Reset to ja miałem dziś na Jaworzynie Krynickiej. Od samej 8mej już było miękko. Równo ale miękko. Jeździłem na 181cm, 69pod butem wytrwale. Niewiele zostało z ostatniej jazdy z której dałem filmik. Totalna rozsypka 🤣, ktora z pokorą przyjmuje... Co czułem? A no póki jeszcze w miarę równo to ok, jeździłem podobnie...odciążenia, zejście w dół, kontrrotacja, może i nawet angulacja... Może nawet udało mi się wylagodzic fazę sterowania bo śnieg tępy i strachu nie było więc dłużej ,,w dół,, puściłem narty. Ale jak się zrobiło bardziej miękko i stok zryty to ...no właśnie. W udach ogień, w głowie strach, skręty byle wyhamować bo jak szybciej to bije w nogi, nie umiem zamortyzować i giry omdlewają. Jak najechałem na jakąś chopke z większą prędkością to mnie wręcz posadziło na nartach i ledwie wstałem jadąc 🤣🤣🤣🤣. Generalnie parę skrętów i konieczna przerwa bo ból ud. Wtedy parę sekund przerwy, mogę jechać dalej. Albo się spinam i niedokrwienie mięśni albo...nogi słabe ! Nędza.
Rower. Rolki to za mało i nie tak często się da bo u mnie na rolki nie ma terenów.
I tak miałem się zebrać do roweru więc jest okazja.
A...Pojeździłem na czarnej 5tce. Warunki lepsze tam były, więc na spokojnie nawet z córką zjechaliśmy tylko młoda się orczyka bała... A niepotrzebnie bo tam orczyk bardzo grzeczny. Nie to co w Czarnorzekach...sprężyny wyciągnięte i jak na dole szarpnie to chce kręgosłup złamać... 🤣
Narty jeszcze na strych nie wyniosłem, bo za tydzień jak dopisze pogoda to Kasprowy.