcjonalna do długości narty. I tak np. do damskiego GS o długości 188 cm stosujemy pilnik o długości mniej więcej 20cm ale nie krótszy niż 15cm. Pilnik do nart SL około 10-12 cm lekko zagięty. Pozdrowienia
    1 punkt
  28. To jeszcze Komin Pokutnikow Dlugosza oraz nieznane mi ale polecane Blizej nieba Worwy. Zdjęcie - Zdjęcia Google.pdf
    1 punkt
  29. Cześć Zgadza się Damian. Objeżdżenie ma większą wartość niż cyzelowanie łuczków - rozmawialiśmy o tym przecież pół dnia 🙂 . Natomiast chodzi mi o dydaktyczną wartość łuków płużnych, która niektórzy koledzy negują - co przedziwne zwłaszcza w wypadku Andrzeja, który negując, jednocześnie przedstawia film z młodym, nieźle objeżdżonym narciarzem, którego nikt nawet nie próbował uczyć jazdy innej niż pługiem. Coś tu nie gra... Dla Ciebie czy innej osoby objeżdżonej z automatyzmem wpojonym pozycja płużna, pług ślizgowy, hamujący, półpług, skręty płużne to rzeczy, które dzieją się same, bez udziału Twojego umysłu, naturalnie. Natomiast osoby uczące się będą miały problem i jeżeli go nie naprawią - czyli nie nauczą się poprawnego pługu będzie im trudno/trudniej opanować techniki równoległe. To wszystko jest powiązane przecież a mechanika jest wszędzie podobna. Pozdro
    1 punkt
  30. Cześć Snickersy raczej tylko na długich rowerach. Teraz są Knoppersy - bo jest promocja na stacji gdzie zawsze zajeżdżam po jakiś napój. A czepianie się jest w tym wypadku słuszne. Dzięki i sorry. Naprawdę staram się sprawdzać wszystkie posty ale czasami jak szybko piszę... Wiesz ja pisanie niechlujne z błędami, bez polskich znaków czy przecinków uważam za totalny brak szacunku dla czytającego. Możesz mi nawtykać od ch....ów i mnie to nie rusza - po prostu wymiana poglądów, ale jak ktoś pisze celowo niedbale, to jakby mi pluł w twarz. Tak to odbieram, zwłaszcza jak jeszcze jest to tzw. prawdziwy polak (wiesz o co chodzi, celowo z małej). Pozdro
    1 punkt
  31. Ale jak nie czytałeś to polecam serdecznie. Jest to zdecydowanie najlepsza książka górsko/tatrzańska jaka powstała, moim zdaniem oczywiście. I nie zmieni tego fakt, że Wilczkowski to tzw. pisior. A Wołanie.... nawet mam dwa egzemplarze, jakby co, ale nie wiem które wydania - jakieś świeże. Pozdro
    1 punkt
  32. Cześć Dzięki. Ale powiem Ci, że jak dotarłem do dywagacji czy Oppenheim była działaczem lewicowym czy tylko miał lewicowe poglądy to sobie odpuściłem i już nie wrócę. Pozdrowienia
    1 punkt
  33. Napisz ten post jeszcze raz. Piszesz do kobiety, po przecinku spacja. Gdybyś nie był purystą, to bym się nie czepiał. No i zjedz snickersa.
    1 punkt
  34. Generalnie wszystko wystarczy - niekoniecznie poprawnie..... PS Pani w białym najlepiej
    1 punkt
  35. Nie ma to jak kretyńskie, kłamliwe memy. Czy my prowokujemy ruskiego??? Po drugiej stronie mamy wściekłego szarżującego niedźwiedzia, który może zaraz ruszyć na nas. I dlatego lepiej mieć za plecami Wujka Sama jak go nie mieć. Przykład obrony Ukraińców dowodzi, że nawet państwo poza strukturami NATO może dostać znaczące wsparcie sprzętowe, logistyczne, szkoleniowe. Plus te restrykcje. Jest spora szansa, że bez tego wsparcia byłoby znacznie gorzej i być może Ukraina by się nie obroniła. Więc jeśli w przypadku państwa spoza sojuszu, sojusz (plus inne kraje) zrobiono tak dużo to jest bardzo duża szansa, że w przypadku ataku na nas NATO zrobi więcej. Propagowanie idei neutralności w przypadku takiego agresywnego sąsiada to droga samobójcza.
    1 punkt
  36. Ustroń i Wisła zakończyły sezon... Niektóre stacje wcześniej (Cienkow, Poniwiec), większość wczoraj a Soszow i Klepki dzisiaj. Kolejny raz pogoda zaskoczyła gestorow i śniegu w większości starczyloby jeszcze na tydzień, jednak brak chętnych, zakończone umowy sezonowe z obslugą sklonily do wywieszenia info: zapraszamy w sezonie 22/23. Ponieważ i tak musiałem pojechać(praca), to wrzuciłem narty z butami i kijami do bagażnika. Ciuchów już nie chciało mi się szukać w przepastnych głębinach pawlacza.... W sumie dobra decyzja. Jazda w dżinsach i polarze nie przeszkadzała a nocny przymrozek całkiem nieźle ściął stok. Miałem czasu na 2 godziny i tyle też trzymał stok. Lodowy sztruks na łagodnym i pustym stoku (Klepki) i narty 180/18m - w sam raz na poranną gimnastykę. Potem pojawiło się więcej ludzi a ja skończyłem ten sezon. Pod Czantorią śniegu ledwo-ledwo....
    1 punkt
  37. Azerbejdżan wykorzystał sytuację, że Rosja zajęta jest gdzie indziej. Robi się coraz ciekawiej. Kadyrow stracił znaczną część swojej gwardii przybocznej, tylko czekać, jak zacznie się w Czeczeni, a jeszcze Gruzja ma swoje roszczenia dotyczące Osetii i Abchazji. Obyś żył w ciekawych czasach, jak mówi stare chińskie przysłowie.
    1 punkt
  38. Biden w Rzeszowie pomiędzy żołnierzami z Airborne, jedzący pizzę, żartujący, robiący z nimi selfiki. A w tyle głowy mam obrazy z bunkra na Uralu, satrapa siedzący kilkanaście metrów od swoich najbliższych współpracowników, czy przemawiający w szklanej kuloodpornej klatce na stadionie na Łużnikach.
    1 punkt
  39. Cześć Prawda w oczy kole? Pozdro
    0 punktów
×
×
  • Dodaj nową pozycję...